Frantisek Behounek Akcja "L" Przek�ad Rudolf Janicek Data wydania polskiego 1962 Cze�� Pierwsza Zwyci�ski Marsz W�och Fermi Pozw�lcie, �e otworz� okno? - zwr�ci� si� Jan z pytaniem do swych go�ci. Siedzia�o ich w pokoju pi�ciu pogr��onych w przyjaznej rozmowie, wszyscy z tej samej dziesi�tej klasy pi�tnastolatki. Spotkali si� owego wieczoru u Jana, aby obejrze� wsp�lnie telewizyjny film "Zwyci�ski marsz". Piotr, najbli�szy przyjaciel Jana, spojrza� niemal z przyzwyczajenia na automatyczny kalendarz �cienny. Niebieskie k�ko i cyfra 18 zapowiada�y, �e �wiatowa s�u�ba meteorologiczna wyznaczy�a na �w dzie� dla rejonu �rodkowej Europy jasn�, s�oneczn� pogod� z temperatur� przeci�tn� 18 stopni. - Nie zmarzniemy chyba - odpowiedzia� za wszystkich. Jan wy��czy� dop�yw sztucznie regulowanego powietrza i spu�ci� okno. Ze�lizgn�o si� bezszelestnie w mi�kkich wy��obieniach, a oczom ch�opca ukaza� si� widok, tak bardzo przeze� ukochany. By� pi�kny wiosenny wiecz�r. Na zamszowym granacie nieba p�on�y gwiazdy, jasne, ostre punkty, kt�rych �wiat�a nie przes�ania� �aden ob�ok py�u i kurzu. Srebrny sierp ksi�yca w pierwszej fazie znajdowa� si� w szczytowym miejscu swojej drogi. Jan zgasi� w pokoju wszystkie �wiat�a, aby nie przeszkadza�y w ogl�daniu panoramy. - I tak wkr�tce rozpocznie si� film - uspokaja� ch�opc�w, kt�rzy zacz�li szemra� przeciwko "szarej godzinie". Oparty �okciami o ram� okna, ch�on�� z rozkosz� �wie�e, wieczorne powietrze. Pod nim rozpo�ciera�y si� b�yszcz�ce bloki wie�owc�w Nowej Pragi. Ka�dy z nich w promieniu trzystu metr�w rozci�ga�, niczym macki ogromnej o�miornicy, swoich osiem skrzyde�, ka�de o wysoko�ci pi��dziesi�ciu pi�ter. Prastary plan czeskiego architekta zrealizowany zosta� w skali, o jakiej mu si� nawet nie �ni�o. W dwudziestu domach mieszka�o dwa miliony ludzi. Ka�dy z nich znalaz� w swoim domu wszystko, czego potrzebowano do �ycia, wykszta�cenia i zabawy. Domy rozsiane by�y w ogromnym parku na przestrzeni dwustu kilometr�w kwadratowych. Szerokie, wolne od kurzu szosy z tworzyw sztucznych przecina�y regularnie zielon� p�aszczyzn�. Jan lubi� ten widok nade wszystko. Na jego pro�b� rodzina wybra�a mieszkanie na najwy�szym pi�trze, dwie�cie metr�w nad ziemi�. Wi�kszo�� wolnego czasu sp�dza� przy oknie, nie zwracaj�c uwagi na docinki rodze�stwa. Ojciec, chirurg, cz�owiek niezwykle praktyczny, wzrusza� bezradnie ramionami. "Niepoprawny marzyciel" - brzmia�a jego diagnoza o najm�odszym dziecku. Ostatnich pi�� lat obowi�zkowej pi�tnastolatki po�wi�cone by�o specjalizacji. Jan dawno ju� postanowi�, �e na przysz�y rok wst�pi na wydzia� historyczno-filozoficzny. Ojciec mia� przeciwko jego decyzji powa�ne zastrze�enia, ale ust�pi�, gdy za Janem wstawi�a si� matka i najstarszy syn Jerzy, in�ynier atomowy. Spojrzenie ch�opca ze�lizn�o si� na szerok� szos� podzielon� na trzy pasma. Ka�de z nich �wieci�o odmiennym kolorem, na zielonym dopuszczalna szybko�� pojazd�w wynosi�a zaledwie sto kilometr�w na godzin�, na r�owym szybko�� zwi�ksza�a si� do dwustu kilometr�w, a na niebieskoszarym pojazdy mija�y si� z szybko�ci� trzystu kilometr�w, tak �e oko z trudem jedynie mog�o ogarn�� ich kszta�ty. Jan nie napawa� si� zbyt d�ugo tym widokiem, to go nie n�ci�o. "Patrzysz zawsze wstecz, w przesz�o��" - karci� go dawniej cz�sto ojciec. By�a to prawda. Wszystko co min�o i rozp�yn�o si� w mroku dawnych wiek�w, to wszystko poci�ga�o ch�opca niezmiernie silnie. R�wnie� i teraz skierowa� spojrzenie za zach�d, ku �wiat�om Starej Pragi, gin�cej na horyzoncie. Ju� od przesz�o stu lat ludzie tam nie mieszkali, Stara Praga by�a opuszczonym miastem muze�w, ko�cio��w, pa�ac�w i starych dzielnic czynszowych. Ca�e bloki niepotrzebnych dom�w rozebrano i zast�piono parkiem, zabytkowe budynki otrzyma�y ponownie swoje dawne ogrody wed�ug �wczesnych plan�w, zrekonstruowanych przez fachowc�w z niezmiern� pieczo�owito�ci� i troskliwo�ci�. I w�a�nie to "martwe" miasto poci�ga�o ch�opca z nieodpart� si��. Mia�o dla� szczeg�lny urok, kt�rego nie rozumia� nikt z jego rodziny, ani �aden z koleg�w. Rozmowa w pokoju umilk�a na chwil�. W tym nowoczesnym mie�cie, z kt�rego usuni�to wszelki ha�as, skracaj�cy ludziom �ycie, zapanowa�a taka cisza, �e Janowi zdawa�o si�, i� s�yszy chrapliwy, gro�ny ryk lw�w z ogrodu zoologicznego. Spojrza� w niebo, na kt�rym w�a�nie lekka chmurka przy�mi�a �wiat�o ksi�yca. Lec�cy powoli samolot, zmierzaj�cy ze wschodu na zach�d mija� w tym momencie dom na niewielkiej wysoko�ci z szybko�ci� sze�ciuset kilometr�w. Liczne okna jego Stumetrowego kad�uba p�on�y jasnym �wiat�em. Ucho z trudem �owi�o delikatny �wist dziesi�ciu �migie� poruszanych bezg�o�nymi silnikami elektrycznymi. Ostrzegawcze �wiat�o czerwonej rakiety sk�oni�o pilota do zmiany kierunku. By� to sygna� s�u�by meteorologicznej. Dok�adnie w dwie minuty p�niej zap�on�a wysoko na niebie ol�niewaj�ca jasna kula rakiety cieplnej. Chmura zas�aniaj�ca ksi�yc wyparowa�a i srebrny sierp ukaza� si� znowu ostry i czysty. Ch�opiec patrzy� w zadumie na jego nieregularny brzeg poszczerbiony ogromnymi kraterami. Dopiero przed rokiem uda�o si� zbudowa� na nim sta�� stacj�. "Jak te� tam ci ludzie �yj� w mrozie i niezno�nej spiekocie, w przestrzeni bez powietrza i bez przyci�gania?" - my�la�. - No, �adny mi z ciebie gospodarz! - wyrazi� Piotr og�lne niezadowolenie. - Zamarznie przy oknie i zostawi nas tu w ciemno�ciach i o g�odzie jak w prastarych wi�zieniach. Chcesz wypr�bowa� na nas w praktyce prawdziwo�� historii z twoich ksi��ek? - Ch�opcy roze�miali si�, a Jan zamkn�� ze skruch� okno. - Przepraszam was, troch� si� zamy�li�em - usprawiedliwia� si�. - Zaraz to naprawi�! - Zamkn�� okno, w��czy� �wiat�o i dop�yw sztucznie regulowanego powietrza i zam�wi� telefonicznie we wsp�lnej jad�odajni na co kto mia� ochot�. Zam�wienie by�o d�ugie, ka�dy z ch�opc�w mia� ochot� na co� innego, ale ju� za dziesi�� minut wbudowana w �cian� winda przywioz�a na ogromnej tacy wszystkie zam�wione dania, zimne i ciep�e, wraz z napojami. Ch�opcy podzielili si� nimi i rozsiedli si� wygodnie wok� d�ugiego biurka Jana. - B�dziecie musieli po�pieszy� si� z kolacj�, za dziesi�� minut rozpocznie si� film - przypomina� Jan. - Nie szkodzi, mo�emy je�� r�wnie� podczas filmu - odpowiedzia� jeden z ch�opc�w nie przerywaj�c jedzenia. - Obr�cimy biurko tak, �eby by�o wygodnie! - Nie by�o w tym nic trudnego, biurko z masy plastycznej wa�y�o niewiele, mimo swych poka�nych rozmiar�w. Jan tymczasem robi� przygotowania do seansu. Nie trwa�y one d�ugo. Naci�ni�ciem guzika wsun�� p�ki z ksi��kami w �cian�, podobnie jak to czyniono przy codziennym czyszczeniu pokoju strumieniem ciep�ej wody. G�adka, b�yszcz�ca, jasnopopielata �ciana ze sztucznej masy by�a teraz pusta i czeka�a na obraz telewizyjny. Jan w��czy� ma�y telewizor. �ciana rozb�ys�a delikatnym zielonkawym �wiat�em, ale pozosta�a jeszcze pusta. Z aparatu zabrzmia� g�os komentatora. M�wi� �wiatowym j�zykiem liu, znanym ch�opcom r�wnie dobrze jak mowa ojczysta. Przez chwil� sprzeczali si� o jego narodowo��. - To Chi�czyk, wymawia mi�kko "r" - utrzymywa� Jan, a pod koniec programu okaza�o si�, �e mia� facj�. Komentator m�wi� o filmie, kt�ry widzowie zobacz�. Zwyci�ski marsz ludzko�ci trwa� dwie�cie pi��dziesi�t lat pocz�wszy od drugiej wojny �wiatowej. Ludzko�� znalaz�a si� w tym czasie na skraju przepa�ci, ale w�a�nie wtedy scementowa�a na zawsze swoj� jedno��. Pe�na niebezpiecze�stw droga wiod�a bez przerwy wzwy�, ku post�powi i lepszej przysz�o�ci wszystkich. Pozosta�a trudn� nawet p�niej, gdy definitywnie uda�o si� odwr�ci� zag�ad� ca�ej planety w morzu wody i ognia. Nie �atwo przysz�o walczy� z odwiecznymi cierpieniami ludzko�ci, z chorobami i n�dz�. Trzeba by�o wielu zmaga� i wielu niepowodze�, zanim uda�o si� przed�u�y� �ycie ludzi do stu pi��dziesi�ciu lat i zapewni� chleb dla dziesi�ciu miliard�w obywateli, bo tylu ma kula ziemska dzi�, w roku 2200. Walka z materi� by�a twarda, a przyroda niech�tnie przekazywa�a ludziom swoje skarby. Walka nie jest sko�czona i trwa� b�dzie bez przerwy. W�a�nie dzi� zapadnie decyzja o donios�ym planie perspektywicznym, kt�ry ma zapewni� dobrobyt nowych miliard�w ludzi na nast�pnych sto lat, decyzja o marszu ku dalszym zwyci�stwom. - Ma racj� - szepn�� podniecony Piotr do Jana. - W Atlantyku odbywa si� w�a�nie narada �wiatowego Komitetu Technicznego. Ojciec tak�e tam polecia�. Nie mog� si� ju� doczeka� co przywiezie. Ma wr�ci� dzi� w nocy. - Jan przytakn�� w milczeniu. Atlantyk by� miastem za�o�onym przed pi��dziesi�ciu laty na l�dzie wyrwanym Oceanowi Atlantyckiemu z dawnego grobu, w kt�rym spoczywa� przez tysi�ce lat. Jan nie interesowa� si� zbytnio t� narad� i nie przypuszcza�, w jak niezwyk�y spos�b zawa�y ona na jego spokojnym �yciu. Do nakr�cenia filmu wykorzystano cz�ciowo historyczny materia� dokumentalny, cz�ciowo za�, tam gdzie trzeba by�o zrekonstruowa� stare wydarzenia, nakr�cono go zupe�nie na nowo. Takim w�a�nie wydarzeniem z dnia 2 grudnia 1942 r. rozpoczyna�a si� pierwsza cz�� filmu. Hitlerowcy okupowali pi�� sz�stych Europy, druga wojna �wiatowa osi�gn�a sw�j punkt szczytowy. Moment prze�omowy nast�pi� ju� wprawdzie przed dwoma tygodniami, kiedy to pod Stalingradem uda�o si� otoczy� Niemc�w �elaznym pier�cieniem, kt�rego nie b�d� w stanie prze�ama�. Ale w tym momencie nieliczni tylko czuj�, �e jest to pocz�tek kl�ski zwyci�skiej armii hitlerowskiej. Obie strony przygotowuj� nowe rodzaje broni. Bro� atomowa znajduje si� w centrum uwagi, zw�aszcza na Zachodzie. Przed trzema laty uczonym niemieckim uda�o si� (rozszczepi� ci�kie j�dro atomu i wyzwoli� z niego energi� o niespotykanej dot�d sile. Jak da...
zwyczajny11