FiM 08 - 2009.pdf

(16227 KB) Pobierz
96614144 UNPDF
Biedują uniwersytety, szpitale, policja... Tylko nie Kościół
POLSKA ZACISKA PASA
 Str. 3, 6, 7
INDEKS 356441
ISSN 1509-460X
http://www.faktyimity.pl
Nr 8 (468) 26 LUTEGO 2009 r. Cena 3 zł (w tym 7% VAT)
Rzucił na łóżko. Kolanami
przygniótł ręce. Rozpiął
rozporek i kazał otworzyć
usta...
ISSN 1509-460X
 Str. 9
96614144.023.png
2
KSIĄDZ NAWRÓCONY
Nr 8 (468) 20 – 26 II 2009 r.
FAKTY
KOMENTARZ NACZELNEGO
Czy koalicja PO-PiS z jego niewysokością prezydentem jako
patronem odrodzi się jak Feniks z popiołów? Byłby to roz-
paczliwy krok Tuska – ucieczka od pełnej odpowiedzialności
za rządzenie i niepopularne decyzje w czasie kryzysu. Powrót
Jarosława K. do władzy miałby tylko jedną dobrą stronę – ko-
lejna fala emigracji wpłynęłaby na zmniejszenie bezrobocia.
Kuba wyCastrowana (2)
Polska waluta traci na wartości. Winni są spekulanci, ale nie
tylko. Specjaliści twierdzą, że ekonomicznych powodów do aż
takiej deprecjacji złotówki nie ma, jest za to powód ludzki.
Nazywa się Waldemar Pawlak – chwilowo zatrudniony na
etacie wicepremiera. Ów gigant monetaryzmu zapowiedział,
że doprowadzi do unieważnienia umów na tzw. opcje waluto-
we. To znacznie zmniejszyło wiarygodność Polski, no i złoty
leci na pysk. A powinien ktoś inny.
dłem w objęcia gorącej, wilgotnej zieleni – cudownej,
w większości dziewiczej jeszcze przyrody. Na dwa tygo-
dnie zostałem turystą z Europy, który ma prawo do zwie-
dzania i robienia zdjęć, ale znacznie więcej obowiązków.
Musi przede wszystkim płacić, płacić i jeszcze raz płacić.
W latach 90., kiedy po upadku RWPG gospodarka Ku-
by zaczęła podupadać z braku dotacji i darowizn, Fidel otwo-
rzył granice dla turystów jednym zdaniem: „Turystyka jest
dobra”. Za tym poszła budowa hoteli przez zachodnioeuro-
pejskie sieci, ale 51 procent każdego interesu i majątku
wciąż pozostaje w rękach państwa. Kubańczycy zdobyli
więc mnóstwo miejsc pracy, a producenci żywności rynek
zbytu. Rewolucja
dzięki temu jeszcze
raz przetrwała.
W obieg weszła no-
wa waluta – peso co-
nvertible (CUC) – któ-
rej kurs jest obecnie
tylko nieco niższy niż
euro. Oczywiście,
CUC wymienialny
jest tylko na Kubie
w państwowych kan-
torach. Każdy turysta
– a przebywają ich
stale na wyspie dzie-
siątki tysięcy – mu-
si za pobyt płacić w euro, zaś wszelkie zakupy robić w CUC.
Wszystko, co ma cenę w CUC, jest drogie jak jasna cho-
lera, dużo droższe niż w Polsce. Dodatkowo towary, które
kupują wyłącznie turyści, są jeszcze kilka razy droższe, np.
za mały krem do opalania, który u nas kosztuje 12 zł, tam
trzeba zapłacić 20 CUC, czyli 90 złotych! O wszelkich pa-
miątkach, w tym sławetnych cygarach, nawet nie wspo-
mnę. Poza tym wszyscy wyciągają ręce po napiwki, co
potęguje się z każdym rokiem. To zresztą stara prawidło-
wość znana choćby z Egiptu. Zawsze na początku tubylcy
pracujący w turystyce zadowalali się pensjami. Wystarczy-
ło jednak, że niektórzy turyści zaczęli dawać „bakszysz” i na-
tychmiast ci, którzy nie dawali, stali się gorsi, czytaj: go-
rzej obsługiwani. Więc zaczęli dawać i oni, ale oczekiwa-
nia wyciągniętych rąk wciąż rosną, bo przecież zdarzają
się tacy, którzy dają więcej... Kiedy trzy razy byłem na wy-
cieczkach poza hotelem i w te dni nie zostawiłem sprzą-
taczce CUC, zawsze nazajutrz miałem w pokoju niepo-
sprzątane. A one przecież dostają za swoją pracę niemałe
pieniądze. Każdy pracujący w turystyce – od sprzątaczki,
poprzez kelnerów, barmanów, kierowców, animatorów i kie-
rowników hoteli – zarabia w CUC, cała zaś reszta kraju
– w peso kubańskich (CUP). W przeliczeniu ta reszta do-
bija do 15 CUC na miesiąc (porównaj cenę kremu do opa-
lania!), a tymczasem każda sprzątaczka ma ok. 30 CUC na
dzień z samych napiwków. Tym sposobem na niby socja-
listycznej Kubie naród podzielono na warstwę uprzywilejo-
waną, żyjącą z turystyki i zarabiającą w CUC, oraz na bie-
dotę wegetującą za CUP. Za to ostatnie na dodatek bardzo
ciężko cokolwiek kupić, bo sklepy obfitują
wyłącznie w książki i pamiątki po Che Gueva-
rze. „Na szczęście” od 1993 roku wprowadzo-
no kartki na żywność, benzynę itp. I te (teo-
retycznie) muszą być wykupione. Tyle że żar-
cia i benzyny za CUP nie ma (za CUC jest, ale
droga), a nawet jak już ją rzucą, to na cztero-
osobową rodzinę przypada np. jedna kartka
na jednego kurczaka na... jeden miesiąc. Za
tanie CUP miejscowi mogą też podróżować au-
tobusami, a jakże. Wystarczy, że zarezerwują
sobie kurs z miasta A do miasta B. Minimum
z 1-miesięcznym wyprzedzeniem! Jeśli na taką rezerwację
zdecyduje się turysta, musi uważać, by nie zdradzić się
obcym akcentem, bo „zdobycze socjalizmu są dla ludzi so-
cjalizmu” – jak orzekł Fidel. Na Kubie, jak przystało na wzor-
cowy kraj socjalistyczny, wszystko jest państwowe. Do-
piero od niedawna prywatne osoby mogą wynajmować po-
koje turystom, płacąc za to zryczałtowany podatek; a do-
słownie na dniach Raul Castro oddał indywidualnym rolni-
kom 45 tys. państwowych działek rolnych o pow. 680 tys.
ha, leżących dotąd odłogiem. Każdy rolnik pozostaje jed-
nak oficjalnie pracownikiem państwowym. Jeśli chce np.
wyhodować krowę, musi ją zakontraktować od państwa.
W tym celu dostaje cielaka, a po odchowaniu odstawia by-
dlę do punktu skupu.
Za swoją pracę dosta-
je lichą pensję. Jeśli
jednak krowa w trak-
cie hodowli zachoru-
je i rolnik wyrazi go-
towość jej skonsumo-
wania na miejscu
(wołowina to najwięk-
szy przysmak, w od-
różnieniu od pogardza-
nych warzyw czy ryb),
zjeżdża do niego we-
terynarz wraz z mini-
mum jednym komisa-
rzem partyjnym. Ich
zadaniem jest zbadać, czy rolnik aby nie chce podstępnie
zjeść zdrowej, socjalistycznej krowy. Czasem oceniają, że
chce, a wtedy chłop może zarobić do 23 lat więzienia.
Zresztą na Kubie, gdzie 1/3 dorosłych obywateli służy w woj-
sku, milicji lub innych służbach państwowych, także wie-
le innych rzeczy i spraw zależy od uznania tychże służb.
Na drogach co rusz spotyka się np. stojących milicjantów
(z braku pojazdów rozwożonych rankiem i zabieranych wie-
czorem), którzy mierzą prędkość nielicznych samocho-
dów. Mierzą... na oko. Nikt tu bowiem o żadnych rada-
rach nie słyszał. Nasza polska przewodniczka opowiadała,
że nieraz była zatrzymywana przez takiego radarowca z licz-
nikiem w oku. Wszelkie tłumaczenia tylko go rozsierdzają,
bo przecież to on – mianowany ulicznym obserwatorem
– zna się najlepiej na szybkości aut.
Notabene auta te to jedna z osobliwości wyspy. Mniej
więcej połowa z nich pochodzi z lat 50., tj. sprzed rewolu-
cji. Zostały one wówczas upaństwowione jednym dekre-
tem Fidela, tak jak cały zagraniczny majątek. Pozostałe to
głównie wykwit motoryzacji RWPG z lat 70. i 80. oraz ta-
nie auta koreańskie i zachodnie, kupowane przez bogaczy
zarabiających w CUC. Samochody mają różne kolory tablic
rejestracyjnych – w zależności od tego, czy samochód jest
własnością urzędu państwowego, osoby prywatnej, tury-
sty czy duchownego. Poza tym księża nie mają jednak
żadnych „przywilejów”, choć Watykan chciał je usilnie prze-
forsować po wizycie JPII w 1998 r. Skończyło się na po-
mniku Wojtyły w Santa Clara, w dodatku na peryferiach
miasta. Ciąg dalszy str. 12–13
360 milionów długu ma polska policja, więc oszczędza na czym
się da. Nawet na papierze toaletowym, żarówkach i paliwie do
radiowozów. Na tym ostatnim podobno całkiem słusznie. Takie
banialuki plecie Julia Pitera i dodaje: „Policja nie potrzebuje
samochodów do kontroli ulic. Piesze patrole są skuteczniejsze”.
Dupska Pitera też nie musi wozić rządowymi limuzynami. Pie-
sze spacerki są zdrowsze.
W jednego z liderów Ruchu Rodzin Nazaretańskich, miano-
wicie w Sławomira Bielę, wcieliła się Matka Boska i gada do
niego. Tak twierdzi Biela, ale odmiennego zdania jest abp Ka-
zimierz Nycz, który specjalnym dekretem zawiesił działalność
Ruchu. 50 tysiącom członków Rodzin oko zBIELAło.
Pod posadzką Kaplicy Różańcowej jasnogórskiego klasztoru
archeolodzy znaleźli średniowieczny system centralnego ogrze-
wania. Innymi słowy, paulini okrutnie się umartwiają, ale za-
wsze w ciepełku. Na takie luksusy nie było stać nawet ówcze-
snych królów. I niewiele się w tym względzie zmieniło.
22 lata temu na biurko Kiszczaka dotarł anonimowy list,
w którym pewien obywatel grozi, że zabije JPII, gdy ten przy-
będzie z kolejną pielgrzymką do Polski. Niedoszły zamacho-
wiec został namierzony i niezwłocznie aresztowany przez Służ-
bę Bezpieczeństwa. No i teraz słyszymy chichot historii, no
bo gdyby nie SB...
Na warszawskim Bemowie kościelny dzwon skoro świt budzi
zaspanych tubylców. Ci cierpieli, cierpieli, ale w końcu się
wściekli i wysłali skargi gdzie się dało... Dało to tyle, że na-
zwiska protestujących zostały wywieszone na płocie okalają-
cym kościół. A dzwon bije jak bił.
Kryzys eskaluje. Z tego to powodu Warszawa – poza śnie-
giem – zasypana została ulotkami reklamującymi prezydent
Hannę Gronkiewicz-Waltz. Ale w ramach oszczędności „tyl-
ko” co drugi warszawiak dostanie propagandowy papierek do
ręki. Koszt? Głupie 100 tysięcy złotych.
„Stop pedofilii w kościele”, „Stop gwałceniu dzieci”, „Sekta
katolicka 666” – takie napisy pojawiły się na murach kościo-
łów w Gdyni. I jeszcze symbole kotwicy Polski Walczącej...
z pedofilią. Policja powołała specjalną pięcioosobową grupę
śledczą w celu złapania „okropnych wandali”. Pedofilia w ko-
ściele policji tak nie interesuje.
Jedna z najsłynniejszych w historii oper rockowych sprzed pra-
wie 40 lat – „Jesus Christ Superstar” autorstwa Andrew Lloy-
da Webbera i Tima Rice’a – nie będzie wystawiona w Byd-
goszczy. Twórcy przerwali próby, bo natrafili na ostry opór
środowisk katolickich i oskarżenia o bluźnierstwo (Jezus
w dżinsach!). Do sprawy wrócimy.
15 maja wejdzie na ekrany kolejna (po „Kodzie da Vinci”)
ekranizacja bestsellerowej powieści Dana Browna. „Anioły
i demony” to mroczna opowieść o pysze, pogardzie, kłamstwie
i zbrodni za murami Watykanu. Rzymscy biskupi na głowie
stawali, żeby do realizacji filmu nie doszło. Szczęśliwie reży-
ser Ron Howard i odtwórca głównej roli Tom Hanks posłali
ich na drzewo. Tam gdzie ich miejsce!
Ale co tam amerykańska superprodukcja, skoro 27 lutego na
ekrany wchodzi superowy „Popiełuszko”, reklamowany plaka-
tami rodem z agenta 007. Obraz o martyrologii, o której jed-
nak nie chcą słyszeć członkowie ekipy filmowej, twierdząc, że
nie zapłacono im, a oni dla idei pracować nie będą. I grożą
sądem. Chodzi o kwoty sięgające 240 tys. złotych.
To pachnie schizmą. Episkopat Austrii w ostrych słowach skry-
tykował papieża po tym, jak mianował on biskupem Linzu zna-
nego homofoba i zajadłego wroga Harry’ego Pottera – Gerhar-
da Wagnera. Tego samego, który katastrofalny huragan Katri-
na nazwał karą za grzechy. „Zbyt wiele bolesnych konfliktów
w Kościele towarzyszy decyzjom Benedykta XVI” – napisali
w liście do Watykanu biskupi, co tłumacząc na język świecki,
oznacza: „Ratzinger, za często się mylisz jak na nieomylnego!”.
JONASZ
67 rocznica urodzin „ukochanego przywódcy” Korei Północ-
nej Kim Dzong Ila hucznie świętowana jest… w Polsce. Ob-
chodom towarzyszą liczne wystawy, prelekcje, seminaria i od-
słonięcie pomnika wodza (z czym Wam się to kojarzy?). To
wszystko prawda, jeśli wierzyć północnokoreańskiej rządowej
agencji informacyjnej KCNA, która takiego newsa zamieści-
ła na swojej stronie internetowej. Przy okazji okazało się, że
w Korei Północnej jest internet.
Z zimnej i pochmurnej Europy po 10 godzinach lotu wpa-
96614144.024.png 96614144.025.png 96614144.026.png 96614144.001.png 96614144.002.png 96614144.003.png 96614144.004.png
Nr 8 (468) 20 – 26 II 2009 r.
GORĄCY TEMAT
3
zmusza rządy do głębo-
kich reform budżetowych.
Muszą więcej wydawać na
sferę społeczną (między
innymi zasiłki dla bezrobotnych)
oraz uruchamiać specjalne pakiety
stymulujące gospodarkę (progra-
my poręczeń kredytowych dla przed-
siębiorstw czy dotacji dla firm prze-
żywających problemy). Wszystkie
działania mają na celu podtrzyma-
nie popytu. Jednocześnie politycy
muszą zadbać o to, aby deficyty bu-
dżetowe nie wzrosły nadmiernie. To
naprawdę karkołomne lawirowanie.
W Polsce na początku lutego
2009 r. na prośbę ministra finansów
prof. Jacka Rostowskiego premier
Tusk zarządził wielkie cięcia budże-
towe. Obiecywał przy tym, że nie
dotkną one środków przeznaczo-
nych na pomoc obywatelom. Miały
dotyczyć wyłącznie inwestycji i wy-
datków na administrację. Tymcza-
sem cięcia wydatków na inwestycje
– zdaniem prof. Jerzego Osiatyń-
skiego – spowodują kolejne zmniej-
szenie popytu wewnętrznego. Mniej-
szy popyt to mniejsza produkcja,
a to przekłada się na zatrudnienie.
Firmy zwolnią pracowników, któ-
rym państwo będzie musiało wypła-
cić zasiłki dla bezrobotnych.
~~~
Obok tych oszczędności rząd po-
stanowił zmniejszyć pulę środków
przeznaczonych na badania i naukę.
Ponad 150 milionów mniej dosta-
ną badacze współpracujący z pol-
skim sektorem obronnym. Na ca-
łym świecie najnowsze technologie
wpierw testuje armia. Dopiero póź-
niej wynalazki trafiają pod strzechy.
Tak było z internetem.
Znacznie mniejsze budżety ma-
ją także polskie uczelnie. Takie-
mu np. Uniwersytetowi Warmiń-
sko-Mazurskiemu brakuje ponad
62 milionów. Deficyt sfinansuje
kosztownym kredytem bankowym
(na 50 mln złotych), a resztę po-
przez kolejne oszczędności: zwol-
nienia pracowników, ograniczenia
wyjazdów na konferencje nauko-
we, likwidację zamiejscowych ośrod-
ków kształcenia w Braniewie i Ru-
socinie. Jak wyjaśnił rektor, do kry-
zysu przyczyniło się odebranie przez
Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa
Wyższego przyznanej w ubiegłym
roku dodatkowej dotacji dla wy-
działów: Ochrony Środowiska i Ry-
bactwa, Medycyny Weterynaryjnej
oraz Nauki o Żywności. Oszczęd-
ności nie dotknęły tylko Wydzia-
łu Teologicznego.
W jeszcze gorszej sytuacji jest
Uniwersytet im. Marii Skłodowskiej-
-Curie w Lublinie. Od 12 lat mini-
sterialna dotacja nie wystarczała na
pokrycie wszystkich wydatków.
Uczelnia szukała dodatkowych źró-
deł dochodu (między innymi z płat-
nych studiów) i oszczędzała.
W grudniu 2008 r. długi uczelni wy-
niosły 100 milionów złotych. Ko-
lejni ministrowie nauki: prof. Mi-
chał Seweryński (rządy PiS) i Bar-
bara Kudrycka (rząd PO i PSL)
odmówili pomocy UMCS. Warto
przy tym wspomnieć, iż znajduje się
on w pierwszej piątce najlepszych
polskich uczelni. Za to zajmujące-
mu w rankingach 3–4 miejsce od
końca Katolickiemu Uniwersyte-
towi Lubelskiemu od 2009 roku
państwo pokryje koszty wszelkich
inwestycji .
Widmo bankructwa stanęło tak-
że przez Uniwersytetem Medycz-
nym w Łodzi. Jego władze muszą
zdobyć 24 mln złotych, aby domknąć
budżet. Jak wyjaśniał rektor UM
prof. Paweł Górski , aby uchronić
uczelnię przed bankructwem, nie-
zbędne są zwolnienia pracowników
(w tym naukowców), likwidacja za-
jęć w małych grupach (na uczelni
medycznej!), a zamiast ćwiczeń
praktycznych ma być więcej tanich
seminariów.
mających problemy w szkole.
O ograniczeniu liczby zajęć z re-
ligii nie ma mowy. Biskupi nie
zaproponowali także, aby tak jak
w latach 1990–1992 duchowni pro-
wadzili katechezę za darmo. A prze-
cież kard. Glemp oznajmił 20 lat
temu, że tak będzie zawsze.
~~~
Do oszczędności została zmuszo-
na także minister pracy i polityki
społecznej Jolanta Fedak . Rząd
skreślił ponad 100 milionów złotych,
które miały być dodatkowo przezna-
czone na rodzinne domy dziecka i ro-
dziny zastępcze. Część opiekunów
może nie otrzymać wynagrodzeń.
Ponad 120 milionów zaoszczędzi
Państwowy Fundusz Rehabilitacji
Osób Niepełnosprawnych. Zawieszo-
ne zostaną lub znacznie ograniczo-
ne programy, dzięki którym osoby
Polska nadal będzie państwem
misyjnym. Tylko w taki sposób spe-
cjaliści od prawa wyznaniowego,
z którymi rozmawialiśmy, tłumaczą
utrzymywanie zasady, iż składki
emerytalne i zdrowotne za zakon-
ników na misjach opłaca budżet,
czyli my . Rzeczpospolita wspiera
w ten sposób interesy państwa Wa-
tykan i jednego z Kościołów. Kom-
plikuje to nasze relacje międzyna-
rodowe, gdyż obce rządy traktują
duchownych jak funkcjonariuszy
państwa polskiego.
~~~
Ograniczenia wydatków nie omi-
nęły także policji. Według szacun-
ków ekspertów, jej budżet w roku
2009 jest na granicy bezpieczeństwa.
W połowie roku może zabraknąć
kasy na paliwo do radiowozów i no-
we mundury.
przeniesienie części wojskowych
agend z Warszawy do Poznania,
Wrocławia, Krakowa i Bydgoszczy.
Oficjalnie spowoduje to lepszą ko-
ordynację pracy dowództw różnych
rodzajów sił zbrojnych. Ma to przy-
nieść oszczędności. Jednak zdaniem
gen. Stanisława Kozieja , będzie
na odwrót: rozproszenie dowództw
zwiększy koszty funkcjonowania.
Aby zapewnić koordynację ich pra-
cy (zakupy materiałów biurowych,
paliw), konieczne będzie powołanie
nowego urzędu. Towarzyszy temu
ograniczenie wydatków na nowy
sprzęt. Według szacunków eksper-
tów ze Sztabu Generalnego, aby
utrzymać minimalny poziom spraw-
ności jednostek wojskowych, powin-
niśmy na nowe uzbrojenie i syste-
my łączności w ciągu dziesięciu lat
wydać 160 miliardów złotych. Po-
zwoli to do 2018 roku osiągnąć po-
ziom, jaki w 2004 r. reprezentowa-
ły siły zbrojne Danii. Premier Do-
nald Tusk uważa jednak, że może-
my wydać znacznie mniej. Według
generała Kozieja, jest to niebezpiecz-
na tendencja, szczególnie że rząd
zdecydował się na wprowadzenie ar-
mii zawodowej bez zmniejszenia
jej składu osobowego. Zdaniem
Andrzeja Karkoszki (wiceszef
MON w rządach lewicy, koordyna-
tor pierwszego po 1980 roku Stra-
tegicznego Przeglądu Obronnego),
może to spowodować, że budżet
MON będzie się składać z dwóch
olbrzymich stałych części wydat-
ków: na emerytury i renty wojsko-
wych oraz pensje. Ułamki środ-
ków będą przeznaczone na za-
kup nowego sprzętu. Inni eks-
perci zwracali uwagę na to,
że MON zawarł kilka za-
granicznych kontraktów na
dostawy samolotów, co jesz-
cze bardziej zmniejsza pulę
wolnych środków. A gdzie
pozostały sprzęt? Polska
jest także jednym z ostat-
nich państw NATO,
w którym nie stworzono
jednostek do monitoringu i obro-
ny przez cyberatakiem (wiosną
2008 kilkanaście osób skutecznie
sparaliżowało na ponad trzy tygo-
dnie rządowe agendy Estonii).
W zamian za to będziemy
mieli F-16, ale bez pilotów (mi-
nimum kadrowe, czyli 48 pilotów
osiągniemy około 2011 roku, zaś
niezbędnych mechaników mamy
przygotować do pracy do 2020 ro-
ku) i samoloty transportowe Bryza
mające słabsze osiągi niż CASA, ale
za to kosztujące dwa razy drożej.
Wtajemniczeni twierdzą, że powo-
dem zakupu Bryz jest to, iż ich mon-
taż odbywa się w mieleckiej filii jej
amerykańskiego producenta.
~~~
Kryzys finansowy wymaga, aby
rząd wreszcie zajął się bezprawny-
mi wydatkami na Fundusz Kościel-
ny i pełnymi zwolnieniami podatko-
wymi biskupich biznesów. Przynaj-
mniej normalny rząd w normalnym
kraju tak by zrobił. Ale my nie wy-
magajmy „cudów”.
Kryzys?
Jaki kryzys?!
Premier Donald Tusk powtarza od dwóch
miesięcy, że oszczędności budżetowe nie dotkną
ubogich Polaków. I faktycznie – biedni
biskupi dostaną to, co chcieli.
W tym samym czasie kardy-
nał Stanisław Dziwisz zażądał,
aby państwo przejęło koszty in-
westycji Papieskiej Akademii
Teologicznej. Podobno rachune-
czek może wynieść dwieście mi-
lionów złotych. Ważny poseł Plat-
formy Obywatelskiej Ireneusz Raś
wyjaśnił, że „brak pełnego finanso-
wania przez państwo PAT to dys-
kryminacja uczelni służącej państwu.
Ma on także nadzieję, że już wkrót-
ce Papieska Akademia będzie mo-
gła się rozwijać bez żadnych prze-
szkód, a Kraków wzbogaci się o ko-
lejny uniwersytet, i to taki, którego
fundatorem był Jan Paweł II” .
~~~
Minister edukacji Katarzyna
Hall została zmuszona do rezygna-
cji z programu o nazwie „Wypraw-
ka szkolna” (z którego państwo po-
krywało koszty zakupu podręczni-
ków i niezbędnych przyborów dla
dzieci z najuboższych rodzin. W ro-
ku 2008 skorzystało z niego ponad
300 tysięcy dzieciaków), „Pracow-
nie internetowe w szkołach” (za
5 mln zł resort planował zakup
sprzętu komputerowego), w znacz-
nym stopniu ograniczono też pro-
gram stypendialny, którego budżet
obcięto z 599 milionów do symbo-
licznych kilkunastu milionów. Nie-
mal do zera spadną wydatki państwa
na świetlice i zajęcia pozalekcyjne
dla małych dzieciaków i nastolatków
niepełnosprawne otrzy-
mywały dofinansowanie
na zakup kom-
puterów i sa-
mochodów.
Zmniejszono
i to drastycznie
pulę środków przeznaczonych na
wsparcie zatrudnienia poszkodowa-
nych przez los (dopłaty do składek
ZUS, szkolenia).
~~~
Resort zdrowia musiał zrezy-
gnować z opłacania tak zwanych
procedur wysokospecjalistycznych
(przeszczepy serca, nerek, wątroby,
leczenie chorób przewlekłych itp.).
Ich ciężar przerzucił na Narodowy
Fundusz Zdrowia, którego wpływy
w 2009 roku mają być niższe o oko-
ło 14 procent. W konsekwencji bę-
dzie mniej kasy na podstawowe za-
biegi i świadczenia medyczne oraz
refundację leków i sprzętu rehabi-
litacyjnego.
Żadnych zwolnień kapelanów
szpitalnych nie przewiduje się.
O redukcji liczby kapelanów
nikt z rządu nie chce słyszeć.
Tak samo w armii. Dla mini-
stra Bogdana Klicha najważniej-
si byli duchowni, wojskowi biuro-
kraci i kosztowne samoloty trans-
portowe Bryza. Liczba etatów dla
kapelanów nie zmniejszy się, mimo
likwidacji ponad 20 garnizonów.
Ma być także mniej jednostek.
W zamian za to planuje się rozbu-
dowę wojskowej administracji, bo-
wiem ma się pojawić dowódca obro-
ny wraz ze swoim sekretariatem.
W kuluarach konferencji „Model
sił zbrojnych 2018” mogliśmy usły-
szeć, że nowy twór otrzyma własne-
go kapelana. Aby zachować etaty
dla spowiedników, MON planuje
MiC
Ś wiatowy kryzys finansowy
96614144.005.png 96614144.006.png 96614144.007.png
4
Z NOTATNIKA HERETYKA
Nr 8 (468) 20 – 26 II 2009 r.
POLKA POTRAFI
Murzyn zrobił swoje...
Prowincjałki
Przy 23-letnim mieszkańcu Garwolina po-
licja znalazła woreczek marihuany. Mężczy-
zna, absolutnie tym faktem nie zbity z tropu, długo wyjaśniał, że to pokarm
dla kanarka. Funkcjonariusze nie uwierzyli. Właścicielowi ptaka grozi teraz
do 3 lat w klatce.
Znacie jakiś dowcip o sanatorium
w Ciechocinku? Na przykład...
Rozmawia dwóch kumpli:
– Ale ta moja żona jest naiwna.
Robi prawo jazdy i myśli, że będę jej
samochód pożyczał.
– To jeszcze nic. Moja jutro wy-
jeżdża do Ciechocinka i spakowała
10 paczek prezerwatyw. Myśli głu-
pia, że do niej przyjadę!
Podróże sprzyjają romansom.
O tym, co wyprawia się w trakcie
„wczasów uzdrawiających” w różnych
Ciechocinkach, krążą już legendy.
Z badań przeprowadzonych w 31
polskich uzdrowiskach wynika, że aż
60 proc. kuracjuszy płci męskiej
– mniej lub bardziej dziarsko – pró-
bowało szczęścia z płcią przeciwną.
Połowie panów stan cywilny oblubie-
nicy, mówiąc kolokwialnie – zwisał,
a nawet woleli mężatkę, która zazwy-
czaj rozumie, że po pożegnalnym dan-
cingu kochaś musi odejść w siną dal.
Do konsumpcji, prawie tak samo
często jak w sanatoryjnych pokoikach,
dochodziło – pogratulować fantazji
i odwagi! – na łonie natury.
Większość zuchów – renciści, eme-
ryci, zagraniczni playboye, których nie
stać na Wyspy Kanaryjskie itp., itd.
– między jedną a drugą bibką, jak się
już rozkręcą, zapominają o reumaty-
zmie tudzież innym schorzeniu, któ-
re przyjechali zaleczyć, a wakacyjny
epizodzik nabiera rumieńców.
Badania traktujące o tym, jak
lubimy wypoczywać, donoszą, że
coraz więcej Polek podróżuje da-
leko poza granice kraju.
Pragną zasmakować nieco egzo-
tyki, i nie o kuchnię bynajmniej cho-
dzi. Podczas podróży po świecie chcą
sprawdzić, co potrafi zdziałać egzo-
tyczny tubylec i czy aby nie więcej
niż siermiężni rodacy. Seksturystki
– tak same siebie nazywają – mają
już swoje strony internetowe, na któ-
rych chwalą się fotkami wakacyjnych
zdobyczy i opowiadają co i jak... Zło-
śliwi twierdzą, że te mniej wybred-
ne biorą wszystko co kolorowe i ma
na nie ochotę. W rankingu najlep-
szych kochanków największym uzna-
niem cieszą się Afrykańczycy oraz
mieszkańcy Ameryki Południowej,
a wśród Europejczyków – Turcy
i Grecy. Z zamieszczanych w inter-
necie opowieści wynika, że Polki
cieszą się sporym powodzeniem na
zagranicznych wojażach, więc mo-
gą zapewnić sobie sporo frajdy bez
jakichś specjalnych starań. W kra-
jach muzułmańskich pomagają im
zalecenia Koranu, który przyucza,
że przedślubny seks z Arabką to
grzech. Z turystką wolno.
Jak podaje Biuletyn Polskiej Or-
ganizacji Turystycznej, co roku kil-
kaset Polaków, w tym i nasze panie,
podczas dalekich podróży zatrzymu-
je się w pensjonatach, które poza ba-
senami i salonem odnowy biologicz-
nej zapewniają liczne erotyczne ucie-
chy – zarówno z innymi hotelowymi
gośćmi, jak i uroczymi tubylcami. Ta-
kie przybytki szczególnym powodze-
niem cieszą się wśród zamożnych pań
w wieku średnim. Najwięcej emery-
towanych seksturystek przyjeżdża
z Wielkiej Brytanii, Niemiec i USA,
ale jak wieść niesie, niektóre nasze
szczęśliwe rodaczki też stać na taką
emeryturę. Miejscowego supermana
w wieku synka lub wnusia można za-
mówić prosto do hotelowego poko-
ju. A jeśli któryś z młodzieńców
szczególnie się spodoba, można fi-
glować z nim kilka tygodni w zamian
za, powiedzmy, kieszonkowe. A po-
tem... powrót do szarej rzeczywisto-
ści, gdzie nikt o niczym nie wie, i do
małżonka, który naiwnie myśli, że
to południowe słońce tak „starą
zrzędę” odmieniło. Paniom pozo-
stają piękne wspomnienia. Martwią
się tylko te, które zapomniały, że
menopauza chroni wyłącznie
przed ciążą...
JUSTYNA CIEŚLAK
Bardzo chciał się dostać do domu 36-let-
ni myśliwy z Lublina. Ale żona – zabaryka-
dowana w chałupie razem z dziećmi – za nic nie chciała go wpuścić. Fa-
cet zaczął więc oddawać strzały ostrzegawcze. Czy zamierzał wystrzelać
domowników? Nie wiadomo, bo w porę zwinęła go policja.
Polski system penitencjarny zafascynował
pewnego mieszkańca Bytomia do tego stop-
nia, że postanowił się posadzić. Marcin K. ukradł w tym celu samochód
i zadzwonił na policję z informacją, że wskaże miejsce, w którym jest za-
parkowany, ale tylko pod warunkiem, że po niego przyjadą. Potem już mil-
czał w obawie, że współpraca z policją zamknie mu drogę za kraty.
Zebranie dla rodziców w jednej z podsta-
wówek w powiecie stargardzkim zakończy-
ło się ewakuacją budynku. Wszystko dlatego, że 13-letni uczeń nie chciał,
aby rodzice poznali jego oceny, i wysłał wychowawczyni SMS-a z informa-
cją, że w szkole jest bomba, którą za chwilę zdetonuje.
Poirytowały Andrzeja W. z Lublina umie-
jętności jego ślubnej w zakresie prowadze-
nia samochodu, toteż nakazał babie zatrzymać się na środku drogi, wysa-
dził ją z samochodu i sam ruszył dalej. Następnie skosił kilka znaków dro-
gowych, aż w końcu zaparkował na poboczu. W chwili zatrzymania miał 2,6
promila alkoholu. Nie miał za to prawa jazdy, które zostało mu odebrane...
dzień wcześniej.
I to dosłownie, o czym przekonał się miesz-
kaniec Sopotu. Na przystanku autobuso-
wym poprosił 23-letnią Katarzynę W. o ogień. Ta, mocno prośbą poiryto-
wana i jeszcze bardziej pijana, najpierw skopała natręta, a później ukradła
mu telefon komórkowy.
Opracowała WZ
MYŚLI NIEDOKOŃCZONE
gorsze, także czasem słyszy. Teraz znów usły-
szą o nim w Unii Europejskiej, gdzie Tusk miano-
wał Wałęsę „mędrcem”.
„Każdy kraj ma takiego prezydenta, na jakiego zasłu-
guje” , to słowa Wałęsy z czasów jego żałosnej, ale na
szczęście jedynie pięcioletniej prezydentury. Bo naród
zmądrzał, a Wałęsa pozostał sobą, czyli kimś w rodzaju
męskiego prototypu Joli Ru-
towicz . Kto ogląda TV, ten
wie, o kim piszę, a kto nie wie,
tym lepiej dla niego.
Jednak dobre czasy z po-
łowy lat 90., kiedy mieliśmy
trochę lepszego od Wałęsy
prezydenta, stosunkowo mądry rząd i duży wzrost go-
spodarczy (i to bez masowej emigracji i pieniędzy z UE!),
także minęły. Potem był okres błędów, dziur i wypa-
czeń Buzka z Balcerowiczem , parę lat później hor-
ror Kaczyńskich .
Czy z rządów PO wyniknie coś dobrego, trudno po-
wiedzieć, choć już brak PiS-u u władzy jest wartością sa-
mą w sobie. W każdym razie jednym z potknięć Tuska
z całą pewnością jest wybór Lecha Wałęsy do Grupy
Refleksyjnej, zwanej też Radą Mędrców. Co chce wnieść
Wałęsa w imieniu naszego kraju? Były prezydent ogło-
sił publicznie swój katalog Wartości Wspólnych. Zawie-
ra on kilka banałów: zasadę poszanowania godności czło-
wieka, zasadę solidarności, zasadę partycypacji demokra-
tycznej obywateli. Same okrągłe hasełka, częściowo kon-
kretniej już wyrażone w obowiązujących dokumentach
UE. Rewelacją typowo Wałęsowską jest natomiast ostat-
nia, siódma zasada wolności religii i poszanowania wia-
ry. Niby nic złego, ale nie ma tam ani słowa o niewierzą-
cych. Wałęsa sugeruje także „zwrócenie się przy omawia-
niu zagadnień z katalogu wartości do nauczania Kościoła,
zwłaszcza w kontekście pewnego uniwersalizmu dorobku
kultury Europy, Kościoła katolickiego. Przez wieki Ojcowie
Kościoła tworzyli system wartości i instytucji mający za za-
danie umocnienie wspólnoty
wiernych Kościoła i kościoła
instytucjonalnego” . Po tym
pseudouczonym bełkocie, któ-
ry Wałęsa pewnie nieumiejęt-
nie skopiował z jakiejś instruk-
cji podesłanej mu z episkopa-
tu, jest – oczywiście – odwołanie się do bezdennej skarb-
nicy myśli „Wielkiego Rodaka, Jana Pawła II” .
Większości obywateli UE jest doprawdy wszystko
jedno, co powiedział czyjś „Wielki Rodak”; ma też w głę-
bokim poważaniu to, że „Ojcowie Kościoła umacniali
wspólnotę wiernych Kościoła katolickiego”. Unia ma już
swój system wartości: są to prawa człowieka zbudowa-
ne na myśli oświeceniowej, opozycyjnej wobec ideologii
Kościoła. Jest to tak proste, że tę prawdę mógłby przy-
swoić sobie nawet Lech Wałęsa. Narzeka on, że dla
prezentowanych przez niego „wartości” nie znajduje zro-
zumienia wśród pozostałych „mędrców”, bo to w więk-
szości „socjaliści, którzy ciągle mówią o wolności”. Wo-
bec odrzucania przez nich przewodniej roli Kościoła Wa-
łęsa chce na złość pozostałym przestać być mędrcem.
I oby jak najszybciej!
Zachowałem się w tej sytuacji tak, jak nauczyłem się zachowywać w trakcie
kontaktów ze Służbą Bezpieczeństwa. W takich sytuacjach należy stawiać
bierny opór, a nie czynny. (Jan Rokita o „incydencie monachijskim”)
Prawo i Sprawiedliwość prezentuje w kwestii nepotyzmu podwójną moral-
ność; sądzę, że kolegów Putry nie poruszyłoby nawet ustanowienie zacnej Ma-
my bliźniaków w roli królowej Polski lub mianowanie małżeństwa Rokitów
w dwóch osobach jako jednego ambasadora Polski w Niemczech.
(Janusz Palikot)
RZECZY POSPOLITE
Może tego nie widać, ale z natury jestem perfekcjonistką. Nie przypuszczałam
nigdy w życiu, że będę posłanką w polskim Sejmie, przecież ja mam obywa-
telstwo niemieckie. Ja jestem Niemką z urodzenia. Ja jestem Polką z zamiło-
wania.
Beczenie owcy
(Nelly Rokita)
Genialni ekonomiści z PO są jak cud Donalda Tuska. Są tak samo fajni
i tak samo wirtualni. W dodatku mają coś z Kubusia Puchatka, bo im bar-
dziej się ich szuka, im bardziej Polacy ich potrzebują, tym bardziej ich nie ma.
(Grzegorz Napieralski)
Spuszczacie kolejne kundelki ze smyczy. Te psy dodatkowo ujadają.
(Joachim Brudziński)
Gdyby wszystko w partii LPR działało prawidłowo, to ja nigdy nie zostałbym
posłem. (Krzysztof Bosak, „Myśl Polska”)
Dzisiejsza współczesna wersja „Mazurka” Dąbrowskiego jest wersją bardzo
okrojoną (...) wycięto z niego Boga. Czy jest on dla Polski reprezentatywny
i czy naprawdę zawiera esencję polskiego ducha?
(Portal Prawy.pl prowadzony przez K. Bosaka)
Wybrali: OH, MiC
ADAM CIOCH
PTASZEK NA HAJU
POLOWANIE
CIEPŁA CELA...
PAŁY I BOMBA
MISTRZ KIEROWNICY
PALENIE SZKODZI
J aki jest Lech Wałęsa, każdy z nas widzi, a co
96614144.008.png 96614144.009.png 96614144.010.png 96614144.011.png 96614144.012.png 96614144.013.png 96614144.014.png 96614144.015.png 96614144.016.png 96614144.017.png
Nr 8 (468) 20 – 26 II 2009 r.
NA KLĘCZKACH
5
MOHER Z PZPR
do adoracji krzyża. Kościelną ak-
cję ocieplenia kleszego wizerunku
sponsorowała telewizja publiczna.
PPr
Unia może być więc wybawieniem,
a dla innych jest przekleństwem.
Na zdrowy rozum ktoś tu jest głu-
pi: albo nowa premier Islandii, al-
bo też środowisko tzw. geotermal-
nych biskupów i innych „eksper-
tów” skupionych (głównie) wokół
toruńskiego nadajnika radiowego.
Tertium non datur ...
Przy okazji warto przypomnieć,
że Johanna Sigurdardottir jest so-
cjalistką i lesbijką, która od wielu
lat żyje w oficjalnie zarejestrowa-
nym związku z inną panią. Cieka-
we, jak się zachowają czołowi pol-
scy Europejczycy, gdy przy okazji
oficjalnej wizyty będą musieli ko-
muś takiemu podać rękę, a prezy-
dent jak zwykle pocałować... ZD
Nieprawdopodobne! Tusk i Ka-
czyński po jednej stronie baryka-
dy. A na barykadzie nasz ulubie-
niec prof. Wolniewicz krzyczący
(jak to ma w zwyczaju) w Radiu
Maryja: „Nachalne forsowanie u nas
kultury żydowskiej i żydowskiego
punktu widzenia staje się już nie do
zniesienia! Ta nachalność musi
wzbudzić reakcje i sprzeciwy”.
Wskazał też wstrętnych promoto-
rów żydostwa. To premier i prezy-
dent. No tak – jak Wolniewicz był
w PZPR, problemy z tzw. syjonista-
mi rozwiązywało się raz-dwa. Na
przykład w roku 1968... MarS
WYGRAŁ
Z KOŚCIOŁEM
KARNAWAŁ
W KLASZTORZE
Andrzej Szwelicki , zwykły czło-
wiek, wygrał pojedynek z probosz-
czem pewnej parafii w Ostrołęce.
Mieszkańców ulicy Gomulickiego
w tym mieście od dawna terrory-
zowały dzwony kościelne. Szwelic-
ki pisał do prezydenta i rady mia-
sta, którzy zbywali go, tłumacząc,
że sprawa nie leży w ich kompeten-
cjach. Zdesperowany udał się wresz-
cie na policję, gdzie złożył skargę
na księdza i... poskutkowało! Dzwo-
ny zostały ściszone. MaK
Habit zakonnicy niezmiennie
pozostaje jednym z najpopularniej-
szych przebrań karnawałowych. Kto
wie, może dlatego, że w słynnym
karnawale w Wenecji bez przeszkód
mogły uczestniczyć mniszki. Pod
warunkiem ukrycia twarzy pod ma-
ską. A na nudę w czasie trwania
karnawału weneckie pingwiny z ca-
łą pewnością nie mogły narzekać.
Niemało atrakcji dostarczali im
przebrani za kobiety mężczyźni,
ochoczo przekraczający mury żeń-
skich klasztorów. Stało się to tak
powszechną rozrywką, że w 1603
roku dożowie zmuszeni byli wydać
specjalne zarządzenie dotyczące
ochrony moralności i dobrych oby-
czajów w żeńskich zakonach w okre-
sie karnawału. Teoretycznie męż-
czyznom, którzy w czasie karna-
wału w masce dopuścili się beze-
ceństw, zgodnie z karnawałowym
kodeksem karnym, groziła kara
2 lat więzienia z zamianą na pół-
tora roku galer, zaś przyłapanym
na grzechu kobietom – biczowa-
nie rózgami. W praktyce wszelki-
mi zakazami niespecjalnie się przej-
mowano.
BŁOGOSŁAWIENIE
GARDEŁ
WIELKODUSZNOŚĆ
SŁODYCZ
„BETLEJEMKI”
Religijne rytuały z powodu...
ataku wirusa grypy! O dziwnym ry-
tuale z kraju znad Wisły poinfor-
mowała Agencja Reutersa, której
serwis kupują niemal wszystkie waż-
niejsze telewizje na świecie.
„Często choruję na gardło, bo
pracuję jako kierownik planu fil-
mowego i często zdzieram to gar-
dło. Po prostu uda mi się uzdro-
wić to gardło i poprawić zdrowie
właśnie po tej uroczystości, po świę-
ceniu” – mówił dziennikarzowi
agencji jeden z uczestników mszy,
podczas której ksiądz świeczkami
obmacuje gardła wiernych.
„Aspekt psychologiczny w cho-
rowaniu ma wielkie znaczenie, więc
jeżeli naszym zabiegom medycznym
towarzyszy wiara w wyleczenie, za-
pewne będziemy zdrowsi wcześniej”
– skomentowała kościelne rytuały
pani doktor z jednego ze szpitali,
choć najwyraźniej nie mogła po-
wstrzymać uśmiechu na twarzy.
Ceremonia „błogosławienia gar-
deł” odbywa się każdego roku w ra-
mach obchodów święta św. Błaże-
ja.
KONKURS PAPIESKI
Archidiecezja Omaha albo nie
uczy się na błędach, albo pokłada
ogromną wiarę w siłę wybaczenia
i skruchy. Ks. Rodney Adams
ukradł z parafii w Omaha 83 tys.
dolarów. W grudniu 2008 r. sąd
skazał go na 5 lat nadzoru sądowe-
go, grzywnę 23 tys. i 500 godz. prac
społecznych. Kilka tygodni póź-
niej archidiecezja przywróciła go
do pracy w kościele św. Patryka.
Albo zapomni o pociągu do forsy,
albo wierni znów zapłacą... PZ
Stołek widocznie pali się pod
dupskiem dyrektor miejskiego
ośrodka kultury w jednym z miast
na Podhalu, skoro ogłosił konkurs
pt. „Spotkania z Janem Pawłem II
na nowotarskim lotnisku” (chodzi
o wizytę Papy na Podhalu w 1978
roku). Można pisać wspomnienia,
można przysyłać zdjęcia albo świa-
dectwa. I w ten sposób stuprocen-
towo uratować cztery litery dyrek-
tora.
W wielkopolskim Rostarzewie
afera. Tamtejsza Ogólnopolska
Fundacja dla Dzieci Bezdomnych
„Betlejemka” jest oskarżana przez
niektóre pensjonariuszki – matki
z dziećmi i starsze kobiety – o sto-
sowanie przemocy fizycznej i psy-
chicznej. Brutalnemu traktowaniu
miała towarzyszyć indoktrynacja re-
ligijna z trzema codziennymi obo-
wiązkowymi modlitwami. Małe
dzieci były ponoć bite przez szefa
domu za to, że modliły się nie dość
uważnie. Na razie w „Betlejemce”
trwa kontrola z urzędu wojewódz-
kiego, która wykryła nieprawidło-
wości w dokumentacji. MaK
MarS
WALENTYNKI
NIECZYSTE
AK
KOŚCIÓŁ
ZSZEDŁ NA PSY
Nietypowy pomysł narodził się
w brytyjskim mieście Weymouth.
Członkowie tamtejszego kościoła
kongregacyjnego przychodzą do
świątyni ze swymi psami, bowiem
doszli do wniosku, że te mają takie
samo prawo do „chwalenia Pana”
(przez obszczekanie?) jak ludzie.
Pierwsza na ten oryginalny po-
mysł wpadła Rachel Bickford pod-
czas śpiewania jednego z psalmów.
Natknęła się w nim na słowa, z któ-
rych (według niej) jednoznacznie
wynika, że czworonogi i inne zwie-
rzęta też mają duszę. PPr
I KTO TU JEST
GŁUPI?
Księża z sanktuarium w Zaba-
wie (Małopolska) pod wezwaniem
błogosławionej Karoliny Kózków-
ny , która zginęła ponoć w obronie
własnego dziewictwa (choć nie ma
na to świadków), postanowili 14 lu-
tego zrobić konkurencję walentyn-
kom i ogłosili Dzień Czystości
Przedmałżeńskiej. W owym dniu
ma być promowane dziewictwo na-
rzeczeńskie, m.in. poprzez popula-
ryzację słynnego pierścienia czysto-
ści.
MIŁOSIERDZIE
Nowy premier Islandii Johan-
na Sigurdardottir powiedziała, że
dla Islandii najlepszym wyjściem
z katastrofalnej sytuacji ekonomicz-
nej jest jak najszybsze przystąpie-
nie tego kraju do Unii Europejskiej
i do strefy euro.
Jak wiemy, w Polsce są siły, któ-
re nie brzydzą się – a wręcz prze-
ciwnie – unijnymi pieniędzmi, a jed-
nocześnie z całej siły gardłują za wy-
stąpieniem Polski z UE. Dla jednych
DP
Na Wrocław jak grom z jasne-
go nieba spadła wieść, że siostry od
Matki Bożej Miłosierdzia zamknę-
ły jedyny w mieście ośrodek dla sa-
motnych matek z małymi dziećmi.
Za każdą podopieczną dostawały
od Miejskiego Ośrodka Pomocy
Społecznej 1000 zł na miesiąc. Mi-
mo to siostrzyczki uznały, że bar-
dziej dochodowa i komfortowa bę-
dzie działalność edukacyjna. Bo ta-
ką – jak zapewniają – zamierzają
się teraz zająć. Tylko matki wy-
rzucone z Miłosierdzia niemiłosier-
nie są zrozpaczone. WZ
W INTENCJI
OFIAR KRYZYSU
MaK
PATRONKA NA LEWO
Od 15 lutego kolejno w każdej
z ośmiu stalowowolskich parafii spra-
wowane są specjalne msze w inten-
cji osób zwolnionych z pracy oraz
zagrożonych zwolnieniami. Księża
i wierni modlić się powinni rów-
nież w intencji władz państwowych,
samorządowych i przedsiębiorców
o „szczere poddanie się tchnieniom
Ducha Świętego i skuteczne poszu-
kiwanie słusznych rozwiązań gospo-
darczych w sytuacji dramatycznego
zagrożenia zwolnieniami z pracy
w Stalowej Woli i regionie” . Po na-
bożeństwach parafie zapraszają na
spotkania dyskusyjne na temat ak-
tualnych zagrożeń i wynikających
z nich konsekwencji życiowych. A na
zakończenie modłów, w piątek 27 lu-
tego, na ulicach Stalowej Woli urzą-
dzona zostanie droga krzyżowa ze
świecami i pochodniami. No to kry-
zys mamy z głowy! AK
Radni SLD w Dębicy – 6 ty-
godni po ustanowieniu świętej Ja-
dwigi Śląskiej patronką miasta
– zaproponowali lokalnej społecz-
ności drugą duchową opiekunkę.
Miałaby nią zostać Róża Luksem-
burg , pochodząca z Zamościa eko-
nomistka, socjalistka, feministka
i pacyfistka, która za swój odważ-
ny opór przeciwko I wojnie świa-
towej została brutalnie zamordo-
wana przez prawicowych bojówka-
rzy w Berlinie. Róża, osoba żyją-
ca na styku kultur polskiej, żydow-
skiej i niemieckiej, jest niezwykle
popularna w Niemczech. W rocz-
nicę śmierci jej grób odwiedzają
dziesiątki tysięcy ludzi. Czy miesz-
kańcy Małopolski, nawykli do róż-
nych świątków, pokochają Różę,
okaże się już w najbliższych mie-
siącach.
SACRODISCO
MaK
Tego jeszcze nie było. Księża
nawracali zbłąkane owieczki na dys-
kotece w bełchatowskim klubie
Manhattan. Młodzież dowieziono
autokarami, kapłanów autkami.
Podczas dyskoteki obowiązywał cał-
kowity zakaz sprzedaży alkoholu.
Duchowni nie wystąpili w sutan-
nach, ale w gustownych koszulkach
z napisem „Love”. Niesamowite!
Podczas gdy większość uczestni-
ków balowała na parkiecie, na pię-
trze w specjalnie wydzielonej sali moż-
na było pójść do spowiedzi. Grzechy
wyznawano na... kanapach. Były też
wydzielone miejsca przygotowane
96614144.018.png 96614144.019.png 96614144.020.png 96614144.021.png 96614144.022.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin