Wiarygodność posłannictwa Jezusa Chrystusa.doc

(111 KB) Pobierz

Jezus Chrystus jedyny i uniwersalny Zbawiciel

Ks. prof. dr hab. Marian Rusecki

Wiarygodność posłannictwa Jezusa Chrystusa

Współczesne zainteresowania Jezusem Chrystusem
Cele teologii fundamentalnej, ich uzasadnianie i metodologiczne przeobrażenia
Nowsze uzasadnianie wiarygodności

 

Na początku pragnę wyrazić moje uznanie dla P. T. Organizatorów tego sympozjum poświęconego kluczowym zagadnieniom chrystologicznym. Jest to koncentrowanie się na centralnych wydarzeniach chrześcijaństwa. Jezus Chrystus jest podstawą, centrum i osnową życia chrześcijańskiego, całego chrześcijaństwa, a chrystologia - kluczowym działem teologii. Wobec atomizującej się niekiedy teologii trzeba wracać do centrum, korzeni, źródeł. To jest celem sympozjum organizowanego przez Księży Sercanów. Ze swej strony wyrażam radość i zarazem wdzięczność za zaproszenie mnie na nie, bym się podzielił moimi przemyśleniami w zakresie współczesnego uzasadniania wiarygodności Boskiego posłannictwa Jezusa Chrystusa.

Rozważania na ten temat zawrę w następujących punktach: najpierw ukażę współczesne zainteresowanie osobą Jezusa Chrystusa, w którym uwidoczni się aktualność chrystologii; następnie zarysuje się cele teologii fundamentalnej i sposoby uzasadniania wiarygodności nadprzyrodzonego charakteru chrześcijaństwa, po czym zarysuje się przeobrażenia zachodzące w dzisiejszej teologii fundamentalnej, zwłaszcza w zakresie metodologicznej, co będzie stanowiło dobrą podstawę do kluczowych rozważań. Wreszcie zaprezentuje się typy uzasadnień Boskiego posłannictwa Jezusa Chrystusa.

1. Współczesne zainteresowania Jezusem Chrystusem

Chrystus ma znaczenie ponadczasowe, ponadświatowe, ale i dziejowe. Jest On wydarzeniem obejmującym wszystko, co istnieje. W Nim spinają się dzieje, bo jest On Alfą i Omegą, Początkiem i Końcem, jak mówi autor Apokalipsy. Jest pierworodnym wszelkiego stworzenia. Chrystus wczoraj, dziś i ten sam na wieki (Hbr 13, 8).

On swoją osobą przekracza wymiary ludzkiego myślenia, ludzką logikę, dlatego że człowiek jest bytem względnym i ograniczonym w myśleniu, a także w wyobraźni; nie potrafi sięgać tak daleko wstecz, ani wybiegać myślą w przód. Znaczony jest czasowością i żyje chwilą obecną. Gdy spotyka go powodzenie, wpada w euforię, jeśli przychodzą ciężkie czasy, jest przygnębiony, beznadziejny, załamany. I można mówić za niektórymi filozofami, zwłaszcza egzystencjalistami, o dramacie istnienia człowieka uwikłanego w świat, w historię, który bez Boga nie znajduje wyjścia ze swoich egzystencjalnych i ontycznych uwarunkowań i ograniczeń. Dlatego trzeba się zwracać ku Temu, który stanowi podstawę, centrum i osnowę oraz zasadę dziejów, wszystkiego tego, co się dzieje, staje, wszystkiego tego, co ma się stać.

Z tych krótkich stwierdzeń wynika z jednej strony, że Chrystus w świetle Objawienia jest zasadą i racją istnienia wszystkiego, co istnieje, z drugiej zaś strony wynika niewystarczalność ontyczna i egzystencjalna człowieka. Domaga się to niejako koniecznościowego odniesienia do Chrystusa, w którym został objawiony Bóg. To siłą rzeczy powoduje jakieś zainteresowanie się Chrystusem.

Ogólnie można powiedzieć, że Chrystus budził, budzi i będzie budzić żywe zainteresowanie, i to całej ludzkości, jeśli nie wprost, to pośrednio. On jest osnową życia chrześcijan, w Niego wierzymy, od Niego pochodzi nasze imię. Chrześcijanin to ten, który jest zespolony z Chrystusem, który jest znaczony Chrystusem.

Zainteresowanie chrześcijan Chrystusem jako Zbawicielem jest zrozumiałe. Ale Chrystusem interesują się też wyznawcy innych religii. Dziś, w epoce dialogu, następuje spotkanie chrześcijaństwa z innymi religiami. Częściowo Chrystusem interesują się hinduiści, buddyści, muzułmanie. Interesują się Nim także przedstawiciele innych religii np. rodzimych religii Afryki, w których rozwija się tzw. czarna chrystologia.

Co więcej, Chrystusem interesują się też twórcy sekt, różnych odszczepieństw od religii. Widać to choćby w tym, że chociaż odrzucają Chrystusa jako Boga - jedynego Zbawiciela, to jednak coś z doktryny Chrystusa wcielają w swoje ideologie, by tym samym uatrakcyjnić i uwiarygodnić swoje poglądy czy też swoje organizacje quasi - religijne.

Można też powiedzieć, że Chrystusem interesują się także i niewierzący, choćby neomarksiści, wspomniany Leszek Kołakowski, którego myśl na gruncie katolickim trochę się przecenia, ale to jest sprawa inna. Obserwujemy również następujące zjawisko: prawdziwi humaniści, i to od czasów renesansu, ale także w okresie romantyzmu, a i także dzisiaj, doceniają Chrystusa jako pewien wzór człowieczeństwa, jako ideał do naśladowania, choć - jak mówią niektórzy protestanci i judaiści - bardzo trudny do naśladowania, i rzeczywiście.

W każdym razie widzi się w Nim coś, co fascynuje człowieka, coś, co pociąga i stąd też to zainteresowanie Chrystusem, którego chce się bliżej poznać. Rzecz znamienna, że we Francji np. ludzie niekiedy niewierzący posyłają swoje dzieci na religię do szkół katolickich, żeby poznały naukę Jezusa Chrystusa. To zjawisko obserwuje się także w Stanach Zjednoczonych, w Kanadzie, gdzie Koreańczycy, Wietnamczycy czy Chińczycy też niekiedy wysyłają swoje dzieci do szkół katolickich, by właśnie poznać, być może coś uchwycić z wartości, które przyniósł nam Chrystus.

I wreszcie chrześcijaństwo stanowi nieodłączny element kultury. Kultura właśnie dużo czerpie z treści objawionych przez Chrystusa.

O tym będę mówił jeszcze przy argumencie kulturotwórczym, ale można by tak ogólnie powiedzieć, że twórcy kultury bardzo często szukają i czerpią inspiracje oraz treści swych dzieł z Ewangelii Jezusa Chrystusa.

Od strony negatywnej można zapytać: czym by była nasza kultura np. materialna, gdyby nie inspiracje religijne - chrześcijańskie?

Wyobraźmy sobie miasta bez świątyń, wyobraźmy sobie malarstwo bez treści religijnych, rzeźbę, muzykę, sztukę szeroko pojętą itp.

To zainteresowanie Chrystusem wyraża się w dziełach kultury. Jeśli tak jest, to trzeba pytać, kim jest Jezus Chrystus, że budzi zainteresowanie, i to na zasadzie, że jedni fascynują się Nim, idą za Nim aż niemal do "szaleństwa", aż do oddania życia.

Z drugiej zaś strony inni z nie mniejszą namiętnością prześladują to, co Chrystus przyniósł, chcą to zniszczyć i usunąć z historii, chcą, by imię Jego nie było wspominane.

Te negatywne postawy wobec Jezusa Chrystusa nakazują też pytać, dlaczego tak się dzieje?

Tym zagadnieniem nie będziemy się interesować w tym miejscu. Skoncentrujemy się wyłącznie na problemie:

Kim jest Jezus Chrystus? Za kogo się uważał, za kogo Go uważali inni?

W chrześcijaństwie wierzymy, że jest On Wcielonym Synem Bożym, posłanym na świat dla dokonania objawienia zbawienia, które zależy od wiary w Niego. Czy są podstawy, racje do tego, by uwierzyć w Niego? Zagadnieniem tym zajmuje się teologia fundamentalna.

2. Cele teologii fundamentalnej, ich uzasadnianie i metodologiczne przeobrażenia

Temat, który podjąłem, to wiarygodność posłannictwa Jezusa Chrystusa. O co w nim chodzi?

Najogólniej mówiąc, wiąże się on z celem teologii fundamentalnej, która chce wykazywać, że objawienie przyniesione przez Jezusa Chrystusa i zbawienie dokonane przez Niego jest godne wiary, zasługuje na przyjęcie. I to przede wszystkim dlatego, że dzięki właśnie tym wartościom objawieniowo-zbawczym my sami możemy się zrozumieć, zrealizować.

Od strony negatywnej dyscyplina ta wykazuje, że nasza wiara nie jest mrzonką, iluzją, nie jest naiwna, ślepa, bezpodstawna - jak próbowali nam to wmawiać racjonaliści doby oświeceniowej, czyli ideolodzy marksizmu w PRL-u i we wszystkich innych krajach bloku wschodniego i środkowoeuropejskiego.

Właśnie teologia fundamentalna zmierza do tego, by dać podstawy naszej wierze; jeżeli podejmuję decyzję uwierzenia, to decyduję się na "być" z Chrystusem, czynię to w sposób rozsądny, rozumny, godny człowieka, to nie ulegam iluzjom ale przeciwnie - dzięki temu właśnie mogę stać się kimś, mogę coś więcej osiągnąć, zrealizować.

Tak ujmuje się cel teologii fundamentalnej rozważany od strony podmiotowej, czyli wiary będącej odpowiedzią na objawienie Boże. W tym znaczeniu teologia fundamentalna buduje podstawy wiary, by była ona godna osoby ludzkiej jako istoty rozumnej.

Cel teologii fundamentalnej określa się najczęściej od strony przedmiotowej jako badanie i uzasadnianie wiarygodności objawienia chrześcijańskiego zrealizowanego w Jezusie Chrystusie. W takim widzeniu celu tej dyscypliny nieco inaczej są rozłożone argumenty zmierzające do niego, niejako bardziej zobiektywizowane w stosunku do pierwszego sformułowania celu tej dyscypliny, które miałyby mieć charakter bardziej subiektywny, choć niekoniecznie tak było (o tym będzie mowa dalej).

Pewną odmianą tak sformułowanego celu teologii fundamentalnej jest określenie go jako uzasadnianie nadprzyrodzonego charakteru chrześcijaństwa.

Mówi się też, że dyscyplina ta uzasadnia nadprzyrodzony charakter chrześcijaństwa (jest oczywiście wiele innych określeń celu teologii fundamentalnej, te jednak wyżej wymienione są najbardziej podstawowe). Takie czy inne określenie celu pociąga za sobą określony dobór argumentów, by go zrealizować, np. gdy mówi się, że wykazuje ona nadprzyrodzony charakter chrześcijaństwa, to obok klasycznych argumentów przytacza się jeszcze takie, jak świętość Kościoła, jego szybki rozwój, trwałe istnienie,  męczeństwa i inne.

Ogólnie rzecz biorąc, teologia fundamentalna na podstawie określonych racji wykazuje, że religia chrześcijańska nie jest czymś naturalnym, tworem człowieka, bo wtedy byłaby iluzją, nie byłaby religią zbawczą, czyli de facto głosilibyśmy autosoteriologię, że człowiek sam jest twórcą swojego zbawienia. Oczywiście byłaby to autoiluzja, właśnie przed nią ma bronić teologia fundamentalna.

W teologii fundamentalnej chodzi o coś więcej, bowiem uzasadnia ona nadprzyrodzoną genezę chrześcijaństwa.

Gdy definiujemy teologię fundamentalną od strony Objawienia, wykazując jego wiarygodność, czy od strony wiary, czyli budowania podstaw dla decyzji wiary nie tylko racjonalnych, o czym będę jeszcze mówić, ale i innych, w tym też teologicznych, to de facto przy określaniu celu zmierzamy do tego samego. Bo wykazując wiarygodność Objawienia chrześcijańskiego, pokazujemy tym samym że wierzymy na podstawie określonych racji; jeżeli budujemy podstawy dla wiary, to musimy sięgnąć do toku uwiarygadniania Objawienia chrześcijańskiego.

Tutaj trzeba od razu zaznaczyć, że w teologii fundamentalnej mówimy o uwiarygodnieniu Objawienia chrześcijańskiego. Dlaczego? Dlatego że nie możemy osiągnąć oczywistości wniosków na postawie różnego rodzaju argumentów, bo wtedy mielibyśmy do czynienia z wiedzą, a nie z wiarą. Dlatego też argumenty, które formujemy i podajemy, mają zmierzać do sądu o wiarygodności, czyli że nie osiągamy oczywistości, ale mamy racje, motywy, argumenty na podstawie których bezpiecznie możemy zawierzyć, w sposób oczywiście zasadny i racjonalny.

W związku z tym na gruncie teologii fundamentalnej, tak samo zresztą jak i na gruncie teologii, nie można mówić o dowodach w ścisłym tego słowa znaczeniu, o jakich mówimy np. w naukach formalnych, w logice, w matematyce, czy w naukach przyrodniczych, a obiegowe znaczenia dowodów są czasami bardzo wątpliwe.

Dla przykładu, w procesach sądowych czasami ktoś mówi, że zgromadził już 100 albo 1000 dowodów i nic nie wiadomo, czy ktoś jest winny, czy niewinny.

To jest nadużywanie tego terminu, bo to jest jakiś ślad, poszlaka, jakiś tam element czegoś, a nie dowód w ścisłym tego słowa znaczeniu. Dlatego na gruncie teologii fundamentalnej mówimy nie o dowodzeniu, ale o uzasadnieniu. W tym przypadku mamy na uwadze podawanie całej serii argumentów, które nigdy nie doprowadzą nas do wniosku, że musisz uwierzyć, bo racje są przytłaczające, ale że możesz bezpiecznie zawierzyć, że nie popełniasz błędu, że dokonujesz najlepszego wyboru. I właśnie do tego ma zmierzać teologia fundamentalna.

W tradycyjnej teologii fundamentalnej czy apologetyce podawano trzy klasyczne argumenty na uzasadnienie Boskiego posłannictwa Jezusa Chrystusa.

Był to argument biblijny, skrypturystyczny, czyli z proroctw, argument z cudów Jezusa i argument ze Zmartwychwstania.

Niekiedy dodawano także tzw. argument personalistyczny, a więc z niezwykłych kwalifikacji intelektualnych Jezusa, że Jego intelekt i wiedza przerastały wiedzę ludzką, transcendowały ją, oraz ze świętości Jezusa i Jego dobroci, a więc że był On najdoskonalszym człowiekiem, człowiekiem bez grzechu, całkowicie oddanym w służbie innym. Uważano wtedy, że na ich postawie da się w sposób krytyczny uwiarygodnić chrześcijaństwo jako religię pochodzącą od Boskiego Założyciela.

Dodać jeszcze należy, że tradycyjnie uważano - tak przynajmniej było w apologetyce XIX - wiecznej, jak i w XX - wiecznej teologii fundamentalnej, a właściwie ten trend istnieje do czasów dzisiejszych - że wszystkie argumenty, które formułuje się dla uzasadnienia tej tezy, pochodzą z zewnątrz Objawienia. Co więcej, paradoksalnie przyjmowano, że tak zwane kryteria, czy argumenty, niekiedy nazywane dowodami, zupełnie niesłusznie, miały być wyraźniejsze i mocniejsze od samego faktu Objawienia.

Żeby to zilustrować, można podać następujący przykład: jeśli Jezus jest objawicielem Boga i czynił cuda oraz w imię Jego dzieją się cuda w chrześcijaństwie, to jest to mocniejszy argument, niż samo Objawienie dokonane w Nim, a On przecież jest pierwszorzędnym świadkiem Objawienia. Tego typu podejście było niekrytyczne i bardzo mocno przesadzane.

Ja osobiście lansuję pogląd, z którym nie wszyscy się zgadzają, że wszystkie argumenty, jakie formułujemy na uzasadnienie wiarygodności Objawienia, muszą pochodzić, przynajmniej w części, z samego Objawienia, czyli że one tkwią, choćby w sposób implicite, w Objawieniu. Dlaczego takie jest moje podejście? Przede wszystkim dlatego, że taka jest natura samego Objawienia, mianowicie Jezus Chrystus z jednej strony jest Objawicielem Boga, z drugiej strony jest Jego pierwszorzędnym świadkiem, a więc wierzymy ze względu na Niego i Jego postawę, dokonane czyny, naukę i wydarzenia paschalne. Ponadto Objawienie Boże realizowało się w znakach epifanijnych, to znaczy w znakach objawieniowych i Objawienie ma taką strukturę, że ma wymiar historyczny, zdarzeniowy, ale ma też treści nadprzyrodzone i właśnie w znaku,

np. w Jezusie Chrystusie, łączy się to, co historyczne, widzialne z tym, co niewidzialne, transcendentne, Boskie;  Jezus jest prawdziwym Człowiekiem i prawdziwym Bogiem. Jest to rzeczywistość zespolona, i boska, i ludzka, i właśnie tak manifestuje się w historii.

Gdyby w znaku, Jezusie Chrystusie, widzieć tylko element zmysłowo dostrzegalny, bez odniesienia do Jego bóstwa, to byłby jednym z ludzi. Popadlibyśmy w czysty naturalizm, który krzewią racjonaliści, naturaliści, deiści i liberałowie oraz wszyscy przeciwnicy religii nadprzyrodzonej. Gdybyśmy natomiast pominęli sferę historyczną, zdarzeniową Objawienia i eksponowali tylko treści nadprzyrodzone, popadlibyśmy w mitologię, jak słusznie zauważa J. Guitton. Tym samym religię chrześcijańską znów pozbawilibyśmy podstaw. Musi więc istnieć peryhoreza historycznego z nadprzyrodzonym. Jeśli taka jest struktura objawienia, to i argumenty, które formujemy dla uzasadnienia wiarygodności Objawienia muszą być podobne, a nawet takie same.

Dlatego dawne sformułowania, które były lansowane w apologetyce i teologii fundamentalnej, że dyscyplina ta w sposób rozumowy, naturalny wykazuje nadprzyrodzony charakter chrześcijaństwa czy Boskie posłannictwo Jezusa Chrystusa, były iluzją, mirażem. Dlaczego? Bo w sposób naturalny nie można przekroczyć tej granicy, bariery i dojść do tego, co nadnaturalne, co jest Boskie. Metodologiczna, właściwa zasada jest taka, że to przedmiot wyznacza sposób jego poznania i metody badawcze, a nie odwrotnie.

Niekiedy uważano, że metoda decyduje, w jaki sposób poznajemy czy mamy poznawać rzeczywistość. To sam przedmiot decyduje o tym, jakie sposoby epistemiczne mamy podejmować, żeby go właściwie poznać. Jeśli zatem objawienie ma strukturę złożoną z elementów Boskich i historycznych - widzialnych, to i metoda poznania musi być złożona, a więc z poznania naturalnego - to, co historyczne, może być poznawane w sposób naturalny, na przykład historyczne pochodzenie Jezusa, że żył w Nazarecie, działał w Palestynie itp. - i poznania poprzez wiarę. Muszą więc być także elementy wierzeniowe, bo w nadprzyrodzoność, w Bóstwo Jezusa Chrystusa trzeba uwierzyć.

Zadaniem teologii fundamentalnej jest sprzężenie tych dwóch komponentów metody teologiczno-fundamentalnej, by łączyła poznanie naturalne z poznaniem przez wiarę. I tu następuje wzajemne wspieranie się i dopełnianie, bo poznanie naturalne naprowadza nas na to, co nadprzyrodzone, a to, co nadprzyrodzone, daje nam zrozumieć to, co jest naturalne.

Wspomniałem o tym, że w tradycyjnej apologetyce uważano, iż argumenty powinny pochodzić z zewnątrz Objawienia. W moim przekonaniu, i ja co do tego nie mam wątpliwości, wszystkie argumenty muszą, przynajmniej w części, wywodzić się z samego Objawienia, bo dopiero wtedy stają się one adekwatne do uzasadniania jego wiarygodności.

Dla przykładu: argument biblijny - przecież on tkwi w Piśmie Świętym, formułujemy go z danych Objawienia, prorockich zapowiedzi o Mesjaszu i...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin