BW-1920_03_Co-Pils-robil-13-i-14-sierpnia.doc

(81 KB) Pobierz
CO PIŁSUDSKI ROBIŁ W DNIACH 13-14 SIERPNIA 1920 ROKU?

KILKA SPRAW SPORNYCH

 

 

CO PIŁSUDSKI ROBIŁ W DNIACH 13-14 SIERPNIA 1920 ROKU?

 

 

WITOS O DYMISJI PIŁSUDSKIEGO

 

W dniu 10 lub 11 sierpnia 1920 r. na kilka dni przed rozpoczę­ciem ofensywy przeciw bol­sze­wikom Piłsudski zaprosił mnie, wice­premiera Daszyńskiego i ministra Skulskiego na osobną, a jak mó­wił, bardzo ważną i poufną konferencję. Odbyła się ona w prezy­dium Rady Ministrów. Na­czelny Wódz był mocno skupiony i poważ­ny, a jak mi się wydawało, przybity, niepewny, wahający się i mocno zdenerwowany.

W rozmowie, którą sam rozpoczął, był niesłychanie ostrożny, a dotykając spraw bieżących, sta­wiał raczej bardzo smutne horoskopy. Twierdził, że stawia na ostatnią kartę, nie mając żadnej pew­ności wygranej. Poza sprawami ogólnymi mówił także dość długo o swojej osobie. W ciągu roz­mowy wyjął z kieszeni niezapieczętowany list i odczytał go głosem ogromnie niewyraźnym i zmienionym. Na czte­rech kartkach małego formatu mieściła się dość obszernie umotywo­wana jego dymisja ze stanowiska Naczelnika Państwa. W piśmie tym zaznaczał między innymi, że nie wie­dząc, czy i kiedy będzie mu dane wrócić z placu boju, którego losy uważa za niepewne, mnie prosi i upoważnia do zastępowania go na jego urzędzie. Co zaś do samej rzeczy i pisma, prosi o za­cho­wanie bezwzględnej tajemnicy tak dłu­go, jak tego będą wymagały stosunki, i ja sam uznam za potrzebne. Treść więc tego pisma była znana ministrom Daszyńskiemu i Skulskiemu, a wydaje mi się, że także i Sapieże, choć dobrze tego szcze­gółu nie pamiętam.

Nigdy nie miałem zupełnego zaufania do Piłsudskiego, czułem ja­kieś niezrozumiałe może nawet uprzedzenie, byłem zadowolony jak nie musiałem się z nim stykać. Poza tym uprzedzeniem nie mogłem się pogodzić z jego posunięciami politycznymi, szczególnie z okresu rządów Mora­czew­skiego, musiało mnie razić jego stanowisko w sprawie obrony Małopolski Wschodniej, upór przy swoim sposobie tworzenia armii, stare, często bardzo niesympatyczne praktyki z Legionów, błędy szczególnie w ostatnich czasach popełnione, tak wy­raźne i tak bardzo kosztowne - to jednak wtenczas widząc u niego wielką troskę odbijającą się wprost na twarzy, szczerość w rozmo­wie, głę­boką obawę o wolność i całość Ojczyzny, miałem wrażenie, ze się grubo mylą ci wszyscy, którzy mu robią zarzuty lekkomyśl­ności, a nawet zdrady i że ja sam byłem także czasem w błędzie, posą­dzając go o osobiste ambicje i brak dobrej woli. Prawda, że pod ciężarem tych wielkich wypadków trudno było nieraz należycie ze­brać biegające myśli.

Jeszcze w obecności Piłsudskiego pismo jego zamknąłem do kasy ogniotrwałej w prezy­dium Rady Ministrów, zaglądając codziennie, czy go kto przypadkiem nie ukradł albo nie naruszył. Kiedy zaś mi­nęły ciężkie dni wojenne, pojechałem do Belwederu i oddałem pis­mo jego autorowi, będącemu wówczas w innym zupełnie nastroju. Biorąc je ode mnie i dziękując za solidne, jak mówił, postępowanie, twierdził, że o tym zupełnie zapomniał.

Opiekując się troskliwie tym dokumentem przez parę tygodni, miałem pewne skrupuły co do zrobienia sobie z niego odpisu. Cieka­wość jednak zwyciężyła, odpisu dokonałem. Niewiele mi jednak z tego przyszło, gdyż w czasie wypadków majowych w r. 1926 niezna­ni sprawcy ukradli mi go, zabierając przy tym i inne dokumenty. Moje zachowanie się wobec Piłsudskiego było chyba zu­pełnie bez zarzutu, niestety, pan Naczelnik wcale się wobec mnie dżentelme­nem nie okazał. Mimo wszystko swego postępowania nie żałuję, choć nieraz gorycz przychodzi. (Wincenty Witos Moje wspomnie­nia, tom II, Biblioteka Kultury, tom XCIX, Paryż 1964, Instytut Literacki, str. 289-291).

 

Komentarz. Tekst złożonej na ręce Witosa dymisji Piłsudskiego za­chował się jednak. Podaję go niżej.

Witos przytoczył w swoim wspomnieniu treść dymisji Piłsudskiego w sposób niepełny (a może w spo­sób niepełny zapamiętał), była to bowiem dymisja nie tylko ze stanowiska Naczelnika Państwa, ale i Wodza Naczelnego.

Pierwsza rzecz nad którą się tu trzeba zastanowić, to jest pytanie, jakie znaczenie miał akt dymisji Piłsudskiego. Czy był to akt na wy­padek jego śmierci w boju? Nie potrzeba było na ten wypadek jego dymisji: zakończenie się jego roli jako Naczelnika Państwa i Wodza Naczelnego byłoby wtedy automatyczne. A nie był to także rodzaj testamentu: nie ma w tym akcie dymisji żadnych zarządzeń co do tego, kto ma w razie jego śmierci zająć jego miejsce.

Jest oczywiste, że akt dymisji Piłsudskiego był aktem nie związa­nym z przewidywaniem śmierci i do­tyczył sytuacji, jaka istnieć będzie wciąż jeszcze za jego życia. Narzuca się tu odrazu przypusz­czenie, że chodzi tu o zabezpieczenie sobie możności nie ponoszenia odpowie­dzialności za mogącą nastąpić klęskę.

Witos zapewne myli się, pisząc że rozmowa jego z Piłsudskim w obecności Daszyńskiego i Skul­skiego odbyła się 10 lub 11 sierpnia. Akt dymisji nosi datę 12 sierpnia. Jest mało prawdo­po­dobne, by Pił­sudski doręczał Witosowi akt, podpisany z datą o jeden lub dwa dni późniejszą. Jest więc prawdopodobne, że pamięć Witosa zawiodła i że owa rozmowa odbyła się dopiero 12 sierpnia. Jest to zresztą okolicz­ność bez większego znaczenia.

Z listu Weyganda do Focha pod datą 13 sierpnia wiemy, że Na­czelnik Państwa wyjechał tej nocy ku rejonowi Wieprza. (Vide La guerre polono-sovietique de 1919-1920, Collection Historique de rinstitut d'Etudes Slaves, XXII Paryż 1975, Institut d'Etudes Slaves, str. 120-121). Tej nocy — to znaczy w noc z 12 na 13 sierpnia.

J.G.

 

AKT DYMISJI PIŁSUDSKIEGO.

Belweder, 12.VIII.1920 r.

Wielce Szanowny Panie Prezydencie!

Przed swym wyjazdem na front, rozważywszy wszystkie okolicz­ności nasze wewnętrzne i zewnętrzne, przyszedłem do przekonania, że obowiązkiem moim wobec Ojczyzny jest zostawić w ­ku Pana, Panie Prezydencie, moją dymisję ze stanowiska Naczelnika Państwa i Naczelnego Wo­dza Wojsk Polskich.

Powody i przyczyny, które mnie do tego kroku skłoniły, są na­stępujące:

1) Już na jednym z posiedzeń R.O.P. (Rady Obrony Państwa - przypisek wydawców) miałem za­szczyt wypowiedzieć jeden z najbar­dziej zasadniczych powodów. Sytuacja, w której Polska się znalazła, wymaga wzmocnienia poczucia odpowiedzialności, a przeciętna opi­nia słusznie żądać musi i coraz natarczywiej żądać będzie, aby ta odpowiedzialność nie była czczym frazesem tylko, lecz zupełnie realną rzeczą. Sądzę, że jestem odpowiedzialny zarówno za sławę i siłę Polski w dobie poprzedniej, jak i za bezsiłę oraz upokorzenie teraźniejsze. Przynajmniej do tej odpowiedzialności się poczuwam zawsze i dlatego naturalną konsekwencją dla mnie jest poda­nie się do dymisji. I chociaż R.O.P., gdy tę sprawę podniosłem, wyraziła mi pełne zaufanie i upo­ważniła w ten sposób do pozostania przy władzy, nie mogę ukryć, że pozostają we mnie i działają z wielką siłą te moralne motywy, które wyłuszczyłem przed R.O.P. parę ty­godni temu.

2) Byłem i jestem stronnikiem wojny a outrance z bolszewika­mi dlatego, że nie widzę najzupeł­niej gwarancji, aby te czy inne umowy czy traktaty były przez nich dotrzymane. Staję więc z sobą teraz w ciągłej sprzeczności, gdy zmuszony jestem do stałych us­tępstw w tej dziedzinie, prowadzących w niniejszej sytuacji, zdaniem moim, do częstych upokorzeń zarówno dla Polski, a specjalnie dla mnie osobiście.

3) Po prawdopodobnym zerwaniu rokowań pokojowych w Miń­sku pozostaje nam atut w rezerwie — atut Ententy. Warunki posta­wione przez nią są skierowane przeciwko funkcji państwowej, którą od prawie dwu lat wypełniam. Ja i R.O.P., rząd czy sejm, wszyscy mieliby do wyboru albo zostawić mnie przy jednej funkcji, albo usunąć zupełnie. Co do mnie wybieram drugą ewen­tualność. Jest ona bardziej zgodna z godnością osobistą i jest praktyczniejsza. Po­zos­tawie­nie mnie na jednym z urzędów zmniejsza mój autorytet i tak silnie poderwany i doprowadza z konieczności do powolnego zniszczenia tej siły moralnej, którą dotąd jeszcze reprezentuję dla walki i dla kraju. Biorę następnie pod uwagę mój charakter bardzo niezależny i przyzwy­cza­jenie do postępowania według własnego zdania, co z warunkami, postawionymi przez ententę nie zgadza się. Wreszcie przeczy to systemowi, któremu służyłem w Polsce od początku swojej pracy politycznej i społecznej, której podstawą za­wsze była możliwie samodzielna praca nad odbudowaniem Ojczyz­ny, ta bowiem wydawała mi się jedynie wartościową i trwałą. Oba­wiam się więc, że przy pozostawieniu przy funkcjach przodujących oraz przy moim charakterze i przy­zwyczajeniach wyniknąć mogą ze szkodą dla kraju tarcia mniejsze i większe, które nie będąc przy­jemne dla żadnej ze stron, wszystko jedno skończyć by się musiały moim usu­nię­ciem się.

Wreszcie ostatnie. Rozumie (sic) dobrze, że ta wartość, którą w Polsce reprezentuję nie należy do mnie, lecz do Ojczyzny całej. Do­tąd rozporządzałem nią jak umiałem samodzielnie.

Z chwilą napisania tego listu uważam, że ustać to musi i rozporządzalność moją osobą przejść musi do rządu, który szczęśliwie skle­ciłem z reprezentantów całej Polski.

Dlatego też pozostawiam Panu, Panie Prezydencie, rozstrzygnię­cie co do czasu opublikowania aktu mojej dymisji. Również Panu wraz z Jego Kolegami z Rządu pozostawiam sposób wprowadzenia w życie mojej dymisji i wreszcie oczekiwać wówczas będę rozkazu Rządu co do zużytkownia moich sił w tej czy innej pracy. Co do ostatniego proszę tylko nie krępować się ani wysoką szarżą, którą piastuję ani wysokim stanowiskiem, które posiadam. Nie chciałbym bowiem mnożyć swoją osobą licznej rzeszy ludzi, nie układających się w żaden system, czy to z powodu kaprysów i ambicji osobistej, czy to z powodu słabości charakteru polskiego, skłonnego do wytwa­rzania najniepotrzeb­niejszych funkcji dla względów osobistych.

Proszę Pana Prezydenta przyjąć zapewnienie wysokiego szacunku i poważania z jakim pozostaję.

(—) Józef Piłsudski

 

Komentarz. Powyższy tekst listu Piłsudskiego do premiera Wincente­go Witosa ogłoszony został w czasopiśmie Niepodległość w Lon­dynie, w tomie VII (rok 1962) oraz w tomie II Moich wspom­nień Witosa, op. cit., w przy pisku na stronicach 290-292.

Przy czytaniu tego listu nasuwa się przede wszystkim pytanie czy jest to akt dymisji, a więc ustą­pie­nia z obu stanowisk, jakie Piłsudski zajmował, czy też jest to tylko danie Witosowi do ręki aktu, umoż­li­wiającego mu spowodowanie dymisji Piłsudskiego jeśli to w pewnej chwili uzna za potrzeb­ne, to znaczy pozostawienie w ręku Witosa de­cyzji o tym, czy Piłsudski ma się podać do dymisji, czy nie. Jest rze­czą oczywistą, że mimo swej trochę mętnej treści, jest to akt rzeczy­wistej dymisji. Piłsudski pozostawia do decyzji Witosa tylko obranie momentu, gdy ta dymisja będzie ogłoszona. Stwierdza on natomiast, że z chwilą napisania tego listu ustać musi rozporządzanie przez nie­go samodzielnie tą wartością, którą (on) w Polsce repre­zentuje. Nie jest to pozostawienie Witosowi decyzji o tym, czy ma mieć miejsce dymisja Piłsudskiego, lecz jest to sam akt dymisji. Dy­misja ta w sposób oczywisty staje się faktem z chwilą napisania tego listu.

Drugim nasuwającym się pytaniem jest: jakie były powody tej dy­misji. Także i to jest zupełnie wyraźne. Wyraża to przede wszystkim punkt jego listu, zaznaczony jako pierwszy. Jest to kwestia ponosze­nia odpowiedzialności. Nie chce on ponosić odpowiedzialności za bezsiłę i upokorzenie dzi­siejsze. Zastanawia nas to, że Piłsudski nic w tym liście nie mówi o zaczynającej się bitwie -  wszak podpisał ten list 12 sierpnia, a właśnie 12 sierpnia bolszewicy pojawili się już na przedpolu Radzymina. W treści tego listu przeważają motywy osobis­te i silnie zaznaczająca się pycha: chęć uniknięcia częstych upoko­rzeń specjalnie dla mnie osobiście; pozostają we mnie i działają z wielką siłą te moralne motywy, które wyłuszczyłem; jego godność osobista; zmniejsza mój auto­rytet i tak silnie poderwany; mój charakter bardzo niezależny; Mój charakter i przy­zwy...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin