Verne Juliusz - Przygody Rodziny Ratonów.rtf

(116 KB) Pobierz

Juliusz Verne

Przygody rodziny Ratonów

Baśń o wróżkach

Tytuł oryginału francuskiego:

Aventures de la famille Raton (conte de fées)

 

Tłumaczenie:

Andrzej Zydorczak (2001)

SPIS TREŚCI

Wstęp              2

I              5

II              6

III              10

IV              13

V              15

VI              16

VII              18

VIII              20

IX              22

X              25

XI              27

XII              29

XIII              31

XIV              32

XV              35

XVI              36

Przypisy              37

 

Wstęp

(pochodzi z wydania broszurowego)

Przygody rodziny Ratonów bez skreśleń.

Jeżeli istniało jakieś dzieło Juliusza Verne’a, do którego przywiązanie autora różniło się tak zdecydowanie od obojętności co do jego wydania, to było to z pewnością opowiadanie Przygody rodziny Ratonów, zasługujące przy tym w pełni na miano “bajki o wróżkach”.

Warto jest odnotować uporczywość Juliusza Verne’a, który, po zupełnym niepowodzeniu odczytów prowadzonych w 1887 roku w Brukseli, Anvers, Liege, a następnie w Amsterdamie i Hadze (cała trasa nie jest dokładnie znana), zaprezentował znowu Przygody rodziny Ratonów 1 grudnia 1889 roku podczas publicznego odczytu, tym razem przed słuchaczami w Amiens. Ta ostatnia publiczna lektura, jak się wydaje, przyjęta została z dużym uznaniem. Rozumie się samo przez się, że trudno było mieszkańcom Amiens inaczej niż dobrze ocenić wystąpienie rajcy miejskiego.

Tymczasem Hetzel-syn jakby nie zauważał tego utworu przez dwadzieścia pięć lat, czyli całe pozostałe życie pisarza – wbrew ciągle ponawianemu żądaniu Verne’a, aby wydać Przygody rodziny Ratonów w pewnego rodzaju albumie oraz w zbiorze opowiadań.

“Kiedy będzie całkowicie gotowy tom opowiadań?” - pisał Juliusz w liście do Hetzela jeszcze w kwietniu 1896 roku. Nigdy nie otrzymał od swego wydawcy odpowiedzi na to pytanie. Wiadomo, że Hetzel od długiego czasu wiedział o tym opowiadaniu, bowiem pierwsza wzmianka pochodzi z 20 sierpnia 1886 roku, kiedy to Verne, złożony chorobą w łóżku, wspominał w liście do swego bratanka Gastona, że jest “pochłonięty pisaniem baśni o wróżkach”. Wydaje się więc oczywiste, że już wtedy powstała pierwotna wersja tego utworu.

Opowiadanie Przygody rodziny Ratonów zawdzięcza swe pierwsze wydanie trochę przypadkowemu zbiegowi okoliczności. W odpowiedzi na prośbę René Martina, redaktora naczelnego czasopisma “Figaro Ilustrowany”, Juliusz Verne pisał w liście z dnia 14 maja 1890 roku, którego kopię przesłał później Hetzelowi: “Z wielką przyjemnością zgadzam się napisać nowelę […] do bożonarodzeniowego numeru “Figaro”, lecz pod jednym warunkiem – kiedy przyjdzie mi do głowy pomysł, który będzie odpowiedni dla pańskiego wydawnictwa”. Na żądanie Martina rękopis miał być dostarczony za dwa miesiące, co bardzo zbulwersowało pisarza. “Przecież nie jestem magikiem!” – pisał do Hetzela 3 czerwca 1890 roku – “Potrzebuję więcej czasu niż do końca lipca”.

Jednak zbawcze natchnienie przyszło natychmiast. “Otworzyłem jeszcze raz mój list, aby przedstawić myśl, która przyszła mi do głowy. Ponieważ Figaro-Noël ukaże się za jakiś czas [par le temps] dlaczego nie mielibyśmy dać Przygód rodziny Ratonów? Opowiadanie to prawie odpowiada warunkom, których on [Martin] wymaga. Jest to baśń o wróżkach, w sam raz odpowiednia do numeru bożonarodzeniowego. To opowiadanie mam wspaniale wygładzone i opracowane”.

Ponieważ Hetzel nie dawał uparcie swego zezwolenia, Verne pisał do niego trzy dni później: “Jeżeli nie damy Ratonów, odmówię napisania opowiadania do numeru świątecznego. Po prostu brak mi zupełnie czasu”.

Autoryzowane przez Hetzela i zaakceptowane przez Martina Przygody Rodziny Ratonów ukazały się wreszcie w styczniu 1891 roku. Jednak ta publikacja absolutnie nie mogła zadowolić pisarza. Z jednej strony Juliuszowi zupełnie nie przypadły do gustu ilustracje (częściowo powtórzone w zbiorze opowiadań Hier et demain [Wczoraj i jutro]. W post scriptum do listu z 5 stycznia 1891 roku Verne pisał: “Obejrzałem osobiście odbitkę próbną Ratonów, przesłaną przez pana. Co z tą wróżką w ubiorze paryżanki?” Z drugiej strony, poprawiając próbne odbitki, stwierdził, że w porównaniu z rękopisem tekst został skrócony. Powodem tego było dostosowanie jego objętości do rozmiarów i rozkładu stron stosowanego w przeglądzie.

Kiedy Michel Verne w roku 1910 przygotowywał wydanie opowiadania w zbiorze Hier et demain, nie mógł znaleźć rękopisu (został on zatrzymany przez redaktora “Figaro” i następnie zaginął). Dlatego też, nie mogąc nic innego zrobić, przyjął wersję umieszczoną w “Figaro”, zawierającą około pięćdziesięciu poprawek i dwa mniejsze opuszczenia.

Długo nie udawało się odnaleźć rękopisu. Zapomniany w archiwach Hetzela, wyszperany został w Bibliotece Narodowej w Paryżu, gdzie się obecnie znajduje. Dzięki nadzwyczaj szczęśliwemu przypadkowi dysponujemy nie tylko autografem złożonym przez René Martina, przed poprawkami skracającymi tekst, zawartymi na próbnej odbitce, lecz także wersją wcześniejszą, zatytułowaną Le Rat goutteux [Szczur-podagryk]. Chodzi tu o pewną kopię, zrobioną dla Hetzela, odpowiadającą pierwotnej wersji utworu. Tekst jednak z pewnością nie jest pisany ręką Verne’a, ponieważ miał on zwyczaj – zgodnie z utartym postępowaniem – poprawiać pierwotną wersję napisaną ołówkiem. Tymczasem tekst jest napisany piórem, prawdopodobnie przez niejakiego Simona, który naniósł ostatnie poprawki autora niebieskim ołówkiem w dniu 11 czerwca 1890 roku.

Autograf vernowski tej wersji niestety nie istnieje, ponieważ zniknął, czy to pod grubymi i licznymi skreśleniami i odszyfrowanie jego jest niemożliwe, czy też pod kawałkami papieru naklejonymi na stronach rękopisu. Taki właśnie obraz przedstawia ta wersja utworu. Lecz niewątpliwie Szczur-podagryk jest tym samym opowiadaniem co Przygody rodziny Ratonów, jedynie mniej zwartym w formie, zawierającym dużą ilość powtórzeń, kilka błędów, oraz, przede wszystkim inne nazewnictwo (w tej wersji książę Kissador nazywa się Favori).

Przedstawiona poniżej wersja rękopisu została więc z powyższych powodów znacznie zmniejszona, ale generalnie rzecz biorąc z korzyścią dla stylu i zwartości akcji. Jednak przeróbka dokonana do potrzeb druku w “Figaro” jest bardzo niejasna. Nie tylko poprawiono wyrażenia ekspresyjne, których rola jest tak ważna, ale posunięto się do godnych pożałowania skreśleń: zniknęły wyrażenia [zdania] objaśniające, usunięto całe dialogi przyczyniające się korzystnie do charakteryzacji głównych bohaterów, podobnie jak aluzje literackie i bardziej poetyczne opisy.

Wersja zawarta w “Figaro”, powtórzona ze zmianami w zbiorze opowiadań Hier et demain, liczy 17 rozdziałów, natomiast w manuskrypcie jedynie 16. Ta różnica wynika z faktu, że rozdział 15 w oryginalnej wersji włączony jest do rozdziału poprzedniego. Czytelnik oceni, czy ta zmiana jest szczęśliwa, czy też nie.

Nigdy zapewne nie poznamy wersji ostatecznej, tej, którą zaakceptowałby Verne, ponieważ jest trudne, a raczej wręcz niemożliwe, określenie, które z tych licznych skreśleń zostałyby przywrócone, które zaś poprawki stylistyczne zawarte w “Figaro” byłyby zachowane.

Przedstawiony niżej tekst opowiadania stanowi więc mieszaninę dwóch różnych wersji: pierwotnej i wydanej w czasopiśmie w roku 1891.

***

Powyższy wstęp autorstwa Volkera Dehsa, wybitnego niemieckiego znawcy twórczości Juliusza Verne’a (przetłumaczony przeze mnie z niewielkimi skrótami), został opublikowany wraz z opowiadaniem Przygody rodziny Ratonów w Bulletin de la Société Jules Verne (biuletynie francuskiego Towarzystwa Juliusza Verne’a) [nr 90 z roku 1989].

Należy koniecznie dodać, że mój przekład nie obejmuje bardzo licznych przypisów Volkera Dehsa. Pokazują one głównie różnice pomiędzy wersjami opublikowanymi w “Figaro” i w zbiorze Wczoraj i jutro a rękopisem Szczura-podagryka. Część z nich odnosi się do sfery języka francuskiego, np. analizuje użycie innego czasu, składni czy pojedynczego słowa. Te niuanse wcale, albo prawie wcale nie mają wpływu na tłumaczenie polskie.

Dodajmy jeszcze, że Polskie Towarzystwo Juliusza Verne’a jest również właścicielem polskiego przekładu Przygód rodziny Ratonów w wersji Michela Verne’a, pochodzącej ze zbioru Wczoraj i jutro (z której to też częściowo korzystaliśmy). Być może kiedyś wersja ta ukaże się drukiem…

Życzę przyjemnej lektury

Andrzej Zydorczak

 

I

Pewnego razu była sobie uczciwa rodzina szczurów, składająca się z ojca Ratona, matki Ratonny, córki Ratiny i kuzyna Ratégo. Mieli dwoje służących – kucharza Ratę i gosposię Ratanę.1 Otóż, drogie dzieci, te szacowne gryzonie spotkały tak nadzwyczajne przygody, że nie mogę powstrzymać się od ich opowiedzenia.

Zdarzyło się to za czasów wróżek i czarnoksiężników, kiedy nawet zwierzęta mówiły ludzkim głosem. Bez wątpienia z tego okresu pochodzi powiedzenie: “opowiadać głupoty”.2 Nie powiedziały one jednak więcej głupot niż ówcześni i obecni ludzie do tej pory. Posłuchajcie zatem, drogie dzieci, ale nade wszystko bądźcie grzeczne. Zaczynam.

II

W najpiękniejszym domu, w jednym z najpiękniejszych miast tych czasów żyła dobra wróżka. Nazywała się Firmenta.3 Czyniła wiele dobrego, tyle, ile jedna wróżka może czynić, i bardzo ją za to kochano.

W tamtych czasach wszystkie istoty żywe podlegały prawom metempsychozy.4 Nie przerażajcie się tym słowem: oznaczało ono drabinę rozwoju, której szczeble każde stworzenie musiało sukcesywnie pokonywać celem osiągnięcia tego ostatniego, stanowiącego najwyższy stopień rozwoju ludzkości. Tak więc każdy rodził się mięczakiem, stawał rybą, następnie ptakiem, potem czworonogiem, a w końcu kobietą lub mężczyzną. Jak widzicie, przechodziło się od stanu najprymitywniejszego do stanu pełnej doskonałości. Często jednak za sprawą złośliwych działań niektórych czarnoksiężników zdarzało się komuś spaść z drabiny. A wtedy jakiż smutny żywot czekał! Stać się, na przykład, znowu ostrygą po tym, jak się było człowiekiem. Na szczęście ostatnio to się już nie zdarza, przynajmniej w sensie fizycznym.

Musicie także wiedzieć, że wszelkie metamorfozy dokonywały się za pośrednictwem geniuszy, dobrych i złych. Dobrzy awansowali, źli się cofali, a jeśli ci ostatni nadużywali swojej mocy, Stwórca mógł zawiesić na jakiś czas ich działalność.

Nie trzeba chyba mówić, że wróżka Firmenta była dobrym geniuszem i nikt się nigdy na nią nie uskarżał.

A więc pewnego pięknego poranka Firmenta siedziała w jadalni swojego pałacu, w sali przyozdobionej wspaniałymi dywanami i cudownymi kwiatami. Promienie słoneczne wślizgiwały się przez okno, muskając gdzieniegdzie świetlistymi pociągnięciami porcelanę i srebra ustawione na stole.

Weszła służąca i oznajmiła swojej pani, że podano obiad – niezwykle wykwintny, na jaki tylko wróżki mogły sobie pozwolić, nie lękając się, że mogą zostać posądzone o łakomstwo. Zaledwie wróżka zasiadła do stołu, kiedy ktoś zastukał do drzwi pałacu.

Służąca poszła natychmiast otworzyć i w chwilę później zaanonsowała wróżce Firmencie, że jakiś piękny młodzieniec chce z nią rozmawiać.

– Wprowadź więc tego pięknego młodego człowieka – powiedziała Firmenta.

Rzeczywiście był przystojny, wzrostu więcej niż średniego, o ładnym i zarazem śmiałym obliczu. Ten interesujący młodzieniec miał najwyżej około dwudziestu dwu lat. Ubrany z prostotą, prezentował się wdzięcznie.

Od pierwszej chwili wróżka wyrobiła sobie o nim dobre zdanie. Pomyślała, że przyszedł, jak inni, prosić o jakąś przysługę i poczuła, że zechce ją spełnić.

– Czego sobie życzysz, piękny młody człowieku? – zapytała swoim najmilszym głosem.

– Dobra wróżko – odpowiedział – jestem bardzo nieszczęśliwy i tylko w pani moja ostatnia nadzieja!

Ponieważ się zawahał, Firmenta powiedziała:

– Powiedz, jak się nazywasz?

– Nazywam się Ratin – odpowiedział. – Nie jestem bogaty, a mimo to nie o fortunę przybyłem tu panią prosić. Nie! Proszę o szczęście.

– Myślisz więc, że jedno może się obyć bez drugiego? – zapytała wróżka z uśmiechem.

– Tak, na pewno!

– I masz rację. Opowiadaj dalej.

– Jakiś czas temu – kontynuował – zanim stałem się człowiekiem, byłem szczurem i jako taki dobrze byłem przyjmowany w pewnej bardzo zacnej rodzinie, z którą zamierzałem połączyć się słodkimi więzami. Podobałem się ojcu, wielce rozsądnemu szczurowi. Być może matka, mająca niejakie ambicje, spoglądała na mnie mniej przychylnym wzrokiem, ponieważ nie byłem bogaty. Lecz ich córka Ratina patrzyła na mnie z taką czułością!… Wszystko wskazywało na to, że będę przyjęty, kiedy straszne nieszczęście położyło kres moim nadziejom.

– Cóż się zatem stało? – zapytała wróżka z najwyższym zainteresowaniem.

– Po pierwsze, stałem się człowiekiem, podczas gdy moja Ratina pozostała szczurzycą.

– Nic wielkiego się nie stało – odpowiedziała Firmenta. – Poczekaj, aż ostatnia metamorfoza uczyni z niej młodą dziewczynę.

– Oczywiście, dobra wróżko! Na nieszczęście, Ratinę zauważył również pewien możny pan, będący królewskim synem. Przyzwyczajony jest spełniać wszelkie swe zachcianki i nie znosi najmniejszego oporu. Czy wszystko musi układać się wedle jego woli?

– Kim jest ten możnowładca? – spytała wróżka.

– To książę Kissador.5 Zaproponował on mojej drogiej Ratinie, że zabierze ją do swojego pałacu i uczyni najszczęśliwszą ze szczurzyc. Ratina, mimo że jej matka Ratonna była zachwycona tą propozycją, odmówiła. Wtedy książę za wszelką cenę próbował ją kupić, lecz pan Raton, wiedząc, że jego córka bardzo mnie kochała i umarłaby z boleści, gdyby nas rozdzielono, odmówił z całą stanowczością. Nie muszę pani opisywać wściekłości księcia Kissadora. Widząc Ratinę już jako szczurzycę tak uroczą, zdawał sobie sprawę, że będzie jeszcze piękniejsza, gdy stanie się młodą dziewczyną. Tak, dobra wróżko! Jeszcze piękniejsza! A on by ją poślubił! Rzecz była korzystna dla niego, lecz jakież nieszczęście dla nas!

– To prawda – odrzekła wróżka. – Skoro jednak książę dostał kosza, czego się obawiasz?

– Wszystkiego – odpowiedział Ratin – ponieważ książę, wyczerpawszy wszelkie środki, zwrócił się do Gardafoura…6

– Tego czarnoksiężnika! – wykrzyknęła Firmenta. – Tego złego umysłu, któremu jedynie czynienie zła sprawia przyjemność i z którym jestem w stanie wiecznej wojny?

– Tak, tego samego, dobra wróżko!

– Tego Gardafoura, któremu straszliwa moc służy wyłącznie do spychania w dół drabiny istot, które pomalutku pną się na wyższe stopnie!

– Tak jak powiedziałaś!

– Na szczęście Gardafour na pewien czas pozbawiony został swojej mocy, ponieważ jej nadużywał.

– To prawda – odpowiedział Ratin – ale posiadał ją jeszcze w chwili, kiedy książę zwracał się do niego o pomoc. Znęcony zarówno obietnicami możnowładcy jak i zastraszony jego groźbami, przyrzekł mu pomścić odmowę rodziny Ratonów.

– I uczynił to?

– Uczynił to, dobra wróżko!

– A jak?

– Przeobraził te dzielne szczury!

– W cóż więc je zamienił?

– W ostrygi, które zamieszkują teraz na ławicy w Samobrives, gdzie mięczaki te, muszę to stwierdzić, doskonałej zresztą jakości – kosztują trzy franki za tuzin, co jest rzeczą oczywistą, jako że między nimi znajduje się rodzina Ratonów! Oto tak wygląda, dobra wróżko, cały ogrom mojego nieszczęścia!

Z życzliwością i litością wysłuchała Firmenta opowiadania młodego Ratina. Bardzo współczuła ludzkiej niedoli, a szczególnie nieszczęśliwym miłościom.

– Co mogłabym dla ciebie uczynić? – zapytała.

– Dobra wróżko – odpowiedział Ratin – ponieważ moja Ratina żyje w kolonii w Samobrives, uczyń i ze mnie ostrygę, abym mógł cieszyć się życiem obok niej!

Powiedziane to było tak smutnym tonem, że wróżka Firmenta poczuła się cała wzruszona i biorąc rękę młodego człowieka, rzekła:

– Ratinie, chętnie bym ci pomogła, lecz tutaj nie mogę nic zdziałać. Dobrze wiesz, że nie wolno mi degradować żywych stworzeń znajdujących się na drabinie cywilizacyjnej. Natomiast, skoro nie mogę ciebie zamienić w mięczaka, co jest stanem dosyć podłym, mogę przyspieszyć metamorfozę Ratiny.

– Och! Zrób to, dobra wróżko, zrób!

– Lecz Ratina musi przejść przez wszystkie stany pośrednie zanim stanie się uroczą szczurzyc...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin