Historyczne Bitwy 142 - Cajamarca 1532.pdf

(776 KB) Pobierz
50648286 UNPDF
50648286.001.png 50648286.002.png
HISTORYCZNE BITWY
ANDRZEJ TARCZYŃSKI
CAJAMARCA 1532
OD AUTORA
W połowie listopada 1532 roku w środkowych Andach doszło do konfrontacji władcy
najpotężniejszego organizmu politycznego Nowego Świata, Inki Atahuallpy, z relatywnie
niewielkim — w porównaniu z tysięcznymi zastępami wojowników peruwiańskiego króla
— oddziałem hiszpańskich żołnierzy fortuny pod wodzą Francisca Pizarra. Epizod ten, ze
względu na swe skutki, może nawet bardziej godny rozpatrywania w aspekcie
symbolicznym i politycznym, w mniejszym zaś stopniu jako rezultat gry czynników stricte
militarnych, zadecydował w istocie o zadziwiająco łatwym i szybkim podboju inkaskiego
imperium przez Hiszpanów.
Co było przyczyną tak nagłego i chyba zaskakującego nawet dla samych zwycięzców
sukcesu? Czy była nią zuchwałość i determinacja tej garstki przybyszów, którzy, znajdując
się nagle w samym środku kompletnie im nieznanego, odległego kraju, z jego surową
przyrodą i zachowującymi daleko idącą rezerwę mieszkańcami, musieli zwyciężyć lub
zginąć? A może decydujące znaczenie miała przenikliwość i strategiczny zmysł samego
Pizarra? Czy zwycięstwo przyszłoby Hiszpanom tak łatwo, gdyby nie wkroczyli do kraju
właśnie rozdartego wojną między dwoma pretendentami do tronu — Huascarem i
Atahuallpą? Czy nie miały tu znaczenia napięcia wewnątrz inkaskiego imperium, które,
będąc mozaiką dwustu różnych grup etnicznych, sukcesywnie podbijanych przez władców
Cuzco, nie zdołało wytworzyć poczucia jedności i lojalności? I czy wobec tego czynnikiem,
przeważającym szalę zwycięstwa na rzecz Hiszpanów, nie stało się dostrzeżenie w tych
dziwnych, brodatych przybyszach zza morza naturalnych sojuszników dla ludów
pragnących zrzucenia cuzkańskiej dominacji? Jaką rolę odegrał szok kulturowy i jego
głębokość w narzuceniu dominacji wielkiemu imperium prekolumbijskiemu przez
reprezentantów — ostatecznie wcale nie najznamienitszego — królestwa położonego na
zachodnich rubieżach Europy? Zapewne wszystkie te kwestie razem wzięte mogą być
uważane za źródła klęski jednych i zwycięstwa drugich — reprezentantów dwóch światów,
których zderzenie dokonało się w peruwiańskiej Cajamarce przed blisko pięcioma wiekami.
Interesujący jest też problem, jak wpisuje się podbój Peru w ogólne ramy zamorskiej
ekspansji Hiszpanii w Nowym Świecie, których był przecież jednym z późniejszych ogniw.
Należałoby zastanowić się, na ile Francisco Pizarro, mniej lub bardziej świadomie,
naśladował działania swego krajana z Estramadury, Hernana Cortesa, który niewiele ponad
dziesięć lat wcześniej zadziwił wszystkich ogromem zdobyczy, rozciągając hiszpańskie
panowanie na rozległe obszary Meksyku — co zaś stanowiło specyfikę sytuacji
peruwiańskiej, i czy przypadkiem tak łatwe opanowanie bogatego kraju nie legło u podstaw
późniejszych licznych wojen domowych między samymi zdobywcami.
Te wszystkie pytania od lat są punktem wyjścia do analiz prowadzonych przez
profesjonalnych badaczy. Na kartach niniejszej książki mam zamiar przybliżyć polskiemu
czytelnikowi te zagadnienia w sposób możliwie syntetyczny właściwy dla tej serii
wydawniczej — a jednocześnie wolny od uproszczeń i zbanalizowanych tez, którymi
operują najbardziej popularne, a w większości przestarzałe rekonstrukcje tego znaczącego
epizodu dziejów powszechnych. Popularnonaukowy charakter publikacji wymusza
50648286.003.png
jednocześnie znaczne ograniczenie przypisów źródłowych, jednak różny charakter i stopień
wiarygodności wykorzystywanych tekstów źródłowych skłania mnie do przedstawienia
kilku istotnych informacji dotyczących tych tekstów i ich autorów.
Teksty te można podzielić na trzy grupy. Do pierwszej należy zaliczyć dwie relacje powstałe
na gorąco", będące oficjalną wersją wydarzeń, którą Francisco Pizarro chciał zaprezentować
hiszpańskiemu monarsze i jego dworowi. Zostały one spisane ręką osobistych sekretarzy
Pizarra, a tę funkcję pełnił do 1533 roku Francisco de Xerez później zaś Pero Sancho de
Hoz. Relacje Xereza i Pero Sancho tworzą więc jeden spójny tok narracji, ujmujący
przedstawiane zdarzenia z tej samej perspektywy. Jest on jakby peruwiańskim
odpowiednikiem Listów Cortesa do króla, relacjonujących przebieg podboju Meksyku;
zapewne tylko analfabetyzm Francisca Pizzaro był przyczyną, iż nie spisał on własną ręką
wypadków składających się na dzieje podboju Peru. Do tej grupy można też zaliczyć list
przyrodniego brata zdobywcy Peru, Hernanda Pizarro, z 23 listopada 1533 roku, skierowany
do sędziów trybunału apelacyjnego w Santo Domingo, a zdający sprawę z kluczowych
momentów kampanii, ukoronowanych ujęciem Inki Atahuallpy.
Druga grupa to teksty pochodzące także od naocznych świadków i uczestników podboju, ale
powstałe już w dłuższej perspektywie czasowej: dziesięć, trzydzieści, a nawet blisko
czterdzieści lat po opisywanych wydarzeniach. Zaliczyć tu trzeba relacje: Pedra Pizarro,
Diega de Trujillo czy Juana Ruiza de Arce.
Wreszcie trzecia grupa to już historie podboju pisane przez autorów przybyłych do Peru
później lub piszących w samej Hiszpanii. W obu przypadkach istotną cechą tych tekstów
jest dążenie do przedstawienia obiektywnej prawdy (z różnym zresztą skutkiem) ponad
osobistymi motywami i partykularyzmami, jakimi zawsze są obciążone relacje pisane przez
samych uczestników wydarzeń. Znajdujemy tu więc dzieła powstałe w czasie stosunkowo
nieodległym od przedstawianych zdarzeń (15-20 lat) jak opracowanie Agustina de Zarate
czy fragmenty dotyczące Peru, pochodzące z dwóch powszechnych historii podboju
Ameryki w Historia General de las Indias Francisca Lópeza de Gómary oraz Historia
general y natural de las Indias Gonzala Fernandeza de Oviedo. Wreszcie trzeba tu także
wymienić monumentalne dzieło Pedra de Ciezy de Leona Crónica del Peru, obejmujące
cztery części: pierwsza to geograficzno-etnograficzny opis kraju (począwszy od obecnej
Panamy i Kolumbii, a na terytorium obecnej Boliwii skończywszy) druga jest rekonstrukcją
prekolumbijskiej przeszłości, trzecią stanowi historia podboju Peru przez Hiszpanów,
czwarta zaś jest poświęcona wojnom domowym między hiszpańskimi zdobywcami.
Kompletność i obiektywizm dzieła Ciezy zapewniły mu sławę księcia kronikarzy Ameryki".
Ale istnieją też opracowania pisane znacznie później (na przełomie 16 i 17 wieku) przez
autorów urodzonych już po podboju Peru, którzy sami korzystali z innych źródeł, jak relacje
świadków czy też prace wcześniejszych dziejopisów. Należy do nich opracowanie Garcilaso
de la Vegi Historia General del Peru, a także odpowiednie fragmenty będącej dziełem
Antonia de Herrery, wielotomowej Historia general de los hechos de los castellanos en las
Islas y Tierra Firme del Mar Oceano, której całość obejmuje opis geograficzny Ameryki
(Descripción de las Indias Occidentales) oraz pisaną dekadami historię jej odkrycia i
podboju przez Hiszpanów (ogółem osiem dekad) Herrera był przecież oficjalnym
kronikarzem (cronista mayor) hiszpańskiej Korony, mającym z urzędu łatwy dostęp do
wszystkich dokumentów. Z kolei Garcilaso de la Vega był urodzonym w Cuzco synem
jednego z oficerów Francisca Pizarro, Sebastiana Garcilaso de la Vegi, i inkaskiej
księżniczki Chimpu Ocllo. Dla podkreślenia swego pochodzenia (po matce) od arystokracji
inkaskiej, przybrał przydomek El Inca". Jego Comentarios reales są szczegółową, lecz
 
wyidealizowaną wizją prekolumbijskiego Peru. Natomiast Historia General del Peru,
odnosząca się do podboju hiszpańskiego oraz okresu wojen domowych między
konkwistadorami, pozostaje dziełem mocno wtórnym, którego autor w dużej mierze opiera
się na tekstach wcześniejszych kronikarzy, jak Gómara i Zarate.
Używane w tekście nazwy geograficzne podawane są w wersji używanej współcześnie w
Peru, inkaskie imiona własne — w najpowszechniej znanej i stosowanej transkrypcji
hiszpańskiej — np. Huascar, a nie Waskar, Atahuallpa, a nie Ataw Wallpa.
PANAMSKI PROLOG
Historia hiszpańskich podbojów w Nowym Świecie była jednocześnie dziejami poznawania
przez żeglarzy i żołnierzy, członków ekspedycji zdobywczych, poszczególnych obszarów
zachodniej półkuli. Dlatego warunkiem koniecznym penetracji jakiegoś regionu było
zdobycie punktu oparcia dla wypraw ruszających na dalej położone obszary, których
opanowanie stawało się kolejnym ogniwem procesu umownie zwanego konkwistą
hiszpańską.
Faza wstępna tego procesu została zainicjowana przez Krzysztofa Kolumba w 1492 roku.
Na przestrzeni następnych piętnastu lat sam Kolumb w czasie swych trzech kolejnych
wypraw oraz jego naśladowcy i współzawodnicy (dowódcy tzw. wypraw mniejszych czy
też wypraw andaluzyjskich — gdyż ich dowódcy przeważnie pochodzili z Andaluzji)
ostatecznie zakreślili granice obszaru, który stał się odtąd częścią znanego przez
Europejczyków geograficznego universum. Ten obszar ograniczał się wszakże do wysp
Morza Karaibskiego (Małych i Wielkich Antyli oraz Wysp Bahama) i fragmentów wybrzeża
lądu stałego. Centrum administracyjnym i początkowo jedynym obszarem zasiedlonym
przez Hiszpanów została wyspa Espaniola (dziś Haiti) Jednakże zarządzanie nawet tak
ograniczonym obszarem zdawało się przekraczać możliwości i talenty administracyjne
(zresztą bardzo mierne) samego Kolumba, a później jego najstarszego syna i sukcesora,
Diega Colona. Hiszpańska Korona zmuszona była wypracować jakiś model
administrowania odkrytymi i włączonymi pod jej panowanie terytoriami, naruszając — siłą
rzeczy — warunki umowy zawartej z Kolumbem, na mocy której zyskiwał on ogromne
prerogatywy władcze i bezprecedensowe przywileje na całym spenetrowanym przez siebie
obszarze. Sądowe potyczki między Koroną a sukcesorami Kolumba, zwane w historiografii
hiszpańskiej pleitos colombinos (procesy Kolumbowe), ciągnęły się jeszcze trzydzieści lat
po śmierci odkrywcy(1506) ale już w roku 1508 zdołano wyjść poza granice Kolumbowego
świata".
Zauważono bowiem, że wybrzeże lądu stałego, które poznał Kolumb w czasie trzeciej i
czwartej wyprawy, od ujścia Orinoko na wschodzie po wybrzeża dzisiejszego Hondurasu na
północnym zachodzie, nie tworzy jednej, nieprzerwanej linii, gdyż środkowa część owego
wielkiego łuku, jaki tworzy linia brzegowa, nigdy nie została przez słynnego Genueńczyka
choćby pobieżnie poznana. Na tej podstawie udzielono przywileju królewskiego na
przeprowadzenie akcji osadniczej właśnie na tym obszarze, odpowiadającym dzisiejszemu
pograniczu kolumbijskopanamskiemu, dwóm ambitnym szlachcicom: Alonso de Ojedzie i
Diego de Nicuesie. Przydzielono im terytoria, którym nadano nazwy — Nowa Andaluzja
(Ojeda) i Złota Kastylia (Nicuesa) Były one oddzielone od siebie rzeką Atrato oraz zatoką
Uraba, do której ta rzeka uchodzi. Ten niepozorny i w istocie drugorzędny obszar stał się
więc pierwszym fragmentem kontynentalnego pnia Ameryki, gdzie pojawiło się europejskie
(hiszpańskie) osadnictwo, a termin Tierra Firme (Stały Ląd) stał się pierwotnie nazwą tego
właśnie rejonu Nowego Świata.
 
Tak więc na przełomie pierwszej i drugiej dekady 16 wieku hiszpańska ekspansja zaczęła
wkraczać w nową fazę, przekraczając ostatecznie ramy, jakie nadał jej sam Kolumb.
Przekroczyła zresztą podwójnie: nie tylko przez wtargnięcie na stały ląd, ale i na skutek
kolonizacji pozostałych wysp Wielkich Antyli (dopiero bowiem w latach 1508-1514
dokonano efektywnego podboju Puerto Rico, Jamajki i Kuby, wysp znanych Kolumbowi —
prawda, że bardzo powierzchownie — już od połowy lat dziewięćdziesiątych 15 stulecia)
Kuba już po kilku, a Przesmyk Panamski po kilkunastu latach od pojawienia się tam
Hiszpanów staną się strategicznymi punktami, z których wyruszą wyprawy zakończone
podbojami Meksyku i Peru, dwoma największymi przedsięwzięciami w dziejach
hiszpańskiej konkwisty. Przyjrzyjmy się więc nieco owej uwerturze podboju Peru, za jaką
może uchodzić historia obecności Hiszpanów na Przesmyku Panamskim.
Obaj obdarowani królewskimi patentami pierwsi organizatorzy osadnictwa na stałym lądzie,
Ojeda i Nicuesa, wyruszyli ku terenom przyznanych im gubernatorstw z końcem 1509 roku.
Pierwszy z nich, po dotkliwej porażce, jaką poniósł z rąk Indian z okolic dzisiejszego
kolumbijskiego miasta Cartagena, posunął się w kierunku południowo-zachodnim, gdzie w
lutym 1510 roku, na wschodnim wybrzeżu zatoki Uraba, założył osiedle pod nazwą San
Sebastian. Niewiele później Diego de Nicuesa, szukając odpowiedniego miejsca do
położenia podwalin pod osadę mającą być ośrodkiem administracyjnym Złotej Kastylii,
podczas przybrzeżnej żeglugi rozkazał: „Zatrzymajmy się tu w imię Boże!". Stąd założona
wówczas przez jego ludzi osada zyskała nazwę Nombre de Dios (Imię Boże)
Te dwa pierwsze osiedla hiszpańskie na kontynencie amerykańskim nigdy nie stały się
prawdziwymi miastami, a ich żywot okazał się bardzo krótki, stając się niejako symbolem
klęski życiowej swych fundatorów — Ojedy i Nicuesy. Alonso de Ojeda, widząc
pogarszającą się z dnia na dzień sytuację mieszkańców San Sebastian i nie mogąc doczekać
się posiłków, jakie miał z Espanioli sprowadzić jego wspólnik, bakałarz Martin Fernandez
de Enciso, postanowił sam powrócić na tę wyspę. Jednak okręt, którym płynął, po buncie
załogi zszedł z właściwego kursu i zamiast na Espaniolę zawinął na Kubę (wówczas jeszcze
nie zasiedloną przez Hiszpanów) Po wielu dramatycznych perypetiach Ojeda zdołał
powrócić na Espaniolę, ale tam, po przebytych trudach, schorowany i ekonomicznie
zrujnowany, niebawem zmarł. Taki był kres Alonso de Ojedy, którego jego współcześni
zapamiętali jako człowieka o niebywałej wytrzymałości w znoszeniu cierpień i pierwszego
po Admirale ( tj. Kolumbie — przyp. A.T. ) który udał się odkrywać"
W San Sebastian Ojeda pozostawił jednak załogę, która miała wyczekiwać jego powrotu
przez pięćdziesiąt dni. Gdyby po upływie tego terminu nie wrócił, ludzie ci mieli wolną
rękę w wyborze sposobu dalszego postępowania. Ich dowódcą Ojeda uczynił Francisca
Pizzaro. Jest to pierwszy moment, w którym na kartach historii pojawia się nazwisko
późniejszego zdobywcy Peru.
Francisco Pizarro, gdy dawno już upłynął wyznaczony przez Ojedę termin jego powrotu,
zdecydował się opuścić okolicę, która nie spełniła nadziei Hiszpanów. Ostatecznie
porzucono San Sebastian w sześć miesięcy od jego założenia. Ponieważ do żeglugi zdatne
były tylko dwie małe brygantyny, niefortunni koloniści z San Sebastian musieli poczekać aż
głód, choroby i zatrute strzały krajowców zredukują ich liczbę do sześćdziesięciu, bo tyle
mogły zabrać na swe pokłady obie jednostki. Po przepłynięciu około stu kilometrów jedna z
brygantyn zatonęła, a cała jej załoga zginęła na oczach towarzyszy z drugiej jednostki. Ta
pod dowództwem Pizarra napotkała niebawem dwa okręty. Były to prowadzone przez
Encisa posiłki z Espanioli, na które tak długo i bezskutecznie czekał Ojeda.
Enciso, który wypłynął z Espanioli, zanim dotarł tam po wszystkich perypetiach Ojeda, nie
zdawał sobie sprawy z tragicznej sytuacji kolonii założonej przez jego wspólnika. Mimo
 
Zgłoś jeśli naruszono regulamin