Ingo Swann - Penetracja.rtf

(333 KB) Pobierz

 

 

INGO SWANN
PENETRACJA

(Penetration / wyd. orygin.: 1998)

 

 

Przedmowa

Ksiazka ta dzieli sie na trzy czesci. W pierwszej umiescilem dluga liste osób, które widzialy i doswiadczyly rzeczy, których nie moga udowodnic.

Druga czesc ma o wiele pewniejsza podstawe. Jest w duzej mierze krótkim streszczeniem spektakularnych faktów i dat, dotyczacych Ksiezyca, które zostaly juz ujawnione przy innej okazji i które dostarczaja dowodów na to, ze Ksiezyc jest rzeczywiscie niezwykle ciekawym miejscem.

Wybralem niewielka czesc sposród wszystkich dostepnych, niezwyklych informacji na temat naszego satelity. Zainteresowanych wieksza iloscia szczególów odsylam do zródel wymienionych w Bibliografii.

Trzecia czesc rozpoczyna sie prezentacja pewnego spolecznego fenomenu, dotyczacego problemów telepatii. Tworza one tlo w dziwnym i zaskakujacym scenariuszu, co prawda calkowicie opartym na domyslach.

Niektórzy radzili mi, abym nie publikowal tej ksiazki. Mówili, ze sprowokuje ona do reakcji tych zwolenników konwencjonalnych wiarygodnosci, którzy podniecaja sie niszczeniem osób, doswiadczajacych czegos, czego oni sami nie sa w stanie doswiadczyc.

Interesuje sie ta sytuacja juz od kilku dziesiecioleci. A skoro coraz bardziej sie starzeje, postanowilem gromadzic i zapisywac wyniki moich badan, które prowadze nad zjawiskami Psi. W ten sposób powstalo kilka ksiazek - miedzy innymi i ta.

Sprawami Psi interesuje sie od zawsze, ale dopiero poczatek 1970 roku przyniósl szanse rozszerzenia mych zainteresowan.

Kazdy kto zajmuje sie zjawiskami Psi troche bardziej niz powierzchownie, musi oczywiscie napotkac smierdzace bagno oporu spolecznego, w którym autentycznosc tych zjawisk jest metodycznie podkopywana, przez co tkwia one zawieszone w nicosci.

Ten spoleczny opór, kojarzacy sie ze smrodem, ma, niestety, wiele sukcesów w niszczeniu dróg prowadzacych do wyjasnienia zjawisk Psi. Wiaze sie to scisle z wysokimi kregami wladzy, które nie wykazuja najmniejszego zainteresowania tym, czego doswiadczaja zwykli smiertelnicy.

Przyczyna, dla której czynniki rzadzace niszcza kazda próbe udowodnienia zjawisk Psi, jest sprawa, która wymaga glebszego zbadania i zrozumienia.

Dzieki takim badaniom mozna by opisac metody, które hamuja rozwój zainteresowan zjawiskami Psi. Ale powody, dla których sie je stosuje, pozostana nadal niejasne.

Dlatego spoleczny opór wobec Psi dzieli sie w dosc zgrabny sposób na dwa aspekty: powstrzymywanie rozwoju Psi i utrzymywanie w niejasnosci prawdziwych powodów takiego postepowania.

Jedna z przyczyn calkowitego zatajania tych spraw, czego doswiadczylem ja sam i wielu przede mna, mogloby byc to, iz zjawiska Psi zaszkodzilyby wielu instytucjom spolecznym. Instytucje te poczulyby sie “zagrozone” rozwinietymi formami, powiedzmy, telepatii, która moglaby zostac wykorzystana do penetracji ich sekretów.

Jednak prawda jest o wiele bardziej oczywista. Decydenci tocza wojne z potencjalem zjawisk Psi, poniewaz maja swoje ukryte motywacje - za nic nie chcieliby zostac ujawnieni przez cos, co nazywamy przenikaniem Psi.

Jesli na tym sprawa polega, nic dziwnego, wszelkimi dostepnymi srodkami dazy sie do pomniejszenia znaczenia zjawisk Psi. Czyni sie to ze strachu.

Ludzie boja sie Psi, gonie az Psi przenika ich tajemnice. Cóz, przez dlugi czas zakladalem, ze jest to poczatek i koniec historii dotyczacej metodycznego zatajania zjawisk Psi przez wysoko postawionych decydentów, reprezentujacych rzad, nauke i media.

Tak sie jednak zlozylo, ze w roku 1975 przezylem wydarzenia opisane w Czesci I tej ksiazki i zrozumialem, ze do tej pory znalem jedynie wierzcholek góry lodowej, jesli chodzi o zatajanie prawdy.

Niestety, sa to wydarzenia, których nie moge udowodnic. Niemniej uwidaczniaja one kolejny aspekt programowego utajniania zjawisk Psi, czego doswiadczylem juz wczesniej.

Aspekt ten wymagal wprowadzenia dwóch niezwyklych terminów: ZIEMIA i PRZESTRZEN. Odnosza sie one oczywiscie do inteligencji ziemskiej i inteligencji kosmicznej.

Glówna hipoteza taj ksiazki zaklada, ze jesli rozwiniete, kosmiczne zdolnosci Psi sa zagrozeniem dla ziemskiej inteligencji, to rozwiniete ziemskie zdolnosci Psi sa równiez zagrozeniem dla inteligencji kosmicznych.

W koncu, w takiej na przyklad telepatii, definiowanej jako czytanie w myslach, róznica miedzy skanowaniem umyslów ziemskich a kosmicznych jest bardzo niewielka.

Jedyny prawdziwy problem tkwi w tym, czy kosmici istnieja czy tez nie.

Zdecydowalem nie wdawac sie w dyskusje dotyczaca tej kwestii, ale skierowac czytelnika do obfitej literatury juz istniejacej, ze zwróceniem szczególnej uwagi na tygodnik UFO Round-up (Wszystko o UFO), który znalezc mozna w internecie. (patrz: Bibliografia).

Zawarta w tej ksiazce historia, której nie moge udowodnic, nie jest tu przedstawiana jako dowód na istnienie kosmicznej inteligencji, ale dlatego, by czytelnik zrozumial, ze telepatia moze stanowic bardzo wazny i skuteczny sposób poszukiwania odpowiedzi na wazne pytania.

Teze te wywiodlem z mojego osobistego doswiadczenia, a nie z analizowania informacji przedstawionych w pracach innych.

Mimo to, moje (nie do udowodnienia) doswiadczenie osobiste nie musi byc tu rozstrzygajace, poniewaz wiele innych naplywajacych zewszad informacji prowadzi bezsprzecznie do konstatacji, iz pozaziemskie inteligencje istnieja rzeczywiscie.

Jedna ze spraw, których nie poruszam w ksiazce, jest ogromny szmat czasu (prawde mówiac lata), jaki zajelo mi osiagniecie syntezy przedstawionych elementów. Jestem raczej czlowiekiem pracujacym powoli acz dokladnie, dlatego na zorientowanie sie w niektórych kwestiach potrzebuje niekiedy wiecej czasu od innych.

Na poczatku ksiazki zamierzalem umiescic dluga dyskusje dotyczaca prawdopodobienstwa tego, iz telepatia moglaby byc swego rodzaju uniwersalnym “systemem jezykowym”, który dzialalby wszedzie poprzez swiadomosc jednostek.

Krótko nawiaze do tego w Czesci III, zas sama dyskusje zdecydowalem sie zawrzec w innej pracy - wymaga ona bowiem przedstawienia wiekszej bazy informacyjnej, która okreslilaby nature organizmów energetycznych.

Czuje sie tez zobowiazany do skomentowania kilku powodów, dla których zdecydowalem sie rozpoczac pisanie tej ksiazki dopiero teraz.

W koncu 1990 roku przeczytalem bardzo dobrze udokumentowany raport o ogromnym UFO widzianym w bylym ZSRR.

Raport wskazywal, ze obserwacja zostala potwierdzona przez generala Igora Malcewa, szefa Sztabu Generalnego Sil Powietrzno-Desantowych. Opublikowano go w dzienniku Raboczaja Tribuna z 19 kwietnia 1990 roku.

Raport cytowal slowa generala Malcewa: “Nie jestem specjalista w sprawach UFO i dlatego moge jedynie zestawiac dane i wyrazac swoje wlasne przypuszczenia. Wedlug naocznych swiadków, UFO bylo dyskiem o srednicy od 100 do 200 metrów. Na jego bokach pulsowaly dwa swiatla...”

Artykul zmierzal nastepnie do stwierdzenia, ze UFO to pilotowane statki i zaprzeczal sugestii, jakoby byly one jedynie zjawiskiem atmosferycznym. Jesli obserwowany statek mialby rzeczywiscie 200 metrów srednicy, to bylby wiekszy niz boiska do pilki noznej.

W okresie tym pojawily sie raporty o innych godnych uwagi obserwacjach; uzyskiwano równiez materialy filmowe na tasmie video. Doniesienia te sprawily, ze zaczalem zastanawiac sie nad wlasnymi doswiadczeniami z roku 1975 i w koncu zdecydowalem sie je opisac, jeszcze zanim pogorszy sie moja pamiec.

Miedzy rokiem 1976 a 1990 stopniowo dochodzilem do wniosku, ze Ziemianie i kosmici nie wydaja sie miec zbyt wiele wspólnego - moze wlasnie za wyjatkiem telepatii.

Biorac pod uwage wszystkie opisane kontakty i wziecia doszedlem do wniosku, ze zdolnosci telepatyczne sa doskonale rozwiniete u kosmitów, ale calkowicie nierozwiniete u mieszkanców Ziemi.

Dlatego narracje wydarzen poprowadzilem tak, by miedzy wierszami zawrzec kilka fundamentalnych spostrzezen na temat telepatii. Mam nadzieje, ze odpowiedza one na pytanie, DLACZEGO rozwój telepatii na Ziemi wciaz jest tlumiony.

We wlasciwym czasie pokazalem manuskrypt mojemu ówczesnemu agentowi, który byl nim mocno podekscytowany i twierdzil, ze sukces tej publikacji to rzecz pewna.

Mimo to ponad dwudziestu wydawców odrzucilo ksiazke - chociaz do tej pory opublikowano juz wiele prac o kosmitach i UFO, poczawszy od najgorszej szmiry, a skonczywszy na wysublimowanej fantastyce.

To calkowite odrzucenie manuskryptu pozostaje, jak dotad, sprawa tajemnicza. Byc moze nalezaloby ja interpretowac jako swego rodzaju subtelna, lecz zakrojona na wielka skale, cenzure mediów.

Jedno z mozliwych wyjasnien mogloby sugerowac, ze rozwazania o telepatii naruszaja niebezpiecznie czyjes poczucie komfortu. Kto wie?

W kazdym razie, z powodu frustracji i zazenowania porzucilem ten projekt. Tak minelo kilka lat. Jednakze okolo marca 1998 roku znów zaczely sie pojawiac artykuly i reportaze telewizyjne sugerujace mozliwosc istnienia Obcych. Wsród nich byla równiez publikacja zatytulowana: Astonishing Intelligenr Artifacts (?J Found On Mysterious Far Side Of The Moon (Zadziwiajace, inteligentne wytwory czlowieka (?) odnalezione po tajemniczej, ciemnej stronie Ksiezyca).

Nastepnie z raportu w internecie, autoryzowanego przez Dawida Derbyshire'a, z 14 maja 1998 roku, dowiedzialem sie, ze dzien wczesniej nad Wielka Brytania, “z predkoscia 39.000 kilometrów na godzine” przelecialo UFO.

Statek ten zostal namierzony zarówno przez brytyjskie, jak i dunskie sily powietrzne. Mial ksztalt trójkata i byl wielkosci duzego okretu wojennego. Jego srednica wynosila okolo 300 m. Brytyjczycy i Dunczycy wyslali w góre mysliwce. Ta Wielka Rzecz zostawila je we mgle i odleciala - kto wie dokad?

Istnieja wiec nowe, niepokojace i autentyczne raporty, które wskazuja na to, ze UFO wydaja sie obecnie pojawiaja WSZEDZIE. Obce statki zuchwale ukazuja sie nawet obiektywom kamer video na calym swiecie.

Moim zdaniem to, ze UFO sa pilotowane czy tez sterowane przez inteligencje kosmiczne mozemy uznac po prostu za pewnik.

A jesli Obcy osiagneli wysoka technologicznie kontrole swiadomosci wspólmierna do zaawansowanej technologii ich statku, to zaloze sie, ze sa równie doskonali w tym, co my, Ziemianie, nazywamy telepatia.

 

Rozdzial pierwszy
Moje zaangazowanie w badania nad Psi

Lancuch dziwnych zdarzen opisany w tej ksiazce wzial swój poczatek w moim zaangazowaniu w badania nad Psi, które pojawilo sie niespodziewanie w roku 1971. kiedy mialem trzydziesci siedem lal.

Gdyby nie to, wiódlbym prawdopodobnie zycie bardziej zadowalajace, w sposób przyziemny, ale wygodny. Nigdy nie zglaszalem sie na ochotnika jako podmiot eksperymentów w laboratoryjnych badaniach nad Psi.

Eksperymenty te miewaly mocne i slabe punkty, sukcesy i porazki. Przede wszystkim dawaly jednak mozliwosci spotkan z wieloma fantastycznymi, cudownymi ludzmi.

Kiedy wkraczasz w badania nad Psi, wkraczasz równiez waska, kulturowa podgrupe, nekana ogromnie stresujacymi czynnikami, intrygami, z miewaniem, strachem i obawami, w wyniszczajaca dla obu strun wojne i ugrom idiotyzmu.

Na dodatek, podmioty badan nad Psi (króliki doswiadczalne) to miernoty, od których oczekuje sie, ze wykazywac beda objawy Psi. W okreslonym czasie maja o niczym

wiedziec, o niczym nie myslec i niczego sie nie domyslac - poniewaz wiedziec, myslec i przypuszczac. tu sprawa badaczy.

Podmiot jest jak komputerowy mikroprocesor - testuje. sie go, aby sprawdzic, czy potrafi wykonywac okreslone zadania w odpowiedni sposób. Jezeli mikroprocesor nie dziala, wrzuca sie go w duzy plik bezimiennych mikroprocesorów, które zawiodly w podobny sposób.

A dzieje sie tak dlatego, ze okres zycia podmiotu laboratoryjnego nie przekracza zazwyczaj trzech miesiecy i w tym to okresie musi on przejsc wielokrotnie powtarzane testy. Jednym z glównych efektów takiej sytuacji jest prywatnie bezdenne znudzenie.

Pojawienie sie znudzenia jest w badaniach nad Psi czyms nieuchronnym - znudzony podmiot wpada w stan apatii lub braku zainteresowania, w wyniku czego delikatny obwód jego parapsychicznego talentu spala sie.

Wiedzialem o tym wszystkim z góry, glównie dlatego ze zjawiska Psi zawsze mnie interesowaly i wiele na ten temat czytalem. Tak wiec nie spodziewam sie wcale, ze owe trzy miesiace w magiczny sposób zmienia sie w dziewietnascie lat.

Glówna przyczyna tego faktu nie miala jednak wcale zwiazku z mrocznymi klimatami samej parapsychologii. Prawie nikomu w rym czasie nie snilo sie jeszcze, ze amerykanskie sluzby wywiadowcze martwia sie o najbardziej ze wszystkiego mozliwy rozwój “psychotronicznej machiny wojennej” w (obecnie bylym) zwiazku Radzieckim.

Sluzby wywiadowcze sa wymagajacym graczem i z powodu zagrozenia radzieckim Psi, potrzebowaly nieco wiekszego obrazu mozliwosci Psi niz to, co mogla dostarczyc standardowa parapsychologia. Ze wzgledu na te niezwykle okolicznosci, utknalem na pare lat w procy nad tym tematem.

Ale oznaczalo to, ze utknalem równiez w sferze czesto idiotycznych tajemnic, w nie konczacych sie kontrolach, w sprzyjajacej paranoi ochronie, w wszelkiego rodzaju wytworach science fiction, w intrygach wywiadowczych, których róznorodne formy byly czasami jak studzienki sciekowe, i w bardzo denerwujacych militarnych i politycznych komplikacjach.

Mój udzial w tej dlugoterminowej sprawie mial swoje wzloty i upadki i wiazal sie z setkami sytuacji, okolicznosci i wydarzen róznego rodzaju. W tej ksiazce opisalem jedynie te najbardziej stresujace i niewiarygodne.

Aby dojsc do wlasciwej opowiesci, konieczne byloby nakreslenie pokrótce tego, co doprowadzilo do pózniejszych wydarzen.

W koncu roku 1972 Centralne Sluzby Wywiadowcze sfinansowaly maly, wstepny projekt badan w Instytucie Badawczym Stanforda. Projektowi przewodniczyl fizyk, dr H. E. Puthoff, ja zas zostalem zaproszony do Kalifornii, aby w tym przedsiewzieciu uczestniczyc.

Celem badan bylo udzielenie odpowiedzi na pytanie, czy zjawisko ESP (extrasensory perception - percepcja poza zmyslowa - przyp. tlum.) moze byc powtarzane sila woli. Byl to akurat eksperyment, którego zawsze brakowalo w parapsychologii, a w którym w pewien sposób osiagnalem osobisty sukces juz wczesniej.

Projekt zakladal iz pozytywne wyniki osiagniemy w czasie nie krótszym niz osiem miesiecy. Nastepnie rozpoczeto codzienne cwiczenia, które wiazaly sie z setkami eksperymentalnych prób. Prowadzilo to do wzlotów i upadków, w zaleznosci od tego, co bylo badane; ale ostatecznie popadlismy w znudzenie tak potworne, ze trudno bylo stawiac czolo kolejnym dniom.

Na poczatku kwietnia 1973 raku, aby ocknac sie ze znuzenia wywolanego powtarzajacymi sie testami (które powoduja obnizenie aktywnosci ESP), zasugerowalem, abysmy raz na jakis czas zrobili cos zupelnie odmiennego, co mogloby sprawic, ze na nowo poczulibysmy smak przygody, podniecenia i przyjemnosci.

Planeta Jowisz byla bardzo daleko. Przed laty NASA wystrzelila w jej kierunku dwie sondy, Pioniera 10 i 11, które mialy przeleciec obok niej. Pomiary przeslane droga radiowa zastaly nastepnie poddane analizom technicznym. Informacje z Pioniera 10 zaczety naplywac we wrzesniu 1973 roku.

Jedyna prawdziwa róznica miedzy Jowiszem jako “obiektem” a obiektami w pokoju obok byla jego odleglosc od Ziemi. Ale dla mnie jeszcze jedno stanowilo róznice. Niezwykle podniecajace byloby rozciagniecie czyjegos ESP do tej planety w formie odleglego postrzegania. Jowisz byl dalej niz pokój obok i “podrózujac” w miedzyplanetamej przestrzeni mozna by poczuc dreszczyk emocji.

Ale istniala jeszcze jedna róznica. Naukowcy ograniczeni do konwencjonalnych badac umyslu zazwyczaj denerwuja sie nowymi eksperymentami. Te konwencje czynia ich niezwykle powaznymi, tak wiec powstaje w nich pewien opór wobec eksperymentów niekonwencjonalnych.

Opór manifestuje sie najczesciej przez ciagle opóznianie eksperymentu (i zniechecanie wszystkich zaangazowanych) ZANIM jeszcze ma on miejsce. Jesli to nie jest w stanie zdusic eksperymentu, oznajmia sie wówczas, iz jest on niepowazny i osmiesza sie go w srodowisku naukowym.

Czyz psychotroniczna podróz umyslu na planete Jowisz nie jest godna smiechu?

Moi koledzy z SRI nie byli, delikatnie mówiac zainteresowani tym, aby srodowisko naukowe ich wysmialo. Wizja niepowodzenia eksperymentu, wynikajaca ze znuzenia, wprawila mnie w zly nastrój.

Musialem wiec wybierac pomiedzy wysmianiem przez srodowisko a nuda, która najwyrazniej mogla zniweczyc zdolnosci ESP. Opór wobec “prób” z Jowiszem zostal przezwyciezony kiedy powiedzialem: “Rezygnuje z dalszych badan. Pieniadze, które zostaly, mozecie oddac sponsorom”.

W kazdym razie bylem niezmiernie ciekaw, czy dane zdobyte w kwietniu 1973 roku moglyby w jakis sposób pasowac do materialów dostarczanych przez sonde NASA, poczawszy od wrzesnia roku 1973.

Psychotroniczna podróz na Jowisza w chwili, kiedy nie bylo tam jeszcze sond NASA wydawala sie dosc ekscytujacym pomyslem. Jesli “wyprawa” taka zakonczylaby sie sukcesem, bylby to dowód istnienia pewnej umiejetnosci Psi. Eksperyment przeprowadzono w czasie wolnym od pracy, w sobote.

Jego opis ugrzazl jednak w bardzo surowych raportach. Po pierwsze, mialy to byc badania nieoficjalne. Otrzymane prze nas dane musialy jednak byc rejestrowane, aby nie bylo watpliwosci, ze wszystko to mialo miejsce jeszcze zanim sondy NASA dotarly do planety.

Kopie surowych danych, uzyskanych w wyniku eksperymentu, krazyly wiec wszedzie i zaakceptowalo je wielu waznych naukowców z Krzemowej Doliny, wlaczajac w to równiez dwie osoby pracujace w Laboratoriach Napedów Odrzutowych. Niektórzy naukowcy uwazali oczywiscie, ze cala ta idea jest smieszna, ale bylo ich mniej niz mozna by tego oczekiwac.

Aby eksperyment uznano za udany, uzyskane dane musialy zawierac takie fakty na temat wielkiej planety, których dotad nie znano - inaczej oskarzano by nas o oszustwo.

Jak zwykle bywa to z surowymi danymi, calosc zamknela sie w jednej stronie szkiców i dwóch i pól stronach slownych obserwacji.

Surowe dane zaowocowaly trzynastoma elementami, z których wszystkie byly naukowo nieprzewidywalne zanim potwierdzily je pózniejsze analizy danych naukowych.

Owe elementy zamieszczam ponizej, razem z datami ich potwierdzenia.

1. Obecnosc powloki wodorowej (potwierdzona we wrzesniu 1973 r. i ponownie w roku 1975).

2. Burze i wiatry (potwierdzone w 1976 r. co do wielkosci i nieoczekiwanych nasilen).

3. Pewien rodzaj tornad (potwierdzony w roku 1976 jako silne cyklony).

4. Odczyty w podczerwieni (potwierdzone w 1974 r.).

5. Inwersja temperatury (potwierdzona w roku 1974).

6. Uklad i kolor chmur (potwierdzenie w roku 1979).

7. Dominacja koloru pomaranczowego (potwierdzona w 1979 r.).

8. Krysztaly wody/lodu w atmosferze (potwierdzone w roku 1975).

9. Grupy krysztalów odbijajacych fale radiowe sond kosmicznych (potwierdzone w roku 1975).

10. Magnetyczne i elektromagnetyczne aury - “tecze” (potwierdzone w 1975 r.).

11. Planetarny PIERSCIEN w atmosferze (w roku 1979 potwierdzono nie tylko jego istnienie, ale i to, te znajduje sie on wewnatrz krystalicznej powloki atmosferycznej).

12. Plynny sklad (potwierdzony w latach 1973 i 76 jako wodór w plynnej postaci).

13. Góry i stale jadro (wciaz watpliwe, ale od roku 1991 podejrzewa sie ich istnienie).

Szesc z owych trzynastu elementów uzyskalo naukowe potwierdzenie do roku 1975, który jest rokiem, w którym zaczynaja sie wydarzenia opisywanie w tej ksiazce.

Nalezy podkreslic, ze wiekszosc naukowców stanowczo odrzucala mozliwosc istnienia PIERSCIENIA zanim zostal on odkryty w roku 1979. Pragne zauwazyc, ze dane z 1973 roku, wyraznie wskazuja na jego obecnosc.

Dla mnie osobiscie eksperyment z Jowiszem z wielu powodów stanowi) lekarstwo na moja “eksperymentalna chandre”.

Po pierwsze, podróz i postrzeganie planety byly doswiadczeniami budzacymi ogromny respekt. Byl to swego rodzaju gleboko estetyczny wstrzas, który moze inspirowac przez wiele lat.

Po drugie, poniewaz potwierdzenia zwrotne w postaci naukowych doniesien zaczely pojawiac sie poczawszy od wrzesnia 1973 roku, lodowe negatywne reakcje zdawaly sie coraz rzadziej. Wielu notabli przyjechalo na lunch do SRI, zeby ostatecznie przekonac sie do wyników eksperymentu.

I byla jeszcze jedna racz: mozliwosciami psychicznego szpiegostwa zainteresowala sie oczywiscie CIA. Mimo iz planetarny eksperyment nie zostal przeprowadzony w czasie przeznaczonym na oficjalne badania, wydawalo sie, ze projekt SRI podniecajaco zmierza we wlasciwym kierunku.

Badanie Jowisza zyskalo równiez szerokie omówienie w mediach, choc oczywiscie nie w pismach naukowych. Istnieje mnóstwo ludzi, którzy patrza na nauke w sposób podobny, jak nauka patrzyla na parapsychologie.

Chcialbym na zakonczenie wspomniec o jeszcze jednym aspekcie, który inaczej móglby umknac (i zazwyczaj umyka), a który dotyczy oczekiwan i postaw. Wiaze sie on z tym, co nazywamy pozytywnym sprzezeniem zwrotnym nietrudno zgadnac co zawiera. Wyjasnieniem jest jedno slowo: potwierdzenie - w takiej czy innej formie.

“Psychotronika” mówi to i to, po czym trzeba rozejrzec sie dookola za jakims materialnym dowodem, który potwierdzi prawdziwosc tego, co zostalo powiedziane. Eksperyment z Jowiszem zostal zaprojektowany w oczekiwaniu na sprzezenie zwrotne.

Potwierdzenie mialo forme informacji przeslanych na Ziemie pacz sondy NASA przelatujace obok planety.

Jak sie okazalo, wsród zainteresowanych mozliwoscia szpiegostwa miedzyplanetarnego znalazla sie grupa tak tajna, ze jej dzialalnosc mozna by scharakteryzowac nie tylko jako projekt scisle tajny, ale calkowicie niewidoczny. Byla to grupa, jakkolwiek by ja nazwac, która spotkalem na poczatku roku 1975.

Rozdzial drugi
Spotkanie z najstraszniejszym ze strachów

Okolo dwóch lat po eksperymencie zwiazanym z badaniem Jowisza, w koncu lutego 1975 roku, zatelefonowal do mnie pewien wysoko postawiony urzednik z Waszyngtonu.

Spotykalem go juz przy wielu okazjach i prowadzilismy dosc ciekawe rozmowy, bowiem interesowal sie on bardzo badaniami Psi.

Podziwialem go i szanowalem. Byl bardzo otwarty na wiele niezwyklych spraw i osmielal sie plynac pod prad poteznej rzeki zwanej “opinia ogólu”, która w labiryncie Waszyngtonu potrafila niszczyc nawet wielkie kariery.

W rozmowie telefonicznej mój przyjaciel byl jednak nieco mniej otwarty.

- Juz wkrótce zatelefonuje do pana niejaki pan Axelrod - powiedzial. - Gdyby pan mógl, prosze spróbowac zrobic wszystko o cokolwiek poprosi i nie zadawac zadnych pytan.

Zapytalem: - Kim jest pan Axelrod?

Po drugiej stronie linii telefonicznej zapadla cisza. Po chwili mój rozmówca rzeki:

- Nie moge tego panu powiedziec, poniewaz sam nie wiem. Ale BARDZO wazne jest to, aby zgodzil sie pan zrobic to, o co poprosi. Nie moge teraz powiedziec panu nic wiecej, dlatego prosze NIE pytac. Po prostu niech pan zrobi to, czego on chce. On zas nigdy juz nie powróci do tej rozmowy. Musze prosic w imie naszej przyjazni, zeby i pan nigdy nie wiazal mnie w jakikolwiek sposób z tym wydarzeniem.

Nastepnie mój przyjaciel wykazal przelotne zainteresowanie tym, co u mnie slychac i po prostu odlozyl sluchawke. Chociaz zazwyczaj rozmowy, które prowadze sa wesole, ta wydala mi sie nieco sztywna. Ale z drugiej strony, tego rodzaju incydenty nie byly wcale czyms niezwyklym w calej mojej karierze badan Psi.

Wiele z osób, które zwracaly sie do mnie, prosilo o anonimowosc. Niektórzy uzywali falszywych nazwisk. Byli wsród nich policjanci i detektywi, którzy prosili mnie o pomoc w wykryciu sprawców zbrodni, naukowcy, których badanie utknely w martwym punkcie oraz dyrektor slynnego muzeum, który zagubil cenne plótno.

Zdesperowani ludzie wyczyniaja rózne rzeczy, wsród których sa i konsultacje z medium. Bylo nawet kilku prezydentów, których kontakty z jasnowidzami to fakt udokumentowany.

W ten sposób wokól mnie zaczal sie tworzyc lancuch spraw niemieszczacych sie w glowie, które z poczatku mnie ekscytowaly, jednak ostatecznie zaczely przyprawiac o DRZENIE, jakbym nagle znalazl sie pomiedzy dwiema rzeczywistosciami, z których zadna nie wydawala sie calkowicie realna.

Jak sie okazalo, pomimo rzekomego pospiechu, TAJEMNICZY PAN Axelrod nie zatelefonowal przez cztery kolejne tygodnie. A kiedy w koncu to uczynil, byla trzecia nad ranem. Telefon wyrwal mnie z glebokiego snu, wiec w pierwszej chwili nie bardzo wiedzialem z kim rozmawiam. Kiedy w koncu to ustalilismy, zapytal:

- Czy moze pan dotrzec do Waszyngtonu jeszcze dzis do poludnia? Zdaje sobie sprawe z tego, ze dosc pózno zwracam sie z tym do pana, ale bylibysmy bardzo wdzieczni, gdyby pan mógl do nas przyjechac. Pokryjemy wszystkie zwiazane z tym koszty.

Chcialem wlasnie zapytac, dlaczego mam dotrzec do Waszyngtonu przed poludniem, kiedy przypomnialem sobie slowa mojego przyjaciela, który bardzo nalegal, abym nie zadawal zadnych pytan. Odpowiedzialem, ze zlapie samolot.

- Dobrze - odparl pan Axelrod. - Nie mozemy jednak spotkac sie na lotnisku. Czy zna pan Smithsonianskie Muzeum Historii Naturalnej?

Odpowiedzialem, ze znam.

- W porzadku - rzekl. - Jak tylko pan przyjedzie do Waszyngtonu, prosze dotrzec do muzeum i stanac przy sloniu w centralnej rotundzie. Niech pan tam bedzie w poludnie. Skontaktuje sie z panem pewna osoba. Prosze robic dokladnie to co poprosi. Wymagam jedynie tego, aby nie mówil pan nikomu, dokad pan sie wybiera. Jesli uwaza pan, ze nie nalezy tego zrobic, prosze powiedziec to teraz, a zapomnimy o wszystkim.

Przez chwile siedzialem w ciszy.

- Czy to panu ODPOWIADA? - zapytal.

- Tak, mysle, ze tak. - Nie moglem jednak oprzec sie, jednemu pytaniu, które wydawalo sie logiczne.

- Jak rozpoznam czlowieka, który ma sie ze mna skontaktowac?

- O to niech pan sie nie martwi. Wiemy jak PAN wyglada.

...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin