Bratnia
dusza
W klasztorze w Pakości znajduje się gablota, a w niej plakat z napisem: „Życie to nie gra, udowodni ci to FRA!”. Dobitnie przekonało się o tym miejscowe dziecko – ofiara seksualnych zachcianek jednego z mnichów...
Pakość to niewielkie miasteczko w powiecie inowrocławskim, słynące z Honorowego Obywatela kardynała
Józefa Glempa (otrzymał ów tytuł we wrześniu 2005 r.) i Kalwarii Pakoskiej, znanej też jako Jerozolima Kujaw. Na kościelnej mapie Polski miasto przypisane jest do archidiecezji gnieźnieńskiej, a duszami jego mieszkańców (ok. 5,5 tys.) zarządzają franciszkanie z poznańskiej prowincji św. Franciszka z Asyżu, obsługujący Kalwarię i administrujący
jedyną w okolicy przyklasztorną parafią św. Bonawentury.
„Tutaj znajduje się prowincjalne centrum duszpasterstwa powołaniowego oraz młodzieży franciszkańskiej.
Ośrodek przeznaczony jest głównie dla dzieci i młodzieży, którzy mogą tu miło i radośnie przeżywać spotkanie
z Bogiem i św. Franciszkiem z Asyżu podczas rekolekcji czy dni skupienia. Zapraszamy do odwiedzenia naszych skromnych, ale gościnnych progów. To miejsce jest dla Ciebie!” – wabią małolatów mnisi na stronie internetowej zakonu, oferując w Pakości noclegi, rekreację i rozmaite zajęcia religijne.
W kronice policyjnej styczniowych „Wiadomości Pakoskich” (periodyk wydawany przez Radę Miasta) ukazała się maleńkim drukiem taka oto notatka:
„Prokuratura Rejonowa w Inowrocawiu nadzoruje śledztwo przeciwko Krzysztofowi P., podejrzanemu o czyn z art. 200 par. 1 kodeksu karnego. Sprawa dotyczy jednej osoby pokrzywdzonej. Na wniosek prokuratury Sąd Rejonowy w Inowrocławiu zastosował wobec podejrzanego środek zapobiegawczy w postaci tymczasowego aresztowania na okres 3 miesięcy. Decyzja ta nie jest prawomocna, gdyż Krzysztof P. złożył od niej odwołanie do Sądu Okręgowego w Bydgoszczy”.
Pobił, okradł, oszukał...? Lokalna gazeta nie tylko zakamuflowała paragrafem przestępstwo „obcowania płciowego z małoletnim poniżej lat 15 lub dopuszczenia się wobec takiej osoby innej czynności seksualnej...”, za co Krzysztof P. może gnić w więzieniu nawet 12 lat, ale też nie zająknęła się, że podejrzanym o pedofilię jest franciszkanin używający na co dzień imienia zakonnego S. i pod takim jest znany mieszkańcom Pakości.
– Franciszkanie są od dziesiątków lat zrośnięci z miastem i sprawują tu niepodzielną władzę duchową. Nie podskoczy im żaden burmistrz, radny czy biznesmen, więc ta notatka w „Wiadomościach” i tak jest dowodem ogromnej odwagi redaktora – tłumaczy nam jeden z urzędników ratusza. Ale nic to wobec kamuflażu zastosowanego przez inowrocławską prokuraturę, która potrzebowała prawie roku na przeprowadzenie kilku stosunkowo prostych czynności procesowych...
Zawiadomienie o podejrzeniu przestępstwa przez zakonnika wpłynęło do prokuratury w trzeciej dekadzie marca 2007 r. Spełniła wówczas swój obowiązek Wanda Bańkowska – ówczesna dyrektorka miejscowego gimnazjum, zaalarmowana przez nauczyciela historii Ryszarda Kuflewicza (wielokrotnie już wybierany przez uczniów na rzecznika ich praw), u którego molestowany seksualnie chłopiec (poza szkołą – ministrant) szukał ratunku.
Procedura w takich sprawach jest ściśle określona: ofiary przestępstw seksualnych mające mniej niż 15 lat przesłuchuje nie prokuratura ani policja, lecz sąd w obecności biegłego psychologa, i to tylko jeden raz, o ile nie wyjdą później na jaw nowe, istotne okoliczności lub nie zażąda tego podejrzany, który nie miał obrońcy w czasie
pierwszego przesłuchania pokrzywdzonego.
Sąd w Inowrocławiu przesłuchał chłopca stosunkowo szybko, a biegły nie miał żadnych zastrzeżeń do jego prawdomówności.
– Ten dzieciak jest niesłychanie wrażliwy, szczery, uduchowiony i bardzo wierzący. Można by nawet rzec, że fanatycznie religijny.
Traktuje wielebnych jak autentycznych bezpośrednich łączników z Panem Bogiem. Tym większy więc przeżywał dramat, że jeden z nich wyładowywał na nim swoje chore chucie seksualne – mówi „FiM” osoba znająca kulisy śledztwa.
Gdy zeznania złożyli już dorośli (rodzice pokrzywdzonego i niektórzy nauczyciele), wydawało się, że nic już nie stoi na przeszkodzie, żeby franciszkaninowi postawić zarzuty, a następnie odseparować go od możliwości wpływania na chłopca. Tymczasem ten został dwukrotnie jeszcze poddany badaniom psychologicznym i dopiero wtedy, gdy nie udało się znaleźć jakiejkolwiek luki w jego zeznaniach, brat S. trafił 8 stycznia 2008 roku do aresztu, utrzymanego 6 lutego postanowieniem Sądu Okręgowego w Bydgoszczy, w którym rozpatrywano zażalenie podejrzanego.
Zapytaliśmy szefa inowrocławskiej prokuratury, dlaczego śledztwo wszczęte wiosną ubiegłego roku trwało tak długo.
– Wiosną? Być może, nie pamiętam. Trwało długo, bo trzeba było przesłuchać dziecko, czym przecież zajmuje się sąd i psycholog – odparł prokurator Andrzej Burzyński.
– Sąd uporał się z tą kwestią stosunkowo szybko...
– My zrobiliśmy wszystko, co trzeba, a nawet więcej – zakomunikował nam prok. Burzyński, ucinając rozmowę i odsyłając do rzecznika prasowego nadrzędnej Prokuratury Okręgowej w Bydgoszczy.
– Sami dowiedzieliśmy się o sprawie dopiero przed kilkoma dniami, więc jeszcze nie wiem, dlaczego śledztwo trwało prawie rok. Czekamy na akta i rzecz całą gruntownie wyjaśnimy – zapewnił „FiM” prokurator Jan Bednarek z bydgoskiej Prokuratury Okręgowej.
Franciszkanie z Pakości przekonują wiernych, że aresztowanie ich konfratra jest „szytą grubymi nićmi” prowokacją. Reguła zakonna mnichów – w rozdziale VII „O nakładaniu pokuty braciom grzeszącym” – powiada, żeby
„się nie gniewali i nie oburzali z powodu czyjegoś grzechu, bo gniew i oburzenie są dla nich samych i dla innych przeszkodą w miłości”, więc raczej nie doczekamy się, żeby potępili brata S.
Pytani o niego tubylcy milkną, i tylko na forum internetowym można znaleźć wpisy typu:
„W Pakości był już franciszkanin złodziej, którego niby wyrzucono, a teraz świadczy usługi duszpasterskie w czarnej sutannie. Był również odmiennie zorientowany seksualnie, a także taki, który zmajstrował śpiewającej w kościele dziewczynie dziecko i w »nagrodę« przeniesiono go w okolice miejsca zamieszkania swojej lubej, aby miał blisko do potomka.
Teraz mamy pedofila. Zaczynam się wstydzić, że tu mieszkam...”.
ANNA TARCZYŃSKA, ST
Pytani o brata S. tubylcy
Seewald