Boge Anne-Lise - Grzech pierworodny 08 - Podejrzenia.pdf

(841 KB) Pobierz
Microsoft Word - Boge Anne-Lise - Grzech pierworodny 08 - Podejrzenia
Anne–Lise Boge
GRZECH PIERWORODNY VIII
PODEJRZENIA
ROZDZIAŁ 1.
Pa Ņ dziernikowe dni były symfoni Ģ przepychu barw i promieni nisko poło Ň onego sło ı ca.
Mali ogarn Ģ ł dziwny nastrój - uczucie smutku z powodu pogarszaj Ģ cego si ħ stanu zdrowia
Ruth Gjelstad, a zarazem gł ħ bokiej, wewn ħ trznej rado Ļ ci, Ň e ponownie zostanie matk Ģ .
Co prawda nie chciała rodzi ę wi ħ cej dzieci poza t Ģ trójk Ģ , któr Ģ ju Ň miała. Szczerze
mówi Ģ c, nie była równie Ň zachwycona, kiedy zauwa Ň yła, Ň e spodziewa si ħ Ruth. Jednak tym
razem, kiedy zorientowała si ħ , Ň e znowu nosi w sobie nowe Ň ycie, traktowała to niemal jak
dar, który pozwoli jej zado Ļę uczyni ę Havardowi. Chciała mu urodzi ę kolejne dziecko,
chocia Ň i tak Ň adne nie zast Ģ pi im male ı kiego Havarda, którego stracili. Z całego serca łudziła
si ħ nadziej Ģ , Ň e to b ħ dzie syn i Ň e b ħ dzie silny i zdrowy. Syn Havarda.
Tej nocy, gdy powiedziała Havardowi, Ň e jest w ci ĢŇ y, gwałtownie odwrócił si ħ w łó Ň ku,
podparł na łokciu i poło Ň ył jej r ħ k ħ na brzuchu. Cho ę był blady i zmieniony na twarzy ze
smutku i zmartwienia o zdrowie mamy, jego oczy na powrót rozbłysły, a na ustach pojawił si ħ
u Ļ miech.
- Naprawd ħ ? - szepn Ģ ł ochryple. - Jeste Ļ całkiem pewna?
- Najzupełniej - odparła i ucałowała go w czoło. - I tym razem wszystko b ħ dzie dobrze.
- Kto Ļ przychodzi, kto Ļ inny odchodzi - westchn Ģ ł i ukradkiem otarł r ħ k Ģ oczy.
Przygarn Ģ ł Mali i przytulił si ħ do niej tak mocno, Ň e niemal sprawił jej ból, zanurzył twarz
w jej włosach. Przez dłu Ň sz Ģ chwil ħ le Ň eli tak blisko siebie. Potem Havard odgarn Ģ ł Mali
niesforny kosmyk z policzka i uj Ģ ł jej twarz w obie dłonie.
- Mo Ň e to za wcze Ļ nie po... po tym... - urwał nagle i musiał odchrz Ģ kn Ģę , zanim mógł
mówi ę dalej. - Jestem taki szcz ħĻ liwy - rzekł cicho. - A ty, Mali?
- My Ļ l ħ , Ň e nigdy bardziej nie cieszyłam si ħ z tego, Ň e jestem w ci ĢŇ y - wyznała i
u Ļ miechn ħ ła si ħ do niego. - Je Ň eli to w ogóle mo Ň liwe, to tym razem jestem chyba
szcz ħĻ liwsza ni Ň ty, Havardzie.
Poło Ň ył si ħ na wznak, wzi Ģ ł jej dło ı i przyło Ň ył do swej rozpalonej twarzy.
- By ę mo Ň e we wszystkim jest jaki Ļ sens - szepn Ģ ł wreszcie. - By ę mo Ň e mimo wszystko
jest.
Ostatnio Havard prawie ka Ň dego wieczoru odwiedzał rodziców w Gjelstad, czasami Mali
mu towarzyszyła. Wtedy siadali przy łó Ň ku Ruth i ka Ň de z nich trzymało j Ģ za r ħ k ħ . Nie
rozmawiali wiele. Ruth miała trudno Ļ ci z mówieniem, lecz jej oczy wyra Ň ały wi ħ cej ni Ň
słowa: były szare od smutku i tak pełne Ň alu, Ň e Mali zbierało si ħ na płacz. Ruth nie mogła
sobie zapewne darowa ę , Ň e jako Ň ona była zbyt uległa, i na zbyt wiele przymykała oczy w
trakcie długiego Ň ycia z Oddleivem Gjelstadem. By ę mo Ň e dr ħ czyły j Ģ równie Ň wyrzuty
sumienia, pomy Ļ lała Mali, Ň e nie zwróciła m ħŇ owi uwagi, nie waln ħ ła pi ħĻ ci Ģ w stół. Jednak
to by i tak wiele nie pomogło, przyznała Mali, poniewa Ň gospodarz Gjelstad nigdy nie
pozwoliłby nikomu sob Ģ dyrygowa ę , a na pewno nie kobiecie. Ruth nie miała wi ħ c innego
wyboru, ni Ň patrze ę przez palce na przemoc, któr Ģ Oddleiv Gjelstad stosował zarówno wobec
niej, jak i wobec innych. Na poni Ň enie i pogard ħ . Ta po Ň ółkła kobieta musiała wiele przej Ļę .
Mali pogładziła j Ģ mi ħ kko po policzku. Jednak przez wszystkie te lata Ruth znosiła swój los z
podniesion Ģ głow Ģ i wyprostowanymi plecami, Ň eby chroni ę rodzin ħ i bliskich. Tak, i swego
m ħŇ a równie Ň , cho ę na to nie zasługiwał. Teraz wszystko to znowu stan ħ ło jej przed oczami.
Nigdy nie zatrzymywali si ħ w Gjelstad na długo. Mali starała si ħ jednak zawsze zajrze ę
przy okazji do chłopców Kristena i z nimi chwil ħ porozmawia ę . Hakon i Oddleiv rzadko
przebywali w salonie, zwykle znajdowała ich w zimnym domu babci, gdzie siedzieli w
półmroku pozostawieni samym sobie.
- Jak wam leci? - spytała pewnego wieczoru.
- Dobrze - odparł Oddleiv szybko.
Zbyt szybko, pomy Ļ lała Mali. Zauwa Ň yła, Ň e jego usta lekko dr ŇĢ . Jednak młodszy Hakon
nie potrafił si ħ oprze ę , kiedy kto Ļ ofiarował mu odrobin ħ ciepła. Przytulił si ħ do Mali i
rozpłakał.
- Babcia... Babcia jest...
- Wiem, Hakon - rzekła Mali cicho i wzi ħ ła malca na r ħ ce. - Babcia jest bardzo chora i nie
wiadomo, czy wyzdrowieje. Mo Ň e nawet umrze ę . Bardzo bym chciała, Ň eby była z wami
jeszcze wiele lat, ale tak si ħ pewnie nie stanie.
- Zostaniemy tylko z tat Ģ - szlochał Hakon. - Je Ļ li babcia umrze.
Mali zwróciła uwag ħ , Ň e nie wspomniał o dziadku ani o Heldze. Przesun ħ ła dłoni Ģ po jego
niesfornych włosach i westchn ħ ła w duchu. Tak, je Ň eli Ruth umrze, zostanie im tylko Kristen,
cho ę wszyscy widzieli, Ň e bardziej był zaj ħ ty Helg Ģ i ledwie zauwa Ň ał, Ň e ma dwóch synów.
Serce Mali krwawiło na my Ļ l o tym maluchu, przytuliła go mocniej i pogładziła po plecach
dla dodania otuchy.
- Pomy Ļ lałam o tym, Ň e mo Ň e by Ļ cie zatrzymali si ħ u nas w Stornes w przyszłym
tygodniu, w drodze powrotnej ze szkoły. Wówczas zjedliby Ļ cie z nami obiad i razem z
Sivertem odrobili lekcje. A ty, Oddleiv, mógłby Ļ im pomóc - dodała i wyci Ģ gn ħ ła r ħ k ħ do
starszego z synów Kristena. - Ju Ň od roku chodzisz do szkoły i sporo ju Ň wiesz. Havard
odwiózłby was wieczorem do domu albo mogliby Ļ cie nawet przenocowa ę , w ka Ň dym razie od
czasu do czasu. No, je Ň eli b ħ dziecie chcieli - dodała.
- My Ļ lisz, Ň e mogliby Ļ my? - spytał Oddleiv nie Ļ miało.
- A chcecie? - odpowiedziała Mali pytaniem.
Obaj chłopcy skin ħ li głowami. Spojrzeli na Mali z nadziej Ģ w oczach, a ich policzki
zarumieniły si ħ .
- W takim razie załatwi ħ to z waszym ojcem - rzekła Mali spokojnie. - Uda si ħ , mo Ň ecie
mi wierzy ę .
- Ale ona mo Ň e si ħ nie zgodzi ę - zauwa Ň ył Oddleiv niepewnie, nie patrz Ģ c na Mali.
Mali natychmiast zrozumiała, o kim mowa. Chłopcy zawsze okre Ļ lali Helg ħ mianem
„ona". Kontakty mi ħ dzy nimi a macoch Ģ najwyra Ņ niej nie poprawiły si ħ , odk Ģ d nowa pani
domu wprowadziła si ħ do Gjelstad.
- Tak, rzeczywi Ļ cie mo Ň e odmówi ę - zastanowiła si ħ Mali. - Ale my Ļ l ħ , Ň e i tak
postawimy na swoim.
Przez twarz Oddleiva przemkn ħ ło co Ļ , co przypominało u Ļ miech.
- Dziadek mówi, Ň e zawsze jest tak, jak ty chcesz - wyznał i spojrzał na ni Ģ . - Uwa Ň a, Ň e
jeste Ļ piekieln Ģ kobiet Ģ .
Nagle zasłonił r ħ k Ģ usta, jakby zrozumiał, Ň e powiedział co Ļ niewła Ļ ciwego.
- Twój dziadek sam nie jest ani troch ħ lepszy - odparła Mali krótko. - Nie przejmujmy si ħ
tym, co on mówi.
Zdj ħ ła Hakona z kolan i wstała.
- Porozmawiam zaraz z Kristenem - obiecała. - Zatem widzimy si ħ w Stornes w przyszłym
tygodniu.
- Nie ma nawet mowy - zaprotestowała Helga, gdy Mali wyło Ň yła swoj Ģ propozycj ħ . -
Miejsce chłopców jest tu, w Gjelstad.
- Nie zamierzam ich wykra Ļę - odparła Mali spokojnie. - Ale musisz zrozumie ę , Ň e trudno
im w ostatnich dniach, gdy s Ģ zostawieni samym sobie. To jeszcze małe dzieci, Helga.
Zawsze były bardzo zwi Ģ zane z babci Ģ .
- Samym sobie? Przecie Ň my tu jeste Ļ my - odparowała Helga i rzuciła m ħŇ owi krótkie
spojrzenie. Chciała, Ň eby co Ļ powiedział, poparł j Ģ .
- Tak, wy jeste Ļ cie tutaj, a oni siedz Ģ w wyzi ħ bionej przybudówce - zauwa Ň yła Mali. -
Wi ħ c postanowiłam, Ň e w przyszłym tygodniu po lekcjach zatrzymaj Ģ si ħ w Stornes.
- Nie - rzekła Helga cicho, lecz stanowczo, a jej oczy błysn ħ ły złowrogo. - Przyjd Ģ prosto
do domu.
- Ach, gdyby kto Ļ w tym domu my Ļ lał o innych, a nie tylko o sobie - westchn ħ ła Mali ze
zło Ļ ci Ģ . - Nie chodzi ci o chłopców, Helgo, ale o to, co powiedz Ģ ludzie - rzekła z wyrzutem.
Usiłowała opanowa ę gniew, który w niej narastał. - Ostatnio macie zbyt du Ň o roboty, w
dodatku jeste Ļ w ci ĢŇ y. Poza tym wy Ļ wiadczam wam tylko rodzinn Ģ przysług ħ . To chyba nic
niezwykłego równie Ň w stronach, z których pochodzisz, prawda?
- My Ļ l ħ , Ň e to dobry pomysł - odezwał si ħ nagle Kristen. - Chłopcy s Ģ ostatnio... uwa Ň am,
Ň e dobrze im zrobi, gdy pobawi Ģ si ħ z innymi dzie ę mi. Tym bardziej teraz - dodał niepewnie,
gdy zobaczył w Ļ ciekły wzrok Helgi.
- A wi ħ c i ciebie ju Ň przekabaciła ta baba ze Stornes - zaskrzeczał gospodarz z kanapy.
Dobrze ju Ň sobie popił wieczornej wódeczki, trzymał w r ħ kach butelk ħ i do połowy
opró Ň nion Ģ szklank ħ . - Uwa Ň aj na swojego m ħŇ a, Helga, poniewa Ň ta kobieta ze Stornes
mocna jest nie tylko w g ħ bie!
Mali nie zadała sobie trudu, by mu odpowiedzie ę lub chocia Ň by na niego spojrze ę . Skin ħ ła
tylko Kristenowi i wyszła z salonu.
- Nie powinna Ļ ci Ģ gle zadziera ę z Helg Ģ i moim ojcem - rzeki cicho Havard, kiedy si ħ
ubierali. - Którego Ļ dnia...
- Zdaj ħ sobie spraw ħ , Ň e kiedy Ļ nadejdzie ta chwila - odparła Mali. - Obiecałam jednak
Karin ħ , Ň e zaopiekuj ħ si ħ jej synami. Nie prosiłaby mnie o to, gdyby uznała, Ň e to zbyteczne.
Chłopcy potrzebuj Ģ opieki, Havard, nikt si ħ tu nimi nie zajmuje.
- To nie twoja sprawa, Mali. Kristen o Ň enił si ħ po raz drugi, a Helga...
Mali odwróciła si ħ gwałtownie i utkwiła w nim wzrok.
- Tak, co Helga? - spytała niskim głosem, niewró ŇĢ cym niczego dobrego. - To do ciebie
niepodobne, Havard, nie jeste Ļ głuchy ani Ļ lepy i w przeciwie ı stwie do swojego brata dbasz o
dzieci. Chłopcy od czasu do czasu powinni wyjecha ę z Gjelstad. Nikt chyba lepiej ni Ň ty nie
rozumie, co to miejsce robi z lud Ņ mi!
Havard schylił si ħ i wło Ň ył buty.
- Obawiam si ħ tylko o ciebie - odparł, nie patrz Ģ c Mali w oczy. - Boj ħ si ħ , bo wiem, do
czego zdolny jest mój ojciec.
- Nie martw si ħ - rzekła krótko. - Ja si ħ ju Ň nie boj ħ . Pewnie, Ň e du Ň o gada i bywa
gwałtowny. Nie mo Ň e mi jednak nic zrobi ę i w Ģ tpi ħ , by znowu odwa Ň ył si ħ mnie tkn Ģę . A to,
co mówi. Je Ļ li o mnie chodzi, mo Ň e gada ę , co chce, to tylko wymysły i plotki. Wiedz Ģ o tym
wszyscy, którzy znaj Ģ twego ojca.
Mówi Ģ c to, ruszyła w jesienn Ģ ciemno Ļę , staraj Ģ c si ħ unika ę wzroku Havarda. Poniewa Ň
oczywi Ļ cie bała si ħ jego ojca. ĺ miertelnie si ħ bała.
- Chcesz, Ň eby Ļ my jutro przyprowadzili z sob Ģ dzieci, Ruth? - spytała Mali dwa dni
Ņ niej i poklepała czule chud Ģ dło ı te Ļ ciowej. - Chcesz je zobaczy ę ?
Na moment w szarych, przygaszonych oczach pojawiło si ħ Ļ wiatło.
- A mogliby Ļ cie? - szepn ħ ła nie Ļ miało. - Nie miałam odwagi o to spyta ę . Ale ja... Tak
bardzo chciałabym je zobaczy ę ... jeszcze raz - dodała słabn Ģ cym głosem.
- W takim razie przyjdziemy jutro zaraz po obiedzie - obiecała Mali.
Nie miała odwagi odkłada ę ju Ň niczego na pó Ņ niej i dlatego zaproponowała Ruth, Ň e
odwiedz Ģ j Ģ jutro. Wystarczy jeden podmuch, by zgasi ę jej płomie ı Ň ycia, pomy Ļ lała. Je Ň eli
Ruth ma zobaczy ę dzieci, to nie mo Ň na zwleka ę .
- Czy to rozs Ģ dne obiecywa ę matce, Ň e przyprowadzimy dzieci? - spytał Havard, kiedy
schodzili po schodach prowadz Ģ cych na poddasze. - Jest taka chora i bardzo Ņ le wygl Ģ da.
Dzieci nie tak Ģ j Ģ pami ħ taj Ģ , mog Ģ si ħ wystraszy ę .
- Nie s Ģ dz ħ - odparła Mali. - Mówiłam im, Ň e babcia zachorowała i Ň e mo Ň e umrze ę .
Trudno im b ħ dzie si ħ z tym pogodzi ę , zwłaszcza Sivertowi - dodała. - Jednak Ruth jest
jeszcze tak mała, Ň e niewiele zrozumie. A Oja... - Mali spojrzała na Havarda. - Oja jest
specyficzny, tak podobny do swego ojca; pewnie zbytnio si ħ nie przejmie.
- O, nieprawda. Wiem, Ň e Oja równie Ň jest wra Ň liwy - odparł Havard i popatrzył na Mali
odrobin ħ zdumiony. - Powinna Ļ sobie o tym od czasu do czasu przypomina ę , Mali.
- W ka Ň dym razie skrywa swe uczucia bardzo gł ħ boko - stwierdziła Mali krótko i ruszyła
dalej.
Nast ħ pnego dnia Mali wzi ħ ła do siebie dzieci i powiedziała im, jak powa Ň nie chora jest
Ruth i Ň e pewnie umrze.
- Tak jak dziadek, tato i mały Havard - zauwa Ň ył Sivert, wyjrzał za okno i zapatrzył si ħ w
dal. - Ludzie umieraj Ģ i umieraj Ģ ...
- Tak, to smutne, ale takie jest Ň ycie - przyznała Mali. - Ruth chciałaby was znowu
zobaczy ę - dodała. - My Ļ l ħ , Ň e powinni Ļ my spełni ę jej Ň yczenie, i dzisiaj po posiłku o trzeciej
wybierzemy si ħ do Gjeistad.
Sivert wolno skin Ģ ł głow Ģ , a Ruth przywarła do matki. Mała prawie nie znała babci, ale
rozumiała, Ň e mama mówi o czym Ļ smutnym. W jej oczach zakr ħ ciły si ħ łzy, a male ı kie usta
zacz ħ ły dr Ň e ę . Mali pogłaskała j Ģ po włosach.
- Nie płacz, Ruth - pocieszyła córk ħ . - Pojedziemy do Gjeistad, bo babcia bardzo
chciałaby ci ħ zobaczy ę .
- Nie chc ħ jecha ę - oznajmił Oja krótko. - Nie znam pani Gjeistad, a poza tym ona nie jest
moj Ģ babci Ģ . Nie chc ħ jej widzie ę - dodał i wykrzywił w Ģ skie usta.
- Ale mimo to pojedziesz z nami - rzekła Mali surowo. - Ruth Gjeistad nie jest te Ň babci Ģ
Siverta, ale dobrze j Ģ znali Ļ cie. Poza tym troszczyła si ħ o was. Gdyby Ļ ty potrzebował czyjej Ļ
dobroci, wtedy...
- Sam daj ħ sobie rad ħ - odparł Oja i utkwił wzrok w matce. - Tylko dziewczyny si ħ
mazgaj Ģ .
- Kwiczałe Ļ jak prosi ħ , kiedy si ħ wczoraj potkn Ģ łe Ļ o kamie ı przy pralni - przypomniał
mu Sivert i popatrzył na brata. - I pami ħ tam, Ň e wołałe Ļ mam ħ .
- Jeste Ļ głupi - odparował Oja z roziskrzonymi oczami. - Wszyscy jeste Ļ cie głupi!
- A ty b ħ dziesz si ħ zachowywał jak ludzie i po jedzeniu pojedziesz z nami do Gjelstad -
skwitowała Mali. - Bez dyskusji!
Jednak kiedy miała ubiera ę dzieci do podró Ň y, Oja znikn Ģ ł. Wyszła na podwórze i wołała
go, szukała w pralni i w stodole, ale nigdzie nie znalazła syna. W ko ı cu musieli jecha ę bez
niego. Mali ogarn ħ ła taka zło Ļę , Ň e trz ħ sły si ħ jej r ħ ce. Dostanie za to, odgra Ň ała si ħ w duchu,
poniewa Ň ani przez chwil ħ nie w Ģ tpiła, Ň e Oja rozmy Ļ lnie si ħ gdzie Ļ schował.
- Nie denerwuj si ħ - rzekł Havard i u Ļ cisn Ģ ł jej r ħ k ħ , pomagaj Ģ c wsi ĢĻę do wozu. - By ę
mo Ň e Oja boi si ħ widoku chorych ludzi. A on jest tylko małym, nie Ļ miałym, zagubionym
chłopcem, Mali. Nie s Ģ dz ħ , Ň eby mu było łatwo.
Mali nie odpowiedziała, ale nie podobały si ħ jej słowa Havarda. Zdarzało si ħ , Ň e sama
my Ļ lała podobnie. Ale to nie dlatego malec nie chciał jecha ę z nimi do Gjelstad. Po prostu
Oja był tak bardzo podobny do swego ojca. Zabolało j Ģ to. Nagle łzy stan ħ ły jej w oczach na
my Ļ l ojej małym synku. Był przecie Ň i jej synem.
Poprosiła Siverta, Ň eby zabrał skrzypce.
- Tak cudnie grasz - powiedziała. - A Ruth pewnie chciałaby posłucha ę . Gdyby Ļ mógł
zagra ę dla niej t ħ ładn Ģ melodi ħ , któr Ģ wykonałe Ļ dla... dla swojego braciszka - dodała cicho i
spojrzała na niego.
Sivert nie odpowiedział, ale Mali zobaczyła, Ň e wsiadaj Ģ c do wozu, trzymał pod pach Ģ
pudło ze skrzypcami.
- Patrzcie no - wyszczerzył z ħ by gospodarz Gjelstad, kiedy wysiadali na dziedzi ı cu. -
Przybyła cała trupa w ħ drowna. Widz ħ , Ň e jest i grajek, a wi ħ c nikogo nie brakuje. A jednak
Oja chyba nie przyjechał - zastanowił si ħ i zajrzał do wozu. - Musi pewnie sobie radzi ę sam,
chłopaczyna, dokładnie jak jego ojciec. Trafił ci si ħ nie lada k Ģ sek, Havard - u Ļ miechn Ģ ł si ħ ,
poklepuj Ģ c konia po pysku. - Bo ty te Ň nie dostałe Ļ tego, co my Ļ lisz - dodał i posłał Mali
złowrogie spojrzenie. - Z tob Ģ jest tak samo jak ze Ļ wi ħ tej pami ħ ci Johanem.
Z u Ļ miechni ħ tych, na wpół otwartych ust doleciał ich odór alkoholu. Mali nagle zrobiło si ħ
niedobrze i musiała si ħ oprze ę o wóz. Zwróciła uwag ħ na ciemne spojrzenie Siverta, który stał
tu Ň obok gospodarza. Najwyra Ņ niej nie podobało mu si ħ to powitanie, nigdy nie lubił, gdy
kto Ļ mówił w ten sposób. Poza tym nie bardzo rozumiał sytuacj ħ i chyba zastanawiał si ħ , o co
wła Ļ ciwie gospodarzowi chodzi.
- Uwa Ň aj, co mówisz, ojcze - rzekł Havard cicho. W jego niebieskich oczach pojawił si ħ
ostrzegawczy błysk.
Dał znak Mali, Ň eby zabrała dzieci i poszła do domu.
- Ju Ň kiedy Ļ ci ħ uderzyłem i je Ļ li nie sko ı czysz z t Ģ swoj Ģ plugaw Ģ gadanin Ģ , zrobi ħ to
jeszcze raz - mówił dalej, kiedy Mali i dzieci nie mogły go słysze ę . - Nie rozumiem, o co ci
chodzi - dodał, przywi Ģ zuj Ģ c konia do dr ĢŇ ka. - Mamroczesz tylko jakie Ļ bzdury i
oszczerstwa.
- Wcale nie - rzekł ojciec i mrugn Ģ ł porozumiewawczo. - Wszyscy wkoło s Ģ Ļ lepi jak
nowo narodzone koci ħ ta. Twoja Ň ona ci ħ zwodzi. Ju Ň mówiłem...
- I nie musisz wi ħ cej powtarza ę - przerwał mu Havard. - Nie chc ħ tego wi ħ cej słucha ę .
- Dobrze, ale nadejdzie taki dzie ı , kiedy b ħ dziesz musiał przyzna ę , Ň e miałem racj ħ -
gospodarz u Ļ miechn Ģ ł si ħ chytrze. - Ju Ň si ħ ciesz ħ na t ħ chwil ħ . Zbyt długo czekałem, Ň eby
zobaczy ę Mali Stornes na kolanach. Dziwka!
Uskoczył, kiedy Havard ruszył w jego stron ħ , miotaj Ģ c wzrokiem błyskawice. Zadowolony
z siebie i zr ħ cznego uniku u Ļ miechn Ģ ł si ħ szeroko, a potem nagle si ħ odwrócił i poczłapał do
stodoły.
Havard podsun Ģ ł koniowi troch ħ siana. Czuł, jak trz ħ s Ģ mu si ħ r ħ ce.
- Co si ħ stało? -spytała Mali, kiedy dogonił j Ģ i dzieci przed drzwiami.
- Nic takiego - odparł cicho. - Mój ojciec zachował si ħ po prostu jak zwykle. On si ħ nigdy
nie zmieni.
Mali poczuła ssanie w Ň Ģ dku. Pomy Ļ lała, Ň e wystarczy jedna iskra, by wszystko
eksplodowało. Nagle przeszedł j Ģ dreszcz strachu.
Mali nigdy nie zapomni tej ostatniej chwili sp ħ dzonej na poddaszu u Ruth. Oczy chorej
rozpromieniły si ħ na widok wnucz Ģ t. Wyci Ģ gn ħ ła do Siverta chud Ģ dr ŇĢ c Ģ dło ı , a on podał jej
swoj Ģ . Male ı ka Ruth Ļ ciskała ojca za szyj ħ i patrzyła na babci ħ du Ň ymi, przestraszonymi
oczami.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin