Fakty i Mity 10-2008.pdf

(10603 KB) Pobierz
114035667 UNPDF
W Krakowie toczy się walka pomiędzy kurią i stowarzyszeniem świeckim o ogromny majątek
500 MILIONÓW DLA DZIWISZA?!
INDEKS 356441
ISSN 1509-460X
http://www.faktyimity.pl
Nr 10 (418) 13 MARCA 2008 r. Cena 3 zł (w tym 7% VAT)
Str. 7
Księże Arkadiuszu Nowaku!
Donieść spieszymy, że w podległym księdzu zakonie
Donieść spieszymy, że w podległym księdzu zakonie
kamilianów dzieje się źle, a nawet coraz gorzej: pijaństwo,
kamilianów dzieje się źle, a nawet coraz gorzej: pijaństwo,
seks cokolwiek partnerski (nawet taki zboczony...), drwina
seks cokolwiek partnerski (nawet taki zboczony...), drwina
z sakramentów i w ogóle – sekularyzacja!
z sakramentów i w ogóle – sekularyzacja!
Życzliwi z „Faktów i Mitów”
Życzliwi z „Faktów i Mitów”
Str. 6
ISSN 1509-460X
Księże Arkadiuszu Nowaku!
114035667.032.png
2
KSIĄDZ NAWRÓCONY
Nr 10 (418) 7 – 13 III 2008 r.
FAKTY
KOMENTARZ NACZELNEGO
Katolicki Episkopat Polski i katolicka Telewizja Polska pod-
pisały nową umowę o poszerzeniu bloku programów religij-
nych. Ależ to cudna wiadomość: codzienna transmisja mszy
z Łagiewnik o 7 rano; program „Między Ziemią a Niebem”
w nowej, rozbudowanej formule oraz – UWAGA! – znacznie
powiększona czasowo oferta religijna ośrodków regionalnych
TVP. Episkopat zapłacił oczywiście za reklamę swojej firmy
całymi dwoma wyrazami: Bóg zapłać. A gdzie czas na świec-
kie propozycje TVP? Te będą... będą po godzinie 23 z obo-
wiązkową czerwoną kropką w lewym, górnym rogu ekranu.
Józef z bagien
...Tak, tak – brzmi całkiem podobnie do czeskiego Jožina
z bažin. Tyle że pan Józef pochodzi z zabitej dechami, pod-
mokłej wioski między Łęczycą a Ozorkowem. Jest śmieszny
na swój własny sposób, bo tak naprawdę to my, Polska,
świat jesteśmy dla niego śmieszni. I trudno nie przyznać mu
racji i nie zacząć śmiać się z siebie. Ale po kolei.
Felietonista, dziennikarz, w ogóle ktoś piszący – powi-
nien ruszać tyłkiem, jeździć gdzieś, poznawać nowych ludzi,
środowiska. Dlatego, kiedy lekarz laryngolog obejrzał moją
krtań i powiedział, że najchętniej wziąłby mnie do siebie na
badania do szpitala w Zgierzu, nie oponowałem. Pogoda do
kitu, nie chce się nigdzie wyjeżdżać na weekend, to chociaż
pobyczę się na państwowym (Boże zachowaj!) wikcie, a przy
okazji wyleczę.
Pan Józef, 84-letni rolnik z dziada
pradziada, już tam był w dwuosobo-
wym, obskurnym pokoiku na oddziale
laryngologii. Dzień wcześniej dostał
krwotoku, wylewu właściwie, tyle że
na szczęście poszło mu nosem, a nie
do mózgu. Bardzo grzeczny, powitał
mnie szerokim, szczerym, bezzębnym
uśmiechem: – I co? Zachorowało sie,
panie? Taki los, taki los. Zdrowych tu
nie dają, he, he. Ale za to weseli be-
dzie, pogadać możno, bo mnie tu nud-
no, panie, gymby otworzyć do nikogo,
a jeszcze głuchy jestym... – A ja aku-
rat mówić nie mogę – wyjąkałem z po-
dwójnie udawanym trudem. Perspek-
tywa paru dni rozmów z tym dziadkiem
przeraziła mnie nie na żarty. – A to szko-
da, panie, szkoda... – pan Józef wy-
raźnie się zmartwił. Uznał jednak, że uszy mam zdrowe, bo
zaczął opowiadać mi o sobie i o tym, jak patrzy na życie.
Od dziecka ciężko pracował – pasł bydło, nosił wodę, kar-
mił świnie. W czasie wojny, jako młodzieniec, został wywie-
ziony do Niemiec na roboty. To jego najlepsze wspomnienie,
bo zobaczył wtedy kawałek świata. Poza tym był tylko trzy ra-
zy w Łodzi, dwa razy „wozem w kunia” i raz z zięciem samo-
chodem, który zostawili dla bezpieczeństwa na przedmieściach,
po czym przesiedli się do tramwaju. W miarę jak pan Józef
opowiadał, ujmowały mnie jego poglądy na świat, który po-
znawał z małego radyjka i ekranu telewizora córki (jego żona
od 6 lat nie żyje). Co mnie ujęło? Niebywała wprost u współ-
czesnego człowieka prostota rozumowania, trafność wniosko-
wania, jasność umysłu i chłopskie serce na dłoni. Nie bez po-
wodu mówi się, że ludzie wykonujący toporne, mozolne pra-
ce na łonie przyrody mają trzeźwy, praktyczny ogląd świata.
Do wszystkiego podchodzą z cierpliwym i otwartym umy-
słem, w obliczu problemu wyciągają poorane pracą ręce, jak-
by pytając, co da się z tym zrobić. I robią. Pan Józef to jed-
nak okaz wśród okazów. Odkrycie na miarę jednego z ostat-
nich Indian, który nie widział jeszcze białego człowieka...
– No bo weźma, panie, tych polityków, po co uni, panie,
kradnum, jak zarabiajum po dziesinć tysincy? To im ta jesz-
cze mało? Co z tymi pinindzmi robić? I oszukujum swoich ro-
doków, co to ich wybrali. Jak to, panie, jest?
Tyn naród nosz taki jakiś krnąbrny, nieużyty dla
ludziów. Zawistny taki. Każdy by ino pod siebie
grabił, a kraj mówium, że bidny, ludzie na leki
ni majum. A jak majum mić, jak ci od góry
kradnum na miliuny, to już tym bidnym nie stor-
czo, nie? Wskoczy taki na stołek, nachapie sie,
nachapie i zaś go wywalą, wstydu narobiom,
do winźnia wsadzum, a un sie cieszy, że jak wyj-
dzie, to se pożyje z kradzionygo. Że to, panie,
takie ludzie wstydu ni majum! Ino sie jeszcze
w telewizorze pokazujom i mądrości swoje pra-
wiom. A jak by co, to sie żadyn do złodziejstwa
nie przyzno, ino w zaparte idom. I to rodok rodokowi. Nie mó-
wie, żeby Nimcy albo ruskie, bo une zawsze były na Poloków
cinte i po złości robiły. Ale brat bratu? – Noo, i katolik kato-
likowi – wtrąciłem swoje dwa antyklerykalne grosze, chcąc
wybadać światopogląd dziadka. – Ano to właśnie, panie, naj-
dziwniejsze jest, że to naród niby katolicki; od ołtarza odej-
dzie, a za kościołym jedyn drugigo by w łyżce wody utopił!
– No to dlaczego tak jest, jak pan myśli? Wiara nic nam nie
daje? – drążyłem. – Jo ta nie wim – zasępił się mój rozmów-
ca. – Widać tyn naród już taki krnąbrny, jakiś taki pokryncu-
ny, niedobry. – No tak, ale to Kościół, księża ten naród uczą
moralności, to może z Kościołem coś nie tak? – Eee tam,
ksiódz przecie do złygo nie namowio – obruszył się pan Jó-
zef i spojrzał na mnie podejrzliwie,
więc temat zamknąłem.
A on kontynuował: – Bez Boga
ani do proga. To ludzie złe są. Weź
pan tych bandziorów, co to ludzi na-
padajum, kaleczum, zabijajum. I to
się Boga nie bojom, że to ostatnio
godzina kiedyś na nich przyjdzie,
przed Bogim stanom. Nic, ino pi-
niundze, żeby sie zabawić, dziń, dwa
poszaleć, we łbie żeby zaszumiało.
– A pan nie pije, nie pali? – zagad-
nąłem, patrząc z podziwem na żwa-
we ruchy dziadka w wieku, bądź co
bądź, wojtyłowym. – Jo? Nigdy nie
pił, żeby tak się uchlać, papierosów
troche tylko popróbowoł w woj-
sku. I tyla. Ale co to za głupota,
panie, tum trucizne wunchać i wcią-
gać i wypuszczać! Panie, jak czło-
wiek może sam sie truć?! Żeby sie źle czuł i umor? Samo-
chcąc? I jeszcze za to płacić! Głupota. Ludzi som głupie,
a późni narzykajum, że boli, że raczysko dorwało, że oddy-
chać ni mogum. O, tu chodzum takie po korytorzu z gwizd-
kami w gardziołach. Albo jak sie, panie, widzi w telewizji, jak
uni gonium za tymi pinindzmi, pracujom po 12 godzin na dziń,
po nocach dorabiajum. Po co to, na co to? Ano bo se jedyn
z drugim lepszy samochód kupi, a trzeci im zazdrości, bo ni
mo, a zaś za rok jeszcze lepsze wozy wyjdum, to un znowu
tyro i tyro, żeby mić tyn najnowszy, najładniejszy. A bo to
maluch zincia moigo gorszy? Przecie jeździ jak mercedes, pa-
nie, a jeszcze mni pali, bystrzejszy taki. Uni, panie, w tych
miastach, to drzewka, ptoszka, zajączka nie widzum, ino
w tych murach haru i haru. Co to za życie jest?
Życie, panie, płynie szybko, oj, szybko, jakby kto z bata
strzelił. I tyle człowiekowi z tego życio, co za młodu się na-
robi, późni na starość serca od dzieci dostanie, z ludźmi do-
brze żyje; pogodo, pośmieje sie. I do Bozi, do Bozi.
Wieczorem na obchodzie do pana Józefa podszedł lekarz.
– Jak tam, panie Józefie, zdróweczko? – Coś mi serce do-
kazuje, panie doktorze. Ale jak boli? – Przecie mówie, że do-
kazuje. – No ale jak dokazuje? – Że co? Niby jak boli? – No
tak, czy pana kłuje, czy może piecze? – Nie, nie, tylko doka-
zuje.
Józef Glemp nazwał kłamstwem sugestię, jakoby Kościół prze-
handlował poparcie Okrągłego Stołu w zamian za zniszczenie
teczek SB dotyczących współpracy księży. Wypowiadając te
słowa, kardynał Józef czynił znak krzyża... złożonego ukrad-
kiem z dwu splecionych palców.
„Musimy próbować złamać, zburzyć pewne mury, podjąć wiel-
ki wysiłek, aby przedłożyć polskiej inteligencji nową formułę”
– grzmiał podczas konferencji PiS Jarosław Kaczyński. „Były
premier zbiera wokół siebie intelektualistów” – cieszył się
w TVN Paweł Kowal. Jasne. Życzymy PiS-owi matematycz-
nego zbioru pustego. To taki, który nie ma ani jednego ele-
mentu. No, chyba że weźmiemy pod uwagę puste głowy.
Szef oddziału kardiochirurgii w krakowskim Szpitalu im. JPII
walczy o wyposażenie swojej placówki w sprzęt ratujący życie
pacjentów. Koszt – 3 miliony euro. Niestety, jego przełożone-
mu, dyrektorowi lecznicy, marzy się wydanie pieniędzy na szpi-
talne... muzeum papieskie, w którym mają być zgromadzone
pamiątki po Wojtyle. „To będzie hołd złożony naszemu pa-
tronowi” – mówi cały szczęśliwy. I to jest coś! A co takiemu
dyrektorowi po wyleczonych ludziach?
Trzydziesta rocznica mszy papieskiej (1979) na placu Piłsud-
skiego w Warszawie ma zostać uczczona wielgaśnym pomni-
kiem, największym w stolicy. Rzeźbiarzom, którzy staną do
konkursu na projekt, zostawiono „pełną dowolność wizji ar-
tystycznej”, pod warunkiem że zaprojektują krzyż, na który
Hanna Gronkiewicz-Waltz już znalazła w budżecie 2,5 mln
złotych.
Naszym zdaniem, władze Warszawy idą na łatwiznę. Phi...
krzyż! Toż to ma każde miasto! A jakby tak zamiast stacji
metra zrobić 15 stacji drogi krzyżowej, każda wielkości Dwor-
ca Centralnego... To by było coś!
Bardzo się ucieszył kard. Dziwisz na wieść, że już w czerwcu
odbierze tytuł doktora honoris causa Uniwersytetu Warmiń-
sko-Mazurskiego. Duma ta nie trwała jednak długo, bo oka-
zało się, że zaszczyty ma mu wręczać ksiądz profesor Cyprian
Rogowski – dziekan Wydziału Teologii UWM (a także czło-
nek Rady Naukowej Episkopatu) – który, według IPN, był
wieloletnim i bardzo pilnym tajnym współpracownikiem SB.
Jak tak dalej pójdzie, to wkrótce okaże się, że z tajnymi służ-
bami PRL nie współpracował jedynie Jezus Chrystus, który...
trzymał z Mossadem.
„Widziałem pięcioletnie dzieci umierające na AIDS, dziesię-
ciolatków, którzy mnie pytali: co ze mną będzie? Piekło nie
istnieje gdzieś na tamtym świecie; istnieje tutaj, na tej ziemi.
Powinni to zrozumieć ci, którzy są w pałacach, w Watykanie,
gdzie jest najlepszy z możliwych raj bogatych i możnych. Do-
szliśmy do punktu, w którym więcej mówimy o papieżu niż
o Chrystusie” – oświadczył były już, ale nadal bardzo popu-
larny we Włoszech i Ameryce Łacińskiej ksiądz Pierino Gel-
mini. Raj w Watykanie? No to znaczy, że padre Pierino nie
był nigdy w Toruniu!
Watykan – ustami prefekta Kongregacji Spraw Kanonizacyj-
nych, kardynała Jose Saraivy Martinsa – ostro zaprotestował
przeciwko handlowi relikwiami na internetowej aukcji e-Bay,
nazywając ten proceder „obrzydliwym”. I trudno się dziwić.
Pokażcie monopolistę, który byłby zadowolony z konkurencji.
JONASZ
Litewskie linie lotnicze „flyLAL Group” postanowiły zmienić
międzynarodowy kod swoich lotów: ISIN (International Se-
curities Identifying Number). Powód? Kombinacja cyfr koń-
czyła się diabelską sekwencją 666. Ta modyfikacja ma ponoć
poprawić samopoczucie pasażerów. Tyle że jest to kuszenie
losu, bo do tej pory Anioły Stróże (?) czuwały nad „flyLAL”.
Świat internautów jest wstrząśnięty. W sieci pojawił się fil-
mik, na którym amerykański żołnierz w Iraku najpierw bawi
się ze szczeniaczkiem, a później rozbija go o skały i ma z te-
go świetny ubaw. Kilkunastosekundowe nagranie nie ma ty-
tułu. Proponujemy: „Zwierzę zabiło psa”.
114035667.033.png 114035667.034.png 114035667.035.png 114035667.001.png 114035667.002.png 114035667.003.png 114035667.004.png 114035667.005.png 114035667.006.png
Nr 10 (418) 7 – 13 III 2008 r.
GORĄCY TEMAT
3
Urzędowanie aktywistki LPR i Radia
Maryja to pasmo gaf, pomyłek
i kompromitacji siebie, urzędu
i państwa. Ale nasze wybawienie
jest bliskie.
Wielgusem . Choć hierarcha dziec-
kiem przestał już być jakiś czas
temu, dla Sowińskiej sprawa jest
priorytetowa i klarowna: „Laicko-
-masońskie środki masowego prze-
kazu nie byłyby w stanie sterować
taką znakomitą osobistością, dlate-
go przypuściły bezprecedensowy atak
godzący w dobre imię Arcybiskupa
(...). Wierny Bogu lud polski nie wi-
dzi godniejszej osoby na stanowisku
Metropolity Warszawskiego poza Ar-
cybiskupem Stanisławem Wielgu-
sem, a jeśli w Jego życiu zaistniała
chwila słabości – wybacza bez-
względnie” – pisze na firmowym pa-
pierze swojego urzędu do papieża
Benedykta XVI , prosząc o wsta-
wienie się za Wielgusem.
Maj 2007: Tinky Winky to pew-
nie homoseksualista! Pani rzecznik
Styczeń 2008: „Oglądanie
w ciąży horrorów i słuchanie mu-
zyki, która nie ma w sobie harmo-
nii dźwięków, szkodzi dziecku pod
sercem matki” – kolejne epokowe
odkrycie. Bo to może wywołać
u dziecka nawet ADHD!
Luty 2008: mimo apeli i wnio-
sków Sowińska nie interesuje się
sytuacją 10-miesięcznego, chorego
na mukowiscydozę Jasia , któremu
groziła deportacja na Białoruś
i pewna śmierć. Powód: brak pie-
niędzy, bo jej budżet to tylko 5 mln
zł. Wiadomość porusza i bulwersu-
je, a za chwilę stanie się głównym
powodem wniosku o odwołanie nie-
kompetentnej urzędniczki.
Marzec 2008: pojawiają się in-
formacje o dziwnym uwielbieniu
pani rzecznik dla Aleksandra
który włożył sobie grzechotnika
do ust, by zaimponować panien-
ce – nabijał się Bartosz Arłuko-
wicz . Krytyki nie szczędził PSL,
i tylko PiS próbował ratować
twarz. Żaden klub poza nim nie
przyjął sprawozdania Sowińskiej.
Ona sama nawet nie raczyła od-
powiedzieć na pytania poselskie
i szybko uciekła.
~~~
Wniosek autorstwa LiD-u o od-
wołanie Sowińskiej leży już u mar-
szałka. Zarzuty: niewłaściwe wyko-
rzystywanie uprawnień, ośmieszanie
urzędu, ignorancja, niekompetencja
itd. „Pani Ewa Sowińska sprzenie-
wierzyła się złożonemu ślubowaniu.
Tym samym zachodzi przesłanka ob-
ligatoryjnego odwołania jej z zajmo-
wanego stanowiska” – czytamy
Równo dwa lata od wyboru
Ewy Sowińskiej na rzecznika praw
dziecka (kadencja: 5 lat) mówi
się już tylko o pilnym jej odwoła-
niu. Sukcesy? Poza drobnymi in-
terwencjami, pisaniem niewiele
znaczących listów i dziesiątkami
konferencji i wycieczek, w których
nadzwyczaj chętnie bierze udział,
tylko się ośmieszała. Kiedy ten ko-
mediodramat się zakończy?
Październik 2006: RPD
oznajmia, że w Polsce – w odróż-
nieniu od reszty świata – gimna-
zja nie mogą być koedukacyjne.
Rozchwianie emocjonalne młodych
ludzi powoduje, że dochodzi do
przemocy seksualnej i psychicznej,
więc trzeba rozdzielić chłopczyków
i dziewczynki. Jednak pomysł
powrotu do upadłej w szerokim
wymiarze idei z I połowy XIX w.
Sowińska
na wylocie
Marzec 2006: niewiele znaczą-
cą, choć barwną, bo kontrowersyj-
ną, posłankę Ligi Polskich Rodzin
Sejm wybiera (po 2 miesiącach bi-
jatyk) na stanowisko RPD. Roman
Giertych , który ją najbardziej pro-
mował, jest szczęśliwy. Na nic się
zdają protesty bardziej trzeźwych
posłów i ekspertów. Wybór był utar-
gowany; w końcu potrzeba było gło-
sów Ligi, aby wybrać Kochanow-
skiego na RPO i odnowić wówczas
poprzez pakt stabilizacyjny koali-
cję PiS-LPR-Samoobrona. Sowiń-
ska, poza fanatycznym uwielbie-
niem Rydzyka i jego radia oraz ra-
dykalnym obnoszeniem się z kato-
licyzmem, nic nie reprezentuje, ni-
czym się nie wsławiła. To była dzia-
łaczka PZPR z lat 70., później przez
chwilę Ruchu Katolicko-Narodo-
wego, a od 2004 roku – LPR-u. Za-
wodowo lekarka, absolwentka bli-
sko związanego z redemptorystami
Instytutu Edukacji Narodowej
i Akademii Etyczno-Wychowaw-
czej. Wcześniej znana m.in. z uczu-
lenia na homoseksualistów, ludzi
– według niej – „opętanych przez
złego ducha”. Przeliczyli się ci,
głównie z PiS-u, którzy uważali,
że urząd ją trochę utemperuje. Na
cyrki nie trzeba było długo cze-
kać. Przypomnijmy je sobie.
Czerwiec 2006: apel do me-
diów – ocenzurujcie zdjęcia z Pa-
rady Równości, by dzieci nie oglą-
dały w telewizji pederastów. Te-
lewizje zignorowały postulat, bo
pokazały (o zgrozo!) wszystko
– uśmiechnięte twarze warszawia-
ków w barwnym pochodzie i pro-
testującą grupkę skrajnej prawicy
i faszystów.
upada. Za chwilę jednak wpada do
głowy pani rzecznik inny przewrot-
ny pomysł: przymusowo rejestro-
wać nieślubne związki partnerskie,
które skutkują wspólnym zamiesz-
kiwaniem i prowadzeniem gospo-
darstwa domowego. Po co? By wal-
czyć z przemocą i patologią! We-
dług niej, osoby bez ślubu kościel-
nego tworzą związki, które „są na-
stępstwem uzależnień, przyczyną
przemocy, demoralizacji, anarchii,
a przede wszystkim – tragedii naj-
młodszych”.
Kwiecień 2007: chociaż RPD
w zakresie obowiązków ma tylko
dbanie o interes dzieci już poczę-
tych, Sowińska nie ustępuje w obro-
nie zapłodnionych jajeczek. „Zgod-
nie z moją moralnością, profesją
i wykonywaną funkcją, nie mogę
być zadowolona z rezultatu głoso-
wań” – oznajmiła po przegranej ba-
talii o całkowite zablokowanie abor-
cji. Ale członkini Towarzystwa Przy-
jaciół Ludzkiego Życia przecież nie
mogła inaczej... Chwilę później wpa-
dła na pomysł, aby trochę katolic-
kich mądrości powkładać do głów
także tym parom, które od Kościo-
ła katolickiego wolą trzymać się jak
najdalej, i oświadczyła: „Nauki
przedmałżeńskie potrzebne są
wszystkim (...). Potrzeba szczegól-
na to przygotowanie emocjonalne
przyszłych rodziców, przygotowa-
nie do dobrego rodzicielstwa, wza-
jemnej pomocy, do bezinteresow-
nej miłości, do miłości obdarzają-
cej i wymagającej, takiej, aby dzie-
ci nie wyrastały w poczuciu osamot-
nienia lub nadopiekuńczości”.
W tym samym czasie w Koście-
le wybucha skandal związany z abp.
przerażona: „Zauważyłam, że Tin-
ky Winky ma damską torebkę, ale
nie skojarzyłam, że jest chłopcem...
W pierwszej chwili pomyślałam, że
ta torebka musi temu teletubisiowi
przeszkadzać. Taki balast niepotrzeb-
ny. Później się dowiedziałam, że
w tym może być jakiś ukryty homo-
seksualny podtekst” . Ekspertyzy na-
ukowej wprawdzie nie ma, bo So-
wińskiej wystarcza telewizyjna wy-
powiedź seksuologa, ale fama idzie
na CAŁY ŚWIAT! Efekt – cały
świat nabija się z Polaków, a pol-
ski Rzecznik Praw Dziecka dosta-
je zaszczytny brązowy medal w kon-
kursie największego amerykańskie-
go dziennika „Washington Post” na
światowego Idiotę Roku .
Wrzesień 2007: okładki zeszy-
tów szkolnych są obrzydliwe. Urząd
Ochrony Konkurencji i Konsumen-
tów odbiera list, w którym RPD
piekli się, bo na okładkach można
znaleźć „reklamy poradników o se-
kretach całowania i technikach an-
tykoncepcji oraz tapet na komórkę
z rozbieranymi modelkami” . A to
oznacza wielkie zagrożenie dla mo-
ralności. Wcześniej Sowińska chcia-
ła cenzurować znajdujące się
w bibliotekach książki dla dzieci.
Łukaszenki i jeszcze większym dla
Rydzyka, o zatrudnianiu na zasa-
dzie „mierny, bierny, ale wierny”
ludzi związanych z LPR i wszech-
polakami. Sama Sowińska zaprze-
cza i mówi o ataku mediów.
Wspomniane kwiatki z dwóch
lat „pracy” to zaledwie część du-
żego ogródka.
~~~
Burzliwa debata pod koniec lu-
tego nad raportem RPD poruszy-
ła Sejm. Brak koncepcji, strategii
programowej i efektywności zarzu-
ciła jej Danuta Pietraszewska
(PO). Zdolność do bilokacji też
zainteresowała posłankę.
– Jak to możliwe, że pani rzecz-
nik 24 maja była jednocześnie w Po-
znaniu i Strasburgu czy 7 maja
w Warszawie i Brukseli? – pytała.
Czyżby to był pierwszy przejaw świę-
tości? LiD, wytykając jej niekom-
petencję, stwierdził, że sprawowa-
nie urzędu przerosło możliwości
i oczekiwania Sowińskiej, która zna
się tylko na ośmieszaniu. – W ple-
biscycie „Washington Post” prze-
grała pani tylko z facetem, który
doprowadził się do bankructwa, pro-
cesując o odszkodowanie za znisz-
czone w pralni portki, i z facetem,
w uzasadnieniu, choć marszałek
Komorowski , mimo krytycznej
oceny RPD, obawia się o możliwo-
ści prawne. LiD musi jednak doga-
dać się z PO. Różnica polega na
tym, że PO chciałaby zlikwidować
urząd i przenieść jego kompeten-
cje do Rzecznika Praw Obywatel-
skich. Lewica uważa, że funkcja mu-
si pozostać. W PiS-ie zdania są
podzielone. Silnie konserwatywne
skrzydło stoi murem za „panią od
teleubisiów”. Taki Zbigniew Gi-
rzyński opowiadał niedawno, że
PiS nie poprze jej odwołania, ale
już była minister pracy i polityki
społecznej Joanna Kluzik-Rost-
kowska mówiła coś innego: „To
jest wybór naznaczony politycznie.
Teraz wszystko w rękach parlamen-
tu”. Nieoficjalnie wielu innych po-
słów partii mówi, że chętnie pozby-
łoby się tego balastu, tylko pozo-
staje dylemat głupiego honoru – to
oni ją wybrali.
Jakoś nikt chyba nie zauwa-
żył, że przecież Sowińska to tylko
emanacja niemiłosiernie nam pa-
nującego Kościoła i jego najlepsza
córa. Więc kto nas w końcu ośmie-
sza?
DANIEL PTASZEK
Fot. Autor
114035667.007.png 114035667.008.png 114035667.009.png
4
Z NOTATNIKA HERETYKA
Nr 10 (418) 7 – 13 III 2008 r.
ŚWIAT WEDŁUG RODANA
Zwiadowca Szoguna
Prowincjałki
Sąd Grodzki w Ostrowcu Świętokrzyskim
uniewinnił Mariana Czerwińskiego , pro-
boszcza parafii w Kunowie. Pleban zasiadł na ławie oskarżonych, bo jego
parafianie nie mogli już dłużej znieść m.in. emitowanej codziennie o szóstej
rano pieśni „Kiedy ranne wstają zorze”. Przy okazji całej sprawy zasłynął
również wójt Ireneusz Ożdżyński , który oświadczył, że ponieważ jest kato-
likiem, w sporze popiera proboszcza („FiM” 3/2008). Ten ostatni ostatecz-
nie zobowiązał się startować z repertuarem o siódmej rano i odgrywać tyl-
ko jedną z trzech zwrotek.
Wytwórnia Kaczyński Brothers
and Company nakręciła ostatnio
filmik pt. „Czerwony Kapturek”
i puściła go na TVP-Urbański.
Chłopaki filmowcy cieszą się jak
króliki na pastwisku.
Ale nie o tym filmie będzie mo-
wa, tylko o wielkich możliwościach
PiSiołków Wesołków w zakresie dal-
szej popularyzacji sztuk audiowizu-
alnych. Wiadomo, że temat Czerwo-
nego Kapturka już od czasów Wal-
ta Disneya , który w 1922 roku na-
kręcił pierwszy film z tej serii, po-
wielany był wielokrotnie. Nawet ko-
muniści Polacy nakręcili w 1962 r.
krótkometrażowy film animowany „na
motywach” w reżyserii Aliny Mali-
szewskiej . Niecałe trzy lata temu po-
wstał 80-minutowy animowany „Czer-
wony Kapturek – prawdziwa histo-
ria” w reżyserii Cory’ego Edward-
sa . Jest to o tyle ważny film, że gło-
su bajkowym postaciom użyczyli tak
wybitni aktorzy jak Glenn Close (bab-
cia), James Belushi (drwal), Anne
Hathaway (Czerwony Kapturek).
W polskiej wersji językowej Kaptur-
kiem jest Jolanta Fraszyńska , a wil-
kiem Piotr Machalica .
Spotkałem się więc ze Zdzichem
(ksywka: Zwiadowca Szoguna) z mo-
jej wsi, aby wywiedzieć się, co w tra-
wie piszczy i jakie są jeszcze możli-
wości zrealizowania porządnego fil-
midła na podstawie bajek. Mój koleś
ma łeb jak czterej pancerni (z lufą
jest u niego gorzej) i w telewizji oglą-
da tylko bajki i „Plebanię”, więc ob-
latany jest. Zapytacie, skąd to pseu-
do „Zwiadowca Szoguna”. A bo Zdzi-
chu ma skośne oczy jak Japończyk,
a dokładnie to ma takiego zeza, że
lewym okiem może zobaczyć, czy ma
czysty kark. Obmyśliliśmy sobie, że
„Bolek i Lolek” pasuje jak ulał do
bliźniaków Kaczyńskich. Chociaż
Kaczki Dziwaczki też byłyby z nich
spoko. Na YouTube można obej-
rzeć śmieszny filmik pt. „Kaczka Dzi-
waczka”. Śpiewa Michael Jackson ,
ale pod jego show podłączono tekst
z „Kaczki Dziwaczki” Jana Brze-
chwy . Niezłe!
Jeśli z kolei nakręcić polską wer-
sję „Teletubisiów”, to tylko w reży-
serii Ewy Sowińskiej , bo rozeznanie
w temacie kobita ma. Babka napraw-
dę czuje siano i w podzięce dałbym
jej kwiat róży, ale ma łeb za duży.
Zwiadowca Szoguna zastanawiał się,
jak obsadzić Cymańskiego , Karskie-
go i Gosiewskiego . No i miał pro-
blemy, czy zgodzą się na „Koziołka
Matołka”. Poza tym mają trochę ak-
torskich wad. Cymański macha łapa-
mi i gada bez przerwy jak Mańka, co
na piegi umarła. Karski ma ładne
zęby do wyciągania gwoździ, ale Go-
siu, jakby mu tak nóżki i rączki wy-
dłużyć komputerowo, mógłby zagrać
nawet Guliwera.
W tym momencie dyskusji nad-
szedł Józek Oblatywacz. Przyniósł
czteropak z browarem i gada: Powin-
no się nakręcić komedyjkę o małych
ludzikach politykach i mogłaby zaczy-
nać się, jak przychodzi Przemek Ed-
gar Gosiewski do apteki i mówi:
– Poproszę tabletkę na żołądek.
– Zapakować?
– Nie, poturlam!
ANDRZEJ RODAN
50-latek z Piszczaca miał kumpla. A że fa-
cetowi się zmarło, postanowił wziąć sobie
coś na pamiątkę. Wybrał prawo jazdy, bo otrzymać je niełatwo, a zawsze
może się przydać. Leżało bezużytecznie kilka lat, do czasu aż piszczanin stra-
cił swoje za jazdę po pijaku. Jak tylko wytrzeźwiał, poleciał na komisariat,
żeby oddali mu samochód. Wymachiwał przy tym rezerwowym prawkiem.
Bezbłędnie wyrecytował też dane osobowe nieboszczyka, zapomniał jednak,
że pamiątkowy dokument cztery lata temu stracił ważność...
O prawdziwym pechu może mówić pewien
młody łodzianin. Dość długo parał się okra-
daniem moherowych babć z portfeli i torebek. Do domów wchodził bez pro-
blemu, bo podawał się za przedstawiciela proboszcza i wciskał klienteli ob-
razki z wizerunkami świętych. Wpadł, bo patrolujący okolicę policjanci wku-
rzyli się, gdy zobaczyli, że facet rzucił na chodnik niedopałek papierosa. Przy
palaczu znaleziono fanty. To się nazywa boska sprawiedliwość.
Wiele trudu zadał sobie nieznany jak do-
tąd „artysta” ze Wschowy (woj. lubuskie),
który wdrapał się na stojący w centrum miasteczka kilkumetrowy pomnik
byka Ilona i pomalował jego genitalia w barwy narodowe. Efekt pracy był
imponujący, bo zarówno byk, jak i jego jądra, są naprawdę pokaźnych roz-
miarów.
Opracowała WZ
MYŚLI NIEDOKOŃCZONE
Zastanawiam się, co zmusza wybitnego intelektualistę do używania rydzy-
kowego języka. Jaka koniunktura motywuje go, aby profanować język spo-
ru językiem, który nie licuje z godnością biskupa i profesora? Bo to, że spór
ma miejsce, jest poza dyskusją. Ale język, język oburza i obraża (…). Na-
wiasem mówiąc, psy nie żyją w norach i nigdy nie polują razem ze szczu-
rami. To tak dla porządku, aby nawet rydzykowy język trzymał się logiki.
(Marek Siwiec o biskupie Tadeuszu Pieronku)
Państwo jest niezależne i Kościół nie narzuca mu żadnych rozwiązań, choć
ma prawo wypowiadać się na tematy społeczne – ukazywać je w perspekty-
wie swojego nauczania. W Polsce za grzech nie idzie się do więzienia, chyba
że ten grzech ma wymiar społeczny i jest ujęty w prawie cywilnym jako prze-
stępstwo. My nie chcemy państwa wyznaniowego. (kard. Józef Glemp)
Przemysław Gosiewski jest świetnym szefem klubu i jest moim starym współ-
pracownikiem i przyjacielem, jest człowiekiem, którego energia może być
porównana tylko do wulkanu, i to jeszcze takiego bardzo wielkiego.
(Jarosław Kaczyński)
noć nowoczesna i proeuropejska, urządza so-
bie rekolekcje wielkopostne w klasztorze Benedyk-
tynów w Tyńcu. Gośćmi honorowymi będą kardy-
nał i karmazyn.
Kardynał Dziwisz będzie wśród pokutującej setki po-
słów PO prawie na pewno, i to dobrowolnie, a karmazyn
– ryba w kardynalskim kolorze – wjedzie na stół mniszo-
naiwne, bo ma ona poparcie połowy elektoratu właśnie
z powodu wiary wyborców w to, że zachowuje dystans
wobec Kościoła, czyli że różni się od sztandarowego kle-
rykalizmu partii Kaczyńskich .
Komedia z polityczno-kulinarnymi rekolekcjami u mni-
chów ma jeszcze jeden wymiar. Pokazuje mianowicie tę
mało sympatyczną twarz PO, która jest skrzyżowaniem
światopoglądowego zacofania z wielkopańską ostentacją.
W tym sa-
mym czasie we
Francji... 100 ty-
sięcy osób i mnó-
stwo organizacji
podpisało list pro-
testacyjny do pre-
zydenta w obronie świeckości republiki. Cóż takiego zro-
bił Sarkozy , że tak antyklerykalnie zeźlił Francuzów?
Umawiał się z kardynałem na randkę w klasztorze? Ra-
dził się biskupów w jakiejś komisji wspólnej rządu i epi-
skopatu? Nic podobnego. Tego nie zrobiłby żaden przy-
zwoity polityk francuski czy inny unijny, nawet praktyku-
jący katolik. Powiedział mianowicie dwa zdania, które roz-
wścieczyły Francuzów: pochwalił „cywilizacyjne dziedzic-
two religii” oraz mówił o „chrześcijańskich korzeniach
Francji”. Złość nie wynika z tego, że zdania te są zupeł-
nie fałszywe, lecz że wypowiedział je prezydent republi-
ki, który ma stać na straży świętej zasady świeckości
państwa. A powyższe zdania sugerują, ze Sarkozy stawia
się po jednej ze stron w światopoglądowym sporze na te-
mat wartości i pochodzenia Europy i Francji, czyli prze-
kracza granice neutralności, jakie Francuzi wyznaczyli
swojemu państwu i jego urzędnikom.
Polska i Francja. Tak blisko i... tak daleko.
ADAM CIOCH
RZECZY POSPOLITE
Łagiewniki w sosie tynieckim
-poselski raczej pod przymusem, za to w sosie z białego
wina i kaparów. Kardynał i karmazyn będą podani po-
kutnikom w doborowym towarzystwie: łososia z grilla, fi-
letu z kaczki w sosie kurkowym, rolady furtiana z polę-
dwicy wołowej, wina klasztornego z Austrii oraz ojca Le-
ona Knabita , telewizyjnego bajarza kościelnego.
Polski klerykalizm osiągnął już takie rozmiary, że
politycy uwierzyli, iż nie można już rządzić tym krajem
bez wsparcia którejś frakcji Kościoła. PO ma wsparcie
„Kościoła łagiewnickiego”, czyli Dziwisza i dziwiszopo-
dobnych pseudoliberałów – takich jak Gocłowski czy
Muszyński . Pamiętajmy, że tak zwane frakcje istnieją
w Kościele raczej na potrzeby zewnętrznej, zróżnico-
wanej publiczności, tak aby każdy mógł znaleźć sobie
w Kościele miejsce i – broń Boże – nie został poza
nim. On i jego portfel... Wewnątrz Kościół jest struk-
turą świetnie zgraną, bo połączoną wspólnym interesem
materialnym. Czepianie się biskupiej spódnicy przez
Platformę jest nie tylko groteskowe, ale i bezgranicznie
Ale na mistrzostwa Europy nigdy nam się nie udało dostać. I ta czarna
pasja została przełamana przy olbrzymich zasługach w tym pana Benha-
guera . Ale ja mam głęboką nadzieję, że nie tak długo będę mógł pana
Leo Benhauera jeszcze raz tutaj gościć.
(Lech Kaczyński o Leo Beenhakkerze, trenerze polskiej reprezentacji)
Gdybym chciał być brutalny, to powiedziałbym tak: no, dobra, daliśmy
wszystko Kościołowi, żeby się na tym wywrócił. I jest na dobrej drodze, że-
by tak się stało. Ale ateizacja, sekularyzacja polskiego społeczeństwa bę-
dzie postępować – nie dlatego, że tak chce jakiś Kwaśniewski, lewica czy
inny Miller, tylko dlatego, że oni działają wbrew Janowi Pawłowi II. Pol-
ska potrzebowała kompromisu, udziału Kościoła w przemianach, które się
dokonały, a lewica postpezetpeerowska potrzebowała legitymizacji. A jed-
nocześnie konkordat był koniecznością. Koniecznością był kompromis abor-
cyjny, koniecznością były dziesiątki innych rzeczy. Ale wyższą cenę za ten
kompromis płaci Kościół.
(Aleksander Kwaśniewski)
Wybrali: OH i AC
KRÓTKA ROZPRAWA
PRZEZORNY
ZGUBNY NAŁÓG
BYCZE JAJA
N ajważniejsza partia polityczna w Polsce, po-
114035667.010.png 114035667.011.png 114035667.012.png 114035667.013.png 114035667.014.png 114035667.015.png 114035667.016.png 114035667.017.png 114035667.018.png 114035667.019.png 114035667.020.png 114035667.021.png 114035667.022.png 114035667.023.png 114035667.024.png 114035667.025.png 114035667.026.png 114035667.027.png
 
Nr 10 (418) 7 – 13 III 2008 r.
NA KLĘCZKACH
5
SŁOWO ZAWISZY
że chcą w ten sposób poświęcić dia-
bła, a nie księdza. Kiedy były pro-
boszcz przyjechał na plebanię po
resztę swoich rzeczy, czekał na nie-
go tłum. Ludzie sprawdzali każdy
wynoszony z plebanii karton. Nie-
które przedmioty zatrzymywali.
W stronę proboszcza leciał stek wy-
zwisk, a po jego wyprowadzce zo-
stały tylko mury i stary zlewozmy-
wak. Gdyby nie obecność policji,
doszłoby zapewne do samosądu.
Dochodzenie w sprawie popeł-
nienia przestępstwa (nielegalna
sprzedaż zakładu stolarskiego dzia-
łającego przy parafii, zadłużenie wo-
bec gminy itp.) prowadzi Prokura-
tura Rejonowa w Pleszewie. AJ
Specjalne sesje, warsztaty i kon-
ferencje adresowane do kobiet or-
ganizuje na przykład parafia św. Je-
rzego w Sopocie w ramach eduka-
cyjno-formacyjnego projektu Sta-
tus Feminae . Program ma pomóc
kobietom odnaleźć właściwe miej-
sce w życiu, rodzinie, Kościele
i społeczeństwie, to znaczy „odkryć
w sobie geniusz kobiecości” , „do-
świadczyć Boga w swej kobiecości”
oraz odpowiedzialnie realizować
„charyzmat kobiety – żony i mat-
ki” . W najbliższym czasie Status Fe-
minae zaplanowało szkolenia: księ-
dza Adama Świeżyńskiego „Cze-
go się boisz, głupia... – lęk w życiu
kobiety” (koszt uczestnictwa 10
zł) oraz księdza Krzysztofa Grzy-
wacza „Uczucia niekochane” (od-
płatność 35 zł).
W Lublinie natomiast realizowa-
ny jest Magnificat – program zwią-
zany z ruchem katolickiej odnowy
charyzmatycznej. Jego idea polega
na ewangelizowaniu kobiet pod pre-
tekstem zapraszania na niezobowią-
zujące „babskie” spotkania towarzy-
skie połączone z poczęstunkiem. Ma-
gnificat skierowany jest szczególnie
do kobiet, które „doświadczają zma-
gań związanych ze swoja wiarą” lub
straciły kontakt z Kościołem. Ma je
zachęcić do „wzrostu świętości” , czy-
li zrozumienia wartości powołania
kobiety chrześcijańskiej, „wierności
Kościołowi katolickiemu, wyrażone-
mu przez autorytet nauczycielski Ko-
ścioła, papieża i biskupów” oraz służ-
by Kościołowi.
Jarosław Kaczyński rozpoczął
proces pojednania z niedawnymi
rozłamowcami z paczki Marka Jur-
ka . Oficjalnie panowie są zawzię-
tymi wrogami i wzajemnie się nie-
nawidzą. Strony internetowe PiS-u
oraz blog byłego marszałka Sejmu
pełne są wzajemnych inwektyw. Rze-
czywistość jest nieco inna. Byli po-
słowie od Jurka znajdują bowiem
zatrudnienie w biurach senatorskich
PiS. W ten sposób na chleb zara-
bia prawa ręka byłego marszałka
Artur Zawisza . Został on nie-
dawno dyrektorem biura senatora
Piotra Andrzejewskiego .
Zawisza jeszcze niedawno za-
rzekał się, że na chleb będzie za-
rabiać wyłącznie w sektorze pry-
watnym.
zainstalowane na elewacji budyn-
ków i na chodniku przed nimi. Na
początek rzeszowski magistrat zare-
zerwował na ten cel 100 tysięcy zł,
a o rachunkach za prąd też nie za-
pomni. To pocieszenie dla biskupa
Górnego , któremu znów nadepnął
na odcisk ks. Tadeusz Isakowicz-
-Zaleski . Tym razem uparty „Or-
miaszka” (ujawnił już kontakty bi-
skupa z SB) w nowej książce „Mo-
je życie nielegalne” pisze, że wśród
obrońców biskupiej cnoty bryluje
TW „Łukasz”.
przeciw policjantowi, który odważył
się wskazać na absurd, który dostrzegł
w swoim otoczeniu” – podsumowa-
li organizatorzy konkursu. OH
IDZIE NOWE
Jad
Rada Wydziału Teologicznego
Uniwersytetu Adama Mickiewicza
w Poznaniu odrzuciła wniosek
o badanie książek byłego księdza
i katolika profesora Tomasza Wę-
cławskiego pod kątem ich zgod-
ności z nauczaniem Kościoła. Wnio-
sek taki złożył dziekan wydziału
(następca Węcławskiego) – ksiądz
profesor Paweł Borkiewicz . Po-
mysł dziekana, aby badać książki
odstępcy, oprotestowali studenci
i wyśmiała prasa („FiM” 7/2008).
Wygląda na to, że współczesna in-
kwizycja wstydzi się czasem opinii
publicznej.
KRZYŻ NA DROGĘ
SPOWIEDŹ ON-LINE?
MiC
Licheńskie Centrum Pomocy
Rodzinie i Osobom Uzależnionym
uruchomiło porady duszpasterskie
on-line. Przez całą dobę przy inter-
netowym komunikatorze skype do-
stępny jest ks. Robert Krzywicki .
Nie byłoby w tym może nic
dziwnego, gdyby nie krótka wzmian-
ka, że on-line odbywa się też spo-
wiedź... Ale chyba bez rozgrzesze-
nia?
MODLITWA
JAK GLEJT
W intencji olsztyńskiego sek-
sprezydenta Czesława Małkow-
skiego , oskarżonego przez proku-
raturę o molestowanie pracownic
i zgwałcenie jednej z nich, odpra-
wiono mszę w miejscowej katedrze.
Jak stwierdził celebrujący nabożeń-
stwo ks. Andrzej Lesiński , z taką
prośbą zwróciła się do niego grupa
wiernych. Przy okazji ksiądz zaape-
lował do zgromadzonych w koście-
le, by „głos sumienia nie został za-
głuszony wrzaskiem tłumu”. Widocz-
nie modlitwa okazała się skuteczna,
bo seksprezydent kilka godzin póź-
niej powrócił z prokuratury do do-
mu, choć zanosiło się na trzymie-
sięczny areszt. Ten sam duchowny
odmówił jednak odprawienia mszy
za kobiety molestowane przez pre-
zydenta. Małkowski nie może jed-
nak wrócić do ratusza. Będą więc
zapewne kolejne msze, bo przecież
„takiego dobrego prezydenta” – jak
mówią jego obrońcy – Olsztyn jesz-
cze nie widział...
MaK
NOCNI ADORATORZY
Dobra nowina dla lubiących grze-
szyć w nocy. Są tacy, którzy z wła-
snej i nieprzymuszonej woli odma-
wiają sobie snu, by pokutować za
grzechy innych. To członkowie Dzie-
ła Adoracji Nocnej w Rodzinie.
Głównym celem propagowanej przez
siostry wizytki z Jasła rodzinnej ad-
oracji nocnej jest wynagradzanie Bo-
skiemu Sercu Jezusa za grzechy
(zwłaszcza te popełniane po ciem-
ku) oraz modlitwa o nawrócenie
grzeszników. Adoratorzy zobowiązu-
ją się do odprawiania w swoim miesz-
kaniu (raz w miesiącu, w nocy) mo-
dlitwy w czasie dowolnie wybranej
jednej godziny. Do adoracji przy-
stępują całe rodziny, nie wyłączając
małych dzieci, którym w modlitwie
pomagają rodzice. Każda z osób wy-
znacza sobie inne godziny adoracji.
Noc adoracyjna rozpoczyna się o 21
wieczorem, a kończy o 6 rano. Ide-
alnie więc, gdyby pobożna rodzina
liczyła co najmniej siedem osób, bo
to pozwala kolejno pełnić adoracyj-
ną misję przez całą noc. Wówczas
też można odprawiać ją uroczyściej
– w najładniejszym pokoju, przed
przybranym kwiatami obrazem. Ale
również osoby samotne mogą spra-
wować wyznaczoną przez siebie jed-
ną godzinę w swoim pokoju. Waż-
ne, by adoracji nie odprawiać w łóż-
ku (z wyjątkiem całkowitej niemoż-
liwości zachowania innej pozycji),
lecz w duchu pokuty, klęcząc i przy-
ciskając do serca krzyż. AK
AJ
JEZIORO JPII
Włocławskie Forum Rozwoju
chce ożywienia życia społecznego
i kulturalnego regionu leżącego
na peryferiach woj. pomorsko-ku-
jawskiego. Zdaniem działacza
WFR, Waldemara Nowakowskie-
go (były poseł Samoobrony), wo-
jewództwo powinno mieć trzy sto-
lice, w tym właśnie Włocławek. Ko-
lejny pomysł promocji wiąże się
z zamianą nazwy Zalewu Włocław-
skiego na Jezioro Jana Pawła II.
Problem w tym, że wspomniany za-
lew jest sztucznym zbiornikiem,
a nie naturalnym akwenem, czyli
jeziorem.
AK
W Dzierżawach koło Poddębic,
w pobliżu autostrady A2, stanąć ma
jeden z najwyższych w Polsce krzy-
ży. Na taki pomysł wpadł tamtej-
szy proboszcz, ks. Marian Kili-
chowski , który w ten sposób pra-
gnie uczcić półwiecze parafii. Krzyż
ma być wzorowany na tym z Gie-
wontu (15 metrów), jednak prze-
wyższy go o 10 metrów. Podświe-
tlony na zielono, będzie widoczny
nawet z odległości kilku kilome-
trów. To szósty pod względem wy-
sokości monumentalny krucyfiks
w naszym kraju, a wielkością ustą-
pi jedynie krzyżom w Szczawnie-
-Zdroju (45 m), Limanowej (37),
Zabrzu (33), Starej Wsi w Beski-
dach (31,5) i Żywcu (29). PS
NOSIŁ WILK RAZY...
BS
Grupa kilkudziesięciu działaczy
lewicowych wdarła się do pałacu
Jorge Urosa – arcybiskupa Cara-
cas, znanego z napastliwych wypo-
wiedzi pod adresem prezydenta Hu-
gona Cháveza . Niezapowiedziani
„goście” odczytali w pałacu odezwę,
w której potępili obojętność kleru
Wenezueli na los ubogich i potępi-
li działania Kościoła przeciwko le-
galnej władzy. „Kościół musi stać
przy boku ubogich, jak Chrystus,
a nie żyć jak kupiec” – krzyczeli
do arcybiskupa. Sam Chávez odciął
się od tej akcji.
PS
KOŚCIOŁA
NIE BĘDZIE
CZEGO SIĘ BOISZ,
GŁUPIA?
Z roku na rok powstaje coraz
więcej inicjatyw mających na celu
naganianie kobiet do Kościoła.
Dobry sygnał z Jarosławia. Ko-
ściół bezprawnie wznoszony z pie-
niędzy publicznych przez niesław-
nej pamięci byłego rektora Państwo-
wej Wyższej Szkoły Zawodowej
– prof. Antoniego J. (czeka w anc-
lu na kolejne procesy) kościołem
nie będzie. Władze uczelni zade-
cydowały, że stojący bezużytecznie
od ponad dwóch lat obiekt będzie
służył studentom, między innymi ja-
ko sala dydaktyczno-audytoryjna.
Do pełni szczęścia niezbędna jest
jeszcze zgoda ministerstwa. Jad
MaK
ZŁOTA PAŁA 2007
Tym razem ostatecznym laure-
atem plebiscytu Internetowego Fo-
rum Policyjnego na największy ab-
surd w polskiej policji („FiM”
3/2008) został zastępca komendan-
ta komendy powiatowej w Woło-
minie. Przypomnijmy, że podwład-
ni nominowali go po tym, jak za-
żądał od nich pisemnego wyjaśnie-
nia, dlaczego psy służbowe szcze-
kają w kojcach...
„Liczymy, że odpowiedź na nur-
tujące pytania już się odnalazła. Ma-
my również nadzieję, że zwieńcze-
niem tej naszej akcji nie będzie po-
stępowanie dyscyplinarne wszczęte
MIOTŁĄ I WODĄ
WIĘCEJ ŚWIATŁA
Pół miliona długu i złe wspo-
mnienia pozostawił po sobie były pro-
boszcz parafii św. Tekli w Dobrzycy
(pow. pleszewski, woj. wielkopolskie)
ks. Andrzej Sz .
Parafianie, zamiast kropidłem,
żegnali go wodą i miotłą, mówiąc,
Rzeszów zafunduje doświetlenie
siedzibom najbogatszych instytucji
w mieście – kurii rzymskokatolickiej
i oddziału Narodowego Funduszu
Zdrowia. Magistrackie luksy będą
114035667.028.png 114035667.029.png 114035667.030.png 114035667.031.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin