Boge Anne-Lise - Grzech pierworodny 04 - Dziecko miłości.pdf

(828 KB) Pobierz
(Microsoft Word - Boge Anne-Lise - Grzech pierworodny 04 - Dziecko mi\263o\234ci)
Anne–Lise Boge
GRZECH PIERWORODNY IV
WYZNANIE
ROZDZIAŁ 1.
Kiedy Mali weszła do izby w domu babci, Johan siedział na sofie, Ļ miertelnie blady i
przybity. Wygl Ģ da, jakby i z niego uszło całe Ň ycie, pomy Ļ lała i cicho przycupn ħ ła obok.
Beret nawet nie podniosła wzroku. Kołysała si ħ rytmicznie w bujanym fotelu obok pieca
do przodu i do tyłu, jakby nieobecna. O ile Mali mogła si ħ domy Ļ li ę , te Ļ ciowa nie płakała -
na jej twarzy, białej i całkiem zastygłej, nie było Ļ ladu łez. Usta stanowiły tylko pozbawion Ģ
krwi kresk ħ . Mali uj ħ ła dło ı Johana i poklepała j Ģ , Ň eby mu doda ę otuchy. Wówczas spojrzał
na Ň on ħ oczyma czarnymi od smutku i zw Ģ tpienia. Matka i syn, tak sobie bliscy, a jednak nie
potrafi Ģ si ħ nawzajem pocieszy ę , zauwa Ň yła Mali. Ale tak było zawsze. Zreszt Ģ ...
Popatrzyła na Beret. Człowiek musi przecie Ň jako Ļ okazywa ę uczucia, Beret nie mo Ň e
wiecznie wszystkiego dusi ę w sobie, bo kiedy Ļ oka Ň e si ħ to ponad jej siły. Nawet je Ļ li
mał Ň e ı stwo jej i Siverta upłyn ħ ło bez wielkich uniesie ı , to jednak prze Ň yli razem czterdzie Ļ ci
siedem lat.
- Jak to przyj ħ ła? - szepn ħ ła Mali ostro Ň nie i spojrzała na Johana. - Zrozumiała...
- Nie odezwała si ħ ani słowem od chwili, kiedy przekazałem jej t ħ straszn Ģ wiadomo Ļę .
Usiadła tylko tak jak teraz i nie reaguje, jakby była głucha i Ļ lepa. Nie wiem, co robi ę -
westchn Ģ ł bezradnie.
Mali wstała i podeszła do fotela na biegunach. Poło Ň yła r ħ k ħ na oparciu łokcia i zatrzymała
jednostajne kołysanie.
- Beret, powinny Ļ my porozmawia ę - zacz ħ ła cicho. -Trzeba uporz Ģ dkowa ę wiele spraw, i
to szybko. Odezwij si ħ do mnie, Beret - poprosiła i dotkn ħ ła dłoni te Ļ ciowej.
Kobieta powoli skierowała wzrok na Mali. Jej spojrzenie było smutne i nieobecne.
- Sivert nie Ň yje - rzekła niskim, nieswoim głosem. - Johan powiedział, Ň e Sivert nie Ň yje.
Oczy Mali na powrót nabiegły łzami. Czuła ból w całym ciele, ogarn ħ ła j Ģ rozpacz. Bała
si ħ , Ň e nie ud Ņ wignie smutku i t ħ sknoty po stracie te Ļ cia, ale nie mogła podda ę si ħ słabo Ļ ci.
Wiedziała, Ň e najpierw trzeba upora ę si ħ ze sprawami zwi Ģ zanymi z pogrzebem i Ň e
wi ħ kszo Ļę z nich spadnie na ni Ģ . W ka Ň dym razie dzisiejszego dnia, poniewa Ň zwykle tak
zaradna Beret sprawiała teraz wra Ň enie całkiem niezdolnej do działania. Mali nie s Ģ dziła, by
ten stan trwał długo, i wierzyła, Ň e te Ļ ciowa szybko si ħ pozbiera i wi ħ kszo Ļ ci Ģ spraw sama
pokieruje. Dzi Ļ jednak potrzebowała pomocy, to oczywiste.
- Tak, Sivert nie Ň yje - szepn ħ ła i otarła r ħ k Ģ oczy. - Powinni Ļ my posła ę po Mari ħ Kleven.
Trzeba te Ň kupi ę materiał na po Ļ miertn Ģ szat ħ i posła ę po stolarza Andersa, Ň eby zbił trumn ħ .
Nikolai poprowadzi czuwanie przy zwłokach, gdy przygotujemy Siverta na ostatni Ģ drog ħ .
Trzeba zawiadomi ę ludzi...
Przez moment w oczach wdowy pojawił si ħ błysk niech ħ ci i co Ļ na kształt nienawi Ļ ci.
Cofn ħ ła r ħ k ħ .
- Tak, dobrze wiesz, co robi ę - rzekła krótko. - My Ļ lisz, Ň e sama sobie nie poradz ħ z
pochowaniem m ħŇ a?
Mali ogarn ħ ła bezradno Ļę . Nawet w takiej chwili Beret nie umiała przyj Ģę pomocy ani nie
Ň yczyła sobie współczucia. Jak ubogie jest jej Ň ycie, chłodne i samotne.
- Chciałam ci tylko pomóc - odparła cicho i odwróciła si ħ .
- Uwa Ň am, Ň e powinna Ļ pozwoli ę Mali zaj Ģę si ħ pogrzebem - zauwa Ň ył Johan i podszedł
do matki. - Potrzebujesz wsparcia, mamo. Musimy jednoczy ę si ħ w smutku; zrozum, to dla
nas wszystkich cios.
- On był moim m ħŇ em - rzekła Beret i spojrzała na syna. - Nikt nie przejmie...
Johan obj Ģ ł j Ģ i przytulił.
- Nikt ci nic nie odbierze, mamo - zapewnił. - Ale skoro spotkało ci ħ co Ļ takiego, kiedy
ojciec...
Głos mu si ħ załamał i Johan znowu si ħ rozpłakał. Przez chwil ħ Beret siedziała nieruchomo
obok łkaj Ģ cego syna, ale i j Ģ powoli ogarniał płacz. Nie gwałtowny i niepohamowany - łzy
tylko cicho spływały jej po twarzy.
- Sivert był dobrym człowiekiem - szepn ħ ła ochryple.
- Najlepszym - dodał Johan smutno i wstał. - Wszyscy w gospodarstwie mogli Ļ my na
niego liczy ę . Kochali Ļ my go, wiesz o tym. Dlatego musimy wyprawi ę mu godny pochówek.
Urz Ģ dzimy ten pogrzeb tak, jak ty tego chcesz, i tak, jak ojciec by sobie tego Ň yczył. Ale
pozwól innym sobie pomóc. Sivert był równie Ň nasz...
Przez chwil ħ nikt si ħ nie odzywał. Skwierczało w piecu, stary zegar tykał. Poza tym
panowała cisza.
Beret siedziała nieruchomo w fotelu.
Ogarn ħ ła j Ģ bezgraniczna t ħ sknota, tak wielka, Ň e nie mogła nad ni Ģ zapanowa ę . ņ yła z
Sivertem wiele lat, ale rzadko byli ze sob Ģ naprawd ħ blisko, pomy Ļ lała z Ň alem. Sama
ponosiła za to win ħ , wiedziała o tym. Sivert chciał dawa ę , pragn Ģ ł dzieli ę si ħ z ni Ģ swym
ciepłem. Miał jej tyle do zaofiarowania i kochał j Ģ , chocia Ň zdawała sobie spraw ħ , Ň e to nie
miło Ļę , lecz jego ojciec doprowadził do ich Ļ lubu. A ona... odtr Ģ cała m ħŇ a, najcz ħĻ ciej
odmawiała. Była nieprzyst ħ pna, lecz w gł ħ bi duszy miała dla niego tyle dobroci. Sivert dał si ħ
lubi ę . Natomiast ona nigdy nie potrafiła dawa ę . Nie wiedziała dobrze, dlaczego. S Ģ dziła, Ň e w
jaki Ļ sposób wi Ģ zało si ħ to z jej dzieci ı stwem. Z matk Ģ , która zawsze była siwa, słaba i
chorowita, od kiedy Beret si ħ gała pami ħ ci Ģ . Tak bardzo ró Ň niła si ħ od ojca, pomy Ļ lała.
Pami ħ tała go jako m ħŇ czyzn ħ silnego, odwa Ň nego i nieugi ħ tego, je Ň eli chciał co Ļ
przeforsowa ę .
I tak z powodu choroby matki cała odpowiedzialno Ļę za dom spadła na Beret, kiedy
jeszcze była mał Ģ dziewczynk Ģ . Zacz ħ ła si ħ identyfikowa ę z ojcem, do niego chciała by ę
podobna. Kiedy zorientowała si ħ , Ň e posiada zdolno Ļ ci i wol ħ , które nawet tego twardego
człowieka mog Ģ zmusi ę do uległo Ļ ci, stała si ħ zuchwała. Albo raczej nale Ň ałoby powiedzie ę :
zarozumiała.
Postanowiła, Ň e nikt nie b ħ dzie ni Ģ dyrygowa ę i nikogo nie b ħ dzie słucha ę . Pozostała sob Ģ .
Tak przynajmniej my Ļ lała. Wła Ļ ciwie ju Ň dawno temu zrozumiała, jak bardzo si ħ myliła.
Poniewa Ň ka Ň dy kogo Ļ potrzebuje. Gdy kto Ļ nie potrafi przyjmowa ę ani dawa ę miło Ļ ci,
wi ħ dnie jako człowiek, staje si ħ samotny i zgorzkniały, tak jak ona. Ale kiedy sobie to
u Ļ wiadomiła, było ju Ň za pó Ņ no i nie zdołała tego zmieni ę .
Z biegiem lat oddalali si ħ z Sivertem od siebie. Przestał si ħ o ni Ģ stara ę , przestał si ħ niemal
do niej odzywa ę . Ten dobry, pełen ciepła m ħŇ czyzna stał si ħ daleki i milcz Ģ cy, i to za jej
spraw Ģ tak si ħ zmienił. Odebrałam mu u Ļ miech i rado Ļę , przyznała w duchu. A teraz on nie
Ň yje. Nigdy ju Ň nie powie mu, jak bardzo go kocha, nigdy nie b ħ dzie miała mo Ň liwo Ļ ci
pogładzi ę go po pomarszczonej twarzy i poprosi ę o przebaczenie. Teraz jest za pó Ņ no, bez
wzgl ħ du na to, jak bardzo krwawiło jej serce.
Małemu Sivertowi w jaki Ļ sposób udało si ħ przełama ę jej chłód. Pogodny, ufny chłopczyk
ogrzał jej skute lodem serce. Pomy Ļ lała, Ň e to chyba cud. To jakby po latach sp ħ dzonych na
pustyni odnale Ņę Ņ ródełko wody. Ale nawet wzgl ħ dem wnuka starała si ħ panowa ę nad
uczuciami, uwa Ň ała, Ň e nie mo Ň e dopu Ļ ci ę , by ktokolwiek je zauwa Ň ył. Kto Ļ mógłby uzna ę za
słabo Ļę to, co naprawd ħ było miło Ļ ci Ģ .
- Nie chciałam... Johan ma racj ħ - odezwała si ħ cichym głosem i wyci Ģ gn ħ ła r ħ k ħ do Mali.
- To miło, Ň e proponujesz mi pomoc. Mali, czuj ħ , Ň e nie b ħ d ħ dzi Ļ w stanie ruszy ę si ħ z tego
fotela. Nie mog ħ wprost uwierzy ę , Ň e...
Johan i Mali popatrzyli na ni Ģ wielkimi ze zdumienia oczami. To u tej kobiety co Ļ zupełnie
nowego.
Nagle Beret utkwiła wzrok w Johanie.
- Czy jeste Ļ pewien, Ň e Sivert nie Ň yje? - spytała ochrypłym głosem. - Gdzie on jest? Chc ħ
go zobaczy ę .
Wstała i podeszła do drzwi.
- Le Ň y jeszcze na saniach - odparł Johan, próbuj Ģ c zatrzyma ę matk ħ . - Zaraz go
wniesiemy do domu i uło Ň ymy w sypialni na poddaszu. Nie mo Ň esz teraz i Ļę do stodoły,
mamo. Wkrótce przyjd Ģ parobcy, przyci Ģ gniemy sanie pod drzwi i wtedy...
- Pójd ħ do salonu i powiadomi ħ wszystkich, co si ħ stało - zaproponowała Mali. - A potem
zadzwoni ħ i załatwi ħ , co trzeba. Nie martw si ħ o nic, Beret. Postaramy si ħ , Ň eby Ļ mogła
poby ę z Sivertem chwil ħ sama na poddaszu...
Nie była w stanie mówi ę dalej. Łzy cisn ħ ły si ħ jej do oczu, zasłoniła usta wierzchem dłoni
i zagryzła z ħ by, Ň eby si ħ nie rozpłaka ę . Czuła, Ň e tego jej teraz najbardziej trzeba, najch ħ tniej
pobiegłaby na gór ħ do sypialni, rzuciła si ħ na łó Ň ko i rozbeczała. Ale na to przyjdzie pora
Ņ niej, teraz nie ma czasu. Na ułamek sekundy napotkała spojrzenie te Ļ ciowej - dostrzegły
nawzajem swój smutek. Poniewa Ň Beret nie protestowała przeciw jej propozycji, Mali
odwróciła si ħ i wyszła. Cicho zamkn ħ ła za sob Ģ drzwi.
W salonie zapadła grobowa cisza, kiedy Mali powiedziała o wypadku gospodarza.
Wcze Ļ niej dała Małemu Sivertowi klocki do zabawy i starała si ħ mówi ę tak cicho, Ň eby jej
nie mógł słysze ę . Wiedziała jednak, Ň e wkrótce b ħ dzie musiała powiedzie ę małemu o
dziadku. Niedługo dom zapełni si ħ lud Ņ mi, a on b ħ dzie si ħ dopytywał, dlaczego. We Ņ mie
chłopca do siebie, jak tylko zawiadomi krewnych i znajomych. Teraz nie była w stanie z nim
rozmawia ę .
- Zacznij nakrywa ę stoły - poleciła Ane. - Po południu przyjdzie pewnie sporo osób na
czuwanie przy zwłokach.
W drodze na korytarz, zanim zacz ħ ła dzwoni ę , wyjrzała po Ļ piesznie na zewn Ģ trz i
zobaczyła, Ň e Gudmund i Olav zaje Ň d Ň aj Ģ na dziedziniec.
- M ħŇ czy Ņ ni przyjechali - zwróciła si ħ do słu ŇĢ cych. - Dajcie im gor Ģ cej wody, Ň eby si ħ
mogli umy ę i przebra ę . To cała robota na dzi Ļ . Potem jeszcze powinni Ļ my wszyscy co Ļ zje Ļę .
Podajcie obiad przed nakryciem stołów dla go Ļ ci. Musimy z tym zd ĢŇ y ę , zanim zaczn Ģ si ħ tu
zje Ň d Ň a ę ludzie.
Na sam Ģ my Ļ l o jedzeniu Ļ cisn ħ ło Mali w Ň Ģ dku. Ale przecie Ň trzeba si ħ posili ę ,
przynajmniej pozostali domownicy powinni zje Ļę .
Kiedy kto Ļ umierał, po chorobie czy w wyniku wypadku, zawsze dzwoniono po Mari ħ
Kleven. To ona pomagała oporz Ģ dzi ę zmarłego; je Ņ dziła te Ň do wsi po materiał, z którego
szyła szat ħ po Ļ miertn Ģ . Wła Ļ ciwie nie było to jakie Ļ wielkie szycie - wykrawała dwa szerokie
r ħ kawy w długiej tunice, któr Ģ wci Ģ gano na zmarłego.
Potem wzywano stolarza. We wszystkich gospodarstwach zawsze trzymano gotowy
materiał na trumn ħ , zreszt Ģ nie na jedn Ģ , bo nigdy nic nie wiadomo. Specjalne szerokie deski
stały oparte o Ļ cian ħ w rogu stodoły. Mali nigdy nie lubiła ich widoku.
Najcz ħĻ ciej dzwoniono do Andersa. Miał du ŇĢ wpraw ħ w zbijaniu trumien, wi ħ c praca
przebiegała szybko. W ci Ģ gu popołudnia Sivert powinien zosta ę przygotowany, ubrany w
po Ļ miertn Ģ szat ħ w sypialni na poddaszu i uło Ň ony w trumnie, któr Ģ Johan z którym Ļ z
m ħŇ czyzn wniesie na gór ħ .
Schody na poddasze były w Ģ skie i strome, ale wystarczyło miejsca, by wnie Ļę i znie Ļę po
nich trumn ħ . Nie zdarzało si ħ , by kto Ļ , buduj Ģ c dom, o tym nie pomy Ļ lał. Kiedy m ħŇ czy Ņ ni
znios Ģ trumn ħ na dół, ustawi Ģ j Ģ w salonie, gdzie Nikolai poprowadzi czuwanie dla
przybyłych. Pewnie przyjdzie ich niemało, pomy Ļ lała Mali, jako Ň e Sivert cieszył si ħ we wsi
powszechnym szacunkiem.
Potem trumn ħ wyniesie si ħ do stodoły, gdzie zostanie do dnia pogrzebu. Teraz w czasie
zimy tam wła Ļ nie j Ģ przechowywano, natomiast kiedy kto Ļ umierał latem, zwłoki trzymano w
piwnicy, najzimniejszym miejscu o tej porze roku.
Ņ niej podadz Ģ kaw ħ .
Mali nie wiedziała jeszcze, kiedy b ħ dzie pogrzeb, musi najpierw porozmawia ę z
administratorem ko Ļ cioła. Grabarzy czeka nie lada praca przy kopaniu grobu przy
zalegaj Ģ cym Ļ niegu i zmarzni ħ tej ziemi, ale poradz Ģ sobie, nawet je Ļ li zajmie im to par ħ dni.
Zwyczaj nakazywał, by nikt nie został pochowany przed upływem co najmniej trzech dni od
Ļ mierci. Na ogół pogrzeb odbywał si ħ po tygodniu, pod warunkiem Ň e przypadało to w dzie ı
powszedni. Nigdy nie urz Ģ dzano pogrzebów w sobot ħ lub niedziel ħ . Prawdopodobnie stypa
odb ħ dzie si ħ w najbli Ň szy pi Ģ tek, pomy Ļ lała Mali. Nagle u Ļ wiadomiła sobie, Ň e nast ħ pnego
dnia po pogrzebie, w sobot ħ , jej siostra Eli bierze Ļ lub. Jak Ň e w tej sytuacji b ħ d ħ mogła pój Ļę
na wesele, zastanawiała si ħ . Pomy Ļ li o tym pó Ņ niej i porozmawia z Johanem.
Wreszcie, jak s Ģ dziła, załatwiła wszystko, co było do załatwienia: zadzwoniła po Mari ħ ,
stolarza i Nikolaia, zawiadomiła gospodarzy w innych du Ň ych dworach, tych z Buvika i tych
z Gjelstad. Ci, których nie zawiadomiła, dowiedz Ģ si ħ od innych. Tak to zwykle bywa - plotka
rozchodzi si ħ niczym ogie ı w Ļ ród suchej trawy.
Kiedy Mali wróciła do salonu, podeszła do Małego Siverta i powiedziała, Ň e oboje musz Ģ
pój Ļę na chwil ħ do sypialni na poddaszu. Chłopczyk protestował ze wszystkich sił, my Ļ l Ģ c, Ň e
mama chce go poło Ň y ę spa ę w Ļ rodku dnia, a nie miał na to najmniejszej ochoty.
- Chc ħ tylko z tob Ģ porozmawia ę - obiecała Mali. - Jednak nikt inny nie mo Ň e nas słysze ę
i dlatego na troch ħ pójdziemy na gór ħ , tylko ty i ja.
Rzuciła szybkie spojrzenie na sypialni ħ Beret i Siverta, kiedy j Ģ mijali. Słyszała wcze Ļ niej,
jak sanie podje Ň d Ň ały pod dom babci, i zrozumiała, Ň e Sivert został ju Ň wniesiony na gór ħ i
poło Ň ony do swojego łó Ň ka. Ostatni raz, pomy Ļ lała i przełkn ħ ła łzy, które cisn ħ ły si ħ do oczu.
Musi by ę silna, Ň eby ułatwi ę Małemu Sivertowi przyj ħ cie złych wiadomo Ļ ci. Podejrzewała
bowiem, Ň e chłopiec b ħ dzie zrozpaczony, gdy Ň jego kontakty z dziadkiem były bliskie i
serdeczne. Mały Sivert posiadał niezwykł Ģ zdolno Ļę przełamywania dystansu, wprost zara Ň
swoj Ģ rado Ļ ci Ģ , nikt nie potrafił si ħ oprze ę jego urokowi. Nawet Beret, pomy Ļ lała Mali, to
mówiło samo za siebie.
Usiadła na krze Ļ le przy oknie i wzi ħ ła syna na kolana. Przytuliła go mocno, przycisn ħ ła
jego główk ħ do piersi i pomy Ļ lała o Jo. Zapragn ħ ła, by był tu razem z nimi, trzymał oboje w
obj ħ ciach, pomógł ukoi ę nieco smutek i ból. Wiedziała, Ň e łatwiej byłoby jej znie Ļę Ļ mier ę
te Ļ cia, gdyby mogła trzyma ę za r ħ k ħ ukochanego. Wszystko wydawałoby si ħ prostsze,
pomy Ļ lała. Ale i tego dnia musiała radzi ę sobie bez Jo. Zawsze tak b ħ dzie, ramiona Jo nie s Ģ
ju Ň dla niej. Miał inn Ģ ...
- Widzisz to pi ħ kne, bł ħ kitne niebo? - zacz ħ ła cichym głosem.
Mały Sivert podniósł głow ħ i spojrzał w gór ħ .
- Wiesz o tym, Ň e tam mieszkaj Ģ wszyscy, którzy umarli, prawda? - mówiła dalej Mali. -
Pan Bóg wzi Ģ ł ich do siebie, zmienił w anioły i jest im tam bardzo dobrze.
- Mama nie umze - przestraszył si ħ Mały Sivert i powa Ň nie spojrzał na ni Ģ .
- Nie, mama nie umrze. Jestem z tob Ģ - odparła Mali i mocniej przytuliła dziecko. - Ale
dziadek... Dziadek był dzisiaj w lesie i spadły na niego wielkie drzewa. No i dziadek...
Mali poczuła dławienie w gardle, musiała przerwa ę i przełkn Ģę Ļ lin ħ .
Mały Sivert odwrócił si ħ i spojrzał na ni Ģ ogromnymi oczami.
- Dziadek? - spytał zdumiony. - Gdzie jest dziadek?
- Jest w niebie u Pana Boga z aniołami - szepn ħ ła Mali, nie mog Ģ c dłu Ň ej powstrzyma ę
łez. Pociekły na włosy chłopca, siedz Ģ cego na jej kolanach. - Ale jest mu tam dobrze - dodała.
- Jest razem z aniołkami i mo Ň e na nas patrze ę z góry. Dziadek b ħ dzie teraz z góry pilnował
swojego chłopczyka. A my codziennie wieczorem b ħ dziemy dziadkowi mówili „dobranoc",
ty i ja.
Wci Ģ gn ħ ła gł ħ boko powietrze. Powolnymi, zdecydowanymi ruchami masowała synka po
plecach, Ň eby go uspokoi ę . Zapragn ħ ła, by i j Ģ kto Ļ dzi Ļ przytulił i pogładził po plecach,
trzymał w ramionach, cho ę by przez t ħ jedn Ģ krótk Ģ chwil ħ ...
- Gwiazdy, wiesz, to oczy aniołów, którymi patrz Ģ na swoich bliskich. Teraz na niebie
pojawi si ħ nowa gwiazdka. To oczy naszego dziadka.
Mały Sivert długo si ħ nie odzywał. Mali zauwa Ň yła, Ň e wsun Ģ ł kciuk do buzi i dla otuchy
przyło Ň ył skrawek jej fartucha do policzka. Potem podniósł głow ħ i spojrzał na matk ħ , na jej
twarz mokr Ģ od łez i ciemne, smutne oczy. I nagle wybuchn Ģ ł płaczem. Obj Ģ ł Mali r Ģ czkami i
przywarł do niej z całej siły.
- Dziadek - szlochał. - Mój dziadziu Ļ .
Mali nie powiedziała nic wi ħ cej. Siedziała w milczeniu, kołysz Ģ c dziecko. Trzymała je
mocno w ramionach i całowała jego ciemn Ģ główk ħ . O Bo Ň e, pomy Ļ lała, gdybym tylko mogła
unie Ļę jego troski. Nie tylko teraz, ale zawsze. Niestety, ka Ň dy musi sam d Ņ wiga ę swój
smutek, nawet małe dzieci. Ona mo Ň e tylko stara ę si ħ łagodzi ę to cierpienie, najlepiej jak
umie. Jedyna pociecha w tym, Ň e Mały Sivert by ę mo Ň e szybko przeboleje strat ħ . Dzieci ju Ň
takie s Ģ . Poza tym potrafił godzi ę si ħ z pewnymi rzeczami, ju Ň wcze Ļ niej to dostrzegła. Jak
gdyby rozumiał, Ň e w niektórych sytuacjach nic si ħ nie da zrobi ę . Po prostu, jest, jak jest.
Malec powoli si ħ uspokajał. Płacz przeszedł w Ň ałosne łkanie, które od czasu do czasu
wstrz Ģ sało male ı kim, kruchym ciałem. Mali gładziła szczupłe plecy chłopca, jednak nie
odzywała si ħ . Wisz Ģ ce nisko zimowe sło ı ce kryło si ħ za górami. Na południowym kra ı cu
nieba pojawiła si ħ ledwie widoczna blada gwiazda. Przez mgnienie oka Mali zastanowiła si ħ ,
czy dobrze robi, zwodz Ģ c syna, opowiadaj Ģ c mu o aniołach i gwiazdach, szybko jednak
odrzuciła w Ģ tpliwo Ļ ci. Według Biblii opowie Ļ ci o aniołach nie s Ģ kłamstwem. A gwiazdy...
Wszyscy przecie Ň potrzebuj Ģ jakiej Ļ pociechy, a có Ň mo Ň e by ę pi ħ kniejszego ni Ň cudowne
gwia Ņ dziste niebo? Chłopiec nie b ħ dzie tak bardzo rozpaczał po stracie dziadka, pomy Ļ lała
Mali. wierz Ģ c, Ň e mo Ň e go zobaczy ę jako jedn Ģ z wielkich migoc Ģ cych gwiazd na nocnym
rozgwie Ň d Ň onym niebie. W ten sposób malec zawsze b ħ dzie czuł, Ň e dziadek jest gdzie Ļ w
pobli Ň u. Nie, czuła, Ň e nie post ħ puje Ņ le, opowiadaj Ģ c mu te niestworzone historie.
- Popatrz, Mały Sivercie - powiedziała cicho, wskazuj Ģ c na niebo. - Dziadek nie chce,
Ň eby Ļ si ħ smucił. On ju Ň poszedł do aniołków, widzisz?
Chłopiec podniósł głow ħ i spojrzał przez okno. Długo siedział nieruchomo, wpatruj Ģ c si ħ
w blad Ģ gwiazd ħ . Potem odwrócił zaczerwienion Ģ , zapłakan Ģ twarz w stron ħ matki i
u Ļ miechn Ģ ł si ħ .
- Widz ħ ci ħ , dziadku - zawołał z nosem przyklejonym do lodowatej szyby. - Widz ħ .
Kiedy Mali zeszła na dół z Małym Sivertem, Maria ju Ň była w salonie. Zd ĢŇ yła nawet
kupi ę materiał. Siedziała przy starej maszynie do szycia i szyła po Ļ miertn Ģ szat ħ dla Siverta.
Stół stał nakryty do obiadu i Mali poprosiła Ingeborg, by zawołała wszystkich na posiłek oraz
przyprowadziła parobków i stolarza, który pracował w stodole. Ale czy b ħ dzie chciał je Ļę ?
Sama zabrała Małego Siverta i wyszła do domu babci, gdzie Johan został z matk Ģ . Skoro
tylko mały zobaczył ojca, pu Ļ cił r ħ k ħ Mali i pobiegł do niego. Zarzucił mu r Ģ czki na szyj ħ , a Ň
Johanowi zaszkliły si ħ oczy.
- Dziadek umalł - rzekł i popatrzył powa Ň nie na ojca. - Jest telaz aniołem. Widziałem go.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin