Stephanie James - Cena miłości.pdf

(328 KB) Pobierz
Cena miłości
Stephanie James
Cena
miłości 1
ROZDZIAŁ PIERWSZY
Adena była dwudziestoośmioletnią kobietą o turkusowych oczach i raczej interesującej niż
pięknej twarzy, obramowanej długimi do ramion ciemnoblond włosami. Ot, miła i atrakcyjna, ale
zupełnie zwyczajna kobieta. Tylko wyjątkowo bystry obserwator dostrzegłby siłę charakteru i
inteligencję na jej sympatycznej twarzy. Stała przy oknie skąpo oświetlonego gabinetu i bezmyślnie
patrzyła na Zatokę San Francisco. Oddalone światła wielkiego miasta połyskiwały w mroku jak
fantastyczny naszyjnik olbrzyma. Z okna eleganckiego, położonego na skarpie domu rozciągał się
widok na osiedle Sausalito, leżące na północnym krańcu mostu Golden Gate. Bardzo tu ładnie, ale
w San Francisco też mi się podoba, pomyślała Adena i uśmiechnęła się do siebie. Z rozkoszą tam
wrócę, jak tylko załatwię tę sprawę.
Sprawa, z którą przyjechała do Sausalito, była wyjątkowo nieprzyjemna. Adena pragnęła
pozbyć się kłopotu i czym prędzej wrócić do domu. Dopiero tam spokojnie zastanowi się nad
wszystkimi zmianami. Jeszcze tylko ta jedna rozmowa z Holtem Sinclairem i można będzie
przekreślić przeszłość grubą kreską, a potem zastanowić się nad przyszłością. Adena tak głęboko
zatonęła we własnych myślach, że nawet nie usłyszała, kiedy otworzyły się drzwi gabinetu.
- Czy panna West - zapytał mężczyzna, który wszedł do w pokoju. Zapalił światło i uważnie
przyglądał się Adenie. - Nazywam się Holt Sinclair. Podobno chciała się pani ze mną widzieć.
Adena skinęła głową. Zupełnie inaczej wyobrażała sobie tego człowieka. Sądziła, że będzie
znacznie starszy, tymczasem Holt Sinclair mógł mieć co najwyżej czterdzieści lat. Sprawiał
wrażenie bezlitosnego twardziela. Świdrował ją wzrokiem, jakby chciał odgadnąć najskrytsze myśli
dziewczyny.
Adena poczuła się nieswojo. Szybko wytłumaczyła sobie, że miała okropny dzień, że to
wcześniejsze wydarzenia spowodowały jej zdenerwowanie i że obecność tego mężczyzny nie ma z
tym nic wspólnego. Po raz pierwszy też dziewczyna zwątpiła w to, czy dobrze zrobiła,
przyjeżdżając do Holta Sinclaira. Może ta rozmowa wcale nie była konieczna? Może on wcale nic
chce, żeby ktokolwiek przed czymkolwiek go ostrzegał?
Holt Sinclair wyglądał jak człowiek, który istotnie nie potrzebuje niczyjej pomocy. Miał
prosty nos, ostro zarysowany podbródek i delikatne zmarszczki wokół ust i oczu. Na pewno nie był
przystojny, za to określenie „doświadczony mężczyzna” doskonale do niego pasowało. Flanelowa
koszula i luźne spodnie pozwalały się domyślać ukrytych pod ubraniem muskularnych ramion i
płaskiego brzucha. Krótko mówiąc, Holt Sinclair zrobił na Adenie duże wrażenie. Hola, skarciła
2
samą siebie. Przyjechałaś tu w interesach i już nigdy więcej nie spotkasz tego człowieka, a więc do
rzeczy.
- Tak, to ja jestem Adena West - powiedziała.
- Tyle wiem od mojej gospodyni. Proszę spocząć. - Wskazał dziewczynie pomalowane na
czerwono krzesełko. Sam usiadł w czarnym, skórzanym fotelu za równie czerwonym jak krzesełko
biurkiem.
- Bardzo przepraszam, że nachodzę pana w domu - zaczęła Adena - ale pańska sekretarka
powiedziała mi, że nie zastanę pana w biurze.
- A sprawa, z którą pani do mnie przyszła, nie może czekać? - dokończył za nią domyślnie.
- Raczej nie. Widzi pan, ja pracuję... - Adena zawahała się, ale jednak postanowiła nie
informować Sinclaira o tym, że właśnie zrezygnowała z pracy. - Pracuję w Carrigan Labs.
- O! U konkurencji. Czyżby Brad Carrigan znalazł się w tak rozpaczliwej sytuacji, że
próbuje mnie przekupić? - zakpił Sinclair.
- Panie Sinclair - powiedziała Adena cicho. Pożałowała swojej decyzji. Należało pozostawić
tego człowieka własnemu losowi.
- Delikatnie mówiąc, mam za sobą bardzo ciężki dzień. Nie przyjechałam tu po to, żeby
wysłuchiwać niewyszukanych męskich żarcików.
- To znaczy, że nie występuje pani w roli łapówki. Szkoda. Coś mi mówi, że urozmaiciłaby
pani mój szary i nudny dzień pracy. - Sinclair wstał zza biurka i podszedł do znajdującego się w
rogu pokoju czarnego barku. - Ponieważ chce pani ze mną rozmawiać o mniej interesujących
sprawach, możemy przynajmniej przeprowadzić tę rozmowę w cywilizowanych warunkach. - Nalał
brandy do dwóch małych szklaneczek. Jedną z nich podał Adenie. Przyjęła ją bez namysłu,
wiedząc, że odmowa przedłużyłaby niepotrzebnie jej pobyt w tym czarno-czerwonym gabinecie.
Nie miała jednak zamiaru pić alkoholu. Postawiła szklaneczkę na stoliku.
- To znakomita brandy. Naprawdę - zachwalał Sinclair.
- Wierzę panu, ale nie przyjechałam tu na towarzyską pogawędkę. Jeżeli nie ma pan nic
przeciwko temu, panie Sinclair...
- Proszę mówić do mnie: Holt.
- Dziękuję - odrzekła automatycznie, chociaż forma, w jakiej miała się zwracać do tego
mężczyzny, była zupełnie nieistotna. Widzieli się przecież pierwszy i ostatni raz w życiu. - Jeśli nie
masz nic przeciwko temu, chciałabym wreszcie przejść do rzeczy. Od roku pracuję w Carrigan Labs
jako księgowa i...
- Czy Carrigan wie, że tu jesteś? - przerwał jej Holt.
- Nie.
3
- Tak właśnie myślałem. Słucham dalej.
- A więc jak mówiłam, od roku pracuję w tamtej firmie jako księgowa - ciągnęła. - Ostatnio
pojawiły się dosyć dziwne wydatki, które budzą wątpliwości w normalnie funkcjonującym
przedsiębiorstwie...
- Księgowy zawsze wypatrzy trudne do wyjaśnienia wydatki. - Sinclair uśmiechnął się
krzywo.
- Będę się streszczać, panie Sinclair.
- Holt - poprawił ją.
- O ile zdołałam się zorientować, te nadzwyczajne wydatki były przeznaczone na, nazwijmy
to, „płacę” dla jednego z wysoko postawionych pracowników pańskiej firmy. - Adena spodziewała
się, że zaszokuje Sinclaira swoją rewelacją, on tymczasem wypił łyk brandy i najspokojniej w
świecie czekał na dalszy ciąg opowiadania.
- Ja... - dukała Adena, trochę zbita z tropu. - Właściwie nie mam na to żadnych konkretnych
dowodów... Chyba rozumiesz. Żeby je zdobyć, należałoby przeprowadzić dokładne śledztwo, ale i
tak było tego dosyć, żeby... żebym poszła do szefa na rozmowę.
- Powiedziałaś o swoim odkryciu Bradowi Carriganowi?
- Moim bezpośrednim przełożonym jest Jeff, a nie Brad. - Adena wciąż miała w pamięci
tamtą niemiłą scenę. Zakończyła się ona nie tylko zwolnieniem jej z pracy, ale także zerwaniem
znajomości, która miała szansę przerodzić się w trwały związek. Dziewczyna właściwie sama nie
wiedziała, czy bardziej zdenerwowała ją nieuczciwość Jeffa w prowadzeniu interesów, czy też fakt,
że wcześniej nie dostrzegła w nim tej podłej cechy.
- Co na to Jeff Carrigan? - zapytał cicho Holt.
Adena dopiero teraz poczuła, że jego ciepły głos wprawia ją w drżenie. Nie wiadomo
dlaczego przywiódł jej na myśl mroczne głębiny oceanu. Może zmęczony umysł w ten sposób
sygnalizował niebezpieczeństwo?
- Potwierdził... Nie chciałabym wdawać się w szczegóły. Proszę przyjąć do wiadomości, że
Carrigan Labs wypłaciła jednemu z pracowników Sin Tech kilka tysięcy dolarów. O ile zdołałam
się zorientować, osoba ta zatrudniona jest w dziale produkującym cienkie powłoki. Moim zdaniem,
sprzedaje konkurencji pańskie tajemnice przemysłowe.
Adena odetchnęła z ulgą. Najgorsze miała już za sobą. Przygnało ją tutaj silne poczucie
obowiązku. Obowiązek wypełniła i wreszcie mogła spokojnie wrócić do domu.
Holt wpatrywał się w swoją szklankę, jakby w bursztynowej brandy szukał odpowiedzi na
nurtujące go pytania.
4
- Mówiłaś, że Brad Carrigan nic nie wie o twojej wizycie u mnie - odezwał się wreszcie,
przeszywając dziewczynę ostrym jak szpilka spojrzeniem. - Czy jego synowi także o tym nie
mówiłaś?
- Też nie.
- Rozumiem. Chciałbym jednak usłyszeć, jak młody Carrigan zareagował na postawione mu
zarzuty.
- Wolałabym o tym nie rozmawiać.
- Trudno. W każdym razie po rozmowie z nim postanowiłaś przyjechać do ranie. - Holt ze
zrozumieniem skinął głową.
- Przyjechałam tu, ponieważ uważam, że masz prawo wiedzieć o istnieniu nieuczciwej
konkurencji.
- Bardzo chwalebny uczynek. Naprawdę nie chcesz nawet spróbować brandy, Adeno?
Dziewczyna popatrzyła na stojącą przed nią pełną szklankę. Z ociąganiem sięgnęła po
trunek i posłusznie upiła łyczek z kryształowego naczynia.
- Rozumiem, że księgowa rozmawiająca o finansach musi zachować trzeźwy umysł -
skomentował jej wstrzemięźliwość Holt. - Tym razem jednak nie ma się czego obawiać. Masz do
czynienia z uczciwym facetem.
- Jestem przekonana, że tak jest w istocie, ale chciałabym wreszcie wrócić do domu. Przykro
mi, że nie zdołałam ustalić nazwiska zdrajcy, ale może i bez tego uda ci się zlikwidować przeciek. -
Adena wstała szczęśliwa, że upiorny dzień, jeden z najgorszych w jej życiu, wreszcie dobiegł
końca. Lekko szumiało jej w głowie. Pomyślała sobie, że nawet malutki łyczek alkoholu to dla niej
tego wieczoru zbyt duża dawka.
- Nie martw się. - Holt także podniósł się z miejsca. Znam nazwisko człowieka, który
sprzedaje tajemnice produkcji Sin Tech.
- Co takiego? - Adenę po prostu zatkało.
- Zapewniam cię, że mimo to cieszę się, że przekazałaś mi informację. Usiądź, proszę i napij
się ze mną.
Adena nie wierzyła własnym uszom. Tyle przykrych rzeczy się dziś wydarzyło, tyle
poświęcenia kosztowała ją wizyta u Sinclaira, a on tymczasem spokojnie oświadcza, że o
wszystkim wiedział.
Usiadła i sięgnęła po szklankę z alkoholem. Tym razem pozwoliła sobie na potężny łyk
bursztynowego trunku.
- Nie musisz wypijać wszystkiego na raz - zażartował Holt.
- Wiedziałeś! - rzuciła Adena oskarżycielskim tonem. - Ty o wszystkim wiedziałeś!
5
Zgłoś jeśli naruszono regulamin