Analiza blogera - przebieg zdarzeń 10 kwietnia 2010i po 10 kwietnia.docx

(1350 KB) Pobierz

Behawior i logika sytuacji

OHV, 24 marca, 2011 - 04:34

·         film 1.24

·         film KOLI

·         katastrofa smoleńska

·         Blog

Blog

 

I.

Słowa, które można usłyszeć na filmie 1.24 oraz przeczytać w stenogramach autorstwa El Ohido Siluro:

0:46 -(...)
(Z oddali słychać niezidentyfikowany , nieczytelny głos - możliwe: "Atakuje!", "A to chuje" i inne podobnie brzmiące sentencje w nieokreślonym przeze mnie języku.)

0:46 -(...)
(Słychać inny niezidentyfikowany, słabo czytelny głos mężczyzny w młodym lub średnim wieku- - możliwe: "Wybrali Marcina", "Zabrali Marcina", "Przegrali rodzine" i inne podobnie brzmiące sentencje w nieokreślonym przeze mnie języku.

Pomimo, że jest on zadekretowany przez EOS jako słabo słyszalny, od samego poczatku nie miałem problemów z odczytaniem go jako "Atakuje" i "Wybrali Macina".
Dla tych, którzy nie są do tego przekonani proponuje na przykład odsłuchanie tego filmu na doskonałym odtwarzaczu VLC:
http://storage.dobreprogramy.pl/multimedia/vlc-1.1.5-win32(dobreprogramy.pl).exe

Użycie funkcji odtwarzanie>zwolnij oraz użycie korektora graficznego dla ściezki dźwiękowej i odznaczenie ustawień:'na żywo' co uwypukli odbiorcy zakres częstotliwości charakterystyczny dla ludzkiej mowy.

Pamietam tez dyskusje z moim udziałem na S24 w której zastanawiano się o jakiego Marcina mogło chodzić. Niby na liście pasażerów był Marcin Wierzchowski, ale pośród ofiar już nie. Czyli pewnikiem nie poleciał, ale -moim zdaniem celową- dezinformację wprowadziła prokuratura, która pośród 19 osób oczekujących na lotnisku w Smoleńsku na przylot delegacji ....nie wymieniała takiej osoby.

To wiemy od dawna, ale przy okazji wydania pewnej książki ich autorzy ujawniają:

"Przeciwko tezie o dobijaniu rannych przemawiają zeznania polskich urzędników, którzy przybiegli na miejsce katastrowy w tym samym czasie – lub nawet nieco wcześniej niż autor filmu. „Kiedy zatrzymaliśmy się i ja wysiadłem z samochodu ambasadora zobaczyliśmy ludzi w fartuchach. Ja wtedy nie wiedziałem jeszcze, że samolot się rozbił. Ja pobiegłem za tymi ludźmi w fartuchach. W pewnym momencie ja zobaczyłem leżące koła Tu 154 odwrócone i małe skupiska ognia. Potem zobaczyłem ciała. Za mną zaczęli dobiegać inni ludzie. Byli to Rosjanie i osoby z ambasady RP. Dopiero później zaczęły dojeżdżać służby ratunkowe i usłyszałem syrenę alarmową, która jest słyszalna na wielu filmach.”[4] – mówił prokuratorowi Marcin Wierzchowski z Kancelarii Prezydenta.
Zeznania złożone 23 czerwca do śledztwa prowadzonego przez WPO w Warszawie przez Marcina Wierzchowskiego"

Co z tego wynika na pewno.

Po pierwsze. Jest to kolejne potwierdzenie autentyczności filmu 1.24.

Po drugie. Marcin Wierzchowski był w tym momencie w poważnych tarapatach, co zauważyli jego znajomi. Czy to oni są uwiecznieni na filmie jako idące od strony lotniska na miejsce katastrofy trzy osoby, w tym jedna w czerwonej kurtce, czy też te osoby dochodzą na miejsce gdy oni są tam juz obecni?

Po trzecie. Jeśli na filmie 1.24 potwierdzone są słowa słabo słyszalne, które padają gdzieś w oddali, to czy mozna miec jakiekolwiek watpliwości do tych słyszalnych znacznie lepiej?

Po czwarte. Mamy wytłumaczenie dla sytuacji w której Wierzchowski nie odebrał telefonu od Sasina (zeznania przed Zespołem Parlamentarnym), który jako pierwszy do niego zadzwonił. Wierzchowski oddzwonił po kilku minutach.

Po piąte. Mamy kolejny dowód na antyśledztwo prokuratury, gdzie naoczny swiadek -ten z tych pierwszorzędnych- zostaje przesłuchany dopiero po 2,5 miesiącach od wydarzenia. Inny świadek, kierowca amb.Bahra, dopiero po 7 miesiącach...

Ciąg dalszy powyższej książki:

"Z kolej Dariusz Górczyński z Departamentu Wschodniego MSZ zeznaje: „W pewnym momencie usłyszałem ryk silników, a następnie głośny huk. Pobiegliśmy do samochodów następnie pojechaliśmy w tą stronę, gdzie skąd dobiegł huk. Wysiedliśmy z samochodów na końcu pasa i pobiegliśmy dalej. Wśród drzew zobaczyłem szczątki samolotu (...) Ja zadzwoniłem o 10:43 do Dyrektora Bratkiewicza i powiedziałem mu, że samolot się rozbił, że jest rozbity w kawałkach. Następnie zadzwoniłem do Tadeusza Stachelskiego do Katynia i do Wiktora Batera, dziennikarza, który był w Moskwie.”
[5] zeznania złożone 22 czerwca do śledztwa prowadzonego przed WPO w Warszawie przez Dariusza Górczyńskiego"

Będąc jako pierwsi na miejscu musieliby widzieć sceny dobijania rannych, gdyby takie miały miejsce -konstatują autorzy książki.

Ano właśnie, musieli widzieć i słyszeć to co jest zarejestrowane na filmie 1.24:
-dobijanie rannych: wszak sami komentują to rozpaczliwymi słowami "atakuje"
-śmigłowiec wraz z zestawem orczykowym do przenoszenia duzych gabarytowo ładunków
-co najmniej dwie ranne osoby znajdujące się przed skrzydłem, Białą Postać oraz kilka innych rannych osób znajdujących się od strony z której nadchodzili (np. NN młodzieniec); na marginesie dodam, że Wierzchowskiemu podczas przesłuchania przed Zespołem przydarzyła się freudowska pomyłka w słowach "widziałem trzy osoby w ciężkim stanie", za chwile poprawiony ponaglającym stwierdzeniem E.Jakubiak by mówił bardziej ściśle, dzieki temu świadek dostał kilka cennych sekund po czym jął sie tłumaczyć, że chodziło mu o coś innego... Taa.. Rola E.Jakubiak w tej komisji jest bardzo intrygująca po jej akcji medialnej w ktorej ogłaszala wszem i wobec, że złoży wniosek o przesłuchanie Macierewicza, propagandowo sugerując mu tchórzostwo i brak chęci zobaczenia miejsca katastrofy.
http://wiadomosci.onet.pl/raporty/katastrofa-smolenska/komisja-macierewi...

Podobna pomyłka przytrafiła się, gdy określajac swoje położenie stwierdził, że gdy patrzył na odwrócone koła samolotu to część ogonową miał po prawej stronie -przypominam, że podobnie powiedział podczas wywiadu dla ND- stwierdzając jednocześnie, że był po drugiej, przeciwnej stronie niz autor filmu 1.24 w odległosci zaledwie 5 metrów od nich.

No tak, ale takie zeznania to nie przelewki...

Z tego wynikaja też takie oto arcyważne rzeczy:

1. Film 1.24 został nakręcony o 8.42-8.43, czyli w minutę po (oficjalnym) upadku samolotu

2. Jest mały problem czasowy. Jedna minuta to trochę za mało, by dotarło tam tak wiele osób, czy nawet Polacy oczekujący na przylot, gdzie sami mówią, że było małe zamieszanie, dalej przejechali 900-1000metrów po pasie lotniskowym, wysiedli i chwilę rozgladali się albo szukali sladów na początku pasa nim ruszył on pieszo w stronę miejsca katastrofy, a od miejsca gdzie wysiedli i przekroczyli ogrodzenie lotniska do miejsca katastrofy jest jeszcze 200 metrów, co daje minimum 60 sekund (3-4m/s) na dojście do tego miejsca, a przeciez według zapewnień Wierzchowskiego był tam na minute przed syreną.

3. Dariusz Górczyński mówi, że o 8.43 wykonał telefon z miejsca katastrofy.

4. Podsumowując poprzednie punkty, mozna mieć powazne watpliwości czy katastrofa wydarzyła sie o 8.41.05 jak zapewniał m.in Tusk na konferencji prasowej......
Bo jeśli tak by było i jednocześnie na filmie 1.24 sa uwiecznione perypetie M.Wierzchowskiego, to pozostaje jedna minuta na te wszystkie wydarzenia od momentu usłyszenia "świstu silników" do przybycia tam na miejsce "na minutę przed syreną". Albo też dwie minuty dla przypadku Górczyńskiego. To jest "fizycznie" niewykonalne..

5. Prokuratura "czasami" dezinformuje.

 

 

II.

"Europoseł Paweł Kowal twierdzi, że z jego telefonu komórkowego zniknęły SMS-y, które wysyłał ze Smoleńska 10 kwietnia - podaje wprost.pl. Jak informuje serwis z komórek byłego urzędnika Kancelarii Prezydenta Marcina Wierzchowskiego i kierowcy ambasadora Jerzego Bahra zniknęła z kolei część historii połączeń.

Kowal był w Smoleńsku 10 kwietnia wieczorem. Podczas podróży wysyłał bardzo dużo SMS-ów: głównie do ministrów w rządzie Donalda Tuska oraz do ambasadorów w Rosji i na Białorusi. Dziś twierdzi, że dwa miesiące po katastrofie archiwum wiadomości z tego dnia z jego telefonu po prostu zniknęło. – Jestem pewien, że niczego nie kasowałem. W pamięci telefonu mam SMS-y z 9 i 11 kwietnia, a z 10 już nie. Nie mam pojęcia, co się z nim stało – mówi "Wprost" europoseł.

"Zniknięcie części połączeń ze swojego bilingu zauważył też były urzędnik Kancelarii Prezydenta Marcin Wierzchowski, który był na lotnisku Siewiernyj w momencie katastrofy. – Według wykazu między godziną 8:50 a 11 mój telefon wykonał tylko cztery połączenia: o 8.53, 9.04, 9.56, 10.46. To o tyle dziwne, że w tym czasie rozmawiałem z wieloma osobami i korzystałem z roamingu. Miałem zarówno połączenia przychodzące, jak i wychodzące – mówi "Wprost"."

Europoseł Paweł Kowal twierdzi, że z jego telefonu komórkowego zniknęły SMS-y, które wysyłał ze Smoleńska 10 kwietnia - podaje wprost.pl. Jak informuje serwis z komórek byłego urzędnika Kancelarii Prezydenta Marcina Wierzchowskiego i kierowcy ambasadora Jerzego Bahra zniknęła z kolei część historii połączeń."

Co z tego wynika na pewno.

Po pierwsze.
Złotozgłoskowy komentarz prokuratury wojskowej:
"Prokuratura wojskowa badająca przyczyny smoleńskiej katastrofy nie zajmuje się wyjaśnianiem tej sprawy. Jej rzecznik płk Zbigniew Rzepa tłumaczy, że dochodzenie nie obejmuje zdarzeń, które miały miejsce już po katastrofie."

Nabiera nowego znaczenia: nie zajmujemy się zacieraniem śladów w wykonaniu ABW.

Po drugie.
Arcyważne. Zostały usunięte niewygodne połączenia ze Smoleńska, w wiekszosci przypadków w całości, w jednym pozostawiono tylko te pasujące do starej rządowej teorii spiskowej.

Po trzecie.
Prosze zajrzeć do mojej notki:
http://www.niepoprawni.pl/blog/2549/telefon-z-rzadowego-centrum-operacyj...
by dowiedziec się jaką m.in. rozmowe telefoniczną chcieli ukryć.

Po czwarte.
Proszę zajrzec do punktu następnego.

 

 

III.

http://www.polskatimes.pl/fakty/328276,prokuratura-deptula-nie-dzwonil-d...

"Tragicznie zmarły poseł Polskiego Stronnictwa Ludowego Leszek Deptuła nie dzwonił do swojej żony z pokładu prezydenckiego samolotu na krótką chwilę przed katastrofą - wynika ze stwierdzeń wojskowej prokuratury. Wyjaśnienia ze strony śledczych to pokłosie publikacji tygodnika "Wprost" z początku tego tygodnia, który ujawnił sensacyjną treść zeznań wdowy po pośle PSL."

Jego żona bardzo bardzo dokładnie opisała to co usłyszała:

"Kobieta miała zeznać w trakcie przesłuchań, że mąż dzwonił do niej niemalże w chwili samej katastrofy. Jednakże samej rozmowy Joanna Krasowska-Deptuła nie odebrała.

- Między godziną 9 a 9.30 na mój telefon przyszła poczta głosowa, na której było zarejestrowane nagranie głosu mojego męża, który krzyczał: "Asia, Asia". W tle słychać było trzaski, a właściwie to głos mojego męża był w tle. Słychać było też głosy ludzi, jakby głos tłumu" - miała powiedzieć wdowa, dodając, że nie rozpoznała konkretnych słów.

- Był to krzyk ludzi. Nagranie trwało dwie, trzy sekundy. Trzaski były krótkie, ostre dźwięki. Tak jakby łamał się wafel lub plastik plus dźwięk przypominający hałas wiatru w słuchawce telefonu - cytowali zeznania Krasowskiej-Deptuły dziennikarze "Wprost". "

Ale prokuratura wojskowa wie lepiej:

"Nagranie, o którym mówiła kobieta, uległo jednak skasowaniu. Następnego dnia wdowa poinformowała o całej sprawie Agencję Bezpieczeństwa Wewnętrznego. Zdaniem "Wprost" ABW miała odnaleźć nagranie, a następnie je zbadać, czy faktycznie pochodziło ono od posła i co dokładnie - jeśli byłoby prawdziwe - udało się zarejestrować. Według prokuratury wojskowej fakt, iż o wskazanej godzinie ktoś zatelefonował na numer Joanny Krasowskiej-Deptuły jest prawdziwy. Dalsze dochodzenie wskazało także, że istotnie na skrzynce głosowej udało się zarejestrować nagranie. Jednak, jak się później okazało, nagranie to nie było połączeniem od jej męża.

- Wojskowa Prokuratura Okręgowa w Warszawie ustaliła w toku śledztwa, że wiadomość, która została pozostawiona w poczcie pani Deptuły, pochodzi od osoby dzwoniącej z terytorium Polski około godziny po katastrofie - odpowiedział Tvn24.pl płk Zbigniew Rzepa, rzecznik Naczelnej Prokuratury Wojskowej."

Co mozna wywnioskowac na pewno z powyższych zapewnień prokuratury wojskowej?

Po pierwsze. Wykazanie, że ktoś o wskazanej godzinie ("Między godziną 9 a 9.30 na mój telefon przyszła poczta głosowa") dzwonił z ternu Polski do żony osoby, która znajdowała sie na pokładzie rozbitego TU-154M gdy był to już mega njus w kazdej stacji telewizyjnej -i ten ktoś nie mógł sie dodzwonić- nie jest niczym nadzwyczajnym.
Po drugie. Takie lub inne połączenie z Polski nie jest i nie moze być jakimkolwiek dowodem na to, że nie zadzwonił jej mąż.
Po trzecie. Dowodem na to, że było to połączenie ze Smoleńska jest: "Nagranie, o którym mówiła kobieta, uległo jednak skasowaniu"-patrz punkt poprzedni mojej notki.

 

 

IV.

Pojawiła się analiza z doskonale odszumioną ścieżką dźwiękową filmu 1.24, która odkryła przede mną dwa arcyważne dźwięki, które do tej pory przegapiłem:

Pierwszy to kobiecy głos, który chociaż jest słyszalny i mogę rozpoznać jego barwę (czym powinien on być identyfikowalny przez znajomych tej kobiety), to już samo rozpoznanie słów "Ja chcę żyć" jest dla mnie na granicy rozpoznawalności (50/50).

Natomiast drugi usłyszy dosłownie każdy, a jest nim kobiecy kaszel jaki słychać tuz przed drugim strzałem (wyrażnie) i tuz po drugim strzale (średnio wyraźnie). Tenże kaszel jest tez doskonale słyszalny na oryginalnym materiale na którym nie dokonano uwypuklenia dźwięków charakterystycznych dla ludzkiej mowy.
Dodam jeszcze, że słyszę go też w trzecim miejscu filmu, w chwili gdy nagrywający jest najbliżej rannej kobiety i w jeszcze jednym, który mozna pominąć.

Co na to autor cytowanego wczesniej przeze mnie stenogramu?
Co z dobrze juz rozpoznanym szumem łopat śmigłowca słyszalnych od pierwszych sekund?
Co z głuchym i wytłumionym strzałem (tzw. strzał zerowy) padającym w 36 sekundzie, a zagłuszonym przez wyjącą od 2 sekund syrenę?
Co z krótkim stękiem rannej kobiety bardzo dobrze słyszalnym na przełomie 47/48 sekundy?
Co z łkaniem rannej kobiety z 75 sekundy nagrania (sekunda przed czwartym strzałem)?
Co z jękiem konającego człowieka słyszalnym tuż po czwartym strzale?

 

 

V.

Neutralizacja.

Przestrzegam wszystkich czytelników przed akcjami neutralizacyjnymi zamachowców. Z łatwością da sie ich zauważyć w liczbie kilkunastu, w tym większość nieudanych. Jednakże osobiście niepokoi mnie to, że ostatnie mają znaczący wpływ na blogerów, czyli odnoszą zamierzony skutek.

Ostatnia z nich jest wprost desperacką próbą obrony wychodka zasiedlonego przez zamachowców, bo poświęcenie jednego ze swoich i jednocześnie wieloletniego komunistycznego agenta w Watykanie, po to tylko, aby "udowodnić" fałszywośc informacji o 3 osobach, które przeżyły katastrofę rządowego TU154M jest aktem najwyższej desperacji. Wielu blogerów przyjęło założenie, że skoro mówi o tym stary komunistyczny agent watykański, to n apewno jest ona nieprawdziwa. Docelowym odbiorcą tej i w takiej formie dezinformacji są ci, których nie przekonała poprzednia próba dezinformacji jaką było "po terminie" wyprodukowanie fałszywki o prawdziwej informacji.

Byłem zdumiony tym, że aż tak wiele osób wierzy w to, że ten, kto potrafi wyprodukować prawdziwą notkę na pewno nie jest w stanie wyprodukować fałszywej..., Ha ha...
Przypominam też o czwartym, acz niezależnym źródle informacji o trzech osobach, które przeżyły katastrofę i odsyłam do mojej notki
http://www.niepoprawni.pl/blog/2549/7-niezaleznych-dowodow-na-ze-3-osoby...
oraz
http://www.niepoprawni.pl/blog/2549/trzy-osoby-ktore-przezyly-katastrofe...
gdzie m.in. znajdziecie pana Olechowskiego dziennikarza-korenspondenta TVP, który w relacji na żywo o tym żródle informuje oglądających.

Trzy osoby, które przeżyły katastrofę rządowego TU154M znajdowały się w całkiem dobrym stanie fizycznym; były w pełni świadome tego co sie stało i co się dzieje wokół nich. Bez pomocy pavulonu nie odeszły by one w zaświaty. Trzy karetki to byli "łowcy skór", czyli ostatni krąg nieoficjalnej akcji "Nikt nie miał prawa przeżyć". Ba, w ostatnich sekundach filmu 1.24 można z latwościa usłyszeć właśnie nadjeżdzające karetki. Skąd zatem wiemy, że byli to łowcy skór? Ano z raportu MAKu, bo przeca gdyby to były normalne karetki, to nie ma nic lepszego dla gospodarza terenu niż pochwalenie się tym, że karetki przybyły na lub w pobliże miejsce zdarzenia w minutę po katastrofie. Nic takiego w raporcie MAku nie znajdziemy. Gospodarz doszedł do zaskakującego wniosku, że nie będzie się tym chwalił.

 

 

VI.

Przymierzyłem się do mojego autorskiego, czasowego oszacowania wydarzeń.

10.36 -upadek samolotu
10.42/10.43 -czas powstania filmu 1.24, zwanego równiez pierwszym filmem ze Smoleńska
10.43 -zostaje włączona syrena alarmowa; skłaniam się do tezy, ze była ona umieszczona na śmigłowcu, który przemknął z zawiesiami tuż obok "ni chuja siebia".
10.51-10.59 -czas nagrania filmu WIśniewskiego, zwanego równiez drugim filmem ze Smoleńska
10.56 -10.57 -powstaje trzeci film ze Smoleńska

 

Stary ale jary, czyli...
Mojego autorstwa kierunki rozrzutu, określające: niebieski-główny wyznaczony przez kierunek lotu poprzedzający przyziemienie kadłuba ( w calości albo i nie); czerwony- kierunek wyznaczony przez najcięższe elementy, które ostały się w dużych kawałkach, biała elipsa- lokalizacja leja; zielony- kierunek wyznaczony przez drobnicę, zgodny z kierunkiem wyznaczonym przez białą elipsę.

Mozna wyróżnić dwie fazy.
Pierwsza. Wyznaczona przez strzałke niebieską pochodzi od samolotu koszącego niewysoki las.
Druga. Pozostałe kierunki, które siłą wybuchu są promienistym rozrzutem częsci, po lub w trakcie przyziemienia kadłuba, skręconego pod pewnym kątem do kierunku wczesniego ruchu wyznaczonego przez strzałke niebieską

http://img64.imageshack.us/img64/7893/kierunkirozrzutua.png

Nowym elementem na rysunku jest strzałka zółta, która łączy środek ciężkości najcięższych elementów (centropłat i podwozie) ze środkiem leja. Mozna zauważyć, że jest ona równoległa lub niemalże równoległa do strzałki niebieskiej, z czego można wnioskować, że siła ta nie zmieniła kierunku ruchu tych elementów, ale skutecznie oddzieliła je od kadłuba i jednocześnie ten kadłub zmieniła w drobnicę.

 

 

 

VII.

To co zaginęło, to czego szukamy...

Po pierwsze. Poszukiwany jest oryginalny i pełny film-wywiad z J.Palikotem z dn.23.04.2009 w którym ujawnia on dziennikarce Agory ogólną kocepcją zamachu, a został on przez Agorę zatytułowany: "Komorowski zastapi Kaczyńskiego".

Po drugie. Ciagle jest poszukiwana pasażerka samolotu, ktora nie licząc wierzchniego okrycia -a biorąc pod uwagę kolorystkę- była ubrana następującą: dół- kolor biały, góra- od żółtego (mniej prawdopdobne) do czerwonego w stronę beżowego (bardziej prawdopdobne).

Oraz...

Po trzecie. Mniej ważne, ale jednak poszukiwany jest materiał/wykładzina/tapicerka koloru niebieskiego, będąca na dużej łącznej powierzchni TU154M o numerze 101 elementem wnętrza tego samolotu.

Po czwarte. Poszukiwany jest ślad pozwalający zidentyfikować strażaka-Polaka "Załoga zyje... halo.."

 

 

VIII.

Co do samego Wiśniewskiego, to on sam swoim wystapieniem przed ciałem, które nazywa się PARLAMENTARNY ZESPÓŁ DS. ZBADANIA PRZYCZYN KATASTROFY TU-154 M Z 10 KWIETNIA 2010 R. udowodnił, że tam na miejscu był nieprzypadkowo, a przed przesłuchaniem został przeszkolony. Jest to tak widoczne dla przecietnego obserwatora, że główne ośrodki WSIowej propagandy zrezygnowały z jego usług jako pogromcy blogerów śledczych. Odwróciły się role...

No dobrze, wersja Wisniewskiego jest dziwna, nieprawdopodobna i zdumiewająca? Czy aby na pewno?
Moim zdaniem zdecydowanie nie!

Jego wersja jest w pełni kompatybilna z wersją oficjalną z dn.10 kwietnia. Warto sobie przypomnieć tamta wersję wypowiedzianą przez min.Szojgu na posiedzeniu rządu Putina: samolot znika z radarow o 8.50, minutę poźniej przyjeżdza straż lotniskowa.
http://www.premier.gov.ru/events/news/10179/

Rola Wiśniewskiego: 2-3 minuty po upadku sam...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin