Merrill Christine - Romans Historyczny 312 - Podwójna intryga.pdf

(1396 KB) Pobierz
372957451 UNPDF
372957451.001.png
Merrill Christine
Podwójna intryga
Anglia, początek XIX wieku
Oto spełnia się najskrytsze marzenie Mirandy. Uśmiech losu sprawia, że
ona, skromna i uboga dziewczyna, wychodzi za mąż za
najprawdziwszego księcia, Marcusa Haughleigh. Nie dostrzega niczego
niepokojącego w fakcie, że ślub odbywa się niemal z dnia na dzień, a mąż
nie okazuje zadowolenia. Skoro szczęśliwy przypadek postawił na jej
drodze Marcusa, obiecuje sobie zrobić wszystko, aby ich związek był
harmonijny i satysfakcjonujący. Nie wie o tym, że do spotkania z
Marcusem doszło na skutek przemyślnej intrygi; nie wie też, jakie ponure
tajemnice ciążą na rodzinie męża…
Rozdział pierwszy
-Wiesz, że umieram. - Matka wysunęła spod kołdry szczupłą dłoń i
poklepała go po ręce.
Marcus Radwell, czwarty książę Haughleigh, patrzył na nią
beznamiętnie.
- Nic podobnego - odparł spokojnie. - Do Bożego Narodzenia odzyskasz
siły i wtedy wrócimy do tej rozmowy.
- Tylko ty jeden próbujesz wlać we mnie otuchę, uparcie nie dając wiary
moim słowom.
A ty jako jedyna robisz ze swojej śmierci tandetny melodramat, pomyślał,
zły na nią za tę inscenizację. Zaiste, wyszukana sceneria: tonąca w
półmroku sypialnia, starannie dobrane aksamitne kotary w kolorze
burgunda podkreślające bladość chorej i stojące na toaletce lilie,
wypełniające wnętrze ciężkim zapachem kojarzącym się z pogrzebem.
- Mylisz się, mój synu, już nie wrócimy do tej rozmowy. Muszę ci coś
powiedzieć, i to teraz, bo tracę siły z godziny na godzinę. Z pewnością nie
dożyję świąt, by wymusić na tobie jeszcze jedną obietnicę... Wody...
Podał jej szklankę, pomógł się napić. Nie wierzył, aby ta śmiertelna
choroba była poważniejsza niż poprzednie, równie
6
zabójcze. Zerknął na matkę, próbując odgadnąć prawdę. Nadal miała
ładne jasne włosy, ale porcelanowa cera, ten pozór kruchości ciała i
charakteru, poszarzała jednak
- Jeśli czujesz się za słaba, może porozmawiamy później, dobrze?
- Nie będzie żadnego później, synu, chyba że w zaświatach. I dajże już
spokój, nie bądź banalny, spodziewałam się po tobie czegoś więcej.
- Tak jak ja po tobie, matko. Podczas poprzedniej wizyty przy twoim łożu
śmierci - stwierdził z jawnym sarkazmem -jasno oznajmiłem, że dość
mam odgrywania głupca w przedstawieniach, które z takim uporem
aranżujesz. Jeśli czegoś ode mnie chcesz, zdobądź się na tę grzeczność i
po prostu napisz w liście, o co ci chodzi.
- Mam do ciebie pisać, żebyś mnie zbył listownie, nie fatygując się
przyjazdem do domu?
- Do domu? To znaczy gdzie? To jest twój dom, nie mój. Matka zaśmiała
się, lecz wymuszony śmiech zakończył się
atakiem kaszlu. Marcus odruchowo chciał ująć ją za rękę, ale się
powstrzymał. I dobrze zrobił, bo kaszel urwał się gwałtownie, jakby brak
samarytańskiej reakcji zmusił konającą do zmiany strategii.
- To jest twój dom, milordzie, nieważne, czy tu mieszkasz, czy nie.
I oto zmiana strategii się dokonała. Skoro syn nie przejął się jej stanem
zdrowia, matka próbowała zagrać na poczuciu winy wynikłej z
zaniedbywania rodowej posiadłości.
Wzruszył tylko ramionami.
- Podaj mi szkatułkę. - Matka drżącą ręką wskazała stolik przy łóżku, a
gdy Marcus spełnił jej prośbę, przez chwilę zmagała się z zamkiem, po
czym podniosła wieko i wyjęła ze środka paczkę listów. - Mój czas się
kończy, wyrządziłam w życiu wiele zła. Chcę to naprawić i odejść w
spokoju.
7
Chcesz się pojednać z Panem, oczyścić kartotekę, zanim staniesz przed
Jego obliczem, pomyślał, zaciskając zęby.
- Niedawno dostałam list od przyjaciółki ze szkolnej ławy, która nie miała
szczęśliwego życia.
Marcus domyślał się, kto był tego przyczyną. Cóż, jeśli jego matka
zamierza naprawiać wszelakie krzywdy swego autorstwa, od pierwszej
do ostatniej, to powinna się pośpieszyć. Zajmie jej to pewnie ze
dwadzieścia lat, czyli tyle, ile według oceny Marcusa zostało jej jeszcze
ziemskiej wędrówki.
- Miała problemy finansowe, jak to często bywa. Ojciec zmarł,
zostawiając ją bez grosza. Musiała rzucić szkołę i sama dawać sobie radę.
Przez ostatnich dwanaście lat była damą do towarzystwa młodej panienki.
- Nie, tylko nie to!
- Jeszcze nie skończyłam, a ty już odmawiasz.
- Zaraz usłyszę, że dziewczyna pochodzi z dobrej rodziny i jest w
odpowiednim wieku do małżeństwa. Wiem, że chodzi ci o sukcesję.
Wiem, o co poprosisz. Odpowiedź brzmi „nie".
- Myślałam, że ożenisz się, nim umrę.
- Może. Lecz bez pośpiechu, pożyjesz jeszcze sporo lat.
- Długo czekałam, nie wtrącałam się, bo chciałam, żebyś sam dokonał
wyboru, nie mogę już jednak czekać. Minęła cała dekada, synu, a ty nadal
rozpaczasz i obwiniasz się o to, co się wtedy wydarzyło.
Powstrzymał słowa, które cisnęły mu się na usta. Tutaj przynajmniej jego
matka miała rację. Nie było powodu, by ponownie się z nią spierać.
- Słusznie przypuszczasz, że panna jest w odpowiednim wieku, ale ma
niewielkie szanse na znalezienie męża. To sie-
Zgłoś jeśli naruszono regulamin