Clancy Tom - Centrum 04 - Racja Stanu.pdf

(1926 KB) Pobierz
Clancy Tom - Centrum 04 - Racja Stanu
Tom Clancy
Racja stanu
Tytuł oryginału:
Games of State
Tłumaczył: KRZYSZTOF SOKOŁOWSKI
1
Czwartek, 09.47 - Garbsen, Niemcy
Dopiero kilka dni temu dwudziestojednoletnia Jodie Thompson dowiedziała się, co to
wojna.
W 1991 roku zbyt zajmowali ją chłopcy, telefony od przyjaciółek i trądzik, by zwróciła
uwagę na wojnę w Zatoce Perskiej. Z telewizji zapamiętała wyłącznie białe błyski na
szafirowym nocnym niebie i komentarze na temat rakiet Scud, wystrzeliwanych na Izrael i
Arabię Saudyjską. Nie uwaŜała ignorancji za powód do dumy, ale przecieŜ czternastoletnie
dziewczęta mają własne powaŜne problemy. Wietnam był sprawą jej rodziców, a o Korei
wiedziała tyle, Ŝe weteranom postawiono pomnik akurat wtedy, gdy zdała do liceum. II wojna
światowa była zaś wojną jej dziadków. Zdumiewające, ale tę właśnie wojnę miała poznać
najlepiej.
Pięć dni temu Jodie zostawiła szlochających rodziców, zachwyconego młodszego brata,
zaprzyjaźnionego chłopaka z sąsiedztwa i bardzo smutną rudą spanielkę imieniem Ruth, i z
Rockville Centre na Long Island przeniosła się do Niemiec, by odbyć praktykę na planie
pełnometraŜowego filmu pod tytułem „Tirpitz". Dopiero w samolocie, podczas lektury
scenariusza, dowiedziała się czegoś więcej o Adolfie Hitlerze, Trzeciej Rzeszy i Osi, choć jej
babcia od czasu do czasu wypowiadała się z wielkim szacunkiem o prezydencie Roosevelcie,
a dziadek od czasu do czasu z wielkim szacunkiem wypowiadał się o prezydencie Trumanie,
bo bomba atomowa, którą kazał zrzucić, ocaliła go od śmierci w obozie dla jeńców
wojennych w Birmie. Obozie, w którym odgryzł ucho człowiekowi, który go torturował.
Kiedy Jodie zapytała dziadka, dlaczego mu odgryzł ucho, czy nie spowodowało to tylko
pogorszenia tortur, łagodny starszy pan stwierdził po prostu: „Czasami musisz zrobić to, co
musisz zrobi”.
Jeśli nie liczyć tej rozmowy z dziadkiem, Jodie trafiała na II wojnę światową wyłącznie
przy okazji filmów dokumentalnych na kanale A&E i to zawsze przypadkiem, gdy szukała
MIV.
A potem przeszła przyśpieszony kurs wiedzy o szaleństwie, które najwyraźniej ogarnęło
wówczas cały świat. Nienawidziła czytania, gubiła się nawet w połowie wstępniaka z
„TV Guide”, scenariusz jednak ją zafascynował. Spodziewała się, Ŝe będą w nim wyłącznie
okręty i działa, a on opowiadał o ludziach. Dowiedziała się z niego o setkach tysięcy
marynarzy, walczących wśród lodowatych fal Północnego Atlantyku i dziesiątkach tysięcy,
które w nich utonęły. Dowiedziała się z niego o siostrzanej jednostce „Tirpitza”, „Bismarcku”
- „postrachu oceanów". Dowiedziała się z niego o fabrykach w Albany, które odegrały
główną rolę w produkcji samolotów dla Aliantów. Dowiedziała się z niego, Ŝe większość
Ŝołnierzy była w wieku jej chłopaka i Ŝe bali się tak, jak w takiej sytuacji bałby się Dennis.
Po przybyciu na plan Jodie obserwowała, jak wspaniały scenariusz nabiera Ŝycia.
Dziś na przykład widziała, jak wokół domku w Garbsen niedaleko Hanoweru kręcono
scenę zbiorową, podczas której skompromitowany były oficer SA Ŝegna rodzinę i, by odkupić
·
winy, zaciąga się do K riegsmarine Widziała wspaniałe efekty specjalne, przedstawiające atak
RAF-u, który zniszczył „Tirpitza" w Trömsofjörd, w Norwegii, w 1944 roku, zabijając tysiąc
członków załogi. Tu, w przyczepie słuŜącej za rekwizytornię, miała nawet szansę dotknąć
pamiątek wojennych.
Jodie nadal nie całkiem potrafiła uwierzyć, Ŝe takie szaleństwo rzeczywiście ogarnęło
kiedyś ludzi, choć otaczały ją jego dowody. Miała przed sobą bezprecedensowy zestaw
pamiątek: unikalne medale, ozdobne sznury do mundurów galowych, kołnierzyki, spinki do
mankietów, broń i pamiątki wypoŜyczone z prywatnych zbiorów Europy i Stanów
Zjednoczonych. Na półkach znajdowały się troskliwie zachowane, oprawione w skórę mapy,
ksiąŜki wojskowe i wieczne pióra pochodzące ze zbiorów feldmarszałka von Harbou,
wypoŜyczone do filmu przez jego syna. W szafie, w bibliotecznej szufladzie znajdowały się
zdjęcia „Tirpitza", zrobione przez samoloty zwiadowcze RAF-u i miniaturowe okręty
podwodne, natomiast w przeszklonej szafce przechowywano fragment jednej z prawie
sześciotonowych bomb Tallboy, które uszkodziły okręt. Piętnastocentymetrowy, zardzewiały
odłamek miał być uŜyty jako tło dla napisów końcowych.
Tłuszcz mógł zaplamić pamiątki, więc dziewczyna, szczupła brunetka, wytarła dłonie w
bluzę z emblematem Szkoły Sztuk Wizualnych, rum wzięła w nie oryginalny sztylet
Sturmabteilung, po który ją tu przysłano. Wielkie, ciemne oczy prześlizgnęły się z brunatnej,
wykończonej srebrem pochwy na brązową rękojeść, przy końcu której, w kręgu, znajdowały
się litery SA, pod nimi zaś niemiecki orzec i swastyka. Ostrze i pochwa pasowały do siebie
tak ściśle, Ŝe z wysiłkiem udało się jej wyjąć broń o dwudziestocentymetrowej klindze.
Sztylet był cięŜki... i wstrętny. Patrząc nań Jodie zastanawiała się, ilu ludzi zabił. Ile Ŝon
stało się za jego sprawą wdowami? Ile przez niego płakało matek?
Obróciła go w ręku. Odczytała wytrawione na czarno słowa Alles für Deutschland. Kiedy
zobaczyła go po raz pierwszy, wczoraj, podczas prób, jeden ze starszych niemieckich aktorów
wyjaśnił jej, Ŝe oznacza to „Wszystko dla Niemiec".
- Od kaŜdego Ŝyjącego wówczas w Niemczech - tłumaczył - wymagano, by wszystko
oddał Hitlerowi. Zawód, Ŝycie, człowieczeństwo. - Starszy pan pochylił się, spojrzał jej w
oczy. - Gdyby twój chłopak powiedział coś niepochlebnego o Rzeszy, miałaś go wydać. Co
więcej, miałaś teŜ być dumna z tego, Ŝe go wydałaś.
- Thompson, sztylet!
Piskliwy głos reŜysera, Larry'ego Lankforda, przerwał jej rozmyślania. Wcisnęła sztylet
do pochwy i skoczyła w stronę drzwi przyczepy.
- Bardzo pana przepraszam! - krzyknęła. - Nie wiedziałam, Ŝe pan czeka!
Zeskoczyła ze schodków, w pośpiechu ominęła straŜnika i biegiem okrąŜyła przyczepę.
- Nie wiedziałaś?! - wrzeszczał Lankford. - KaŜde opóźnienie w kręceniu zdjęć jest warte
dwa tysiące dolarów za minutę. - Szyja reŜysera wyłoniła się zza zasłony czerwonej apaszki.
Klasnął w dłonie. - Trzydzieści trzy dolary - powiedział za pierwszym klaśnięciem. -
Sześćdziesiąt sześć! Dziewięćdziesiąt dziewięć...
- Idę! - sapnęła dziewczyna - Sto trzydzieści dwa dolary...
Jodie poczuła się głupio. Uwierzyła asystentowi reŜysera, Hollisowi Arlennie, który
twierdził, Ŝe Lankford nie będzie kręcił jeszcze przez co najmniej dziesięć minut. A przecieŜ
kierownik produkcji ostrzegł ją, Ŝe Arlenna to mały człowieczek z wielkim ego, Ŝywionym
poniŜaniem innych.
Dysząc cięŜko, znalazła się wreszcie na miejscu. Arlenna zagrodził jej drogę do reŜysera,
odebrał sztylet i - nie patrząc dziewczynie w oczy pokłusował, by wręczyć go reŜyserowi.
- Dziękuję - powiedział grzecznie Lankford, odbierając od niego rekwizyt.
Podczas gdy pokazywał aktorowi, jak ma go wręczyć swemu filmowemu synowi, młody
asystent wycofał się, ani razu nie spojrzawszy na Jodie i trzymając się od niej z daleka.
Ciekawe, ale wcale mnie to nie dziwi, pomyślała.
Mimo iŜ spędziła na planie niespełna tydzień, Jodie zdąŜyła się juŜ zorientować, jak
działa filmowy biznes. Z kaŜdego ambitnego, mądrego człowieka starano się zrobić
niezdarnego głupca, bo w ten sposób nikomu nie zagraŜał. A jeśli coś spieprzyłeś, ludzie
trzymali się od ciebie z daleka. Prawdopodobnie zasady te obowiązywały w kaŜdym biznesie,
ludzie filmu wynieśli je jednak do rangi sztuki.
Wracając do przyczepy Jodie rozmyślała o tym, jak bardzo brakuje jej systemu
wzajemnej pomocy i poparcia, tak doskonale funkcjonującego w Hofstra. Co innego jednak
szkoła, a co innego rzeczywisty świat. Chciała być reŜyserem, ale tylko szczęściu
zawdzięczała, Ŝe dostała praktykę. Zdecydowała, Ŝe skończy ją silniejsza i mądrzejsza. I - jak
inni - będzie się rozpychała łokciami, jeśli okaŜe się, Ŝe tak trzeba.
Wróciła do przyczepy. Starszy straŜnik, Niemiec, puścił do niej oko.
- Ci bohaterowie za nic w świecie nie ośmielą się krzyczeć na gwiazdy, więc krzyczą na
ciebie - powiedział. - Na twoim miejscu przestałbym się przejmować.
- Wcale się nie przejmuję, panie Buba - zapewniła go Jodie nieszczerze, acz z
uśmiechem. Zdjęła wiszący przy wejściu do przyczepy notatnik. Wypisana w nim była lista
ujęć przewidzianych na dzisiejszy dzień, z dokładnym wyszczególnieniem potrzebnych do
kaŜdego z nich rekwizytów.
- Jeśli to najgorsze, co ma mnie spotkać podczas kręcenia tego filmu, wytrzymam -
powiedziała jeszcze. Pan Buba uśmiechnął się, a ona weszła do przyczepy.
Zabiłaby za papierosa, ale wewnątrz nie wolno było palić, a nie bardzo mogła obijać się
na dworze. Musiała przyznać sama przed sobą, Ŝe zabiłaby nie tylko za papierosa. Zabiłaby
choćby za to, Ŝeby Hollis się od niej odczepił.
PołoŜyła dłoń na klamce i zatrzymała się nagle.
- Panie Buba - powiedziała - chyba widziałam kogoś tam, w lesie. StraŜnik podniósł
głowę i rozejrzał się.
- Gdzie?
- Jakieś pół kilometra stąd. Daleko od planu, ale wolałabym, Ŝeby nie zepsuli Ŝadnego z
ujęć pana Lankforda.
- Słusznie. - Buba wyjął krótkofalówkę z futerału przy pasie. - Nie wiem, jakim cudem
ktoś mógłby dotrzeć aŜ tu, ale sprawdzimy. Przekazał informację, Jodie tymczasem wróciła
do przyczepy. Próbowała zapomnieć o wściekłym Lankfordzie, wkraczając w mroczny świat,
w którym tyrani dysponowali bronią, a nie scenopisem i atakowali narody raczej niŜ
praktykantki.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin