Boge Anne-Lise - Grzech pierworodny 08 - Podejrzenia.pdf
(
841 KB
)
Pobierz
Microsoft Word - Boge Anne-Lise - Grzech pierworodny 08 - Podejrzenia
Anne–Lise Boge
GRZECH PIERWORODNY VIII
PODEJRZENIA
ROZDZIAŁ 1.
Pa
Ņ
dziernikowe dni były symfoni
Ģ
przepychu barw i promieni nisko poło
Ň
onego sło
ı
ca.
Mali ogarn
Ģ
ł dziwny nastrój - uczucie smutku z powodu pogarszaj
Ģ
cego si
ħ
stanu zdrowia
Ruth Gjelstad, a zarazem gł
ħ
bokiej, wewn
ħ
trznej rado
Ļ
ci,
Ň
e ponownie zostanie matk
Ģ
.
Co prawda nie chciała rodzi
ę
wi
ħ
cej dzieci poza t
Ģ
trójk
Ģ
, któr
Ģ
ju
Ň
miała. Szczerze
mówi
Ģ
c, nie była równie
Ň
zachwycona, kiedy zauwa
Ň
yła,
Ň
e spodziewa si
ħ
Ruth. Jednak tym
razem, kiedy zorientowała si
ħ
,
Ň
e znowu nosi w sobie nowe
Ň
ycie, traktowała to niemal jak
dar, który pozwoli jej zado
Ļę
uczyni
ę
Havardowi. Chciała mu urodzi
ę
kolejne dziecko,
chocia
Ň
i tak
Ň
adne nie zast
Ģ
pi im male
ı
kiego Havarda, którego stracili. Z całego serca łudziła
si
ħ
nadziej
Ģ
,
Ň
e to b
ħ
dzie syn i
Ň
e b
ħ
dzie silny i zdrowy. Syn Havarda.
Tej nocy, gdy powiedziała Havardowi,
Ň
e jest w ci
ĢŇ
y, gwałtownie odwrócił si
ħ
w łó
Ň
ku,
podparł na łokciu i poło
Ň
ył jej r
ħ
k
ħ
na brzuchu. Cho
ę
był blady i zmieniony na twarzy ze
smutku i zmartwienia o zdrowie mamy, jego oczy na powrót rozbłysły, a na ustach pojawił si
ħ
u
Ļ
miech.
- Naprawd
ħ
? - szepn
Ģ
ł ochryple. - Jeste
Ļ
całkiem pewna?
- Najzupełniej - odparła i ucałowała go w czoło. - I tym razem wszystko b
ħ
dzie dobrze.
- Kto
Ļ
przychodzi, kto
Ļ
inny odchodzi - westchn
Ģ
ł i ukradkiem otarł r
ħ
k
Ģ
oczy.
Przygarn
Ģ
ł Mali i przytulił si
ħ
do niej tak mocno,
Ň
e niemal sprawił jej ból, zanurzył twarz
w jej włosach. Przez dłu
Ň
sz
Ģ
chwil
ħ
le
Ň
eli tak blisko siebie. Potem Havard odgarn
Ģ
ł Mali
niesforny kosmyk z policzka i uj
Ģ
ł jej twarz w obie dłonie.
- Mo
Ň
e to za wcze
Ļ
nie po... po tym... - urwał nagle i musiał odchrz
Ģ
kn
Ģę
, zanim mógł
mówi
ę
dalej. - Jestem taki szcz
ħĻ
liwy - rzekł cicho. - A ty, Mali?
- My
Ļ
l
ħ
,
Ň
e nigdy bardziej nie cieszyłam si
ħ
z tego,
Ň
e jestem w ci
ĢŇ
y - wyznała i
u
Ļ
miechn
ħ
ła si
ħ
do niego. - Je
Ň
eli to w ogóle mo
Ň
liwe, to tym razem jestem chyba
szcz
ħĻ
liwsza ni
Ň
ty, Havardzie.
Poło
Ň
ył si
ħ
na wznak, wzi
Ģ
ł jej dło
ı
i przyło
Ň
ył do swej rozpalonej twarzy.
- By
ę
mo
Ň
e we wszystkim jest jaki
Ļ
sens - szepn
Ģ
ł wreszcie. - By
ę
mo
Ň
e mimo wszystko
jest.
Ostatnio Havard prawie ka
Ň
dego wieczoru odwiedzał rodziców w Gjelstad, czasami Mali
mu towarzyszyła. Wtedy siadali przy łó
Ň
ku Ruth i ka
Ň
de z nich trzymało j
Ģ
za r
ħ
k
ħ
. Nie
rozmawiali wiele. Ruth miała trudno
Ļ
ci z mówieniem, lecz jej oczy wyra
Ň
ały wi
ħ
cej ni
Ň
słowa: były szare od smutku i tak pełne
Ň
alu,
Ň
e Mali zbierało si
ħ
na płacz. Ruth nie mogła
sobie zapewne darowa
ę
,
Ň
e jako
Ň
ona była zbyt uległa, i na zbyt wiele przymykała oczy w
trakcie długiego
Ň
ycia z Oddleivem Gjelstadem. By
ę
mo
Ň
e dr
ħ
czyły j
Ģ
równie
Ň
wyrzuty
sumienia, pomy
Ļ
lała Mali,
Ň
e nie zwróciła m
ħŇ
owi uwagi, nie waln
ħ
ła pi
ħĻ
ci
Ģ
w stół. Jednak
to by i tak wiele nie pomogło, przyznała Mali, poniewa
Ň
gospodarz Gjelstad nigdy nie
pozwoliłby nikomu sob
Ģ
dyrygowa
ę
, a na pewno nie kobiecie. Ruth nie miała wi
ħ
c innego
wyboru, ni
Ň
patrze
ę
przez palce na przemoc, któr
Ģ
Oddleiv Gjelstad stosował zarówno wobec
niej, jak i wobec innych. Na poni
Ň
enie i pogard
ħ
. Ta po
Ň
ółkła kobieta musiała wiele przej
Ļę
.
Mali pogładziła j
Ģ
mi
ħ
kko po policzku. Jednak przez wszystkie te lata Ruth znosiła swój los z
podniesion
Ģ
głow
Ģ
i wyprostowanymi plecami,
Ň
eby chroni
ę
rodzin
ħ
i bliskich. Tak, i swego
m
ħŇ
a równie
Ň
, cho
ę
na to nie zasługiwał. Teraz wszystko to znowu stan
ħ
ło jej przed oczami.
Nigdy nie zatrzymywali si
ħ
w Gjelstad na długo. Mali starała si
ħ
jednak zawsze zajrze
ę
przy okazji do chłopców Kristena i z nimi chwil
ħ
porozmawia
ę
. Hakon i Oddleiv rzadko
przebywali w salonie, zwykle znajdowała ich w zimnym domu babci, gdzie siedzieli w
półmroku pozostawieni samym sobie.
- Jak wam leci? - spytała pewnego wieczoru.
- Dobrze - odparł Oddleiv szybko.
Zbyt szybko, pomy
Ļ
lała Mali. Zauwa
Ň
yła,
Ň
e jego usta lekko dr
ŇĢ
. Jednak młodszy Hakon
nie potrafił si
ħ
oprze
ę
, kiedy kto
Ļ
ofiarował mu odrobin
ħ
ciepła. Przytulił si
ħ
do Mali i
rozpłakał.
- Babcia... Babcia jest...
- Wiem, Hakon - rzekła Mali cicho i wzi
ħ
ła malca na r
ħ
ce. - Babcia jest bardzo chora i nie
wiadomo, czy wyzdrowieje. Mo
Ň
e nawet umrze
ę
. Bardzo bym chciała,
Ň
eby była z wami
jeszcze wiele lat, ale tak si
ħ
pewnie nie stanie.
- Zostaniemy tylko z tat
Ģ
- szlochał Hakon. - Je
Ļ
li babcia umrze.
Mali zwróciła uwag
ħ
,
Ň
e nie wspomniał o dziadku ani o Heldze. Przesun
ħ
ła dłoni
Ģ
po jego
niesfornych włosach i westchn
ħ
ła w duchu. Tak, je
Ň
eli Ruth umrze, zostanie im tylko Kristen,
cho
ę
wszyscy widzieli,
Ň
e bardziej był zaj
ħ
ty Helg
Ģ
i ledwie zauwa
Ň
ał,
Ň
e ma dwóch synów.
Serce Mali krwawiło na my
Ļ
l o tym maluchu, przytuliła go mocniej i pogładziła po plecach
dla dodania otuchy.
- Pomy
Ļ
lałam o tym,
Ň
e mo
Ň
e by
Ļ
cie zatrzymali si
ħ
u nas w Stornes w przyszłym
tygodniu, w drodze powrotnej ze szkoły. Wówczas zjedliby
Ļ
cie z nami obiad i razem z
Sivertem odrobili lekcje. A ty, Oddleiv, mógłby
Ļ
im pomóc - dodała i wyci
Ģ
gn
ħ
ła r
ħ
k
ħ
do
starszego z synów Kristena. - Ju
Ň
od roku chodzisz do szkoły i sporo ju
Ň
wiesz. Havard
odwiózłby was wieczorem do domu albo mogliby
Ļ
cie nawet przenocowa
ę
, w ka
Ň
dym razie od
czasu do czasu. No, je
Ň
eli b
ħ
dziecie chcieli - dodała.
- My
Ļ
lisz,
Ň
e mogliby
Ļ
my? - spytał Oddleiv nie
Ļ
miało.
- A chcecie? - odpowiedziała Mali pytaniem.
Obaj chłopcy skin
ħ
li głowami. Spojrzeli na Mali z nadziej
Ģ
w oczach, a ich policzki
zarumieniły si
ħ
.
- W takim razie załatwi
ħ
to z waszym ojcem - rzekła Mali spokojnie. - Uda si
ħ
, mo
Ň
ecie
mi wierzy
ę
.
- Ale ona mo
Ň
e si
ħ
nie zgodzi
ę
- zauwa
Ň
ył Oddleiv niepewnie, nie patrz
Ģ
c na Mali.
Mali natychmiast zrozumiała, o kim mowa. Chłopcy zawsze okre
Ļ
lali Helg
ħ
mianem
„ona". Kontakty mi
ħ
dzy nimi a macoch
Ģ
najwyra
Ņ
niej nie poprawiły si
ħ
, odk
Ģ
d nowa pani
domu wprowadziła si
ħ
do Gjelstad.
- Tak, rzeczywi
Ļ
cie mo
Ň
e odmówi
ę
- zastanowiła si
ħ
Mali. - Ale my
Ļ
l
ħ
,
Ň
e i tak
postawimy na swoim.
Przez twarz Oddleiva przemkn
ħ
ło co
Ļ
, co przypominało u
Ļ
miech.
- Dziadek mówi,
Ň
e zawsze jest tak, jak ty chcesz - wyznał i spojrzał na ni
Ģ
. - Uwa
Ň
a,
Ň
e
jeste
Ļ
piekieln
Ģ
kobiet
Ģ
.
Nagle zasłonił r
ħ
k
Ģ
usta, jakby zrozumiał,
Ň
e powiedział co
Ļ
niewła
Ļ
ciwego.
- Twój dziadek sam nie jest ani troch
ħ
lepszy - odparła Mali krótko. - Nie przejmujmy si
ħ
tym, co on mówi.
Zdj
ħ
ła Hakona z kolan i wstała.
- Porozmawiam zaraz z Kristenem - obiecała. - Zatem widzimy si
ħ
w Stornes w przyszłym
tygodniu.
- Nie ma nawet mowy - zaprotestowała Helga, gdy Mali wyło
Ň
yła swoj
Ģ
propozycj
ħ
. -
Miejsce chłopców jest tu, w Gjelstad.
- Nie zamierzam ich wykra
Ļę
- odparła Mali spokojnie. - Ale musisz zrozumie
ę
,
Ň
e trudno
im w ostatnich dniach, gdy s
Ģ
zostawieni samym sobie. To jeszcze małe dzieci, Helga.
Zawsze były bardzo zwi
Ģ
zane z babci
Ģ
.
- Samym sobie? Przecie
Ň
my tu jeste
Ļ
my - odparowała Helga i rzuciła m
ħŇ
owi krótkie
spojrzenie. Chciała,
Ň
eby co
Ļ
powiedział, poparł j
Ģ
.
- Tak, wy jeste
Ļ
cie tutaj, a oni siedz
Ģ
w wyzi
ħ
bionej przybudówce - zauwa
Ň
yła Mali. -
Wi
ħ
c postanowiłam,
Ň
e w przyszłym tygodniu po lekcjach zatrzymaj
Ģ
si
ħ
w Stornes.
- Nie - rzekła Helga cicho, lecz stanowczo, a jej oczy błysn
ħ
ły złowrogo. - Przyjd
Ģ
prosto
do domu.
- Ach, gdyby kto
Ļ
w tym domu my
Ļ
lał o innych, a nie tylko o sobie - westchn
ħ
ła Mali ze
zło
Ļ
ci
Ģ
. - Nie chodzi ci o chłopców, Helgo, ale o to, co powiedz
Ģ
ludzie - rzekła z wyrzutem.
Usiłowała opanowa
ę
gniew, który w niej narastał. - Ostatnio macie zbyt du
Ň
o roboty, w
dodatku jeste
Ļ
w ci
ĢŇ
y. Poza tym wy
Ļ
wiadczam wam tylko rodzinn
Ģ
przysług
ħ
. To chyba nic
niezwykłego równie
Ň
w stronach, z których pochodzisz, prawda?
- My
Ļ
l
ħ
,
Ň
e to dobry pomysł - odezwał si
ħ
nagle Kristen. - Chłopcy s
Ģ
ostatnio... uwa
Ň
am,
Ň
e dobrze im zrobi, gdy pobawi
Ģ
si
ħ
z innymi dzie
ę
mi. Tym bardziej teraz - dodał niepewnie,
gdy zobaczył w
Ļ
ciekły wzrok Helgi.
- A wi
ħ
c i ciebie ju
Ň
przekabaciła ta baba ze Stornes - zaskrzeczał gospodarz z kanapy.
Dobrze ju
Ň
sobie popił wieczornej wódeczki, trzymał w r
ħ
kach butelk
ħ
i do połowy
opró
Ň
nion
Ģ
szklank
ħ
. - Uwa
Ň
aj na swojego m
ħŇ
a, Helga, poniewa
Ň
ta kobieta ze Stornes
mocna jest nie tylko w g
ħ
bie!
Mali nie zadała sobie trudu, by mu odpowiedzie
ę
lub chocia
Ň
by na niego spojrze
ę
. Skin
ħ
ła
tylko Kristenowi i wyszła z salonu.
- Nie powinna
Ļ
ci
Ģ
gle zadziera
ę
z Helg
Ģ
i moim ojcem - rzeki cicho Havard, kiedy si
ħ
ubierali. - Którego
Ļ
dnia...
- Zdaj
ħ
sobie spraw
ħ
,
Ň
e kiedy
Ļ
nadejdzie ta chwila - odparła Mali. - Obiecałam jednak
Karin
ħ
,
Ň
e zaopiekuj
ħ
si
ħ
jej synami. Nie prosiłaby mnie o to, gdyby uznała,
Ň
e to zbyteczne.
Chłopcy potrzebuj
Ģ
opieki, Havard, nikt si
ħ
tu nimi nie zajmuje.
- To nie twoja sprawa, Mali. Kristen o
Ň
enił si
ħ
po raz drugi, a Helga...
Mali odwróciła si
ħ
gwałtownie i utkwiła w nim wzrok.
- Tak, co Helga? - spytała niskim głosem, niewró
ŇĢ
cym niczego dobrego. - To do ciebie
niepodobne, Havard, nie jeste
Ļ
głuchy ani
Ļ
lepy i w przeciwie
ı
stwie do swojego brata dbasz o
dzieci. Chłopcy od czasu do czasu powinni wyjecha
ę
z Gjelstad. Nikt chyba lepiej ni
Ň
ty nie
rozumie, co to miejsce robi z lud
Ņ
mi!
Havard schylił si
ħ
i wło
Ň
ył buty.
- Obawiam si
ħ
tylko o ciebie - odparł, nie patrz
Ģ
c Mali w oczy. - Boj
ħ
si
ħ
, bo wiem, do
czego zdolny jest mój ojciec.
- Nie martw si
ħ
- rzekła krótko. - Ja si
ħ
ju
Ň
nie boj
ħ
. Pewnie,
Ň
e du
Ň
o gada i bywa
gwałtowny. Nie mo
Ň
e mi jednak nic zrobi
ę
i w
Ģ
tpi
ħ
, by znowu odwa
Ň
ył si
ħ
mnie tkn
Ģę
. A to,
co mówi. Je
Ļ
li o mnie chodzi, mo
Ň
e gada
ę
, co chce, to tylko wymysły i plotki. Wiedz
Ģ
o tym
wszyscy, którzy znaj
Ģ
twego ojca.
Mówi
Ģ
c to, ruszyła w jesienn
Ģ
ciemno
Ļę
, staraj
Ģ
c si
ħ
unika
ę
wzroku Havarda. Poniewa
Ň
oczywi
Ļ
cie bała si
ħ
jego ojca.
ĺ
miertelnie si
ħ
bała.
- Chcesz,
Ň
eby
Ļ
my jutro przyprowadzili z sob
Ģ
dzieci, Ruth? - spytała Mali dwa dni
pó
Ņ
niej i poklepała czule chud
Ģ
dło
ı
te
Ļ
ciowej. - Chcesz je zobaczy
ę
?
Na moment w szarych, przygaszonych oczach pojawiło si
ħ
Ļ
wiatło.
- A mogliby
Ļ
cie? - szepn
ħ
ła nie
Ļ
miało. - Nie miałam odwagi o to spyta
ę
. Ale ja... Tak
bardzo chciałabym je zobaczy
ę
... jeszcze raz - dodała słabn
Ģ
cym głosem.
- W takim razie przyjdziemy jutro zaraz po obiedzie - obiecała Mali.
Nie miała odwagi odkłada
ę
ju
Ň
niczego na pó
Ņ
niej i dlatego zaproponowała Ruth,
Ň
e
odwiedz
Ģ
j
Ģ
jutro. Wystarczy jeden podmuch, by zgasi
ę
jej płomie
ı
Ň
ycia, pomy
Ļ
lała. Je
Ň
eli
Ruth ma zobaczy
ę
dzieci, to nie mo
Ň
na zwleka
ę
.
- Czy to rozs
Ģ
dne obiecywa
ę
matce,
Ň
e przyprowadzimy dzieci? - spytał Havard, kiedy
schodzili po schodach prowadz
Ģ
cych na poddasze. - Jest taka chora i bardzo
Ņ
le wygl
Ģ
da.
Dzieci nie tak
Ģ
j
Ģ
pami
ħ
taj
Ģ
, mog
Ģ
si
ħ
wystraszy
ę
.
- Nie s
Ģ
dz
ħ
- odparła Mali. - Mówiłam im,
Ň
e babcia zachorowała i
Ň
e mo
Ň
e umrze
ę
.
Trudno im b
ħ
dzie si
ħ
z tym pogodzi
ę
, zwłaszcza Sivertowi - dodała. - Jednak Ruth jest
jeszcze tak mała,
Ň
e niewiele zrozumie. A Oja... - Mali spojrzała na Havarda. - Oja jest
specyficzny, tak podobny do swego ojca; pewnie zbytnio si
ħ
nie przejmie.
- O, nieprawda. Wiem,
Ň
e Oja równie
Ň
jest wra
Ň
liwy - odparł Havard i popatrzył na Mali
odrobin
ħ
zdumiony. - Powinna
Ļ
sobie o tym od czasu do czasu przypomina
ę
, Mali.
- W ka
Ň
dym razie skrywa swe uczucia bardzo gł
ħ
boko - stwierdziła Mali krótko i ruszyła
dalej.
Nast
ħ
pnego dnia Mali wzi
ħ
ła do siebie dzieci i powiedziała im, jak powa
Ň
nie chora jest
Ruth i
Ň
e pewnie umrze.
- Tak jak dziadek, tato i mały Havard - zauwa
Ň
ył Sivert, wyjrzał za okno i zapatrzył si
ħ
w
dal. - Ludzie umieraj
Ģ
i umieraj
Ģ
...
- Tak, to smutne, ale takie jest
Ň
ycie - przyznała Mali. - Ruth chciałaby was znowu
zobaczy
ę
- dodała. - My
Ļ
l
ħ
,
Ň
e powinni
Ļ
my spełni
ę
jej
Ň
yczenie, i dzisiaj po posiłku o trzeciej
wybierzemy si
ħ
do Gjeistad.
Sivert wolno skin
Ģ
ł głow
Ģ
, a Ruth przywarła do matki. Mała prawie nie znała babci, ale
rozumiała,
Ň
e mama mówi o czym
Ļ
smutnym. W jej oczach zakr
ħ
ciły si
ħ
łzy, a male
ı
kie usta
zacz
ħ
ły dr
Ň
e
ę
. Mali pogłaskała j
Ģ
po włosach.
- Nie płacz, Ruth - pocieszyła córk
ħ
. - Pojedziemy do Gjeistad, bo babcia bardzo
chciałaby ci
ħ
zobaczy
ę
.
- Nie chc
ħ
jecha
ę
- oznajmił Oja krótko. - Nie znam pani Gjeistad, a poza tym ona nie jest
moj
Ģ
babci
Ģ
. Nie chc
ħ
jej widzie
ę
- dodał i wykrzywił w
Ģ
skie usta.
- Ale mimo to pojedziesz z nami - rzekła Mali surowo. - Ruth Gjeistad nie jest te
Ň
babci
Ģ
Siverta, ale dobrze j
Ģ
znali
Ļ
cie. Poza tym troszczyła si
ħ
o was. Gdyby
Ļ
ty potrzebował czyjej
Ļ
dobroci, wtedy...
- Sam daj
ħ
sobie rad
ħ
- odparł Oja i utkwił wzrok w matce. - Tylko dziewczyny si
ħ
mazgaj
Ģ
.
- Kwiczałe
Ļ
jak prosi
ħ
, kiedy si
ħ
wczoraj potkn
Ģ
łe
Ļ
o kamie
ı
przy pralni - przypomniał
mu Sivert i popatrzył na brata. - I pami
ħ
tam,
Ň
e wołałe
Ļ
mam
ħ
.
- Jeste
Ļ
głupi - odparował Oja z roziskrzonymi oczami. - Wszyscy jeste
Ļ
cie głupi!
- A ty b
ħ
dziesz si
ħ
zachowywał jak ludzie i po jedzeniu pojedziesz z nami do Gjelstad -
skwitowała Mali. - Bez dyskusji!
Jednak kiedy miała ubiera
ę
dzieci do podró
Ň
y, Oja znikn
Ģ
ł. Wyszła na podwórze i wołała
go, szukała w pralni i w stodole, ale nigdzie nie znalazła syna. W ko
ı
cu musieli jecha
ę
bez
niego. Mali ogarn
ħ
ła taka zło
Ļę
,
Ň
e trz
ħ
sły si
ħ
jej r
ħ
ce. Dostanie za to, odgra
Ň
ała si
ħ
w duchu,
poniewa
Ň
ani przez chwil
ħ
nie w
Ģ
tpiła,
Ň
e Oja rozmy
Ļ
lnie si
ħ
gdzie
Ļ
schował.
- Nie denerwuj si
ħ
- rzekł Havard i u
Ļ
cisn
Ģ
ł jej r
ħ
k
ħ
, pomagaj
Ģ
c wsi
ĢĻę
do wozu. - By
ę
mo
Ň
e Oja boi si
ħ
widoku chorych ludzi. A on jest tylko małym, nie
Ļ
miałym, zagubionym
chłopcem, Mali. Nie s
Ģ
dz
ħ
,
Ň
eby mu było łatwo.
Mali nie odpowiedziała, ale nie podobały si
ħ
jej słowa Havarda. Zdarzało si
ħ
,
Ň
e sama
my
Ļ
lała podobnie. Ale to nie dlatego malec nie chciał jecha
ę
z nimi do Gjelstad. Po prostu
Oja był tak bardzo podobny do swego ojca. Zabolało j
Ģ
to. Nagle łzy stan
ħ
ły jej w oczach na
my
Ļ
l ojej małym synku. Był przecie
Ň
i jej synem.
Poprosiła Siverta,
Ň
eby zabrał skrzypce.
- Tak cudnie grasz - powiedziała. - A Ruth pewnie chciałaby posłucha
ę
. Gdyby
Ļ
mógł
zagra
ę
dla niej t
ħ
ładn
Ģ
melodi
ħ
, któr
Ģ
wykonałe
Ļ
dla... dla swojego braciszka - dodała cicho i
spojrzała na niego.
Sivert nie odpowiedział, ale Mali zobaczyła,
Ň
e wsiadaj
Ģ
c do wozu, trzymał pod pach
Ģ
pudło ze skrzypcami.
- Patrzcie no - wyszczerzył z
ħ
by gospodarz Gjelstad, kiedy wysiadali na dziedzi
ı
cu. -
Przybyła cała trupa w
ħ
drowna. Widz
ħ
,
Ň
e jest i grajek, a wi
ħ
c nikogo nie brakuje. A jednak
Oja chyba nie przyjechał - zastanowił si
ħ
i zajrzał do wozu. - Musi pewnie sobie radzi
ę
sam,
chłopaczyna, dokładnie jak jego ojciec. Trafił ci si
ħ
nie lada k
Ģ
sek, Havard - u
Ļ
miechn
Ģ
ł si
ħ
,
poklepuj
Ģ
c konia po pysku. - Bo ty te
Ň
nie dostałe
Ļ
tego, co my
Ļ
lisz - dodał i posłał Mali
złowrogie spojrzenie. - Z tob
Ģ
jest tak samo jak ze
Ļ
wi
ħ
tej pami
ħ
ci Johanem.
Z u
Ļ
miechni
ħ
tych, na wpół otwartych ust doleciał ich odór alkoholu. Mali nagle zrobiło si
ħ
niedobrze i musiała si
ħ
oprze
ę
o wóz. Zwróciła uwag
ħ
na ciemne spojrzenie Siverta, który stał
tu
Ň
obok gospodarza. Najwyra
Ņ
niej nie podobało mu si
ħ
to powitanie, nigdy nie lubił, gdy
kto
Ļ
mówił w ten sposób. Poza tym nie bardzo rozumiał sytuacj
ħ
i chyba zastanawiał si
ħ
, o co
wła
Ļ
ciwie gospodarzowi chodzi.
- Uwa
Ň
aj, co mówisz, ojcze - rzekł Havard cicho. W jego niebieskich oczach pojawił si
ħ
ostrzegawczy błysk.
Dał znak Mali,
Ň
eby zabrała dzieci i poszła do domu.
- Ju
Ň
kiedy
Ļ
ci
ħ
uderzyłem i je
Ļ
li nie sko
ı
czysz z t
Ģ
swoj
Ģ
plugaw
Ģ
gadanin
Ģ
, zrobi
ħ
to
jeszcze raz - mówił dalej, kiedy Mali i dzieci nie mogły go słysze
ę
. - Nie rozumiem, o co ci
chodzi - dodał, przywi
Ģ
zuj
Ģ
c konia do dr
ĢŇ
ka. - Mamroczesz tylko jakie
Ļ
bzdury i
oszczerstwa.
- Wcale nie - rzekł ojciec i mrugn
Ģ
ł porozumiewawczo. - Wszyscy wkoło s
Ģ
Ļ
lepi jak
nowo narodzone koci
ħ
ta. Twoja
Ň
ona ci
ħ
zwodzi. Ju
Ň
mówiłem...
- I nie musisz wi
ħ
cej powtarza
ę
- przerwał mu Havard. - Nie chc
ħ
tego wi
ħ
cej słucha
ę
.
- Dobrze, ale nadejdzie taki dzie
ı
, kiedy b
ħ
dziesz musiał przyzna
ę
,
Ň
e miałem racj
ħ
-
gospodarz u
Ļ
miechn
Ģ
ł si
ħ
chytrze. - Ju
Ň
si
ħ
ciesz
ħ
na t
ħ
chwil
ħ
. Zbyt długo czekałem,
Ň
eby
zobaczy
ę
Mali Stornes na kolanach. Dziwka!
Uskoczył, kiedy Havard ruszył w jego stron
ħ
, miotaj
Ģ
c wzrokiem błyskawice. Zadowolony
z siebie i zr
ħ
cznego uniku u
Ļ
miechn
Ģ
ł si
ħ
szeroko, a potem nagle si
ħ
odwrócił i poczłapał do
stodoły.
Havard podsun
Ģ
ł koniowi troch
ħ
siana. Czuł, jak trz
ħ
s
Ģ
mu si
ħ
r
ħ
ce.
- Co si
ħ
stało? -spytała Mali, kiedy dogonił j
Ģ
i dzieci przed drzwiami.
- Nic takiego - odparł cicho. - Mój ojciec zachował si
ħ
po prostu jak zwykle. On si
ħ
nigdy
nie zmieni.
Mali poczuła ssanie w
Ň
oł
Ģ
dku. Pomy
Ļ
lała,
Ň
e wystarczy jedna iskra, by wszystko
eksplodowało. Nagle przeszedł j
Ģ
dreszcz strachu.
Mali nigdy nie zapomni tej ostatniej chwili sp
ħ
dzonej na poddaszu u Ruth. Oczy chorej
rozpromieniły si
ħ
na widok wnucz
Ģ
t. Wyci
Ģ
gn
ħ
ła do Siverta chud
Ģ
dr
ŇĢ
c
Ģ
dło
ı
, a on podał jej
swoj
Ģ
. Male
ı
ka Ruth
Ļ
ciskała ojca za szyj
ħ
i patrzyła na babci
ħ
du
Ň
ymi, przestraszonymi
oczami.
Plik z chomika:
dargoa
Inne pliki z tego folderu:
Boge Anne-Lise - Grzech pierworodny 01 - Fatalne spotkanie.pdf
(930 KB)
Boge Anne-Lise - Grzech pierworodny 02 - Tajemnica.pdf
(827 KB)
Boge Anne-Lise - Grzech pierworodny 03 - Wyznanie.pdf
(839 KB)
Boge Anne-Lise - Grzech pierworodny 04 - Dziecko miłości.pdf
(828 KB)
Boge Anne-Lise - Grzech pierworodny 05 - Księżycowa noc.pdf
(670 KB)
Inne foldery tego chomika:
Cienie z przeszłości
Córka Morza
Córy Życia
Hannah.Skandynawska saga
Królowe Wikingów
Zgłoś jeśli
naruszono regulamin