A. i B. Strugaccy - Historia Przyszłości 5 - Przyjaciel z piekla.pdf

(543 KB) Pobierz
(Microsoft Word - A. i B. Strugaccy - Historia Przysz\263o\234ci 5 - Przyjaciel z piekla)
Arkadij i Borys Strugaccy
Przyjaciel z Piekła
( ɦɷʇɼʄʓ ɿɾ ʆʇɼɿʈʆʅɻʄɼʀ )
Przekład Irena Lewandowska
Rozdział 1
Ale wiocha! Jak Ň yj ħ , nie widziałem takiej wsi i nawet nie przypuszczałem, Ň e co Ļ
podobnego istnieje. Domy okr Ģ głe, bure, bez okien, stercz Ģ na palach jak wie Ň yczki stra Ň nicze,
a pod nimi tylko dziada z bab Ģ brakuje – poniewieraj Ģ si ħ jakie Ļ ogromne garnki, koryta,
zardzewiałe kotły, drewniane grabie, łopaty... Mi ħ dzy domami gliniasta ziemia, tak udeptana
i wypalona, Ň e a Ň błyszczy. I sieci, gdziekolwiek spojrzysz – sieci. Co oni tu łowi Ģ tymi sieciami,
nie mam poj ħ cia – z lewej bagno, z prawej bagno, cuchnie jak na Ļ mietniku... Paskudna dziura.
Tysi Ģ c lat tu gnili i gdyby nie Herzog, gniliby jeszcze nast ħ pne tysi Ģ c. Północ. Dzicz.
I mieszka ı ców oczywi Ļ cie nie wida ę . Albo uciekli, albo ich wysiedlono, albo si ħ ukryli.
Na placu obok faktorii dymiła kuchnia polowa, zdj ħ ta z kół. Baloniasty tapir – dwumetrowy
zad, w brudnym białym fartuchu na brudnym szarym mundurze – mieszał w kotle chochl Ģ na
długim trzonku. Moim zdaniem, to wła Ļ nie z tego kotła tak Ļ mierdziało na cał Ģ wie Ļ .
Podeszli Ļ my, Gepard na chwil ħ przystan Ģ ł i zapytał, gdzie jest dowódca. Bydlak nawet nie
odwrócił głowy – co Ļ tam burkn Ģ ł w kocioł i pokazał chochl Ģ w dół ulicy. Tr Ģ ciłem go czubkiem
buta ni Ň ej krzy Ň a, wtedy Ň ywo si ħ odwrócił, zobaczył nasze mundury i od razu stan Ģ ł w postawie
zasadniczej. Mord ħ miał do pary z zadkiem, i do tego niegolon Ģ od tygodnia.
– A wi ħ c gdzie jest wasz dowódca? – ponownie pyta Gepard, wpieraj Ģ c mu trzcink ħ w tłust Ģ
szyj ħ pod dubeltowym podbródkiem.
Tapir wytrzeszczył oczy i zachrypiał:
– Prosz ħ o wybaczenie, master nadinstruktor... Sztabs-major jest na pozycji... Prosz ħ i Ļę t Ģ
ulic Ģ ... Prosto na skraj wsi... Jeszcze raz prosz ħ o wybaczenie, master nadinstruktor...
Co Ļ tam bulgotał i chrypiał, a zza w ħ gła faktorii wylazły dwa nowe tapiry – jeszcze
straszniejsze, istne strachy na wróble, bez broni, bez czapek – na nasz widok zamarły w postawie
„baczno Ļę ”. Gepard tylko popatrzył, westchn Ģ ł i poszedł dalej, uderzaj Ģ c trzcink Ģ w cholew ħ
buta.
Tak, w sam Ģ por ħ zjawili Ļ my si ħ tutaj. Te tapiry du Ň o by tu zwojowały! Widziałem na razie
tylko trzy, ale ju Ň mi si ħ zbiera na mdło Ļ ci i jest dla mnie jasne, Ň e taka, za przeproszeniem,
jednostka wojskowa, sklecona z wszawych dekowników, w po Ļ piechu, byle jak, wszyscy ci
pułkowi piekarze, szewcy dywizyjni, pisarze batalionowi, intendenci, prominenci, kuternogi,
Ļ lepaki, orły dru Ň yn pogrzebowych... to chodz Ģ ce łajno, smar do bagnetów. Pancerki imperatora
Ļ piewaj Ģ co przejad Ģ po nich i nawet nie zauwa ŇĢ , Ň e kto Ļ tu jest.
W tym momencie kto Ļ nas zawołał. Z lewej, mi ħ dzy dwoma domami, rozpi ħ to plandek ħ , a na
tyczce wisiała biało-zielona szmata. Punkt opatrunkowy. Dwa nast ħ pne tapiry niespiesznie
grzebały w zielonych tobołach z medykamentami, a na matach, rzuconych wprost na ziemi ħ ,
le Ň eli ranni. Rannych było trzech, jeden z obanda Ň owan Ģ głow Ģ patrzył na nas wsparty na łokciu.
Kiedy odwrócili Ļ my si ħ , zawołał ponownie:
– Master nadinspektor! Poprosz ħ na chwil ħ !...
Podeszli Ļ my. Gepard przykucn Ģ ł, a ja stan Ģ łem za jego plecami.
Ranny nie miał Ň adnych dystynkcji, był w podartym spalonym kombinezonie ochronnym,
rozwartym na nagiej włochatej piersi, ale kiedy spojrzałem na jego twarz, na w Ļ ciekłe oczy, na
osmalone rz ħ sy, od razu zrozumiałem, Ň e to nie tapir, chłopcy, o nie – to był prawdziwy Ň ołnierz.
I rzeczywi Ļ cie.
– Brygad-jegier baron Tregg – przedstawił si ħ ranny. Jakby zgrzytn ħ ły g Ģ sienice. – Dowódca
osiemnastego samodzielnego oddziału le Ļ nych jegrów.
– Nadinstruktor Digga – odpowiedział Gepard. – Słucham ci ħ , bracie-rycerzu.
– Papierosa... – poprosił baron martwym głosem i kiedy Gepard wyci Ģ gał papiero Ļ nic ħ ,
spiesznie mówił dalej: – Trafiłem pod miotacz ognia, osmaliło mnie jak Ļ wini ħ ... Bogu dzi ħ ki,
bagno blisko, wlazłem po same uszy... Ale z papierosów – mokra kasza... Dzi ħ kuj ħ ...
Zaci Ģ gn Ģ ł si ħ , przymykaj Ģ c oczy, natychmiast z wysiłkiem zakasłał, posiniał, zatrz Ģ sł si ħ ,
spod banda Ň a wypłyn ħ ła kropla krwi i zastygła na policzku. Jak Ň ywica. Gepard, nie odwracaj Ģ c
głowy, wyci Ģ gn Ģ ł r ħ k ħ do tyłu i pstrykn Ģ ł palcami. Zerwałem manierk ħ z pasa, podałem j Ģ
Gepardowi. Baron wypił kilka łyków i jakby poczuł si ħ lepiej. Dwaj pozostali ranni le Ň eli
nieruchomo – mo Ň e spali, a mo Ň e byli ju Ň martwi. Sanitariusze patrzyli na nas z l ħ kiem. Nawet
nie patrzyli, ale raczej spogl Ģ dali.
– Jak dobrze... – powiedział baron Tregg, zwracaj Ģ c manierk ħ . – Ilu masz ludzi?
– Czterdziestu – odparł Gepard. – Manierk ħ zatrzymaj... Zatrzymaj dla siebie.
– Czterdziestu... Czterdzie Ļ ci Walecznych Kotów...
– Koci Ģ t – powiedział Gepard. – Niestety... Ale zrobimy wszystko co b ħ dzie w naszej mocy.
Baron patrzył na niego spod osmalonych brwi. W oczach miał udr ħ k ħ .
– Słuchaj, bracie-rycerzu – powiedział. – Nie został mi ani jeden człowiek. Wycofuj ħ si ħ od
samej przeł ħ czy, trzy doby nieprzerwanej walki. Szczurojady jad Ģ na pancerkach. Spaliłem ze
dwadzie Ļ cia. Dwie ostatnie wczoraj... tu, na samym skraju wsi... zobaczysz. Ten sztabs-major...
bałwan i tchórz... stare próchno... Chciałem go zastrzeli ę , ale nie miałem ju Ň ani jednego naboju.
Mo Ň esz to sobie wyobrazi ę ? Ani jednego naboju! Siedział we wsi ze swoimi tapirami i patrzył,
jak nas pal Ģ jednego po drugim... O co to ja chciałem ci ħ zapyta ę ...? Aha! Gdzie jest brygada
Gagrida? Radiostacj ħ rozwaliło... Ostatni radiogram: „Trzymajcie si ħ , brygada Gagrida jest
blisko”... Papierosa... I zawiadom sztab, Ň e osiemnasty samodzielny przestał istnie ę .
Teraz ju Ň majaczył. Jego w Ļ ciekłe oczy zasnuła mgła, j ħ zyk odmówił posłusze ı stwa. Opadł
na plecy i wci ĢŇ mówił, mówił, mamrotał, chrypiał, a jego szponiaste palce niespokojnie
w ħ drowały, to szarpi Ģ c brzeg maty, to kombinezon. Potem nagle ucichł w pół słowa. Gepard
wstał, nie spuszczaj Ģ c oczu z odrzuconej do tyłu twarzy, powoli wyci Ģ gn Ģ ł papierosa, szcz ħ kn Ģ ł
zapalniczk Ģ , potem pochylił si ħ i zapalniczk ħ wraz z papiero Ļ nic Ģ wło Ň ył w zakrzywione palce,
palce si ħ zacisn ħ ły, a Gepard bez słowa zawrócił i ruszyli Ļ my dalej.
Pomy Ļ lałem, Ň e los był tym razem miłosierny – brygad-jegier w sam Ģ por ħ stracił
przytomno Ļę . Bo inaczej usłyszałby, Ň e brygada Gagrida te Ň ju Ň nie istnieje. Tej nocy dywanowy
nalot zaskoczył brygad ħ na rokadzie – potem dwie godziny oczyszczali Ļ my drog ħ , usuwali Ļ my
szkielety rozbitych samochodów, zwały stygn Ģ cego ju Ň ludzkiego mi ħ sa, odp ħ dzali Ļ my
szale ı ców, którzy włazili pod ci ħŇ arówki, Ň eby si ħ ukry ę . Po Gagridzie została tylko czapka
generalska sztywna od krwi... Dreszcz mnie przeszedł, kiedy sobie to wszystko przypomniałem,
mimo woli spojrzałem na niebo i ucieszyłem si ħ , Ň e wisi tak nisko, Ň e jest takie szare
i bezbarwne.
Pierwsze, co Ļ my zobaczyli, wychodz Ģ c ze wsi, to była cesarska pancerka, która zjechała
z drogi i utkn ħ ła nosem w wiejskiej studni. Pancerka ju Ň ostygła i trawa wokół była pokryta tłust Ģ
sadz Ģ , pod otwartym włazem le Ň ał mord Ģ do ziemi zdechły szczurojad – wszystko na nim
spłon ħ ło, zostały tylko rude buty na potrójnej podeszwie. Dobre buty maj Ģ szczurojady. Dobre
buty, pancerki i chyba jeszcze bombowce. Ale jako Ň ołnierze, jak wszystkim wiadomo, s Ģ do
chrzanu. Szakale.
– Jak ci si ħ podoba ta pozycja, Gag? – zapytał Gepard.
Rozejrzałem si ħ . ĺ wietna pozycja! Po prostu nie chciałem wierzy ę własnym oczom. Tapiry
wykopały sobie okopy po obu stronach drogi, w Ļ rodku polany mi ħ dzy wsi Ģ a d Ň ungl Ģ . D Ň ungla
zielonym murem stała przed okopami mniej wi ħ cej na pi ħę dziesi Ģ t kroków, w ka Ň dym razie nie
dalej. Mo Ň esz tam skoncentrowa ę pułk albo brygad ħ , jednym słowem, co zechcesz, w okopach
tego nie zauwa ŇĢ , a kiedy zauwa ŇĢ , to i tak nic nie b ħ d Ģ mogli zrobi ę . Okopy na lewej flance
miały za plecami grz ħ zawisko. Okopy na prawej – równe pole, na którym kiedy Ļ co Ļ rosło,
a teraz doszcz ħ tnie spłon ħ ło. Ta-ak...
– Nie podoba mi si ħ ta pozycja – powiedziałem.
– Mnie równie Ň – zgodził si ħ Gepard.
Ja my Ļ l ħ ! Tu była nie tylko ta Ļ wietna pozycja. Tu były jeszcze tapiry. Co najmniej sto sztuk,
i łaziły po tej swojej pozycji jak po bazarze. To znaczy niektóre zebrane do kupy paliły ogniska.
Inne po prostu stały, chowaj Ģ c r ħ ce w r ħ kawy. A jeszcze inne łaziły w kółko. Obok okopów
poniewierały si ħ karabiny, sterczały cekaemy bezmy Ļ lnie wpatrzone lufami w niskie niebo. Na
Ļ rodku drogi ni z gruszki, ni z pietruszki tkwił ugrz ħ zły w błocie miotacz rakiet. Na lawecie
siedział niemłody tapir, nie wiadomo – wartownik czy mo Ň e tak sobie przysiadł, zm ħ czony
ła Ň eniem. Zreszt Ģ nikomu nie szkodził – siedział i dłubał palcem w uchu.
Jako Ļ nieprzyjemnie zrobiło mi si ħ od tego wszystkiego. Ach, gdyby to ode mnie zale Ň ało,
przejechałbym po tym bazarze seri Ģ z cekaemu... Z nadziej Ģ spojrzałem na Geparda, ale Gepard
milczał i tylko wodził swoim garbatym nosem z lewa na prawo i z powrotem.
Potem usłyszałem gniewne głosy i si ħ obejrzałem. Pod drabin Ģ ostatniego domu kłóciły si ħ
dwa tapiry. Nie mogły podzieli ę mi ħ dzy sob Ģ drewnianego koryta – ka Ň dy ci Ģ gn Ģ ł w swoj Ģ
stron ħ , bluzgaj Ģ c najgorszymi przekle ı stwami, i do tych wła Ļ nie strzeliłbym ze szczególn Ģ
przyjemno Ļ ci Ģ . Gepard powiedział:
– Przyprowad Ņ .
W sekund ħ byłem przy tych bydlakach, luf Ģ automatu dałem po łapach jednemu, potem
drugiemu, a kiedy wypu Ļ ciły swoje koryto i wytrzeszczyły na mnie gały, pokazałem głow Ģ na
Geparda. Nawet nie pisn ħ ły. Oba od razu spociły si ħ jak myszy. Wycieraj Ģ c w biegu pyski
r ħ kawami, Ļ wi ı skim truchtem podbiegły do Geparda i zastygły na dwa kroki przed nim jak dwa
niechlujne spocone toboły. Gepard bez po Ļ piechu podniósł trzcink ħ , przymierzył si ħ , jakby grał
w bilard, i przylał po mordzie, raz jednemu, raz drugiemu, potem spojrzał na to bydło
i powiedział tylko:
– Dowódc ħ do mnie. Szybko.
Nie, chłopcy. Jednak Gepard najwyra Ņ niej nie przypuszczał, Ň e tu b ħ dzie a Ň tak Ņ le.
Oczywi Ļ cie niczego dobrego nie mogli Ļ my si ħ spodziewa ę . Je Ļ li ju Ň Waleczne Koty rzuc Ģ si ħ na
zatkanie dziury w linii frontu, to jasne jak sło ı ce, Ň e sytuacja wygl Ģ da fatalnie. Ale co Ļ takiego!
Gepardowi a Ň koniec nosa pobielał.
Wreszcie pojawił si ħ tutejszy dowódca. Wylazł zza domów, dopinaj Ģ c w po Ļ piechu szynel,
długa zaspana tyczka z szarymi bokobrodami. Co najmniej pi ħę dziesi Ģ t lat. Nos czerwony
w niebieskich Ň yłkach, utytłane binokle, jakie nosili sztabowcy w czasie tamtej wojny, na długim
podbródku mokre okruchy tytoniu do Ň ucia. Przedstawił si ħ jako sztabs-major i spróbował
przej Ļę z Gepardem na ty. Jeszcze czego! Gepard tak go zmroził, Ň e major nawet jakby si ħ zrobił
mniejszy – w pierwszej chwili był o pół głowy wy Ň szy, a po minucie widz ħ – mleko jaszczurcze!
– patrzy na Geparda z dołu do góry taki siwiutki staruszek Ļ redniego wzrostu.
Krótko mówi Ģ c, wyja Ļ niło si ħ , co nast ħ puje. Gdzie jest przeciwnik i czym dysponuje,
sztabs-major nie wie. Zadaniem sztabs-majora jest utrzymanie wsi do momentu nadej Ļ cia
posiłków, siła bojowa jego oddziałów składa si ħ ze stu szesnastu Ň ołnierzy, o Ļ miu karabinów
maszynowych i dwóch miotaczy rakiet. Prawie wszyscy Ň ołnierze s Ģ zdolni do słu Ň by
z ograniczeniem, a po wczorajszym forsownym marszu dwudziestu siedmiu le Ň y w tych oto
domach, jedni z otartymi nogami, inni z przepuklinami, reszta z czym Ļ tam jeszcze.
– Prosz ħ mi powiedzie ę – przerwał mu nagle Gepard. – Co si ħ tam dzieje?
Sztabs-major przerwał w Ļ rodku zdania, spojrzał tam, gdzie wskazywała błyszcz Ģ ca trzcinka.
Ale ten nasz Gepard ma oczy! Dopiero teraz zauwa Ň yłem – w najwi ħ kszej kupie dookoła jednego
z ognisk w Ļ ród szarych kurtek naszych tapirów migaj Ģ obrzydliwe pasiaste kombinezony
piechoty pancernej imperatora. Mleko jaszczurcze! Jeden, dwa, trzy... Cztery szczurojady przy
naszym ognisku, a te Ļ winie mało ich nie całuj Ģ . Pal Ģ papierosy. I jeszcze rechocz Ģ nie wiadomo
Zgłoś jeśli naruszono regulamin