Fakty i Mity 02-2007.pdf

(6552 KB) Pobierz
96915863 UNPDF
2
KSIĄDZ NAWRÓCONY
Nr 2 (358) 12 – 18 I 2007 r.
FAKTY
KOMENTARZ NACZELNEGO
POLSKA Po 17 latach urzędowania prawie na pewno zostanie
odwołany nuncjusz apostolski abp Józef Kowalczyk. Nie zgłębił
on przeszłości bpa Wielgusa przed jego nominacją na arcybisku-
pa warszawskiego, dzięki czemu ośmieszył papieża Benedykta,
który nominację raz podpisał, a potem – po rozmowie z prezy-
dentem Kaczyńskim – cofnął.
Aby papież nadal mógł pozostać nieomylnym, Wielgus powiedział, że
rezygnuje sam. I znowu skłamał...
Lustracja
na przeczyszczenie
Senat zabrał się do poprawiania budżetu państwa na rok 2007.
Zaczęto od priorytetu – senatorzy PiS z puli przeznaczonej na do-
tację dla ZUS chcą wyszarpać 40 milionów zł i przekazać je na
budowę Świątyni Opatrzności Bożej. Wszystko pod płaszczykiem
wspierania inicjatyw służących ochronie dziedzictwa narodowego.
Wdzięczni emeryci i renciści nie będą teraz wiedzieli, komu dzięko-
wać: senatorom PiS, Opatrzności Bożej czy Glempowi.
Jurek upokorzył Leppera. Po ponadpółrocznej zwłoce nagle wy-
słał on do Trybunału Konstytucyjnego (w którym PiS ma już prze-
wagę) zapytanie, czy Samoobrona miała prawo dyscyplinować
swoich posłów za pomocą weksli. Sprawa skończyła się na wy-
mianie wzajemnych obelg. Z kolei Giertychowi marzy się natych-
miastowe odwołanie Jurka za jego nacisk na abpa Wielgusa, aby
ten zrezygnował z urzędu metropolity Warszawy. Ciekawostką
jest to, że zarówno Giertych, jak i Jurek należą do Opus Dei.
Nie dziwimy się wicepremierom. Jurek nawet świętego by wkurzył.
przed laty błąd. Jeśli mnie przyjmiecie, o co ze
skruszonym sercem Was proszę, będę bratem wśród
Was, który chce jednoczyć, a nie dzielić” – napisał abp
Wielgus do kapłanów i wiernych archidiecezji warszaw-
skiej. Nikt już się nie dowie, jak chce jednoczyć Wielgus,
bo we współczesnym Kościele nie ma miejsca dla hierar-
chów, którzy popełnili błędy, te powszechnie znane. I tak
byłego biskupa płockiego zastąpi „bezbłędny” prymas Glemp,
a wkrótce inny „niepokalany” medialną nagonką kapłan.
Podstawą egzystencji katolickiego Kościo-
ła jest bowiem skrzętne ukrywanie
błędów osób duchownych, przy
jednoczesnym eksponowa-
niu grzechów tzw. prostych
ludzi. Jakżeby inaczej ci
pierwsi mogli pouczać
tych drugich?
Ale oto obserwu-
jemy wyłom w tej
odwiecznej zasadzie
– lustrację po pol-
sku, a dokładnie po
Kaczemu. Kto i w ja-
kim celu mógł pod-
nieść rękę na Ko-
ściół? Tylko ci dwaj
mali, żądni nieograni-
czonej władzy despo-
ci, co to już za młodu
ukradli księżyc, a przy
tym omal nie spalili
Grand Hotelu w Łodzi.
Oto dowody.
„Gazeta Polska” od lat jest tu-
bą PiS-u. „Rzeczpospolita”, która pociągnęła temat i po-
stawiła kropkę nad „i”, jest gazetą rządową, inne lustra-
cyjne tuby to również sama prawica. Kto mógł dać rozkaz
do tak ważnej prowokacji jak spuszczenie Wielgusa, jeśli
nie sami dwaj szefowie prawicy i państwa? Kto wcześniej
czynił zabiegi u prymasa i w samym Watykanie co do ob-
sady i miejsca urzędowania arcybiskupa warszawskiego?
Kto – na zasadzie dziel i rządź – usilnie wspiera i hołubi
tylko jedną, toruńską nogę Kościoła, tę bezkrytyczną wo-
bec PiS-owskiej władzy? Kto przyjął w Belwederze księ-
dza Isakowicza-Zaleskiego, głównego lustratora wśród
duchowieństwa, którego prymas nazwał nadubowcem, a
któremu prezydent RP udzielił pełnego poparcia? Kto przy
tym wielokrotnie (także w samym exposé ) deklarował, że
obecna ekipa rządząca chce silnego Kościoła? Tylko ktoś
bardzo naiwny albo taki, co to nigdy nie oglądał „Ojca
chrzestnego”, mógłby sądzić, że wy-
trawny gracz będzie krytykował lub
straszył kogoś, z kim chce się wła-
śnie rozprawić. Otóż robi się dokład-
nie odwrotnie, z najlepszymi życzenia-
mi i pocałunkiem śmierci włącznie.
O niepohamowanej żądzy władzy
braci Kaczyńskich i ich zakusach do
podporządkowania sobie Kościoła pi-
sałem wielokrotnie, m.in. w komen-
tarzu pt. „Układ”, trzy tygodnie temu.
Przepowiedziałem, że lustracja bę-
dzie batem na krnąbrnych biskupów,
którzy nie zechcą głośno popierać Kaczej dwuwładzy. Wła-
śnie realizują się te scenariusze. Kaczyńscy nie mogli zmar-
nować takiej okazji. Podobnie jak ich idol Piłsudski, dyk-
tator-socjalista, trzymał niepokorny kler na pasku mająt-
ków i przywilejów, tak Bracia straszą biskupów teczkami,
bez strat własnych. Kościół musi wspierać ich rządy, wte-
dy dopiero oni w nagrodę dadzą mu siłę i przywileje. Pi-
sałem, jak kończą się podobne mariaże – otóż zawsze tra-
gicznie dla społeczeństwa i kraju, a także dla Kościoła,
który przyjmuje na siebie odium decyzji i błędów rządzą-
cych. Zyskuje tylko aktualna władza.
Jako nawrócony, były ksiądz i szef
pisma antyklerykalnego mógłbym
mieć pokusę, aby przyłączyć
się do Kaczej nagonki. Otóż
nie mam. Po pierwsze dla-
tego, że jest to nagonka
i oskarżanie na podstawie
pseudodowodów, o czym
pisze w tym numerze wy-
czerpująco Dominika Na-
gel. Po drugie, atak wy-
mierzono w porządnych lu-
dzi, takich jak ks. Czajkow-
ski czy właśnie abp Wiel-
gus. Ten ostatni był dla Ka-
czyńskich wprost wyma-
rzoną ofiarą – z powodu
warszawskiego ingresu. Te-
raz już episkopat wie, że
obecna władza może pokrzy-
żować szyki nawet papieskiej no-
minacji. Po trzecie, lustratorzy nie
walczą z Kościołem jako takim, a w koń-
cowym efekcie doprowadzą nawet do jego oczysz-
czenia i umocnienia – przynajmniej medialnego, czyli sku-
tecznego. Konflikty Kościoła z rządzącymi nigdy temu pierw-
szemu nie szkodziły. Tylko na krótki czas autorytet kleru po
lustracji może podupaść. Ślepo wierzący w swoich idoli
katolicy odzyskali teraz wzrok i zobaczyli Kościół nagi, pe-
łen grzechów i słabości pasterzy. To dobrze, ale przecież
tylko oni mogli sądzić, iż jest inaczej. Za kilka tygodni no-
wy „kryształowy” następca Glempa ogłosi, że wielkie re-
kolekcje lustracyjne w Kościele zakończono. Zrobi to przy
pomocy tych samych koniunkturalnych mediów, które te-
raz polują na kolejnych agentów w sutannach. W Polskę
i świat pójdzie radosna wieść: polscy księża są już zlustro-
wani – wyspowiadani i rozgrzeszeni; tym złym nadano po-
kutę i odsunięto. Pozostali sami dobrzy, godni zaufania i
zaszczytów! Sytuacja zmieni się o 180 stopni na lepsze dla
kleru, a jego autorytet jeszcze bardziej wzrośnie.
Chwieje się pozycja Andrzeja Sośnierza, prezesa Narodowego
Funduszu Zdrowia. Ten polityk PiS dla chleba zmienił przyna-
leżność partyjną. Do Sejmu dostał się z list PO. W USA trwa po-
stępowanie w sprawie podejrzanych transferów z kont amery-
kańskich firm na konto pewnej Sośnierzowej fundacji. Urzędni-
cy USA podejrzewają, że mogły to być łapówki dla ówczesnego
szefa Śląskiej Kasy Chorych.
Oby się wkrótce nie okazało, że „Andrzej S. wyprowadził z kasy NFZ”...
Dymisji Wildsteina chcą (tym razem zgodnie) zarówno politycy
PiS, LPR, jak i Samoobrony. Na czele nielicznych obrońców sta-
nęła Elżbieta Kruk – szefowa KRRiT. Blokuje ona powołanie no-
wych członków Rady Nadzorczej TVP, a bez nich jakakolwiek
zmiana w zarządzie tej firmy nie jest możliwa. Złośliwi sugerują,
iż pani przewodnicząca „sie odwdzięcza”. Właśnie wróciła z luk-
susowej wycieczki do Watykanu, którą zafundowała jej TVP.
W Katolandzie nikt nigdy nie wymyśli bardziej idealnej łapówki od
zafundowania komuś wycieczki do Watykanu.
Po raz drugi w historii Polski może dojść do strajku generalne-
go w oświacie. Trwa w tej sprawie referendum wśród członków
Związku Nauczycielstwa Polskiego. I wcale nie chodzi o obieca-
ne przez Giertycha podwyżki, których „zawrotna wysokość”
oscylować będzie w granicach 4 złotych miesięcznie na nauczy-
ciela. Pedagodzy dość mają szeregu poronionych pomysłów mi-
n i s t r a ,
a ostatnio takiego, że wiceszefem Centralnego Ośrodka Dosko-
nalenia Nauczycieli został wszechpolak Paweł Zanin. Dotychcza-
sowe osiągnięcia Zanina to zadymy podczas debat publicznych
poświęconych polskiej szkole.
A właściwie to dlaczego pensjonariusze poprawczaków nie mieliby
szkolić swoich wychowawców?!
Wiceminister gospodarki Paweł Poncyljusz wezwał związki za-
wodowe działające w kopalniach do strajku generalnego. Zapro-
sił związkowych liderów na konsultacje do Warszawy, po czym
oświadczył im, iż żadnej narady i dyskusji nie będzie, bo doku-
ment jest gotowy i jakichkolwiek poprawek nie przewiduje się.
Nauczyciele, górnicy... Czekamy na strajk księży przeciw lustracji.
Andrzej Lepper postanowił zmienić wizerunek Samoobrony. Ze
swojej partii chce uczynić ugrupowanie kojarzące się... z elitą umy-
słową. W tym celu na rzecznika powołał posła Mateusza Piskor-
skiego. Ten bohater naszych tekstów był nie tak dawno działa-
czem neofaszystowskim i namawiał do chwalenia Hitlera.
To faktycznie elita. Że też taki geniusz chce reprezentować Leppera.
Prezydent Lech Kaczyński wybrał całkiem zdolnego kandydata
na prezesa NBP. Jego wybranek zdołał przez niecały rok zdesta-
bilizować PKO BP – największy bank detaliczny w Polsce. Sła-
womir Skrzypek oświadczył posłom, że jako szef NBP będzie
brał przykład z samego Wima Duisenberga. Były prezes Euro-
pejskiego Banku Centralnego zmarł w 2005 roku...
Czyżby państwowe finanse mógł uzdrowić tylko kontakt z duchami?
Trwa polowanie z nagonką na Leszka Millera. Prokuratura wzno-
wiła postępowanie, chcąc ustalić, czy przypadkiem syn byłego pre-
miera nie uczestniczył w praniu brudnych pieniędzy.
Całą transakcję już wcześniej wielokrotnie badały wszelkie jawne
i tajne służby, nie znajdując cienia podejrzeń.
Jadwiga Szczypiń, podlaska kurator oświaty z nadania PiS i LPR,
upokorzyła tamtejszych prawosławnych, skracając im święta Bo-
żego Narodzenia do jednego dnia wolnego. Drugi kazała odpra-
cować w sobotę. Dotąd – od dziesięcioleci – prawosławni miesz-
kańcy Podlasia mieli zagwarantowane prawo do wolnych dwóch
świątecznych dni.
List pani kurator został opublikowany przez większość rosyjskich
i białoruskich gazet. Oczywiście – ze złośliwymi komentarzami.
POLSKA/BRUKSELA Skrajni narodowcy z Belgii, Austrii, Ru-
munii i Bułgarii postanowili założyć własną frakcję w Parla-
mencie Europejskim. Zaproszenia nie wysłali jednak do euro-
deputowanych LPR.
I słusznie, bo Maciej Giertych i jego koledzy są klasą sami dla sie-
„W yznaję dziś przed Wami popełniony przeze mnie
96915863.040.png 96915863.041.png 96915863.042.png 96915863.043.png 96915863.001.png 96915863.002.png
Nr 2 (358) 12 – 18 I 2007 r.
GORĄCY TEMAT
3
Na razie jednak jakieś nieznaczne osłabienie wpływu Kościoła
w społeczeństwie po lustracji nastąpi. Tabu „niepokalaności” wyższe-
go kleru, a także „nieomylności papieża” zostało u maluczkich przeła-
mane. Nigdy wcześniej w polskim telewizorze nie słyszałem słów: bi-
skup zachował się arogancko, metropolita łże, arcybiskup kłamie, Ko-
ściół boi się prawdy... Dziś zarzuty te wypowiadają publicyści katolic-
cy, a nawet ( o, tempora! ) sami czupurni zakonnicy i księża. Ale postęp
liberalizmu w polskim Kościele już nazajutrz po śmierci Wojtyły stał się
oczywisty i nieunikniony. Powoduje on stopniowe odchodzenie od prak-
tyk religijnych zarówno części katolickiej elity, jak i wielu zgorszonych,
dotychczas ślepo wierzących. Odejdą też do katakumb ci, którzy ma-
mili łatwowierną gawiedź wizją Kościoła tryumfującego – rozmaite Ry-
dzyki i Głódzie. Po obecnym przeczyszczeniu się lustracją i umocnieniu
za lat kilkanaście Kościół znormalnieje, ale też znacznie osłabnie. Nie
będzie już dla Polaków wyrocznią, choć na osłodę zostaną mu mająt-
ki i małe trzódki klakierów.
To perspektywa nawet nie najgorsza, ale droga do niej mnie oso-
biście nie zadowala. Przede wszystkim dlatego, że instytucja Kościoła
nie zasłużyła sobie ani na grubą kreskę, ani na tak ewolucyjny odwrót
na z góry upatrzone pozycje. Upadek Krk powinien być zupełnie inny
– spektakularny i całkowity. Z Kościołem klerykalnym, władczym i bez-
czelnym, pełnym pychy, obłudy i arogancji – trzeba walczyć. Ale ude-
rzanie w niego lustracją to tylko przytarcie mu nosa i danie okazji, aby
go do reszty wydmuchał. I nic dziwnego, bo Kaczyńskim też ani w gło-
wie walka z Kościołem i nie o obronę przed państwem wyznaniowym
im chodzi, lecz o umocnienie własnej władzy.
Co więcej, oni chcieliby umocnić właśnie tę toruńską, bezczelną
wersję Krk, o ile tylko im będzie powolna.
Kościół katolicki w obecnej postaci może naprawdę upaść wyłącz-
nie z trzech powodów: 1) ze względu na swoją zbrodniczą przeszłość,
2) ponieważ jest antybiblijny, 3) jego fundamentem są kłamliwe do-
gmaty. Krótko mówiąc dlatego, że NIE MA W NIM BOGA. Tylko zde-
maskowanie tej najbardziej skrywanej prawdy o Krk może nas od nie-
go wyzwolić. Tylko w ten sposób – uderzając w ideologiczne podsta-
wy funkcjonowania katolicyzmu (dogmatykę opartą na nieomylności
papieża oraz sprzeczności z Biblią) – protestantyzm w krajach północ-
no-zachodniej Europy zdołał na trwałe wyprzeć wiarę w papieskie cu-
da. Ludzie mieli też wówczas żywo w pamięci zbrodniczy szał inkwi-
zycji, który dziś trzeba przypominać. Lustracja, w której po raz kolej-
ny, tym razem oficerowie z IPN-u, łamią ludzkie sumienia – nie powin-
na być powodem do ataku na kogokolwiek, a najlepiej, gdyby jej w
ogóle nie było. Każdy w sumieniu musi przyznać, że w Kościele – jak
wszędzie – mają prawo być ludzie grzeszni. Czy fakt, że św. Piotr był
słaby i trzy razy zaparł się Jezusa, przekreślił go? A Szaweł z Tarsu,
apostoł narodów, który zanim się nawrócił, mordował pierwszych chrze-
ścijan? Mimo to przyjęto go i przebaczono mu. Podobnie jak zdziercy
– celnikowi Mateuszowi, późniejszemu autorowi Ewangelii.
Takiej szansy nie dostał abp Wielgus. Cóż, czasy się zmieniają.
Arcybiskupa publicznie osądzono i potępiono, choć jak dotąd akurat
w jego przypadku nie ma żadnych dowodów na czynną, czyli faktycz-
ną współpracę ze służbami PRL. Trybunał Konstytucyjny i Sąd Najwyż-
szy orzekły, że sama – choćby własnoręcznie podpisana – deklaracja
współpracy z SB nie jest z nią równoznaczna, a podpisujący ją nie
musi być uznany za agenta. Przyznają to sami inkwizytorzy z komisji
kościelnej, pisząc w specjalnym komunikacie, że „działalność ks. Sta-
nisława Wielgusa mogła wyrządzić szkody różnym osobom” ,
a analiza dokumentów dotyczących jego późniejszej „współpracy”
z wywiadem PRL nie pozwala jednoznacznie stwierdzić , że ks.
Stanisław Wielgus wyrządził komukolwiek szkodę” . Inne komisje ba-
dające inne akta podejrzanych o współpracę wielokrotnie stwierdzały,
że gra z bezpieką i zwodzenie jej funkcjonariuszy przez nagabywane i
zastraszane ofiary gróźb i szantażu – to czyny wręcz chwalebne. A prze-
cież tak właśnie robił abp Wielgus. Ci sami oskarżyciele – w tym
dziennikarze katoliccy, teolodzy i księża – którzy nie mają żadnych
wątpliwości co do grzechu i zdrady Wielgusa, jednocześnie umywają
ręce, gdy padają pytania o konkrety. Jeden z nich – prof. Tomasz Wę-
cławski, teolog, w wywiadzie dla „Wyborczej” – na pytanie o wiary-
godność akt SB powiedział: „Nie czuję się kompetentny, żeby oceniać
wiarygodność tych ani innych akt tajnych służb PRL” . Ale czuł się kom-
petentny, wydając wyrok na arcybiskupa: winny!
„Fakty i Mity”, owszem, piszą czasem o księżach agentach, ale tyl-
ko o takich obłudnych moralizatorach, którzy widzą źdźbło trawy w
oku bliźniego, a belki we własnym oku nie dostrzegają. Oni to potępia-
ją innych, zapominając o własnej przeszłości. Przede wszystkim pisze-
my zaś wówczas, gdy nie mamy żadnych wątpliwości co do współ-
pracy i – nauczeni doświadczeniem – nie polegamy w swych ocenach
na „niezależnych historykach” z IPN-u.
zapaść energetyczna – to
konkluzja poufnego rapor-
tu przygotowanego dla
rządu RP. Być może już niedługo
przyjdzie nam przeprosić się ze
świeczkami i lampami naftowymi.
Raport napisany jest skompliko-
wanym językiem techniczno-nauko-
wym, więc dla potrzeb Czytelników
przetłumaczyliśmy go na język pol-
ski. Sprawy mają się tak oto:
Jest w Polsce zgodny (teoretycz-
nie) z normami europejskimi system
zarządzania siecią energetyczną. Za-
rządzanie to ma koordynować firma
Polskie Sieci Energetyczne – Opera-
tor Systemu Przesyłowego. Jest to stra-
tegiczna spółka państwowa i do jej za-
dań należy planowanie wyłączeń
(i włączeń) poszczególnych bloków
energetycznych w rozmaitych elektrow-
niach. Wyłączenia są spowodowane
ce, która ni z gruszki ni z pietruszki
wyłączyła dwa bloki energetyczne, co
załamało nam cały system.
Minister na razie przyjął to tłu-
maczenie za dobrą monetę i jął za-
stanawiać się, za co dyrektora Ostro-
łęki powiesić. Aż tu tymczasem do-
stał specjalne pismo od Polskich Sie-
ci Energetycznych-Operatora , w któ-
rym te prosiły, aby wpłynął na Radę
Ministrów, by wydała rozporządzenie,
które będzie umożliwiać odłączanie
odbiorców od prądu. To nic innego
jak powrót do słynnych „stopni zasi-
lania” z lat 80. epoki słusznie minio-
nej. Są jeszcze tacy, którzy pamięta-
ją, że telewizja takie stopnie ogłasza-
ła co rusz, a po Polsce krążył dowcip,
że jak już nastąpi stopień 22, to bę-
dzie się świecić jedynie czerwona
gwiazda na Pałacu Kultury i Nauki.
Minister zdziwił się więc niezmier-
nie, bo oficjalna wiedza mówiła
za wiele, więc wszczął dogłębne
śledztwo, które wykazało, że awaria
nie nastąpiła w południe 26 czerw-
ca, tylko wiele godzin wcześniej, i to
w dodatku z kompletnie niewiado-
mych przyczyn. Aby ratować w tej sy-
tuacji system energetyczny, PSE-Ope-
rator zaczął wydawać nieskoordyno-
wane, wzajemnie sprzeczne polece-
nia elektrowniom. Prościej mówiąc,
zamiast nakazać włączać się kolej-
nym blokom elektrowni w system, ka-
zał im się wyłączać. Przy okazji wy-
szło też, że PSE-Operator są zupeł-
nie nieprzygotowane do eksportu
energii (brak planów) i zaistnienia
jakichkolwiek sytuacji awaryjnych. In-
nymi słowy – przesyłem energii w
Polsce zarządza grupa ignorantów.
Konkluzja raportu, o którym mo-
wa na wstępie, jest taka:
„Należy natychmiast wprowadzić
zmiany organizacyjne i personalne
Jaśnie ociemniali
choćby koniecznymi remontami.
Firma nadzoruje też
eksport i import prą-
du. W praktyce
wygląda to tak,
że gdy mamy
nadwyżki
energii (np. w no-
cy) to sprzedajemy
ją – głównie do
Szwecji, Niemiec
i Czech. Gdy zaś
prądu brakuje,
kupujemy go obo-
rotno w Szwecji i w
Niemczech. Są jeszcze sy-
tuacje nadzwyczajne: wielkie mro-
zy, powódź, huragan i inne plagi
i to właśnie wówczas Operator Sys-
temu Przesyłowego ma największe
pole do popisu. Do jego zadań na-
leży wtedy zlecanie elektrowniom
produkowania dodatkowej energii
elektrycznej. To powinno działać
w sposób stabilny. Powinno, ale...
Aby zrozumieć, jak rzecz się ma
cała, musimy cofnąć się do 26 czerw-
ca 2006 roku. Tego dnia w południe,
nagle, ni z tego ni z owego, zabrakło
prądu w Warszawie i w północno-
-wschodniej części Polski. Zamilkło
radio, wyłączyła się telewizja (nawet
TRWAM), stanęły pociągi, metro,
windy, o żarówce u Kowalskiego już
nie wspomnimy.
Ponieważ nastąpił totalny para-
liż stolicy (szlag trafił komputery w
ministerstwach i u Kaczyńskich na
biurkach), rozeźlony minister gospo-
darki zatelefonował (specjalną rządo-
wą linią) do Polskich Sieci Energe-
tycznych-Operatora i grzecznie zapy-
tał:
mu, że z polskich elektrowni można
wycisnąć 33 tysiące megawatów, a fak-
tyczne zapotrzebowanie to 19–20 ty-
sięcy megawatów. „Gdzie więc, do
cholery, podziewa się nasz prąd, i to
w czasie, gdy budujemy IV RP?!”
– zdumiał się dygnitarz. Zapytał,
ale żadnej odpowiedzi nie uzyskał,
więc powołał specjalny zespół do zba-
dania fenomenu. Czas go naglił, bo
wściekli się Szwedzi, krzycząc na unij-
nym forum, że Polska nie dotrzymu-
je umów i nie dostarcza energii, za
którą oni zapłacili.
Ministerialny speczespół udał się
tedy do Polskich Sieci Energetycz-
nych-Operatora w celu rozwiązania
zagadki, ale tu spotkała go nie lada
niespodzianka. Oto państwowe PSE-
-Operator odmówiły państwowym
kontrolerom wysłanym przez państwo-
wego ministra udostępnienia jakich-
kolwiek danych i dokumentów.
Ministrowi szczena opadła. Pełen
najgorszych przeczuć zatelefonował
do rzeczonej elektrowni Ostrołęka,
a tam poinformowano go, że... żad-
nej awarii nigdy u nich nie było,
a bloki wyłączono na polecenie – uwa-
ga! – PSE-Operator.
Noo, tego już było ministrowi
w zarządzie PSE-Operator, przywra-
cające zdolność wypełniania przez nie-
go obowiązków nałożonych przez Pra-
wo energetyczne”.
Jeżeli minister (jego zespół)
stwierdził, że należy „przywrócić zdol-
ność wypełniania obowiązków”, to
rozumowaliśmy logicznie, że takiej
zdolności dotąd nie było. Zwrócili-
śmy się zatem z pismem, czy mini-
ster gospodarki złożył wniosek do
ministra skarbu o niezwłoczne prze-
prowadzenie zmian kadrowych
w energetyce. Odpowiedziano nam,
że nie ma takiej konieczności. No
to drążyliśmy temat, kierując kolej-
ne pismo do ministra skarbu, czy,
a raczej kiedy ignoranci wylecą
z roboty na zbity pysk. Ministerstwo
Skarbu Państwa odparło, że to nie
leży w jego kompetencjach i ode-
słało nas z powrotem do ministra go-
spodarki. Zapytaliśmy więc, czy ukry-
wanie dokumentów przed państwo-
wą kontrolą jest zgodne z prawem.
Odpowiedziano nam, że... owszem.
Reasumując: wszystko wskazu-
je, że całością polskiego prądu kie-
rują ludzie, którym nikt przy zdro-
wych zmysłach nie powierzyłby wy-
miany bateryjki w latarce. Mają za
to jedną wielką zaletę: są z PiS!
JONASZ
– Co wy tam... taka wasza mać,
wyprawiacie?
W odpowiedzi usłyszał: – My nic
a nic nie jesteśmy winni, tylko winna
jest ta durna elektrownia w Ostrołę-
PS À propos ilustracji: kogut może oznaczać zarówno zdradę lub
przebudzenie, jak i pożar, czyli zniszczenie...
P olsce grozi dramatyczna
96915863.003.png 96915863.004.png 96915863.005.png
4
Z NOTATNIKA HERETYKA
Nr 2 (358) 12 – 18 I 2007 r.
ŚWIAT WEDŁUG RODANA
Uderzyć z buta!
trenerów, prezesów klubów, a Polski
Związek Piłki Nożnej wciąż bagate-
lizuje sprawę. Dlaczego? O tym się
mówi, i wcześniej czy później wyj-
dzie na jaw, że zagłębiem „Fryzjera”
byli najbardziej prominentni działa-
cze centrali warszawskiej. I to dopie-
ro będzie wejście świni do jaskini.
Polska reprezentacja w piłce noż-
nej udowodniła, że nie jest już dru-
żyną do sparingów i nabijania punk-
tów przez innych, ale potrafi naj-
lepszych uderzyć z buta. Biegali jak
ping-pong, a strzelali celnie jak Ja-
mes Bond. Chłopcy, przybijcie piąt-
kę, dalej liczymy na was!
Czego życzę naszym sportow-
com w tym roku? Chciałbym, aby
powróciła era triumfów naszych
„Złotek”. Polska reprezentacja na-
rodowa w pływaniu niech dalej pły-
nie na fali zwycięstw. Jestem także
przekonany, że nasi piłkarze będą
w czołówce rankingu za rok 2007,
a Leo Beenhakker zdobędzie tytuł
najlepszego trenera. Natomiast pre-
zesowi PZPN Michałowi Listkie-
wiczowi życzę, aby wziął przykład
z arcybiskupa Wielgusa .
ANDRZEJ RODAN
Prowincjałki
Pewna pani nie zmieściła się swoim au-
tkiem na jezdni i ścięła kilkanaście słup-
ków oddzielających drogę od chodnika. Policyjny alkomat wykazał, że pirat-
ka miała blisko 2 promile alkoholu. Dociekliwi policjanci stwierdzili nie bez
zdumienia, że Izabela R. jest... sądową kuratorką, zajmującą się w Mysz-
kowie patologiami alkoholowymi właśnie. Ale to jeszcze nie wszystko. Pa-
ni kurator pracuje w swoim fachu nadal, bo jej przełożeni orzekli, że odno-
śna ustawa wśród kilkunastu powodów usunięcia kuratora nie przewiduje
spowodowania po pijanemu wypadku drogowego. Kary za odpalenie wielo-
głowicowej rakiety nuklearnej pewnie też w ustawie nie ma. MarS
Minął rok, także ten sportowy.
Na przekór działaczom nasze uta-
lentowane młode wilki udowod-
niły, że sport nie jest zesłaniem
na tortury.
Jak było do przewidzenia, Oty-
lia Jędrzejczak została już po raz
trzeci najlepszą polską sportsmen-
ką. Tylko Adam Małysz trzykrot-
nie zdobywał ten zaszczytny tytuł,
a przed wojną – Stanisława Wa-
lasiewiczówna (złoty medal w bie-
gu na sto metrów na olimpiadzie
w Los Angeles 1932 r. oraz srebr-
ny na igrzyskach w Berlinie, 1936
roku). Popularna „Oti” wyprzedzi-
ła Roberta Kubicę , pierwszego
polskiego kierowcę w Formule 1,
oraz Sebastiana Świderskiego ,
lidera siatkarskich wicemistrzów
świata. Chyba zbyt nisko ocenio-
no Euzebiusza Smolarka (szó-
sty), który w rankingu „Kickera”
został uznany za trzeciego napast-
nika Bundesligi, a z pewnością mie-
ści się w pierwszej dwunastce eu-
ropejskiej. Trudno, zjazd czarow-
nic z PZPN nie takich zawodni-
ków olewał. Sebastian Świderski
oraz Raul Lozano (najlepszy tre-
ner 2006 r.) jak najbardziej zasłu-
żyli na laury, co prorokowaliśmy
już w felietonie „Prezes dostał
w dziób” („FiM” 49/2006). Nasi
sportowcy uderzyli z buta i świat
o nich usłyszał. Cóż poza tym wy-
darzyło się ciekawego w światku
sportowym w 2006 roku?
Największym wicem ubiegłego
roku był kontrakt, który podpisał
Janusz Filipiak , prezes MKS Cra-
covia, z trenerem Wojciechem Sta-
wowym . Kontrakt podpisano na...
dziesięć lat. Po kilku tygodniach Sta-
wowy został... zwolniony! Najwyż-
szym kontraktem ubiegłego roku po-
chwalić się może Andrij Szewczen-
ko . Po transferze do Chelsea Lon-
dyn za 30 milionów funtów Szew-
czenko został najdroższym piłkarzem
Premiership. Która scena finałów
mistrzostw świata w piłce nożnej by-
ła najczęściej pokazywana? Gole?
Finał? Najpiękniejsze dryblingi?
Wcale nie! Najczęściej pokazywano,
jak Zinedine Zidane walnął z by-
ka Marco Materazziego .
Największą aferą, jaka wstrząsnę-
ła futbolową Polską, była afera tzw.
Listy „Fryzjera”. Siedzi w pierdlu
już ponad 60 sędziów piłkarskich,
Puławscy policjanci zatrzymali Henryka M.
do rutynowej kontroli. Okazało się, że ma
we krwi blisko 2 promile alkoholu. Kierowca usilnie prosił, żeby mu daro-
wać i nikomu o tym nie mówić, a brak prawa jazdy tłumaczył tym, że zo-
stało mu ono zabrane za... jazdę po pijanemu.
WZ
Nieopodal Komendy Miejskiej Policji przy
ul. Północnej w Lublinie złapano podczas
jazdy „na podwójnym gazie” 46-letniego Dariusza K. Miał ponad 2 promile
alkoholu i stopień starszego aspiranta. Był bowiem policjantem. Piszemy
„był”, bo mamy taką nadzieję...
WZ
Janusz S. z Kraśnika wybełkotał na poli-
cji, iż podczas libacji w jakimś mieszkaniu
nieznani mu (sic!) współbiesiadnicy, trzymając za ręce jego kuzyna, 85-let-
niego Józefa B. , zrabowali znalezione w jego kieszeni 200 zł. Ponieważ we
krwi staruszka płynęła już krew z domieszką procentów, nie był w stanie
się bronić. Zgłaszający sprawę kuzyn – również nawalony jak stodoła – też
nie był w stanie pomóc krewniakowi ani nawet podać policjantom adresu,
pod jakim zdarzenie miało miejsce.
WZ
Późnym popołudniem w świetlicy szkolnej
w Karpaczu pojawiła się kobieta, żeby ode-
brać swojego synka. Do domu już razem nie dotarli, bowiem świetliczanka
– zaniepokojona wonią alkoholu, który wyczuła od mamusi – zadzwoniła po
policję. Badanie wykazało we krwi 31-latki 2,6 promila alkoholu. Chłopiec
trafił do ojca, a mamusia do aresztu.
WZ
MYŚLI NIEDOKOŃCZONE
bardziej konserwatywne i prokościelne gazety
w Polsce na pierwszych stronach będą obrzucać
wyzwiskami katolickiego arcybiskupa, nie wymy-
śliłby nawet najbardziej zakręcony i naćpany autor
scenariuszy komediowych.
Do redakcji „Faktów i Mitów” dzwonią w ostatnich
dniach rozbawieni Czytelnicy i zwiastują nam, pół żar-
tem, pół serio, rychłe ban-
kructwo. „Jeśli nadal w ta-
kim tempie katoprawica bę-
dzie wykańczać hierarchów
Kościoła, to wkrótce misja
»FiM« dobiegnie końca. Bo
nie będzie ani autorytetu
Kościoła do podważenia, ani klerykałów u władzy, ani ni-
czego watykańskiego już tu nie będzie. Katooszołomy zabi-
ją się własną pięścią” – zapowiadają Czytelnicy.
My w redakcji nie jesteśmy aż takimi optymistami
(lub pesymistami, jeżeli chodzi o los naszego miejsca
pracy...), ale trzeba przyznać, że sytuacja jest komicz-
na. Oto najbardziej konserwatywna i katolicka część
polskiego świata politycznego, która obecnie jest
u władzy, rozkręciła z błogosławieństwem Kościoła spi-
ralę lustracyjnej histerii. Jej motorem była nienawiść do
„czerwonych” i chęć zemsty na dawnych przeciwnikach
politycznych oraz ich tajnych współpracownikach. Do
akcji opartej na niskich pobudkach dziennikarze, inte-
lektualiści i Kościół dorobili ewangeliczną ideologię
– o tym, że „poznacie prawdę i prawda WAS wyzwoli”.
Gdyby Chrystus, któremu przypisuje się te słowa, po-
zostawał w grobie, to niewątpliwie przewróciłby się
w nim na wieść, że jego wzywanie do nawrócenia
będzie mottem służącym do wzajemnego moralnego wy-
kańczania się przez jego wyznawców.
Teraz walec rewolucji lustracyjnej powoli miażdży
tych, którzy jego uruchomieniu pobłogosławili. Kościół
katolicki przeżywa najgorszy okres od nagonki, jaką roz-
pętał przeciwko hierarchom Władysław Gomułka po
słynnym liście do biskupów niemieckich („Przebaczamy
i prosimy o przebaczenie”). Nie ma wątpliwości, że na-
gonkę na Wielgusa roz-
kręcili dziennikarze me-
diów związanych ze środo-
wiskiem Kaczyńskich
– wystarczy popatrzeć, któ-
re gazety najzacieklej nań
ujadały: „Gazeta Polska”,
„Fakt”, „Dziennik”, „Rzeczpospolita”, „Wprost”. Tak
środowisko wyniesione do władzy przy poparciu Kościo-
ła (Radio Maryja!) gryzie ręce swoich mocodawców.
Wszystko to piszę bez najmniejszej sympatii dla ar-
cybiskupa Wielgusa. Pamiętam, gdy jako wykładowca na
KUL ze śmiechem na ustach dowodził, że inkwizycja nie
była taka straszna, bo zabijała motywowana troską o zba-
wienie swoich ofiar. Mordowała ich z miłości! Wraca-
łem po tym wykładzie (jeszcze jako gorliwy katolik)
z potwornym niesmakiem. Pamiętam też jego histerycz-
ne, niezwykle napastliwe antyaborcyjne filipiki, wygła-
szane w kościele akademickim. Później, już jako płocki
biskup, atakował współczesny, demokratyczny świat
– „cywilizację śmierci”. Jest typowym konserwatystą
w Wojtyłowym stylu. Nie żal mi Wielgusa, gdy jako
pasterz jest rozszarpywany przez własne, sfanatyzowane
przez siebie samego owce. Zaprawdę, prawda go wyzwo-
liła. Od wszystkiego.
Z tych ludzi, którzy mają być dziennikarzami, porobiły się jakieś szwa-
drony śmierci; ci ludzie najpierw oskarżają kogoś, kogo chcą, biorą na
odstrzał, czy to będzie ksiądz, czy biskup, czy dobry katolik. Biorą ta-
kiego i najpierw oskarżają, potem ci sami osądzają i wreszcie wydają
wyrok. Wyrok śmierci moralnej. Ilu już biskupów tak ocenili, »załatwi-
li«, ilu księży, ilu porządnych ludzi? (...) Jest potrzeba lustracji dzienni-
karzy, właścicieli mediów. To mnie niepokoi, że księdza arcybiskupa wła-
śnie telewizja publiczna atakowała. Jakim prawem? Kto tam pracuje,
jacy ludzie? Ci sami, co byli przedtem, ci sami agenci.
(o. Tadeusz Rydzyk)
RZECZY POSPOLITE
Komedia pomyłek
Musimy z tego wyjść, musimy bardziej intensywnie uświadamiać narodo-
wi, kto tutaj był ofiarą, a kto był katem, i trzeba tymi katami się zająć.
(Jarosław Kaczyński)
Kościół to religijny absolutyzm, a państwo to absolutyzm polityczny. Nic
zatem dziwnego, że prowadzą one dialog i zawierają kompromisy, bo je-
śli wrogowie nie prowadzą dialogu, walczą ze sobą na oślep.
(Emanuele Severino, włoski filozof,
w odniesieniu do kontaktów abpa Wielgusa z SB)
W testach na inteligencję wypadam bardzo źle, więc nie lubię testów.
(Jan Rokita)
Nie mogłam się rozwieść z Donaldem Tuskiem, bo musiałabym się z nim
ożenić. A ja wybrałam Jana Rokitę, bo zasługuje na małżeństwo ze mną.
(Nelly Rokita o swoim odejściu z PO)
Dziś wystarczy siedzieć na sofie i bluzgać, by być gwiazdą. Beknąć, pierd-
nąć, kogoś obrazić i już jest popularność.
(Andrzej Rosiewicz)
Wybrała OH
ADAM CIOCH
KURATORKA
CICHO SZA!
KRES ASPIRACJI
DELIRKA
MAMA NA GAZIE
T ego, że ledwie w rok po śmierci papieża naj-
96915863.006.png 96915863.007.png 96915863.008.png 96915863.009.png 96915863.010.png 96915863.011.png 96915863.012.png 96915863.013.png 96915863.014.png 96915863.015.png 96915863.016.png 96915863.017.png 96915863.018.png 96915863.019.png 96915863.020.png 96915863.021.png 96915863.022.png 96915863.023.png 96915863.024.png
Nr 2 (358) 12 – 18 I 2007 r.
NA KLĘCZKACH
5
POWTÓRKI
Z ROZRYWKI
STOSUNEK
DO ŁÓŻKA
Stewardesa nazwała ten krok dys-
kryminacją religijną. Przedstawiciel
BMI wyjaśnił, że chodziło o to, by
nie denerwować obywateli krajów
islamskich. Kilka miesięcy temu na
lotnisku Heatrow zawieszono jedną
z pracownic, ponieważ nie chciała
schować krzyżyka zawieszonego na
szyi. Sprawę rozdmuchano, zaanga-
żował się w nią nawet sam premier,
a zwierzchnik Kościoła anglikańskie-
go zagroził British Airways wyco-
faniem zainwestowanych 15 mln eu-
ro.
Oj, wysypało nam agentami w su-
tannach, wysypało... Gdy spadła już
głowa abpa Wielgusa , pojawił się bi-
skup Jerzy Dąbrowski , alias Igna-
cy (odkrycie tygodnika „Wprost”),
oraz zacny ksiądz infułat Janusz
Bielański , pseudonim Waga (skalp
zdjął „Dziennik”). Żurnaliści pilnie
pracują nad dalszymi newsami, więc
tylko z kronikarskiego obowiązku
przypominamy, że już w czerwcu
ubiegłego roku napisaliśmy („Lista
Zaleskiego” – „FiM” 24/2006)
NASI DRODZY
EMIGRANCI...
świątyni przy ulicy Pomorskiej kosz-
tował ratusz 50 tys. zł, a niedługo
oświetlony zostanie również kościół
garnizonowy przy ul. Jerzego. O zu-
żywanym prądzie, za który płacą po-
datnicy, nie wspominamy, by nie
wnerwiać ludzi ledwo wiążących ko-
niec z końcem.
W Czerminie koło Pleszewa
zmarł pewien ksiądz, a jego śmierć
jest dla sądów nie lada kłopotem.
Pośród wielu dóbr doczesnych księ-
żulo pozostawił bowiem po sobie gi-
gantyczne łoże marki IKEA. Łóżko
nie jest hebanowe (cheba stare też
nie jest), a mimo to spór spadkowy
przed sądem toczy o nie rodzina ka-
nonika. O prawo do łożnicy familia
spiera się z... gospodynią kanonika,
niejaką Bronisławą P. „Mebel ma
dla nas wartość pamiątkową” – prze-
konują wysoki trybunał braciszko-
wie księdza.
Po pięciu latach kosztownego pro-
cesu Temida skłania się do przyzna-
nia łóżka pani Bronisławie, słusznie
rozumując, że dla niej łóżko może
być pamiątką jeszcze ważniejszą, do
której ma „stosunek” sentymentalny.
Słowo „stosunek” wzięliśmy w cudzy-
słów nieprzypadkowo.
Z okazji 16 Dnia Migranta Epi-
skopat Polski wystosował list skie-
rowany do rodaków, coraz częściej
czmychających z najbardziej katolic-
kiego kraju świata.
Biskupi zauważyli na wstępie, że
emigracja zarobkowa stała się po-
ważnym problemem. Jednak pomy-
słu na ulżenie doli biednych roda-
ków w kraju czy za granicą niech
nikt od biskupów się nie spodzie-
wa. Biskupi apelują jedynie, by ro-
dacy na obczyźnie zachowali godną
postawę „chrześcijanina, katolika
i Polaka”.
W liście są oprócz tego napo-
mnienia do wierności małżeńskiej
i pamięci o rodzinach pozostawio-
nych w kraju. Ale ojcowie narodu
koncentrują się najbardziej na... ka-
siorze, oczywiście! Miliony dewiz za-
rabianych przez utracone owieczki
muszą spędzać im sen z oczu. Pod-
kreślają bowiem, że w przeszłości je-
dyną siłą, która pozwoliła przetrwać
Polakom na emigracji, był Kościół
właśnie (bez mszy i modłów pewni-
kiem by wszyscy pomarli). To dla
NIEGO emigranci „na emigracji bu-
dowali kościoły i kaplice, troszczyli
się o sprowadzenie i utrzymanie ka-
płanów”. I wszystko jasne. A
BS
ŚW. INWESTOR
RP
W IV RP wszystkim dobrze się
powodzi, a już zdecydowanie najle-
piej emerytom. Komuś, kto powąt-
piewa w prawdziwość tych słów, spie-
szymy przedstawić osobę Zygmun-
ta G. – pensjonariusza Domu Po-
mocy Społecznej w Łodzi. Dżentel-
men ów postanowił otóż za własne
pieniądze ufundować pomnik Jana
Pawła II. Inwestycja ma kosztować
około 30 tysięcy złotych, a monu-
ment już wkrótce stanie na placyku
przed DPS.
REWOLUCJA
FRANCUSKA
BS
Francuskie czasopismo „Le
Monde des Religions” ogłosiło wy-
niki sondażu na temat religijności
Francuzów. I tak połowa z nich uwa-
ża się za katolików (20 lat temu by-
ło to jeszcze 75 proc. społeczeństwa),
ale większość wierzących nigdy nie
bywa w kościele, nie licząc sytuacji
okazjonalnych, takich jak ślub, po-
grzeb lub chrzest. 81 proc. osób de-
klarujących wyznanie katolickie uwa-
ża, że obowiązkowy celibat jest zbęd-
ny, 79 proc. natomiast widzi po-
trzebę wyświęcania kobiet na księ-
ży.
MarS
OŁTARZ NA ZŁOM
LOS WYNALAZCY
Mieszkańcy Pratulina nad Bu-
giem są niepocieszeni. Największa
atrakcja tej podlaskiej wsi – ołtarz,
na którym Jan Paweł II w 1999 ro-
ku odprawił mszę – został zburzo-
ny. Olbrzymich rozmiarów konstruk-
cja przyozdobiona łanem złotych kło-
sów z rur poliwinylowych oraz trzy-
dziestometrowym krzyżem zwieńczo-
nym napisem „Bóg jest miłością” na-
wiązywać miała do męczeństwa pod-
laskich unitów. Decyzję o likwidacji
ołtarza podjęła siedlecka kuria, po-
nieważ ustawiony na podmokłym te-
renie obiekt nie wytrzymał upływu
czasu i znalazł się w opłakanym sta-
nie, a na finansowanie jego utrzyma-
nia i konserwacji nie znaleźli się chęt-
ni. Metalową konstrukcję pocięto na
kawałki, a stal przekazano do huty.
Betonowe słupy rozbito ciężkim
sprzętem, a (święte) miejsce po oł-
tarzu zrównano z ziemią. AK
W Gdańsku chyba nie lubią sło-
wa drukowanego. Do takiego wnio-
sku można dojść, śledząc historię
pokaźnej figury Jana Gutenber-
ga . Stała sobie ona spokojnie od
wieku XIX na skwerku we Wrzesz-
czu, aż tu nagle ktoś ją podpieprzył.
Kto? Można się domyślać, bo mo-
nument wykonany był w całości
z brązu. No to w miejsce dawnego
postumentu ustawiono nowego Gu-
tenberga – wykonanego ze specjal-
nej żywicy. – Czegoś takiego nikt
nie ukradnie, bo i po co! – zakła-
dali włodarze miasta i mieli rację.
Ukraść się nie dało, ale... doszczęt-
nie spalić – jak najbardziej. Gdańsz-
czanie nie dali jednak za wygraną
i ustawili nowy pomnik. Stoi na
razie, jednak ktoś dla odmiany ob-
lał go niezmywalną farbą. Jak nic
– zemsta księdza prałata na pisma-
kach!
AC
o „licznych popijawach, podczas któ-
rych bezpiekę reprezentował gen.
Zenon Płatek i płk Adam Pietrusz-
ka , a prymasa Józefa Glempa
jego najbliższy współpracownik bp
Jerzy Dąbrowski”. W tym samym ar-
tykule ujawniliśmy przyczyny na-
głego odsunięcia od władzy
w 1984 r. ordynariusza płockiego,
64-letniego zaledwie biskupa Bog-
dana Sikorskiego (przekraczająca
już wszelkie granice zażyłość z puł-
kownikiem Zbigniewem J. ) oraz że
„pseudonimem Waga bezpieka okre-
ślała pozostającego »na kontakcie«
kapitana Bogdana Podolskiego , 67-
letniego księdza infułata Bielańskie-
go, proboszcza i kustosza katedry na
Wawelu”. W posiadaniu redakcji
„FiM” są również nieciekawe kwity
na biskupa Pieronka , tego Pieron-
ka („FiM” 41/2006).
Koleżankom i kolegom z tzw.
opiniotwórczych mediów serdecznie
dziękujemy i przypominamy o tym
Sikorskim...
PRAWICA
PROGEJOWSKA
W Europie Zachodniej skrajnie
prawicowe ugrupowania polityczne
podobne do naszego PiS-u czy LPR
przeżywają zdumiewającą metamor-
fozę poglądów. Postfaszystowski
Alians Narodowy (współrządził Wło-
chami wraz z Berlusconim ) – ku
zdumieniu Kościoła – postanowił
wesprzeć inicjatywę centrolewicy le-
galizującą związki partnerskie. Po-
dobne oświadczenie sprzyjające pra-
wom mniejszości seksualnych złoży-
ła córka przywódcy francuskiego
konserwatywnego Frontu Narodo-
wego, eurodeputowana Marine Le
Pen , zrywając z dotychczasowym,
prokatolickim kursem swojej partii.
Jak tak dalej pójdzie, Watykan bę-
dzie mógł liczyć w Europie tylko na
Kaczyńskich z Giertychem . No,
chyba że Kaczory znajdą teczkę Rat-
zingera dokumentującą jego współ-
pracę z enerdowską Stasi... MK
EKSTRAFACHOWCY
Szef Rady Nadzorczej ZUS, zna-
ny z występów przed kamerami TV
Robert Gwiazdowski , bez mrugnię-
cia okiem zaakceptował po 38 tys.
złotówek nagrody dla 3 członków
zarządu Zakładu Ubezpieczeń Spo-
łecznych: Wandy Pretkiel , Irene-
usza Fąfary i Sylwestra Rypiń-
skiego . Za co? Za „organizowanie,
koordynowanie i nadzorowanie pra-
cy ZUS”, czyli wypełnianie tych obo-
wiązków, za które ww. i tak biorą
olbrzymią kasę (prawie 134 tys. pen-
sji plus sekretarka, plus samochód
służbowy, plus bezpłatna komóra).
Według Gwiazdowskiego „fachow-
cy w zarządzie powinni dobrze za-
rabiać”. Wypasione nagrody otrzy-
mali również szefowie firmy w tere-
nie.
MarS
BIBLIA JAK BOMBA
FAŁSZYWA BOMBA
Brytyjskie Linie Lotnicze British
Midlands International (BMI) za-
kazały swojej stewardesie zabrania
egzemplarza Biblii na pokład samo-
lotu lecącego do Arabii Saudyjskiej.
AT
2 stycznia anonimowy telefon
o bombie podłożonej w kościele
postawił na nogi całą policję w Hru-
bieszowie. Ponieważ informator nie
sprecyzował, w którym kościele na-
leży szukać ładunku wybuchowego,
policjanci na wszelki wypadek mu-
sieli sprawdzić wszystkie, czyli trzy-
dzieści (sic!) obiektów tego rodza-
ju znajdujących się na terenie po-
wiatu. W stan gotowości została też
postawiona straż pożarna, pogoto-
wie ratunkowe i energetyczne.
Alarm na szczęście okazał się fał-
szywy, a efektem całej akcji było
znalezienie w jednym z kościołów
podejrzanego foliowego pakunku,
wewnątrz którego, jak się okazało
po zdetonowaniu, były śmieci. Te-
raz trwają poszukiwania autora głu-
piego dowcipu.
WYTRYSK KACZORA
PS
Czy zastanawialiście się kiedyś,
ile to jest trzy i pół miliona złotych?
Otóż dokładnie tyle, ile potrzeba na
remont pałacowej fontanny. I nie cho-
dzi tu akurat o sułtana Brunei. Jego
na takie ekstrawagancje zwyczajnie
nie stać. Za to stać jak najbardziej
prezydenta Lecha Kaczyńskiego .
Okrągłe 3,5 dużej bańki zaplano-
wała właśnie prezydencka kancelaria
na odnowienie (rok temu wyremon-
towanego) pałacowego zdroju.
Teraz Kaczyńskiemu brakuje już
tylko słonia w karafce, bo zegarek
z wodotryskiem już prawie ma.
MarS
JAŚNIE OŚWIECENI
W samym śródmieściu Łodzi
straszą całkowicie zrujnowane do-
my, w których gnieżdżą się tysiące
rodzin. Prawicowe władze z bogo-
bojnym prezydentem Jerzym Kro-
piwnickim na czele, deklarujące
bezustannie troskę o mieszkańców,
mają głęboko w zanadrzu los naj-
biedniejszych i zasłaniają się bra-
kiem kasy. Tymczasem w brudnym
i biednym mieście nie brakuje pie-
niędzy na oświetlanie kolejnych ko-
ściołów. Sam projekt iluminacji
AK
96915863.025.png 96915863.026.png 96915863.027.png 96915863.028.png 96915863.029.png 96915863.030.png 96915863.031.png
6
INNY PUNKT WIDZENIA
Nr 2 (358) 12 – 18 I 2007 r.
drogi, także na płaszczyź-
nie religijnej, to natural-
ne dążenie człowieka.
Postanowiliśmy sprawdzić, jak
różne wyznania odnoszą się do
życiowych problemów człowieka
XXI wieku – szczególnie dylema-
tów najbardziej kontrowersyjnych.
wspierani, by mogli prowadzić nor-
malne życie. Podobnie uważają świad-
kowie Jehowy oraz prawosławni.
Buddyzm w tej kwestii próbuje
pogodzić moralność z praktyką
w myśl zasady, że życie ludzkie
przede wszystkim musi mieć sens.
Jeśli więc człowiek leży przez rok
nieprzytomny, można poddać go
domeną związku małżeńskiego mię-
dzy mężczyzną i kobietą. Przez bap-
tystów wszelkie tego typu praktyki
są traktowane jako grzech. Stano-
wisko luteran jest w tym względzie
złożone – bywa, że wewnątrzkościel-
ne grupy mają skrajnie różne po-
dejście, można się więc spotkać
z podejściem bardzo liberalnym
na rozwód – żadne wytyczne nie
zmuszają wiernych do życia u bo-
ku kogoś, kto ich krzywdzi. Cho-
ciaż przysięga małżeńska jest do-
zgonna, nie trzeba żyć ze sobą
w cierpieniu. Rozwody są więc do-
puszczalne w każdej sytuacji, jed-
nak ponowny ślub jest możliwy tyl-
ko wtedy, kiedy pierwszy związek
złe. Zgoła inne stanowisko mają Ad-
wentyści Dnia Siódmego, u których
dopuszcza się stosowanie wszystkich
środków antykoncepcyjnych oprócz
wczesnoporonnych. Wynika to z te-
go, że duży nacisk kładzie się tutaj
na kontrolę urodzin, aby wyelimino-
wać bezmyślne „produkowanie” dzie-
ci; ważniejsze jest, aby zapewnić im
Cudzego nie znacie
Aborcja , a więc celowe, przed-
wczesne zakończenie ciąży, to pro-
blem prawie we wszystkich religiach
i wyznaniach traktowany podobnie
– jako grzech i czyn moralnie nie-
dopuszczalny. Występują jednak
drobne różnice. Według Kościoła
katolickiego, kobieta absolutnie nie
może poddać się aborcji. Jest to czyn
określany jako zło moralne – bez
względu na to, z jakiego powodu
chciałoby się podjąć taką decyzję.
Za to „przestępstwo przeciw ludz-
kiemu życiu” Kościół nakłada karę
ekskomuniki.
Baptyści traktują przerywanie
ciąży jako wykroczenie przeciw
przykazaniu: „Nie zabijaj”. Podob-
nie zielonoświątkowcy i świadko-
wie Jehowy.
Nieco odmiennego zdania są
metodyści. Chociaż wyrażają głębo-
kie przekonanie o świętości niena-
rodzonego życia, to starają się jed-
nocześnie respektować dobro mat-
ki. Z tego powodu w uzasadnionych
przypadkach Kościół metodystycz-
ny dopuszcza przerwanie ciąży. Pol-
ski Autokefaliczny Kościół Prawo-
sławny dopuszcza aborcję tylko wte-
dy, gdy istnieje zagrożenie życia lub
zdrowia matki. W takiej sytuacji ze-
zwalają na przerwanie ciąży także
Adwentyści Dnia Siódmego, którzy
zezwalają także na usunięcie ciąży,
jeśli jest ona następstwem gwałtu
bądź kazirodztwa.
Według buddyzmu, umysł rodzi
się w momencie zapłodnienia – z po-
łączonej energii męskiej i żeńskiej.
Z tego względu buddyści wyznają za-
sadę, że lepiej oddać dziecko do ad-
opcji, jeśli jest niechciane, aniżeli
poddawać się aborcji.
~~~
Eutanazja jako za-
danie śmierci osobie
nieuleczalnie chorej
(które jest motywowa-
ne skróceniem cier-
pień) Katechizm Ko-
ścioła katolickiego
określa jednoznacznie
jako działanie moral-
nie niedopuszczalne,
gdyż „osoby, których
sprawność życiowa jest
ograniczona lub osła-
biona, domagają się
szczególnego szacunku” ,
zaś chorzy lub upośle-
dzeni powinni być
eutanazji, by skrócić cierpienie. Kie-
dy pacjent jest świadomy tego, co się
z nim dzieje, ma też prawo odmó-
wić leczenia. Adwentyści Dnia Siód-
mego nie dopuszczają eutanazji
w formie holenderskiej, czyli tzw. eu-
tanazji czynnej, która polega na po-
daniu zastrzyku na życzenie. Jeśli jed-
nak chory wegetuje i podtrzymuje go
przy życiu wyłącznie aparatura, wte-
dy decyzja o odłączeniu aparatu-
ry jest akceptowana, bo skoro da-
no ludziom Bożą obietnicę wiecz-
nego bytowania na odnowionej
ziemi, nie muszą trzymać się roz-
paczliwie ostatnich chwil życia.
Jeśli więc opieka medyczna po-
lega jedynie na podtrzymywa-
niu funkcji organizmu bez na-
dziei na przywrócenie pacjento-
wi świadomości, ze spokojnym
sumieniem może zostać zanie-
chana. Niemal bliźniacze stano-
wisko zajmują metodyści.
~~~
Homoseksualizm jest potę-
piany właściwie przez wszystkie
omawiane tu wyznania. Kościół
katolicki głosi, że sama skłon-
ność nie jest grzechem, choć
uznaje się ją za dewiację, ale już
wszelkie praktyki to ocieranie się
o krawędź piekła – stosunki homo-
seksualne są sprzeczne z prawem
naturalnym, bowiem taki akt płcio-
wy wyklucza dar życia. Z tego wła-
śnie względu nigdy nie mogą zo-
stać zaakceptowane. Podobne sta-
nowisko mają świadkowie Jehowy
i zielonoświątkowcy. Dla adwenty-
stów oraz prawosławnych sama
skłonność nie jest grzechem, a do-
piero praktyka i związki, bowiem
seksualna intymność jest wyłączną
i niezwykle konserwatywnym. Me-
todyści nie akceptują związków ho-
moseksualnych, zaś ceremonie ich
zawierania nie mogą się odbywać
w ich kościołach.
Buddyści twierdzą, że homosek-
sualizm nie jest problemem, a Bud-
da nie zaglądał nikomu pod kołdrę.
Orientacja i aktywność płciowa jest
prywatną sprawą każdego człowieka.
rozpadł się w wyniku zdrady fizycz-
nej. Wyjątek stanowi sytuacja,
w której jeden z byłych małżon-
ków zdecyduje się na ponowny zwią-
zek – w ten sposób otwiera swe-
mu byłemu współmałżonkowi
drogę do ponownego ślubu ko-
ścielnego. Sytuację, w której
dwoje ludzi postanawia zerwać
związek małżeński, dopuszczają
prawosławni, pod warunkiem że
powody tej decyzji są rzeczywi-
ście istotne, np. przemoc, zdra-
da, wieloletnie opuszczenie.
Baptyści uważają, że rozwód
jest niezgodny z wolą Bożą, a moż-
liwy jest tylko w przypadku, gdy
powodem jest dopuszczenie się
nierządu. Odejść może również
małżonek niewierzący, jednak po-
wtórne małżeństwo tego wierzą-
cego jest możliwe dopiero po
śmierci współmałżonka. Wszelkie
związki pozamałżeńskie są grzesz-
ne. Podobne stanowisko mają zie-
lonoświątkowcy. Metodyści
traktują rozwód jako pożałowa-
nia godną alternatywę w sytuacji
rozłamu małżeństwa (podobne
stanowisko zajmują luteranie).
Rozwód nie wyklucza jednak po-
nownego zawarcia związku mał-
żeńskiego.
Buddyści są zdania, że jeśli
nawet małżeństwo ma dziecko,
to lepiej, żeby było tydzień ze
szczęśliwą matką i tydzień ze
szczęśliwym ojcem. Jeśli coś nie
działa, jeśli między ludźmi się
nie układa, to nie ma sensu te-
go ciągnąć.
Świadkowie Jehowy żyją wy-
łącznie w związkach małżeńskich,
również w kwestii rozwodów trzy-
mają się wytycznych biblijnych
– jedyną podstawą do rozwodu
jest zdrada małżeńska.
~~~
Antykoncepcja . Kościół ka-
tolicki nie dopuszcza stosowania żad-
nych środków antykoncepcyjnych in-
nych niż naturalne (kalendarzyk
małżeński, metoda termiczna czy
metoda Billingsów – obserwacja ślu-
zu), bowiem tylko one szanują cia-
ło małżonków. Wszystkie inne są
byt i godne życie. Identycznie jest
u baptystów i zielonoświątkowców,
luteran i prawosławnych. Buddyści
natomiast – oprócz tego, że dopusz-
czają antykoncepcję – uważają ją
za zbawienną dla ludzkiego życia,
szczególnie w XXI wieku. – Ktoś,
kto głosi, że nie można w dzisiej-
szym świecie, przy tak dużym zagro-
żeniu chociażby AIDS, używać pre-
zerwatyw, ma krew na rękach – mó-
wi Karol Ślęczek , buddysta.
Z kolei świadkowie Jehowy pre-
zentują stanowisko, że Biblia nie po-
tępia regulacji urodzin, a więc de-
cyzja w tej sprawie należy do mał-
żonków, a wybór środków antykon-
cepcyjnych jest sprawą osobistą. Na-
leży się jednak wystrzegać takich,
które powodują śmierć już rozwija-
jącego się dziecka.
~~~
Współcześnie chyba największym
wyzwaniem dla różnych Kościołów
i wyznań jest dostosowanie swej dok-
~~~
Rozwody i wolne związki to
kolejna dziedzina ludzkiego życia,
której Kościół katolicki nie akcep-
tuje. Zresztą nie on jeden. W pozo-
stałych omawianych tu wspólnotach
rzecz wygląda bardzo podobnie, z tą
tylko różnicą, że niektóre dostrze-
gają bezsens ludzkiej udręki. Kościół
katolicki uznaje, że bez względu na
to, jak źle układa się między ludź-
mi, powinni być wierni raz złożonej
przed ołtarzem przysiędze, zaś
„małżeństwo zawarte i dopeł-
nione nie może być rozwiąza-
ne żadną ludzką władzą i z żad-
nej przyczyny, oprócz śmier-
ci” . A jeśli już zdarzy się tak,
że małżonkowie jednak się
rozwiodą, pod żadnym pozo-
rem nie wolno im ponownie
się wiązać, bowiem dzięki nim
osoba, z którą się zwiążą, po-
pełnia publiczne i trwałe cu-
dzołóstwo. Z tego też powo-
du katolicy nie powinni żyć
w wolnych związkach. Związ-
ków pozamałżeńskich nie ak-
ceptują też adwentyści, mają
jednak trochę inne spojrzenie
tryny do codziennego życia, real-
nych potrzeb, dylematów i proble-
mów społeczno-etycznych, przed
którymi stają wierni. Jak widać, jed-
nym udaje się lepiej, innym – tro-
chę gorzej.
WIKTORIA ZIMIŃSKA
P oszukiwanie właściwej
96915863.032.png 96915863.033.png 96915863.034.png 96915863.035.png 96915863.036.png 96915863.037.png 96915863.038.png 96915863.039.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin