Heyer Georgette - Przyzwoitka.pdf

(801 KB) Pobierz
Lady of Quality
Georgette Heyer
PRZYZWOITKA
1
1
E legancki powóz wiozący pannę Wychwood z miejsca jej urodzenia, na granicy Somerset i Wiltshire, do jej
domu w Bath, toczył się zachowując przyzwoite tempo. Dyktował je stangret, podstarzały autokrata, który uważał,
że skoro zna ją od urodzenia, to znaczy od prawie trzydziestu lat, to może wozić ją z szybkością, którą uważa za
odpowiednią, a gdy zniecierpliwiona wołała „prędzej!”, zwracał się ku niej uchem, na które nie dosłyszał. Nawet
jeżeli ona nie zdawała sobie sprawy z tego, co uchodzi pannie Wychwood z Twynham Park, on wiedział to
doskonale, i chociaż wciąż była panną - prawdę powiedziawszy starą panną, jakkolwiek on nigdy by jej tak nie
nazwał, i nieoględnemu chłopcu stajennemu, który się na to odważył, przyłożył w ucho, po czym wyrzucił go z
roboty - wiedział, że nieżyjący pan życzyłby sobie, by jego córka była wożona po okolicy w taki właśnie sposób.
Wiedział również, co czułby sir Thomas, gdyby usłyszał, że panna Wychwood w kilka miesięcy po jego śmierci
osiedliła się w Bath, mając za całe towarzystwo jedynie tę starą kościstą jędzę. Ta panna Farlow, to żałosne
chuchro, bardziej przypominała wychudzonego królika niźli kobietę, a do tego była skończoną paplą. Nie mógł
zrozumieć, jak panna Wychwood może znieść jej bezustanne trajkotanie, bo ona sama nie była ani trochę
gadatliwa, co to to nie!
Wzmiankowana dama siedziała w powozie obok panny Wychwood rozpraszając nudę podróży potokiem
wymowy. Była to kobieta w nieokreślonym wieku, ale nazwanie jej starą jędzą było przesadą, bo choć
rzeczywiście odznaczała się chudością, porównywanie jej do kościstego królika wydaje się niesprawiedliwe. Była
daleką krewną panny Wychwood, którą niezapobiegliwy i rozrzutny rodziciel pozostawił w trudnej sytuacji
finansowej. Kiedy sir Geoffrey Wychwood złożył jej wizytę, pojęła, że zawdzięcza ten bezprecedensowy zaszczyt
jego nagłemu pragnieniu, by uczynić z niej przyzwoitkę swojej siostry, toteż w jego pozbawionej romantyzmu,
otyłej postaci dopatrzyła się zesłanego przez opatrzność Paladyna, który przybył, aby wybawić ją od brudnej nory,
nędznego pożywienia i nieustannego strachu przed popadnięciem w długi. Nie zdawała sobie sprawy, że jej
przyszła podopieczna zaciekle broniła się przed nią oraz przed każdą inną narzucaną jej istotą płci żeńskiej; lecz
gdy już przybyła do Twynham Park, z ręką kurczowo zaciśniętą na staromodnej torebce, i rozpaczliwie pragnąc się
spodobać utkwiła w twarzy kuzynki przerażone, błagalne spojrzenie, serce panny Wychwood spłatało jej figla i
dołożyła wszelkich starań, by dobrze przyjąć to nieszczęsne drobne stworzenie. Lady Wychwood, nie wyobrażając
sobie małej i słabej panny Fanów jako towarzyszki, a tym bardziej przyzwoitki, dla pełnej temperamentu panny
Wychwood, przy najbliższej okazji błagała szwagierkę, by nie przyjmowała panny Farlow bez najgłębszego
namysłu.
- Jestem przekonana, że uznasz ją za nieprawdopodobnie nudną! - powiedziała z przejęciem.
- Tak, to bardzo prawdopodobne, ale ja uznałabym za niesłychanie nudną każdą przyzwoitkę - odparła Annis.
- Więc skoro już muszę mieć przyzwoitkę - choć nie uważam, bym jej potrzebowała w moim wieku! - wolę ją niż
jakąkolwiek inną. Przynajmniej nie będzie się wtrącała do prowadzenia domu ani próbowała narzucać mi swojej
woli! A poza tym współczuję jej! - Roześmiała się nagle widząc pełne wątpliwości spojrzenie bladoniebieskich
oczu lady Wychwood. - Ach, obawiasz się, że nie będzie mnie mogła upilnować! Masz całkowitą rację: nie będzie!
Ale to się nikomu nie uda, i ty o tym wiesz.
- Ależ, Annis, Geoffrey powiada...
- Dobrze wiem, co mówi Geoffrey - przerwała jej Annis. - Od dwudziestu lat zawsze wiem, co powie, i
uważam go za wiele nudniejszego niż ta nieszczęsna Maria Farlow. Nie, nie, nie udawaj, że jesteś wstrząśnięta!
2
Śmiem twierdzić, że z wszystkich ludzi właśnie ty wiesz najlepiej, że ja i on nie możemy dojść do porozumienia.
Przyznałam mu rację tylko jeden jedyny raz, gdy mnie przekonywał, że na pewno pokocham jego żonę!
- Och, Annis! - zaprotestowała lady Wychwood oblewając się rumieńcem i odwracając głowę. - Nie powinnaś
mówić takich rzeczy! A zresztą i tak nie mogę w to uwierzyć, skoro nie chcesz żyć ze mną pod jednym dachem!
- To nieprawda! - stwierdziła Annis. Jej oczy śmiały się. - Mogłabym mieszkać z tobą szczęśliwie do końca
moich dni, i doskonale o tym wiesz! Natomiast nie mogę i nie będę mieszkać z moim idealnym, sztywnym i
zasadniczym bratem. Czy to coś nienaturalnego?
- To takie smutne. - Lady Wychwood zatkała.
- Och, nie, dlaczego? Miałabyś powód, by tak twierdzić, gdybym tu pozostała. Sama musisz przyznać, że gdy
nie będę prowokować Geoffreya dziesięć razy dziennie, życie stanie się o wiele spokojniejsze!
Lady Wychwood nie zaprzeczyła, westchnęła tylko i rzekła:
- Ale ty, kochanie, jesteś o wiele za młoda, by zakładać swoje własne gospodarstwo! Pod tym względem
całkowicie zgadzam się z Geoffreyem!
- Ty zawsze się z nim zgadzasz, Amabel, naprawdę jesteś dla niego idealną żoną! - odparła Annis z
przekonaniem.
- Ależ nie, chociaż usiłuję. A co się tyczy tego, że się z nim zgadzam, dżentelmeni są znacznie mądrzejsi od
nas i o wiele bardziej zdolni do osądzania spraw... spraw życiowych - nie sądzisz?
- Z całą pewnością, nie!
- Geoffrey na pewno ma rację, gdy twierdzi, że będzie to dziwnie wyglądało, jeśli zamieszkasz w Bath sama.
- Cóż, nie będę tam całkiem sama, lecz z Marią Farlow.
- Annis, nie mogę przekonać samej siebie, że ona jest odpowiednią osobą!
- Nie, ale piękno całej sprawy polega na tym, że wybrawszy i narzuciwszy mi ją, Geoffrey nigdy się nie
dowie, że popełnił błąd. Polegając na swoim wyborze, wkrótce zacznie dostrzegać w niej wszelkie cnoty i
opowiadać ci, że jej łagodność doskonale na mnie wpływa.
Lady Wychwood roześmiała się, ponieważ sir Geoffrey już zdążył jej coś takiego powiedzieć; po chwili
dodała potrząsając głową:
- Bardzo łatwo obracać wszystko w żarty, ale Geoffreyowi nie wyda się śmieszne - i mnie także! - gdy ludzie
zaczną myśleć, że wyprowadziłaś się z domu, bo byliśmy dla ciebie niedobrzy!
- Moja droga, nie pomyślą sobie nic podobnego, kiedy się przekonają, że jesteśmy w bardzo przyjaznych
stosunkach. Mam nadzieję, że nie masz zamiaru zrywać ze mną znajomości. Spodziewam się często przyjmować
was w Camden Place i uczciwie cię ostrzegam, że zawsze będę uważać Twynham za mój drugi dom i zjeżdżać tu
bez żadnych ceremonii na długie wizyty. Jeszcze pożałujesz, że nie wyjechałam gdzie pieprz rośnie! -
Zauważywszy melancholijne spojrzenie lady Wychwood, przysiadła obok niej i ujęła jej dłoń. - Spróbuj mnie
zrozumieć, Amabel! Zakładam swój własny dom nie tylko z powodu Geoffreya i tego, że nie możemy razem
wytrzymać. Ja chcę... chcę żyć własnym życiem!
- Och, ja to rozumiem! - odparła lady Wychwood z nagłą sympatią. - W chwili, gdy ujrzałam cię po raz
pierwszy, poczułam, że to okropne, aby taka śliczna dziewczyna jak ty marnowała sobie życie! Gdybyś tylko
zechciała przyjąć propozycję lorda Beckenhama albo pana Kilbride’a - nie, może jednak nie jego! Geoffrey mówi,
że to taki „to-tu, to-tam”, a w dodatku hazardzista, i przypuszczam, że nie nadawałby się dla ciebie, choć muszę
3
przyznać, że jest niesłychanie czarujący! Cóż, skoro nie lubisz Beckenhama... ale co ci nie odpowiada w młodym
Gaydonie? Albo...
- Stop, stop! - błagała roześmiana Annis. - Nic nie mam przeciwko nim, ale nie czuję także najmniejszej chęci,
by któregoś z nich poślubić. I, prawdę powiedziawszy, w ogóle nie mam ochoty wychodzić za mąż.
- Ależ, Annis, każda kobieta pragnie wyjść za mąż! - zawołała wstrząśnięta panna Wychwood.
- I to właśnie jest odpowiedź na pytanie, co ludzie sobie pomyślą, kiedy stwierdzą, że mieszkam w moim
domu, zamiast pozostać w Twynham! - wykrzyknęła Annis. - Uznają mnie za ekscentryczkę! Zakładam się o
dziesięć do jednego, że stanę się jednym z dziwowisk z Bath, jak stary generał Preston albo to dziwaczne
stworzenie, które paraduje w krynolinie i piórach! Będą mnie wytykać palcami jako...
- Jeśli nie przestaniesz opowiadać takich bzdur, dam ci klapsa! - przerwała jej lady Wychwood. - Nie wątpię,
że będą cię wytykali palcami, ale niejako ekscentryczkę!
W tym względzie obydwie miały rację. Annis miała znajomych wśród mieszkańców Bath i kilku bliskich
przyjaciół mieszkających w okolicy - często ich odwiedzała, a więc nie przybywała do Bath jako nieznajoma.
Rzeczywiście, opuszczenie schronienia w domu brata było z jej strony postępkiem nieco ekscentrycznym, ale
znano ją jako bardzo niezależną młodą osobę, a że liczyła w owym czasie dwadzieścia sześć wiosen, a więc była
już daleka od dzieciństwa, tylko osoby o najsztywniejszych poglądach dopatrywały się w jej prowadzeniu czegoś
zdrożnego. Dysponowała dużą swobodą, więc nic dziwnego, że chciała ją wykorzystać. Zdziwienie budził jedynie
fakt, że podczas swego pierwszego sezonu w Londynie nie została schwytana przez któregoś z dżentelmenów
poszukujących żony pięknej, dobrze urodzonej i posiadającej niemały majątek.
Nikt nie wiedział, ile wynosił jej posag, ale był on bez wątpienia obiecujący, gdyż Twynham Park od pokoleń
należał do rodziny panny Wychwood, a jej uroda była uderzająca. Byli wprawdzie tacy, którzy uważali ją za
nazbyt wysoką, i inni, którzy gustowali jedynie w brunetkach, ale ci krytykanci należeli do mniejszości. Jej
wielbiciele - a miała ich całą czeredę - twierdzili, że jest ideałem, i w całej jej postaci - od czubka złocistych loków
po podeszwy szczupłych stóp - nie byli w stanie dopatrzyć się najmniejszej skazy. Szczególnie piękne były jej
oczy, ciemnoniebieskie i tak pełne światła, że jeden z zakochanych dżentelmenów o poetyckich skłonnościach
powiedział, że ich blask zawstydza gwiazdy. Były to roześmiane oczy, osadzone pod brązowymi, wygiętymi w łuk
brwiami, a pełne usta dziewczyny wydawały się stworzone do śmiechu. Co do reszty, to miała elegancką figurę,
poruszała się z wdziękiem, ubierała z wyszukanym smakiem i miała doskonałe maniery, które sprawiały, że
podobała się takim starym pedantkom jak pani Mandeville, która stwierdziła, że to „bardzo miła dziewczyna, a nie
rozchichotana pannica! Nie mam pojęcia, dlaczego nie wyszła za mąż”.
Ci, którzy znali jej ojca, wiedzieli, że był jej wyjątkowo oddany, i przypuszczali, że to mogło stanowić powód,
dla którego nie przyjęła żadnej z propozycji. Bez wątpienia, powiadali owi mędrkowie, dlatego właśnie po jego
śmierci zdecydowała się zamieszkać w Bath: miała zamiar wyjść w końcu za mąż, a jakąż miała szansę na
poznanie odpowiedniego dżentelmena na zapadłej wsi? Tylko jedna dama dopatrywała się w tym czegoś
niewłaściwego, ale była notorycznie złośliwa i miała dwie raczej paskudne córki na wydaniu, toteż nikt nie zwracał
uwagi na jej gadaninę. A zresztą panna Wychwood mieszkała z podstarzałą kuzynką, a czyż można było w tych
okolicznościach postąpić bardziej odpowiednio?
Tak więc sir Geoffrey nie mylił się również. Wkrótce przywyknie do nowej sytuacji i uzna, że jest bardziej
miłosierny dla swej siostry niż kiedykolwiek dotąd. Co się tyczy panny Farlow, to w całym swoim życiu nie była
4
równie szczęśliwa ani nie zaznawała podobnych wygód, toteż czuła, że nigdy nie będzie wystarczająco wdzięczna
drogiej Annis, która nie tylko wypłacała jej bardzo hojne uposażenie, ale również zapewniała jej wszelkiego
rodzaju luksusy, od ognia na kominku w jej sypialni po prawo zamawiania powozu, gdyby miała chęć udać się
gdzieś dalej. Nie korzystała nigdy z tego pozwolenia, ponieważ w jej opinii byłoby to targnięcie się na cudzą
własność. Na nieszczęście okazując swą wylewną wdzięczność irytowała pannę Wychwood bezustanną
troskliwością, załatwianiem dla niej zupełnie zbędnych spraw (czym budziła zazdrość panny Jurby, oddanej
garderobianej Annis) i zabawianiem jej (jak się łudziła) nie kończącym się potokiem tego, co Annis nazywała pustą
paplaniną.
Czyniła to właśnie w drodze powrotnej z Twynham Park do Bath. Fakt, że uzyskiwała od panny Wychwood
jedynie zdawkowe odpowiedzi, wcale jej nie obrażał i nie powodował przerwy w radosnym szczebiotaniu. Raczej
je nawet wzmagał, ponieważ widząc, że jej droga panna Wychwood nie jest w najlepszym nastroju, uznała jego
zmianę za swoją powinność. Bez wątpienia smuciła się, że opuszcza Twynham: panna Farlow doskonale to
rozumiała, ponieważ sama również odczuwała smutek - to był taki przyjemny tydzień!
- Ach, jak to miło ze strony lady Wychwood! - stwierdziła radośnie. - Aż przykro jest stamtąd odjeżdżać,
prawda? Co nie oznacza, że własny dom nie jest najlepszy. Będziemy teraz wyglądać Świąt Wielkanocnych, kiedy
odwiedzą nas w Camden Place. I stawić czoło tym wszystkim słodkim dziecinom, prawda Annis?
- Nie sądzę, żeby to miało okazać się dla mnie trudne - odparła Annis z nikłym uśmieszkiem. - I założę się, że
dla Jurby także! - dodała mrugając do swej garderobianej, która siedziała tyłem do kierunku jazdy, trzymając na
kościstych kolanach kasetkę z biżuterią należącą do jej pani. - Ostatnie spotkanie małego Toma z Jurby było
bardzo emocjonujące, zapewniam cię, Mario! Doprawdy, jestem przekonana, że gdybym szczęśliwie nie weszła do
pokoju w odpowiedniej chwili, dałaby mu klapsa, na co sobie zasłużył! Prawda, Jurby?
Garderobiana odparła srogo:
- Może i odczuwałam pokusę, panno Annis, ale Pan dał mi siłę, by się przeciwstawić podszeptom Złego.
- Och, nie, czy to aby Pan dał ci tę siłę? - spytała Annis figlarnie. - Wydawało mi się, że wyratowała go moja
interwencja!
- Biedny chłopczyna! - powiedziała litościwie panna Farlow. - Taki mężny! I mówi takie niezwykłe rzeczy!
Nigdy nie widziałam tak rozwiniętego dziecka. Annis, twoja słodka mała chrześniaczka jest równie wspaniała.
- Obawiam się, że namawianie mnie do zachwytów nad dziećmi jest bezcelowe - powiedziała Annis
przepraszająco. - Polubię je, gdy będą starsze. Do tego czasu pozostawię je ich mamie i tobie, żebyście je
niańczyły.
Panna Farlow zrozumiała, że droga Annis cierpi na ból głowy, bo tylko takie mogła znaleźć wytłumaczenie
dla jej braku entuzjazmu w stosunku do bratanka i bratanicy.
- Dlaczego pozwala mi pani trajkotać, skoro, jak widzę, boli panią głowa? - zapytała. - Nie traktuje mnie pani
tak jak powinna, czy też raczej jak bym tego pragnęła! Nie ma nic bardziej irytującego od wysłuchiwania dubów
smalonych - chociaż te, oczywiście, nie są smalone, mimo że gorąca cegła, na której trzymam stopy, ogrzewa mnie
jak grzankę - gdy człowiek nie czuje się najlepiej. I nie byłabym zaskoczona, moja droga, słysząc, że to ta pogoda
przyprawiła panią o ból głowy, bo u mnie chłodny wiatr często wywołuje tiki, a wiatr dzisiaj jest bardzo ostry - nie
żebyśmy go odczuwały w powozie, od którego, jestem przekonana, trudno byłoby znaleźć wygodniejszy, ale
zdarza się przeciąg, i nie zapominajmy, że zanim do niego wsiadłyśmy, stała pani przez kilka minut na zewnątrz
5
Zgłoś jeśli naruszono regulamin