Plotyn - O pieknie.pdf

(78 KB) Pobierz
Plotyn, Enneady
Plotyn, Enneady
przełożył Adam Krokiewicz
VI. O PIĘKNIE
1. Piękno jest w dziedzinie wzroku i jest go tu bardzo wiele. Jest także w dziedzinie słuchu, w
składnych wypowiedziach i we wszelkiej muzyce, bo przecież i melodie, i rytmy są piękne.
A jeśli iść w górę od świata zmysłów, to są także piękne zajęcia i czyny i przysposobienia i
umiejętności i jest wreszcie piękno cnót. Czy zaś jest jakieś piękno jeszcze przed nimi, okaże rzecz sama.
Czym więc jest to, co sprawia, że ciała mają piękny wygląd i że słuch przyznaje dźwiękom to, że są
piękne? I jak się to dzieje, że wszystko, co bezpośrednio wiąże się z duszą, jest piękne?
Czy wszystko jest piękne za sprawą jednego i tego samego, czy też inne jest piękno w ciele, a inne
gdzie indziej? I czym są one albo ono? Przecież pewne rzeczy, na przykład ciała, są piękne nie dzięki
swoim podmiotom, lecz na mocy udziału, a inne są znowu piękne same z siebie, jak to jest na przykład z
naturą cnoty. Oto te same ciała mają czasem piękny, a czasem niepiękny wygląd, gdyż to, że ciała są, jest
czymś innym, a czymś innym to, że są piękne. Czym więc jest owo piękno, obecne w ciałach? Nad nim
bowiem trzeba najpierw się zastanowić.
Więc czym jest to, co pociąga oczy widzów i skłania ku sobie, i nęci, i raduje swoim widokiem?
Zaprawdę, skoro do niego dojdziemy, to używając go niby drabiny, zobaczymy, być może, także resztę.
Mówią tedy wszyscy mniej więcej, że piękno wzrokowe wytwarza symetria części w stosunku do
siebie i do całości oraz dodana krasa barw i że w przypadku rzeczy widzialnych tudzież w ogóle
wszystkich innych , to, "że są piękne", znaczy tyle, co "że są symetryczne i określone miarą". Dla owych
mówców nie będzie oczywiście piękna żadna rzecz pojedyncza, lecz z konieczności tylko rzecz złożona. I
piękna będzie dla nich tylko całość, poszczególne zaś części nie będą piękne same z siebie, lecz tylko
dzięki temu, że współdziałają dla całości, by była piękna.
Jeżeli jednak piękna jest całość, to piękne muszą być także części, bo przecież nie składa się ona z
brzydkich części, lecz piękno musi obejmować je wszystkie.
I również barwy tak piękne, jak na przykład światło słoneczne, będą według owych rzeczników poza
zasięgiem piękności, ponieważ są pojedyncze i nie posiadają piękna, wynikającego z symetrii. A
dlaczego czymś pięknym jest złoto? I dlaczego piękny jest widok błyskawicy w nocy lub widok gwiazd?
Tak samo w królestwie dźwięków przepadnie to, co pojedyncze, choć poszczególny dźwięk wśród
dźwięków pięknej całości bywa często piękny także sam w sobie.
Skoro dalej, mimo że pozostaje ta sama symetria, ta sama twarz raz wydaje się piękna, a drugi raz się
nie wydaje, to jakże nie należy głosić, że piękno jest czymś innym obok symetryczności i że to, co jest
symetryczne, jest piękne za sprawą czegoś innego?
I jeśli owi mówcy, przechodząc z kolei do zajęć tudzież do zasad pięknych, będą i tutaj także
podawać symetryczność jako przyczynę, to o jakiej właściwie symetrii można mówić w przypadku
pięknych zajęć albo praw, albo nauk, albo umiejętności? Jak mogą być na przykład symetryczne
względem siebie "reguły"? Bo jeśli dlatego, że sobie wtórują, to wtór i zgoda będzie także między
fałszami. Powiedzeniu na przykład, że powściągliwość jest dziecinną ambicją, wtóruje i przytakuje
powiedzenie, że sprawiedliwość jest szlachetną głupotą, i zgadzają się one z sobą doskonale.
Każda wreszcie cnota to piękność duszy i to piękność prawdziwsza niż poprzednie. Czy są
symetryczne? A w jaki sposób? Przecież nie są symetryczne ani jak wielkości, ani jak liczby, choć dusza
liczy większą ilość części. W jakim bowiem stosunku wyrazi się złożenie lub zmieszanie owych części?
Albo owych "reguł"? A piękno samotnego w sobie umysłu? Czymże ono będzie?!
2. Zacznijmy więc znowu od początku i spróbujmy najpierw powiedzieć, czym jest piękno w
ciałach.
Oto jest czymś i uzmysławia się zaraz na pierwszy rzut oka i dusza je jakby w nagłym odgadnięciu
wita jego imieniem i przygarnia do siebie po rozpoznaniu i z nim się niejako zespala. Kiedy natomiast
napotka brzydotę, wtedy wzdryga się i przeczy i stroni od niej, nie godząc się z nią i będąc jej obcą
zupełnie.
Mówimy tedy, że dusza będąc z natury tym, czym właśnie jest, i pochodząc od lepszej substancji
wśród tego, co istnieje, ilekroć zobaczy coś jednego z sobą rodu albo przynajmniej ślad czegoś takiego,
natychmiast doznaje radości oraz trwożnego zachwytu i kojarzy je z sobą i przypomina sobie siebie samą
i swoją ojczyznę.
Jakie więc podobieństwo mają piękności tego świata z pięknościami tamtego? A zresztą, jeżeli idzie
tylko o podobieństwo, to niechże będą podobne! Lecz w jaki sposób piękne są rzeczy i tam, i tu?
Mówimy, że rzeczy tu są piękne za sprawą udziału w idei. Wszystko bowiem, co bezkształtne i co
powinno według swojego naturalnego przeznaczenia przybrać kształt i ideę, jest brzydkie i pozostaje
poza boskim rozumem, jak długo nie ma udziału w rozumnym planie i idei. I jest to brzydota zupełna.
Brzydkie zaś jest i to także, co nie zostało w całości opanowane przez kształt i plan rozumny, jako że
materia nie dała się całkowicie ukształtować według idei.
Więc przybywająca idea zebrała i uporządkowała to, co miało być jednością, złożoną z wielu części,
i doprowadziła do współdziałania w jednym celu i uczyniła jednością dzięki zgodzie, albowiem ona sama
była właśnie jednością i jednością powinna była być rzecz kształtowana, o ile tylko nią być mogła,
składając się z wielu części. Na niej więc, zebranej w jedność, króluje już piękność, udzielająca się tak
częściom, jak i wszelkiej całości. Ilekroć zaś opanuje coś jednego i mającego jednakie części, to udziela
się tylko całości, tak jak to czasem udzieli na przykład piękna jednej skale sama natura, a czasem udzieli
go znowu sztuka całemu budynkowi wraz z częściami.
Tak więc piękne ciało powstaje za sprawą udziału w rozumnym wątku, który przybył z bożej krainy.
3. Poznaje zaś owo piękno moc ku temu ustanowiona, od której nic nie jest miarodajniejsze w
osądzie jej spraw, ilekroć bierze w tym osądzie udział także reszta duszy. A wyrokuje i ona zapewne
zgodnie z ideą, która w niej istnieje, i tak jej używa w osądzie, jak się używa pionu w osądzie
prostopadłego kierunku.
Jak się jednak godzi piękno cielesne z przedcielesnym?
A jak przymierza budowniczy dom zewnętrzny do wewnętrznej idei domu i przymierzywszy orzeka,
że jest piękny? Chyba dlatego, że ten dom zewnętrzny jest, jeśli oddzielisz kamienie, rozcząstkowaną
przez zewnętrzną objętość materii ideą wewnętrzną, ideą bezcząstkową, uzmysłowioną w wielości.
Skoro więc i wzrok postrzeże ideę, przebywającą w ciałach, która związała i owładnęła przeciwną
sobie naturę bezkształtną, i skoro postrzeże kształt, królujący wspaniale na innych sobie podległych
kształtach, to uchwyciwszy na raz ową całą wielokrotność, unosi ją i wprowadza do środka jako nie
mającą już części i oddaje wnętrzu jako zgodną i składną i miłą. Podobnie błogi jest dla dobrego męża
przebłyskujący ślad cnoty w młodzieńcu, bo wtóruje wewnętrznej prawdzie.
Pojedyncze jest również piękno barwy, sprawione przez kształt i ujarzmienie mroku w materii, przez
obecność niecielesnego światła, które jest i wątkiem rozumnym, i ideą.
Za czym piękny ponad inne ciała jest ogień jako taki. Oto posiada w porównaniu z innymi
żywiołami godność idei, góruje położeniem, jest pośród innych ciał ciałem najsubtelniejszym, jak
przystoi bliskiemu sąsiadowi niecielesności: tylko on jeden nie przyjmuje innych ciał do siebie, a inne go
przyjmują, albowiem one się rozgrzewają, atoli on nie ziębnie i on też zasadniczo posiada barwę, a inne
ciała biorą ideę barwy od niego. Świeci więc i błyszczy niby idea. Kiedy zaś traci władną moc i gaśnie
ostatkiem światła, przestaje być piękny, jako że nie ma już udziału w całej idei barwy.
Sprawiły wreszcie niejawne harmonie w dźwiękach, sprawiwszy harmonie jawne, że dusza także w
ten sposób zdobyła zrozumienie piękna, gdyż w innym ukazały to samo. I jest nieodłączną cechą
harmonii, podpadających pod zmysły, że mierzą się liczbami, ale nie w każdym stosunku, lecz jeno w
tym, który służy twórczości idei i zapewnia jej władzę.
Tyle o pięknościach w dziedzinie zmysłowej, owych widmach i marach, które się jakby zapędziły do
materii i sprowadzają ład, skoro przybędą, tudzież trwożny zachwyt, skoro się ukażą.
4. Ażeby zaś zobaczyć wznioślejsze piękności, jakich już nie postrzegają zmysły, a jakie bez
narządów zmysłowych postrzega i nazywa dusza, trzeba iść w górę, pozostawiwszy zmysłowość w jej
dolnym siedlisku.
I jak w przypadku zmysłowych piękności nie mogli o nich mówić ci, którzy ich nigdy nie widzieli
ani nic odczuli jako pięknych, niby jacyś ślepcy od urodzenia, tak samo nie mogą mówić o pięknie zajęć
ci, którzy nie poznali piękna zajęć i umiejętności i innych rzeczy podobnych, ani o blasku cnoty ci, którzy
sobie nigdy nie uprzytomnili, jak piękne jest oblicze sprawiedliwości i powściągliwości, a nie jest zaiste
ani wieczorna, ani ranna gwiazda tak piękna!
Lecz trzeba ujrzeć tym, czym dusza postrzega takie rzeczy, i skoro się ujrzy, trzeba doznać rozkoszy
i wstrząsu i trwożnego zachwytu w daleko wyższym stopniu niż za sprawą poprzednich piękności, jako
że się już dosięga piękności prawdziwych.
Bo takie właśnie uczucia muszą powstać wobec każdej piękności: zdumienie i słodki wstrząs i
tęsknota i miłość i rozkoszne onieśmielenie. Można ich zaiste doznać także wobec rzeczy niewidocznych
i doznają ich, żeby tak powiedzieć, wszystkie dusze, atoli bardziej te pośród nich, które są zapalniejsze do
miłości: podobnie w przypadku ciał widzą je wszyscy, atoli nie wszyscy są jednako wrażliwi, lecz tylko
niektórzy doznają ich uroku z osobliwą siłą i o nich też tylko się mówi, że miłują.
5. I tych właśnie miłośników rzeczy niezmysłowych pytać należy: czego doznajecie wobec zajęć,
zwanych pięknymi, i pięknych sposobów postępowania i powściągliwych obyczajów i w ogóle wobec
cnotliwych czynów oraz stanów i wobec piękna dusz? A kiedy ujrzycie siebie samych w świetle
wewnętrznego piękna, co czujecie? I jak się to dzieje, że unosi was święty szał i rwiecie się do górnych
lotów i pełni jesteście tęsknoty, by być jeno z sobą, wyzuwszy się z ciał?
Oto, jakich uczuć doznają rzetelni miłośnicy. A czymże jest to, dla czego ich doznają?
Nie kształt, nie barwa, nie wielkość żadna, lecz dusza, dusza bezbarwna z również bezbarwną
powściągliwością i innym światłem cnót, kiedy mianowicie albo w was samych ujrzycie, albo też
zobaczycie w kimś innym duszę wielką i obyczaj sprawiedliwy i powściągliwość przeczystą i męstwo z
jego gromowładną twarzą i oną powagą i skromność, widniejącą w stanie wolnym od niepokojów,
zaburzeń i chuci, i w końcu, na szczycie ich wszystkich, najwyższe światło boskiego umysłu.
Podziwiamy więc i miłujemy te rzeczy, ale dlaczego mówimy, że są piękne?
Są zaiste i mają swe objawienia i każdy, kto je ujrzy, musi powiedzieć, że one istnieją istotnie. Cóż
to znaczy, że istnieją istotnie? Znaczy, że są piękne.
Atoli rozum pragnie jeszcze dociec, czym są, iż czynią duszę pełną uroku, czym jest owo jakby
światło, jaśniejące w każdej cnocie.
Gzy chcesz wziąć pod uwagę także rzeczy przeciwne, brzydkie zmazy duszy, i przeciwstawić je
tamtym? Zdaje się bowiem, że nam dopomoże do tego, czego szukamy, poznanie brzydoty, czym ona jest
właściwie i dlaczego się zjawiła.
Niech więc będzie dusza brzydka, rozwiązła i niesprawiedliwa, skłębiona mnóstwem żądz tudzież
wszelakich zaburzeń, pełna obaw z powodu tchórzostwa, pełna zawiści z powodu skarlenia, niech myśli o
wszystkim, jak zresztą już i myśli, znikomym i lichym, niech będzie wszędzie opaczna, rozmiłowana w
nieczystych rozkoszach, żyjąca życiem li tylko cielesnego użycia, gdyż zasmakowała w brzydocie jako
czymś lubym. Zali nie powiemy, że ta właśnie brzydota przywarła do niej niby obce zło, które jej
wyrządziło haniebną zniewagę, sprawiwszy, że stała się brudna i skażona wielką ilością zła, że nie
posiada już ani życia, ani zmysłowości czystej, lecz z powodu pomieszania ze złem pędzi mroczny żywot
i śmierć ją głęboko nurtuje, że już nie widzi tego, co powinna widzieć dusza, że już nie może przebywać
w sobie spokojnie, bo wciąż ją ponosi pęd na zewnątrz, w dół, w ciemność?
Ta dusza, która jest brudna, myślę, niewątpliwie i daje się wszędzie wodzić pokusom rzeczy,
podpadających pod zmysły, która ma w sobie sporo ze zmieszanego ciała, przyjęła do siebie oraz obcuje
ze sporą ilością materii i dlatego zmieniła swój wygląd na inny, stosownie do gorszej przymieszki.
Podobnie ktoś, zanurzywszy się w błocie lub gnoju, nie okaże już tego piękna, jakie posiadał, lecz
widoczne będzie tylko to, co się na nim ulepiło z błota lub gnoju. Brzydota przylgnęła do niego jako obcy
dodatek i jego jest teraz rzeczą, jeśli ma być znowu piękny, obmyć się i oczyścić, by być, czym był.
Mówiąc tedy, że dusza brzydnie z powodu zmieszania, skażenia i ciążenia do ciała i materii,
będziemy mówić słusznie.
Zaprawdę, brzydotą dla duszy jest to, że nie jest niepokalanie czysta, podobnie jak brzydotą dla złota
jest obfitość ziemistej przymieszki: jeżeli ktoś ją usunie, to pozostaje jeno złoto i jest już piękne, bo jest
oddzielone od innych rzeczy i obcuje tylko z sobą: tak samo i dusza, skoro się oddzieli od pożądań, jakie
żywi z powodu ciała, zżywając się z nim zbytnio, skoro się uwolni od obcych sobie namiętności i oczyści
z brudów swego ucieleśnienia, skoro po prostu zostanie sama jedna, odrzuca od razu całą brzydotę,
przybraną od różnej od siebie natury.
6. Bo powściągliwość i męstwo i każda w ogóle cnota i nawet mądrość sama jest, jak obwieszcza
dawna nauka, oczyszczeniem. Dlatego też słusznie głoszą misteria w słowach obrazowych, że kto
"nieoczyszczony", ten będzie leżeć w błocie także w Hadesowej krainie, gdyż to, co nieczyste, lubi błoto
z powodu własnej nieczystości, podobnie jak i brudne na ciele wieprze lubują się w brudzie.
Bo i na czym może polegać prawdziwa powściągliwość, jeżeli nie na tym, by się nie zadawać i nie
parać z rozkoszami ciała, by ich unikać jako nieczystych i niegodnych czystego jestestwa? Męstwo
polega na tym, żeby nie lękać się śmierci, będącej oddzieleniem duszy od ciała, a tego nie lęka się ten, kto
lubi być sam. Wielkoduszność polega na wyniosłej postawie wobec spraw tego świata, a mądrość
wreszcie na tym, że czysta myśl, odwróciwszy się od przyziemnych nizin, wiedzie duszę wzwyż.
Staje się tedy oczyszczona dusza ideą i wątkiem rozumnym, staje się duszą zupełnie niecielesną i
umysłową i całkowicie oddaną bożej krainie, gdzie źródło piękna i wszystkie piękności.
Więc dusza, skoro się wzniesie do umysłu, wzbiera pięknością. Umysł i jego dary są dla niej własną,
a nie cudzą pięknością, bo tylko wtedy istotnie jest duszą.
Toteż słusznie się mówi, że stawać się dobrym i pięknym na duszy znaczy tyle, co upodobnić się do
Boga, albowiem stamtąd piękno i jedna część bytów lub raczej - byty to piękno, a tamta druga natura to
brzydota. Ona i pierwsze zło jest tym samym, tak iż tym samym jest także owo dobro oraz piękno lub
dobroć oraz piękność.
Trzeba więc szukać równocześnie piękna oraz dobra i brzydoty oraz zła.
I trzeba jako pierwsze założyć arcypiękno, które jest także dobrem, a zaraz po nim idzie umysł jako
piękno. Dusza jest pięknością dzięki umysłowi. Od kształtującej duszy pochodzą już dalej inne piękności,
w dziedzinie czynów oraz w dziedzinie uprawianych zajęć. I ciała wreszcie, ile ich tylko zwie się
pięknymi, robi nimi właśnie dusza, albowiem jest czymś bożym i jakby "częścią" piękna, tak iż wszystko,
czego się tknie i co ujarzmi, robi pięknym w miarę jego możności.
7. Trzeba więc znowu wspinać się do dobra, którego pragnie każda dusza. Kto je ujrzał, ten wie, o
czym mówię, wie, jak jest piękne. Oto jest jako dobro celem utęsknionym i prze do niego tęsknota, atoli
osiągają je tylko ci, którzy pną się wzwyż i zwrócą się do niego istotnie i wyzbywają się tego, cośmy na
siebie włożyli, schodząc w dół - tak jak powinni ci, którzy wstępują do świętych miejsc w świątyniach,
dokonać oczyszczeń, zdjąć dawne szaty i wstępować nago - aż przeszedłszy podczas drogi w górę koło
wszystkiego, co jest obce Bogu, ujrzy się sobą samym Je samo, niepokalane, jednolite, czyste, od czego
wszystko zawisło i ku czemu wszystko patrzy i istnieje i żyje i myśli (umysłowo), albowiem Ono jest
przyczyną życia i umysłu i istnienia.
Jeżeli więc ktoś je ujrzy, to jakże potężnych doświadczy uniesień miłości, jakich porywów tęsknoty,
chcąc się z nim zespolić, jak wstrząsającej rozkoszy ? Bo kto go jeszcze nie widział, ten go tylko pragnie
jako dobra. Kto je jednak zobaczył, ten musi je uwielbiać gwoli piękna i być pełen rozkosznego
zdumienia, i doznawać wstrząsów bez szkody dla siebie, i miłować prawdziwą miłością, i śmiać się ze
srogiego kochania oraz innych miłostek i uznawane przedtem piękności mieć w pogardzie.
Coś podobnego czują już ci wszyscy, którym się objawili bogowie lub dajmoni i którzy nic mogą już
odtąd zachwycać się po dawnemu pięknem ciał innych. A cóż dopiero mamy myśleć o tym, kto ogląda
piękno samo w sobie, piękno czyste, wolne od mięsnego i w ogóle od cielesnego brzemienia, piękno nic
na ziemi i nie w niebiosach, by było istotnie nieskazitelne, bo przecież wszystkie te piękności są
przymiotami i przymieszkami i nie są pierwsze, lecz pochodzą od niego?
Jeżeli więc ktoś zobaczy je, które darzy pięknością wszystkie rzeczy i które, pozostając w sobie,
daje, a nie bierze do siebie niczego, to na jakim mu jeszcze może zbywać pięknie, jak długo taki cud
ogląda i upaja się nim oraz swoim upodobnieniem do niego? Oto ono samo, będące arcypięknem i
pierwszą pięknością, czyni swych miłośników pięknymi i sprawia, że trzeba ich również miłować.
A tutaj czeka dusze także największa i ostateczna walka o to, do czego zmierzał cały trud, ażeby
mianowicie nie zostały pozbawione najlepszego i najcudniejszego "widoku": szczęsny w pełni
szczęsnego widzenia ten, kto go dostąpi, niepocieszony zaś, kto nie dostąpi. Bo nie ten jest
niepocieszony, kto się nic nacieszył ani barwami, ani ciałami pięknymi, ani władzą, ani godnościami, ani
królowaniem, lecz kto tego nie zaznał i tylko tego jednego, za co warto oddać królestwa i godności całej
ziemi i morza i niebios - jeżeli ktoś mianowicie po porzuceniu i wzgardzeniu tymi rzeczami zwróci się ku
Tamtemu i Je ujrzy!
8. Więc jaki sposób, jaki dostęp, jak ktoś zobaczy piękno niedostępne, które przebywa jakby w
tajemnym wnętrzu świętych przybytków i nie wychodzi na zewnątrz, by je ujrzał także ktoś
niewtajemniczony?
Niech idzie i niech za innymi wstępuje do wnętrza każdy, kto może, niech pozostawi zewnątrz
wzrok swych oczu i niechaj się nie odwraca do minionych kras cielesnych: trzeba bowiem, skoro zobaczy
cielesne piękności, by nie ścigał ich więcej, lecz by wiedział, że są podobiznami, śladami i cieniami tylko,
i by uciekał do tamtej, której one są tylko podobiznami.
Bo jeśli przybiegnie i zechce uchwycić owo piękno, jakby było prawdziwe, to będzie tak, jak było z
owym pięknym widmem, płynącym na wodzie: chciał je ktoś uchwycić - tak mniej więcej głosi, mam
wrażenie, jedna opowieść (mian. o Narcyzie) w słowach obrazowych - i, zanurzywszy się w głąb
strumienia, zniknął na wieki. Otóż tak samo zanurzy się nie ciałem, lecz duszą w mroczne i dla umysłu
zgoła ponure głębiny ten, kto zostaje niewolnikiem pięknych ciał i nie zrzuca jarzma, i będzie na ziemi
ślepcem w ciemnościach Hadesowych, obcującym i tu, i tam jeno z marami.
"Już czas nam uciekać do lubej ojczyzny" (cf. Iliada II 140) - wzywałby ktoś jeszcze prawdziwiej. A
jaka to ucieczka i jak ruszymy w powrotną drogę?
"Tak jak Odyseus - powiada (mian. Homer; cf. Odyseja IX 29 sq., X 483 sq.), myślę, w słowach
obrazowych - od czarodziejki Kirke lub od nimfy Kalypso, Odyseus - Gniewny, któremu nie spodobało
się pozostać, chociaż zażywał rozkoszy oczu i obcował z mnogim pięknem zmysłowym". Zaprawdę,
ojczyzna nasza tam, skąd przybyliśmy, i tam nasz Ojciec.
Więc jakaż to droga i ucieczka?
Do jej odbycia nie potrzeba nóg: przecież nogi niosą zawsze tylko z jednej ziemi do innej. Nie
musisz także przygotować wozu z końmi ani żadnej łodzi, lecz musisz to wszystko precz odrzucić i nie
"patrzeć", musisz jakby zmrużyć powieki i zmienić wzrok i zbudzić inny, który wprawdzie każdy
posiada, ale którego mało kto używa.
9. Cóż tedy widzi ów wzrok wewnętrzny?
Z początku, kiedy się dopiero budzi, nie może widzieć wielkich świateł zgoła. Trzeba więc
przyzwyczajać samą duszę, by widziała najpierw piękne zajęcia, potem piękne dzieła, nie dzieła sztuk
wszelakich, lecz dzieła, jakich dokonują ludzie, zwani dobrymi, a potem - patrz i zobacz duszę tych,
którzy tworzą piękne dzieła!
A jak zobaczysz duszę dobrą i owo piękno, jakie posiada?
Wracaj do siebie samego i spójrz!
I jeżeli zobaczysz, że nie jesteś jeszcze piękny, to tak, jak rzeźbiarz posągu, który ma być piękny,
jedno usuwa, a inne oskrobie, jedno wygładzi, a inne oczyści, aż objawi piękne oblicze na posągu, tak i ty
usuwaj wszystko, co zbędne, prostuj, co opaczne, czyść i rób, by zalśniło, co ciemne, i nie ustawaj w
pracy nad własnym posągiem, aż ci rozbłyśnie boskie światło cnoty, aż zobaczysz powściągliwość,
stojącą na świętej ostoi oczyszczenia!
Jeżeli nim się stałeś i je zobaczyłeś i zespoliłeś się z sobą w czystym jestestwie bez żadnej
przeszkody, żeby się w ten sposób stać jednym, i bez żadnej obcej wewnątrz przymieszki, jeżeli jesteś już
cały tylko i jedynie światłem prawdziwym, którego nie zakreśla żadną miarą wielkość ani kształt nie
zaciska żadnym otokiem i którego z drugiej strony nie rozciąga ani nie powiększa bezkres, lecz
niezmierzone jest ono wszędzie, jakby większe od każdej miary i potężniejsze od każdej liczby, jeżeli
wice zobaczysz, że nim się stałeś, to stałeś się wzrokiem-widzeniem, to nabierz otuchy i stanąwszy na
górze, gdzie ci już nie potrzeba przewodnika, patrz, patrz tylko nieprzerwanie, albowiem wielkie piękna
widzi to "oko" jedynie!
Jeżeli zaś ktoś idzie na to widowisko z bielmem złych skłonności i nieoczyszczony lub ktoś słaby,
kto z powodu tchórzostwa nic może widzieć bardzo wielkich świateł, to nie widzi on niczego, choćby mu
nawet ktoś inny wskazywał na obecność tego, co można zobaczyć. Trzeba bowiem to, co widzi, uczynić
jednorodnym i podobnym do tego, co jest widzialne, i wtedy dopiero - patrzeć! Zaprawdę, nigdy nie
Zgłoś jeśli naruszono regulamin