Cioteczka.pdf

(52 KB) Pobierz
70988470 UNPDF
Cioteczka
Historia ta zdarzyła mi się tak dawno, że aż sam czasami nie wierzę, czy w ogóle miała miejsce.
Miałem wtedy ze 17 lat i wciąż żadnych kontaktów z dziewczynami, jeśli nie liczyć przypadkowych
pocałunków i podmacywania tych koleżanek, które się na to godziły. Wszystko to miało się
niebawem zmienić za sprawą mojej cioci, Moniki. Tak naprawdę ona nie była moją ciotką, była
kuzynką mojej mamy, ale wszyscy mówiliśmy o niej „ciotka” i tak już zostało. Moi rodzice niezbyt
ją lubili. Zawsze przyjeżdżała ze Śląska niespodziewanie i nie było nigdy wiadomo, jak długo u nas
zabawi. Poza tym zmieniała często facetów, z żadnym nie wiązała się na stałe, co w oczach moich
rodziców uchodziło za rzecz niewybaczalną.
– I żeby chociaż jeszcze była ładna – mówili – ale jest tłusta, paskudna z twarzy i z charakteru.
Pije, pali, przeklina jak chłop – co ci faceci w niej widzą?
Pewnego jesiennego piątku, wróciwszy ze szkoły, zobaczyłem przy stole czwarte nakrycie do
obiadu. Spytałem, dla kogo to, a mama odszepnęła:
– Znowu się nam Monika na kark zwaliła i posiedzi pewno z tydzień, jakbym nie miała nic
lepszego do roboty, tylko ją utrzymywać, skaranie z nią i tyle. A jeszcze mieliśmy dziś wyjść do
cioci Grażyny i pewnie będą z tego nici.
– Może nie będzie tak źle – odparłem – a gdzie ona jest teraz?
– W łazience, bierze prysznic, bo dopiero przyjechała, może z godzinę temu.
Idąc do swego pokoju wpadłem wprost na moją przyszywaną ciotkę, która wychodziła akurat z
łazienki. Rzeczywiście, była dama słusznej postury i bardzo obfitych kształtów. Twarz miała dość
pospolitą, okrągłą, ale niebrzydką i krótkie rudawe włosy, zakręcone w loki. Przywitałem się,
całując pulchną dłoń z długimi, wypielęgnowanymi paznokciami. Podnosząc głowę zatrzymałem
wzrok na rozchylonym szlafroku, pod którym widać było kawałek wielkiego biustu, chyba
największego, jaki w życiu dotąd widziałem. Chyba za długo się gapiłem w te wspaniałości, bo
ciocia zmieszała się i zaciągnęła ciaśniej szlafrok. Musiała go jednak przedtem odchylić, pokazując
przy okazji większą część swoich ogromnych piersi. Pogroziła mi palcem i rozeszliśmy się. Przy
obiedzie poplotkowaliśmy trochę, roztrząsając kto się urodził, kto umarł, a kto się ożenił.
– A Marek się nie żeni? – zapytała.
– Ma czas – odpowiedziała mama – jakby miał przyprowadzić mi tu jakąś wywłokę, to lepiej
niech się wcale nie żeni.
Rozmowa toczyła się dalej, aż wreszcie zeszła na dzisiejsza wizytę moich rodziców.
– Ależ oczywiście, idźcie – powiedziała ciocia (tak ją będę odtąd nazywał) – w końcu to było
dawno planowane i moja niespodziewana wizyta nie może wam w tym przeszkodzić.
– Zapewne, ale szczerze mówiąc głupio nam cie zostawiać samą w domu – wtrącił się ojciec.
– Nie będę sama – odrzekła, uśmiechając się – Mareczek dotrzyma mi chyba towarzystwa?
– Mogę zostać – powiedziałem z udana obojętnością. – Pewno wrócicie późno, a ja chciałbym
położyć się wcześnie spać. Poza tym nigdzie się dziś nie wybierałem.
– Zgadza się, wrócimy koło północy, a może i zostaniemy do rana, wiec nie przejmuj się, jeśli
nas nie będzie.
Ponieważ rodzice byli umówieni na szóstą, więc całe popołudnie zeszło im na przygotowaniach
do planowanej wizyty. Wreszcie wyszli, a my z ciocią zostaliśmy. Posiedziałem trochę w swoim
pokoju, czytając i oglądając telewizję. W końcu postanowiłem się wykąpać, zjeść coś i położyć się
spać. Poszedłem więc pod prysznic. Namydliłem się, puściłem wodę i zamknąłem oczy. Od razu
wyobraziłem sobie swoją ciocię i to, co wyprawiałbym z jej dużym, chętnym ciałem, gdybym tylko
mógł. Reka sama powędrowała mi w dół, do mojego sterczącego przyjaciela, aby ściskać go i
masować, a przed moimi zamkniętymi oczami przemykały najdziksze fantazje.
– A czemu tak brutalnie traktujesz tego biedaka? – usłyszałem tuż nad swoim uchem i ktoś
wyłączył wodę.
Zesztywniałem. Przede mną stała moja ciocia. Nawet nie zauważyłem, kiedy weszła.
„Ale wdepnąłem” – pomyślałem sobie. – „Starzy mnie chyba zabiją. A na pewno nie obejdzie się
bez kłótni”. Pozostało mi tylko czekać, co będzie dalej.
– No to pięknie – usłyszałem po chwili – twoja mama nie będzie zadowolona, jak się o tym
dowie.
– Chyba nie – odparłem głupio – ale czy musi się dowiedzieć?
– Nie musi – odpowiedziała ciocia – ale ty musisz mi powiedzieć, o czym, a raczej o kim
myślałeś, jak cie tu nakryłam. Dobrze wiem, że chłopcy myślą o jakiejś babce, robiąc takie rzeczy.
Zrobiło mi się jeszcze bardziej głupio. Jak tu powiedzieć kobiecie trzy razy starszej ode mnie, że
miałem ochotę kochać się z nią na wszelkie sposoby, że pragnąłem dotykać jej pulchnego ciała,
ściskać i ssać wielkie piersi, a w końcu rozłożyć ją, bezbronną i posłuszną na wielkim łóżku w
sypialni i wbijać w jej atlasową cipkę swój wielki, sterczący pręt do utraty przytomności, albo
dopóki ona nie zaczęłaby prosić o litość. Że marzyłem, żeby wzięła mi do ust. Całego, razem z
jajeczkami, a potem wyssała i co do kropli połknęła mój gorący soczek. Że wiele dałbym, żeby móc
ją przewrócić na brzuszek, wymierzyć jej kilkanaście lekkich klapsów w dużą, wierzgającą pupę,
rozchylić gorącą pupę i wepchnąć się w jej małą, brązową dziurkę, ciasną i przyjemną.
– No co, usłyszę coś od ciebie? – ochrypły głos cioci przerwał moje przemyślenia.
– Myślałem... myślałem o tobie, ciociu – wydusiłem w końcu.
– Dlaczego akurat o mnie? – spytała, trochę zaskoczona.
– Bo jesteś... jesteś piękna.
– A to dobre! No to powiedz, mój mały zbereźniku, co ci się tak we mnie podoba.
– Wszystko, ale najbardziej twoje piersi.
– Dlaczego akurat one?
– Są takie śliczne, duże, gorące...
– Skąd wiesz?
– Nie wiem, ale na pewno takie są.
– Tak myślisz, mały świntuchu? Kończ mycie i za pięć minut widzę cie u siebie w pokoju.
Pokażę ci, co czeka niegrzecznych chłopców.
Byłem przestraszony, ale i trochę podniecony. Opłukałem się, narzuciłem piżamę i zapukałem do
pokoju cioci. Zawołała mnie, wiec wszedłem i to, co zobaczyłem zaskoczyło mnie tak, że stanąłem
jak wryty. Ciocia siedziała na łóżku, popijając drinka. Ubrana była w krótka koszulkę na
ramiączkach, tak przezroczysta, że doskonale było widać, że pod spodem nie ma nic. Do woli
mogłem oglądać jej pulchne ramiona, falujące piersi z dużymi, ciemnymi aureolkami wokół sutek,
lekko już obwisłe, ale wciąż jeszcze ponętne, okrągły brzuszek z delikatnymi fałdkami tłuszczu na
bokach, grube uda z kuszącym czarnym trójkącikiem miedzy nimi. Cipulki nie moglem zobaczyć,
ale od takiego widoku mój fiutek natychmiast się wyprężył, co moja ciotunia natychmiast
zauważyła.
– Podejdź tutaj i usiądź przy mnie – powiedziała – napijesz się ze starszą panią?
– Oczywiście – odparłem.
– To weź sobie drinka, stoi tu na szafce.
Pijąc małymi łyczkami wpatrywałem się w swoją cioteczkę, która też obserwowała mnie swoimi
zmrużonymi, zielonymi oczami. Odkładając szklankę wziąłem ją za rękę.
– Masz pięknie pomalowane paznokcie, mogę zobaczyć?
– Podobają ci się? Popatrz – powiedziała, podsuwając mi lewą dłoń.
– Naprawdę, śliczny kolor – wyszeptałem, podnosząc ja do ust.
Zacząłem całować paluszek po paluszku, delikatnie drapiąc wewnętrzną stronę jej dłoni. Miałem
na nią wielką ochotę i chciałem, żeby to wiedziała. Nagle poczułem jakiś ruch przy swoich
spodniach. Zobaczyłem pulchną dłoń z pomalowanymi na ciemnoczerwony kolor paznokciami,
wpychającą się za gumkę spodni i poczułem, jak coś gorącego i miękkiego poszczypuje mój
woreczek i ugniata jajeczka. Przerwałem swoje pieszczoty i przesunąłem jej prawą rękę na przód
spodni, kładąc ją na twardej wypukłości, rysującej się pod materiałem. Mając teraz wolne ręce,
mogłem lepiej zająć się moją panią. Przede wszystkim lekko się uniosłem, żeby jej pulchniutkie
rączki mogły uwolnić mnie od spodni piżamy, co też wkrótce się stało. Teraz jej lewa łapka ściskała
i ugniatała mój woreczek, a prawa zacisnęła się wokół mojego gorącego trzonu i powoli zaczęła
ściągać z niego skórkę. W dól i w górę, powoli, ale miarowo.
Moje ręce też nie próżnowały – lewą wsadziłem jej pod koszulkę, mając zamiar dobrać się do
cycuszków, a prawą objąłem za szyje. Odwróciłem jej twarz do siebie, zobaczyłem duży wilgotny
język, oblizujący grube wargi. Bez namysłu wpiłem się w nie ustami, szukając jednocześnie dłonią
jej dużej piersi. Ssałem jej usta, przygryzając lekko dolną wargę i drażniąc koniuszkiem języka
górną. Znalazłem wreszcie ręką jej pierś, chwyciłem w dwa palce sutek i lekko ścisnąłem. Cicho
jęknęła, a ja wepchnąłem jej język do buzi, dotykając jej języka swoim. Lekko mnie ugryzła, a jej
olbrzymi język wypełnił mi całe usta, wiec zacząłem go ssać, nie przerywając przy tym zabawy z jej
piersiami. Włożyłem drugą rękę pod koszulkę i teraz moglem do woli dotykać i pieścić oba jej
cycuszki. Chciałem je zobaczyć w całej okazałości, więc lekko pchnąłem ciotunię na łóżko i
podniosłem cieniutki materiał aż pod pachy. Cioteczka wyciągnęła ręce za głowę, zrozumiałem, że
chce, abym ją całkiem rozebrał, co też chętnie zrobiłem, uwalniając i siebie przy okazji z reszty
ubrania. Wreszcie moglem podziwiać jej wspaniałe ciało w całej okazałości. A raczej mógłbym, bo
wolałem dobrać się do dwóch słodkich, wielkich owoców, różowych gruszeczek, zakończonych
brązowymi ogonkami sutek. Wyciągnąłem ręce i moje dłonie napełniły się miłym ciężarem dużego
biustu pięćdziesięcioletniej damy.
– Jaki to rozmiar? – spytałem z ciekawością.
– Szóstka – usłyszałem w odpowiedzi – A co, podobają ci się?
– Jeszcze jak, są takie milutkie i tak przyjemnie je głaskać.
– To pobaw się nimi jeszcze trochę, mój malutki.
Nie potrzeba mi było zachęty, ale ten „malutki” lekko mnie wkurzył, wiec tym chętniej zabrałem
się za ściskanie i miętoszenie jej obfitych okrągłości. Złapałem jeden sutek, z brodawką wielką, jak
pół mojego małego palca i włożyłem go sobie do ust. Całowałem go i ssałem, jak słodki
cukiereczek. Trącałem go językiem i delikatnie przygryzałem. Wodziłem też koniuszkiem języka po
ciemnej aureolce dookoła niego. Ciągnąłem delikatnie zębami i puszczałem wielką brodawkę.
Drugą pierś głaskałem i podszczypywałem, biorąc sutek w dwa palce i kręcąc nim. Wreszcie, gdy
mi się to znudziło, podniosłem się i usiadłem na gorącym, miękkim brzuszku ciotuni. Odciągnąłem
skórkę na flecie, a drugą ręką chwyciłem za wielką pierś. Obnażoną główką dotknąłem sterczącej
brodawki – poczułem delikatne drżenie, coś jednocześnie bolesnego i przyjemnego, wiec zacząłem
dotykać żołędzią drugiego sutka i drażnić skórkę dookoła niego. Ciocia ciężko oddychała i
pojękiwała po cichu. Widziałem, że robi się jej dobrze, więc postanowiłem zadbać i o siebie.
Wsunąłem sterczący pal miedzy ciężkie, gorące buły, które ciotunia zaraz zacisnęła rekami i
poruszałem swoim ptakiem w tym miłym, ciepłym gniazdku w tył i w przód. Każdy milimetr
mojego fiuta czuł rozkoszne tarcie jej jedwabistej skóry. Było to tak mile i podniecające, że nie
moglem się opanować i po kilkunastu pchnięciach obficie trysnąłem na dekolt i szyję mojej
kochanej cioci. Troszkę dostało się też na brodę.
– Przepraszam, nie chciałem...
– A za cóż to mnie przepraszasz? Widzę, że naprawdę cię podnieciłam. A teraz rozetrzyj mi to
wszystko.
– Ale... po co?
– Nie pytaj, tylko rób, co mówię! A jak koniecznie chcesz wiedzieć, to najlepszy środek na
gładką cerę.
Nie mając innego wyjścia roztarłem cały płyn po jej szerokim dekolcie i ogromnych piersiach.
Nacierałem je, ściskałem i ugniatałem, miętosząc te wielkie balony, aż stały się gładkie i
błyszczące. Sięgnąłem ręką do jej twarzy, gdy nagle capnęła mnie zębami za palec.
– Oblizała go i wyciągnęła z buzi, szepcząc ochryple:
– Mniam, ale słodziutkie. Chce tego więcej... Dawaj go tutaj...
I wyciągnęła swoją pazurzastą łapkę, żeby złapać mojego biednego ptaszka. Na szczęście
zdążyłem się poderwać, ale ciocia nie zachowała równowagi i padła jak długa. Nic jej się nie stało,
bo dywan w sypialni był gruby, wiec zaraz spróbowała się podnieść, ale przytrzymałem ją na
klęczkach. Kołysząc przed jej twarzą nabrzmiałym ponownie członkiem dotykałem główką jej
okrągłych policzków i miękkich, pulchnych warg. Szeptałem przy tym:
– Chcesz go, tak? Chcesz mojego małego, słodkiego kutasika? To bierz go, moja kochaniutka
śląska kluseczko! Otwórz tę swoją śliczną buzię!
Nie trzeba jej było namawiać, drink i poprzednie pieszczoty zrobiły widać swoje, bo już po
chwili mój pręt penetrował jej rozchylone usta. Tarłem nim o gorący, szorstki język i gładkie,
wilgotne podniebienie. Wpychałem go najdalej, jak moglem i było to bardzo przyjemne, ale
mogłoby być jeszcze przyjemniejsze, więc poprosiłem:
– Possij go trochę, kochana ciotuniu. Jesteś taka kochana, milutka. No proszę, possij swojemu
małemu chłopczykowi jego różowiutki lizaczek. Wyliżę ci za to twoją słodziutką, pachnącą
cipeczkę, twoją wąziutką szpareczkę.
– Dobrze, ale pamiętaj, sam mi obiecałeś – powiedziała i zaczęła obrabiać mi go językiem.
Najpierw złapała mnie raczką i całowała w czubek kutasa, i tarła o niego języczkiem, od czasu do
czasu cmokając w główkę. Wodziła też koniuszkiem języka wzdłuż żyłki na fiucie, od czubka, aż
do nasady i z powrotem, zahaczając czasem o jajeczka. W końcu zacisnęła się na nim tak mocno, że
przez chwilę wystraszyłem się, czy mi go nie odgryzie! Zaczęła jednak ssać go mocno ustami,
ciągnąc go w tył i w przód. Moja wyprężona męskość była ssana, miętoszona ustami, a nawet lekko
pogryzana. Ciotunia ściągała mi skórkę języczkiem i naciągała ją z powrotem. Miętosiła i ugniatała
przy tym moje jaja jedną ręką, a paznokcie drugiej wbiła mi w pośladek. Ja głaskałem ją delikatnie
po głowie, drapałem lekko za uszkami i po karku. Przymknąłem oczy, było mi cudownie. Miałem
starszą, doświadczoną partnerkę zaspokajającą mnie ustami, jak o tym zawsze marzyłem. Jej chętne,
duże, doświadczone ciało należało tylko do mnie i moglem z nim robić wszystko. Poczułem, jak
skóra na torebce obkurcza mi się przed wytryskiem, wiec zacząłem energiczniej poruszać biodrami,
przytrzymując głowę mojej pani. Tryskając gorącą, białą spermą w szeroko rozwarte usteczka i
głębokie gardło, mówiłem do niej:
– Masz, kochana ciotuniu, pij, ciotuleczko najmilsza. Wypij cały soczek. Łykaj, łykaj wszystko,
moja śliczna cioteczko, ciotusiu, ciotulko, ciotulenko – szeptałem.
Łakome usta łykały porcje za porcja życiodajnego nektaru. W końcu wycisnęły z mego fiuta
ostatnie krople. Podniosłem ją z kolan i popchnąłem lekko na łóżko, gdzie ułożyła się wygodnie,
rozkładając szeroko swe obfite uda. Mogłem teraz wyraźnie widzieć jej włochaty trójkącik i
rozwarte wargi sromowe, lekko połyskujące wilgotną czerwienią. Zacząłem całować jej cycuszki, a
potem brzuszek, opuszczając się w końcu niżej, na wewnętrzną stronę ud. Jednocześnie głaskałem i
miętosiłem jej atlasowe futerko. Włożyłem palec do jej szparki, żeby sprawdzić, jak jest głęboka.
Znalazłem jej łechtaczkę i pomasowałem ją końcem palca. W końcu ostrożnie pocałowałem jej
cipulkę i poczułem, jak ciałem cioci potrząsnął dreszcz. Ssałem i całowałem różowe fałdki sromu,
lizałem je, wodząc po nich językiem w górę i w dół. Potem wsadziłem swój język głęboko w gorącą
szparę. Słyszałem, jak wijąc się pod uderzeniami mojego języka w swój nabrzmiały dzwoneczek,
cioteczka szeptała:
– Liż mnie jeszcze, liż mocno, mój słodziutki chłopczyku. Wyliż mnie aż do kości. Jeszcze,
jeszcze...
Nie potrzebowałem zachęty, bo to, co robiłem, podniecało mnie coraz bardziej. Lizałem i lizałem
jak wściekły, dopóki nie poczułem, że mój kutas lada chwila eksploduje. Przerwałem wiec swoje
zajęcie i rozłożywszy lekko nogi cioteczki wsadziłem jej od razu całego. Poruszałem się w niej w
przód i w tył, najpierw powoli i delikatnie, a potem coraz szybciej i mocniej. Położyłem się na tym
wspaniałym, pulchnym ciele i wykonując ostatnie ruchy poczułem, jak długie paznokcie cioci
wbijają się w moje plecy. Uderzyłem wiec jeszcze raz, drugi, trzeci, aż wreszcie fala gorącej młodej
spermy zalała cudowną dziurkę mojej partnerki. Odwróciłem się na bok i mocno przytuliłem
ciotunię, głaszcząc ją po głowie i karku. Zaczęła mnie całować, a w końcu ugryzła w ucho i
wyszeptała:
– Zgwałciłeś mnie, mój mały chłopczyku.
– Co takiego?
– No pewnie. Skąd wiesz, że tego chciałam?
– Zgwałciłem? Może nie chciałaś? – tego było dla mnie za dużo – No to ja ci teraz pokażę, czego
ja chcę!
Odwróciłem niczego nie spodziewającą się ciocię na brzuch. Chwyciłem pasek od szlafroka i
złapałem za ręce ciotulki, przywiązując je do oparcia łóżka, ale niezbyt mocno. Kładąc się na niej,
zacząłem trzeć swoją pałę o jej duże pośladki i szparę miedzy nimi. Włożyłem ręce pod spód i
ugniatałem mocno biust, poszczypując dwoma palcami sutki.
– Mam cię teraz, moja kochana ciotuniu – powiedziałem – golutka i całkiem bezbronna. Mogę z
tobą zrobić, co tylko zechcę.
– Puść mnie w tej chwili!
– Może jednak najpierw trochę się pobawimy? – zapytałem, przenosząc jedną rękę na jej
brzuszek, a drugą dalej dopieszczając cycusie. Włożyłem jej do szparki dwa palce i poruszałem
nimi, masując co pewien czas jej wilgotny srom.
– Wypuść mnie, proszę cię – powiedziala ochrypłym głosem, bo już zaczynalo się jej robic
dobrze.
– Zgoda, ale... – i zacząłem jej szeptać do ucha. Podniecił mnie dreszcz, jaki przeszedł jej duże
ciało, w miarę jak dowiadywała się, czego od niej chcę.
– No, wiesz... – próbowała się sprzeciwić, ale ja mocniej zająłem się jej cipulka. Zresztą nie
myślałem pytać jej o zgodę.
Z szafki wziąłem pudełko z kremem, tak, żeby nie widziała, co robię i nasmarowałem sobie
sterczącego węża. Rozchyliłem wielkie bochny jej gorących pośladków i resztką kremu zwilżyłem
dziurkę. Dotknąłem jej gorącą, czerwoną główką, przesuwając ją od dziurki w tyłeczku do szparki,
po tym krótkim kawałku delikatnej skóry.
– Co mi robisz? – spytała ciocia – chyba nie chcesz...
– O tak, chcę – odparłem – chce wejść do twojego słodziutkiego tyłeczka.
Ściśnięta, brunatna rozetka obiecywała więcej przyjemnych doznań, niż różowiutka cipka.
Postanowiłem się o tym przekonać, wiec wcisnąłem do niej główkę i popchnąłem. Poczułem, że jest
tam ciasno, ciepło i przytulnie.
– Wypnij się mocniej – powiedziałem – chcę ci wsadzić całego.
Bez sprzeciwu podniosła się na czworaki, wypinając białą dupcię, a ja dalej drążyłem jej
tyłeczek, wpychając pałę coraz dalej. Ciocia podniecała mnie dodatkowo, zwierając i rozwierając
pośladki, ale szybko ją to zmęczyło i przestała.
– No, co się stało – zapytałem – już stanęłaś? Galop moja śliczna, posłuszna klaczko, galop! – i
wymierzyłem jej kilka delikatnych klapsów w rozłożyste półdupki. – Ruszaj tyłeczkiem! Przecież to
lubisz?
– Tak, uwielbiam czuć twoje palce w cipce i twoją wielką pałę w moim ciasnym tyłku.
– I co jeszcze lubisz? – spytałem, wpychając się coraz dalej i poruszając w tył i w przód bardzo
powoli, bo chciałem, żeby to trwało jak najdłużej.
– Lubię, jak dosiada mnie jakiś młody męski ogier, a jeszcze lepiej dwóch albo trzech. I jak biorą
mnie jednocześnie na trzy baty.
– Dobrowolnie, czy na siłę?
– Najlepiej na siłę, kiedy łapią mnie w ciemnej bramie, jeden wykręca mi ręce, drugi pakuje
łapska pod spódnicę, a trzeci rwie mi bluzkę i stanik, żeby ściskać moje cycki.
– I nie krzyczysz?
Zgłoś jeśli naruszono regulamin