Pamiętniki Tom I - e-book.pdf

(1372 KB) Pobierz
155001205 UNPDF
GiovanniGiagomoCasanova
Pamiêtniki
Tom1
155001205.007.png
Niniejsza darmowa publikacja zawiera jedynie fragment
pełnej wersji całej publikacji.
Aby przeczytaæ ten tytuł w pełnej wersji kliknij tutaj .
Niniejsza publikacja mo¿e byæ kopiowana, oraz dowolnie
rozprowadzana tylko i wył¹cznie w formie dostarczonej przez
NetPress Digital Sp. z o.o., operatora sklepu na którym mo¿na
jakiekolwiek zmiany w zawartoœci publikacji bez pisemnej zgody
NetPress oraz wydawcy niniejszej publikacji. Zabrania siê jej
od-sprzeda¿y, zgodnie z regulaminem serwisu .
Pełna wersja niniejszej publikacji jest do nabycia w sklepie
CopyrightbyNetpressDigitalSp.zo.o.
www.nexto.pl
MojarodzinaDzieciñstwo
KajetanJózefJakubCasanovauległwdziękomaktorkiimieniemFragoletta,
grywającejrolęsubretek,iopuściłdlaniejswojąrodzinę.Zakochanyiniemającz
czego ż yćpostanowiłwykorzystaćwłasnąosobęwcelachzarobkowych.Poświęcił
sięsztucetanecznejiprzezlatpięćwystępowałnadeskachscenicznych,gdzie
wyró ż niałsiębardziejrozwiązłościąobyczajówni ż talentem.
Czytoniestałością,czytozazdrościąwiedzionyporzuciłFragolettęiprzyłączył
sięwWenecjidotrupykomediantówprodukującychsięwteatrzeŚw.Samuela.
Naprzeciwkodomu,wktórymmieszkał,miałswąsiedzibęszewcnazwiskiem
HieronimFarusi,zeswą ż onąMarziąijedynącórkąZanettą,niezwykłejurody,w
wiekulatszesnastu.Młodykomediantzakochałsięwtejdziewczynieizdołał
przemówićdojejuczuć,anastępnienakłonićją,abydałasięporwać.Byłtojedyny
sposób,a ż ebyjąposiąść,jako ż eKajetanJózefnigdybynieuzyskałzgodyMarzii,a
tymbardziejHieronima;wichoczachbowiemkomediantbyłosobąwszeteczną.
Młodzikochankowiezaopatrzeniwodpowiedniedokumentyiwtowarzystwie
dwóchświadkówstawilisięprzedobliczepatriarchyweneckiego,który
pobłogosławiłichzwiązekmał ż eński.Marzia,matkaZanetty,podniosławielki
lament,ojcieczaśumarłzezgryzoty.Urodziłemsięztegostadłapodziewięciu
miesiącach,2kwietnia1725roku.
Wrokunastępnymmatkapozostawiłamnieubabki,któraprzebaczyłajej,gdy
siędowiedziała, ż eojciecniebędzienalegał,abywystępowałanascenie.Taką
obietnicędająwszyscykomedianci ż eniącsięzmieszczankami.Niedotrzymująjej
jednaknigdy,boonewcalenajejdotrzymanienienalegają.Zresztąszczęśliwiesię
stało, ż emojamatkawstąpiłanascenę,bogdybynieto,zostawszywdziewięćlat
potemwdowąobarczonąsześciorgiemdzieci,jak ż ebyjewychowała?
Pamięćmojarozwinęłasięnapoczątkusierpnia1733roku.Miałemwtedylat
osiemiczterymiesiące.Niepamiętamnicztego,cosięprzedtemzemnądziało.A
otocowtedyzaszło:
Stałemwkąciepokoju,twarządościany,podtrzymującrękamigłowęi
wpatrzonywkrewściekającąob ¤ cieznosanapodłogę.MojababkaMarzia,
którejbyłemulubieńcem,podeszładomnie,obmyłamitwarzzimnąwodąi
—2—
155001205.008.png 155001205.009.png 155001205.010.png
CopyrightbyNetpressDigitalSp.zo.o.
www.nexto.pl
nikomunicniemówiączabrałamniezsobądogondoliikazałasięzawie ź ćna
wyspęMurano,opółmiliodWenecji.
Poopuszczeniugondoliweszliśmydojakiejśrudery,gdziezastaliśmystarą
kobietę,trzymającąwobjęciachczarnegokotaiotoczonąkilkunastuinnymi
kotami.Byłatoczarownica.Obiestaruszkiwdałysięwdługidyskurs,którego
byłemzapewneprzedmiotem.Poczymczarownica,dostawszyodmojejbabki
srebrnegodukata,otworzyłaskrzynię,wzięłamnienaręceizamknęławtejskrzyni
mówiąc, ż ebymsięnielękał,cowystarczyłoby,abymnienapełnićprzera ż eniem,
gdybymniebyłcałkowicieogłupiały.Siedziałemwięcwkącieskrzyni,trzymając
chustkęprzywcią ż krwawiącymnosie,obojętnynahałaszzewnątrz.Słyszałem
kolejnośpiewy,płacze,krzykiistukaniewskrzynię.Nicmnietonieobchodziło.
Wreszcieczarownicawydobyłamniezeskrzyni.Krewciekłaju ż mniejgwałtownie.
Tanadzwyczajnababa,wypieściwszymnienawszystkiestrony,rozebrałamnie,
poło ż yładołó ż ka,spaliłajakieśziela,zebraładymwprześcieradło,owinęłamnie
,nim,odmówiłazaklęcia,odwinęłaprześcieradłoidałamidozjedzeniapięć
pastylekoprzyjemnymsmaku.Następnienatarłamiskroniemaściąosłodkim
zapachu,ubrałamnieiorzekła,i ż krwotokpowoliustanie,oilenikomunie
powiem,cozrobiła,abymniewyleczyć,wraziezaśgdybymkomukolwiekwyjawił
tensekret,czekamnieśmierćniechybnazupływukrwi.
Potejpodró ż ydoMuranokrwawiłemjeszczeznosaczasjakiś,alecorazmniejz
dniemka ż dym,amojapamięćrozwinęłasięstopniowo.Nauczyłemsięczytaćw
miesiącniespełna.
Ojciecmójrozstałsięz ż yciemwkwieciewieku,mająclattrzydzieścisześć
zaledwie.Dogrobuodprowadziłgoszczery ż alpubliczności,azwłaszczaszlachty,
któradoceniałazarównojegoznajomośćmechaniki,jakurodzeniewy ż szeod
zawodu,jakimuuprawiaćprzyszło.Nadwadniprzedśmierciąojciecczując, ż e
koniecsięzbli ż a,kazałmnieimemurodzeństwuzebraćsięprzyswoimło ż u,w
obecności ż onyipanówGrimani,szlachcicówweneckich,abyichubłagaćoopiekę
nadnami.Udzieliwszynambłogosławieństwaza ż ądałodmejszlochającejmatki,
abyzaprzysięgła,i ż ż adnegozdzieciniewychowadlateatru,gdzie–gdybynie
zgubnanamiętność–nigdybysięsamnieznalazł.Matkazło ż yłatouroczyste
przyrzeczenie,atrzejpatrycjuszeporęczylijegomocobowiązującą.Przemyślność
dopomogłamatcewdotrzymaniusłowa…Aczkolwiekmłodaipiękna,odrzuciła
wszystkichubiegającychsięojejrękęiufnawłaskęOpatrznościwierzyła,i ż zdoła
nassamawychować.
PanBa ¡ o,wielkiprzyjacielmegoojca,wzniosłygeniusz,niezrównanypoeta,
najsprośniejszyzewszystkichuprawiającychtenrodzajtwórczości,dopomógłw
oddaniumniedoszkoływPadwie.Pobo ż nagorliwośćinkwizytorówRepubliki
Weneckiejprzyczyniłasiędojegosławy;prześladującbowiemjegomanuskrypty
podnieśliznacznieichwartość.Apowinnibyliwiedzieć,i ż spretaexolescunt,czyli
wzgardapodnosicenę.
KsiądzGrimanipodjąłsięwynale ź ćdlamniedobrąstancjęzapośrednictwem
swegoznajomego,chemikanazwiskiemOttaviani,mieszkającegowPadwie,gdzie
byłrównie ż antykwariuszem.Przyszłomutozłatwościąi2kwietnia1734roku,w
—3—
155001205.001.png 155001205.002.png 155001205.003.png
CopyrightbyNetpressDigitalSp.zo.o.
www.nexto.pl
dziewiątąrocznicęmoichurodzin,wyruszyliśmy:ksiądzGrimani,panBa ¡ o,moja
matkaijastatkiemzwanymburchiellowzdłu ż kanałuBrentadoPadwy.
Burchiellojesttojakbypływającydomek.Podotwartympomostemznajdujesię
salazgabinetami,poobuzaśjejstronach,naru ¤ einadziobie,sąpomieszczenia
dlasłu ż by.Salamakształtdługiegoprostokątaooszklonychoknach,
zaopatrzonychwokiennice.
Matkawstałaoświcieiotworzyłaoknonaprzeciwkomegołó ż ka.Obudziłemsię
więcpodwpływempadającychwprostnamojątwarzpromieniwschodzącego
słońca.Łó ż kobyłozbytniskie,abymmógłdostrzecląd;przezoknowidziałem
tylkowierzchołkidrzewrosnącychnabrzegurzeki.Łód ź płynęłatakłagodnie, ż e
niemogłemsiętegodomyślić,iprzesuwającesięszybkoprzedmymioczyma
drzewanapełniłymnienieladazdumieniem.
—Mamo!–zawołałem.–Drzewachodzą!
Wtejchwiliweszliobajnasitowarzyszepodró ż yiobserwującmojezdziwienie
zapytalioprzyczynę.
—Jakimsposobem–odpowiedziałem–drzewachodzą?
Roześmielisię,amatkawestchnąwszyrzekłapogardliwymtonem:
—Tołód ź sięporusza,niedrzewa.Ubierajsię.Zrozumiałemnatychmiastistotę
tegozjawiska.
—Azatem–rzekłem–jestmo ż liwe, ż esłońcerównie ż sięnieporusza,leczto
mysięprzesuwamyzzachodunawschód.
Zbeształamniezacnamatkazawypowiadanietakichgłupstw,aksiądzGrimani
nu ż ebiadaćnadtępotąmegoumysłu.Mniezaś,skonfundowanemudoszczętnie,
napłaczsięzbierało.PanBa ¡ oprzywróciłmirównowagęducha.Ucałowałmnie
serdecznieirzekł:
—Maszrację,mojedziecko.Rozumujzawsześmiałoiniedbajośmiech
innych.
Nacozapytałagomojamatka,czyabyniezwariował,lecz ¤ lozofnie
odpowiedziałjejnawetitłumaczyłmidalejteorięprzeznaczonąpoprostudla
megozdrowegorozsądku.Byłatopierwszaprzyjemność,jakiejzakosztowałemw
ż yciu.
DoPadwyprzybyliśmywczesnymrankiemiudaliśmysiędodomuOttavianiego,
ajego ż onaupieściłamnieiucałowałaserdecznie.
Ottavianizaprowadziłnasdodomu,gdziemiałempozostaćnastancji,około
pięćdziesięciukrokówodjegomieszkania,wpara ¤ iSw.Michała,ustarejKroatki,
którawynajmowałaswojepierwszepiętropaniMida, ż oniepułkownika.Otwarto
przedniąmójkuferekiwręczonojejspiswszystkiego,cozawierał.Następnie
wyliczonojejsześćcekinów,zgóryzasześćmiesięcy.Wzamianzatędrobnąsumę
miałamnie ż ywić,opieraćikształcićwszkole.Poczymucałowanomnie,polecono
słuchaćwewszystkimjejrozkazówiwtensposóbmniesiępozbyto.
—4—
155001205.004.png 155001205.005.png 155001205.006.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin