Ma niewiele, bo ledwo sześć lat. Zdawać by się mogło, że taka mała dziewczynka nie wie jeszcze, jaki jest smak zwycięstwa i to trudnego zwycięstwa, bo nad samą sobą. Ona jednak wie i może dlatego jej oczy błyszczą jak dwa z dnia na dzień bardziej żywe ogniki, a z buzi nie znika uśmiech, który ma w sobie coś ze szczęścia, zachwytu i pasji życia jednocześnie.
W czym ta Mała zwycięża? W walce z własnym lękiem, który zjawia się wtedy, gdy przychodzi to, co nieznane i trudne. Gdy po raz pierwszy próbowała stanąć na deskorolce i poruszać się na niej, była skupiona w sobie, jakby cała stała się ową próbą jazdy na desce. Kiedy już nauczyła się utrzymywać równowagę i opanowała sztukę odpychania się, zaczęła pokonywać samodzielnie pierwsze metry drogi. I wtedy wyraz owego skupienia zamienił się nagle w radość i pasję życia, jaką w sobie nosi. Innym razem zmagała się z koleżanką w zawodach skakania przez linkę. Jest mniejsza, młodsza, ale bardziej wytrwała. Nie zraziła się początkowymi przegranymi. Co dnia, gdy wychodziła na plac zabaw, odnajdywała tamtą dziewczynkę i prosiła: "Poskacz ze mną". I skakała godząc się przez kilka dni z porażką, ale wygrywając któregoś kolejnego dnia. I znowu rozpromienił ją uśmiech radości i pasji życia.
Wiele dzieci lęka się pokonywania przeszkód i podejmowania zadań, których się boją. Niektórzy nigdy z tego nie wyrastają. Potrafią świetnie robić to, w czym czują się pewni, ale nie podejmą tego, co nieznane i ich zdaniem nazbyt trudne. Człowiek nie oszuka sam siebie i choć nawet nie nazwie tego słowami, w głębi duszy czuje, że nie potrafi, że pozbawia się czegoś, co nadaje życiu smak, co sprawia, że życie jest nie wegetacją (mniej lub bardziej wygodną), ale przygodą i to przygodą zapierającą dech w piersiach, taką, którą chce się przeżyć w pełni i świadomie od początku do końca.
gloriave