Stromherz.pdf

(618 KB) Pobierz
Stromherz
Stromherz
C Z Ę Ś Ć 1 – gdzie?
O Endarze, który miał wiedzę
Było to w czasach dalece poprzedzających dzień narodzin Sigmara, kiedy świat
postanowił przełamać grubą skorupę lodu i odetchnąć głęboko ciepłymi wiatrami
południa. Wtedy na ziemi pojawiła się wszelka roślinność a puls lasu powołał do życia
dzikie stworzenia – pierwszych mieszkańców świata. Niestety zwierzęta nie mogły
cieszyć się energią nowej rzeczywistości. Nie potrafiły poradzić sobie z dziką i
nieprzyjazną florą. Widział to Taal, towarzyszący narodzinom nowego świata w postaci
młodego jelenia. Strapiony postanowił przekazać zwierzętom pierwszy z darów –
instynkt. Dzięki instynktowi zwierzęta były w stanie przetrwać w najtrudniejszych
warunkach. Zdobywały pożywienie, chroniły się przed zimnem i gorącem, posiadły
świadomość grawitacji. Jednak Taal nie był zadowolony. Młody Bóg dostrzegł, że pomimo
zdolności radzenia sobie w trudnych sytuacjach, jego podwładni trwają w nieświadomości
istnienia, przez co nie tworzą ciągłości gatunku. Są sami. Strapiony Taal myślał wiele
miesięcy jak poradzić sobie z samotnością swoich poddanych i sprawić, żeby dzikie
stworzenia potrafiły stworzyć wspólnotę. Podróżował po całym nowym świecie szukając
rozwiązania, radził się innych Bogów, wreszcie zrezygnowany i zrozpaczony przysiadł
przy wielkim dębie na środku samotnej polanki i zaczął płakać ogarnięty własną
niemocą. Słysząc boski szloch dąb o imieniu Endar poruszył się. Ogarnięty żalem
wysłuchał Taala, który przez pełne trzy dni i noce opowiadał mu o wszystkich
stworzeniach jakie stworzył. Dąb wysłuchał uważnie a potem odpowiedział:
Nieszczęsny. Nawet pomimo Twojej boskości zbyt krótko istniejesz na tym świecie, żeby
zrozumieć na czym polega krąg życia. Daj mi nogi, abym mógł chodzić i dotrzeć do
wszystkich twoich podopiecznych, daj mi usta, żebym mógł mówić i przekazać im język,
który mam w sobie. Jeśli spełnisz moje prośby pomogę ci.
Taal nie widząc lepszego wyjścia zgodził się. Nazajutrz Endar, zwany dzisiaj
pradawnym drzewcem wyruszył w świat, aby dotrzeć do każdej dzikiej istoty i dać jej
język lasu – świadomość. Endar podróżował wiele dni docierając do wszystkich istot,
jakie spotkał na swojej drodze. Taal dostrzegł, że pomoc Endara przynosi pozytywne
efekty, niestety trwa bardzo długo. Zniecierpliwiony Bóg powołał do życia wiele kolejnych
drzew z najstarszej części świata nazywanej dzisiaj Athel Loren, nakazał im wyruszać w
świat i nauczać języka. Niestety drzewce mogły nauczać jedynie języków, które znały
same, a każdy z nich znał inny język, zrodzony z wnętrza ich samych. Endar, szybko
zauważył jednak, że instynkt w połączeniu z niezrozumieniem zrodzonym z dwóch
równoważnych języków prowadzi do powstania strachu i agresji – przerażających sił
niosących śmierć. Pierwszy drzewiec nie czekając ani chwili podzielił się swoją
wątpliwością z Taalem. Ten jednak, sądząc, że Endar potrzebuje jednego języka, żeby
zsolidaryzować ze sobą wszystkie stworzenia i zdobyć nad nimi władzę przeciwko Bogu,
odrzucił wszystkie wątpliwości i rozgniewany arogancją Endara wygnał go z Athel Loren.
I tak Endar tułał się po świecie przez kolejne wieki i tysiąclecia obserwując ze smutkiem,
jak w pradawny krąg życia wkradła się targana rywalizacją śmierć. Obserwował, jak
kolejne, coraz bardziej rozwinięte stworzenia, zaczynają prowadzić ze sobą wojny, jak
rodzą się i umierają w cierpieniu. Zniesmaczony i współczujący zapragnął nie widzieć
2
całego zła czynionego przez niezrozumienie. A widziała to Shallyia, która w głębi duszy
popierała drzewca. Nie miała jednak wystarczająco odwagi, żeby przeciwstawić się
pełnemu ekstazy Taalowi. Postanowiła jednak dać Endarowi spokojne miejsce, w którym
będzie mógł usnąć na kolejne tysiąclecia. Wskazała mu strumień przecinający samo
serce świata. Potem pokazała mu wielką skałę, wyrastającą z samego środka rwącego
strumienia i powiedziała z czułością:
Osiądź na kamieniu, zostawiając splamioną krwią ziemię. Życiodajna woda ze
strumienia nie pozwoli ci umrzeć, a szelest wody zagłuszy krzyki zabitych.
Endar z wdzięcznością osiadł na kamieniu i usnął, a z jego snów wykluło się
potomstwo, które otoczyło go ciemną ścianą ochrony i spokoju. Tak powstał Wielki Las.
Stromherz
Pierwszymi mieszkańcami Stromherz byli nomadowie, którzy poszukiwali
schronienia przed wielką nawałnicą wojenną między Magnusem Pobożnym a Siłami
Chaosu. Legenda głosi, że Endar za spraw duchów lasu zaprosił nie chcących rozlewu
krwi ludzi do osiedlenia się u swych korzeni, gdzie mogli znaleźć ciszę i spokój. Tak było
– przynajmniej na początku. Wioska leży na obrzeżach obecnego Talbeklandu w samym
sercu Wielkiego Lasu. Przez środek wioski płynie rwący potok, regularnie podlewający
osadzony na głazie stary, powoli usychający dąb. Starsi mieszkańcy wierzą, że legenda o
pradawnym drzewcu jest prawdziwa, ponieważ, żadna roślina nie wytrzymałaby tyle
wieków (dąb jest prawdopodobnie najstarszą rośliną w lesie) w tak trudnych warunkach.
Wiarę w cudowne miejsce snu Pradawnego podzielały pewne sekty religijne Taala i
Shallyi, które we wczesnych latach działania wioski uczyniły z dębu monument i
zorganizowały otwartą manufakturę świątynną dookoła dębu zajmującą się tworzeniem
uświęconych artefaktów.
Stromherz już u źródeł powstania swoją egzystencję oparło na bardzo żyznych
glebach okalających strumień. Niemal cała zachodnia polana została zamieniona w pola
uprawne pszenicy i grochu. Poza tym Stromherz swojego czasu słynęło z hodowli koni,
które za wielkie pieniądze sprzedawano do oddalonego o jeszcze rozsądne odległości
Middenheim.
Założona 2302 wioska szybko zdobyła samowystarczalność i pomimo towarzystwa
dzikich kniei i nie zawsze przyjaznych zwierząt rokowała całkiem duże
prawdopodobieństwo zamiany w pokaźne centrum religijne imperium. Niestety do czasu.
Godryk Odważny, czyli kto tu właściwie rządzi?
Postaram się skupić trochę na konkretach mających wpływ na moment
pojawienia się w grze bohaterów. Świetnie prosperująca wioska przed Nocą Czerwonych
Języków była zamieszkana przez niemal 300 ludzi – w tym wielu drwali, łowców i
pasterzy. Nigdy w wiosce oficjalnie nie zamieszkiwali czarodzieje. W Stromherz od
zawsze było pod oficjalnym zwierzchnictwem Talebheim, co wiązało się z jurysdykcją
prawną zabraniającą korzystania z magii pod groźbą spalenia na stosie. W roku 2520
nowym sędzią miejskim został Godryk Odważny, który zasłynął z wyrzucenia z miasta
wszystkich kapłanów Taala pod zarzutem szerzenia magii i złych przesądów (patrz
3
profetyczna interpretacja usychania dębu). Profetę (Zahariasza Jasnego) publicznie
spalono. Podejrzewano także, że kapłan Taala jest utrzymującym kontakt ze smokami,
bursztynowym czarodziejem. Nikt jednak nie znalazł na to dowodów. Bardziej
prawdopodobną motywacją nienawiści Godryka do Zahariasza była rywalizacja o fotel
rajcy miejskiego, który ostatecznie, po zagadkowym samobójstwie poprzedniego rajcy
Wilhelma Plamy zdobył sędzia. Nie jestem pewny, czy w dniu dzisiejszym Godryk jest
zadowolony ze swojej zdobyczy…
Zagadkowa śmierć
Wilhelm Plama był bardzo skrytym człowiekiem, o wątłej posturze i ohydnym
wyglądzie trędowatego. Pochodzi z Talabheimu i przybył do Stromherz na polecenia
samego księcia elektora Helmuta Feurebacha. Od dzieciństwa jego skórę pokrywały
dziesiątki ropni, a na łysym czole widniał olbrzymi, brązowy siniak zaschniętej pod skórą
krwi. Rajca z początku uznawany za potwora i mylony z mutantem w młodości o mały
włos nie stał się ofiarą linczu. Wszystko zmieniło się w czasach szkolnych, kiedy okazał
się całkiem pojętnym ekonomistą i podobno także poetą. Dość szybko rozpoczął pracę w
skarbcu księcia. Władza nad Stromherz, oficjalnie nazwana przez Helmuta łaską, mogła
być także próbą odsunięcia Wilhelma od siebie. Ciężko powiedzieć jaki mógł być powód
zagadkowego lęku księcia. Po przybyciu do Stromherz Wilhelm zaszył się w swoim
samotnym domu i skoncentrował na przygotowaniu miasta do niechybnej burzy chaosu.
Na czym polegały przygotowania? Na obfitej korespondencji z księciem Helmutem w
prośbie o broń i zwiększenie sił militarnych. Poza tym za czasów krótkiego panowania
Plamy udało się otworzyć szlak handlowy z dwoma handlarzami z Middenheim. Kupiono
trochę broni, zbudowano drewnianą palisadę, wszystko zapowiadało sukces Wilhelma i
to, że pogodził się z nową rolą pracy na uboczu. Nie wszystko jednak wyglądało tak
dobrze. Im dalej posuwały się przygotowania do obrony Wilhelm stawał się coraz bardziej
nerwowy, zdawało się, że rozmawia sam ze sobą, że gorzej się poczuł. Zdarzały się dni,
kiedy w ogóle nie wychodził, reagując agresywnie na wszelkie objawy zainteresowania.
Mieszkańcy wioski wiedzieli, że wojna już trwa. Niektórzy z nich upatrywali w Plamie
człowieka z wielkiego świata a dziwne, paranoiczne zachowanie zrzucali na karb obawy o
rodzinę pozostawioną w stolicy. Z czasem Wilhelm zaczynał mieć nie tylko problemy z
komunikacją, ale także zaczął swoim zachowaniem coraz bardziej zastanawiać. Pewnego
wieczora powracający z polowania łowca zauważył przygarbionego rajcę rozmawiającego
z jakimś tajemniczym nieznajomym między drzewami nieopodal wioski. Nie zdołał
niczego dosłyszeć, w świetle księżyca niewiele dostrzegł, kiedy jednak przy następnej
okazji dopytywał się Wilhelma co tak właściwie robił poprzedniej nocy, ten wyparł się
spotkania, twierdząc, że całą noc odbierał korespondencję od Feurebacha. W tygodniu
poprzedzającym Noc Czerwonych Języków Wilhelm powiesił się w oknie swojego domu.
Może przewidział, że zastosowane przez niego środki bezpieczeństwa będą dalece
niewystarczające?
Tajemniczy nieznajomy
Pojawił się jakby znikąd. Stary, łysiejący, kulawy, przygarbiony, z wytrzeszczem
oczu, cały czas nosi ze sobą kota i nigdy nie patrzy na rozmówcę (których zresztą nie ma
zbyt wielu). Dwa miesiące przed atakiem przywiózł z Middenheim wóz z kapustą,
zamachał Godrykowi jakimiś dokumentami i zamieszkał w starym, opuszczonym młynie,
4
jako nowy właściciel po ostatnim, zmarłym w niewyjaśnionych okolicznościach. Kurt
twierdzi, że wygrał akt własności w karty. Morfir prawdopodobnie ma pieniądze, choć nie
wygląda, może być najbogatszym mieszkańcem wioski. Ludzie widują go bardzo rzadko,
czasami zagląda do gospody „Pod porożem Taala”, gdzie zachowuje się oględnie mówiąc
dziwnie. Siedzi i rozgląda się nieprzytomnie dookoła, czasami spotyka się z jakimiś
ludźmi. Często za coś płaci, prowadzi mnóstwo niewielkich interesów na terenie
Stromherz, ciągle wydaje się być spłoszony i obserwowany przez kogoś. Żaden z
interesów jednak nie usprawiedliwia dostatecznie jego przeprowadzki ze stolicy
Imperium. I najważniejsze – Kurt Morfir uchodzi za miejscowego znachora, czemu
ostatnio coraz uważniej przygląda się Godryk. Kurt zna się na ziołach, umie zrobić
herbatę na przeziębienie. Poza tym jednak niewiele wiadomo o jego działaniach. Czasami
jacyś ludzie opowiadają w karczmie, że Kurt płaci niezłe pieniądze, za zbieranie chrustu i
zrywanie kwiatków. Ludziom nie należy jednak wierzyć w każde słowo.
Gospoda pod Porożem Taala
Słynna jeszcze z czasów Wilhelma, prowadzona przez karczmarkę Ivenę,
przetrwała atak. Prawdopodobnie Ivena ma w swoich żyłach niewielką domieszkę
krasnoludzkiej krwi, na co wskazują jej wygląd i gabaryty. Jednak nawet jeśli te domysły
są zgodne z prawdą Ivena bardzo skrzętnie ukrywa wszelkie powiązania z
innorasowcami w obawie przed sankcjami prawnymi. Gospoda ma bardzo dobrą opinię w
całej wsi. Co noc grywa w niej grupa pięciu bajarzy, którzy opowiadają piękne historie
oraz legendy wyniesione z różnych ksiąg z północy oraz tradycyjnych wiejskich opowieści.
Bajarze: Ronald, Kalif, Abram, Czek i Raszdam wywodzą się z różnych części imperium
(właściwie nikt nie wie dokładnie skąd), ale na starość postanowili osiedlić się w
Stromherz. Mieszkają tu już od dziesięciu lat, odkąd jeszcze przybysze do miasta nie byli
tak poważnie sprawdzani. Raz w roku w pierwszą pełnie zbiorów opowiadają legendę o
Erdanie, grając do kufli robionego na miejscu piwa elfie melodie krajów południa.
Gospoda zawsze była jedynym dochodowym interesem w Stromherz i to
bynajmniej nie ze względu na najlepsze piwo czy piękne baśnie. „Pod porożem Taala”
było do pewnego momentu nieoficjalnym miejscem spotkań kapłanów Taala (w tym
Zahariasza) z Wilhelmem. Zawsze podczas takich spotkań rajca miejski wyłączał jedno
pomieszczenie ogłaszając, że będzie rozmawiał na temat planów nowej świątyni, która
miałaby powstać po zakończeniu wojny. Jak było naprawdę? I po co akurat w tej
gospodzie? Gdyby zastanowić się nad tym głębiej moglibyśmy zauważyć, że właściwie
większość mieszkańców Stromherz bywa w gospodzie. Niektórzy ludzie uważają, że w
gospodzie w dawnych czasach mieściła się siedziba uciekinierów z tajnego więzienia
nieopodal Middenheim. Podobno przed kilkoma laty Ivena czerpała dosyć duże profity z
krycia pod swoim dachem siatki wywiadowczej Imperium. Nic jednak nie zostało
sprawdzone, a gdyby zostało, Godryk na pewno wiedziałby co robić.
Noc Czerwonych Języków
Książe Helmut Feuerbach był stanowczo zbyt zajęty obroną do dziś niepodbitego
Talabekheim, żeby przejmować się jakąś zakopaną w kniei wsią na obrzeżach landu. Nie
chcąc osłabić swoich sił militarnych wysłał do Stromherz Olega Kranza – 65 letniego
dowódcę, który za niesubordynację miał zostać stracony. Oleg wraz ze swoją dwudziesto
5
Zgłoś jeśli naruszono regulamin