dziwne zjawy.doc

(32 KB) Pobierz
Człowiek-ćma (Mothman)

Człowiek-ćma (Mothman)

 

Swego czasu natrafiłam na historie pewnej kobiety z zachodniej Wirginii, która, jadąc ze swoim ojcem do domu, ujrzała przed sobą ogromny cień, przypominający postać człowieka. Im bardziej się do niego zbliżali, tym wolniej jechali. Stwór okazał się większy od człowieka. Kobieta ta opowiadała później o tym, co się zdarzyło: "Jego skrzydła zajmowały cala szerokość drogi, wyglądał jak niewielki samolot. Nagle odleciał i błyskawicznie zniknął. Oboje bardzo się baliśmy. W czasie jazdy omówiliśmy wszystko raz jeszcze i postanowiliśmy nie opowiadać o tym absolutnie nikomu. Kto by nam uwierzył?".

Było to prawdopodobnie pierwsze spotkanie z tym stworzeniem. W 1966 roku ów "człowiek-ćma", jak go zaczęto nazywać, pojawiał się dość często w tamtej okolicy, niepokojąc mieszkańców. Świadkami podobnego zdarzenia były dwa małżeństwa: Scarberry i Mallette, którzy jechali nocą w okolicy nieczynnej już fabryki amunicji. W pewnej chwili dostrzegli w ciemnościach dwa czerwone punkty. W miarę, jak się do nich zbliżały, zorientowali się, ze to oczy jakiejś człekopodobnej istoty, poruszającej się poboczem. Miała około 2m wzrostu, duże złożone skrzydła, była koloru szarawego. Zawrócili, aby przyjrzeć się jej bliżej, a gdy koło niej przejeżdżali, stwór rozłożył skrzydła i podążył za nimi. Mimo, ze jechali z prędkością niemal 160 km/h, nie mogli go zgubić. Kłamstwo czy złudzenie? Do dzisiaj tego nie wiadomo... Wiadomo tylko, że tego typu relacji było znacznie więcej...

Człowiek-kozioł (Goatman)

Historia tego stworzenia jest dość wstrząsająca. Człowiek-kozioł spotykany jest od kilkudziesięciu lat w lasach w amerykańskim stanie Waszyngton. Z wyglądu przypomina zwykłego człowieka, z ta różnicą, iż jego skóra pokryta jest długim włosem, a głowa jest zniekształcona w sposób przypominający właśnie kozła. Najgorsze w tym wszystkim jest to, ze istota owa wykazuje znaczne przejawy agresji wobec ludzi którzy samotnie zapuszczają się w ostępy tamtych lasów. Kilka osób padło już rzekomo jego ofiarą a jedynymi śladami po nich były... oderwane głowy, które znajdywano ponabijane na konary drzew.

Z tego tez powodu, stanowa policja urządziła cały szereg akcji mających na celu schwytanie zwierzęcia, niestety zawsze bez skutecznie. Promyk nadziei pojawił się, gdy za zabijanie turystów uznano odpowiedzialna parę bezdomnych, którzy żyli w okolicach gdzie najczęściej ginęli ludzie. Jednak było to tylko chwilowe wytchnienie, albowiem, pomimo zatrzymania owych bezdomnych, zdarzyło się kolejne zaginięcie zakończone brutalną śmiercią, a samego Człowieka-kozła znów zaobserwowało kilkunastu kierowców przejeżdżających szosą przez tamten obszar lasu.

W chwili obecnej tajemnica tego stworzenia nie została nadal wyjaśniona, podobnie jak to, czy za zabijanie i masakrowanie ciał turystów jest ona odpowiedzialna. Samo powstanie Człowieka-kozła też jest dość tajemnicze... Niektórzy ludzie skłaniają się ku temu, ze jest to po prostu jakieś nieznane bliżej zwierze. Jednak druga teoria twierdzi, że Człowiek-kozioł jest byłym pracownikiem znajdującego się niedaleko ośrodka rozpłodowego zajmującego się zwierzętami hodowlanymi. Ośrodek ów przeprowadzał tez badania i experymenty (w tym genetyczne) na komórkach i embrionach pobranych od zwierząt.

Jednak któregoś dnia jeden z pracowników zniknął a wraz z nim cały szereg materiałów i próbek zwierzęcych komórek... Niektórzy ludzie sugerują więc, ze Człowiek-kozioł może być tymże właśnie zaginionym pracownikiem ośrodka, który zdecydował się ma własną rękę experymentować ze swoim ciałem, korzystając z możliwości ośrodka... Przyznacie sami ze to wyjaśnienie przyprawia o ciarki na plecach, jednak czy jest to faktycznie prawda? Cóż... Tego dowiemy się chyba tylko wówczas kiedy Człowiek-kozioł zostanie wreszcie schwytany...

Ogromne ptaki

Opowieści o ptakach-olbrzymach także są dość dobrze znane. Im bliżej zaś współczesności, tym częściej opisujący wydarzenia świadkowie posługują się określeniem "pterodaktyl". Większość znanych mi historii pochodzi z drugiej polowy XX wieku, nie oznacza to jednak, ze wcześniej podobne wydarzenia nie miały miejsca. We wczesnych latach 60tych pewne małżeństwo jechało nocą przez Trinity Forest w Kalifornii, gdy ujrzeli cos lecącego w powietrzu. To, co wzięli z początku za niewielki samolot, okazało się ptakiem o rozpiętości skrzydeł ok. 4m, który leciał tuz nad wierzchołkami drzew. Uważali, ze przypominał pterodaktyla. Po jakimś czasie dowiedzieli się o innych podobnych przypadkach, jakie miały miejsce w tamtej okolicy.

Podobne stworzenia widywano jeszcze wielokrotnie, m.in. w Teksasie na początku 1976 roku. Wszystkich znanych mi przypadków nie sposób teraz opisać Co ciekawe historia tych zwierząt ciągnie się już od zarania dziejów, gdyż o wielkich ptakach atakujących ludzi wspominają także dawne, przekazy amerykańskich Indian. Wedle legendy, ptaszyska te swego czasu miały stoczyć nocną walkę z Bogami na szczycie jednej z gór. Walka ta toczyła się w nocy i nikt z Indian nie mógł jej oglądać. Dopiero rankiem mogli oni wyjść ze swoich tipi, aby na własne oczy zobaczyć na szczycie góry szkielety wielkich ptaków, które wojnę z Bogami przegrały. Czyżby wiec owe ptaki powróciły?

Potwory wodne

Nie, nie bójcie się, nie zacznę od mojej ulubionej Nessie. ;-) Właściwie chciałam napisać o obserwacjach, jakich dokonano w Irlandii, nie tak znów odległej od ojczyzny potwora z Loch Ness. Potwory wodne figurują w wielu podaniach i legendach z całego świata i właściwie relacje z Irlandii niewiele się od innych różnią. Stworzenia te są tam zwane "piast", "peiste", "paystka", "alphiast", "ullfish" lub "koński węgorz" (gdyż zdaniem niektórych kojarzą się z koniem, a przynajmniej łeb potwora przypomina koński).

W XII w. W "Księdze o czarnej krowie" opisano m.in. historie takiego potwora, zamieszkującego jezioro Slieve Mis w hrabstwie Kerry. Wyłaził on co jakiś czas na brzeg i polował na ludzi i zwierzęta - mieszkańców fortu, znajdującego się nad jeziorem. W XIX wieku natomiast widywano dziwne stworzenia w Lough Muck w hrabstwie Donegal oraz w Lough Abisdealy w hrabstwie Galway. Irlandzka nazwa tego ostatniego znaczy "jezioro potwora".

Po wybuchu I Wojny Światowej stworzenie było obserwowane przez trzy osoby, jadące wozem. Było czarne, miało długa szyje, a lekko spłaszczona głowę trzymało wysoko. Podobne było trochę do węza. Kiedy indziej zaobserwowano, jak na brzeg tegoż jeziora wypełzało cos w rodzaju ogromnego węgorza.

Cóż... Jeśli Wierzyc tym i podobnym przesłaniom, mamy do czynienia z nieznanymi jeszcze gatunkami, lub takimi, które powinny były już dawno wyginąć (hipoteza "zaginionego świata"). Niestety, teraz już trudno powiedzieć, czy nie były to zwykle zwierzęta, choć dość rzadko spotykane... Ja jednak powiem Wam jedno: nie wydaje mi się dziwne, ze takie wypadki maja miejsce. O wiele bardziej zdziwiłyby mnie brak wzmianek o podobnych wydarzeniach.

Wciąż przecież odkrywamy nowe gatunki, skażenie radioaktywne powoduje mutacje wśród już znanych, jak chociażby przykład ponad półmetrowej pijawki, która "wyewoluowała" w jednym z amerykańskich jezior, do którego wpuszczano toksyczne związki ze znajdującej się na jego brzegu fabryki. Wydaje mi się niemożliwe, abyśmy kiedyś poznali i skatalogowali dokładnie wszystkich mieszkańców naszej planety. Pozostaje więc tylko pytanie, gdzie te wszystkie niesamowite stworzenia się kryją?

 

...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin