Verne Juliusz - Edgar Poe I Jego Dzieła.rtf

(107 KB) Pobierz
Edgar Poe i jego dzieła Edgar Poe et ses oeuvres

Juliusz Verne

Edgar Poe i jego dzieła

Tytuł oryginału francuskiego: Edgar Poe et ses oeuvres

Tłumaczenie: MICHAŁ FELIS I Andrzej Zydorczak (1998)

(na podstawie wydania opublikowanego w Musée des Familles w kwietniu 1864 roku na stronach 193-208)

SPIS TREŚCI

Wstęp              2

(pochodzi z wydania broszurowego)              2

I              4

Szkoła dziwaczności. – Edgar Poe i pan Beaudelaire. – Nędzne życie pisarza. – Jego śmierć. – Anne Radcliff, Hoffmann i Poe. – Niezwykłe opowieści. – Podwójne morderstwo przy ulicy Morgue.1 – Miłośnik skojarzeń. – Przesłuchanie świadków. – Sprawca zbrodni.               4

II              11

Skradziony list. – Kłopot prefekta policji. – Sposób na ciągłe wygrywanie w grze “para, nie para”. – Victorien Sardou. – Złoty żuk. – Trupia główka. – Niezwykłe odgadywanie pewnego zaszyfrowanego dokumentu.              11

III              20

Bujda balonowa. – Przygody niejakiego Hansa Pfaalla.18.– Rękopis znaleziony w butelce. – Zejście w głąb Malstromu.19 – Prawdziwy opis wypadku z panem Waldemarem. – Czarny kot. – Człowiek tłumu. – Zagłada domu Usherów. – Trzy niedziele w tygodniu.              20

IV              24

Przygody Artura Gordona Pyma.22 – August Barnard. – Bryg Grampus. – Kryjówka na dnie ładowni statku. – Wściekły pies. – Krwawy list. – Bunt i masakra. – Duch na pokładzie. – Okręt umarłych. – Katastrofa. – Tortury głodu. – Podróż do bieguna południowego. –              24

 

Wstęp

(pochodzi z wydania broszurowego)

Oddajemy dzisiaj do rąk Czytelników tekst trochę nietypowy. Nie jest to bowiem utwór literacki, ale artykuł traktujący o twórczości Edgara Allana Poego, jednego z wybitniejszych pisarzy amerykańskich XIX stulecia.

Trzeba przyznać, że Verne potraktował twórczość Poego raczej w sposób tendencyjny. Wybrał bowiem z niej i przedstawił szerzej jedynie utwory o tematyce “podróżniczej” lub te, mimo swej niezwykłości, opierające się na doskonałej, ale jednak chłodnej analizie faktów i zdarzeń. Pominął, lub przestawił w kilku zdaniach wiele innych, świetnych utworów, żeby nie powiedzieć najlepszych. Można tu wymienić chociażby poemat Kruk, opowiadania: Grobowiec Ligei, Miecz i wahadło, czy też wspomniane tylko Zagłada domu Usherów. Zapewne miał ku temu kilka powodów, z których dwa wydają się najważniejsze: pierwszy – to szukanie w utworach Edgara tego, co mu najbardziej się podobało i odpowiadało jego naturze oraz drugi, ponieważ nie znał angielskiego, zmuszony był skorzystać z przekładu Beaudelaire’a, wspaniałego poety i krytyka francuskiego, oraz z innych, dostępnych współcześnie tłumaczeń. Cały artykuł zawiera zresztą mnóstwo cytatów pochodzących z tych przekładów.

Verne w wielu swoich utworach odwołuje się lub przypomina bohaterów trzech najbardziej ulubionych przez siebie pisarzy: Waltera Scotta, Jamesa Fenimore Coopera i Edgara Allana Poego, z których ten ostatni chyba najpełniej wkradł na karty jego powieści.

Bohaterowie Juliusza często rozwiązują różnego rodzaju łamigłówki, kryptogramy i logogryfy, starając się postępować tak, jak bohaterowie Poego, czyli stosując chłodną analizę, choć u Verne’a okraszone jest to jeszcze prawie zawsze szczyptą dobrego humoru. Z ważniejszych przykładów można podać chociażby: odcyfrowywanie dokumentu znalezionego w butelce znajdującej się w brzuchu rekina młota w powieści Dzieci kapitana Granta, czy też odszyfrowanie treści informacji zawartej na karteczce znalezionej w książce w antykwariacie, a traktującej o drodze do środka Ziemi poprzez krater wulkanu w Islandii, w powieści Wyprawa do wnętrza Ziemi. Ten ostatni przypadek w dużym stopniu jest wzięty z opowiadania Poego Złoty żuk. Tekst jest bowiem zaszyfrowany podwójnie: raz, przez sam sposób napisania, a dwa, już odczytany, wymaga dodatkowej dedukcji. Odgadnięcie tajemniczego pisma prowadzi, zarówno u Poego, jak i Verne’a do podjęcia wyprawy badawczej. Cel obu wypraw jest ten sam – zdobycie skarbu, choć pod tym pojęciem Juliusz pojmuje zdobycie wiedzy, możliwość odkrycia i zbadania czegoś nieznanego, poszerzenie horyzontów umysłu ludzkiego.

Najpełniejszym jednak hołdem oddanym Poemu przez Verne’a jest powieść Sfinks lodowy, powstała w roku 1879. Jest to właściwie prawie kontynuacja opowiadania pisarza amerykańskiego, pt. Przygody Artura Gordona Pyma. Osobą łączącą te dwa utwory jest marynarz Peters, a także pośrednio kapitan Len Guy, dowodzący statkiem Halbran, bezskutecznie poszukujący swego brata, dowódcy statku Jane Guy, który być może żyje (jak wynika z relacji Petersa zawartej w opowiadaniu Poego) gdzieś na morzach południowych…

Przez większą część akcji następuje ciągłe nawiązywanie do wydarzeń zawartych w opowiadaniu Poego (połączone z komentarzem autora, uosabianego przez pana Jeorlinga), a czasami wręcz cytowane są fragmenty tego utworu!

Mimo pewnej niepełności oceny twórczości Edgara Poego przez Juliusza Verne’a w tym artykule, przeczytaj go, Drogi Czytelniku, i jednocześnie przypatrz się wnikliwie, czym szczególnie zachwyca się Verne i na co zwraca uwagę swoich czytelników. Wiele z tych rzeczy odnajdziesz w jego utworach…

I

Szkoła dziwaczności. – Edgar Poe i pan Beaudelaire. – Nędzne życie pisarza. – Jego śmierć. – Anne Radcliff, Hoffmann i Poe. – Niezwykłe opowieści. – Podwójne morderstwo przy ulicy Morgue.1 – Miłośnik skojarzeń. – Przesłuchanie świadków. – Sprawca zbrodni. – Żeglarz maltański.

Oto, moi drodzy czytelnicy, bardzo sławny pisarz amerykański. Bez wątpienia bardzo dobrze znacie jego nazwisko, lecz mniej jego utwory. Pozwólcie więc, że opowiem wam o tym człowieku i o jego twórczości. Obie te sprawy zajmują poczesne miejsce w historii fantastyki, gdyż Poe stworzył osobny styl, tylko jemu właściwy, a którego sekret, wydaje mi się, zabrał ze sobą. Można o nim powiedzieć: Szef Szkoły Dziwaczności, bowiem poszerzył granice nieprawdopodobieństwa. Z pewnością znajdą się naśladowcy, którzy spróbują pójść jeszcze dalej, przesadzając w pomysłach. Niejeden z nich zapewne pomyśli, że przewyższył Poego, ale jednak mu nie dorówna.

Powiem państwu na samym początku, że pewien krytyk francuski, pan Charles Beaudelaire, napisał we wstępie przekładu utworów Edgara Poe przedmowę, nie mniej dziwaczną od twórczości samego pisarza. Być może ta przedmowa sama w sobie wymaga kilku komentarzy objaśniających.

Cokolwiek bądź powiedziano w świecie literatury, zwrócono jednak na to uwagę, i słusznie. Pan Charles Beaudelaire był łaskaw przetłumaczyć utwory pisarza amerykańskiego na swój sposób i nie życzyłbym pisarzom francuskim innych interpretatorów ich teraźniejszych i przyszłych dzieł, jak tłumaczy opowiadań Edgara Poe. Nawzajem oni obaj są w stanie zrozumieć się całkowicie. Skądinąd jednak tłumaczenie pana Beaudelaire’a jest wspaniałe i z niego to właśnie pochodzą fragmenty tekstu cytowane w niniejszym artykule.2

Nie próbowałem państwu objaśnić niewytłumaczalnych, nieuchwytnych, niemożliwych wytworów wyobraźni, które Poe podniósł niekiedy aż do majaczenia. Lecz my prześledzimy to krok po kroku i przedstawię państwu najciekawsze nowele, popierając je wieloma cytatami. Pokażę jak postępuje i na jaką słabą stronę ludzkości zwraca Poe uwagę, aby osiągnąć najbardziej dziwaczne wrażenie, tak dla niego charakterystyczne.

Edgar Poe urodził się w 1813 roku w Baltimore, 3 w Ameryce, pośród narodu najbardziej trzeźwo na świecie zapatrującego się na życie. Jego rodzina postawiona dawniej wysoko w społeczeństwie, stopniowo wyrodniała, dochodząc aż do niego. Jeśli jego dziadek wsławił się w wojnie o niepodległość jako główny kwatermistrz generała de La Fayette’a, to jego ojciec, marny aktor, umarł w całkowitym ubóstwie.

Niejaki pan Allan, kupiec z Baltimore,4 adoptował młodego Edgara i kazał mu podróżować ze sobą do Anglii, Irlandii i Szkocji.5 Edgar Poe zapewne nie przebywał w Paryżu, ponieważ niezbyt precyzyjnie opisał niektóre jego ulice w jednym ze swych opowiadań.

Powróciwszy w 1822 roku do Richmond6 kontynuował swoją naukę. Wykazał się szczególnymi uzdolnieniami w fizyce i matematyce. Jednak jego rozwiązłe prowadzenie się spowodowało wygnanie z Uniwersytetu w Charlottesville, a także z jego adoptowanej rodziny. Wyjechał wtedy do Grecji w chwili, gdy toczące się tam powstanie7 wydawało się być tylko odpowiednim działaniem dla powiększenia chwały lorda Byrona. Przy okazji zauważmy, bez chęci wyciągania z tego porównania żadnego wniosku, że Poe był, tak samo jak ten poeta angielski, wspaniałym pływakiem.

Edgar Poe przemieścił się z Grecji do Rosji, dotarł aż do Sankt Petersburga, skompromitował się tam w pewnych sprawach, których sekretu nie znamy i powrócił do Ameryki, gdzie wstąpił do Szkoły Wojskowej.8 Jego niesforny temperament spowodował, że wkrótce go z niej usunięto. Zaznał wówczas nędzy, nędzy amerykańskiej, najstraszliwszej ze wszystkich. Aby utrzymać się przy życiu postanowił poświęcić się pracy literackiej. Szczęśliwie otrzymał dwie nagrody ufundowane przez Przegląd: za najlepsze opowiadanie i najlepszy poemat, a także został jeszcze dodatkowo dyrektorem Southern Litterary Messenger. Dzięki niemu dziennik zaczął prosperować. Po poślubieniu Virginii Clemm, swojej kuzynki, pisarz osiągnął rodzaj względnego dostatku.

Dwa lata później poróżnił się z właścicielem dziennika, w którym pracował. Należy powiedzieć, że nieszczęsny Poe w upojeniu alkoholowym często domagał się spełnienia swoich bardzo dziwacznych pomysłów. Jego zdrowie stopniowo się pogarszało. Przejdźmy jednak szybko nad tymi chwilami biedy, walk, sukcesów i zwątpień pisarza, wspieranego przez jego biedną żonę, a zwłaszcza przez teściową, która kochała go jak syna aż do samej śmierci i powiedzmy, że w następstwie długiego pobytu w knajpie w Baltimore, szóstego października 1849 roku znaleziono na ulicy jakieś ciało – było to ciało Edgara Poe. Nieszczęśnik oddychał jeszcze, więc przewieziono go do szpitala. Dopadło go delirium tremens i pisarz umarł następnego dnia, przeżywszy zaledwie trzydzieści sześć lat.9

Oto jakie było życie tego człowieka; przypatrzmy się teraz jego dziełom. Pozostawię na boku Poego-dziennikarza, filozofa, krytyka, dla interesującego mnie Poego-pisarza, bowiem właśnie w noweli, opowieści i powieści wybucha rzeczywiście cała oryginalność geniuszu Edgara.

Porównuje się go niekiedy z dwoma autorami: jednym angielskim – Anne Radcliff, drugim niemieckim – Hoffmannem. Lecz Anne Radcliff używała w swej twórczości straszliwego stylu, który wypowiada się zawsze za pomocą środków zgodnych z prawami natury. Hoffmann natomiast stosował czystą fantastykę, z którą żadna racja fizyczna nie może się zgodzić. Tego nie spotykamy w twórczości Poego. Jego postacie mogą żyć dosłownie; są one w wysokim stopniu ludzkie, zdolne wszelako do nadmiernej wrażliwości, są nadzwyczaj nerwowymi, wyjątkowymi indywidualnościami, zelektryzowanymi, jeśli tak można powiedzieć, jak ludzie, którzy oddychają powietrzem nasyconym tlenem i których życie jest niczym innym jak czynnym spalaniem się. Choć bohaterowie Poego nie są szaleńcami, stan ten zawdzięczają z pewnością nadużywając swego umysłu, tak jak inni nadużywają mocnych likierów; docierają do ostatnich granic jego zdolności postrzegania i wnioskowania. Są to najstraszniejsze rozważania jakie ja znam, ponieważ wychodząc z rzeczy błahych, docierają do prawdy absolutnej.

Spróbuję je dokładnie opisać, odmalować, wytknąć granice, lecz zapewne nie zajdę daleko, ponieważ wymykają się one spod pędzla, kompasu i definicji. Lepiej, drodzy czytelnicy, pokazać je na przykładzie ich funkcji prawie nadludzkich. Tak właśnie zamierzam uczynić.

Z dzieł Edgara Poe posiadamy dwa tomy Opowieści niesamowitych, przetłumaczonych przez pana Charlesa Beaudelaire’a; Opowiadania niewydane tłumaczone przez Williama Hughesa i jedną powieść zatytułowaną: Przygody Arthura Pyma. Chcę z tych różnych zbiorów dokonać wyboru najbardziej zgodnego z waszymi zainteresowaniami. Osiągnę to bez trudu, ponieważ pozwolę przeważnie mówić samemu Poemu. Zechciejcie więc wysłuchać go z ufnością.

Proponuję państwu na początek trzy nowele, w których zmysł analityczny i dedukcja sięgają najdoskonalszych granic inteligencji. Rozważę: Podwójne morderstwo przy ulicy Morgue, Skradziony list i Złotego żuka.

Zaprezentuję teraz pierwszy z tych trzech utworów. Oto jak Poe przygotowuje czytelnika do tego dziwnego opowiadania:

Po osobliwych uwagach, w których udowadnia, że człowiek prawdziwie przemyślny nie jest nigdy niczym innym jak analitykiem, powiada w scenie między nim, a jego przyjacielem, Augustem Dupinem, z którym zamieszkał w Paryżu w odległej i odludnej części przedmieścia Saint Germain:

“Dziwacznym wybrykiem – mówi on – (nie wiem zresztą, jak to nazwać) wyobraźni mojego przyjaciela było jego umiłowanie nocy dla niej samej; poddałem się spokojnie temu dziwactwu, podobnie zresztą jak wszystkim innym, zupełnie ulegając jego osobliwym zachciankom. Posępne bóstwo nie mogło przecież stale przebywać z nami, ale było w naszej mocy wywołać sztucznie jego obecność. Z pierwszym blaskiem zamykaliśmy szczelnie okiennice naszej starożytnej rudery, po czym zapalaliśmy parę nasycanych wonnościami gromnic, jarzących się ogromnie nikłą i bladawą poświatą. Zagłębialiśmy się przy tym świetle w marzeniach, czytając, pisząc lub rozmawiając aż do chwili, kiedy zegar zwiastował nam nastanie rzeczywistej ciemności. Wziąwszy się wzajem pod ramię, zaprzepaszczaliśmy się wtedy w gmatwaninie ulic, snuliśmy dalej wątek naszych dziennych rozmów i wałęsaliśmy się do późnej nocy, szukając w igraszce świateł i cieni ludnego miasta tej nieskończoności pobudzeń umysłowych, których doznać można jedynie przez spokojną obserwację.

W podobnych chwilach zastanawiała mnie i napełniała podziwem zdolność analityczna Dupina, aczkolwiek znając już jego szczodry idealizm, mogłem jej po nim się spodziewać...

... Zachowanie się jego w takich chwilach bywało oziębłe i roztargnione; oczy pozbywały się wyrazu; piękny, tenorowy jego głos przedzierzgał się w dyszkant...”

Następnie, przed poruszeniem właściwego tematu tej noweli Poe opowiada, w jaki sposób postępował Dupin, przeprowadzając swoje oryginalne analizy.

“Niechaj nikt sobie nie wyobraża po tym, co powiedziałem, że zamierzam zgłębiać jakąś tajemnicę lub pisać powieść. To, co było godne zastanowienia w mym przyjacielu Francuzie, wynikało z inteligencji pobudzonej do najwyższego stopnia, a może nawet chorobliwej. Atoli przykład da lepsze wyobrażenie o charakterystycznych właściwościach jego ówczesnych spostrzeżeń.

Pewnej nocy szliśmy długą i brudną ulicą przebiegającą w pobliżu Palais Royal. Pogrążeni w myślach nie przemówiliśmy do siebie ani słowa przez jakieś piętnaście minut. Naraz Dupin przerwał milczenie słowami:

– Masz słuszność, to istny karzeł i nadawałby się raczej do Théâtre des Variétés.

– O tym chyba nikt nie wątpi – odparłem bezwiednie, nie zdając sobie zrazu sprawy (tak bardzo byłem pogrążony w zadumie) ze szczególniejszej zgodności jaka zachodziła między tymi słowami a moimi myślami. Lecz wnet opanowałem się i moje osłupienie nie miało granic.

– Dupin – rzekłem poważnie – to przechodzi moje pojęcie. Wyznaję otwarcie, że jestem zdumiony i nie wiem, czy mam ufać mym zmysłom. Skąd ty możesz wiedzieć, że myślałem o...?

Nie dopowiedziałem umyślnie, by upewnić się, że wie istotnie, o kim myślałem.

– O Chantillym – rzekł. – Dlaczego nie kończysz? Pomyślałeś sobie, że jego niepozorna postać nie nadaje się do tragedii.

Właśnie dokoła tego tematu snuły się moje rozmyślania. Chantilly był porządnym szewczykiem z rue St-Denis, dostał bzika teatralnego, porwał się na rolę Kserksesa w tragedii Crébillona i stał się przedmiotem powszechnego pośmiewiska.

– Wyjaśnij mi, na miłość boską, metodę – zawołałem – jeżeli w tym jest taka metoda, za pomocą której zdołałeś przeniknąć mą duszę!”

Jak widać, ten wstęp jest dziwaczny i teraz dopiero zawiązuje się pewna rozmowa między Poem a Dupinem, który uwypuklając szereg spostrzeżeń swego przyjaciela, pokazuje mu, jak one wiążą się ze sobą, przywołując jego pamięci: szewczyka Chantilly, Oriona, doktora Nicholsa, Epikura, stereotomię, kostki brukowe, sprzedawcę owoców.

Są to pojęcia między którymi trudno doszukać się jakichkolwiek związków, a jednak, zaczynając od końca, Dupin zdołał je ponownie powiązać ze sobą.

Rzeczywiście, kiedy przechodzili przez ulicę, pewien SPRZEDAWCA OWOCÓW gwałtownie potrącił Poego, ten zachwiał się od tego uderzenia, poślizgnął się nieco, postawiwszy nogę na chwiejnym kamieniu i zwichnął sobie lekko kostkę, złorzecząc na wybrakowaną KOSTKĘ. Gdy doszli do pasażu, gdzie na próbę położono kostkę drewnianą, przyszło mu na myśl słowo STEREOTOMIA, i to słowo skierowało go niechybnie na atomy i teorie EPIKURA. Ponieważ ostatnio prowadził z Dupinem na ten temat dyskusję, podczas której Dupin oznajmił mu, że ostatnie odkrycia kosmogoniczne10 DOKTORA NICHOLSA potwierdzają teorie greckiego filozofa. Myśląc o tym, Poe nie mógł powstrzymać się od podniesienia wzroku na konstelację ORIONA, która błyszczała wtedy w całej swej nieskazitelności. Tak więc wiersz łaciński:

Perdidit antiquam littera prima sonum11

odnosi się do ORIONA, którego nazwę pisało się pierwotnie URION. Ten wiersz niedawno pewien krytyk w swoim ostatnim artykule przypiął zabawnie szewcowi CHANTILLY’EMU.

“... Żeś ją istotnie skojarzył – stwierdził Dupin – poznałem z uśmiechu, którym drgnęły twe usta. Myślałeś o unicestwieniu biednego szewczyka. Do tej chwili stąpałeś przygarbiony, lecz potem wyprostowałeś się w całej okazałości sweg...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin