Bernhardt William - Śmiercionośna sprawiedliwość.pdf

(1305 KB) Pobierz
William Bernhardt
Śmiercionośna sprawiedliwość
(Deadly justice)
Przełożyła Barbara Orłowska
975843477.001.png
Dla Joe i Barbary
Kiedy ludzie są uczciwi, prawo jest bezużyteczne;
kiedy są skorumpowani, prawo jest łamane.
BENJAMIN DISRAELI (1804-1881)
Przypuszczam, że prawnicy także byli niegdyś dziećmi.
CHARLES LAMB (1775-1834)
Prolog
Czarna furgonetka zatrzymała się przy Jedenastej Ulicy. Kierowca opuścił przydy-
mioną szybę i uśmiechnął się. Był przystojny, a uśmiech dodawał mu jeszcze uroku.
– Dobrze trafiłem? – spytał.
Dziewczyna stojąca na rogu ulicy przestała żuć gumę.
– To zależy, kogo szukasz, kolego.
– Ciebie.
– W takim razie masz szczęście. – Odwzajemniła jego uśmiech i porozumiewawczo
uniosła brwi. Miała na sobie obcisłą turkusową bluzkę, elastyczne czarne spodnie i
skórzaną kurtkę tego samego koloru z frędzlami zwisającymi wzdłuż rękawów.
– A tak właściwie to, o co chodzi?
– Potrzebuję spokoju, zaspokojenia potrzeb. Ulgi w cierpieniu.
– Masz duże wymagania. To może cię sporo kosztować. Mężczyzna wzruszył ra-
mionami.
– Nie sądzę, żebym musiał martwić się o forsę.
– Co? Uważasz, że jestem tania?
– Oczywiście, że nie. – Na jego ustach znowu pojawił się zwycięski uśmiech. – Stań
w świetle, ślicznotko, żebym mógł cię lepiej obejrzeć.
Dziewczyna zawahała się przez chwilę, po czym zbliżyła się do furgonetki. Blask
neonów salonów masażu i sex-shopów wyraźnie oświetlił jej figurę.
Mężczyzna przyjrzał się uważnie kręconym rozjaśnianym włosom i smukłym no-
gom. Zwrócił uwagę na pomalowane na różowo paznokcie. Ubranie i makijaż nie zdo-
łały ukryć tego, co zdradzała jej drobna, płaska sylwetka: dziewczyna mogła mieć
najwyżej szesnaście lat.
Kierowca zerknął ukradkiem na fotografię. Tak – to była ona.
– Chodź, przejedziemy się – zaproponował.
– Nie trzeba – odparła. Gdy ujrzała jego szczerą, przystojną twarz, poczuła się pew-
niej. – Mam pokój na górze.
– Co? Szczurzą norę w parszywym domu, gdzie na każdym metrze kwadratowym
sapią jakieś pary? Zasłużyliśmy na coś lepszego. – Otworzył drzwi. – Wskakuj do
środka.
– Nie mogę. – Zmarszczyła brwi. – Nie wolno nam z nikim odjeżdżać. W zeszłym
tygodniu z „The Stroll” zniknęły dwie dziewczyny. Znałam jedną z nich. Miała na
imię Angel.
Mężczyzna wydawał się zdziwiony.
– Co się z nią stało?
– Nikt nie wie. Ale słyszałam plotki... – Na jej szyi i ramionach pojawiła się nagle
gęsia skórka. – Mam nadzieję, że to bzdury.
– Kiedy widziałaś ją po raz ostatni?
– Tego dnia, gdy zginęła. Miała wtedy urodziny. Trixie dała jej naszyjnik ze złotym
serduszkiem przełamanym na pół. Był naprawdę ładny. Kosztował tyle, ile Trixie za-
rabiała zwykle przez jedną noc. Zawsze lubiła sprawiać komuś przyjemność.
– Może Angel gdzieś się przeniosła – powiedział mężczyzna uspokajająco. – A mo-
że trafiła się jej jakąś gratka?
– Tak, to możliwe. Ale... – dziewczyna pochyliła się i dotknęła jego ramienia. –
Dlaczego nie chcesz iść na górę? Będziesz zadowolony. Wszyscy mówią, że jestem
naprawdę dobra. Zrobię prawie wszystko. Chociaż za niektóre rzeczy płaci się dodat-
kowo.
– Przykro mi. Nie lubię tłoku.
Dziewczyna odsunęła się od samochodu.
– W takim razie lepiej ruszaj stąd. Mogę rozmawiać tylko z klientami.
Mężczyzna sięgnął po portfel, wyciągnął pięćset dolarów i zatknął banknoty za
przednią szybę.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin