Schiller Fryderyk - Co to jest historia powszechna.pdf

(162 KB) Pobierz
17591454 UNPDF
Fryderyk Schiller – Co to jest historia powszechna i po co ją studiujemy?
Fryderyk Schiller
CO TO JEST HISTORIA POWSZECHNA I PO CO JĄ STUDIUJEMY? 1
(Akademicka mowa inauguracyjna, wygłoszona przez Fryderyka Schillera, profesora filozofii w
Jenie, z okazji rozpoczęcia jego wykładów)
Radosna to dla mnie i zaszczytna misja, moi wielce szanowni Panowie i Państwo, przemierzać
wraz z Wami w przyszłości ów obszar, który myślącemu obserwatorowi dostarcza tak licznych
pouczeń, a światowemu człowiekowi czynu stawia do naśladowania tak wspaniałe wzory; obszar,
który przed filozofem odsłania tak ważne treści poznawcze, a dla wszystkich na równi stanowi tak
bogate źródło najszlachetniejszych przyjemności; wielki, rozległy obszar dziejów powszechnych.
Widok tylu znamienitych młodzieńców, których skupiła tu wokół mnie żądza wiedzy i pośród których
może budzi się już jakiś wybitny geniusz dla nadchodzącej epoki – ten widok czyni mi z mego
obowiązku przyjemność; lecz zarazem daje mi w całej pełni odczuć jego powagę i ciężar. Im większy
jest ów dar, jaki mam Wam przekazać – a cóż większego niźli prawdę może dać człowiekowi
człowiek? – z tym większą troską dbać muszę o to, by wartość jego nie pomniejszyła się w moich
rękach. Im żywsza i świeższa jest chłonność Waszych umysłów w tym najszczęśliwszym okresie ich
działania, im gwałtowniej rozpalają się Wasze młodzieńcze uczucia, tym usilniej wymagać muszę od
siebie starań, aby entuzjazm ten, który wzbudzać winna tylko prawda, nie został w złudzie i fałszu
roztrwoniony niegodnie.
Rozległa i płodna jest kraina dziejów. W jej obrębie leży cały nasz świat wartości moralnych.
Historia nieustannie towarzyszy człowiekowi we wszystkich sytuacjach, jakie ten przeżywa, i w
zmiennych kształtach jego mniemań. Towarzyszy mu w jego głupocie i mądrości, w jego zepsuciu i
szlachetności. Z wszystkiego, co człowiek w z i ą ł i c o d a ł , historia składać musi rachunek.
Także i wśród Was wszystkich nie ma chyba nikogo, komu dzieje nie miałyby czegoś ważnego do
powiedzenia. Połączą się gdzieś z nimi różne drogi Waszych przyszłych powołań. Jest wszakże jedno
takie powołanie, które dzielicie wszyscy w równym stopniu – to, które przynieśliście ze sobą na ten
świat. Ukształtować i rozwinąć własne człowieczeństwo – oto ono. A właśnie do człowieka
przemawia historia.
Nim jednak będę mógł ściślej określić, moi szanowni Państwo, czego winniście spodziewać
się po tym przedmiocie, i zanim wskażę owo powiązanie, jakie łączy go z właściwym celem Waszych
tak rozmaitych studiów, nie bez pożytku będzie, abyśmy naprzód osiągnęli zgodę co do tego właśnie
c e l u W a s z y c h s t u d i ó w . Wstępne wyjaśnienie tej sprawy wydaje mi się być właściwym i
godnym początkiem naszej przyszłej więzi akademickiej, a przy tym pozwoli mi ono od razu
skierować Waszą uwagę ku najdonioślejszej stronie dziejów powszechnych.
Inny jest plan, wedle którego studiuje zawodowy uczony ( Brotgelehrte ), a inny znów ten, jaki
dla studiów swych nakreśla umysł filozoficzny. Pierwszy z nich trudzi się i pracuje po to jedynie, by
spełnić warunki, które uczynią go zdolnym do objęcia jakiegoś stanowiska i dadzą mu należyty udział
w korzyściach płynących z tegoż. Swe duchowe siły uruchamia on tylko dlatego, że pragnie
polepszyć położenie swoje w świecie zmysłów, a przy tym zaspokoić małostkową chęć rozgłosu. Dla
takiego człowieka już na początku studiów najważniejszą sprawą będzie wielce troskliwe oddzielenie
tych dziedzin nauki, które zalicza on do swej wiedzy fachowej, od wszystkich pozostałych, w których
upodobanie znajdować może duch tylko jako duch. Wszystek czas poświęcony tym ostatnim uznałby
on za skradziony swemu przyszłemu zajęciu, a takiego rabunku nie mógłby sobie nigdy wybaczyć.
Toteż człowiek taki całą swą pilność dostosuje ściśle do tych wymogów, które w stosunku doń czynić
1 Was heißt und zu welchem Ende studiert man Universalgeschichte? (1789). Tłumaczenie wg tekstu w: Schillers
sämtliche Werke. Säkular-Ausgabe. Stuttgart und Berlin O. J. Bd. 13, s. 3-24. (Tekst integralny).
1 / 11
17591454.001.png
 
Fryderyk Schiller – Co to jest historia powszechna i po co ją studiujemy?
będzie przyszły pan jego losu i uzna, że zrobił już wszystko, jeśli tylko nabyte przezeń umiejętności
zwalniają go od wszelkich obaw ze strony tej instancji.
Zaraz po ukończeniu akademickiego kursu, a więc po osiągnięciu właściwego celu swych
zamierzeń, pozbywa się on zbędnego już przewodnictwa własnego ducha; albowiem po cóż jeszcze
miałby go trudzić? Teraz przecież najważniejszą sprawą jest dlań coś innego: musi on umiejętnie
wystawić na pokaz nagromadzone skarby swej pamięci i zarazem wciąż troszczyć się o to, by nie
utraciły one nic ze swej wartości. Dlatego też uczony taki z niepokojem patrzy na każdy nowy krok
naprzód w swej zawodowej specjalności; przysparza mu to bowiem nowej pracy lub przynajmniej
umniejsza zasadniczo pożytek z jego pracy przeszłej. Boi się każdej doniosłej odmiany, gdyż taka
zawsze rozbija stare formy szkolnej tradycji, które przecież przyswajał sobie w wysiłku tak
żmudnym; i wszelka odmiana wiąże się dlań z tą groźbą, iż cały trud jego dotychczasowego życia
pójść może na marne. Któż więcej nakrzyczał się przeciw reformatorom niż tłum zawodowych
uczonych? Kto bardziej od nich powstrzymuje ciągły pochód rewolucyjnych przemian, tak
korzystnych w obrębie całej wiedzy? Każdy błysk światła, jaki w tej czy innej nauce rozniecić zdoła
szczęśliwy geniusz, jeszcze wyraźniej ujawnia nędzną małość tych ludzi. Toteż geniusza zwalczają
oni ze wszystkich sił, zgorzkniale, rozpaczliwie, z podstępną złością; bowiem broniąc starego
systemu szkolnego walczą zarazem o całą swą egzystencję. Dlatego trudno o wroga bardziej
nieprzejednanego, o bardziej zazdrosnego współpracownika i chętniejszego poszukiwacza kacerzy niż
zawodowy uczony. W im mniejszym stopniu wiedza jego jest mu nagrodą s a m a p r z e z s i ę ,
tym większej zapłaty wymaga on z zewnątrz; zasługi pracy ręcznej i zasługi umysłu mierzy on
j e d n ą miarą wspólną – miarą w y s i ł k u . Nikt też częściej niż taki uczony nie skarży się na
niewdzięczność; wszak nie w skarbach własnego intelektu szuka on nagrody za swój trud, lecz
oczekuje jej w formie cudzego uznania, zaszczytnych stanowisk, dostatku. A gdy zbraknie mu tych
dóbr, któż jest bardziej odeń nieszczęśliwy? Na darmo żył, na darmo starał się i pracował. Daremnie
poszukiwał swej prawdy, jeśli prawda nie obrodziła mu złotem, gazetową chwalbą czy łaską
monarchów.
Jakże godzien pożałowania jest taki człowiek, co nie chce i nie potrafi posłużyć się nauką i
sztuką – tymi najszlachetniejszymi ze wszystkich narzędzi – dla jakichś celów wyższych nad te, które
zwykły wyrobnik osiąga przy użyciu narzędzi najbardziej poślednich! Po królestwie najdoskonalszej
wolności błąka się on ze swą niewolniczą duszą. Ale jeszcze bardziej żałować trzeba młodzieńca,
którego pięknie obiecujący talent dzięki szkodliwym pouczeniom i wzorom sprowadzony zostanie na
to nieszczęsne bezdroże. A to właśnie go czeka, jeśli dał posłuch namowom, aby skrzętnie i z tą
zapobiegliwą dokładnością gromadzić wiedzę na użytek przyszłego zawodu. Rychło też zacznie taki
młody człowiek odczuwać wstręt do tej zbieraniny wiadomości, jaką jest własna jego specjalność
fachowa; rychło obudzą się w nim nowe potrzeby i dążenia, których ta nie będzie już zdolna
zaspokoić. W ten sposób duch jego buntuje się przeciw własnemu przeznaczeniu. I odtąd wszystko,
co robi taki człowiek, jawi mu się jako urywkowe i fragmentaryczne. Nie widzi on już jasno celu
swych poczynań, a zarazem nie może pogodzić się z tą bezcelowością. Drobne, lecz uciążliwe
błahostki codziennych spraw zawodowych całkowicie przytłaczają go, gdyż nie może on już
przeciwstawić im tej radosnej otuchy, jaka towarzyszy tylko jasnej świadomości sensu własnych
działań i żywej nadziei na jego doskonałe spełnienie. Czuje się więc taki człowiek wyciętym,
wyrwanym z powszechnego związku rzeczy – właśnie dlatego, że w działalności swej utracił
bezpośrednią łączność z wielką całością świata. Uczonemu juryście w takiej sytuacji każdy przebłysk
wyższej kultury duchowej jeszcze bardziej obrzydza całą jego wiedzę prawniczą, miast pobudzać go
do dążeń ku twórczemu jej rozwinięciu, ku uzupełnieniu jej dostrzeganych braków i błędów mocą
wewnętrznego bogactwa własnego umysłu. Podobnie lekarz popada w konflikt ze swoim zawodem,
gdy tylko jego zaufanie do wiedzy medycznej zostanie zawiedzione w jakichś istotnych
niepowodzeniach. Cały szacunek dla swego zawodu traci też teolog, gdy zachwieje się jego wiara w
nieomylność własnego systemu naukowego.
2 / 11
Fryderyk Schiller – Co to jest historia powszechna i po co ją studiujemy?
Jakże inaczej postępuje umysł filozoficzny! Ten dąży do rozszerzenia obszaru swej nauki i
stara się przywrócić jej więź z innymi naukami równie usilnie jak zawodowy uczony pragnie
wyodrębnić tę swoją. Powiadam: p r z y w r ó c i ć – bowiem to tylko abstrahujący rozsądek
ustanowił te granice i pooddzielał od siebie poszczególne nauki i dziedziny wiedzy. Gdzie więc
zawodowy uczony rozdziela, wszędzie tam umysł filozoficzny łączy w jedno. Wie on bowiem, że
zarówno w sferze intelektu, jak i w świecie zmysłowym wszystko zachodzi na siebie; jego żywy pęd
do jedności nie może zadowolić się żadną wiedzą cząstkową. Toteż we wszystkich swych wysiłkach
człowiek taki będzie zmierzał ku ostatecznemu dopełnieniu własnej wiedzy. I w tej szlachetnej
niecierpliwości nie spocznie tak długo, póki nie zdoła wszystkich swych pojęć uporządkować w
harmonijną całość; póki więc nie znajdzie się w ośrodkowym punkcie swej sztuki czy nauki i, patrząc
z tego punktu, nie obejmie całego jej obszaru spojrzeniem wreszcie zaspokojonym. Nowe odkrycia w
kręgu własnej działalności, które tak dotkliwie godzą w z a w o d o w e g o u c z o n e g o ,
przyjmuje umysł filozoficzny z entuzjazmem i zachwytem. Być może właśnie te odkrycia wypełniają
jakąś lukę, która dotąd jeszcze szpeciła tworzącą się całość jego myśli i pojęć; być może właśnie one
kładą w gmachu jego idei ten ostatni brakujący kamień, który doskonale wieńczy całą budowlę. Ale
nawet gdyby miały rozsypać ją w gruzy – gdyby jakiś nowy ciąg rozumowań, nowe zjawisko
przyrody czy nowo odkryte prawo w świecie cielesnym rozbić miało całą dotychczasową strukturę
wiedzy – to przecież umysł filozoficzny p r a w d ę m i ł o w a ł z a w s z e b a r d z i e j n i ź l i
s w ó j s y s t e m i zawsze chętnie zamieni starą, wadliwą już formę na nową, piękniejszą. Wszak
sam on, owładnięty wiecznie żywym pędem ku ulepszaniu, jest i tak pierwszym, który w poczuciu
niedosytu wciąż od nowa rozczłonkowuje własny system idei, by zrekonstruować go znów w postaci
doskonalszej – także i wtedy, gdy nie ma po temu żadnych nowych powodów z zewnątrz. Poprzez
coraz to nowsze i coraz piękniejsze formy myślenia umysł filozoficzny postępuje naprzód, ku coraz
wyższej perfekcji – podczas gdy zawodowy uczony w wiecznym zastoju duchowym trwożliwie
strzeże bezpłodnej jednakowości swych szkolarskich pojęć.
Nikt nie oceni cudzych zasług rzetelniej niźli umysł filozoficzny. Dość przenikliwy i
odkrywczy, by móc należycie korzystać z wszelkich owoców działalności ludzkiego ducha, jest on
zarazem dość sprawiedliwy, aby doceniać i szanować tych, którzy w tej działalności mają swój wkład,
choćby i najmniejszy. D l a n i e g o pracują wszystkie inne głowy – tak jak wszystkie pracują
p r z e c i w uczonemu z zawodu. Umysł filozoficzny potrafi przyswoić sobie i uczynić swą
własnością wszystko, czego dokonają i co wymyślą inni. Jakoż pomiędzy myślącymi ludźmi istnieje
głęboka wewnętrzna wspólnota wszelkich dóbr duchowych; każdy krok naprzód, dokonany w
królestwie prawdy przez jakąś jednostkę, staje się natychmiast udziałem wszystkich. – Zawodowy
uczony murem odgradza się od wszystkich swych sąsiadów, zazdrośnie broniąc im światła i
powietrza; i pilnuje troskliwie tej wątłej przegrody, z trudem tylko chroniącej go przed zwycięskim
pochodem rozumu. Uczony taki z zewnątrz czerpać musi bodziec i zachętę do wszelkich swych
poczynań. Natomiast umysł filozoficzny jedyną pobudkę i nagrodę znajduje w samym swym
przedmiocie i we własnym wysiłku. O ileż bardziej natchnione będzie jego podejście do własnego
dzieła, o ile żywszy zapał, o ile wytrwalszy i śmielszy cały jego trud: jego praca wszak wciąż
odmładza się poprzez siebie samą. Jego twórcza dłoń przydaje wielkości nawet rzeczom małym, gdyż
zawsze ma on przed oczyma wielki cel, któremu służą. Za to uczony z zawodu nawet w rzeczach
wielkich dostrzega tylko to, co małe. Umysł filozoficzny różni się więc odeń nie tyle tym, c o robi,
ile raczej tym, j a k traktuje swój przedmiot. Czymkolwiek by się nie zajął i gdziekolwiek nie
skierowałby swego wysiłku, umysł taki zawsze znajduje się w ośrodkowym punkcie całości.
Jakkolwiek też własna sfera zainteresowań nie oddalałaby go od innych współtowarzyszy, zawsze
przecież będzie on im bliski w tym szczególnym, harmonijnie jednoczącym powinowactwie intelektu,
gdzie wszystkie jasno myślące umysły muszą odnaleźć się i spotkać.
Czy dalej jeszcze kreślić mam przez Wami ten obraz, moi Panowie i Państwo; czy też wolno
mi mieć nadzieję, że zdecydowaliście już, który z tych dwu przedstawionych tu wizerunków chcecie
3 / 11
Fryderyk Schiller – Co to jest historia powszechna i po co ją studiujemy?
wziąć sobie za wzór? Bo od Waszego wyboru pomiędzy nimi zależy, czy godzi się Wam zalecać
studium dziejów powszechnych, czy też raczej można je Wam darować. Spośród obu tych typów
uczonego mogę mieć tu do czynienia tylko z d r u g i m ; bowiem sama nauka, starając się być dla
p i e r w s z e g o z nich użyteczną, odeszłaby zbyt daleko od swego najwyższego i ostatecznego
celu, a więc okupiłaby nikłą korzyść ceną ofiary zbyt wielkiej.
Skoro osiągnęliśmy już zgodę co do punktu widzenia, z jakiego należy określać wartość tej
czy innej nauki, możemy przejść do bliższego określenia samego pojęcia dziejów powszechnych,
które jest właściwym przedmiotem dzisiejszego wykładu.
Odkrycia, jakich na dalekich morzach i odległych lądach dokonali nasi europejscy żeglarze,
roztaczają przed nami widok równie pouczający co ciekawy. Ukazują nam one ludzkie społeczności
w najróżniejszych stadiach rozwoju kultury, żyjące obok nas jak dzieci w różnym wieku, które
otaczają dorosłego i swym przykładem wciąż przypominają mu, czym on sam był niegdyś i od czego
zaczął. Zda się, iż to wyższa jakaś mądrość rozmyślnie zachowała te surowe ludy i plemiona aż do
chwili obecnej – a więc do momentu, w którym sami postąpiliśmy już na drodze rozwoju naszej
własnej kultury wystarczająco daleko, aby móc odkrycia te z pożytkiem zastosować do poznania
siebie samych, aby starać się w ich zwierciadle odtworzyć zagubione początki naszego rodzaju. Jakże
smutny i zawstydzający jest ten obraz naszego dzieciństwa, który odnajdujemy dziś w owych
prymitywnych społecznościach! A przecież stan, w którym oglądamy je, nie jest już najpierwszym
szczeblem rozwoju. Prawdziwe początki człowieczeństwa były jeszcze bardziej żałosne. Ludy
prymitywne, które obserwujemy dzisiaj, są już przynajmniej społecznościami, są organizmami
politycznymi. By zaś w ogóle uczynić się dojrzałym do życia w społeczeństwie, naprzód musiał
człowiek jeszcze przedtem dokonać niezwyczajnych wysiłków.
Cóż więc mówią nam o tych dzikich ludach relacje podróżników? Niektóre z napotkanych
społeczeństw nie znały najniezbędniejszych umiejętności i kunsztów; żyły bez żelaza, bez pługa,
czasem nawet bez ognia, a pożywienie i siedzibę zdobywać musiały w walce z dzikimi zwierzętami.
U wielu z nich mowa ledwo zaczęła przekształcać się ze zwierzęcych dźwięków w zrozumiałe znaki.
Jedne nie znały jeszcze najprostszej więzi m a ł ż e ń s t w a , innym znów całkowicie obce było
pojęcie w ł a s n o ś c i . Słaby, nierozbudzony umysł często nie potrafił nawet utrwalić sobie
doświadczeń codziennie powtarzanych: widywano dzikich, jak beztrosko porzucali swój obóz, który
dzisiaj dał im schronienie przed nocą, ponieważ nie przychodziło im na myśl, że nazajutrz znów
trzeba będzie spać. Za to wojnę znały wszystkie te plemiona aż nadto dobrze; nierzadko też ciało
pokonanego wroga było w niej nagrodą zwycięzcy. Inne ludy, bardziej już obeznane z licznymi
wygodami życia i stojące na nieco wyższym szczeblu kultury, ukazują nam znów przerażający obraz
despotyzmu i niewolnictwa. Tu afrykański despota za łyk wódki sprzedaje swych poddanych; tam
znów poddanych wyrzyna się w pień na grobie kacyka, aby służyli mu w zaświatach. Pobożna
prostota rzuca ludzi na kolana już to przed śmiesznym fetyszem, już to przed monstrualnym i grozę
budzącym straszydłem. A w bogach swoich kreśli przecież człowiek najwierniejszy wizerunek
własny. Obok tej głębi ludzkiego upadku w niewolę, głupotę i zabobon widać na drugim biegunie
równie żałosną skrajność niczym nie skrępowanej i z niczym nie liczącej się wolności. Zawsze w
zbrojnej gotowości do ataku i obrony, zawsze płosząc się lada szelestem, wciąż nadstawia dziki
lękliwego ucha ku pustyni. W r o g i e m jest mu wszystko, co nowe – i biada obcemu, gdy go złe
wiatry rzucą na zamieszkałe przez takich wybrzeże. Nie znajdzie on tu gościnnego ogniska i nie zazna
miłych uprawnień przybysza. Ale nawet i tam, gdzie dziki przechodzi już od tej nieprzyjaznej
samotności do życia w społeczeństwie, od bezpośredniej potrzeby do zadowolenia, od trwogi do
radości – nawet wtedy jakże jest on dla nas niesamowity i dziwaczny! Surowy jego smak każe mu
szukać wesołości w odurzeniu, piękna w spaczonej karykaturze, sławy w nieznośnej przesadzie.
Zgrozą napawa nas nawet jego cnota; zaś to, co nazywa on swą szczęśliwością, może w nas budzić
tylko niesmak i politowanie.
Tacy b y l i ś m y . Niewiele lepszymi zastali nas jeszcze przed osiemnastu stuleciami Cezar i
4 / 11
Fryderyk Schiller – Co to jest historia powszechna i po co ją studiujemy?
Jacy jesteśmy dzisiaj? Niechże wolno mi będzie na chwilę zatrzymać się przy epoce, w której
żyjemy, przy współczesnym kształcie naszego świata.
Zbudował go człowieczy trud, przezwyciężając oporny grunt swą wytrwałością i przemyślną
zręcznością. W jednym miejscu naszego świata wydarto morzu stały ląd, w innym suchą ziemię
użyźniono wodą rzek i strumieni. Człowiek przemieszał klimaty i pory roku; uodpornił delikatne
rośliny Wschodu, przenosząc je pod niebo surowsze i mniej łaskawe. Ten więc, który zawiódł Europę
do Indii Zachodnich i ku południowym wybrzeżom, sprawił zarazem, iż w samej Europie
zmartwychwstała Azja. Nad niegdysiejszymi lasami Germanii, które wytrzebiła krzepka dłoń
człowieka, dając drogę słonecznym promieniom, uśmiecha się dziś niebo o ileż pogodniejsze; a w
falach Renu przeglądają się winnice rodem z Azji. Na jego brzegach wyrosły ludne miasta ze swym
bujnym życiem, bogatym w pracę i uciechy. Człowiek, któremu niegdyś spędzała sen z powiek
obecność jednego tylko sąsiada, jest tu między milionem ludzi bezpieczny i pewny swego posiadania,
z którego też może w spokoju korzystać. Równość, którą stracił przystając do społeczeństwa i
poddając się jego normom, odzyskał na nowo dzięki mądrym prawom. Przed ślepą przemocą
przypadku i konieczności schronił się człowiek pod łagodniejszą władzę umów i układów; wyrzekł
się więc wolności drapieżnika po to, by ocalić szlachetniejszą wolność ludzką. Niemałe też odniósł
korzyści ze społecznego podziału swych trosk i zatrudnień: dziś już żadna nieodparta konieczność nie
zmusza go, by spędzał całe życie przy pługu, ani też by pług swój w obliczu wroga porzucał i
spieszył na pole bitwy, bronić ojczyzny i domowego ogniska. Spichrze swe napełnia dziś człowiek
ramieniem wieśniaka, a kraju swego strzeże orężem żołnierza. Prawo czuwa nad jego własnością –
j e m u pozostawiając nieocenioną swobodę zrozumienia i określenia swych własnych obowiązków.
Ileż to nowych powstało dzieł kunsztu; ile cudów ludzkiej zręczności; ileż to światła rozeszło się po
wszystkich dziedzinach wiedzy, odkąd człowiek przestał próżno trwonić swe siły na żałosną
samoobronę i własnowolnie odsunął od siebie tę konieczność, przed którą i tak nigdy nie mógłby do
końca uciec; odkąd więc uzyskał bezcenny przywilej nieprzymuszonego rozporządzania swymi
zdolnościami, co pozwala mu swobodnie kroczyć za głosem własnego geniuszu! Jakież ożywienie
ludzkiej działalności dało się odczuć wszędzie od czasu, gdy zwielokrotnione potrzeby uskrzydliły
odkrywczego ducha wynalazczości i przed pilnością człowieka nowe otworzyły przestrzenie! –
Przełamane zostały granice, jakimi pełen wrogości egoizm pooddzielał od siebie narody i państwa.
Ogólnoświatowa ( weltbürgerlich ) więź łączy teraz wszystkie umysły; a duch nowego Galileusza czy
Erazma naszych czasów będzie już mógł zajaśnieć całym tym światłem swej epoki.
Odkąd prawa zniżyły się do poziomu ludzkiej słabości, sam człowiek wyszedł też prawom
naprzeciw. Dzięki nim stał się łagodniejszym, tak jak niegdyś one czyniły go dzikim; śladem
barbarzyńskich kar stopniowo poszły w niepamięć także i barbarzyńskie przestępstwa. A jest to już
wielki krok na drodze do uszlachetnienia, iż prawa odpowiadają wymogom cnoty, choć nie całkiem
jeszcze odpowiadają im ludzie. Spod tyranii obowiązków wymuszonych przechodzi człowiek pod
łagodniejszą władzę obyczajów. Teraz, gdy kara nie odstrasza go już, a jeszcze nie powściąga
sumienie, utrzymują go w ryzach zasady czci i przystojności.
To prawda, że również i do naszych czasów przeniknęły jeszcze pewne barbarzyńskie
przeżytki minionych stuleci – rozmaite płody gwałtu i przypadku, których epoka rozumu nie powinna
uwieczniać. Ale i temu barbarzyńskiemu dziedzictwu starożytności i wieków średnich ileż kształtu
nadać zdołał ludzki intelekt! Jakże nieszkodliwym, a nierzadko nawet i pożytecznym umiał on
uczynić to, czego jeszcze nie odważył się obalić! Na surowym gruncie anarchii lennej rozwinęły
Niemcy swój system politycznej i religijnej wolności. Wyblakła podobizna rzymskiego cesarza, która
z tej strony Apeninów przetrwała do dziś, daje światu nieskończenie więcej dobrego niż jej
odrażający oryginał w antycznym Rzymie – utrzymuje bowiem pomyślny system państwowy w
z g o d n e j j e d n o ś c i ; tamten zaś tłumił najbardziej twórcze siły ludzkie w j e d n o l i t o ś c i
niewolniczej i monotonnej. Nawet w naszej religii, choć tak bardzo wypaczonej przez niegodne
5 / 11
Tacyt.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin