TWORZYMY WSPÓLNOTĘ.doc

(28 KB) Pobierz
TWORZYMY WSPÓLNOTĘ

TWORZYMY   WSPÓLNOTĘ.

 

Rodzina, w której człowiek się rodzi mała wieś czy wielkie miasto, w którym się mieszka, poznane osoby, przyjaciele, szkolą, kultura środowiska: wszystko to głęboko wpływa na istnienie i stanowi jego część. Równocześnie życie każdego człowieka, decyzje podjęte, pozostawiają ślad w życiu innych oraz w środowiskach, w których się żyje. Nikt nie jest samotną wyspą. Roślina życia nie rośnie w samotności, na pustyni. Współżycie z innymi stanowi część życia ludzkiego, jest również odpowiedzialnością. Poszczególne osoby wywierają wielki wpływ na siebie. Można oddziaływać w sensie dodatnim, ale i w ujemnym.

 

Historia pewnego ziewania

Pewnego dnia dziewczynka wyszła na spacer z siostrzyczką, która leżała w wózku. Maleńka była zmęczona i zaczęła ziewać. Wówczas i jej starsza siostra zrobiła to

samo. Sprzedawczyni ze sklepu z kapeluszami, widząc ją, natychmiast zaczęła ziewać. Ludzie oczekujący na tramwaj oraz sprzedawca gazet też zarazili się ziewaniem. nadjechał tramwaj i motorniczy, widząc, że wszyscy mają

otwarte usta, zaczął ziewać i nie mógł ruszyć. Kierowca ciężarówki, chcąc zobaczyć, dlaczego tramwaj stoi, wychylił się przez okienko i również zaczął ziewać. Inni szoferzy zauważyli to, zatrzymali auta i ziewali. Policjant chciał użyć gwizdka, by zmusić wszystkich do jazdy, ale nie mógł zagwizdać z powodu ziewania. W krótkim czasie ziewali wszyscy: ludzie, psy, koty tego

miasta a nawet dżdżownice w ziemi! Ma szczęście wkrótce

nadszedł wieczór i wszyscy udali się na spoczynek.

55. Kolor roweru

Któregoś dnia dziewczynka postanowiła polakierować rower. Wybrała kolor zielony. Kolor ten bardzo się jej podobał. Ale starszy brat powiedział: "nigdy nie widziano roweru w takim zielonym kolorze, polakieruj go na czerwono. Będzie pięknie wyglądał". Kolor czerwony też podobał się dziewczynce. Kupiła więc

czerwony lakier i polakierowała rower na czerwono. Inna dziewczynka stwierdziła: "Wszyscy mają czerwone rowery. Dlaczego nie polakierujesz go na niebiesko?".

Dziewczynka zastanowiła się i zmieniła kolor roweru na niebieski. Ale syn sąsiadki powiedział: "niebieski? To jest smutny kolor! Żółty jest o wiele weselszy!".

Dziewczynka stwierdziła, że kolor żółty naprawdę jest weselszy. Ale inna sąsiadka powiedziała: "Ten żółty kolor jest okropny. Kup błękitny lakier, będzie ładniejszy".

Dziewczynka polakierowała rower na błękitno. Wtedy nadszedł starszy brat i zawołał: "Czy nie chciałaś mieć roweru w kolorze czerwonym? Błękitny kolor jest banalny! Musisz przemalować rower na czerwono!". Wtedy dziewczynka zaczęła się śmiać. Wzięła zielony lakier, polakierowała nim rower i przestała przejmować się tym, co doradzali jej inni.

Skręt w lewo

Józef jechał szczęśliwy na swym nowym rowerze główną ulicą miasta. Był duży ruch, ale przyjemnie było prześlizgiwać się pomiędzy autami. Przy światłach zawsze udawało mu się dogonić kolumnę aut, które go wyprzedziły. W czasie jazdy naśladował warkot silnika i czuł się niczym jakieś Ferrari.

Tak był przejęty swą prędkością, że dopiero w ostatnim momencie spostrzegł ulicę, przy której mieszkał, a która znajdowała się po lewej stronie. Ostro skierował się ku środkowi jezdni, zapomniawszy dać znak skrętu wyciągnięciem ramienia.

Posłyszał przeraźliwy zgrzyt hamulców auta, które jechało za nim. Potem nastąpił krzyk i seria przekleństw. Krzyknęła pani Calderoni, która spokojnie szła chodnikiem z torbą na zakupy i która nagle znalazła się o krok od samochodu, starającego się ominąć chłopca. Pani Calderoni przysiadła na chodniku, a siatka z zakupami upadła na ziemię. Piękna pomarańcza poturlała się i pies pana Gigli pobiegł za nią, ciągnąc smyczą swego pana. Ten, aby nie upaść, oparł się na listonoszu Mario, który właśnie wrzucał listy do skrzynek w bramie.

W ten sposób pewien list zaadresowany na ul. Verdiego 125, znalazł się w skrzynce pod nr 121. List był zaadresowany do mgr. Lanfanchiego i wzywał go do

stawienia się tego właśnie dnia w nowym miejscu pracy. Pan magister nie otrzymał go i dlatego postanowił tego dnia zbadać swoją skrzynkę. Namozolił się, gdyż nie miał wprawy, a nawet skaleczył się w rękę. Pobiegł na pogotowie i stamtąd zawiadomił żonę, pracownicę banku. Żona tego pana mocno się zdenerwowała, poprosiła więc koleżankę Olgę, by ją zastąpiła. Sama pobiegła na pogotowie.

Olga zatelefonowała do męża, który był telefonistą w bazie myśliwców bombardujących NATO: "Muszę zastąpić koleżankę, więc ty idź po dzieci do przedszkola". Mąż Olgi wyszedł pięć minut przed końcem swej pracy, zanim zjawił się zmiennik. W czasie tych pięciu minut nadszedł zaszyfrowany komunikat z morza: "Pocisk wymknął się spod naszej kontroli i kieruje się do was. To nie jest atak, powtarzam - to nie jest atak, jedynie tragiczny błąd". Nikt nie odebrał komunikatu. W kilka minut później pocisk uderzył w bazę. Kwatera główna zarządziła silne bombardowanie. Przeciwnicy odpowiedzieli jeszcze gorszym. Przyłączyły się również inne kraje. Po tygodniu rozgorzała wojna światowa. A wszystko dlatego, że Józef nie zasygnalizował skrętu w lewo.

 

...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin