Piątek Tomasz - Ukochani poddani Cesarza 2 - Szczury i rekiny.pdf

(619 KB) Pobierz
Piątek Tomasz - Ukochani poddani Cesarza 2 - Szczury i rekiny
Tomasz Pi ą tek
Szczury i rekiny
Ukochani poddani Cesarza tom 2
2004
7238389.001.png
Synopsis
Szczury i rekiny to drugi tom sagi Ukochani poddani Cesarza. Oto przypomnienie
wydarzeń, które miały miejsce w tomie pierwszym, zatytułowanym ś mije i krety.
Jesteśmy w Cesarstwie. Jedynym Cesarstwie. Poza nim nie istnieje nic – tylko morza
oblewające zewsząd ziemie tego ogromnego państwa. Na morzach nie ma nic, bo Cesarz
kazał zniszczyć wszystkie wyspy. A potem wszystkie okręty.
Nie zawsze tak było. Kiedyś nie istniało Cesarstwo, tylko wiele walczących ze sobą
królestw. śyły w nich rozmaite ludy i rasy. śyły nieśmiertelne elfy, nieśmiertelne krasnoludy
oraz wiele róŜnych ludzkich narodów i grup etnicznych: skośnoocy Nihongowie, ciemnowłosi
Południowcy, jasnowłosi mieszkańcy Północy. Temu chaosowi połoŜył kres nowy władca,
który zjednoczył wszystkie ziemie, aby zaprowadzić jednolitą władzę. Nikt teraz nie moŜe
nawet śnić o Ŝyciu poza zasięgiem rządów Cesarza. Pozbawieni swej dawnej wyspiarskiej
ojczyzny Nihongowie zostali płatnymi Ŝołnierzami Cesarza. Elfy obcinają sobie spiczaste
koniuszki uszu, aby upodobnić się do ludzi i nie razić nikogo swoją odrębnością. Bardziej
upartym krasnoludom zdziera się brody. Zakute w kajdany, muszą pracować w Cesarskich
Kopalniach. Wszyscy poddani Cesarza mają być równi, a to wyklucza róŜnice – nawet słowa
„elf” i „krasnolud” są zakazane. KaŜde przewinienie karane jest okrutną śmiercią albo, co
gorsza, zamknięciem w miejscu o nazwie Romb. Rombu wszyscy boją się bardziej niŜ kaźni.
Część krasnoludów ukryła się w podziemnych kanałach pod ludzkimi miastami.
Wszyscy czczą Święty Obraz, wyobraŜający powstanie ludzi. Zostali oni, jak mówi
legenda, stworzeni przez tajemniczych Ukrytych, których postaci mają być widoczne na
Obrazie. Niestety, prawie nikt jeszcze go w całości nie widział, poniewaŜ kapłani skrywają go
za zasłoną i tylko od czasu do czasu odsłaniają fragmenty. Na tych niepokojących
fragmentach widać strzępy ludzkich narządów, a takŜe Ŝmije i krety. Przypuszczenie, Ŝe
ludzie powstali z tych zwierząt, nie jest wyraźnie formułowane, ale istnieje chyba w kaŜdej
głowie.
Sprawę bardzo komplikuje fakt, Ŝe są róŜne wersje Świętego Obrazu i nikt nie wie, która
jest prawdziwa. Dlatego gdy znakomity złodziej Vendi kradnie jedną z kopii i znajduje na niej
coś ciekawego, traktuje to jako najwaŜniejsze odkrycie swojego Ŝycia. Bezpiecznie chowa
obraz i nawet na torturach nie zdradza miejsca jego ukrycia. Przed śmiercią wskazuje je
swojej kochance Jondze.
Jonga chce pomścić śmierć kochanka, zabijając Cesarza, najwaŜniejszego i pierwszego
sprawcę wszelkiego zła, które ją otacza. W tym celu wkręca się w szeregi słuŜących Tundu
Embroi, tchórzliwego Cesarskiego Generała. Zmusza go do zdrady i ucieka z nim w stronę
Farsitan – Cesarskiego Miasta Niemych. Tam mieszkają wszyscy ci, którym Cesarz kazał
wyrwać język. Tam teŜ tchórzliwy generał Tundu Embroja odkrywa osobiste powody do
zemsty. Okazuje się, Ŝe gdy uciekł z Jongą, jego Ŝona i synek zostali zesłani właśnie do
Farsitan, gdzie brutalnie ich okaleczono.
Równocześnie z miasta Bieła Woda wyrusza na Północ specjalna dwuosobowa grupa
zadaniowa, składająca się z pięknego majora Hengista i pięknej kapłanki, pani haruspik
Virmy. Ich zadaniem jest odnalezienie, przewiezienie i oddanie do dyspozycji władz na
Południu osobliwej kopii Świętego Obrazu, która podobno znajduje się w północnych
regionach. Po drodze Virma wyznaje Hengistowi, Ŝe jest jego matką. Oboje są piękni i
wyglądają młodo, poniewaŜ są elfami. Virma mówi o tym, Ŝe w rzeczywistości elfy są
Ukrytymi i stworzyły ludzi. Nie wiedziały jednak, Ŝe te istoty będą tak pokraczne, a przede
wszystkim – śmiertelne. Teraz część elfów ukryła się za morzami, na ŚnieŜnej Równinie. Ów
lodowaty, znajdujący się poza Cesarstwem teren znany jest tylko elfom, które Ŝyją tam dzięki
ciepłodrzewom – specjalnym organizmom emitującym wysoką temperaturę. Porozumiewając
się telepatycznie, elfy spiskują przeciw Cesarzowi w Cesarstwie i na ŚnieŜnej Równinie.
Pragną odnaleźć oryginał Świętego Obrazu, poniewaŜ dzięki niemu moŜna rozłoŜyć
śmiertelnych, nieszczęśliwych i okrutnych ludzi, na mniej niebezpieczne składniki pierwsze –
Ŝmije i krety. To samo da się osiągnąć za pomocą pewnej melodii, ta jednak działa jedynie na
tych ludzi, którzy ją słyszą, podczas gdy Obraz moŜe zlikwidować wszystkich śmiertelników
świata w tym samym momencie.
Virma zdradza Hengistowi, Ŝe za stworzenie ludzi, wynikające z przemoŜnego, ale
niedojrzałego pragnienia miłości i ojcostwa, odpowiedzialny jest Mistrz – największy
czarodziej wśród elfów. PoniewaŜ elfy rzadko mają dzieci, Mistrz chciał zapewnić im
ojcostwo hurtem, tworząc rasę Dzieci Elfów. Te dzieci okazały się bardzo niesforne i
nietrwałe. Po tej katastrofie Mistrz przepadł, a krasnoludy obwiniły elfy za nieszczęście.
Tak więc ludzie pochodzą od Ŝmij i kretów, ale powstali za sprawą elfów. Elfy zaś
pochodzą od Pierwszego Elfa, który istniał od zawsze, jego nieśmiertelność sięgała nie tylko
w przyszłość, ale i w głąb przeszłości. Pochodzenie krasnoludów na razie jest nieznane.
Pierwszy tom kończy się sceną karmienia – Virma znowu przystawia Hengista do piersi.
A elfie mleko ma niezwykłe właściwości...
– Tatusiu, co robisz?
– Prezent dla mojej małej dziewczynki – odpowiedział tatuś, otwierając szkatułkę ze
skarbami. Szkatułka była cięŜka, z ciemnego i lepkiego smołodrzewu, z płaskorzeźbą na
wieczku, przedstawiającą rekiny błotne poŜerające dziecko. W środku leŜały cztery mosięŜne
Dukaty Imperialne oraz dwa nieaktualne juŜ miedziane floreny z czasów Piątej i
Najostatniejszej Chwalebnej Wojny Cesarskiej. Ale to nie wszystko: gdy podnosiło się denko,
pod spodem, w skrytce, ukazywały się prawdziwe skarby.
Było to siedem starych królewskich monet z śółtego Metalu Dekoracyjnego. Tutaj, na
Północy, wiejscy szlachetkowie nadal upierali się przy jego wartości. Mimo Ŝe posiadanie
monet wybitych przez tak zwanych królów przeszłości było karane Rombem, czarnorynkowa
wartość nabywcza takich pieniędzy przewyŜszała kilkunastokrotnie wartość Dukatów, a
nawet Guldenów Koronnych wybitych z okazji Wielkiej Egzekucji.
Obok królewskich pieniędzy leŜało coś, co było niemal równie cenne. I teŜ metalowe. Ale
w przeciwieństwie do monet z przeszłości, nie było okrągłe. Nie miało teŜ kształtu Rombu, w
przeciwieństwie do Dukatów i Guldenów Koronnych. I w przeciwieństwie do wszystkich
monet, nie było ani Ŝółte, ani brązowe, ani zielono-zaśniedziałe, tylko podłuŜne, szare i
zaostrzone na końcu. Prawdziwy skarb.
Tu, na Północy, nigdy nie było gór. Nie było gór ani Ŝadnych większych wzniesień,
odkąd wzgórza Peltomaki nagle i niewytłumaczalnie pogrąŜyły się w bagnie. Stało się to
jakieś dwadzieścia kilka lat temu, ale nadal wszyscy pamiętali wyjątkowo długą i – jak by to
powiedzieć – krzykliwą egzekucję Cesarskiego Kartografa Krain Północy oraz jego
siedemnastu podwładnych. Zginął wtedy takŜe gubernator Haspinard Kiekka. Ci
kartografowie, którzy zajmowali się odwzorowaniem wzgórz, musieli – tak to nazwijmy –
dokładnie poznać wewnętrzną topografię Rombu. To była kara za to, Ŝe ich mapy okazały się
nagle nieprawdziwe. Gubernator został potraktowany łagodniej – obwiązanego sznurami i
przystrojonego na kształt wielkiej szynki, oddano rekinom błotnym – poniewaŜ jego winę
zakwalifikowano nie jako oszustwo, ale niedbalstwo. Pozwolił, Ŝeby w ciągu jednej nocy
zginęło coś, co naleŜało do Cesarza.
Wtedy po raz ostatni mieszkańcy Północy widzieli coś, co przypominało szynkę. Cała
uroczystość miała więc jakiś pozytywny sens, nawet jeśli uznać, Ŝe gubernator nie do końca
zasłuŜył sobie na to, co go spotkało.
Wzgórza Peltomaki, jak wszystkie wypukłości terenu na Północy, były w rzeczywistości
nieco większymi wydmami. PoniewaŜ piasek wykorzystywany był do produkcji cegieł ze
szkliwa, od razu poszła plotka, Ŝe wzgórza wywieźli obrotni szlachetkowie z klanu
PawęŜników, którzy zgodnie z Cesarskim Mandatem bronili okolicy przed Klosztyrkami i
innymi bandami. Podobno dzięki zdefraudowaniu wzgórz PawęŜnicy mogli odnowić klanową
świątynkę i oprawić swoją kopię Świętej Mazepy w śółty Metal Dekoracyjny, a nie jak dotąd
w kości sąsiadów z klanu Włóczników.
Oczywiście, plotki te były przesadzone, jak napisał w swoim pierwszym raporcie do
stolicy Cesarski Inspektor. W drugim donosił, Ŝe zapadnięcie się wzgórz wywołane było
pracami melioracyjnymi przeprowadzonymi na terenie Wielokłosu. Uruchomione wtedy
prądy i ruchy wodne miały doprowadzić do rozmycia podnóŜa wzgórz. Trzeciego raportu
Inspektor juŜ nie sporządził, bo został nagle odwołany i nikt go nigdy więcej nie widział.
Na całej Północy nie występowały skały ani nawet większe kamienie. Dlatego miejscowi
musieli wytapiać cegły z piaskowego szkliwa. Dlatego ich domy wyglądały, jakby zrobiono
je z brudnego, półprzezroczystego lodu, zmieszanego z rzadkimi ekskrementami. Dlatego
wszędzie na Północ od środkowych regionów Cesarstwa nie występowały Ŝadne rudy metali.
Nie występowały teŜ gwoździe.
Oczywiście, w wielu zaściankowych dworkach przechowywano w kufrach i skrzyniach
drogocenne zabytki z dawnych czasów, kiedy to Północ i Południe oddzielone były od siebie
niezliczonymi bezsensownymi granicami, barierami celnymi, liniami demarkacyjnymi oraz
frontami niekończących się wojen. Teraz wojny się skończyły, znikły granice i bariery celne.
Niestety, znikły teŜ gwoździe. PróŜno byłoby ich szukać na targowych straganach, podobnie
jak sprzączek, haczyków miedzianych, Ŝelaznych noŜy, podków, ćwieków, klamr i klamerek.
MoŜna było znaleźć tylko nieudolne, koślawe podróbki tych wszystkich uroczych, pięknych i
niezbędnych do Ŝycia przedmiotów. Podróbki wyglądające jak obelga dla pamięci wszystkich
łyŜek i łyŜew, młoteczków i drucików, klamek i sztabek. Podróbki wykonane z brudno-
półprzezroczystej, piaskowo-szklistej materii, nieraz tak kruchej, Ŝe gdy próbowało się wbić
pseudomłotkiem pseudogwoździk, był to koniec i pseudogwoździka, i pseudomłotka.
– Tatusiu, a co ty robisz?
– Biorę czarodziejski gwoździk przywieziony tutaj ze Wspaniałej Krainy Tatusiów i
przebijam nim skórę tego oto rzemyka. Inaczej nie idzie przebić tej skóry, bo twarda jest jak
nieszczęście.
– Tatusiu, a nieszczęście jest twarde?
Nieszczęście rzeczywiście było twarde. Szczególnie jeśli ktoś wcześniej w ogóle nie znał
znaczenia słowa „nieszczęście”. Ani znaczenia słowa „twarde”.
Ród Vorticich podobno pochodził od bankiera Frangipancii. Bankier był tak obrotny w
gromadzeniu tego, co później nazwano śółtym Metalem Dekoracyjnym, Ŝe wszyscy jego
potomkowie mogli juŜ tylko rozpraszać to, co nagromadził. Wnuk starego Frangipancii,
niejaki Sciaccu, kupił sobie całkiem spory półwysep, wrzynający się w wody Morza Złotego,
Zgłoś jeśli naruszono regulamin