pulapki-tolerancji,32.pdf

(368 KB) Pobierz
381543323 UNPDF
ŻYCIE WEWNĘTRZNE | ZNaKI
Pułapki tolerancji
rzem Wielkim, ale jak przychodzi do
meczetu – wolisz straż pożarną...
K.M.: Nie mówię, że jestem niesły-
chanie tolerancyjna, ale że jestem świa-
doma swoich granic.
W.E.: Ale wielu ludzi nie jest świa-
domych. Szczególnie chyba w polskim
narodzie, który, nie wiadomo na jakiej
podstawie, myśli o sobie, że jest tole-
rancyjny. Polska deklarowana toleran-
cja jest raczej zamiataniem pod dywan
ksenofobii i nienawiści, które ujaw-
niają się przy każdej okazji. Kiedy się
pojedzie do Londynu, tam widać, co to
jest tolerancja i jakie ma konsekwen-
cje. Jak bardzo trzeba się otworzyć
na inność, pozbyć nawykowych ocen
i stereotypów. A to jest trudne. Sklep
prowadzą Hindusi, autobusem kieruje
Afrykańczyk, Wietnamczyk przynosi
ci pocztę, białych coraz mniej. Każdy
ma inny akcent i kaleczy twój język oj-
czysty. Wszyscy w Europie są dotknięci
konsekwencjami życia bez granic, nie
każdy to unosi. Na razie testujemy na-
szą tolerancję i uczymy się jej.
– W centrum Soii widziałam
trzy świątynie: synagogę, meczet
i cerkiew. Ludzie przychodzili się
modlić. To było piękne. Dopiero tam
uświadomiłam sobie, jak bardzo je-
steśmy w Polsce homogeniczni.
W.E.: Jak serek homogenizowany.
K.M.: Ale historia pokazuje, że
wystarczy iskra, by te świątynie spło-
nęły w ogniu wzajemnej nienawiści.
Rzeczywistość ludzka jest podszyta
strachem. Codzienność to wzajemne
unikanie się, odcięcie, zamykanie się
we własnych kręgach kulturowych...
W.E.: To przejawy tolerancji wy-
muszonej i płytkiej. Uczenie się tej
prawdziwej, otwieranie się na różno-
rodność to zadanie na parę pokoleń.
K.M.: Ale w wyniku tego może na-
stąpić właśnie homogenizacja, która
tak ci się nie podoba.
W.E.: Nie homogenizacja, tylko
jedność w różnorodności. Ludzie, któ-
rzy wyznają różne religie, mają różne
światopoglądy, różne kultury i oby-
czaje, mogą żyć w jednym państwie,
rządzić się wspólnym prawem, a jed-
nocześnie wspierać się i inspirować
wzajemnie. Żyj i pozwól żyć innym. To
najkrótsze hasło tolerancji. W ten spo-
sób stworzymy kiedyś zupełnie nową
jakość. Nie da się już tego procesu ani
cofnąć, ani zatrzymać. A podtrzymu-
jąc antagonizmy, podziały kulturowe,
etniczne i rasowe, krzewimy jedynie
nienawiść, która nieuchronnie w nas
uderzy.
K.M.: To zależy, co się uznaje za
wartość. A jeśli wartością jest nasza
kultura, język, nasza polskość? A co, je-
śli przyjdą tu wszyscy Chińczycy? Na-
prawdę myślisz, że nie należy stawiać
proces trzeba wspierać – a najważniej-
sze jest wychowanie w duchu tolerancji
nowych pokoleń. Po wojnie domowej
na Bałkanach wraz z zespołem ludzi
prowadziłem w Polsce tzw. szkołę to-
lerancji. Pracowaliśmy z 16–18-letnią
młodzieżą z Serbii, Bośni, Chorwacji
i innych, nienawidzących się narodów
oraz mniejszości byłej Jugosławii. Ta
wojna była właśnie przejawem skrajnej
nietolerancji, strachu, nacjonalizmu
i egoizmu. Lecz owi młodzi ludzie, do-
świadczeni tragizmem i nonsensem tej
wojny, wstydzili się za dorosłych, za
swoich rodziców i polityków. To wspól-
ne uczucie wstydu stało się impulsem
do ich pojednania, przyjaźni, co da-
lece przekroczyło postulat tolerancji.
„Bycie tolerancyjnym” to premiowana dziś postawa. Kojarzy się
z nowoczesnością, otwartością. A jednak rzeczywistość pokazuje,
że owej idei łatwo nadużyć, że można paść ofiarą własnej tolerancji,
czego dowodem są trudności wielu krajów otwierających granice.
Gdzie leżą granice tolerancji? – Tatiana Cichocka pyta
Katarzynę Miller i Wojciecha Eichelbergera
ZdjĘcIa zosia zija
Inność to wyzwanie, to lustro, w którym
czasami niewygodnie się przeglądać.
Można bowiem zobaczyć jakąś wstydliwie ukrywaną
część siebie. I tylko od nas zależy, czy wykorzystamy
to spotkanie z innością jako swoją szansę
Wojciech Eichelberger Katarzyna Miller
– Czy tolerancja ma same dobre
strony?
K.M.: W teorii może ma. Ale żeby
być naprawdę tolerancyjnym, trzeba
by być Kazimierzem Wielkim. Mieć
przede wszystkim stabilne poczucie
wartości. A tego od dawna nie mamy
– ani jako naród, ani w dużej części
jako jednostki – stąd kłopot. Nasza to-
lerancja jest więc deklaratywna. Nawet
takie kraje jak Szwecja, znane z tole-
rancji, mają z nią kłopoty. Bo na skutek
liberalnej polityki mieszka tam dużo
emigrantów, są całe dzielnice ludzi mó-
wiących innymi językami, którzy się
nie integrują. Ja na przykład nie chcia-
łabym, żeby za moją strażą pożarną
wybudowali meczet. Uczciwie mówię.
Kawał świata zjeździłam i kiedyś też
myślałam, że byłoby fajnie tak wielo-
kulturowo żyć. Dziś już nie jestem tego
taka pewna.
W.E.: Więc tu napotykasz granice
swojej tolerancji. Chcesz być Kazimie-
temu żadnych granic? Na to, o czym
mówisz, słowo „utopia” jest niemal za
łagodne. To mrzonka.
W.E.: To nie mrzonka, lecz dzie-
jowa konieczność. Trzeba coś robić,
bo inaczej ludzkość nie przetrwa na
tej ziemi. To proces, który trwa dłu-
go i inne kraje są w nim daleko przed
nami. W Stanach Mulat i kobieta ubie-
gali się dopiero co o nominację Demo-
kratów do wyborów prezydenckich.
Przedstawiciel mniejszości z niewol-
niczymi korzeniami i przedstawiciel-
ka dyskryminowanych ze względu na
płeć... Nie tak wiele pokoleń musiało
przeminąć, by to stało się możliwe. Ten
Byłem też świadkiem i uczestnikiem
identycznego spotkania młodzieży ze
skłóconych i nienawidzących się kra-
jów Zakaukazia i Dalekiego Wschodu.
K.M.: Otworzyli się na siebie, bo byli
z ludźmi, którzy dawali im przestrzeń
i miejsce, by mogli wyrazić w sposób
pokojowy trudne uczucia. Ale nieste-
ty, świat nie jest grupą terapeutyczną.
Problem w tym, że ludzie lubią o sobie
myśleć, że są tolerancyjni. A szczegól-
nie ludzie wrażliwi i inteligencja. To jest
tak cudne oblicze w lustrze do zobacze-
nia, że nie można sobie tego odmówić.
I odrobinę tego słyszę w tym, co mó-
wisz. Jesteś taki tolerancyjny?
84 | zwierciadło | WRZESIEŃ
WRZESIEŃ | zwierciadło | 85
381543323.014.png
ŻYCIE WEWNĘTRZNE | ZNaKI
W.E.: Jeszcze nie wiem, jaki na-
prawdę jestem w tej sprawie. Ale z pew-
nością chcę się taki stawać. Świat się
globalizuje. Trwają ogromne ruchy mi-
gracyjne. Niezgoda na rzeczywistość,
próby zaprzeczania jej i podążania pod
prąd dziejów – to dopiero jest utopia.
K.M.: Ale to proces nie tylko gru-
powy. Również indywidualny. Ciekawi
mnie więc, wobec czego ty nie masz
tolerancji. Ja odkryłam w sobie takie
miejsca. Np. kiedy byłam w Paryżu i co
chwila w sposób nachalny zaczepiali
mnie Murzyni, po jakimś czasie mia-
łam ochotę im wypalić: spadać, czarnu-
chy. To wspomnienie zostało we mnie,
bo ważne było pytanie, które sobie za-
dałam. Jak to jest z tą moją tolerancją?
Pytanie bardzo istotne w moim roz-
woju. Do tego momentu myślałam, że
jestem tolerancyjna. A tu taki wybuch.
To samo czułam wśród Arabów, bo tam
„włażenie” na turystki jest tak nachal-
ne, że naprawdę trudno to znieść. Teraz
wiem, z czego wynika ich zachowanie
– nie zawsze z chamstwa i traktowania
przedmiotowego, tylko z tego, że oni
w ogóle są bliżej, bardziej się dotykają,
inaczej widzą kobiety. Będąc w Egipcie,
przeczytałam świetną książkę „Ukryty
wymiar” amerykańskiego antropologa
Edwarda Halla o traktowaniu prze-
strzeni między ludźmi. To mi pomogło
zrozumieć, co się tam dzieje i dlaczego.
– Nietolerancja więc wiąże się
z niewiedzą?
K.M.: Gdy poznajesz motywy dzia-
łania innego człowieka, jego kulturę,
inne uwarunkowania, zaczynasz go
rozumieć. Wzrost świadomości często
powoduje wzrost tolerancji. Nietole-
rancja karmi się myśleniem stereoty-
powym, arogancją, egocentryzmem,
przekonaniem, że się ma rację, że się
jest kimś lepszym. I strachem, że każda
inność nam zagraża.
W.E.: Inność to wyzwanie, to lu-
stro, w którym czasami niewygodnie
się przeglądać. Można zobaczyć w nim
jakąś wstydliwie ukrywaną lub nie-
Lepiej się żyje, kiedy człowiek nie czuje
nienawiści i agresji, nie boi się innych,
nie musi budować wokół siebie murów.
Gdy potrafi kochać i wspierać swoją córkę
z nieślubnym dzieckiem, syna geja...
jest dla mnie ważny. Wbrew pozorom
nie świadczy o tym, że jestem rasistką,
bo nią nie jestem. Ale jest dowodem na
to, że potraię być nieprzewidywalna
sama dla siebie. Człowiek powinien
sobie zdawać sprawę, że ma w sobie
wszystko. I czarne, i białe, i dużo sza-
rości. Szanuję reakcję, jaka się we mnie
spontanicznie pojawiła w kontakcie
z inwazyjną obcością. Taka reakcja jest
nieustannie obecna w świecie i ja ją
w sobie poczułam. Mogę ją więc teraz
lepiej zrozumieć u innych. Co nie zna-
czy, że ją pochwalam.
W.E.: Każdy ma jakieś granice.
Wiele bywałem w świecie i spotykałem
różnych ludzi, często z pozoru obcych,
a nawet wrogich, ale szybko okazywało
się, że wspólny ludzki wymiar, który
nas łączy, jest nieporównywalnie więk-
szy od tego, co różni. Niemniej w tych
kontaktach też musiałem przekraczać
swoje ulubione stereotypy i lęki. Czu-
łem wtedy, że dzięki temu się rozwijam,
że podążam we właściwym kierunku.
– Co psycholog sądzi o tole-
rancji? Kto ma szansę być bardziej
tolerancyjny?
K.M.: Jak mówiłam, ktoś, kto we-
wnątrz uważa się choć trochę za Kazi-
mierza Wielkiego. Czyli stabilny, ma-
jący poczucie sensu, dobrobytu, kto się
jakoś poukładał sam ze sobą.
W.E.: Z punktu widzenia psycho-
loga tolerancja ma same plusy. Lepiej
się żyje, kiedy człowiek nie czuje nie-
nawiści i agresji, nie boi się innych, nie
musi budować wokół siebie murów, by
się lepiej i bezpieczniej czuć.
K.M.: Gdy potrai kochać i wspie-
rać swoją córkę z nieślubnym dziec-
kiem, syna geja... Brak tolerancji jest
zarzewiem nieszczęść w rodzinach.
W.E.: Tolerancyjność nie zależy
od statusu, wykształcenia ani pozycji
społecznej. Wynika głównie z dojrza-
łości wewnętrznej, poczucia wartości
własnej i uniwersalnej więzi z ludźmi,
niezależnej od chwilowych uwarunko-
wań. Na wspomnianych już obozach
tolerancji prosiliśmy młodych ludzi,
by powiedzieli, z czym się utożsamia-
ją, jak odpowiedzą na pytanie: kim
jestem? Okazało się, że im bardziej
powierzchowna odpowiedź na to pyta-
nie, tym łatwiej o potencjalny konlikt
z innymi. Najmniej konliktogenną,
jednoczącą tożsamością jest postrzega-
nie siebie jako istoty ludzkiej. Gdy zda-
my sobie sprawę, że bez względu na to,
co nas różni, wszyscy jesteśmy ludźmi,
którzy pragną tego samego – miłości,
szczęścia i bezpieczeństwa – to stajemy
się stabilnie i głęboko tolerancyjni.
– Czyli do takiego poziomu świa-
domości należy dojść?
W.E.: Tak. Potrzebna jest zasad-
nicza przebudowa naszego poczucia
tożsamości. Czas rezygnować z tożsa-
mości opartej wyłącznie na poczuciu
przynależności do własnej, wąskiej
grupy etnicznej, kulturowej, rasowej
czy religijnej – i uzupełnić ją tożsa-
mością globalną i uniwersalną. W tym
sensie rozwijanie w sobie tolerancji jest
w istocie rozwijaniem w sobie ducha.
K.M.: Tym bardziej trzeba sobie
zdawać sprawę z tego, że nasza droga
ku temu widzeniu jest różna. Żeby do
czegokolwiek dojść, musimy stanąć
w prawdzie i zobaczyć, w jakim jeste-
śmy miejscu. Bez koloryzowania, wy-
pierania, udawania, zaprzeczania. Do-
magam się więc prawa dla polskiego
homogenizowanego serka. To też jest
tolerancja.
W.E.: Ale taki serek jest jeszcze lep-
szy, gdy dodać do niego rodzynki, nie-
co czekolady czy wanilii... Dodatki mu
nie szkodzą, nie naruszają jego pod-
stawowej konsystencji. Ksenofobicz-
ne nastawienie ogranicza, powoduje
wiele napięcia i zaprasza nieszczęście.
Nie warto tego kultywować. Nie umie-
my sobie wyobrazić, jaka będzie polska
rzeczywistość, gdy naprawdę otwo-
rzymy się na inność i różnorodność.
Dlaczego miałaby być gorsza niż teraz?
Będzie raczej bardziej kolorowa, przy-
jazna i przestronna. c
świadomą część siebie. I tylko od nas
zależy, co z tym zrobimy. Czy wykorzy-
stamy to spotkanie jako szansę na lep-
sze poznanie swoich ograniczeń i na
otwarcie, czy jeszcze bardziej zamknie-
my się w sobie i będziemy kultywować
iluzję własnej wyjątkowości i domina-
cji, dolewając swoje do morza strachu,
nienawiści i pogardy, w którym wszy-
scy razem kiedyś utoniemy.
– Tolerancja ma granice?
W.E.: Nie można być tolerancyj-
nym dla zachowań, które zagrażają
naszej albo czyjejś godności, wolności.
Zgoda na to nie jest tolerancją, tylko
uleganiem, pozwalaniem na inwazję.
Dużo ludzi tak robi, bo po prostu nie
umie stawiać granic. Jeśli ktokolwiek
zachowuje się w stosunku do nas agre-
sywnie, narusza naszą prywatność czy
intymność, nie wolno mu na to pozwa-
lać. Nawet jeśli rozumiemy, dlaczego to
robi. To właśnie stawianie granic uczy
tolerancji i wzajemnego szacunku.
K.M.: Mnie interesuje granica tole-
rancji we mnie. Jestem osobą myślącą,
świadomą, a jednak są sytuacje, w któ-
rych łapię się na pewnych odruchach,
jak w przypadku tego Paryża. A ty,
Wojtku? Nie odpowiedziałeś na moje
pytanie.
W.E.: Tak jak mówiłem, dostrze-
gam w sobie nietolerancję wobec
chamstwa, nieuczciwości, naruszania
granic i uniwersalnych wartości. Nie
będę tolerował tego, że ktoś kogoś chce
okraść, zmusić do czegoś czy zabić...
K.M.: Nie o taką nietolerancję mi
chodzi. Ale najwyraźniej ty czegoś ta-
kiego w sobie nie dostrzegasz. Moim
zdaniem jednak nikt nie jest od tego
wolny. Mój odruch nietolerancji do dziś
Tatiana Cichocka
86 | zwierciadło | WRZESIEŃ
381543323.015.png 381543323.016.png 381543323.017.png 381543323.001.png 381543323.002.png 381543323.003.png 381543323.004.png 381543323.005.png 381543323.006.png 381543323.007.png 381543323.008.png 381543323.009.png 381543323.010.png 381543323.011.png 381543323.012.png 381543323.013.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin