Patricia Gardner Evans - Młość przyszła w Święta.pdf
(
614 KB
)
Pobierz
Ewans Gardner Patricia - Miłość przyszła w święta - Gwiazdka miłości
Miłość przyszła w święta
Patricia Gardner Evans
przełożyła Bogumiła Nawrot
Gwiazdka miłości
Rozdział 1
- Następny proszę!
Stojący w ogonku posunęli się nieco do przodu
i Claire Ezrin znalazła się pół kroku bliżej celu. Od
rana prześladował ją pech. Nowy dziekan szkoły me-
dycznej zwołał na dziś pierwsze zebranie personelu
i akurat tego dnia zastrajkował jej budzik. Pobiegła do
łazienki i spojrzała w lustro, łapiąc jednocześnie tubkę
z maścią cynkową zamiast z pastą do zębów. Stwier-
dziła, że włosy ma w opłakanym stanie. Energicznie
wypłukała usta, by pozbyć się wstrętnego smaku maści.
Zamiast nałożyć na twarz warstwę kremu nawilżają-
cego, posmarowała się próbką preparatu do zmiękcza-
nia skórek. Pocieszyła się, że może dzięki temu po-
zbędzie się kilku zmarszczek. Doszła do wniosku, że
lepiej zrezygnować z pełnego makijażu, i ograniczyła
się do pomalowania rzęs.
Czerwony kostium, w którym zamierzała korzyst-
nie wypaść w oczach nowego przełożonego, nagle wy-
dał jej się niestosowny. Rajstopy nadal leżały w su-
szarce, oczywiście mokre. Mogła odpieczętować nowe
opakowanie podkolanówek, ale rzuciwszy okiem na
zegarek, postanowiła pozbyć się zbędnego owłosienia
na łydkach do miejsca, do którego sięgała jej najdłuż-
sza spódnica. Tak niezgrabnie ściągała ją z wieszaka,
że ta wpadła prosto do sedesu - na szczęście dopiero
co spuściła wodę. Nie mogła już zdjąć swetra, bo zu-
żyła resztkę lakieru do włosów na utrwalenie czegoś,
co szumnie nazywała kokiem, więc nie pozostało jej
nic innego, jak tylko włożyć spodnie z szarej flaneli.
Postanowiła, że na zebraniu usiądzie w ostatnim rzę-
dzie i postara się jak najmniej rzucać w oczy.
Kolejka nagle posunęła się do przodu niemal
o metr, bo otwarto jeszcze dwa okienka, a od trzeciego
akurat odszedł interesant. Claire zorientowała się, że
będzie następna. Powróciła myślami do wydarzeń dzi-
siejszego dnia. Nie miała czasu na śniadanie, dlatego
po serii nieszczęść w łazience w kuchni przytrafiło jej
się tylko jedno: wlała kotu resztę zupy, którą zamierzała
zjeść na obiad. Potem wszystko potoczyło się już gład-
ko. Samochód zapalił bez problemu, jadąc do Albu-
querque nie natknęła się na żadną wyrwę w jezdni, no-
wy dziekan okazał się człowiekiem nadzwyczaj osz-
czędnym w słowach, zapowiedział, że przystąpi do ob-
chodu... czytaj: inspekcji swego wydziału dopiero po
świętach. Była to wyjątkowo dobra wiadomość dla wy-
działu kształcącego laborantów, cierpiącego na brak lu-
dzi i przeżywającego akurat gorączkę końcowych eg-
zaminów. Zanim zawita u nich dziekan, zajęcia znów
będą się odbywały zwykłym trybem, a Sylvia, kierow-
niczka wydziału, przy odrobinie szczęścia znajdzie je-
szcze dwóch techników medycznych, chętnych do za-
mienienia pracy w laboratorium na zajęcia ze studen-
tami. Claire pomyślała, że może zła passa minęła.
Myliła się. To była jedynie cisza przed burzą. Na
egzaminie praktycznym z analiz moczu asystent po-
tknął się, niosąc tacę pełną próbek. Wszystkie wylą-
dowały w otwartej torbie Claire. Wycierając ją, myjąc
i dezynfekując, znalazła wezwanie do zapłaty podatku
od nieruchomości - termin mijał pojutrze. I dlatego
zamiast egzaminować teraz studentów, stała w ogonku
w Urzędzie Skarbowym Okręgu Bernalillo.
- Następny proszę!
Claire drgnęła na dźwięk głębokiego męskiego gło-
su i podeszła do okienka, ściskając w ręku nieco wil-
gotny kwit.
Co roku w połowie listopada skarbnik okręgowy -
potocznie nazywany poborcą podatkowym - wysyłał
wezwania do zapłaty podatku od nieruchomości. Mie-
szkańcy Albuquerque niezbyt chętnie je witali w go-
rącym okresie przedświątecznym i bez przesady można
stwierdzić, że przez następne trzydzieści dni poborca
podatkowy był najmniej lubianym człowiekiem
w okolicy.
W tym roku odnosili się do niego szczególnie nie-
życzliwie, pomyślał kwaśno Jack Herrod. Przyczyniła
się do tego podwyżka podatków, na którą zgodzili się
ci sami mieszkańcy jeszcze w lutym, o czym dawno
zdążyli zapomnieć. Obejmując w styczniu nowe sta-
nowisko, żartował, że jest odporny na antypatię, która
zazwyczaj otacza poborcę podatkowego, ponieważ ja-
ko adwokat przywykł do przejawów ludzkiej niechęci.
Dzisiaj był jednak w szczególnie drażliwym nastroju.
Komputery co chwila się zawieszały, kierowniczka biu-
ra z samego raną oświadczyła, że pracuje tylko do piąt-
ku, i o jeden raz za dużo nazwano go „królem Hero-
dem". Może do Gwiazdki zostały tylko dWatygodnie,
ale ludzi, wymachujących mu przed nosem wezwania-
mi, trudno było posądzić o radosny nastrój. Jego zre-
sztą również. Zobaczył, że zbliża się następna intere-
santka, spojrzał na jej lewą dłoń i odruchowo wciąg-
nął brzuch. Może jednak ten dzień nie będzie taki naj-
gorszy.
Claire z uśmiechem na twarzy wręczyła kwit, mod-
ląc się w duchu, by urzędnik nie zauważył, że jest wil-
gotny - chociaż dokładnie zdezynfekowany - albo, co
gorsza, nie zaczął zadawać pytań. Poczuła, że uśmiech
zamiera jej na ustach. Mężczyzna wziął wezwanie, rzu-
cił nań okiem, a jego sympatyczną - wyjątkowo sym-
patyczną minę - nagle zastąpiło zmarszczenie brwi.
- Dzień dobry, pani Swearingen. - To idiotyzm,
pomyślał Jack, poczuć takie rozczarowanie na widok
imienia mężczyzny przy nazwisku.
- Państwo Swearingen to poprzedni właściciele -
wyjaśniła pośpiesznie Claire. - Kupiłam dom tuż po
tym, jak rozesłano wezwania płatnicze. Nazywam się
Claire Ezrin.
Mężczyzna wprowadził jakieś dane do komputera,
patrząc na monitor, a po chwili odwrócił się do niej.
Zmrużyła oczy, jakby nagle oślepiło ją silne światło.
- Dzień dobry, panno Ezrin - powiedział z uśmie-
chem. Uaktualniony zapis potwierdzał to, czego się do-
myślił po braku obrączki na palcu kobiety i liczbie po-
jedynczej użytej zamiast „my". Bobby z pewnością
wyśmiałby jego oficjalny ton, ale on nie był zwolen-
nikiem zwracania się do obcych po imieniu, co obecnie
stało się tak powszechne. Pan, pani i panna to wielce
użyteczne słowa, powtarzał swym pracownikom. Poza
Plik z chomika:
gosiadabrowska
Inne pliki z tego folderu:
Marie Ferrarella - Noc Świętego Mikołaja.doc
(293 KB)
Susan Wiggs - Kopciuszek.pdf
(376 KB)
Sondra Stanford - Miasteczko Hope i jego mieszkancy.doc
(285 KB)
Patricia Gardner Evans - Młość przyszła w Święta.pdf
(614 KB)
Jeanne Stephens - Najbardziej najlepsze święta.doc
(206 KB)
Inne foldery tego chomika:
! Książki
!! Książki e book itd
!! Książki EPUB(1)
!!! Anthologies = Antologie
!!!. Dobre książki
Zgłoś jeśli
naruszono regulamin