Chalker Jack L - Światy Rombu 2 - Cerber Wilk w owczarni.pdf

(1444 KB) Pobierz
Chalker_Jack_L_-_Swiaty_Rombu_02_-_Cerber_Wilk_w_owczarni
Jack L. Chalker
Cerber: Wilk w owczarni
Cykl: Ś wiaty Rombu tom 2
Przekład: Konrad Majchrzak
Wydanie polskie: 1994
7241394.001.png
Ryszardowi Witterowi,
Jeszcze jednej nie wy ś piewanej Ŝ ywej legendzie,
Której społeczno ść SF tak wiele zawdzi ę cza
Prolog
OD NOWA
1
Lęk w zorganizowanym i uporządkowanym społeczeństwie światów cywilizowanych nie
powinien był istnieć; było podobno nawet jakieś prawo, które na to nie pozwalało. Nie istniało
zresztą nic, czego moŜna by się lękać. A poza tym, w społeczeństwie takim jak to, kaŜdemu, kto
znał prawdziwe szaleństwo samozadowolenia, wszystko uchodziło bezkarnie.
Kurort Tonowah był całkowicie standardowy w tym standardowym społeczeństwie. Złociste
plaŜe, obmywane ciepłą iskrzącą się wodą. Rząd wysokich, luksusowych hoteli otoczonych
egzotyczną, tropikalną roślinnością, wyposaŜonych we wszelkie urządzenia słuŜące rozrywce, o
jakich tylko moŜna zamarzyć – od tradycyjnych urządzeń pozwalających korzystać z pływania,
wędkowania, hazardu i tańca, do najbardziej wymyślnych maszyn słuŜących przyjemnościom,
jakie tylko to zmechanizowane społeczeństwo mogło wymyślić. Organizacja wypoczynku była w
Konfederacji olbrzymim biznesem, szczególnie Ŝe praca fizyczna praktycznie nie istniała, a ludzie
pracowali jedynie dlatego, iŜ przywódcy celowo ograniczali wykorzystanie istniejących
moŜliwości technologicznych, by dać im jakieś zajęcie.
InŜynieria genetyczna i społeczna osiągnęła swój najwyŜszy moŜliwy poziom. Ludzie nie byli
do siebie podobni. Doświadczenia wykazały bowiem, iŜ zmniejszało to ich szacunek do samych
siebie i zmuszało do walki – przy uŜyciu najdziwaczniejszych metod – o udowodnienie własnej
wyjątkowości i niepowtarzalności. JednakŜe, róŜnorodność utrzymywana była w pewnych
granicach. Wszyscy byli doskonali pod względem fizycznym. MęŜczyźni jednakowo sprawni,
szczupli, muskularni i przystojni. Kobiety wybornie ukształtowane i zachwycające. Obydwie płci
posiadały, ogólnie rzecz biorąc, ten sam wzrost, około 180 centymetrów, i ten sam brązowawy
odcień skóry. Występujące uprzednio cechy rasowe i etniczne zlały się w jedno, nie pozostawiając
miejsca na Ŝadne skrajności. Ich rodziną było Państwo, wszechpotęŜna Konfederacja, kontrolująca
 
siedem tysięcy sześćset czterdzieści dwa światy rozrzucone na ponad jednej trzeciej Galaktyki
Drogi Mlecznej; światy te uformowano na podobieństwo Ziemi i upodobniono tym samym do
siebie. Nauki medyczne poczyniły tak wielkie postępy, iŜ to, co kiedyś dolegało ludziom, mogło
być teraz bez trudu naprawione, wymienione lub wyleczone. KaŜdy mógł pozostawać młodym i
pięknym aŜ do śmierci, która nadchodziła w wieku około stu lat.
W świecie cywilizowanym dzieci praktycznie nie znano. Całą pracę związaną z utrzymaniem
stabilności społecznej wykonywali inŜynierowie. Dzieci przychodziły na świat w laboratoriach, a
wychowywano je w konfederackich grupach rodzinnych, gdzie je uwaŜnie obserwowano, starannie
kształtowano i kontrolowano, by myślały tak, jak tego chciała Konfederacja, i zachowywały się
tak, jak tego sobie Ŝyczyła. Wymagane skłonności programowano genetycznie, a dziecku
dostarczano tego wszystkiego, co było niezbędne, by w przyszłości zostało uczonym, inŜynierem,
artystą, czy, być moŜe, Ŝołnierzem, jeśli takowy był Konfederacji potrzebny. Naturalnie, nie
wszyscy pozostawali równi, ale Ŝycie w cywilizowanym świecie wymagało posiadania jedynie
przeciętnej inteligencji i tylko wyjątkowe stanowiska i zadania przeznaczone były dla jednostek
genialnych.
Społeczeństwo światów cywilizowanych było najbardziej egalitarnym społeczeństwem w
historii ludzkości. Dla oczywistych aberracji znaleziono miejsce poza strukturą społeczną. Dla tych
nielicznych, których wykryto zbyt późno, utworzono niewielką, wyspecjalizowaną grupę
profesjonalistów, zwanych Skrytobójcami, których zadaniem było oddzielanie plew od ziarna i
eliminowanie ewentualnych zagroŜeń.
Poza światami cywilizowanymi istniały teŜ inne – światy pogranicza, gdzie nic jeszcze nie
uległo standaryzacji. Dokonane wcześniej bowiem przez Konfederację analizy wykazały, iŜ
społeczeństwo takie, jakie stworzyła cywilizacja, niosło ze sobą stagnację, zagubienie kreatywności
i utratę siły Ŝyciowej, a tym samym hamowało innowacyjność, postęp i w rezultacie mogło
doprowadzić do unicestwienia rodzaju ludzkiego od wewnątrz. Aby temu zapobiec, pozwolono
pewnemu niewielkiemu procentowi ludzkości przeć na zewnątrz, odkrywać i zdobywać nowe
światy i Ŝyć Ŝyciem prostym i prymitywnym. Podlegający starej i sprawdzonej metodzie
przypadkowego doboru genetycznego, ludzie pogranicza nie byli do siebie podobni. Nie stosowano
wobec nich ścisłej kontroli; nie ułatwiano im równieŜ Ŝycia. Trudne warunki, wszelkiego rodzaju
braki, ostra konkurencja i wszechobecna agresja – wszystko to zmuszało do pomysłowości, będącej
zaworem bezpieczeństwa dla ludzkości działającym sprawnie od dziewięciu wieków, tym bardziej
iŜ nie napotkano Ŝadnej obcej rasy, której nie dałoby de z łatwością podporządkować lub
zlikwidować, Ŝadnego konkurencyjnego imperium, które by zagraŜało Człowiekowi i Jego
własnemu imperium.
AŜ do tej pory.
AŜ do momentu, w którym objawił się koszmar przewidywany przez teoretyków. AŜ do
momentu pojawienia się nieprzyjaciela, który tak potrafił wykorzystać samozadowolenie i egotyzm
Konfederacji, iŜ mógł przeniknąć do jej wnętrza praktycznie, kiedy tylko zechciał.
Juna Rhae 137 Dekoratorka nic o tym wszystkim nie wiedziała. Była ona typowym produktem
świata cywilizowanego, osobą, której praca polegała na spotkaniach z obywatelami pragnącymi
zmienić wygląd swego mieszkania lub domu. Zasiadała z klientami, by przedyskutować nowe
rozwiązania, przepuszczała nowe dane i profile psychologiczne klientów przez komputer i
proponowała im takie zmiany, które były w stanie ich zadowolić. Jej nazwisko świadczyło o tym,
Ŝe do tego rodzaju zajęcia została przysposobiona, a poniewaŜ Konfederacja rzadko się myliła,
kochała swą pracę i nie wyobraŜała sobie, by mogła robić coś innego. Przebywała w Kurorcie
Tonowah na tygodniowym urlopie, poniewaŜ wiedziała, iŜ wkrótce czeka ją duŜo pracy. Miała
przed sobą największe wyzwanie w swojej dotychczasowej karierze, redekorację Centrum
Rodzinnego dla Dzieci w Kuro, które właśnie zmieniało swą funkcję i zamiast wychowywania
przyszłych inŜynierów miało zająć się przygotowaniem botaników, których, zgodnie z
przewidywaniami komputerów, Konfederacji mogłoby zabraknąć za jakieś dwadzieścia lat.
Dekoracja wnętrz była sprawą niezwykle istotną dla Centrów Rodzinnych, stąd i podniecenie
związane ze stojącym przed nią wyzwaniem i uczucie satysfakcji wynikające z okazanego jej
zaufania. Choć, z drugiej strony, na następne wakacje przyjdzie jej długo poczekać.
Popływała w przejrzystych wodach Tonowahu, a potem leŜała na złocistym piasku. W końcu,
całkowicie wypoczęta i odświeŜona, skierowała się z powrotem do swego eleganckiego
apartamentu, by wziąć prysznic i zamówić posiłek, a takŜe pomyśleć o rozrywce na wieczór.
Wykąpała się szybko i telefonicznie zamówiła posiłek – coś dla prawdziwego smakosza na ten
wieczór, zadecydowała. Oczekiwanie skracała sobie, wystukując projekty strojów na urządzeniu
zwanym Płytą Mody, a zawierającym ponad trzy miliony elementów ubrań, z których moŜna było
stworzyć własnoręcznie zaprojektowane stroje. Juna, jak większość przebywających w tym
kurorcie osób, obywała się doskonale bez ubrania w ciągu dnia, ale wieczorem chciała wystąpić w
czymś zaskakującym, bardzo osobistym, a jednocześnie wygodnym. W towarzystwie lubiła być
przedmiotem zainteresowania, a mogła ten cel uzyskać jedynie przy pomocy strojów, skoro
wszyscy wokół obdarzeni byli urodą fizyczną.
Dokończyła projektowanie wieczorowego stroju, którego główny element stanowiła obcisła
szmaragdowozielona suknia i wystukała odpowiedni kod, wiedząc, Ŝe dzięki niemu za pół godziny
wyjmie z pojemnika gotowe dzieło.
Usłyszała gong przy drzwiach wejściowych i zawołała: – Proszę wejść. – W drzwiach pojawił
się ubrany na biało męŜczyzna niosący złotą tacę. Kurorty miały zwyczaj zatrudniać anachroniczną
juŜ ludzką obsługę jako oznakę dodatkowego luksusu; zresztą męŜczyźni i kobiety pracujący w
usługach kochali swą pracą i nie zamieniliby jej na Ŝadną inną.
Wszedł, nie zwracając najmniejszej uwagi na jej nagość, postawił tacę na stoliku, podniósł ją
ponownie obydwiema dłońmi, włączając jednocześnie znajdujące się po jej obydwu stronach
przełączniki. Usłyszała krótkie buczenie i spod tacy wysunęły się cienkie, mocne podpórki.
MęŜczyzna włączył zręcznie coś, czego połoŜenie tylko on sam znał, i taca stała się nagle punktem
Zgłoś jeśli naruszono regulamin