Brooke Lauren - Heartland 10. Obietnica - Rozdział 1.pdf

(113 KB) Pobierz
Lauren Brooke - Heartland 10 -
Rozdział 1
Na sierści gniadosza pojawiły się ciemne strużki potu. Prychnął głośno i rozejrzał
się po gwarnym tłumie. Po chwili podniósł kopyto i uderzył nim gwałtownie w trawę.
- Gerry! - zawołała siedząca na jego grzbiecie Hanna Boswell.
Podenerwowany koń szarpnął za lejce i stanął dęba. Hanna z trudem go uspokoiła.
Kiedy zawracała, robiąc małe kółko, o mało nie przewróciła stojącej obok wysokiej,
szczupłej dziewczyny, która obserwowała całe zajście.
- Przepraszam, Amy. On się tak ekscytuje, kiedy ma wejść na wybieg.
- Spokojnie - powiedziała Amy Fleming cichym, łagodnym głosem. Stanęła obok
łba zwierzęcia i zaczęła kreślić delikatne kółka na jego rozgrzanej szyi. Koń prychnął w
jej stronę. - Cii, Spartan - szepnęła, ale w tej samej chwili ugryzła się w język. Miała nadzieję,
że Hanna tego nie słyszała. To już nie jest Spartan, powiedziała do siebie. Teraz to jest Gerry.
W głębi duszy wiedziała jednak, że ten koń już na zawsze pozostanie dla niej Spartanem,
pięknym ogierem, który niespełna rok wcześniej zjawił się w prowadzonym przez jej rodzinę
schronisku dla koni. Był po okropnym wypadku. Jak się okazało, został skradziony. Amy
pomogła mu odzyskać spokój po wypadkowej traumie i odnalazła jego prawowitych właścicieli
- rodzinę Hanny.
Nadal kreśliła kółka na szyi gniadosza i czuła, jak stopniowo uchodzi z niego całe napięcie.
Odetchnął głęboko i trącił ją delikatnie pyskiem.
- Jak ty to zrobiłaś? - Hanna nie kryła zdurnienia.
- Marna mnie tego nauczyła - Amy wzruszyła ramionami i poklepała spokojnego już
gniadosza. - To zupełny wariat - dodała czule. - Gdybyś zabrała go na ring w takim stanie,
wszystkie płotki by fruwały.
- To prawda - powiedziała Hanna ze smutkiem. W ostatnich trzech konkursach w
dodatkowej rundzie zrzucił przeszkodę. On tak łatwo traci spokój.
- Powinnaś przed osiodłaniem wmasowywać mu w nozdrza rozcieńczony olejek lawendowy.
Działa uspokajająco. A kilka dni przed konkursem możesz zacząć dodawać mu do paszy
sproszkowaną walerianę i tarczycę.
- Naprawdę? Dobrze, wypróbuję to - powiedziała i spojrzała na Amy. - Nie mogę uwierzyć, że
tak się na tym znasz. Czy ... - zawahała się - czy to twoja mama cię tego nauczyła?
Amy zrozumiała powód wahania w głosie Hanny.
Mama zginęła w tym samym wypadku, który zostawił takie piętno na Spartanie. Wszystko
wydarzyło się, kiedy wracały do domu po uratowaniu Spartana zamkniętego w opuszczonej stodole.
Zerwała się burza, a powalone drzewo uderzyło w samochód.
- Tak, mama nauczyła mnie wszystkiego - odpowiedziała cicho.
Rozmowę przerwało im chrypienie głośnika:
- A teraz runda dodatkowa w klasie 146 - skoki dzieci i młodzieży w lidze Marshalla i Sterlinga.
Zaczynamy od numeru 203, na koniu Geronimo pojedzie Hanna Boswell.
Rozpoczęło się otwieranie bramki wjazdowej i Hanna chwyciła mocniej za lejce.
- Tfrzymam kciuki, żeby wam dobrze poszło! - zawołała za nią Amy.
- Pewnie, że pójdzie! - odparła Hanna.
Amy pobiegła na widownię. Zajęła miejsce, odgarniając z twarzy długie, jasnobrązowe włosy i
 
obserwowała uważnie, jak Geronimo wjeżdża na parkur. Był pełen entuzjazmu, ale wyglądał na
opanowanego. Sierść mu błyszczała w promieniach słońca niczym ciemne drewno dębowe. Tor był
skrócony i - mimo sześciu wysokich przeszkód - wyglądał zachęcająco. W tej rundzie mierzono
czas, a więc wygra ten koń, który pokona tor najszybciej z najmniejszą liczbą błędów.
Rozległ się dźwięk rozpoczynający rundę, a przez głowę Amy przemknęła myśl: to ja
jechałabym teraz na nim, gdyby został w Heartlandzie. Poczuła ukłucie żalu, ale kiedy koń z Hanną
na grzbiecie zbliżył się do pierwszej przeszkody, uczucie to minęło bezpowrotnie.
- No, dalej! - szepnęła, zsuwając się na krawędź siedzenia. Gerry wydłużył krok i poszybował
ponad pierwszym płotkiem. Amy uniosła się na krzesełku, zupełnie jakby skakała razem z nim.
Uważaj teraz, nie przyspieszaj, bo zrzucicie poprzeczkę, pomyślała, kiedy Hanna ustawiła się
przed drugą przeszkodą. Gerry przyspieszył, podekscytowany, ale dziewczyna była przygotowana
na taki obrót sprawy. Odchyliła się do tyłu i ustawiła go w idealnej pozycji do skoku. Przednie
kopyta Gerry'ego znalazły się tuż przy jego klatce piersiowej. Hyrda, podwójna przeszkoda, triple
barre, mur. Pokonał je wszystkie ze sporym marginesem.
Amy odetchnęła z ulgą, kiedy przebiegł linię mety.
Udało mu się przeskoczyć wszystkie płotki, a do tego miał dobry czas. Zerwała się z krzesełka i
wybiegła z trybuny.
- Dobra robota! - zawołała do Hanny.
- Był świetny, prawda? - wydyszała Hanna, klepiąc
Gerry'ego zawzięcie po szyi.
- Najlepszy - potwierdziła Amy.
- Cieszę się, że go mam - niebieskie oczy Hanny błyszczały z dumy. - To niezwykły koń.
Gerry zupełnie jakby rozumiał, co dziewczyna powiedziała, bo odwrócił łeb i trącił pyskiem jej
nogę. W jego oczach widać było szczęście.
- Przejdę się z nim dookoła, żeby trochę ochłonął powiedziała Hanna i zeskoczył z siodła. - Nie
mam teraz nic do roboty, mogę najwyżej obejrzeć, jak idzie innym zawodnikom z mojej klasy.
Amy skinęła głową i ruszyła za Hanną.
- A ty, dlaczego dzisiaj nie startujesz? - zainteresowała się Hanna. - Gdzie jest Figaro?
- W zeszłym tygodniu naderwał sobie ścięgno - wyjaśniła Amy. - Nasz weterynarz mówi, że nie
będzie mógł jeździć przez co najmniej trzy miesiące.
- To straszne! - Hanna była zszokowana.
- Wiem - Amy zmusiła się do uśmiechu. - Ale Figaro się nie zmartwił. Robi się bardzo
rozpieszczony.
- Gorzej z tobą - powiedziała Hanna ze współczuciem. - Nie uda ci się wystąpić w żadnym
konkursie tego lata.
- Mamy tyle pracy w Heartlandzie, że i tak pewnie nie miałabym czasu - odparła Amy
pogodnie, chociaż czuła się nieco zawiedziona. Na pierwszym miejscu zawsze stała pomoc
potrzebującym zwierzętom, ale od czasu do czasu fajnie było pojeździć na koniu, który nie
wymagał takiej pomocy. Uwielbiała zabierać Figara na konkursy, o ile tylko nadarzyła się okazja.
Poklepała Gerry'ego po wilgotnej sierści, próbując ukryć rozczarowanie.
- Przyniosę coś do picia. Masz ochotę? - spytała Hannę·
- Chętnie, dziękuję - Hanna odpowiedziała z uśmiechem. - Cieszę się, że tu jesteś. Dziadkowie
nie mogli przyjechać. Chuck mnie przywiózł - to nasz stajenny, ale on ogląda zawody hunterów.
 
Fajnie, że ktoś mi kibicuje.
Amy uśmiechnęła się w odpowiedzi. Szkoda, że Hanna nie mieszka bliżej, pomyślała,
przeciskając się przez tłum ludzi. Mogłybyśmy widywać się częściej a może nawet razem jeździć
na konkursy. Amy złapała się na własnych myślach. Musi przestać o tym marzyć. Nie będzie już
więcej występować. W przyszłym roku wyrośnie z Figaro i czas zaakceptować ten fakt.
Znalazła namiot, w którym sprzedawano przekąski, i kupiła dwa napoje w puszkach. Wracała
szybko do Hanny, kiedy drogę przecięła jej dżokejka na eleganckim kasztanku. Amy w ostatniej
chwili uskoczyła na bok.
- Uważaj! - zawołała.
Dżokejka skróciła lejce, a wtedy Amy rozpoznała, że to Ashley Grant. Rodzice dziewczyny byli
właścicielami sąsiadującej z Heartlandem stadniny Green Briar, w której szkolono ekskluzywne
konie i kuce, stosując przemoc i surową dyscyplinę. Ashley i Amy chodziły do tej samej szkoły, ale
nic poza tym ich nie łączyło.
- Widzę, że stchórzyłaś przed występem w klasie Large Pony Hunter, co? - Ashley uśmiechnęła
się pogardliwie.
- Figaro okulał - odpowiedziała Amy krótko.
- Wiesz co? - Ashley pokręciła głową. - To przykre, że nie masz lepszego konia. Kiedyś byłaś
całkiem dobra - to mówiąc, poklepała z wyższością szyję swojego kasztanka. - Jak ci się podoba
Jasny Magik? To duński koń gorącokrwisty.
Amy przyjrzała się zwierzęciu. Około 160 centymetrów wysokości, cztery białe skarpetki - był
naprawdę piękny.
- Jest wart pięć zer - powiedziała Ashley. - Biorę z nim udział w klasie Junior Jumpers. Mama
uważa, że mam już prawie szesnaście lat i czas przesiąść się z kuca. Więc nawet jeśli Figaro
przestanie kuleć, nie spotkamy się na parkurze. Ja przechodzę na wyższy poziom, Amy - na pięknej
twarzy Ashley pojawił się uśmiech. - Szkoda, że nie będę mogła cię pobić.
Amy spojrzała na nią z odrazą.
- Ty tego w ogóle nie rozumiesz, prawda, Ashley? Ja nie jeżdżę po to, żeby zdobywać nagrody,
i nie obchodzi mnie, ile koń jest wart.
Ale Ashley już nie słuchała. Wpatrywała się w coś za plecami Amy.
- Popatrz tylko! - zawołała z niedowierzaniem. Amy odwróciła się. W kierunku wybiegu
służącego do rozgrzewki szła właśnie dereszowata klacz. Miała gruby pysk i masywne nogi,
niczym u konia pociągowego. W siodle siedział szczupły, ciemnowłosy jeździec. Amy uznała, że
ma koło osiemnastu lat. Chłopak miał na sobie kurtkę z łatami na łokciach i podniszczone bryczesy.
Nawet Amy nie mogła powstrzymać się przed wgapianiem się w tę parę. Pośród innych
uczestników zawodów zarówno koń, jak i jeździec rzucali się bardzo w oczy.
- Hej ty! - zawołała Ashley. - Ty na tym dereszu! Chłopak odwrócił się i zauważył Ashley, jej
konia oraz stojącą obok Amy.
- Ja? - zapytał, marszcząc czoło.
- Tak, ty - Ashley wzniosła oczy do góry, jakby
chciała powiedzieć: a do kogo niby mówię? - W jakiej klasie występujesz?
- W Open Jumping i Six Bar - odpowiedział krótko. Amy otworzyła szeroko oczy ze zdumienia.
W tych klasach startowały tylko najlepsze konie.
- Jasne - Ashley uniosła brwi z niedowierzaniem.
- A tak naprawdę, to w jakiej?
 
- Przecież powiedziałem - chłopak powtórzył lodo-
watym głosem. - Za chwilę zaczyna się konkurs Six Bar, a Open Jumping będzie po południu -
to mówiąc, spojrzał gniewnie na obie dziewczyny i odjechał.
- Nie wiem, kto jest gorszy - on czy ten jego koń zaprzęgowy - zaśmiała się Ashley.
Chłopak odwrócił się gwałtownie w siodle. Sądząc po wyrazie twarzy, usłyszał każde słowo.
- Ashley! - obróciły się obie, słysząc za plecami ostry głos. W ich stronę maszerowała Val
Grant, mama Ashley, marszcząc gniewnie opalone czoło. - Co ty sobie myślisz, żeby tak stać i nic
nie robić? Przecież kazałam ci ćwiczyć z Magikiem!
Amy poczuła przez moment, że robi jej się żal Ashley, ale uznała, że dziewczyna ma to, na co
zasługuje. Odeszła, by poszukać Hanny.
Amy i Hanna oglądały, jak skaczą ostatnie konie, i cały czas trzymały zaciśnięte kciuki.
- Udało ci się! - zawołała Amy w podekscytowaniu, kiedy ostatni koń strącił pierwszą
poprzeczkę w potrójnej przeszkodzie. - Wygrałaś!
- Nie mogę w to uwierzyć! - krzyknęła Hanna. Spiker wywołał zwycięski numer i Hanna
pojechała odebrać niebieską wstążkę.
Po zrobieniu zdjęć zwycięzcom Hanna i Amy poszły do przyczepy Gerry'ego. Za wycieraczką
tkwiła karteczka od Chucka - pisał, że idzie obejrzeć zawody hunterów na parkurze pierwszym i
prosi, by Hanna zadzwoniła do niego na komórkę, kiedy będzie gotowa wracać do domu.
W tej samej chwili rozległ się głos spikera, oznajmiającego, że rozpoczyna się konkurs Six Bar.
- Chciałabym go obejrzeć - powiedziała Hanna. Pójdziesz ze mną?
Amy zerknęła na zegarek - miała jeszcze godzinę do przyjazdu Trega.
- Pewnie - uśmiechnęła się. Uwielbiała przyglądać się zawodom w tej konkurencji, gdzie w
jednym rzędzie ustawiano sześć płotków, każdy o kilkanaście centymetrów wyższy od
poprzedniego. Trzeba było przeskoczyć wszystkie, a do następnej rundy przechodziły konie, którym
to się udało. W kolejnej rundzie płotki były podwyższane, a potem w następnej i następnej - aż do
wyłonienia zwycięzcy. Konkurs Six Bar był prawdziwym testem zręczności i wytrzymałości.
Amy i Hanna załadowały Gerry' ego na przyczepę i pobiegły do głównego parkuru. Znalazły
dwa wolne miejsca na trybunie i usiadły.
- A teraz następny zawodnik: z numerem 365, Andrew Ramone na Jasnym Baronie ze stajni
Thavers.
Na wybiegu pojawił się koń czystej krwi o siwo-jabłkowitym umaszczeniu.
- Przypomina trochę Pegaza, konia, na którym skakał mój tata - powiedziała Amy do Hanny.
Kiedy obserwowała, jak koń kłusuje wokół areny, poczuła, że ogarnia ją smutek. Pegaz, który
razem z tatą brał udział w zawodach olimpijskich, zmarł w zeszłym roku. Amy strasznie za nim
tęskniła i nie było praktycznie dnia, żeby nie zatrzymała się przy bramie i nie popatrzyła na młode
dębowe drzewko, posadzone w miejscu, gdzie zo stał pochowany.
- Niezły koń! - powiedział ktoś z przodu.
Amy spojrzała w tamtą stronę i zauważyła grupę skoczków z kategorii juniorów, którzy
regularnie brali
udział w zawodach. Jak mogła się spodziewać, była wśród nich Ashley.
- Dobra robota! - skomentował ktoś, kiedy siwek pokonał wszystkie przeszkody i wyjeżdżał z
parkuru pośród owacji.
 
- Oto za nami drugi zawodnik, który pokonał czysto cały tor - oznajmił spiker. - A teraz numer
278, Bursztynka, a na niej właściciel, Daniel Lawson.
Brama otworzyła się i Amy mogła obserwować, jak na parkur wjeżdża kłusem dereszowata
klacz, którą widziała wcześniej na wybiegu przeznaczonym do rozgrzewki. Po poprzednim koniu
wydawała się jeszcze bardziej toporna niż wcześniej.
- To Daniel - powiedziała Hanna. Tłum na widowni zaczął coś szeptać.
- Znasz go?
- Mieszka po sąsiedzku. Widziałam już, jak skacze.
Przypatrz się dobrze. Bursztynka jest niesamowita!
Ashley i jej przyjaciele śmiali się głośno z klaczy. Amy pokręciła głową, widząc, że Daniel
spogląda gniewnie w ich stronę. To, że Bursztynka nie wyglądała tak dobrze, jak inne konie, nie
znaczyło przecież, że nie potrafi skakać. Amy dostrzegała siłę drzemiącą w krótkim zadzie klaczy i
jej tylnych nogach, a przy tym bez wątpienia w oczach klaczy czaił się entuzjazm i zapał.
Niezadowolona z zachowania Ashley i jej przyjaciół, zaczęła gorączkowo pragnąć, by Bursztynce
się powiodło.
- Daniel kupił ją na wyprzedaży - szepnęła Hanna, kiedy klacz pokłusowała dookoła wybiegu. -
Nikt inny jej nie chciał. Daniel dostał ją za grosze, a potem okazało się, że klacz jest doskonałym
skoczkiem.
Rozległ się dźwięk rozpoczynający turę. Tłum zamilkł. W powietrzu czuć było napięcie, jakby
wszyscy czekali tylko na to, by jakieś nieszczęście spotkało jeźdźca i jego dziwacznego
wierzchowca.
Daniel ustawił Bursztynkę w linii płotków. Klacz odbiła się silnymi kopytami i bez trudu
pokonała pierwszą przeszkodę. Przeskoczyła ponad płotkami, perfekcyjnie podkurczając masywne
nogi. Przez cały ten czas Daniel siedział mocno w siodle, trzymając lekko za lejce. Kiedy
poprowadził klacz bezpiecznie przez szósty i ostatni płotek, rozległy się gromkie brawa.
- Mówiłam ci, że Bursztynka jest świetna! - Hanna próbowała przekrzyczeć hałas. Tymczasem
Daniel łagodnie zwolnił i wyjechał z parkuru z wyrazem satysfakcji na twarzy. - Daniel zaczął na
niej jeździć zaledwie dwa lata temu, a już awansował do zawodów Open. Wygląda na to, że
dojdzie na sam szczyt.
Sądząc po tym, co widziała na arenie, Amy musiała zgodzić się z opinią Hanny. A kiedy
Bursztynka przeskoczyła czysto przez wszystkie przeszkody w kolejnych dwóch rundach, była
pewna, że Daniel daleko z nią zajdzie.
W czwartej rundzie zostały już tylko trzy konie: Bursztynka, siwo-jabłkowity koń, którego
wcześniej podziwiały, oraz ogier o kasztanowatym umaszczeniu, na którym jechał Nick Halliwell,
skoczek o międzynarodowej sławie. Amy dobrze znała Nicka - rok wcześniej wyleczyła jednego z
jego koni ze strachu przed wchodzeniem na przyczepę; w innych okolicznościach z pewnością to
jemu by kibicowała. Teraz jednak pragnęła, by to Bursztynka wygrała konkurs. Nie była zresztą w
tym odosobniona. Kiedy tylko klacz wjechała na wybieg, tłum zaczął wiwatować. Bursztynka nie
wydawała się jednak zaniepokojona hałasem - łagodnie nastawiła uszu i posłusznie pokłusowała
wokół areny. Płotki były tym razem dużo wyższe, ostatni sięgał 180 centymetrów. Siwo-jabłkowity
koń strącił dwie poprzeczki, koń Nicka Halliwella - jedną. Jeśli Daniel i Bursztynka pojadą
bezbłędnie, zdobędą niebieską wstążkę.
Rozległ się dźwięk startowy. Daniel skierował Bursztynkę na pierwszą przeszkodę. Klacz
 
Zgłoś jeśli naruszono regulamin