Grabierze polskiej nadziei 2.rtf

(5432 KB) Pobierz

cz.2

 

GRABARZE

POLSKIEJ NADZIEI 1980-2005

 

autor: Henryk Pająk

 

 

Na gruncie polskim próbami siłowymi okazała się prowokacja z grudnia 1970 roku, zakończona masakrą stoczniowców Trójmiasta, potem w 1976 r. jednorazowa podwyżka cen żywości o 70 proc, której wynikiem stały się zamieszki w Radomiu i innych miastach7. A jeszcze wcześniej - tzw. „wydarzenia marcowe" 1968 w Warszawie oraz „praska wiosna" w Czechosłowacji. Wszystkie te wydarzenia były koronkowo zorganizowanymi prowokacjami.

Na przełomie lat 70. - 80. agentura wpływu usadowiona na szczytach KC KPZR, KGB i GRU, w ekonomii i polityce zagranicznej ma już zwarty program i funkcjonuje sprawnie. Umyka to uwadze rzekomo wszechwiedzącym KGB i GRU, ale to już dziwić nie może, zwłaszcza w kontekście kariery Andropowa, wkrótce Gorbaczowa.


1. Zob. rozdział: Jaruzelski wykańcza Gierka i gospodarkę.

„Zachód", czyli głównie USA, wyasygnował na „proces demokratyzacji" ZSRR 90 miliardów dolarów. Te dolarowe dywizje szły głównie na wspieranie setek żydowskich agentów wpływu usadowionych we wszystkich dziedzinach życia Sowłagru, w tym na nowoczesny sprzęt wywiadowczy, na instrukcje, literaturę „drugiego (skąd my to znamy!) obiegu".

W trakcie, a nawet już po pierestrojce, świat dziwił się tej „nagłej" bezkrwawej, pokojowej transformacji, „demokratyzacji" ZSRR. Cudownej przemianie bestii w baranka.

Arbatow, przy ścisłej współpracy Gorbaczowa i Jakowlewa, zajął czołową rolę w kierowaniu procesami „transformacji" ZSRR w masę upadłościową. Wokół Arbatowa skupili się inni czołowi agenci wpływu, tacy jak Koroticz, Afanasjew, Popów, Primakow. Zwłaszcza Primakow, wkrótce „milioner z niczego".

Dziwnym trafem, byli to w całości tego składu rosyjscy Żydzi, To jeszcze jeden, a tak naprawdę to jedyny cud sowieckiej „pierestrojki". Dokłanie jak i u nas. „Nasza" pierestrojka to kalka tamtej.

W tym kręgu głównym rozgrywającym stawał się Gorbaczow. Charakterystyczne, że poza tym kręgiem pozornie pozostawał Andropow. Nie kojarzono go ze spiskowcami. Przeciwnie, jeszcze uchodził za twardogłowego stalinowca starej daty.

Partyjny aparat KPZR, czołowi działacze kultury i nauki, stanowili otoczkę, zewnętrzny pierścień tego rdzenia.

W Polsce już mieliśmy za sobą rzekomo spontaniczną eksplozję „Solidarności", umowę sierpniową, stan wojenny, nikomu jeszcze nieznane tajne rozmowy Kuronia i Wałęsy z SB w sprawie przejęcia władzy przez żydomasoński KOR, podczas gdy w ZSRR trwała gigantyczna praca agentury wpływu. W latach 1989-1992 odbyło się w ZSRR ponad 50 „naukowych konferencji" w czołowych ośrodków ZSRR - w Moskwie, Rydze, Leningradzie, Swierdłowsku, Woroneżu, Tallinie, Wilnie, Irkucku, Tomsku. W samej Moskwie odbyło się sześć takich instruktażowych konferencji.

KGB i GRU nie reagowały. Straciły rewolucyjną czujność!

Oficjalnie wszyscy z mocą akcentowali, na czele z Gorbaczowem, „przewodnią" rolę partii.
Ukochane dziecko GRU, organizacja pod nazwą „Narodowy udział w demokracji" (przewodniczący A. Wajnsztejn), finansowała działalność Instytutu Sacharowa, który propagował:

— 1984 r. - działalność na rzecz „praw człowieka"

— 1986 r. - działalność „wolnych uniwersytetów" (skąd my to znamy!).

W 1990 roku specjalny fundusz Kongresu USA finansuje działalność tzw. „Międzynarodowej parlamentarnej grupy Wierchownogo Sowieta SSSR".'

Konsoliduje się czołówka przyszłego reżimu pijaczyny Jelcyna, marionetki żydowskich oligarchów: Popow, Starowojtowa, Połtorianin, Muraszow, Stankiewicz, Gajdar, Boczarow, Jawlińskij, Bołdyriew, Łukin, Czubajs, Nyjkin, Szabad, a także główni promotorzy wyboru Jelcyna na prezydenta: Urmanow, Wiriutin, Rzeźnikow, Andrejewskaja, Nazarow oraz czołowi przedstawiciele prasy i telewizji.

I znów, dziwnym trafem, wszyscy, dokładnie wszyscy tu wymienieni mieli pochodzenie „jerozolimskie".

Gorbaczow już jako gensek KPZR znał doskonale przebieg i programy szeroko zakrojonej „pierestrojki" ZSRR w wykonaniu tej piątej kolumny. Nie sprzeciwiał się niczemu. Przeciwnie, dyskretnie roztaczał nad tą robotą parasole ochronne. KGB go o tej kreciej robocie informowało wielokrotnie, bowiem ta machina wciąż jeszcze „rabotała" rzekomo proradziecko. W 1990 roku meldował mu o tym przedstawiciel KGB Kriuczkow, o czym pisała „Sowietskaja Rossija" w 1992 (21 X) i 1993 roku (29 V). Wydarzenia toczyły się już lawinowo. Do gry wchodzi Fundacja Sorosa i jego liczne agentury „pozarządowe". Pilotują tę robotę tacy agenci wpływu jak J. Afanasjew redaktor naczelny pisma „Znamia" -G. Bakłanow, ideolog pierestrojki Zasławskaja, sędzia Trybunału Konstytucyjnego Ametystów.

W szóstym numerze pisma „Znamia" (1989) Soros już jawnie nawołuje do walki z rosyjskim „nacjonalizmem", upatrując w nim wielkie niebezpieczeństwo dla światowych sił „demokracji".

I znów - identycznie w Polsce: „nacjonalizm", „szowinizm", „ksenofobia" i, ma się rozumieć, „antysemityzm".

Cała czołówka rosyjskiej „pierestrojki", to żydomasoneria. Pierwsze związki i kontakty żydowskich liderów KPZR z masonerią zachodu, datują się na długo przed faktyczną pierestrojką, już w latach 60. i 70. Pierwszy kontakt z masonerią zachodu Gorbaczow nawiązał podczas prywatnego urlopu we Włoszech, gdzie prężnie działały loże masońskie na czele ze słynną lożą „P-2". Jakowlew wszedł w konspiracyjne związki z masonerią w Kanadzie. Spotykał się tam z masonem Pierre Trudeau, premierem Kanady.

Pierwsze wzmianki o masońskiej inicjacji Gorbaczowa pojawiły się w 1988 roku w niemieckiej prasie i w „Nowym rosyjskim słowie" z 4 października 1989 roku. Tam właśnie ukazały się zdjęcia Grobaczowa z prezydentem G. Bushem (seniorem), przekazującymi wolnomularskim „braciom" masońskie gesty nieznane „profanom".


1. Sowietskaja Rossija, 26 października 1992.

Do światowej masonerii Gorbaczow dołączył po wstąpieniu do Komisji Trójstronnej z inicjatywy agenta Mossadu G. Sorosa1. To Soros finansował rosyjsko-amerykański fundusz pod nazwą „Inicjatywa kulturalna". Bardzo kulturalna, jak wynikało z jej rezultatów.

Wśród funkcjonariuszy i beneficjentów Funduszu Sorosa znaleźli się m.in. tacy wpływowi rusofobi, jak wspomniany Afanasjew, Makarow i Ametystow.

Gorbaczow stał się członkiem Komisji Trójstronnej w 1989 roku, ale główny, wręcz historyczny w skutkach sabat światowej masonerii odbył się w Moskwie pod wodzą Dawida Rockefellera i członka loży Bnai-Brith Henry Kissingera2 , światowej rangi żydomasona Valery'ego d'Esteinga Giscarda oraz Nakasone. Ze strony rosyjskojęzycznej żydo-masonerii, oprócz Gorbaczowa, w tym masońskim zlocie wzięli udział Jakowlew, Szewardnadze, Arbatow, Primakow, Miedwiediew i inni.

W rezultacie tajnego porozumienia, zostały wtedy opracowane dalekosiężne plany dekompozycji ZSRR, długo jeszcze nieznane nawet liczącym się politykom i obserwatorom sceny politycznej w ZSRR.

Nie rozumieli oni tajnej istoty historycznego spotkania Gorbaczowa na Malcie, bastionie światowej loży „Kawalerów Maltańskich"3 z amerykańskim prezydentem. Malta stała się miejscem kluczowych ustaleń, które doprowadziły do demontażu Związku Sowieckiego i rzekomo spontanicznych przewrotów w krajach „demoludów" sowieckich.

Dodajmy, że Gorbaczow, Jakowlew, Szewardnadze (były szef KGB), Miedwiediew i Primakow, to członkowie Politbiura KPZR, od których wychodziły wszystkie najważniejsze decyzje polityczne Sowłagru.

Dodajmy także, że chronologicznie pierwszą strukturą masońską powołaną w ZSRR była loża żydowska Bnai-Brith. W 1989 roku „L'Arche" - żydo-masoński periodyk wychodzący w Paryżu napisał, że w Moskwie w dniach 23-29 października 1989 roku gościła delegacja francuskiego dystryktu tej światowej loży żydowskiej Bnai-Brith, w składzie 21 przedstawicieli, na czele z prezydentem dystryktu M. Aronem. W skład powołanego wtedy rosyjskiego dystryktu Bnai-Brith weszło 63 rosyjskich wpływowych Żydów, faktycznych twórców „rosyjskiej" pierestrojki!


1. Z powodu powiązań z Mossadem, Soros został wydalony z Węgier, skąd pochodził, a także z Rumunii i Czechosłowacji. Zob. O. Płatonow, op. cit., s. 23.

2. Jesienią 2006 roku - żyd-syjonista i mason (dod. red. polonica.net)- Kissinger został nieformalnym doradcą papieża Benedykta XVI do spraw międzynarodowych.

3. Czołowymi masonami z loży Kawalerów Maltańskich są: Jelcyn, Gorbaczow, Bierezowski, Jakowlew, Abramowicz, Szewardnadcze, Lisowskij i Borodin.


W tym samym czasie powołali przedstawicielstwa (filie) Bnai-Brith w Wilnie i Rydze, a w późniejszym czasie w Petersburgu, Kijowie, Odessie, Niżnym Nowogrodzie i Nowosybirsku'.

Najważniejsi członkowie rosyjskojęzycznej loży Bnai-Brith, poza Gorbaczowem to: miliarder z niczego Gusińskij, Łużkow, Smoleńskij, Szajewicz, Chodorkowski (odsiaduje ośmioletni wyrok za miliardowe grabieże podatkowych należności za ropę i gaz), Fridman, Awien i Hajt.

Te ekskluzywną sitwę światowej rangi żydomasonów z Bnai-Brith uzupełnią potem następni giganci Bnai-Brith i innych rytów: Czernomyrdin, Gajdar, Czubajs, Jawlinskij, Niemców, późniejszy premier Kirijenko, Hakamada i Fiedorow.

Wymieńmy jeszcze „rosyjskich przyjaciół" Wielkiego Wschodu Francji. Są to: Łużkow, Primakow, Karaganow, Lebied (zginął w „wypadku" helikoptera).

Członkami „Wielkiego Turana" (masonerii islamskiej) są: Szaimujew, Auszew i znani przywódcy czeczeńscy Maschadow i Basajew.

Takie to były kulisy, tacy to byli twórcy „rosyjskiej" pierestrojki, pod którą podwaliny położył Żyd Andropow i kontynuował jego protegowany Gorbaczow.
 


Nasze rozważania o „cudzie" bezkrwawej pierestrojki zakończymy rolą Jana Pawła II w tej międzynarodowej operacji „zwijania" Sowłagru. W książce Nowotwory Watykanu wykazaliśmy, że promotorem tej nominacji było światowe żydostwo ze wspomnianych dykasterii masońskich, na czele ze Zbigniewem Brzezińskim, H. Kissingerem, D. Rockefellerem, przy współudziale kilku watykańskich kardynałów żydowskiego pochodzenia. Kardynał Karol Wojtyła odbył promocyjne, nieoficjalne podróże do USA i Kanady, podejmowany m.in. przez masona Trudeau. W tym czasie ministrem do spraw wielokulturowości był w rządzie Trudeau polskojęzyczny „szlachcic jerozolimski" senator Stanly Haidasz. Odbywał on spotkania z kard. Karolem Wojtyłą także w prywatnym gronie kanadyjskich Żydów.

Jedno z takich spotkań dokumentujemy fotografią nigdzie dotąd nie publikowaną. (patrz poniżej - red. polonica.net)

 

 

 

Po wyborze kard. K. Wojtyły, senator Haidasz i Zbigniew Brzeziński byli pierwszymi gośćmi nowego papieża Jana Pawła II.


1. Zwróćmy uwagę na zbieżność czasową tych wydarzeń z „polskim" Okrągłym Stołem z lutego 1989 roku.

Senator Haidasz to Wielki Mistrz Zakonu Maltańskiego Szpitalników, wyjątkowo wpływowej w Kościele Katolickim loży masońskiej udającej szlachetne cele humanitarne i charytatywne, jak zresztą każda loża masońska. Na wniosek senatora Haidasza, Senat Kanady wysłał gratulacje Janowi Pawłowi II z okazji jego wyboru na papieża. Ówczesny sekretarz stanu Stolicy Apostolskiej, wybitny mason watykański kard. J. Villot1 przysłał senatorowi Haidaszowi podziękowanie za tę inicjatywę.

Historia XX wieku wciąż bezskutecznie czeka na definitywne ustalenie zleceniodawców zamachu na Jana Pawła II 13 maja 1981 roku. Papież sam stwierdził, że Agca był tylko wykonawcą zlecenia. Kim więc byli zleceniodawcy? Czy służby specjalne Andropowa? On sam? Jeżeli tak, to kłóci się ten zamach z rolą Andropowa jako zakulisowego wodza „rosyjskiej" pierestrojki. Czyżby więc był ten zamach rezultatem niesubordynacji KGB wobec wodza? Wszak Jan Paweł II spełniał kluczową rolę w tajnych działaniach na rzecz demontażu Sowłagru. Po cóż więc zamach na zwolennika pierestrojki?

Same pytania i ani jednej przekonującej odpowiedzi2.

Tak oto Gorbaczow - „pierestrojkowicz" z nadania Andropowa całkowicie zapanował na Kremlu i mógł przystąpić - etapami - do rozbiórki Sowłagru, a tym samym do odpadania demoludów od „matiuszki". Odbywać się to musiało w miarę bezkolizyjnie. Efektem tego było w Polsce zamrożenie na całe 8-9 lat „demokratyzacji", dzięki stanowi wojennemu, a przedtem metodycznemu wyrzucaniu z „Solidarności" jej prawdziwych przywódców i założycieli, przez żydowskich sprzymierzeńców Zachodu i Gorbaczowa, na czele z „bandą czterech"
- Michnikiem, Kuroniem, Mazowieckim i Geremkiem. Szło im jak po sznurku, od Moskwy po Berlin Wschodni, bo mieli w cuglach Wałęsę.

Dopiero po takim „wstępie" wyjaśnia się, dlaczego na stanowisko rzekomo głównego rozgrywającego w „Solidarności" desygnowano Wałęsę, oscylatora pomiędzy Bezpieką a „Solidarnością", który niszczył i wyrzucał ze Związku radykalniejszych „gojów", bo przeszkadzali w „pokojowej transformacji" Polski i całego bloku, bo myśleli i działali w kategoriach dobra robotników, Polski, a tamci w kategoriach żydolewackiego internacjonału.

Jednocześnie otrzymujemy pośrednią odpowiedź na dotąd nie rozstrzygnięte pytanie: czy Jaruzelski i Kiszczak musieli wprowadzić stan wojenny?


1. Posądzany o otrucie papieża Jana Pawła I.

2. Szerzej i więcej na te fascynujące pytania - w książce autora" Rosja we krwi i nafcie, która się ukaże latem 2007.

I na drugie pytanie: czy Sowieci weszliby do Polski, gdyby Jaruzelski odmówił „towarzyszom radzieckim" wprowadzenia stanu wojennego?

Przesłanki wyłożone w tym rozdziale wskazują na to, że:

- Jaruzelski musiał wprowadzić stan wojenny. W przeciwnym razie jego los byłby nie do pozazdroszczenia.

Musiał wprowadzić stan wojenny również dlatego, że nigdy w całej swojej karierze, w żadnej sprawie, nawet nieskończenie mniej ważnej niż stan wojenny, nie powiedział swym kremlowskim mocodawcom: „NIET!"

Gdyby nawet odmówił, to Sowieci i tak by nie weszli, czego gwarantem był sam Andropow i totalnie zażydzone struktury KGB, przygotowane przez Andropowa do historycznej rozbiórki Sowłagru decyzją światowego syjonizmu, któremu w budowaniu wszechświatowego globalizmu w miejsce wszechświatowego komunizmu, już od dawna przeszkadzał skostniały stalinowski aparat partyjnych mamutów z czasów rewolucji żydo-bolszewickiej 1917 roku.

Niewprowadzenie stanu wojennego spowodowałoby niekontrolowaną erozję władzy sowieckiej w Polsce metodą strajków, interwencji ZOMO, ogólnego chaosu, ale bez siłowej kontrrewolucji. Zmierzalibyśmy do tego samego finału jak po stanie wojennym - do Okrągłego Stołu.

W latach 1980-1981 Jaruzelski stał się postacią w pewnym sensie tragiczną: gdyby odmówił, jego nie tylko kariera starego agenta NKWD, ale i jego życie byłoby realnie zagrożone. Towarzysze radzieccy wszak umieli te sprawy załatwiać bezszelestnie, a zdrada światowej ojczyzny proletariatu zwykle kończyła się strzałem w tył głowy lub spożyciem „ciastka z kremlem".

Generał Jaruzelski jak zwykle mijał się z prawdą wmawiając Polakom, że stan wojenny był mniejszym złem niż wejście „Wani" i że Sowieci stawiali to wejście jako nieuniknioną alternatywę rezygnacji ze stanu wojennego. Z omówionych tu powodów Andropow i potem jego masoński następca Gorbaczow nigdy by się nie zdecydowali na rozpętanie w Polsce „drugich Węgier" z 1956 roku czy Czechosłowacji z 1968 roku.

Czy jednak Jaruzelski, Kiszczak i pozostali z esbecko-wojskowej hunty wiedzieli, co tak naprawdę dzieje się podskórnie w Sowłagrze? To mianowicie, że zachodzą tam zasadnicze przesunięcia sił na korzyść pełnej dominacji KGB i władca imperium Andropow całkowicie wykluczył zbrojną interwencję, bo to by naruszyło dominację KGB i oddało władzę i dawną rangę armii, nadto zamroziłoby na czas nieokreślony od dawna zaplanowaną „pierestrojkę"?

Na to pytanie nie otrzymamy odpowiedzi nawet od samego Jaruzelskiego, bo krętactwo i kłamstwo stanowiło podstawowy rys jego osobowości. Można jednak pokusić się o założenie, że rządząca klika jednak nie rozumiała tej dalekosiężnej strategii i celu Kremla, jego głównego lokatora. Reżim sowiecki jeszcze za czasów „wczesnego" Gorbaczowa przynajmniej werbalnie kreował bowiem pozory kontynuacji stalinowskiego monolitu. Gorbaczow w ówczesnych wystąpieniach pos...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin