Rogers Rosemary - Powieść historyczna 40 - Tajemnicza cudzoziemka.pdf

(1128 KB) Pobierz
Rosemary Rogers - Tajemnicza cudzoziemka.docx
552986697.001.png
Rosemary Rogers
Tajemnicza
cudzoziemka
552986697.002.png 552986697.003.png
Rozdział pierwszy
1821 rok , Sankt Petersburg , Rosja
Dom hrabiny Nadii Karkowej, tuż przy Newskim Prospekcie, nie był największą
rezydencją w okolicy, lecz z pewnością najbardziej luksusową.
Fronton budynku zaprojektowano wedle najlepszych klasycznych wzorców, za-
chowując gustowne, wytworne linie licznych okien oraz dodając strzeliste kolumny na
szerokim tarasie. Greckie posągi na dachu patrzyły z chłodną wyższością na górną balu-
stradę - być może wyrażały w ten sposób dezaprobatę dla rozległego ogrodu wokół sie-
dziby. Liczne kwiaty, ozdobne krzewy i marmurowe fontanny, tak uwielbiane przez ro-
syjską arystokrację, ani trochę nie kojarzyły się ze stylem klasycystycznym.
Wnętrze domu prezentowało się równie elegancko, jak fasada, a to za sprawą
ociekających złotem, szkarłatem i szafirem przestronnych pokoi. Natłok tak nasyconych
barw sprawiał, że podczas długich, zimowych wieczorów mieszkańcy cieszyli się iluzją
ciepła.
Doskonałym dopełnieniem bogatego wystroju były meble z drewna wiśniowego,
bardziej w stylu francuskim niż rosyjskim, zgodnie z najnowszym kaprysem hrabiny.
Kosztowne fotele i kanapy pięknie kontrastowały z ciemnymi obrazami mistrzów szkoły
flamandzkiej i tylko inkrustowane drogimi kamieniami ozdoby oraz figurki z jadeitu,
rozsiane tu i tam, pochodziły z Rosji.
Zwieńczeniem wszystkiego był jednak widok z okien. Wokół rezydencji wznosiły
się cerkwie i kunsztowne pałace, których lśniące wieżyczki i złociste kopuły zdobiły
Sankt Petersburg.
Hrabianka Leonida Karkowa przeżyła w tym domu pełne dwadzieścia dwa lata,
więc gdy wyjrzała przez okno sypialni, zachwyciła się nie tyle tak dobrze sobie znaną
panoramą, ile urokiem promieni późnowiosennego, ciepłego słońca. Po chwili zasiadła
przed toaletką z lustrem, żeby pokojówka rozczesała jej długie, złociste włosy i splotła z
nich skomplikowany kok na czubku głowy, pozostawiając przy skroniach kilka luźnych
loczków. Skromna fryzura doskonale pasowała do idealnego owalu twarzy o alabastro-
wej cerze i podkreślała delikatną strukturę kości oraz olśniewające błękitem oczy i nie-
spotykanie gęste rzęsy.
Nie odziedziczyła po matce śniadej karnacji ani oszałamiającej urody, niemniej
uważano ją za piękność. Co ważniejsze, złociste włosy i przejrzyste, niebieskie oczy Le-
onidy tak bardzo kojarzyły się z hrabią Karkowem, że nikt głośno nie kwestionował jej
pochodzenia. Była to dość dziwna okoliczność, zważywszy, że panna Leonida ponad
wszelką wątpliwość pochodziła z nieprawego łoża.
Och, naturalnie hrabia Karkow uznał ją za córkę, a na dodatek pośpiesznie ożenił
się z jej matką, nim Leonida przyszła na świat, dzięki czemu w oczach towarzystwa
uchodziła za prawowitą dziedziczkę. Tylko nieliczni w całej Rosji, a może i poza grani-
cami mocarstwa, nie wiedzieli, że jej matka uwikłała się w burzliwy romans z carem
Aleksandrem Pawłowiczem. Tajemnicą poliszynela było również to, że hrabia Karkow z
dnia na dzień wzbogacił się o pokaźną kwotę, która w zupełności wystarczyła mu na
gruntowny remont ulubionej podmoskiewskiej posiadłości. Hrabina z kolei otrzymała
upominek w postaci tego uroczego domu oraz stałą pensję, umożliwiającą jej wystawne
życie.
Tak pokrótce przedstawiał się sekret, o którym nikt nie mówił, choć wszyscy o nim
wiedzieli. Mimo że przy okazji pobytu w Sankt Petersburgu Aleksander Pawłowicz od
czasu do czasu kierował do Leonidy zaproszenie, i tak pozostawał w jej oczach zaledwie
dobrotliwym znajomym matki, a na pewno nie ojcem. Inna sprawa, że wcale nie brako-
wało jej dodatkowego opiekuna, gdyż matka zdecydowanie wystarczała za oboje rodzi-
ców.
Ledwie pokojówka skończyła pracę, gdy do pokoju energicznie wkroczyła Nadia
Karkowa ubrana w suknię z wiśniowego woalu na srebrnym atłasie, ze srebrzystymi
wstążkami przytrzymującymi błyszczące ciemne loki.
Jej uroda była wręcz olśniewająca i pasowała do żywiołowego sposobu bycia, choć
piękną twarz hrabiny niepotrzebnie oszpecił brzydki grymas, gdy powiodła spojrzeniem
po adamaszku w kolorach niebieskim i kości słoniowej, zdobiących sypialnię Leonidy.
Nadia Karkowa nie mogła zrozumieć zamiłowania córki do prostoty.
- Mamo. - Leonida obróciła się na krześle i z niepokojem popatrzyła na hrabinę.
Nikt nie wątpił, że matka i córka darzą się głęboką miłością, niemniej Nadia słynęła z
silnej i nieustępliwej woli, a na dodatek miała w zwyczaju definitywnie usuwać wszelkie
przeszkody, które stały jej na drodze. Nie robiła wyjątku nawet dla Leonidy. - Co tu ro-
bisz?
- Sophy, pragnę niezwłocznie porozmawiać z panienką na osobności - oświadczyła
Nadia.
Pulchna pokojówka, córka angielskiej niani Leonidy, dygnęła i dyskretnie puściła
oczko do hrabianki. Zbyt dobrze znała zamiłowanie Nadii do melodramatycznych za-
chowań, żeby się nimi przejmować.
- Oczywiście.
Oczekując, aż Sophy wyjdzie i zamknie za sobą drzwi, Leonida wstała z krzesła,
gdyż doświadczenie podpowiadało jej, że hrabinie lepiej stawić czoło na stojąco.
- Czyżby coś się wydarzyło? - spytała wprost. Sam na sam z córką, Nadia nieocze-
kiwanie straciła rozpęd i wolnym krokiem podeszła do szerokiego łoża z jedwabnym
baldachimem w kolorze kości słoniowej.
- Czy nie mogę mieć ochoty na zwykłą, prywatną rozmowę z córką?
- To rzadkie zjawisko - zauważyła Leonida. - Nie występuje o tej porze dnia.
Nadia zachichotała.
- Powiedz mi, ma petite , czy ganisz mnie za lenistwo, czy też za niedostateczne
zaangażowanie w rolę matki?
- Ani jedno, ani drugie. Po prostu szukam przyczyny twoich niespodziewanych
odwiedzin.
- Mon Dieu . - Nadia dotknęła leżącej na łóżku skromnej sukni z jasnego muślinu. -
Szkoda, że nie chcesz, aby moja modiste szyła ci toalety. W czymś takim ludzie mogą cię
wziąć za kogoś z tej nudnej burżuazji, a przecież jesteś młodą i piękną arystokratką z
Rosji. Leonido, musisz mieć na względzie swój status!
Nadia często przywoływała ten argument i z pewnością nie byłaby skłonna wsta-
wać o tak wczesnej porze tylko po to, żeby go powtórzyć.
- Tak jakbym miała szansę o tym zapomnieć - mruknęła Leonida.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin