Twardowski Jan ks_ Zaufałem drodze Wierze zebrane 1932 - 2004.pdf

(1437 KB) Pobierz
Ks. Jan Twardowski - Zaufałem d
Jan Twardowski
Zaufałem drodze
Wiersze zebrane 1932–2004
Zebrała, opracowała, i posłowiem opatrzyła Aleksandra Iwanowska
Wydanie drugie zmienione
Warszawa 2004
 
Kilka słów
od Autora do drugiego wydania
Ośmielam się opublikować w jednym tomie największy zbiór wierszy od
najstarszych do najmłodszych. Są wśród nich nawet te, które podał do druku w latach
czterdziestych minionego wieku kolega z lat szkolnych Wojciech Żukrowski pod
wymyślonym dla mnie kryptonimem Antoni Derkacz.
Zdaję sobie sprawę, że wiersze dawne są dziś trochę staroświeckie, z innej epoki.
Muszę się wytłumaczyć: nie szukałem ich popularności, były bezinteresowne, nie
poddane późniejszym szablonom. Pisałem tak, jak umiałem i jak dyktowało mi serce.
Nie spadł na mnie wtedy żaden śmietnik wiedzy. Wiersze były dla mnie rodzajem
rzewnego pamiętnika, dzięki czemu jest w nich pierwsze spojrzenie, zatrzymana chwila
dawnego wzruszenia.
Tak się złożyło, że niemal całe moje życie przetrwałem w okresie komunizmu, który
utrudniał drukowanie. Właściwie dopiero w ostatnich latach coraz częściej interesują
się moim pisaniem wydawcy i umożliwiają mi druk. Doświadczenie mówi, że czasem
rozsądniej jest wydawać książki później niż za wcześnie. Nie ma tego złego, co by na
dobre nie wyszło.
Staram się w wierszach zachować świeżość dawnego spojrzenia, ocalać dobro tego
świata, zatrzymać zachwyt nad otaczającą przyrodą. Powtarzam swoje własne słowa:
Nie pisałem w Paryżu, Tokio, Sztokholmie, ale w Lipkowie, Swinotopie,
Kamieńczyku, między lipcem a sierpniem, kiedy wiesiołek, żółty jak kanarek.
W życiu na każdym kroku widzimy zło, przemoc, wojny, ale można się dziwić, że
to całe piekło nie jest w stanie zwyciężyć dobra, które wydaje się słabe, kruche,
nieważne. Tymczasem hałaśliwe zło jest puste i kompromituje się. Lekceważone dobro
szlachetnieje, dlatego że w tym, co najmniejsze i dobre, kryje się Pan Bóg.
Bóg jest tak wielki, że nie ogarnia Go wszechświat i tak wielki, że może się
pomieścić w tym, co najmniejsze. Głosi to Ewangelia.
Uważam, że w dzisiejszych czasach najważniejszym zadaniem jest nieść miłość i
nadzieję.
ks. Jan Twardowsh
Warszawa, w dniu Ofiarowania Pańskiego,
2 lutego 2004
 
Skarga
Niech rozpacz się obudzi
na ściętych bólem wargach,
niech idzie między ludzi
żebracza, licha skarga.
Zgasł promyk jasnej chwały
i usechł liść wawrzynu,
tysiączne sny nie dały
jednego nawet czynu.
Na próżno było latać
w podniebną dal bez końca,
u samych szczytów świata
nie mogłem znaleźć słońca.
Strącony, pokonany,
w bezdusznym ginę tłumie…
Ach, po co śniłem plany,
gdy snów nikt nie rozumie!
1932
 
1926701356
Jasnym, gorącym spojrzeniem jak cyrklem utkwiłem na niebie,
zataczam teraz półokrąg w zielonym świetle księżyca
i w cyfrach chłodnych oznaczam samego siebie,
szukając liczby swych marzeń w logarytmicznych tablicach.
Odmierzam w przestrzeni ekierką 45°. Kąt ostry.
Wyprężam ramiona i w trójkąt z uśmiechem przeradzam się naraz…
ważę 56 kilo, mam x centymetrów wzrostu,
serce w mych piersiach uderza jak stuk idącego zegara.
1933
 
Topiel
Nikły blask — żółty święty z wosku — wbił się w warg twych krew i aksamit —
(w toni ciemnej, głębokiej jak błękit pachnie wiatr chłodnymi włosami).
Nagle — krzyk — rzut wahadła ze stali w kobaltową ciszę kolorów —
(o jak wolno zamykasz swe oczy pełne łez i pełne wieczoru!)
O północy przebudzą mnie kroki — o jak ciemno potem się stanie!
(księżyc — stożek jasnego lapisu — liczy drzewa — strzały w kołczanie).
Któż po ostrzu pionów zielonych spłynie na dno muzyką daleką…
(melodiami zakończą się w nocy twoje ręce białe nad rzeką).
1933
 
Zgłoś jeśli naruszono regulamin