Kilka lat temu służyłem w wojsku, w służbie ochrony pogranicza. Mieszkałem w jednostce tuż przy granicy czeskiej, w L. Jednostka była niewielka: trzydziestu żołnierzy plus kadra oficerska.
Żołnierzyki mieszkali w dwóch salach po piętnaście osób. Uwielbiałem wieczory w jednostce - moi koledzy rozbierali się do bokserek, ściągali koszule, pozostając w zielonkawych, obcisłych podkoszulkach, ciasno opijających umięśnione, samcze klaty. Przed pójściem do łaźni kładli się jeszcze na lóżkach i jarali, rozmawiali o dziewczynach i jebaniu. Niektórzy przykrywali się kocami, inni leżeli nieskromnie rozkraczeni na łóżkach, a ich wzgórki w kroku sterczały do góry. Rozmowy o seksie podgrzewały atmosferę i u niektórych kutasy podnosiły łby. Kilku żołnierzy zawsze trochę się wstydziło i zakrywali namioty poduszkami. Lecz było kilku, którym pokazywanie sterczącego chuja sprawiało wyraźną przyjemność - takie prowokujące samczyki, dla których sprawy seksu to nic zdrożnego. Opowiadali sobie ze szczegółami harce z babą, rechotali przy tym i, niby od niechcenia, lekko pocierali dyndające drążki. Pawłowi, największemu erotomanowi, o boskiej klacie, fiut aż się ślinił - na bokserkach widać było ciemną, wilgotną plamę.
Ten raj przerywał kapral, który w najmniej odpowiednim momencie wpadał do sali i gonił chłopaków do łaźni. Kutasy jak na komendę wiotczały i żołnierze wlekli się pod prysznice. Poszedłem i ja. A było na co popatrzeć!!! Prysznice oczywiście bez kabin, ot takie rurki sterczące ze ścian. Wszyscy kąpią się na widoku. Piękne, umięśnione torsy, mocne dupy - krągłe i jędrne. Jedni owłosieni, inni gładziutcy. A w kroku cała feeria fiutów - lekko powiększonych od pieszczot, gorącej wody, mydła i pocierania skóry rękami. Zresztą napalonym chłopaczkom niewiele potrzeba... Oczywiście w łaźni było "po bożemu". Atmosfera z sali prysła. Tylko ja odczuwałem to zbiorowe mycie jak erotyczne przeżycie, mój wał stwardniał i bryknął błyskawicznie. Nikt się temu nie dziwił - każdemu się zdarza pod prysznicem. Nie wiedzieli tylko, że to na ich widok!
W nocy w całej sypialni słychać było szmery, pojękiwania i charkoty wyspermiających się na prześcieradła chłopaków. Prawie na każdym łóżku koc aż drgał cały od gwałtownych ruchów ręki. Potajemnie w ciemności obserwowałem Pawła, którego lóżko stało obok mojego. Leżał z zamkniętymi oczami, a ręką ruchał pod kocem swojego chuja. Nagle się wyprężył i cicho jęknął - to pewnie pierwszy strzał nasienia. Musiał uwalać sobie gatki lub prześcieradło. Nieraz przy ścieleniu widziałem u niego mnóstwo plam na białym płótnie prześcieradła. Kiedy Paweł spuszczał się dysząc i wyrzucając biodra do góry, poczułem i ja, że na mnie czas - chwyciłem mojego twardziela i niemal natychmiast mną zatrzęsło: przeszedł mi po całym ciele spazm rozkoszy, a na jajcach, udach i dłoni poczułem gorącą i gęstą śmietanę. Czułem jej surowy zapach... Po chwili wszyscy już spali. Cała sala pachniała cudownie spermą. Nie było kutasa, który nie wystrzeliłby tego wieczoru pocisków męskiego nektaru.
Następnego dnia "złapałem" niechcący pewnego koniobija. Poszedłem do kibla, a tam słyszę w kabinie dziwne mlaskanie i przyspieszony oddech. Schowałem się w sąsiednim boksie i zacząłem nasłuchiwać. Tak, na pewno ktoś szarpał druta! Po chwili głośne stęknięcie przerwało ciszę kiblowego przybytku. Poczekałem jeszcze chwilę, aż amator ręczne go ruchania wyjdzie, po czym wśliznąłem się do sąsiedniej kabiny. Na podłodze widniały kisielowate plamy, a po drzwiach kibla spływały gęste strumyczki. Zwaliłem sobie konia, dokładając mojej śmietany do rozpryśniętych już porcji.
Wpadłem na pewien pomysł - w czasie przepustki poszedłem do miasta i kupiłem w kiosku kilka świerszczyków dla heteryków. Wieczorem nakierowałem rozmowy rozleniwionych chłopaków na kobiety i seks. Oczywiście wszyscy podłapali temat. Prym wiódł oczywiście Paweł, "mój" samiec z sąsiedniej pryczy. Pochwaliłem się, że mam schowane pisemka. Paweł aż podskoczył na łóżku (ubrany był tylko w wojskowe, zielone spodnie od dresu, pokazywał świetnie wyćwiczoną, gołą klatę, szerokie bary, płaściutki, umięśniony brzuch).
- Dawaj! Czemu wcześniej nie mówiłeś, że masz taki skarb?! - krzyknął na mnie.
Otworzyłem szafkę i wyjąłem trzy porno-gazetki.
- O, ma tego więcej, ten koniobij! – to znowu Pawełek.
Wyrwał mi z ręki czasopisma i rozsiadł się na swoim łóżku. Otworzył je i zaczął przeglądać.
- Chodźcie, chłopaki, przywieźli mięcho! - zwalał do siebie całą salę.
Nie trzeba było rozkazywać - napalone żołnierzyki zbiegły się natychmiast. I ja przysiadłem na jego pryczy. Zaczęły się komentarze: która ma większe cyce, ładniejszą cipkę... Udawałem, że i mnie to jara, ale tak naprawdę obserwowałem moich kolegów. Widać było, że kawałek nagiego kobiecego ciała podziałał na nich. Wszyscy mieli wzwód. Drągi wypełniały bokserki, innym chuje wypinały spodnie moro, których jeszcze nie zdjęli. Jednemu chłopaczkowi pała wyskoczyła przez rozporek w bokserkach, który nie byt zapięty na guziczek. Zaczerwienił się i schował. Paweł natychmiast zareagował:
- Kurwa, co ty, jołopie!!! Fiutem trzeba się chwalić, a nie go kryć! Facet powinien wiedzieć, co się z tym robi.
Pogłaskał się po ogromnym zgrubieniu w nogawce spodni od dresu – widać było, że nie miał majtek, i zesztywniała pyta wsunęła się do nogawki. Zsunął gumkę wojskowych dresów i wyjął swój wat. To było piękno samo w sobie prawdziwy CHUJ, taran do dawania nieziemskich rozkoszy. Gruby i długi walec, poorany żytami, twardy i błyszczący. Skórka sama się ściągnęła, a może było jej za mało, żeby zakryć gnat aż po czubek. Ta zajebista pała zwieńczona była wydatnym łbem, całym śliskim od samczej posoki. U nasady chuja w obwisłym worze spoczywały duże jajca. Uwolniona od więżących ją spodni, pata zadyndała i stanęła. Z usteczek na czubku wypłynęła duża kropla gęstej, poślizgowej ślinki. Zatkało mnie! Paweł rozejrzał się i popatrzył na wszystkich z triumfem.
- To służy do wyspermiania się! - powiedział powoli. - Wasze patyczki też, więc wyjmijcie je i grzmoćcie! Tu macie obrazeczki - to już zabrzmiało jak rozkaz.
Pierwszy posłuchał chłopaczek stojący najbliżej Pawłowej pryczy. Opuścił spadnie moro i gacie do kolan i uwolnił całkiem ładną pałkę. Złapał ją i przeglądając pisemko zaczął ostre brandzlowanie. Reszta, już nieco ośmielona dwoma kutasami na wierzchu, też zabrała się do dzieła. Chłopcy zbili się w gromadkę, by lepiej widzieć rozłożone na łóżku "świerszczyki", każdy żołnierzyk posłusznie bił konia. I ja wyjąłem z bokserek mojego twardego jak kamień fiuta, całego uślinionego i drgającego z podniecenia. Jaja podjechały mi pod sam brzuch - wiedziałem, że długo się nim nie pobawię. Czułem w sobie wzbierający ogromny strumień śmietany. Objąłem dłonią twardziela i zacząłem go wolno pierdolić. Udawałem, że oglądam z innymi gołe kurewki ze zdjęć, ale tak naprawdę syciłem oczy (i uszy) sceną zbiorowego koniobicia. W sali rozlegało się jedno wielkie sapanie, pojękiwanie i plaskanie mokrych kutasów.
Spojrzałem na Pawła: klęczał - wielki i potężny KSIĄŻĘ JEBANIA. Zdziwiłem się, ale nie walił konia! Pieścił dłońmi swoją klasycznie umięśnioną klatę, wiercił się w miejscu wypinając biodra do przodu i przysiadając na piętach. Po chwili podnosił się, a jego drągal wypluwał kolejne śliskie łezki, które skapywały na szary koc. Jego chuj był przekrwiony i zapewne twardy jak głaz. Żyły na trzonie fiuta były tak nabrzmiałe, że miało się wrażenie, iż za chwilę eksplodują. Paweł miał zamknięte oczy - to kolejne moje zdziwienie. Nie oglądał babskiego mięcha! Był dla siebie samowystarczalny, był w tym momencie jedynym seksualnym obiektem, który mógł go samego zainteresować. Falował tak w przysiadach i wstawaniach, głośno łapał powietrze. Twarz - to świetlisty grymas rozkoszy.
Wtem jeden z chłopaków przyśpieszył ruszanie skórą i wrzasnął:
- Kurwaaaa, lecę!!!!!!
Po czym z fiuta chlusnęła biała ciecz i rozprysnęła się na dupie stojącego przed nim kolegi.
- Nie na mnie, chuju! - ale było już za późno, po pośladkach spływały mu gęste strumyki.
Po tym pierwszym spuście nastąpiła prawdziwa kanonada, której towarzyszyły charkot, jęki, przekleństwa i wycie koniobijów rozdzieranych zajebistymi orgazmami. Chłopaki jeden po drugim spinali półdupki, a z grzybów strzelali białymi pociskami. Jednym wypływały gęste krople, inni spuszczali się długą strugą, jeszcze inni prztykali spermą w porcjach i na duże odległości. Wory im się przy tym huśtały, unosili się na palcach. Sam poczułem na plecach czyjś gorący ładunek i poczułem, że zaraz i ja polecę - to był amok! Ja się nie onanizowałem - ja WALIŁEM ręką moją pytę, pierdoliłem ją bez litości, jęcząc przy każdym sztosie i nie wstydząc się tego.
A Paweł? On skończył już seans samouwielbienia i też złapał gnaciora. Ale nie walił konia, tylko rypał chujem dłoń to biodra były ruchome i pchały oślizłą maszynę w zwiniętą dłoń. Rzęził przy każdym ruchnięciu. To grzanie trwało może kilkanaście sekund... Paweł nagle zaczął jęczeć:
- Czujęęę, idzieee...! Idzieee...! Pięknie! Taaak! ldzieeee... Kurwaaa!
A z czuba chlusnęła biała smuga prysnęła na półtora metra i zlała kolorowe pisemka. Za chwilę Paweł szarpną! całym ciałem - skurcz dupy musiał wysłać go do raju rozkoszy - i znowu plaśnięcie spermą. I jeszcze raz... i jeszcze... Cały koc upstrzony był białawymi cętkami, a ręka mojego kolegi ociekała gęstym kisielem. Ja już dawno przestałem się spuszczać, a z kutasa Pawła ciągle płynęła sperma. Coraz wolniej... wolniej... Na koniec wypłynęło kitka dużych kropel, które strzepał na koc. Otworzy! oczy, spojrzał po twarzach upojonych kolegów i roześmiał się głośno...
Miło powspominać to wieczorne wojskowe strzelanie. Powtórzyliśmy tę "akcję bojową" jeszcze kitka razy. Za każdym razem wodzirejem był Paweł - książę jebania.
der77