01_DWÓCH JANÓW.pdf
(
116 KB
)
Pobierz
Irena Karnauchowa
NAJCUDNIEJSZA PI
Ę
KNO
ŚĆ
Nasza Ksi
ę
garnia 1951
Bajka I
D W Ó C H J A N Ó W
Opracowanie edytorskie Jawa48
©
Irena Karnauchowa Najcudniejsza Piękność – Bajka I – DWÓCH JANÓW
Bajka I — Dwóch Janów
Było sobie dwóch braci, dwóch Janów: Jan-bogacz i Jan-biedak.
Jan-bogacz ma wszystkiego w bród; skrzynie w komorze, w sąsiekach
zboże, tłuściutkie krowy w cieniu dąbrowy, białe owieczki na brzegu
rzeczki, z rana i na wieczerzę pszenne kołacze świeże... Rodzina składa
się z niego i żony. Bo Jan-bogacz nie ma ani małych, ani dużych dzieci.
A co ma Jan-biedak? Ma żabkę w stawie, kota na ławie — to już
cały jego dobytek. Za to ma aż siedmioro dzieci. Siedmioro dzieci siedzi
rzędem na ławeczce, bardzo chce im się jeść. Cóż, kiedy w domu nie ma
ani kaszy, ani szperki, ani mąki na zacierki. Trudna rada, poszedł Jan-
biedak do bogatego brata.
— Witaj, braciszku! . — Witaj, Janie-biedaku! Czemuś przyszedł?
Dlaczego nie siedzisz w domu?
— Braciszku, pożycz mi mąki. Ja ci później odrobię.
— Dobrze
—
powiada Jan-bogacz — masz tu miseczkę mąki,
zwrócisz mi pełen worek.
— Bój się Boga, braciszku! Za miseczkę pełen worek? Czy to nie
za dużo?
— Jeżeli za dużo, to niech ci inni służą. Idź sobie gdzie indziej.
Trudna rada. Zapłakał Jan-biedak, wziął miseczkę mąki i poszedł
do domu.
Kiedy dochodził do swoich wrót, raptem zerwała się wichura, za-
wyła, zakołowała, zdmuchnęła z miseczki wszystką mąkę, że tylko pyłek
został na dnie —poleciała sobie dalej.
Rozgniewał się Jan-biedak:
— Ach ty, wichrze północny! Skrzywdziłeś moje dziatki, przez
ciebie będą głodne! Czekaj, jeszcze ja cię znajdę, jeszcze zapłacisz mi za
psoty!
2
Opracowanie edytorskie Jawa48
©
Irena Karnauchowa Najcudniejsza Piękność – Bajka I – DWÓCH JANÓW
I ruszył Jan-biedak w ślad za wichrem. Wicher leci drogą — Jan
idzie drogą. Wicher w las
—
Jan w las. Doszli do ogromnego dębu.
Wicher włazi w dziuplę Jan takie włazi w dziuplę.
Wicher zobaczył Jana i pyta:
— Chłopku, dlaczegoś przyszedł do mnie w odwiedziny? Jan
odpowiada:
— Bo to było tak: niosłem garsteczkę mąki dla głodnych dzieci, a
ty, psotniku, nadleciałeś, zawyłeś, rozsypałeś mąkę, z czymże teraz
przyjdę do domu?
— E, głupstwo! — odpowiada wicher. — Nic się nie martw!
Patrzaj, oto jest obrusik-sługusik. Dam ci go. Czegokolwiek zapragniesz,
wszystko będziesz miał.
Ucieszył się Jan, pokłonił się wichrowi, pobiegł do domu.
W domu rozłożył obrus na stole i mówi:
— Obrusiku-sługusiku, daj mi jadła i napoju!
Ledwie to powiedział
—
już na stole są i kołacze, i pierogi ze
słoninką, i bułeczki z szynką, i barszcz zabielany, i kisiel owsiany.
Podjedli sobie smacznie i poszli spać. Kiedy z rana siadali do śnia-
dania, przyszedł Jan-bogacz.
Zobaczywszy suto zastawiony stół Jan-bogacz aż poczerwieniał
ze złości
—Cóż to, bracie, stałeś się bogaczem?
— Bogaczem nie bogaczem, ale i sam będę najedzony, i ciebie mo-
gę nakarmić Jestem ci winien worek mąki, zaraz zwrócę. Obrusiku-
sługusiku, daj mi worek mąki!
Zaledwie to powiedział
—
już na stole stoi worek mąki. Wziął Jan-
bogacz mąkę, nie powiedział ani słówka, wyszedł z chaty.
Wieczorem Jan-bogacz znów przybiega do brata.
— Mój braciszku, mój kochany, poratuj mnie, dopomóż! Zjechali
do nas goście z bogatej wsi, a u mnie piec nie napalony, chleb nie upie-
czony, nie ma czym ich poczęstować. Braciszku, daj mi swój obrusik na
jakie dwie godziny. Więc mu Jan-biedak pożyczył obrusika-sługusika.
Bogacz poczęstował gości, odprowadził ich aż do bramy, schował
obrusik do skrzyni, a Janowi-biedakowi odniósł taki sam, tylko że
zwyczajny.
— Dziękuję, braciszku — powiada. — Jużeśmy się najedli.
Jan-biedak zasiada z dziećmi do kolacji. Rozłożył obrusik.
— Obrusiku-sługusiku, daj nam wieczerzę!
Obrusik cicho leży — ani śladu wieczerzy. Jan-biedak pobiegł do
3
Opracowanie edytorskie Jawa48
©
Irena Karnauchowa Najcudniejsza Piękność – Bajka I – DWÓCH JANÓW
bogacza.
— Braciszku, cóżeś ty zrobił z moim obrusikiem?
— Ja o niczym nie wiem! Coś mi dał, tom ci oddał.
Zapłakał Jan-biedak, poszedł do domu. Ha, minął dzień, minął
drugi, dzieci płaczą, jeść chcą. Ale w domu nie ma ani kaszy, ani szperki,
ani mąki na zacierki. Trudna rada, poszedł Jan-biedak do bogatego brata.
— Witaj, braciszku!
— Witaj, Janie-biedaku! Czemuś przyszedł? Dlaczego nie siedzisz
w domu?
— Dziatki płaczą, jeść proszą. Braciszku, daj mi albo mąki, albo
kaszy, albo chlebusia,
— Nie mam dla ciebie ani mąki, ani kaszy, ani chlebusia, lecz
jeżeli chcesz, jest w komóreczce na beczce miska kisielu, braciszku-
przyjacielu.
Wziął Jan miskę kisielu, poszedł do domu. Idzie drogą, a słonko
mocno praży, w kisielu się jarzy. Począł kisiel topnieć, uciekać z miski,
aż wszystek się wylał na drogę.
Rozgniewał się Jan-biedak:
— A ty, słońce niemądre! Dla ciebie to zabawa, a dla moich dzieci
— bieda; czekaj, jeszcze cię znajdę, zapłacisz mi za psoty,
I ruszył Jan szukać słońca. Szedł, szedł, a słońce wciąż go wy-
przedza, dopiero nad wieczorem zaszło za górę. Tu Jan je znalazł.
Zobaczyło słońce Jana i pyta
— Janie, dlaczegoś przyszedł do mnie w odwiedziny?
Jan odpowiada:
— Bo to było tak: niosłem do domu kisiel dla głodnych dzieci, a
ty, niemądre słońce, zaczęłoś prażyć, w kisielu się jarzyć, kisiel zaczął
topnieć, aż wszystek się wylał na drogę. Z czymże teraz pójdę do domu?
— To nic! — powiada słońce.
—
Skorom cię skrzywdziło, to cię
poratuję. Dam ci kózkę ze swego stada. Będziesz ją pasał żołędziami,
wodą poił, złoto z niej doił.
Pokłonił się Jan słoneczku, popędził kozę do domu.
Napasł ją żołędziami i począł doić. A kózka zamiast mleka daje
złoto. Janowi dobrze się powodzi, ma czym żywić dziatki.
Jan-bogacz usłyszał o kozie, przybiega do brata.
— Witaj, braciszku!
— Witaj, Janie-bogaczu!
— Braciszku kochany, poratuj mnie, na godzinkę pożycz mi swej
kozy. Muszę zwrócić dług, a nie mam pieniędzy.
4
Opracowanie edytorskie Jawa48
©
Irena Karnauchowa Najcudniejsza Piękność – Bajka I – DWÓCH JANÓW
— Zgoda. Tylko mnie nie oszukaj.
Wziął Jan-bogacz kozę, udoił złota, kozę zamknął w obórce, a do
Jana-biedaka popędził zwyczajną kozę.
— Dziękuję, braciszku, żeś mnie poratował!
Jan-biedak napasł kozę żołędziami i zaczął doić... mleko spływało
po wymieniu, potem po kopytkach, potem po kamieniu, a złota ani
śladu.
Pobiegł Jan-biedak do bogacza. A bogacz:
— Ja tam o niczym nie wiem! Coś mi dał, tom ci oddał.
Zapłakał Jan-biedak, wrócił do domu. Mijały dnie, tygodnie, w
chacie smutno i głodnie, dziatki płaczą, chcą jeść. Nadeszła sroga zima, a
w domu nic nie ma: ani kaszy, ani szperki, ani mąki na zacierki. Trudna
rada, poszedł Jan-biedak do bogatego brata.
— Dziatki płaczą, jeść proszą. Braciszku, daj mi garsteczkę mąki.
— Nie dam ci ani mąki, ani kaszy, ale jeżeli chcesz, weź ze skrzyni
koło muru miskę wczorajszego żuru.
Wziął Jan-biedak ten wczorajszy żur i ruszył do domu.
Idzie, a zawieja skowyta, mróz trzeszczy, za nos chwyta. Począł
mróz igrać z żurem: powleka go lodem, przysypuje śnieżkiem. Póty
igrał, aż zamroził żur do samego dna. Leży w misce ciemna bryłka lodu
— jakże to zjeść?
Rozgniewał się Jan-biedak:
— A ty, mrozie, czerwony nosie! Dla ciebie to zabawa, a dla mo-
ich dzieci bieda. Czekaj, znajdę cię! Zapłacisz mi za psoty!
I poszedł Jan-biedak za mrozem. Mróz po polu — Jan po polu.
Mróz w lasy — Jan w lasy. Wczołgał się mróz pod dużą zaspę śnieżną —
Jan także.
Zdziwił się mróz:
— Janie, dlaczegoś przyszedł do mnie w odwiedziny?
Jan powiada:
— Bo to było tak: niosłem dla dzieci wczorajszy żur, a tyś zaczął
igrać, zamroziłeś mój żur. Z czymże teraz pójdę do domu? U brata zginął
mój obrusił-sługusik i kózka-złotodójka, a tyś mi zepsuł żur.
— E, głupstwo! — powiada mróz. — Masz tu za to torebkę-
pomocniczkę. Kiedy powiesz: „Dwa z torby!” — wnet wyskoczą dwa,
kiedy powiesz: „Dwa do torby!” — wnet dwa się schowają.
Pokłonił się Jan, poszedł do domu. Przyszedł do siebie, wyjął tor-
bę i powiada:
— Dwa z torby!
5
Opracowanie edytorskie Jawa48
©
Plik z chomika:
Little_Wing
Inne pliki z tego folderu:
22_NAJCUDNIESZA PIĘKNOŚĆ.pdf
(151 KB)
21_SIEDMIU SZYMONÓW SIEDMIU PRACOWNIKÓW.pdf
(117 KB)
20_MARYSIA-PIĘKNISIA I JASIEŃKO.pdf
(136 KB)
19_O LUDWIKU-SOKOLIKU.pdf
(148 KB)
18_ŚWINKA-ZŁOTA SZCZECINKA.pdf
(128 KB)
Inne foldery tego chomika:
Baśnie i Mity
BAŚNIE NARODÓW ZSRR
KLECHDY DOMOWE
MIŁOŚĆ TRZECH POMARAŃCZ
O WARSZU Z DĘBICY I WIŚLANEJ RUSAŁCE
Zgłoś jeśli
naruszono regulamin