Jordan Penny - Odtrutka.pdf

(903 KB) Pobierz
293851044 UNPDF
Penny Jordan
,,ODTRUTKA”
Tytuł oryginału:
A Cure for Love
Przekład: Henryk Suchar
ROZDZIAŁ PIERWSZY
- Czy jesteś już gotowa, mamo? Szczerze mówiąc, denerwuję się tak, jakbym to ja
musiała wygłosić przemówienie.
- Ja nie wygłaszam przemówienia, tylko przygotowuję czek dla doktora Hansona -
przekornie zareagowała Lacey Robinson na ożywioną paplaninę córki.
Był to jednak unik. Denerwowała się. Pomoc w zbiórce pieniędzy na badania nad rzadką,
niszczycielską chorobą przenoszoną tylko w genach kobiety, która, nie czyniąc szkody
nosicielkom, u mężczyzn przejawia się w postaci hemofilii i innych zaburzeń - to jedna
rzecz. Inna, trudniejsza - to publiczne przekazanie szpitalowi czeku na sumę, którą udało się
zebrać.
I mimo że twardo powiedziała sobie, iż tego rodzaju obawy są śmieszne u
trzydziestoośmioletniej kobiety, matki dziewiętnastoletniej córki, podniecenie nie
ustępowało.
- Taka jestem z ciebie dumna, mamusiu - powiedziała Jessica, obejmując ją ramionami i
ściskając.
Lacey były szczupła i niezbyt wysoka. Jessica przerosła ją o jakieś dziesięć centymetrów.
Matka i córka miały jednak takie same, jedwabiste, ciemne włosy, szare oczy, pełne usta.
293851044.002.png
Lacey wszakże bardziej zwracała uwagę na sylwetkę. Córka, choć młodsza, miała
bujniejsze kształty.
- To nie moja zasługa - zaprotestowała Lacey - lecz ludzi, którzy ofiarowali pieniądze na
nasz apel. To oni zasługują na uznanie i pochwały.
- No tak, ale to ty wszystko zorganizowałaś i ty do nich apelowałaś - nie ustępowała
Jessica.
- Tak, gdy dowiedziałam się w pracy o małym Michaelu Sullivanie, byłam wstrząśnięta.
Ciągle nie wiem, jak Declan i Cath mogli dojść do siebie po takiej tragedii. Przecież już
przedtem, z tego samego powodu stracili dwójkę dzieci.
- Myślisz, że Michaela uda się wyleczyć? - zapytała cicho Jessica.
- Nie, wyleczyć nie, ale pieniądze, które zgromadziliśmy, pomogą w dalszych badaniach
nad metodami zapobiegającymi pogarszaniu się stanu centralnego ośrodka ruchu. Odkąd
udało się wyodrębnić gen wywołujący chorobę, rosną nadzieje... Teraz, gdy nowe techniki
pozwalają ustalić płeć dziecka już we wczesnym okresie ciąży, rodzice mogą decydować się
na rodzenie tylko dziewczynek, które, choć noszą w sobie tę chorobę, nie zapadają na nią.
- Sądzisz, że i Sullivanowie mogą teraz decydować się tylko na dziewczynki?
- Tak, oczywiście.
- Bez względu na to, co powiesz, jestem z ciebie naprawdę dumna - powiedziała Jessica.
- Cieszę się, że postanowiliście, iż przekazanie odbędzie się teraz, kiedy jestem w domu.
Jessica była na pierwszym roku Uniwersytetu Oxfordzkiego. Ukończenie studiów na tej
uczelni dawało absolwentom gwarancję, że pewnego dnia będą mogli wykazać się
najwyższymi kwalifikacjami.
Jeśli Jessica jest ze mnie dumna, to o ile bardzie powinnam chlubić się córką,
zastanawiała i z czułością Lacey.
Życie Jessiki nie było bajką. Jedynaczka, bez ojca nie miała takiego finansowego
wsparcia, jakim cieszyło się wielu rówieśników. Bardzo łatwo mogła stać się kimś
niezadowolonym z życia, niechętnym ludziom. Od urodzenia jednak była pogodnym,
szczęśliwym dzieckiem.
Lacey sama nie przypisywała sobie żadnych zasług wobec Jessiki. Często bez
skrępowania mówiła przyjaciołom, że nie jej zawdzięcza córka zdolności do nauki i świetne
wyniki sportowe. To były dary, które Jessica odziedziczyła po ojcu.
- Mamusiu, co się z tobą dzieje? Wróć na ziemię - rzekła Jessica, machając ręką przed
293851044.003.png
oczami matki i uśmiechając się.
- Wiesz, o czym myślę, nieprawdaż? - pytała dziesięć minut później. Obie jechały małym
samochodem Lacey tam, gdzie miała odbyć się cała uroczystość. - Myślę, że doktor Hanson
ma się ku tobie, mamusiu.
Lacey spłoniła się. Nie mogła nic na to poradzić. To przekleństwo, ta zdradziecko jasna
karnacja, celtyckie dziedzictwo.
Jessica zauważyła reakcję matki i zachichotała.
- Dlaczego nie wyszłaś powtórnie za mąż, mamusiu? - zapytała z niewinną miną. -
Wiem, że go kochałaś. Gdy cię porzucił, to był przecież koniec, rozwiedliście się, i czy
wtedy nie było innych...?
- Mężczyzn? - zapytała kwaśno.
Lacey zawsze starała się być, na ile to możliwe, otwarta i szczera wobec córki. Ale o tej
sprawie, wcześniej nie dyskutowały. Od pewnego czasu czuła jednak, że Jessica, będąc
poza domem, jakby bardziej dociekliwie interesowała się przeszłością matki. Zaczęła
porównywać jej życie z tym, co osiągnęły inne kobiety w tym samym wieku.
- Początkowo byłam zbyt... zbyt poruszona... zbyt...
- Wstrząśnięta - pomogła Jessica. - Był moim ojcem, lecz jak mógł ci to zrobić...?
- To nie była jego wina, Jess. Po prostu przestał mnie kochać. Zdarza się.
- I nigdy nie kusiło cię, by powiedzieć mu o mnie. Chodzi mi o to, że...
- Tak, kusiło - przyznała Lacey. - Ale przedtem tak jasno mi wytłumaczył, że mnie już
nie kocha, że chce rozwodu. Gdy mnie opuszczał, nie wiedziałam, że jestem w ciąży. Może
trzeba było mu potem powiedzieć.
- Nie, mamusiu, postąpiłaś słusznie. Tak jak trzeba - zapewniła ją pospiesznie Jessica,
kładąc rękę na ramieniu matki, i uśmiechnęła się. - Nie myśl już o tym. Znam przypadki,
kiedy rodzice ukrywali wszystko dla dobra dzieci. To straszne wychowywać się w takiej
atmosferze, kiedy nie jesteś pewna, czy matka z ojcem będą w domu, kiedy wrócisz ze
szkoły. Gdy czujesz, że są ze sobą tylko ze względu na dzieci. Ja miałam tylko ciebie, ale
nigdy nie wątpiłam, że mnie kochasz.
Obie obrzuciły się pełnym miłości i przywiązania spojrzeniem.
- Ale nie odpowiedziałaś mi na pytanie - przypomniała Jessica.
- Nie, to ostatnia rzecz, jaka by mi przyszła do głowy. A potem, kiedy zaczęłaś dorastać...
Mówiąc szczerze, nigdy nie było na to czasu. Może jednak uczciwiej będzie, jeśli powiem,
293851044.004.png
że nie spotkałam mężczyzny, dla którego chciałabym tracić czas.
- A może bałaś się, że staną ci się zbyt bliscy i skrzywdzą cię, tak jak... mój ojciec? -
zasugerowała Jessica.
- Być może - odparła Lacey.
- Ale to się nie mogło zdarzyć, bo nie dałaś im nawet okazji - ciągnęła Jessica.
Zaśmiała się, a Lacey znowu się zaczerwieniła.
- Mamusiu, czasami robisz wrażenie małej dziewczynki. Popatrz na siebie. Widziałam,
jak oglądają się za tobą mężczyźni. Nie tylko dlatego,że wyglądasz seksownie.
Lacey chciała zaprotestować, lecz córka nie pozwoliła na to.
- Nie dbam o to, czy zaprzeczysz, czy nie. Ja i tak wiem swoje. Podobasz się, bo jesteś
taka nieduża i... wyglądasz na osobę wrażliwą.
- Może faktycznie brakuje mi centymetrów, ale to chyba nie wpływa na moją wrażliwość
- powiedziała Lacey.
To był czuły punkt, ta wrażliwość, którą niewątpliwie posiadała, a na którą nie mogła nic
poradzić, podobnie jak na komentarze przyjaciółek i znajomych mężczyzn. Wiedziała, że
przyszło to, jak Jessica, wraz z małżeństwem, czy też raczej może z chwilą jego zerwania.
Ale rozpamiętywanie przeszłości było ostatnią rzeczą, jakiej by sobie dziś wieczorem
życzyła.
Jeszcze teraz bywało, że śniła o nim... w snach, których nie mogła zapomnieć. Kiedy
budziła się, wrażenie, że dłoń męża gładzi jej skórę, było tak dojmujące, rzeczywiste i
materialne. Trudno było uwierzyć, iż to tylko sen. Ale były też inne sny... w których
krzyczała o swym cierpieniu, swej męce, a kiedy budziła się, twarz miała mokrą od łez.
Takich snów było więcej, od kiedy Jessica poszła na studia. Próbowała się od nich
uwolnić. Wiedziała, jak bardzo zmartwiłaby córkę wiadomość, że matka do dziś przeżywa
wypadki, które wydarzyły się w miesiącach poprzedzających jej narodziny. Najpierw
przypisywała to tęsknocie za córką, temu, że po raz pierwszy od dwudziestu lat jest sama.
Ale przecież jej życie nie było puste... Miała dobrą pracę, miłych przyjaciół, a kiedy już
zaczęła zbierać fundusze dla małego Michaela, nie miała nawet chwili dla siebie.
Dzisiejszy dzień był ukoronowaniem wielu miesięcy ciężkiej pracy. Dzięki obecności
przedstawicieli środków przekazu, na sprawę Michaela zwróci uwagę cały kraj.
Zgromadzone różnymi sposobami pieniądze posłużą do badań na rzecz pokonania
fizycznych i umysłowych dolegliwości doznawanych przez dzieci, takie jak Michael,
293851044.005.png
dzieci, które rzadko dożywały dorosłych lat. Chociaż zdarzało się nawet, że dzieci płci
męskiej, urodzone przez matki-nosicielki, wychodziły z tego bez szwanku. Były to jednak
zbyt rzadkie przypadki, aby mogły stać się podstawą dla bardziej szczegółowych badań.
Mieszkańcy tej małej miejscowości mogli mówić o szczęściu. Był tu naprawdę dobry,
lokalny szpital, a teraz, dzięki zebranym środkom, będzie można prowadzić dalsze badania.
Szkoda, że nie przywróci to życia obydwu synom Sullivanow, ze smutkiem myślała Lacey,
parkując samochód.
Były już w połowie parkingu, kiedy Jessica, która początkowo szła z tyłu, zrównała się z
matką.
- Znowu to widziałam - powiedziała potrząsając lekko jej ramieniem. - Mężczyzna, który
wysiadał z najładniejszego samochodu, naprawdę ci się przypatrywał.
- Jessica, przestań, proszę.
- Dobrze, dobrze, mamo. Masz tylko trzydzieści osiem lat i naprawdę nie powinnaś być
taka samotna. Mogłabyś wyjść znowu za mąż. Cierpnę na myśl, że resztę życia spędzisz w
samotności. Jeden z nauczycieli mówił nam ostatnio, że coraz więcej pracujących
zawodowo kobiet po raz pierwszy wychodzi za mąż i ma dzieci dobrze po trzydziestce... Że
już niedługo starsze kobiety z małymi dziećmi przestaną dziwić, i że ludzie, starzejąc się,
nie będą już osamotnieni, gdyż będą mieli w domu dzieci i...
- Widzę, do czego zmierzasz. Martwisz się, że na starość będę dla ciebie ciężarem. Ale
powiem ci coś, mój skarbie. Nie potrzebuję męża, aby mieć dzieci.
- To prawda, ale potrzebujesz mężczyzny - powiedziała Jessica. - Wiesz o tym. Teraz
dopiero zaczynam rozumieć, ile straciłaś. I czuję się winna, mamusiu. Gdyby nie ja,
mogłabyś...
- Przestań, i to natychmiast - ucięła Lacey. - Gdybym nie miała ciebie, zupełnie
upadłabym na duchu i palnęłabym jakieś głupstwo - powiedziała ściszając głos. - Ty byłaś
dla mnie oparciem w życiu. Celem, dla którego warto było żyć. Bez ciebie...
- Naprawdę aż tak go kochałaś? - spytała Jessica.- Ja nigdy tak bardzo nie uzależnię się
od żadnego mężczyzny.
Lacey zamarło serce. Tego się bala. Bała się, czy swą szczerością nie spaczyła
nastawienia córki do miłości.
- Gdy kogoś kochasz, stajesz się w pewnym sensie słabsza, Jess, ale nie powiem, aby to
było złe. Zakochasz się na pewno. I zaczniesz się zastanawiać, jak kiedykolwiek mogłaś
293851044.001.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin