Brookner Anita - Opatrzność.pdf

(1114 KB) Pobierz
790903183.001.png
Brookner Anita
Opatrzność
Kitty Maule, romanistka specjalizująca się w tradycji
romantycznej, pracuje naukowo na niewielkiej
angielskiej uczelni. Pomaga przygotować wykłady
profesorowi historii, Maurice'owi Bishopowi. Z
sukcesem prowadzi także własne seminaria i
otrzymuje stałą posadę na uniwersytecie, ale życie
zawodowe nie daje jej poczucia spełnienia. Kitty
marzy o miłości, wiążąc swoje życiowe nadzieje z
profesorem Bishopem. On wierzy w opatrzność, ona
czeka na decydujący przełom w ich życiu.
Imaginacja zderzona z rzeczywistością budzi
wahania, rozterki i niepokoje.
3
Kitty Maule była osobą trudną do umiejscowienia. Miała rodzinę —
każdy to wiedział — i znikała co piątek na cały weekend, przypuszczano
więc, że mieszka na wsi, chociaż jej elegancja wskazywała, iż jest
mieszkanką miasta. Kiedy się ją pytało o pochodzenie, zwykle udzielała
informacji uproszczonych, gdyż historia jej rodziny była dość osobliwa.
Kitty uważała, że opowiadanie tej historii jest zbyt męczące, bo wymaga
tylu dodatkowych wyjaśnień, tylu przypisów dotyczących dziwnych
cudzoziemskich zawodów, zwyczajów i obyczajów, przypisów, których
większość ludzi by nie zrozumiała, a które jej wydawały się tak oczywiste
jak kolor własnych włosów. Zwykle więc mówiła:
— Mój ojciec służył w wojsku. Umarł, zanim się urodziłam.
Była to prawda, ale nie cała, gdyż prawdą było też to, że ojciec, któremu
przypisywała doniosłą rolę w historii rodziny, nigdy nie został
zarejestrowany przez jej świadomość jako ktoś, kto istnieje, ale jest
nieobecny. Po prostu nigdy dla niej nie istniał. Istnieli natomiast matka, i
babka, i dziadek. Oni istnieli — i mieli istnieć nawet po własnej śmierci
jako ci, którzy pełnili w jej życiu rolę rodziców, jako świadkowie, że
pochodzi z tego a nie innego plemienia, jako ci, którzy w sposób
doskonały wykonywali swoją pracę, jako pewne środowisko. Mieli
przetrwać w jej świadomości jako osoby, na które nie miał wpływu fakt,
że kiedyś niemal przypadkowo wkroczyły na krotki czas w nurt
konwencjonalnego życia angielskiego wojennego małżeństwa. Kitty
jednak czuła się Angielką; stąd jej wyjaśnienie: „Mój ojciec służył w
wojsku". Zresztą nikt nigdy nie twierdził, ze je, angielskość jest w jakiś
sposób niedoskonała. Mimo to Kitty zdawała sobie sprawę, że pewna . »
częsc ,e, osobowości jest przebiegła i czujna, i że ta częsc nie ufa ludziom,
zwracając mniejszą uwagę na to, co mówią niż na słowa, których nie
wypowiadają Uważała owe cechy za oznakę jakiegoś defektu moralnego,
toteż zawsze kiedy je sobie uświadamiała, wracała w pospiechu do tego,
co uznawała za swoje życiowe zadanie i co polegało na odkrywaniu
prawdy, dobra i byc może piękna, na dostrzeganiu w każdym człowieku
jego najlepszych stron, na radowaniu się tym, co przynosiło życie i
powstrzymywaniu się od opłakiwania tego, czego poskąpiło. Prawdę
powiedziawszy, taki właśnie stosunek do życia miał jei ojciec. ' '
Jej matka natomiast, Marie-Thérèse, pozostała małą francuską
dziewczynką, którą rodzice przeznaczyli do roli żony; pozostała nią
wbrew temu, że wyszła za mąż i owdowiała już dość dawno. Marie-1
herese była wieczną pensionnaire, kochającą dom, przypominającą
mentalnością zakonną nowicjuszke, spokojną i posłuszną tym swoim
dziwnym rodzicom, dziadkom Kitty, konsekwentnie obalającym mit o
angle skosci wnuczki, mit, w który ta wnuczka z taką żarliwością
wierzyła i co do prawdziwości którego nie miał wątpliwości nikt, kto ją
znał. Kitty miała dwa domy. Pierwszym było małe mieszkanko w Chel-
sea, gdzie trzymała fotografię ojca zrobioną podczas ostatniego jego
urlopu z wojska, a drugim — dom dziadków na przedmieściu. Po
przekroczeniu progu owego domu człowieka ogarniały natychmiast
zapachy charakterystyczne dla mieszkań w jakiejś kamienicy znajdującej
się w Paryżu, albo może gdzieś we francuskim mieście położonym dalej
na wschód. Stały tu też typowe dla takich mieszkań meble i toczyły się
powszednie, nie kończące się rozmowy. W pokojach panował półmrok i
lekki zaduch, a wchodzącemu przychodziły na myśl posiłki celebrowane
z należytym ceremoniałem. Uświadamiał też sobie od razu, że w tym
domu całe godziny spędza się na rutynowych czynnościach — na
wstawaniu, spożywaniu posiłków i piciu kawy, że na jedzenie kładzie się
tu szczególny nacisk w przekonaniu, iż jest ono sprawą o ogromnej
doniosłości, i że panuje tu wielki smutek, pośród którego upływają puste
dni prostego życia. Tak, panuje tu smutek, który jednak nigdy nie
przemienia się w rozpacz, czyli w stan znany angielskim lekarzom pod
nazwą depresji. Ale smutek tak, wielki smutek. Kiedy Kitty wracała do
swojego drugiego domu, do tego racjonalnego mieszkanka w Chelsea,
wydawało jej się ono zupełnie pozbawione tego, co było
charakterystyczne dla domu dziadków — zapachów, atmosfery,
dźwięków, jedzenia. Wróciwszy tam, wyglądała nieraz przez okno, chcąc
dostrzec jakieś oznaki życia i nie zdając sobie sprawy, że nigdy tego nie
czyni w tamtym domu, na przedmieściu. Od czasu do czasu z narożnego
pubu dobiegał krzyk, ale jej wydawało się, że nawet wtedy dzieje się
bardzo mało. W niedzielne wieczory patrzyła na pustą ulicę z jakimś
nieuchwytnym niepokojem i marzyła o tym, żeby być wreszcie kimś
zdecydowanie określonym, gdyż czuła, że nie jest tą osobą, na którą
wygląda. Spoglądała wtedy pytająco na fotografię Johna Maule'a, którego
w myślach
Zgłoś jeśli naruszono regulamin