Naśladowanie Chrystusa.doc

(122 KB) Pobierz

                            PRZEZNACZENI W CHRYSTUSIE, BY BYĆ PODOBNYMI DO NIEGO.

                                          Zgromadzenie, Gdańsk, brat Marian.

 

Dzięki Panu, że możemy dzisiaj ponownie rozważać Jego Słowa i kiedy przystępujemy do Słów Pańskich widzimy jak wiele, wiele potrzebujemy Bożej pomocy, żeby zagłębiać się w te cudowne prawdy, żeby doznawać błogości zagłębiania się w Słowo Boże, tego szczęścia wprowadzenia w to, co Bóg do nas powiedział. Doznajemy, że nie potrafimy sami tam pójść, doznajemy, że jesteśmy zbyt niepojętni, żeby tak daleko sięgnąć. Możemy przeczytać te słowa w języku polskim, czy w innym, ale, żeby skosztować znaczenia tych słów, żeby doznać zachwycenia tym, co Bóg przez to Słowo mówi, potrzebujemy, by Duch Święty wprowadził nas w ten Boży język, w którym On mówi i to dzieje się. Dociera to do nas, pociąga to serca nasze, wyzwala to w nas chęć, świadomość, że to jest dla nas najlepsze, co mogłoby spotkać nas tu na ziemi. A zarazem przeżywmy doświadczenie przeciwności tego ciała. Kiedy czytamy o apostole Pawle, że kiedy docierała do niego ta wspaniałość Bożego wezwania, to on nie radził się ciała i krwi, ale poszedł za tym. Nie ma nic piękniejszego dla mnie i dla ciebie, jak pójść za tym, do czego Bóg nas woła w Swoim Synu. Wszystko upada wobec tego, ale żeby to też do nas dotarło, trzeba Bożego wpływu na mnie i na ciebie, byśmy doznawali tego. Wydaję się to dziwne, iż Bóg to co nam daje jest tak wspaniałe i cudowne, ale widzimy jakby człowiek był zagubiony pośród tych wspaniałości. Jest jakby zaślepiony tą wspaniałością Bożego darowania. Zachowuje się tak dziwnie, jakby nie ufał, że to jest dla niego. Umysł człowieka zaczyna się blokować, niewiara zaczyna podpowiadać: to może jest dla innych, ale nie dla ciebie. Ale Pan mówi, że On przemawia do wszystkich ludzi.

              Wiecie, w sprawach tego świata ludzie potrafią rozeznać, kto jeździ lepszym samochodem, kto ma ładniejsze ubranie, lepszy komputer, aparat fotograficzny, lepsze wczasy. W tym ludzie są w stanie rozeznać, ale jakże często nie są w stanie rozeznać w tym, jak cudowne jest to wszystko, co dostaliśmy w Chrystusie Jezusie. Człowieku, który urodził się na tej ziemi umie rozpoznać wiele rzeczy, lecz jak nieumiejętny jest w poznawaniu  Boga. Kiedy Bóg do nas dociera i zaczyna nam pokazywać coś z tego, co On dał nam w Chrystusie, czyż nie powinniśmy wtedy powiedzieć: Boże, mów dalej do mnie, Panie. Wiem, że dalej sam nie sięgnę tych wspaniałości, mów dalej do mnie Panie. Często jest tak, że człowiek zachwyci się i myśli: o już coś wiem, ale nie widzi, że potrzebuje jeszcze więcej dowiedzieć się. Po co jeszcze więcej? Aby być bardziej podobnym do Niego. Gdyż Słowo Boże działa w tym kierunku, w którym jest mówione. Jeżeli Bóg przeznaczył nas do tego, abyśmy byli podobni do Jego Syna, Jezusa Chrystusa, to znaczy, że On w tym kierunku posyła wszystko ku nam, aby tak się stało. Człowiek pośród wspaniałości Bożej miłości czuje się trochę niepewnie, nie jest tak do końca przekonany, czy może poddać się tak wielkiej Miłości. Apostoł Jan, w pierwszym liście pisze, że miłość Boża doszła w nas do doskonałości, kiedy jesteśmy na tej ziemi podobni do Niego. To znaczy, że Bóg tak nas kocha, że ogłasza: w tej chwili Moja miłość jest doskonale zaspokojona, kiedy jesteście podobni do mego Syna. I On ma zamiar z nami uczynić to. My ludzie mamy pewien kłopot; kiedy słyszymy tak cudowne wieści, myślimy, że jesteśmy w stanie zrealizować je i zabieramy się do zadania. Wtedy jeden człowiek robi drugiemu wiele kłopotów. Są oskarżenia, zarzuty, potępienia.

              Jak myślicie, kiedy chcesz ratować kogoś, kto się topi, to czy dowieszasz mu kamyczek 5kg, a jak bardziej topi się, to drugi kamyczek 5kg? Czy go raczej wyciągasz? A czasami wygląda to tak między wierzącymi, że kiedy ktoś ma kłopoty, to mu dowieszają kamyczek, a potem drugi, trzeci. Pan Jezus tak nie robi. Pan Jezus pociąga tego człowieka wzwyż. Dlaczego oceniasz Bożego sługę? Do Pana należy i Pan ma moc podźwignąć go. Bardzo często człowiek zamiast kombinować, powinien zobaczyć, czy nastrój jego serca jest Chrystusowy.

              Wiecie, chodził po tej ziemi człowiek i ludzie, którzy pragną dobrych rzeczy, do dzisiaj mówią, że chcieliby być do niego podobni. Człowiek ten miał na imię Paweł. Ale zwróćcie uwagę jak on podchodził do ludzi. Kiedy pisał list do zboru, o którym wiedział, że dzieją się tam różne niedobre rzeczy, to jak pięknie on zaczynał. W tym celu, by nastrój ich serc nie był zdołowany, kiedy powie im trudną rzecz, podnosił ich na duchu, dodawał im otuchy, żeby oni zapragnęli porzucić właśnie rzecz. Nie mówił czegoś człowiekowi, żeby zaskoczyć go jakąś złą wiadomością, lecz dążył do tego, by ten, który usłyszy, że coś w jego życiu jest nieprawidłowego, najpierw pragnął zmiany na dobre. Apostoł pracował w tym Bożym kierunku, by Bóg był uwielbiony w człowieku.               Wiecie, Bóg chce zawsze być uwielbiony pośród nas. My czasem myślimy, że można zmusić kogoś do czegoś, ale cokolwiek wymuszone nie ma takiego wpływu, jak to, co jest złożone z wolnego serca. Wiecie dlaczego musiał stanąć krzyż na ziemi. Dlatego, że wszyscy zgrzeszyliśmy i nie było dla nas zbawienia i Bóg musiał dać miejsce zbawienia. Musiał postawić krzyż, miejsce zbawienia, i na nim Chrystus został ukrzyżowany za nasze grzechy. Co zrobił Bóg kiedy wszyscy zgrzeszyliśmy i nie było dla nikogo nadziei? Dał nam nadzieję. A kiedy dał nadzieję, dopiero wtedy powiedział: a teraz oczyszczaj się. Oczyszczaj się teraz, gdyż dostałeś nadzieję. Kiedy człowiek oczyszcza się bez nadziei, to taki człowiek nie jest szczery i robi to w dużej mierze, po to, by ludzie widzieli go. Ale kiedy czyni to z powodu nadziei, uwielbia zawsze Boga. Mówi: Bóg dał mi nadzieję, a więc teraz warte jest to co robię, to ma sens.

I ten człowiek, Paweł, pisze tak piękne słowa w  liście do Efezjan, w trzecim rozdziale, od 14 wiersza:

              „Dlatego zginam kolana moje przed Ojcem, od którego wszelkie ojcostwo na niebie i na ziemi bierze swoje imię, by sprawił według bogactwa chwały swojej, żebyście byli przez Ducha jego mocą utwierdzeni w wewnętrznym człowieku, żeby Chrystus przez wiarę zamieszkał w sercach waszych, a wy wkorzenieni i ugruntowani w miłości, zdołali pojąć ze wszystkimi świętymi, jaka jest szerokość, i długość, i wysokość, i głębokość, i mogli poznać miłość Chrystusową, która przewyższa wszelkie poznanie, abyście zostali wypełnieni całkowicie pełnią Bożą.

Temu zaś, który według mocy działającej w nas potrafi daleko więcej uczynić ponad to wszystko o co prosimy, albo o czym myślimy, Temu niech będzie chwała w Kościele i w Chrystusie Jezusie po wszystkie pokolenia na wieki wieków. Amen.”

              To jest tak wysoka pozycja, że jeśliby położyć ją na człowieku, to ona zabiłaby go. Ale dzięki Bożej łasce jest to oparte na Bogu, na mocy Ducha Świętego.

Wewnętrzny człowiek - jesteśmy jak dom, w którym jest ten wewnętrzny człowiek, albo go nie ma. Nasze namioty są dotykalne fizycznie, można je naciąć, zoperować, ale jaki człowiek mieszka wewnątrz tego namiotu? Czy ten wewnątrz mieszkający Człowiek może już mieć ten zewnętrzny namiot dla swojej chwały? Utwierdzeni w wewnętrznym człowieku” -  wiecie chciałbym tam sięgnąć, ale brakuje po prostu słów na to. Myślę, że apostoł Paweł, który sięgał tam, wiedział, że nie można tego napisać, bo to jest tak cudowne, tak czyste. Ta miłość wewnętrznego człowieka, rozlewająca się poprzez te zewnętrzne namioty, dotykająca nawzajem siebie, pokazuje, że Jezus Chrystus jest tym wewnętrznym Człowiekiem, który opanował całe nasze człowieczeństwo, dla chwały Tego, Który Go posłał. On zachwyca nas sobą. Prowokuje nas do tego, by Jemu oddawać się każdego dnia, gdyż to czyni nas ludźmi, według tego formatu, o którym mówi Biblia, ludzi wracających na wieczność do Boga.

Paweł wiedział ile znaczy ten wewnętrzny człowiek. Wiedział, że jeśli ten wewnętrzny człowiek może w nas rozrastać się, to my wracamy do wieczności. Czasami chcemy przypisać sobie jakąś chwałę, ale musimy przypisać ją wewnętrznemu Człowiekowi, gdyż On zanim stał się wewnętrznym Człowiekiem w nas, najpierw chodził w ciele po tej ziemi, przecierpiał całe nasze doświadczenie życia, wszelkie zniewagi, pokuszenia, wszelkie sposoby, żeby oderwać go od Ojca i stał się doskonale czystym olejkiem, który mógł zostać złożony Bogu na ofiarę, przyjętą z powodu ciebie i mnie. I Paweł mówi, żeby Chrystus przez wiarę zamieszkał w sercach waszych. „A wy wkorzenieni, ugruntowani w miłości” – wiecie to sięga tak daleko. Czasami człowiek staje się naukowcem biblijnym, ale tu nie o to chodzi. Tu chodzi o to, aby wejść w miłość. Paweł mówi, że wejście w miłość przewyższa wszelkie poznanie, że jeśli człowiek wejdzie w to doskonałe miejsce, to jest to najcenniejsze poznanie, jakie człowiek może posiąść tutaj.

              Zobaczcie, ludzie mówią: jestem wierzącym chrześcijaninem. Paweł mówi: dobrze, uwierzyłeś, ale czy wierzysz, że Bóg ma dla ciebie więcej, że Bóg ma dla ciebie jeszcze więcej. Czy dasz miejsce Jezusowi, żeby cała długość, szerokość, wysokość, głębokość, pełnia Boga, mogła napełniać ciebie? Czy wierzysz, że jest to możliwe, żeby pełnia Boga mogła zamieszkać w tobie? Czy wierzysz, że chrześcijaństwo oparte jest na pełni Boga, nie na literze? Wiecie, że z powodu wyciągniętych jakichś literalnie rozpoznań, ludzie potrafili zabijać się, spalać na stosach, kamienować, topić, gdyż nie weszli w to rozpoznanie kim jest Jezus. Oni dla Jezusa byli gotowi zabić kogoś, a nie potrafili miłować. Jezus mówi: miłujcie nieprzyjaciół waszych. Chrześcijaństwo ma taki głęboki wewnętrzny sens, który przewyższa wszelkie ludzkie, naukowe sposoby poznawania Biblii poprzez zmysły i możliwości człowieka. Oczywiście przydatna jest konkordancja, przydatne jest grecko-polskie linearne tłumaczenie, wiele rzeczy jest przydatnych, ale one nie mogą zastąpić miłości. Nawet Paweł napisał: poznanie nadyma, miłość dopiero buduje.

Chrześcijaństwo musi być napełnione miłością, gdyż ono ma wroga, który staje naprzeciw niego. Ten wróg kusi, prowokuje, próbuje wciągnąć w gniew, w złość. Jak ostoi się człowiek, jeśli nie będzie miłował? Jezus ostał się. Jeśli On może napełniać nasze wnętrze tym, kim On jest, to i my się ostoimy. Czytaliśmy te słowa wiele razy, i zwróćcie uwagę sami, jak głęboko weszliśmy w te słowa? Czy stały się one dla nas prowokacją, Bożą prowokacją, by pójść głębiej w kierunku Boga? Tak jak kiedyś Darek mówił, że Bóg pociągnął go, nie mówiąc mu, że będzie z tego powodu cierpiał. Ale ile szczęścia było w tym, gdy człowiek wszedł w te cierpienia i rozpoznał, co może uczynić w nim Chrystus. Chrześcijaństwo ma świadectwo Chrystusa w sobie. Chrześcijaństwo nie jest puste, jest napełnione Nim. Chrześcijaństwo to nie jest religia, to są ludzie napełnieni Duchem Jezusa Chrystusa. Niezależnie w jakim miejscu byliby, oni rozpoznają, co chce Jezus. Mogą mieć problemy ze zrobieniem tego, ale oni wiedzą, co chce Jezus. I wtedy szukają Pana, aby On to zrobił.

Z powodu wielu religijnych postępowań, w człowieka wpojono religijny sposób patrzenia na Boga. Podczas, kiedy przyszedł Jezus, cała ta religia była w wielkim konflikcie z Nim. Cała religia była wzburzona tym, kim jest Jezus. I w końcu doszła do wniosku, że lepiej zabić Go. Ale gdzieś w sercach ludzkich została zasiana miłość. Kiedy Jezus mówił do Piotra: „paś owce moje”, najpierw zadał pytanie: „Piotrze, miłujesz mnie bardziej, niż tych? Czy jestem przez ciebie bardziej miłowany od wszystkich ludzi? Czy będziesz gotowy pójść za mną tam, gdzie cię poprowadzę?”

Chwała Bogu. Czy wierzysz, że jest możliwe, by każdy z nas miłował Jezusa całym sercem? Jeśli nie będziemy wierzyć, że jest możliwe miłować Jezusa całym sercem, nasze zgromadzenia nie mają żadnego sensu! To jest tylko marnowanie czasu. Ale jeśli wierzymy w to, to ma to sens i rozgłaszamy Boże Słowo, i mamy nadzieję, że właśnie ten wewnętrzny Chrystus będzie powodował, że to, co słyszymy, staje się w  życiu.

W tym samym liście do Efezjan, w drugim rozdziale, w 15 wierszu czytamy:

„On zniósł zakon przykazań i przepisów, aby czyniąc pokój, stworzyć w sobie samym z dwóch jednego nowego człowieka.”

Całkowicie nowego człowieka. Tu wcale nie ma mowy o tym, że stary człowiek staje się udziałowcem Królestwa Jezusa Chrystusa. Tu jest mowa, że Jezus w sobie samym stwarza jednego nowego człowieka, całkowicie nowe stworzenie. Czy wierzycie, że możecie być całkowicie nowym stworzeniem? Pamiętajcie, to jest bardzo ważne. Jeśli człowiek przestaje wierzyć, że Bóg ma zamiar mieć nowe stworzenie i dlatego posłał Swego pierworodnego Syna i w Nim zaczyna to nowe stworzenie istnieć, to również, w tym momencie, nie mam tej siły przebojowej, która powoduje, że sięga dalej do Boga. Powiedzcie, kiedy człowiek zatrzymuje się? Albo wtedy, gdy przestaje ufać Bogu, albo wtedy, gdy uznaje, że posiadł już wszystko, co mógł osiągnąć. Ale, czy może zatrzymać się człowiek, w którym zamieszkał Chrystus? Nie. Każdy dzień dla niego jest ważny, każdy dzień jest od Boga. Bóg zadecydował nasz dzień urodzenia, również dzień, kiedy stąd odejdziemy.

Całkowicie nowy człowiek, całkowicie nowy twór. Nasze ciało słucha tych słów i nasz rozum mówi: czy jest możliwe, żeby Bóg mnie tak zmienił? Mnie? Żeby uwolnił mnie od tego wszystkiego, kim jestem? Wiecie, jeśli stracę wiarę w Boga, to faktycznie nikt mnie nie zmieni. Dopóki wierzę Jemu i temu co On powiedział, mówię: jest możliwe. Apostoł Paweł napisał, że Bóg gotów uczynić jest nawet więcej ponad to o co prosimy, albo o czym myślimy. I to jest nasza nadzieja, że Pan, który dotarł do nas, będzie też kształcił nas, coraz bardziej i bardziej. Wiecie, żeby rozumem pójść tam, to tak jakby siedzieć w łodzi i mówić:ależ Panie, woda jest między nami”. Moje ludzkie możliwości mówią: „niemożliwe”.

Kiedy czytamy list do Rzymian, ósmy rozdział, od 28-39 wiersza:

„A wiemy, że Bóg współdziała we wszystkim ku dobremu z tymi, którzy Boga miłują, to jest z tymi, którzy według postanowienia Jego są powołani. Bo tych, których przedtem znał, przeznaczył właśnie, aby się stali podobni do obrazu Syna Jego, a On, żeby był pierworodnym pośród wielu braci; a których przeznaczył, tych i powołał, a których powołał, tych i usprawiedliwił, a których usprawiedliwił, tych i uwielbił.

Cóż tedy na to powiemy? Jeśli Bóg za nami, to któż przeciwko nam? On, który nawet własnego Syna nie oszczędził, ale go za nas wszystkich wydał, jakżeby nie miał z nim  darować nam wszystkiego? Któż będzie oskarżał wybranych Bożych? Przecież Bóg usprawiedliwia. Któż będzie potępiał? Jezus Chrystus, który umarł, więcej, zmartwychwstał, który jest po prawicy Boga, Ten przecież wstawia się za nami. Któż nas odłączy od miłości Chrystusowej? Czy utrapienie, czy ucisk, czy prześladowanie, czy głód, czy nagość, czy niebezpieczeństwo, czy miecz? Jak napisano: Z powodu ciebie co dzień nas zabijają, uważają nas za owce ofiarne. Ale w tym wszystkim zwyciężamy przez tego, który nas umiłował. Albowiem jestem tego pewien, że ani śmierć, ani życie, ani aniołowie, ani potęgi niebieskie, ani teraźniejszość, ani przyszłość, ani moce, ani wysokość, ani głębokość, ani żadne inne stworzenie nie zdoła nas odłączyć od miłości Bożej, która jest w Chrystusie Jezusie, Panu naszym.”

On nas umiłował jeszcze przed założeniem tego świata. Jeszcze nic nie zrobiliśmy, a Bóg nas pokochał. Nic nie musimy zrobić, żeby nas kochał. Nic, bo to nie jest uzależnione od nas. Bóg jest miłością i możemy teraz z tego czerpać całymi garściami, bez wstrzymywania się. Nikt nie ma prawa potępiać cię, a kto będzie potępiał cię, będzie miał do czynienia z Bogiem. Kto by cię oskarżał, będzie miał z Bogiem do czynienia. Wszystkich oskarżycieli wytępi Bóg. Jedno, co Bóg chce, to żebyśmy zachęcali się do tego, co On chce w nas uczynić. Wiecie jak wychowa się dziecko, które jest stale potępiane, a jak wychowuje się dziecko, które jest zachęcane, które doznaje ciepła, miłości?

              Często człowiek wystartowując myśli, ile to dla Boga dobrych rzeczy uczynił. Po pewnym czasie, gdy Bóg kształtuje jego charakter i człowiek widzi, jak złym jest, myśli: o coś nie tak ze mną jest, muszę się ukryć, schować. A jak Bóg ma nas oczyścić? Mówią, że kiedy wytapia się złoto, żużel wypływa na wierzch. To co, ukryć żużel? Wstydzić się, że ten żużel był jeszcze w tym złocie? Czy cieszyć się, że złoto staje się coraz czystsze? Jakże często, nie rozumiejąc Boga, chcemy się ukryć, kiedy On dotyka spraw naszego życia i pokazuje nam, że właśnie ma zamiar z tym w nas rozprawić się.

Bardzo często jest tak, że wierzący ludzie spodziewają się po innych wierzących jakichś wielkich rzeczy i stają się oskarżycielami braci. Ale Bóg przecież musi wykonać zadanie, którego się podjął. Musi, ponieważ On przeznaczył nas do tego, byśmy byli podobni do Jego Syna. Bóg chce działać w atmosferze dobroci, miłości, łaski. On chce działać w tym, kiedy mówimy: „tak Boże”. On chce działać w spokoju naszym, nie w lękach i obawach, w strachach i niepewnościach. Zaufaj Mu, On nie będzie zgadzał się na zło w naszym życiu, ale On będzie nas uwalniał z tego. Jego miłość jest tak doskonała, tak czysta. Jakże ludzie są nieostrożni w swoich wypowiedziach, jakże często ludzki język potrafi zniszczyć to, co czyni Bóg. Jakże ważne pamiętać jest o tym, że Ten, który według mocy działającej w nas, potrafi daleko więcej uczynić ponad to wszystko o co prosimy, lub o czym myślimy. Temu niech będzie chwała w Kościele i w Chrystusie Jezusie, po wszystkie pokolenia. Na wieki wieków. Amen.

Musimy dotrzeć do tego miejsca, w którym widzimy Boga w działaniu. Widzimy Jego zamysł, Jego plan i zaczynamy kosztować, że kiedy rozkoszujemy się Bogiem i tym, co On zamierzył dla nas uczynić, nasze serce jest otwarte na Jego wpływ i jesteśmy ludem chodzącym z wdzięcznym sercem przed Jego obliczem. I wtedy doznajemy, jak w nas dokonuje się Boże dzieło, jak wzrastamy. My chcemy oglądać Boga jak działa. Chcemy oglądać jak On nas zmienia,  kształtuje, jak stajemy się piękniejszymi z powodu Chrystusa w nas. My chcemy oglądać chwałę Bożą w nas. Jeszcze tak bardzo potrzebujemy poznawać Go, jaki On jest, jak On działa, pracuje, w jaki sposób dokonuje swojego dzieła. Musimy rozpoznawać, czy działamy w miłości, czy też w swojej ludzkiej sprawiedliwości, ludzkiej świętości. Czy to jest miłość Boża w nas, czy to jest pomysł człowieka? Jeśli nie ma miłości, to Bóg mówi: niczym to jest dla mnie. Czy to jest miłość, Boża miłość w nas?

Otwórzmy Ewangelię Jana, 16 rozdział, od 27–32:

              „Albowiem sam Ojciec miłuje was, dlatego, że wyście mnie umiłowali i uwierzyli, że Ja od Boga wyszedłem. Wyszedłem od Ojca i przyszedłem na świat; znowu opuszczam świat i idę do Ojca. Rzekli uczniowie jego: Oto teraz wyraźnie mówisz i żadnej przypowieści nie powiadasz. Teraz wiemy, że Ty wszystko wiesz i nie potrzebujesz, aby cię ktoś pytał; dlatego wierzymy, żeś od Boga wyszedł. Odpowiedział im Jezus: Teraz wierzycie? Oto nadchodzi godzina, owszem już nadeszła, że się rozproszycie, każdy do swoich, i mnie samego zostawicie; lecz nie jestem sam, bo Ojciec jest ze mną.

I co teraz dalej Jezus mówi: „i nie chcę mieć z wami nic wspólnego. Tacy jesteście? Tyle wam dobra uczyniłem? Tyle miłości okazałem, a wy mnie zostawiacie?” Co powinien powiedzieć Jezus według nas ludzi? () A co powiedział?

„To powiedziałem wam, ab...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin