288. Willingham Michelle - Obca.pdf

(1096 KB) Pobierz
Willingham Michelle - Waleczni bracia MacEgan 02 - Obca
Michelle Willingham
Obca
Waleczni bracia MacEgan 02
1
274092249.005.png 274092249.006.png 274092249.007.png 274092249.008.png
Słownik terminów irlandzkich użytych w książce
a chara - moja miła
a chroí - kochanie
a ghrá - ukochana
a stór - moja droga
bodhrán - krótka pałeczka do wystukiwania rytmu
brat - wełniany szal noszony wokół ramion, zarówno przez
kobiety, jak i przez mężczyzn
brehons - sędziowie rozpatrujący sprawy sporne
cailín - dziewczyna
léine - długa suknia spodnia noszona przez kobiety lub krótka
koszula noszona przez mężczyzn
minn óir - ceremonialny diadem, symbol władzy
rath - twierdza
2
274092249.001.png
Rozdział pierwszy
Anglia , 1170
Isabel de Godred zmagała się z narastającym niepokojem. Rozumiała, że
powinna być posłuszna ojcu, ale schodząc po drewnianych schodach zamkowego
donżonu i miętosząc w dłoniach brzeg szkarłatnej jedwabnej sukni, nie potrafiła się
powstrzymać od ukradkowego zerkania na stajnie. Nawet gdyby udało jej się
wydostać poza granice posiadłości, ojciec natychmiast wysłałby za nią wojów.
Wszystko musiało się odbywać zgodnie z rozkazami Edwina de Godreda; biada
temu, kto próbował im się sprzeciwić.
Może to małżeństwo nie będzie takie złe, pomyślała z nadzieją Isabel, a
narzeczony okaże się życzliwym, przyjaznym mężczyzną, i zajęty doglądaniem dóbr
zostawi żonie sporo wolności. Wiedziała o przyszłym mężu tylko tyle, że jest Ir-
landczykiem i przywódcą.
- Czy jesteś gotowa, pani? - zapytała sługa Clair i dodała z konspiracyjnym
uśmiechem: - Sądzisz, że on jest przystojny?
- Na pewno nie.
- Ale z pewnością...
- Clair, skoro ojciec nie chciał się zgodzić, bym go poznała podczas ceremonii
zaręczyn, to on musi wyglądać jak demon.
- Słyszałam, że jest irlandzkim naczelnikiem. Na pewno jest bogatszy, niż
można sobie wyobrazić. Gdybym mogła, chętnie zamieniłabym się z tobą -
powiedziała z rozmarzonym uśmiechem Clair.
- Chętnie bym ci go oddała.
Niestety, to nie wchodziło w rachubę. Wyobraźnia Isabel rysowała obraz
potwora. Wiedziała, że nie powinna wydawać osądów przedwcześnie, lecz
oczekiwała najgorszego.
3
274092249.002.png
- Będziesz panią, żona naczelnika.
To sprawiało, że myśl o małżeństwie stawała się jeszcze trudniejsza do
zniesienia. Nie miała nic przeciwko temu, by opuścić rodzinną posiadłość, ale czego
mogła się spodziewać od irlandzkiego naczelnika? Czy był dobrym człowiekiem,
czy okrutnikiem?
- Czy on już tu jest? - zapytała ojca, wiodąc wzrokiem po twarzach
zgromadzonych.
Edwin poprowadził córkę w stronę kaplicy.
- Spotkasz go wkrótce. Moi ludzie zauważyli jego orszak.
- Szkoda, że nie zobaczyłam go podczas zaręczyn.
Isabel czuła się coraz bardziej samotna. Brakowało jej wsparcia sióstr; ojciec
nie pozwolił im uczestniczyć w ceremonii. Zauważyła dobrze ubranego mężczyznę,
który stał na dziedzińcu i rozmawiał z księdzem. Był prawie całkiem łysy, tylko
wianuszek śnieżnobiałych włosów otaczał czubek jego głowy.
- Czy to on? - zapytała.
Ojciec nie odpowiedział. Starszy mężczyzna rozejrzał się dokoła, jakby kogoś
szukał. Isabel poczuła, że policzki jej płoną. Proszę Cię, Boże, uchroń mnie przed
tym małżeństwem, modliła się w duchu. Poczuła dłoń ojca na przegubie i w chwilę
później do jej uszu dotarł stuk kopyt zbliżającego się konia. Łysy mężczyzna
dołączył do innych gości. A więc to nie był pan młody, pomyślała z ulgą. Tętent
kopyt stawał się coraz głośniejszy.
Przed gośćmi pojawił się samotny jeździec. Jego strój przypominał łachmany,
płaszcz pokryty był zaschniętym błotem, jechał jednak na smukłym czarnym
ogierze, a w ręku trzymał obnażony miecz, jakby zamierzał powalić każdego
mężczyznę, który ośmieliłby się stanąć mu na drodze. Goście rozsuwali się
pośpiesznie na boki, kobiety piszczały. Isabel serce podeszło do gardła, ale trzymała
się prosto i nie wydała żadnego dźwięku; schroniła się tylko za plecami jednego z
wojów ojca, uzbrojonego w łuk.
4
274092249.003.png
- Zróbcie coś! - wykrzyknęła.
Jeździec zatrzymał konia i schował miecz. Przypominał barbarzyńcę, śmiałego
i nieulękłego. Miał na sobie dziwny strój - długą błękitną tunikę sięgającą kolan,
nogawice i podarty szkarłatny płaszcz, spięty żelazną broszą. Złote bransolety na
ramionach świadczyły o jego wysokiej randze. Fakt, że jej ojciec spokojnie przyjął
przybycie nieznajomego, mógł oznaczać tylko jedno: barbarzyńca był jej
narzeczonym.
- Isabel, to jest Patrick MacEgan, władca Laochre - przedstawił Edwin.
Nie uwierzyła ojcu. Choć koń i miecz sugerowały, że przybysz to wielmoża,
on sam wyglądał, jakby przyjechał prosto z pola bitwy. Gdzie był jego orszak,
słudzy? To wszystko wydawało się jej coraz bardziej podejrzane. Rycerz zsiadł z
konia. Isabel nie spuszczała wzroku z wierzchowca. A gdyby tak uciec i poszukać
schronienia w opactwie? Może udałoby jej się tam dotrzeć.
- Czy jesteś lady Isabel de Godred? - zapytał przybysz z dziwnym akcentem.
- Tak. Czemu, przybywając na ślub, sprawiasz wrażenie, jakbyś chciał
pozabijać gości?
- Isabel! - rzekł ostro Edwin.
Rycerz przypatrywał się jej bez emocji.
- Zróbmy, co mamy do zrobienia - powiedział.
Isabel nie zamierzała do tego dopuścić. Rzuciła się w stronę konia MacEgana i
chwyciła za siodło, próbując się dźwignąć, ale męskie ramiona odciągnęły ją na bok.
Naczelnik podniósł ją do góry, jakby nic nie ważyła, i przycisnął do piersi. Sięgała
mu zaledwie do ramienia.
- Nie mogę za ciebie wyjść - powiedziała śmiało.
5
274092249.004.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin