KU SZTUCE ISTNIENIA - refert Jurata.pdf

(280 KB) Pobierz
Microsoft Word - KU SZTUCE ISTNIENIA - refert Jurata.doc
Treść artykułu to wstęp teoretyczny do warsztatu przeprowadzonego w ramach
X Sympozjum Sekcji Naukowej Psychoterapii
VI Sympozjum Sekcji Terapii Rodzin
Polskiego Towarzystwa Psychiatrycznego
Jurata 22-24.04.2004 r.
(złożony do druku w „Psychoterapii” 3/2004)
Iwona Kozłowska – Piwowarczyk
Ku sztuce istnienia.
Refleksje nad Ericha Fromma koncepcją psychoterapii.
1
Pierwszą pozycją, która zachęciła mnie do głębszego zapoznania się z ideami Ericha
Fromma była „Anatomia ludzkiej destrukcyjności”. Sięgnęłam po nią po kilku latach pracy
psychoterapeutycznej próbując głębiej zrozumieć, jakie siły kształtują ludzką psychikę w taki
sposób, że człowiek swoim działaniem i decyzjami sam sobie szkodzi. I nawet człowiek, który
podejmuje decyzję o zmianie, podejmuje wysiłek psychoterapii, w momencie zmiany napotyka
na swój silny opór i lęk.
W teorii psychodynamicznej, w teorii psychoanalizy jest wiele odpowiedzi zawartych w
opisie procesów rozwojowych, stosowania mechanizmów obronnych, wpływu środowiska na
rozwój jednostki i, wynikających z takiego rozumienia, proponowanych procedur leczenia
pacjenta. To jednak, co wydało mi się ich słabością, to fakt, że pacjent ma zostać uwolniony
jedynie od objawów. Wyleczony w rozumieniu medycznym z dolegliwości, która przeszkadza
mu funkcjonować w obrębie zastanych struktur kulturowych.
Fromm podejmując twórczą krytykę psychoanalizy Freuda i formułując swoje wnioski po
40 latach praktyki psychoanalitycznej pisze, że jest „bardziej niż kiedykolwiek przekonany, że
psychoanaliza właściwie rozumiana i praktykowana mieści w sobie olbrzymi potencjał jako
środek niosący pomoc człowiekowi”[ 5 ]. Nie chodzi jednak o psychoanalizę jako terapię
nerwic, ale nową funkcję analizy, którą nazywa transterapeutyczną. Może ona rozpocząć się jako
analiza, ale nie kończy się wraz z wycofaniem symptomów, lecz dąży do nowych celów
wykraczających poza terapię:
„Transterapeutycznym celem psychoanalizy jest samowyzwolenie człowieka poprzez optymalne
rozszerzenia samoświadomości: przez osiągnięcie dobrego samopoczucia, niezależności, przez
2
rozbudzenie zdolności do kochania, do krytycznego i pozbawionego iluzji myślenia, przez
dążenie raczej do modusu bycia niż do modusu posiadania.” [ 7 ]
Rozwój potencjalnych możliwości ludzkiego umysłu był także przedmiotem rozważań
innego wielkiego badacza XX wieku. Gregory Bateson w swojej książce Umysł i przyroda
proponuje spojrzenie na człowieka jako część przyrody, na umysł człowieka jako uczący się,
dynamiczny system zdolny do zmiany i do transformacji swoich wzorców myślowych i
zachowań. U podłoża teorii systemowej terapii rodzin, która jest także metodą uświadamiania
mechanizmów zachowania homeostazy rodzinnej, leżą odkrycia Batesona, dlatego przy
rozważaniach o psychoterapii celowe wydaje mi się przywołanie również tej teorii.
Gdyby przyjąć za wyjściowe teorie opisujące funkcjonowanie człowieka, zbudowane
przez Fromma i Batesona, zakładające możliwość zmiany i rozwoju w kierunku odkrywania
jednostkowego ( i gatunkowego?) potencjału, to dla psychoterapeuty – praktyka pojawiają się
pytania: w jakich warunkach możliwa jest zmiana myślenia i zachowania, w jaki sposób można
wypływać na te warunki, aby wprowadzać tę możliwość, a także o zmianę jakich jakości
chodziłoby?
Bateson pisze, że „każdy krok ewolucyjny polega na dodaniu informacji do już
istniejącego systemu” [ 1 ], uważa też, że „można i warto m y ś l e ć o wielu zagadnieniach
porządku i braku porządku w biologicznym uniwersum oraz że dziś dysponujemy już znacznym
zasobem narzędzi myślowych, z których nie korzystamy” [ 1 ]. W takim znaczeniu praca nad
samoświadomością w procesie psychoterapii jest wprowadzaniem pewnego rodzaju porządku
wynikającego z wiedzy zdobywanej na temat własnego funkcjonowania.
Bateson był antropologiem, badaczem umysłu, niewiele wypowiadał się na temat emocji
i ich znaczenia w rozwoju istoty ludzkiej. Wróćmy więc do Fromma, który to zagadnienie
podejmuje w szerokim zakresie.
3
Fromm patrzy również na gatunek homo sapiens jako część przyrody ożywionej, który
podlega takim samym procesom jak wszystkie inne żywe organizmy na tej planecie,
charakteryzuje się wielu bardzo podobnymi właściwościami, ale posiada także jedną unikalną –
zdolność samoświadomości. Ta zdolność, ma ,wg Fromma, bardzo poważne konsekwencje -
powoduje zawstydzające uczucie i poczucie osamotnienia, a to z kolei generuje lęk, rozpacz,
wściekłość, prowokuje różnorodne działania obliczone na redukcję bolesnych , powodujących
dyskomfort uczuć. Samoświadomość swojego istnienia powoduje utratę poczucia pierwotnej
więzi z przyrodą i dramatyczne próby jej odzyskania podejmowane w toku życia być może
każdej jednostki.
Lata pracy psychoanalitycznej z szukającymi ulgi w cierpieniu ludźmi, zmagającymi się
z rozpaczą samotności i lękiem o własne przetrwanie skłoniły Fromma do sformułowania
następującej myśli, która wydaje mi się niezwykle trafna w swojej syntetyczności:
„ Z humanistycznego punktu widzenia niezmiernie ważny jest ten fakt, że jeżeli przyjmiemy, iż
podstawowe cechy egzystencji są wspólne dla całego ludzkiego gatunku, mianowicie, że
wspólne jest rozdarcie, jakie istnieje pomiędzy posiadaną przez człowieka świadomością
swojej zwierzęcej determinacji a posiadaną przez niego samoświadomością, to wynika z
tego, że człowiek ma tylko kilka rozwiązań sytuacji w jakiej stawia go życie.
Może to być regresja do łona matki,
może to być poszukiwanie bezpieczeństwa za okazaniem posłuszeństwa ojcu,
mogą to być konsolacje oferowane przez wielkie religie,
oraz wielkie humanistyczne filozofie poprzez rozwój wszelkich ludzkich mocy zwłaszcza
rozumu i miłości.
Innymi słowy liczba odpowiedzi, jakie człowiek może znaleźć na problem swojego życia jest
ograniczona; musi wśród nich wybierać. Ograniczona jest również liczba symboli
4
reprezentujących te odpowiedzi. Mają one charakter uniwersalny, ponieważ gatunek ludzki jest
tylko jeden” [ 7 ].
Odnajduję w tak sformułowanej myśli odpowiedzi na zawarte we wstępie pytanie. Być
może ludzie nie chcą rozstawać się ze swoim cierpieniem, bo wiąże ich ono z miłością matki,
daje nadzieję na uznanie ojca, albo obiecuje nagrodę od Boga.
Z mojej perspektywy najbardziej interesujące wydaje mi się rozwiązanie, które Fromm
określa jako rozwój wszelkich ludzkich mocy rozumu i miłości. Wynikałoby z tego, że
„dopust” samoświadomości istnienia zrywającej pierwotną więź z przyrodą, która pierwotnie
owocuje bólem rozdzielenia może prowadzić w konsekwencji do poczucia mocy wynikającej z
możliwości używania własnego umysłu i zdolności do miłości.
Poszerzanie samoświadomości, o którym mówi Fromm, używanie „ narzędzi myślowych”, z
których w niewielkim stopniu korzystamy, o których wspomina Bateson, to być może droga
rozwoju rozumu człowieka.
Miłość Fromm rozumie w szczególny sposób: „Miłość jest czynnym zainteresowaniem się
życiem i rozwojem tego, co kochamy” [ 6 ], a „Czynny charakter miłości – poza elementem
dawania – ujawnia się w tym, że zawsze występują w niej pewne podstawowe składniki wspólne
dla wszystkich jej form. Są to : troska, poczucie odpowiedzialności, poszanowanie i poznanie”
[6 ] Doświadczanie takiej jakości uczuć możliwe jest najprawdopodobniej tylko dla człowieka.
Istota ludzka może jednak nauczyć się troszczyć o innych, szanować ich, brać odpowiedzialność,
chcieć ich rozumieć, tylko wtedy, kiedy sama tego doświadczyła w procesie swojego rozwoju,
czy to w relacjach z rodzicami, czy to w relacjach z innymi znaczącymi osobami, a więc w
określonych warunkach kulturowych.
W oczywisty sposób pojawiają się pytania, jakie są okoliczności podejmowanych przez
ludzi wyborów drogi życia, „odpowiedzi na problem swojego jednostkowego życia”. W
5
Zgłoś jeśli naruszono regulamin