Seksoholicy i zwykli łajdacy.doc

(69 KB) Pobierz
Seksoholicy i zwykli łajdacy

Seksoholicy i zwykli łajdacy

Paulina Reiter

 

Kobiety się raczej "zalicza", a mężczyzn "doprowadza do szaleństwa". Jedno i drugie jest formą zdobywania władzy. Z Alicją Długołęcką, edukatorką seksualną, rozmawia Paulina Reiter

Jak się pani podobał ''Wstyd''?

W moim odczuciu to film wybitny. Jest celnym, uważnym i wielopoziomowym obrazem świata człowieka, wobec którego najprościej byłoby się zdystansować i odsunąć go ze wstrętem. Ale tak się nie dzieje.

Czy to, co pokazuje ''Wstyd'', zgadza się z seksuologiczną definicją seksoholizmu?

Zacznę od tego, że są takie pojęcia, które w momentach, kiedy są modne, stają się nadużywane, bo tak łatwiej, wygodniej. Zdiagnozowanie nadpobudliwości, nerwicy, depresji, nadużycia seksualnego itp. bywa pochopne lub wykorzystywane jako przykrywka dla czyjejś niedojrzałości i wygody lub ukrytej walki w związku. Podam przykład. Czasami wygodniej mieć nadpobudliwe, ''niegrzeczne'' dziecko, niż jasno powiedzieć, że same nie jesteśmy stabilne emocjonalnie i nie mamy dla dziecka czasu.

Słynne są również przykłady rzucania oskarżeń w sprawie nadużyć dziecka, po to by uzyskać przewagę w trakcie rozpadu związku. Hipotetyczna nerwica też może być sposobem na opóźnianie podejmowania ważnych życiowych decyzji.

Dlatego ważne jest, żeby diagnozowaniem różnych zaburzeń, w tym seksoholizmu, zajmowali się doświadczeni psychoterapeuci, którzy mają rozeznanie w tych skomplikowanych mechanizmach.

Gdy o czymś dużo się mówi, mamy skłonność do szufladkowania. A szufladkowanie kogoś jako seksoholika może być nęcące, i to dla obydwu stron w związku. Bo jeśli mężczyzna uznaje się za seksoholika, to znaczy, że może czuć się usprawiedliwiony. Jego żonie też łatwiej żyć ze świadomością, że on nie zdradza jej dlatego, że tak sobie wybiera, lub dlatego, że jest niedojrzały, tylko dlatego, że jest chory i nie może się powstrzymać.

Wracając do pytania. Terapeuta Patrick Carnes, który przebadał tysiąc seksoholików, wyróżnił kryteria rozpoznawania seksoholizmu. W Polsce jest dostępna jego książka ''Od nałogu do miłości''.

I jakie to kryteria?

Na początku warto powiedzieć, że każde uzależnienie ma swoje fazy. Istotą pierwszej fazy jest to, że przynosi więcej korzyści niż strat i dlatego jest tak przyjemna i wywołuje odczucia, które chcemy powtarzać. To jest ta pułapka. Mamy wolną wolę i po prostu robimy to, co jest przyjemne... A potem - i teraz zacznę wymieniać kryteria - nie potrafimy sobie radzić ze zwykłym życiem bez czynności, które poprawiają samopoczucie. Pojawiają się dłuższe i dalej idące zachowania seksualne niż te zaplanowane. Nie udają się próby zaprzestania ich i kontrolowania. Spędzamy coraz więcej czasu na poszukiwaniu seksualnych sytuacji, a potem leczeniu moralnego kaca. Nasze myślenie zaczyna opanowywać planowanie i fantazjowanie o seksualnych doświadczeniach. Zaniedbujemy ważne obowiązki rodzinne, towarzyskie i zawodowe. Dalsze etapy to jest już tylko pogrążanie się. Pojawia się silne poczucie winy, które jeszcze wzmaga trudny do zniesienia lęk. Dlatego szuka się sposobu, który go zredukuje. W tym wypadku jest to seks. Na chwilę przynosi to ulgę, ale szybko znowu pojawia się poczucie winy i lęku. I to nie ma końca. Towarzyszy temu uczucie narastającego nienasycenia, poddawanie się kolejnym, jeszcze bardziej niebezpiecznym zachowaniom seksualnym w celu osiągnięcia tego samego poziomu zadowolenia. Na taki seks trzeba wygospodarowywać coraz więcej czasu. Zawala się jeszcze więcej spraw, a spektrum negatywnych emocji: niepokoju, podenerwowania, poczucia pustki i upodlenia, rośnie.

Bohater ''Wstydu'' o tyle wpisuje się w tę definicję, że jego zachowanie wymyka mu się spod kontroli. W momencie, gdy pojawia się u niego silne napięcie emocjonalne, on je rozładowuje za pomocą masturbacji lub stosunku seksualnego. W jego przypadku podłożem tego napięcia jest lęk.



W seksoholizmie zatem wcale nie chodzi o seks.

Seksoholizm jest formą nerwicy kompulsywnej. Każdy lęk, który się pojawia, wywołuje nieprzyjemne emocje, co ostatecznie powoduje nasilenie zachowań przymusowych, w tym wypadku seksualnych.

W wydaniu męskim rozładowanie seksualne ma charakter dosłownie fizjologiczny - to wytrysk i orgazm przynoszą chwilową ulgę. W przypadku kobiet, u których uwarunkowań orgazmu jest o wiele więcej i kontrola zachowań seksualnych (społeczna i ta uwewnętrzniona) silniejsza, rzadziej dochodzi do rozładowania napięcia w ten sposób. W dodatku orgazm u kobiet niekoniecznie przynosi rozładowanie, wręcz przeciwnie, może potęgować napięcie. Dlatego seksoholizm u kobiet występuje rzadziej lub ma inny obraz.

Typowym seksoholikiem może też być osoba uzależniona od uwodzenia. W tej sytuacji chodzi o przyjemność, jaką niesie ze sobą poczucie sterowania sytuacją, władania emocjami drugiej osoby i przeglądanie się w ''zwierciadle czyichś oczu''... Podwyższa się wtedy własną samoocenę. Część kobiet uzależnia się od tego, że ktoś okazuje im pożądanie. Muszą nieustannie mieć adoratorów. Mężczyzn to też dotyczy, ale oni częściej budują swoją niepewną męskość, zaciągając kobiety do łóżka. Wynika to zarówno z czynników biologicznych, jak i ze sposobu zdobywania partnerek/partnerów w kulturze, w której żyjemy. Kobiety się raczej ''zalicza'', a mężczyzn ''doprowadza do szaleństwa''. Jedno i drugie jest formą zdobywania władzy nad drugim człowiekiem.

W filmie jest inaczej. Bohater jest ideałem męskości - ma piękne, wysportowane ciało, pieniądze, jest człowiekiem sukcesu. Nie mam wrażenia, że wchodzi w relacje po to, żeby polepszyć swój obraz we własnych oczach.

To charakterystyczne dla dobrego kina, że bohater wymyka się klasyfikacjom. Powiedzieć o nim, że jest seksoholikiem i już, byłoby wielkim uproszczeniem. To film o niemożności bycia sobą, o kondycji człowieka, który odciął się od swoich emocji. Jest zbyt inteligentny i zbyt wrażliwy, by z ranami z dzieciństwa móc funkcjonować w tym świecie. A seks jest jednym z narkotyków, tak samo dobrym jak każdy inny. I rzeczywiście uzależnienie bohatera można porównać do uzależnienia chemicznego, bo w trakcie seksu uwalniają się endorfiny, które działają podobno mocniej niż morfina. Daje mu to chwilowe uniesienie, zapomnienie i ulgę.

 

 

Czyli to działanie ucieczkowe. Jakie są jego przyczyny?

Powody seksoholizmu wcale nie są ''seksualne''. Przyjemność staje się zagłuszaczem jakiegoś uczucia, którego unikamy, którego się boimy. Jeśli myślimy o seksoholizmie jako ''izmie'', to możemy wymieniać dokładnie te same przyczyny jak w przypadku alkoholizmu. Źródeł są setki - to może być nieumiejętność radzenia sobie ogólnie z życiem, poczucie bezradności i niższości, głód miłości, ludzkiej akceptacji, bliskości. Silne napięcia w sferze seksualnej zazwyczaj są sprzężone z niezaspokojoną w dzieciństwie potrzebą bliskości. Pragnienie bliskości emocjonalnej dosyć łatwo przekształca się u chłopców w okresie dojrzewania w coś ''bardziej męskiego'', czyli w pożądanie.

To chyba generalnie męska tendencja?

Tak, ale u seksoholików jest bardzo nasilona. Problem polega na tym, że niezaspokojona potrzeba bliskości to nieustanne balansowanie między dążeniem a unikaniem. To, czego tak bardzo pragniemy, jest jednocześnie tym, czego nie znamy i się boimy.

U osoby zdrowej bliskość emocjonalna i fizyczna wzajemnie się uzupełniają. Gdy dochodzi do zaburzeń, ta integracja nie jest możliwa - człowiek nie umie się cieszyć bliskością emocjonalną, chociaż jest mu tak potrzebna. Wszystkie swoje relacje rozpatruje wyłącznie pod kątem seksu, ponieważ nauczył się jednego sposobu reagowania.

Wspomniany już przeze mnie Patrick Carnes jako główny powód seksoholizmu podaje trudne dzieciństwo. Seksoholicy, których przebadał, wyjątkowo często pochodzili z rodzin dysfunkcyjnych, byli molestowani i bici. Według niego modelowy seksoholik nie potrafi odróżnić uczucia strachu od podniecenia.

Drugą ważną przyczyną seksoholizmu w tych badaniach okazała się zdrada przez partnerkę/partnera, którego się bardzo kochało. Skutkiem takiego doświadczenia może być tak silna obawa przed odrzuceniem, że człowiek nie angażuje się już uczuciowo, tylko stawia na przelotne znajomości oparte na seksie.

Badania Carnesa potwierdziły, że seksoholizm - podobnie jak alkoholizm - jest domeną mężczyzn, kobiety stanowią 20 proc. uzależnionych. 70 proc. badanych przez Carnesa miało poważne problemy małżeńskie, 40 proc. straciło współmałżonka lub partnera.

Bohater ''Wstydu'' i jego siostra to dzieci z patologicznej rodziny.

Nie wiemy z jakiej, ale widzimy, że nie mając oparcia w rodzicach, weszli w kazirodczą emocjonalną symbiozę. Można by sobie dorobić historię tego, jakim nastolatkiem był bohater filmu. Co czuł, kiedy zaczęła w nim budzić się seksualność? Jak bardzo samotnym i przerażonym był dzieckiem? Czy najbliższą mu osobą w koszmarnym świecie była jego młodsza siostra, za którą czuł się odpowiedzialny? Czy musiał wtedy odciąć się od swojej seksualności, która prawdopodobnie ujawniła się wobec siostry? Można postawić tezę, że emocjonalna więź między nimi się zacieśniała, a seksualność musiała być odseparowana, bo jedyna ważna dla niego osoba była jego siostrą.

Siostra jest postacią tragiczną, przykładem na to, że taktyka bycia ''osobą uczuciową'' jest samobójstwem. On się odciął od emocji, których nie dało się znieść. Musiał to zrobić, żeby się nią zaopiekować, bo ona sobie z tymi emocjami nie dawała rady. W tej symbiozie obydwie osoby są zaburzone - są dwiema stronami tego samego medalu. Każde z nich radzi sobie z koszmarem dzieciństwa po swojemu.

Powiedziała pani, że nie potrafią oni odróżnić podniecenia od strachu.

U bohatera ''Wstydu'' to więcej niż strach, nazwałabym to rozpaczą. On się boi świata i musi mieć wszystko pod kontrolą: uporządkowany dom, zadbane, wysportowane ciało i dobrze wyprasowane koszule. To tylko fasada, za którą kryje się niemożność nawiązania bliskiej relacji.

Chociaż jest taki moment w filmie, kiedy na naszych oczach bohater przeistacza się na chwilę w wolnego człowieka. Na spontanicznej randce z koleżanką z pracy nabiera lekkości i swobody. Ale on boi się tego, bo każdego dnia patrzy na siostrę i widzi, jaką cenę płaci się za uwolnione emocje. Widzi jej pocięte przeguby rąk, obserwuje ją, jak upokarza się przed kochankiem, widzi, jak robi z siebie przysłowiową szmatę.

My nie jesteśmy w stanie do końca zrozumieć, dlaczego go to aż tak bardzo przeraża. Możemy jedynie zgadywać, że odpuszczenie kontroli choć na chwilę uruchamia u niego lawinę lęków, tak jakby zbudowana w młodości konstrukcja miała się zawalić. Tragiczne w tej sytuacji jest to, że napięcie pojawia się u niego wtedy, kiedy staje się bardziej ludzki... Nie może w żaden sposób dojrzeć jako człowiek, bo mechanizm uzależnienia uniemożliwia mu zrobienie chociaż jednego kroku do przodu.

Myślałam, że seksoholizm polega na tym, że nie można się pohamować, bo seks jest taki rajcujący. Że to fizyczne uzależnienie - te dyski zawalone porno to przecież nie poszukiwanie uczucia, tylko czysto seksualnych podniet.

Seksoholizm nie jest powiązany bezpośrednio z temperamentem seksualnym ani poziomem libido. Nie należy mylić bogatego, intensywnego życia seksualnego i upodobania dla zmysłowych przyjemności z seksoholizmem. Ktoś, kto lubi seks, może przecież umieć tworzyć bliskie relacje z partnerem, nawet bardzo bliskie, i racjonalnie, zgodnie z wolą organizować sobie przestrzeń życiową. Seksoholik tego nie umie. W relacji seksualnej nie obchodzą go cudze uczucia, nie ma na to miejsca. Równie dobrze może to być pornografia, płatny seks i kompulsywna masturbacja - to nie ma znaczenia.

Przypomina mi się scena z filmu ''Drzwi w podłodze'' na podstawie świetnej ''Jednorocznej wdowy'' Johna Irvinga. Pisarz-malarz zaprasza tam kobiety na sesje. Jego żona, która jest w depresji po śmierci dzieci, podchodzi do tego ze stoickim spokojem - obserwuje, jak on te kobiety zaprasza, żeby je rysować, potem idzie z nimi do łóżka, potem znowu rysuje, potem przekracza kolejną granicę i znowu rysuje... Jego żona beznamiętnie wyróżnia cztery fazy tego procesu: niewinność, skromność, degradacja i wstyd. To, co go najbardziej podniecało, to obnażanie intymności tych kobiet, odkrywanie jej, także w sensie psychicznym. Obserwowanie, jak kobieta najpierw się wstydzi, a potem przestaje. I kiedy już jest totalnie odarta psychicznie i fizycznie, on odcina się od niej ''we właściwym momencie'', tak żeby ona wyła pod jego drzwiami i błagała, by zrobił jej jeszcze jeden rysunek. To sugestywny obraz seksoholika narcyza niezdolnego do tego, by kochać. Ktoś, kto nie kocha siebie i w głębi duszy sobą gardzi, kompensuje to sobie tworzeniem seksualnej złudy, chwilowego doznawania mocy. Uzależnienie może polegać na tym, że człowiek nie widzi całej nędzy swojego zachowania, tylko cały czas czerpie energię z tych zachowań: poczucie władzy, uwielbienia, atrakcyjności, ważności itp. Co więcej - i to jest dobrze widoczne we ''Wstydzie'' - seksoholik na dalszym etapie wcale nie czerpie przyjemności z seksu, ponieważ pojawia się kac moralny i obrzydzenie do samego siebie.

To ja się teraz pani zapytam: skąd pani zdaniem ten tytuł - ''Wstyd''? Czego wstydzi się bohater?

 

Uczuć.

Swojej wrażliwości, czułości, które widać w scenie w szpitalu u siostry. W moim odczuciu on wstydzi się tego, że nie umie jej uratować. Ta scena sprawia, że tak pesymistycznie odbieram ten film. Sytuacja jest patowa. Patrząc na niego, widziałam tego nastolatka, który jest odpowiedzialny za małą dziewczynkę. I niesie ten ciężar nie do wytrzymania przez całe dorosłe życie. Patrząc na blizny na przedramionach siostry, jest świadomy, jak wiele razy powtarzał się ten schemat, ile razy nie był w stanie uratować osoby, którą najbardziej kocha. Symbiotyczna relacja musiałaby być przerwana, żeby oboje mogli coś zmienić.

Ale przecież on nie jest dla niej oparciem, bo nie potrafi dać jej uczucia, którego ona się domaga.

Ona ma taki głód miłości, że nawet gdyby kochał ją najbardziej na świecie, to nie zaspokoi tego braku, który ona wyniosła z dzieciństwa. We dwójkę są samotnymi, odrzuconymi dziećmi. Mam jednak skojarzenie, że jedynym rozwiązaniem byłaby śmierć jednego z nich - dosłowna lub symboliczna. Ale i to nie oznacza, że nastąpiłoby cudowne ozdrowienie.

Czy gdyby bohater poddał się terapii, to byłby w stanie wyjść z tego uzależnienia?

Ludzie leczą się z seksoholizmu, ale jest to tak samo trudne jak praca ze wszystkimi innymi uzależnieniami. Zresztą terapia jest podobna, pacjenci leczeni są metodą 12 kroków taką jak w AA ze wspomaganiem farmakologicznym. Często wiąże się to z abstynencją, bo trzeba się nauczyć seksu na nowo. Pacjenci, niestety, często wychodząc z jednego uzależnienia, popadają w inne. Zresztą można zapytać: na czym w przypadku bohatera ''Wstydu'' miałoby polegać to uzdrowienie?

Na przykład na tym, żeby mógł sobie pozwolić na uczucia, na to, by być z kobietą, która mu się podoba. Bohater podejmuje taką próbę - wyrzuca pornografię i umawia się na randkę.

Podejmuje desperacką decyzję i widać przez tę chwilę, jaki jest nieśmiały i delikatny, jak nie może się zdobyć na pocałunek! I do tego momentu wszystko jest dobrze. Ale wtedy pojawia się lęk, który wyzwala stary mechanizm - zaprasza ją na seks do eleganckiego, sterylnego hotelu i już nie wiemy, jak ten seks miałby w tej sytuacji wyglądać. Jak nie wpaść w ten schemat, w który wpadał setki razy z innymi kobietami? To jedna z bardziej poruszających scen łóżkowych, jakie widziałam w kinie.

To moment, w którym on zdaje sobie sprawę z tego, że bezpowrotnie traci szansę na stanie się autonomicznym i spontanicznym człowiekiem. Jest tak bardzo zniewolony. Spotkał kobietę, która w zwykły sposób zainicjowała relację, zagadując go przy ekspresie do kawy. I okazuje się, że on nie potrafi funkcjonować w tej prostej sytuacji.

W kolejnej świetnej filmowo seksualnej scenie, już w innym miejscu i z kim innym, widzimy tylko kompletną rozpacz. To wołanie o śmierć.

Naturalna sytuacja wyzwala kompletnie nienaturalne emocje.

Bo one są podbite potężnym lękiem. Ten film stawia wiele ciekawych pytań. Intrygujące jest ustawienie relacji męskich. Szef głównego bohatera pokazany jako wzorcowy ojciec rodziny jest przeciwstawiony naszemu bohaterowi, którego można by postrzegać jako budzącego odrazę zboczeńca. Tak naprawdę widzimy nędzę tego ''normalnego'' faceta, podrywacza, tatusia dwójki dzieci, który ogląda się za - jak to sam określa - ''każdą dupą''. W ten sposób ocenia kobiety i zabiera się do rzeczy. I to on właśnie idzie bez skrupułów do łóżka z siostrą bohatera. On świadomie wykorzystuje sytuację i bierze udział w tym tragicznym procederze. Można zadać pytanie, który z nich jest gorszy, który z nich krzywdzi, kogo i w jaki sposób.

Czy jeżeli kobieta zorientuje się, że jest związana z seksoholikiem, to ma czym prędzej uciekać?

Przede wszystkim niech zajmie się sobą i pomyśli, czy naprawdę jest gotowa z nim żyć.

Bo to się wiąże ze współuzależnieniem?

Jeśli nie jest osobą bez emocji, będzie wkręcana w to uzależnienie. Seksoholik może zaproponować jej życie w wolnym związku. Nie jestem przeciwniczką wolnych związków, ale jeśli są one aktem wolnej woli obydwu stron, a nie jeśli podejmujemy tę decyzję wyłącznie po to, by utrzymać przy sobie partnera. Seksoholik może wkręcać partnerkę w relacje, którymi ona tak naprawdę nie jest zainteresowana. Takich historii znam dużo. A może stać się też tak, że związek się deseksualizuje - zostajemy dobrymi przyjaciółmi i żyjemy sobie razem bez seksu, tylko on ma taką skłonność, że chodzi sobie na panie na bok.

Jak mówi profesor Lew-Starowicz, bardzo trudno jest odróżnić seksoholika od zwykłego łajdaka. Istotą jest tutaj bowiem to poczucie winy i wewnętrzne zniewolenie. Czy rzeczywiście nie chcę tego, co robię? Czy tylko oszukuję samego siebie? Trudno to ocenić z zewnątrz, bo nigdy nie wiadomo, czy poczucie winy jest szczere i autentyczne, czy odegrane dla świętego spokoju.

Ciekawi mnie jeszcze ten seksoholizm kobiecy. Mówiła pani, że on ma bardziej uczuciowy charakter. Kiedy kobieta może stwierdzić, że jest seksoholiczką?

U kobiet zachowania kompulsywne częściej kierują się w inną stronę: zaburzeń odżywiania, uzależnienia od zakupów lub alkoholu. Często wiążą się z odwrotnością seksoholizmu, czyli seksualną oziębłością. Jeśli już wiążą się ze sferą seksualną, to o wiele częściej są połączone raczej z jej emocjonalnym wymiarem, a nie wzrokowym pobudzeniem i rozładowaniem fizjologicznym.

Jesteśmy tak wychowywane, że seks dla wielu z nas oznacza miłość. A to bzdura. Miłość to miłość, a seks - fajnie, jak się w tę miłość wpisuje, ale jest też seks bez miłości. To pierwsze nieporozumienie. A drugie, które zarazem jest jednym z podstawowych problemów związanych z seksem w życiu kobiet, to że uważamy, iż jesteśmy coś warte, tylko jeśli jesteśmy w związku. Nawet byle jakim. Kobieta samotna to jakiś dziwny, smutny stwór. Jest to myślenie niebezpieczne dla naszej - że tak powiem - kondycji człowieczej. Zbyt łatwo wchodzimy w związki i podejmujemy decyzje (np. prokreacyjne lub pod presją rodziny), których potem strasznie żałujemy. W wersji seksualnej wchodzimy w jakieś relacje, myśląc, że dostaniemy poprzez seks uwagę, czułość i szacunek, że będziemy postrzegane jako atrakcyjne i że... będziemy kochane.

Te z nas, które mają duże deficyty uczuciowe, są w grupie zwiększonego ryzyka. Zwłaszcza jeśli byłyśmy wychowywane bardzo restrykcyjnie i mówiono nam, że seks to siła, która nie podlega naszej woli. Lub jeśli miałyśmy ojca, który uwodził inne kobiety, matkę o nadmiernej ekspresji seksualnej lub wręcz przeciwnie - aseksualną i wygaszoną. Brak stabilnego wzorca, również seksualnego, zaburza naszą kobiecość, czyli pewność siebie w tym zakresie.

Ale jaka jest różnica między tym, że kobieta lubi być adorowana, a tym, że jest seksoholiczką?

To oczywiste, że większość kobiet lubi być adorowana. Mnie chodzi o taką sytuację, kiedy adoracja warunkuje to, kim jesteśmy. Nasza kultura produkuje kobiety narażone na seksoholizm, bo nawet jeśli dziewczyna jest mądra, ładna i fajna, to dopóki nie zostanie pogłaskana po główce za bycie ''sexy'', nie poczuje się dowartościowana jako człowiek.

Obawiam się, że ja to też mam.

W takim razie będzie pani strasznie przeżywała starzenie się.

Proszę nie zapominać, że można się starzeć i rozwijać swoją kobiecość. Warto wśród starszych znajomych szukać dobrych, mądrych przykładów. Kobietą się jest, a nie bywa...

Kobieta może się podejrzewać o uzależnienie od seksu, kiedy utrzymuje często kontakty z przypadkowymi mężczyznami, spotyka się z wieloma równolegle, nie kontroluje tego uwalniana energii seksualnej. Na przykład podoba jej się facet na stacji benzynowej, wymieniają numery telefonu i zamiast poczuć miły dreszczyk w dole brzucha i na tym zakończyć, idzie z nim do łóżka. Nie umie nad tym zapanować. Kontynuacja jest przy prawie każdym flircie, przy każdym ''zaiskrzeniu''. Kiedy poznaje nowego mężczyznę, bardzo szybko uznaje, że to miłość, chce się do niego przeprowadzać itp.

To jest syndrom seksoholizmu? Myślałam, że mieszczańskiego wychowania. Wydawało mi się, że seksoholiczka nie będzie chciała się wiązać, bo chce mieć częste niezobowiązujące kontakty seksualne.

Czasami tak, ale wersja emocjonalna chyba jest częstsza. Nie znam badań statystycznych na ten temat, ale takie odnoszę wrażenie na podstawie relacji kobiet. W tej wersji te ''miłości'' są bardzo częste i wykraczają poza zdrowy rozsądek, kobieta nie kontroluje sytuacji i ładuje się w nie ze wszystkim, przy każdej życie jej się coraz bardziej zawala, a i tak idzie w nowy ''związek'' jak w dym. Wikła się w romanse pomimo składanych sobie obietnic, że nie będzie tego robić. Seksoholiczka traktuje seks jako substytut miłości, wystawia na ryzyko swoją rodzinę, pracę, kłamie, zdradza. Jeśli straci jednego kochanka, natychmiast rusza na poszukiwanie nowego. Podczas pierwszej randki czuje ''kopa'', który na chwilę zaciemnia jej uczucie braku bliskości. Nie umie być sama. A, pani Paulino, po każdym zerwanym poważnym związku trzeba przejść okres żałoby, który trwa około dwóch, trzech lat. Warto się wtedy uczyć żyć samemu i doceniać własne towarzystwo. Kobiety często tego unikają.

Zgłoś jeśli naruszono regulamin