4_2007.pdf

(310 KB) Pobierz
4_07
MoŜe wczoraj, moŜe nie…
Za miasteczkiem, któŜ wie gdzie…
Prosto z domku tuŜ przy lesie,
Wiatr historię taką niesie:
- Dzieciaki! – Rozległo się wołanie taty. Pojawiliśmy się z Olą w korytarzu jak
na komendę. Tatuś trzymał zakupy, które potwierdziły nasze podejrzenia, czyli
nowe spławiki, haczyki i inne tajemnicze wędkarskie przyrządy.
- Po obiedzie moŜecie pakować manatki, wyruszamy z samego rana.
- Hurrrra!!! – Zakrzyknęliśmy i oczywiście obudziliśmy tym Maciusia.
Wieczorem nasze bagaŜe stały w przedpokoju gotowe do przeglądu.
- Co my tu mamy – tatuś pochylił się nad torbą Oli, wypchaną do rozmiarów
krzywego wielbłąda, roześmiał się serdecznie, po czym skonfiskował: zestaw
lalek wraz z kompletną garderobą, cztery tomy bajek Jana Brzechwy, pudło
klocków, Ŝółty wachlarzyk z nadłamaną rączką oraz drewnianą skrzyneczkę z
namalowanym krasnalkiem, pełną kolorowych, szklanych kuleczek. RóŜowej
plastykowej parasolki Ola nie pozwoliła ruszyć i stwierdziła, Ŝe to juŜ raczej
ona nie pojedzie.
- Tomciu, za to twój plecak jest w połowie pusty. – Stwierdził tatuś zerkając na
mój bagaŜ.
- Prawdziwy podróŜnik nie zabiera niepotrzebnych rzeczy. – Odparłem z dumą.
- Masz rację, ale jedna para spodni i jedne skarpetki to niewiele jak na dwa
tygodnie. CóŜ, szczoteczkę do zębów podróŜnik teŜ raczej zabiera, bo inaczej
wróci z wakacji prosto do dentysty. – Tatuś z uśmiechem pokiwał głową. Oczy
Oli urosły z przestrachu, zerwała się na równe nogi i pognała do łazienki. Zaraz
wróciła ze swoją szczoteczką i szybko wrzuciła ją do torby.
Mamusia starannie uzupełniła nasze bagaŜe o ciepłe, nieprzemakalne
ubrania i buty i następnego dnia upychaliśmy wszystkie toboły do samochodu.
Kota Pluszaka wzięła pod opiekę nasza babcia, a Gryzoń radośnie szczekając
biegał wokół auta i teŜ nie mógł się doczekać wyjazdu. Jego ulubioną rozrywką
nad jeziorem była pogoń za kaczkami.
- Jedźmy juŜ, jedźmy. – Ola niecierpliwie podskakiwała razem z Gryzoniem
wokół tatusia, który mocował na dachu bagaŜnik, i przytulała swojego
puchatego misia. – Jedźmy juŜ!
Nareszcie załadowaliśmy się wszyscy, nawet Gryzoń połoŜył się na kocyku za
naszymi siedzeniami i ruszyliśmy poprzez zalaną słońcem szosę. Strasznie
trudno jest zachować ciszę i spokój, o który wciąŜ proszą rodzice, kiedy za
kaŜdym oknem co innego, a wszystko nas interesuje. PodróŜ nad nasze jezioro
trwa niestety bardzo długo, więc razem z Olą zagraliśmy po drodze chyba we
wszystkie gry, jakie znamy. Wtem doszedł nas jakiś podejrzany zapach, aŜ
Gryzoń podniósł łebek do góry i szukał źródła tego smrodku.
- Łeeee! – krzyknęła Ola.
I oto po wyjątkowo długim i burzliwym roku szkolnym nareszcie nastał
czas błogiej beztroski i nieograniczonego wypoczynku, czyli… wakacje! Kiedy
biegłem do domu po ostatniej lekcji, słońce nagrzewało mocno moją czuprynę i
przypominało, Ŝe lato naprawdę jest w rozkwicie. Odetchnąłem głęboko,
powietrze miało ten niezwykły zapach – jakby ziół czy suchej trawy, to po
prostu był zapach wolności!
- Co się dzieje! – Krzyknęła mama i wyjrzała z kuchni – Tomasz, jakby huragan
wpadł do domu! Proszę cię, zachowuj się spokojniej, bo Maciuś dopiero zasnął.
Zajrzałem do pokoju Oli. Moja siostrzyczka siedziała na dywanie tyłem do drzwi
i przekładała z namysłem jakieś rzeczy z jednego stosu na drugi.
- Hej, co robisz? – zapytałem.
- Pakuję się. – Odparła nie przerywając zajęcia.
- Jak to? JuŜ?
- Oczywiście. PrzecieŜ tatuś zaraz wróci z pracy i na pewno rzuci hasło.
- A… hasło - przypomniałem sobie – faktycznie… moŜe rzucić w kaŜdej chwili.
- Oj, Tomciu – Ola spojrzała na mnie i pokręciła głową z niezadowoleniem–
strasznie jesteś dziś roztargany, jak mogłeś zapomnieć.
- Mówi się roztargniony, mała – z uśmiechem zajrzałem do wielkiej torby, do
której moja siostrzyczka upychała swoje rzeczy. – Ostatnio miałem sporo na
głowie, koniec roku, oceny na świadectwie, ale ty tego jeszcze nie rozumiesz –
powiedziałem z nieukrywanym zadowoleniem starszego i doświadczonego
człowieka. Ola właśnie nabrała powietrza, pewnie aby zapytać o szkolne
szczegóły, ale ja zdecydowałem, Ŝe teŜ muszę się spakować i nie mam chwili do
stracenia. Tatuś od jutra miał urlop od wielkiej harówki, jak mawiał, a to mogło
oznaczać tylko jedno – jedziemy na wakacje całą rodziną!
Wpadłem do pokoju i wydobyłem plecak śpiący od ostatniego lata w
jakimś zakamarku. Tak, trzeba się zastanowić… Ciekawe jak my się teraz
zabierzemy – przecieŜ oprócz normalnych tobołków będzie jeszcze jeden –
fotelik zapełniony wrzeszczącym Maciusiem. Podrapałem się z namysłem po
głowie - tylko najpotrzebniejsze rzeczy, Ŝadnych tam klamotów – jak prawdziwy
traper. I zanurkowałem w szafie.
63292888.009.png 63292888.010.png
- Oooo! Fffeee! - Zawtórowałem jej - Mamo! Mamo! Maciuś wypełnił
pieluszkę. - I oto mieliśmy małą przerwę w podróŜy. Za to jezioro w środku lasu
przywitało nas ciepłą, czystą wodą i krzykiem kaczek.
- Jak tu prześlicznie! – cieszyła się Ola – Tatusiu, zabierz nas na pływankę!
- Jutro z samego rana popłyniemy, obiecuję, bo dziś juŜ za późno. – Odparł tatuś,
więc poszliśmy do naszego małego domku na kolację.
Z samego rana jednak nie wypłynęliśmy, poniewaŜ najzwyczajniej w
świecie zaspaliśmy. To znaczy ja i Ola. Kiedy obudziłem się i zrozumiałem co
się dzieje, zerwałem się z łóŜka jak oparzony i w piŜamie pognałem na plaŜę. No
tak… tatuś juŜ wracał z porannego połowu.
- Tatku, co złowiłeś? – zapytałem kiedy jego łódka przybiła do pomostu.
- Same pyszności – odparł tatuś – ale dlaczego ty jeszcze w piŜamie?
- Zaspało mi się, ale juŜ się ubieram. – a wtem usłyszeliśmy krzyki.
- Nie wypływajcie beze mnie! Nie wypływajcie! – Ola biegła na bosaka, takŜe w
piŜamce, tuląc pluszowego misia, rozczochrana jak nie wiem co.
- AleŜ nie wypływamy. – Zapewnił ją tatuś. – I widzę, Ŝe szybko nie
wypłyniemy. Nie mam zamiaru wyruszać z dwójką dzieci w piŜamach –
powiedział z rozbawieniem. Wypłynęliśmy wkrótce juŜ ubrani, ale nie
wzięliśmy łódki, tylko plumptochlaplaki, czyli rowerki wodne. Tatuś płynął z
Olą, a ja sam swobodnie zasuwałem pomiędzy tatra… tataratrakami… to znaczy
tatarakami, no tymi wysokimi trawami po prostu. Między nimi były takie małe
oczka wodne i pełno pływających Ŝółtych i białych kwiatów nenu..... coś tam.
Na kwiatach aŜ roiło się od róŜnych bzyków i bączków.
- Tomciu! – Zawołała Ola, gdy przepływali obok mnie – ty chyba juŜ nie masz
ochoty ich przeganiać. Pamiętasz, co się stało ostatnio?
Faktycznie, przykra historia z dziabongiem w naszym ogrodzie odebrała mi chęć
zabawy z małymi stworzonkami
o wielkich Ŝądłach.
Nazajutrz mamusia
stanowczo zaŜądała ryb, zatem
ubrani w kamizelki ratunkowe
wypłynęliśmy na jezioro łódką.
- Tatku, czy moŜemy
powiosłować? – zapytała Ola
mocując się z wiosłem o wiele
dla niej za długim. – Dam sobie
radę…
- Dobrze, ty wiosłuj z tej strony,
a Tomek z drugiej – tatuś
pokazał nam jak fachowo trzymać wiosła i udzielił jeszcze kilku wskazówek.
Niestety nie udało nam się płynąć równo w wyznaczonym kierunku. Kręciliśmy
się to w jedną, to w drugą stronę i tylko się zasapaliśmy, a Ola niechcący mnie
ochlapała, kiedy jej wiosło zaryło się w wodę nie tak jak trzeba.
- To teraz zabieramy się za wędkowanie. – Rzekł tatuś i rozdał nam wędki. Ola
po kilku rzutach poplątała Ŝyłkę tak, Ŝe moŜna było ją tylko zwinąć do kosza.
- Dziewczyny to się nie nadają do takich zajęć – pokręciłem niezadowolony
głową. Popatrzyła na mnie naburmuszona i zajęła się układaniem haczyków. Ja
co chwilę wyciągałem srebrne i złote rybki z czerwonymi płetwami.
- Co to? – zapytała moja siostrzyczka.
- To płotki – powiedział tatuś.
- Ooo, to teraz wyciągnąłeś płot! – krzyknęła z szacunkiem oglądając
największą rybkę.
- Jaki płot? – popatrzyłem na nią zdziwiony.
- No… jak mamy koło kwiatków w ogródku małe płotki, to dookoła domu jest
duŜy płot – to takie proste.
- Oleńko, ta ryba nazywa się płoć, dlatego te małe to płotki. – Tłumaczył jej
tatuś. Dyskusja pewnie by jeszcze trwała, gdyby nie nagłe „Ajajaj!” mojej
siostry. Spojrzeliśmy na nią zdziwieni. Miała strasznie nieszczęśliwą minę i
trzymała się za ucho.
- No nie – pomyślałem - znowu ucho? Ale coś dziwnego wisiało jej przy
twarzy. PrzecieŜ to mój spławik! Jak zarzucałem ostatni raz to nie spadł na
wodę, tylko po drodze zahaczył o ucho Oli. Pięknego miała wisiorka, nie
powiem. Złoty hak marki Mikado numer 12, spławiczek teŜ tej firmy pół-
gramowy, i kilka ołowianych kuleczek, nie był to ostatni krzyk mody.
Przeraziłem się. Ola nawet dzielnie się trzymała i dziwiłem się, Ŝe nie płacze.
- Nic się nie martw Oleńko, mam tu odpowiedni przyrząd do wyciągania
haczyków z ciała, bo sam juŜ nieraz z niego korzystałem – powiedział tatuś i
delikatnie ściągnął mój ostatni połów z haka. Nie miałem więcej odwagi rzucać
wędką, więc pomału wkładałem ją do wody blisko łodzi.
- Jakoś się juŜ nie zaczepiają – zauwaŜyła Ola, gdy bezskutecznie
próbowaliśmy złowić coś jeszcze.
- To przez to wasze stukanie po łódce i głośne rozmowy – tłumaczył tatuś –
wypłoszyliście juŜ chyba wszystko co pływa – uśmiechnął się, widząc nasze
zawiedzione miny. No ale jak długo dzieci mogą usiedzieć spokojnie! Podobno
mamy robaki, ale jakie robaki? Nigdy tego nie wytłumaczą do końca! Wreszcie
tatuś zarządził odwrót. Westchnąłem tylko, aŜ tu nagle jak coś pociągnęło za
moją Ŝyłkę, jak zaczęło szarpać, prawie wyrwało mi kij z rąk!
63292888.011.png
- Tato! – Przejęty do granic wytrzymałości szukałem pomocy u taty, a on
spokojnie powiedział:
- Wybrałeś się na ryby, no to łów.
To musiał być jakiś olbrzym, bo walczył zawzięcie i strasznie się szamotał. Ola
piszczała z uciechy. Chwilę to potrwało zanim dociągnąłem wciąŜ uciekającą
rybę w pobliŜe łodzi. Tata zanurzył podbierak do wyciągania ryb i wyciągnął
szczupaka. Ale był wielki! Jakie miał zębiska, a jak się rzucał!
-Ale dziwnie zahaczony - zauwaŜyła Ola – tak z boku, za te… no… skrzela, a
nie za pyszczek. Tak jakoś byle jak.
-No to co, ale sam złowiłem! – Oburzyłem się jej uwagą. Rzeczywiście! Ale się
zna! Ryba złowiona i tylko to się liczy. Strasznie się cieszyłem, bo szczupak był
pierwsza klasa. Rozpierała mnie duma, juŜ miałem troszkę zacząć się chwalić
jak dobrze mi poszło, ale tatuś obejrzał moją zdobycz, pokręcił głową i rzekł:
-Tylko obawiam się, Ŝe będziesz musiał ją wypuścić, bo ta rybeńka nie ma
wymiaru. Jest za mała, musi jeszcze podrosnąć.
- Taka duŜa ryba! – Zawołałem rozpaczliwie – Nie wypuszczę!
- KaŜdego wędkarza obowiązuje regulamin wędkarski, a tam jest napisane, Ŝe
szczupak musi mieć 50 cm aby go moŜna było zabrać. Ten - ciągnął tata,
wyciągając miarkę - ma tylko 42 cm. Przyjedziemy za rok to spróbujesz go
złowić jeszcze raz.
- Ale… - szukałem wybiegu, Ŝeby opóźnić tę straszną chwilę - ale muszę go
pokazać mamie, zabierzmy go ze sobą, proszę…
- Nie - odrzekł tata - to jest przestępstwo.
- Ale nikt nas nie widzi, tatusiu… moŜemy schować, ja jeszcze nigdy, przenigdy
w Ŝyciu nie złowiłem tak duŜej ryby.
Tata jednak był stanowczy, chwycił delikatnie szczupaczka i włoŜył do wody.
- I sobie poszedł – zakomunikowała Ola, wychylając się z łódki, Ŝeby dojrzeć
znikającą rybę. – Twój olbrzym popłynął do mamy i taty, Ŝeby poskarŜyć się na
ciebie. MoŜe przypłyną zobaczyć bohatera dzisiejszych połowów. Najpierw
złowił swoją młodszą siostrę, a potem jeszcze mniejszą rybeńkę. – Zachichotała,
ale ja straciłem humor na dobre. Po powrocie siedziałem niepocieszony, patrząc
smutno jak mama smaŜy świeŜo oczyszczone rybki.
- Czemu jesteś taki markotny, Tomciu? – zagadnęła – tyle przygód na jeden
dzień, jest co wspominać i opowiadać.
- Ale taki szczupak… - westchnąłem cicho i zwiesiłem głowę okropnie smutny.
Tatuś usiadł obok mnie i poklepał mnie po ramieniu.
- Nie martw się, jeszcze złowisz swoją rybę Ŝycia, a przepisy naprawdę są
waŜne. – Wzruszyłem tylko ramionami. Nie byłem co do tego przekonany, więc
tatuś stwierdził – pomyśl Tomku, gdyby kaŜdy wędkarz chciał zrobić to co ty
chciałeś, juŜ by na pewno nic nie pływało w tym jeziorze.
- MoŜe tylko zielsko, hehe. – Wtrąciła Ola.
- A czy pamiętasz historię MojŜesza? – ciągnął tatuś.
- Yhy – kiwnąłem głową.
- Otrzymał od Boga pierwszy regulamin dla ludzi, z którymi szedł z Egiptu.
Czy wiece, co oni wtedy powiedzieli? – Spojrzeliśmy na tatusia, który otworzył
Biblię, aby przeczytać dokładnie – „ MojŜesz wziął Księgę Przymierza i głośno
przeczytał ludowi, ten zaś rzekł: Wszystko, co powiedział Pan, uczynimy i
będziemy posłuszni” II MojŜeszowa 24:7.
- Ech… - westchnąłem cicho – znów o tym posłuszeństwie…
Mamusia uśmiechnęła się do mnie, zajęta przekładaniem rybek z patelni na
półmisek, a tatuś mówił dalej.
- Takich róŜnych przepisów jest więcej, nie tylko wędkarskie. Jest na przykład
kodeks drogowy. Czy wiesz, co dzieje się z kierowcami, którzy go nie
przestrzegają? – Ola szybko wyskoczyła z odpowiedzią -
- Dostają od pana policjanta ten, no… mandat.
- Albo są sprawcami wypadku, z którego wychodzą poobijani, albo giną.
- Ale to nie jest przepis z Biblii, to tylko ludzie wymyślili.
- Ludzie teŜ wymyślili podatki, taki przepis, którego Ŝaden dorosły człowiek
nie lubi. Powiedz mi młody człowieku, co Pan Jezus powiedział na temat
podatków? – Zapytał tatuś.
- śeby płacić, na pewno. – Zgadła Ola, która juŜ zaczynała orientować się jak
działają przepisy.
- Właśnie, a zapisane jest to w Ewangelii Łukasza 20:25: „On zaś rzekł do
nich: Oddawajcie więc cesarzowi, co jest cesarskie, a Bogu, co jest BoŜe.”
A w innym miejscu znowu pisze tak: „Rządzący bowiem nie są postrachem dla
tych, którzy pełnią dobre uczynki, lecz dla tych, którzy pełnią złe. Chcesz się nie
bać władzy? Czyń dobrze, a będziesz miał od niej pochwałę;” Rzymian 13:3.
- Zobacz ile nałowiliście ryb, dasz radę tej piramidzie? - Mamusia postawiła
przed nami półmisek pełny pachnących smakowicie rybek. - A ja jeszcze
wszystkich nie upiekłam, taki obfity był połów. Teraz napchaj swój brzuszek, a
szczupaka zostaw do wesołych opowieści o wakacyjnych przygodach.
No tak… przypomniałem sobie trofeum taty – łeb rekordowego
szczupaka, którego złowił parę lat temu i który wisi na naszej ścianie. Gdybym
porównał z nim swojego, to wszyscy by się śmiali…
- Tato! – krzyknąłem – płyńmy podkarmić ryby! Niech szybko rosną, znowu na
niego zapoluję!
Urlop taty fajny jest,
MoŜna leŜeć, skakać, pływać,
Mama z tatą dadzą jeść,
Dzieci mogą odpoczywać.
Czy przeczytałeś
uwaŜnie historię?
RozwiąŜ krzyŜówkę.
„P _ _ _ _ _
K _ _ SIĘ
P _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _
W _ _ _ _ _, PRZECIWSTAWIA
SIĘ B _ _ _ _ _
P _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ ; A
CI, K _ _ _ _ _ SIĘ
P _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ ,
S _ _ I NA S _ _ _ _ _
P _ _ _ _ _ _ _ _ _
Ś _ _ _ _ _ _ _ .”
List do _ _ _ _ _ _ _ 13/2
POZIOMO
2 Opary nad jeziorem
5 Bolały apostoła Pawła
6 Deska na dwóch kółkach z kierownicą
7 Na zawodach rzuca nim oszczepnik
12 W czasie mgły lub w nocy świeci i
prowadzi statki
14 Kręcąc pedałami, pływasz nim po
wodzie
16 Szósta nutka w gamie
UKOŚNIE
1 Chroni przed
deszczem
11 Czarny
koń
PIONOWO
1 Śmiesznie
nazwany przez
Tomka rowerek
wodny
3 Wypuszczona
przez tatę, bo nie
miała wymiaru
4 Kręci nim
Gryzoń
7 Stajnia dla krów
8 W kuchennym blacie pod kranem
9 Zgromadzenie, do którego chodzisz z
rodzicami
10 Przez niego ze ściany leci woda
13 Za obrazkiem
15 Kilogram w skrócie
Odczytaj hasło
Przypatrz się dobrze
obrazkom i spróbuj
odnaleźć 15 szczegółów,
róŜniących oba statki.
Wyłap wszystkie wyrazy pewnego wersetu i uzupełnij go. Ilość
kresek odpowiada ilości liter. Słów szukaj poziomo i pionowo.
Niektóre literki juŜ zostały wyłapane.
63292888.012.png 63292888.001.png 63292888.002.png 63292888.003.png 63292888.004.png 63292888.005.png 63292888.006.png 63292888.007.png 63292888.008.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin