Krokodyl z kraju Karoliny.txt

(608 KB) Pobierz
Tytu�: "Krokodyl z kraju Karoliny"
Autor: Joanna Chmielewska

        
        
                        Tom
        
                  Ca�o�� w tomach
        
        
        
        
        
        
        
        
          Zak�ad Wydawnictw i Nagra�
          Polski Zwi�zek Niewidomych
                 Warszawa 1990 






        
        
        
        
        
        
        
        
        
        
        
        
          T�oczono pismem punktowym 
        dla niewidomych 
        w Drukarni PZN,
        Warszawa, ul. Konwiktorska 9
        Pap. kart. 140 g kl. III_B�1 
        Przedruk z wydawnictwa: 
        "Alfa",
        Warszawa 1989
        
        
          Pisa� J. Podstawka 
          Korekty dokona�y
        U. Maksimowicz
        i  B. Krajewska
          W pierwszej chwili, 
        bezpo�rednio po powrocie, nie 
        zauwa�y�am nic niezwyk�ego. 
        Alicja by�a jak zwykle 
        roztargniona, jak zwykle 
        �yczliwa i jak zwykle mia�a ma�o 
        czasu. Ja te� mia�am ma�o czasu, 
        bo musia�am odwiedzi� wszystkich 
        znajomych i przyjaci� nie 
        widzianych od roku, wytarza� si� 
        na �onie st�sknionej rodziny i 
        nie w g�owie mi by�o jakie� 
        subtelne wnikanie w jej sprawy, 
        ku czemu zreszt� nie widzia�am 
        �adnych powod�w. Troch� mnie 
        dziwi� tylko jej brak 
        zainteresowania w�asnym, 
        zamierzonym zwi�zkiem 
        ma��e�skim, napotykaj�cym 
        nieprzewidziane wcze�niej 
        przeszkody i oddalaj�cym si� w 
        mglist� i nie sprecyzowan� 
        przysz�o��. S�dzi�am jednak, �e 
        mo�e si� po prostu rozmy�li�a i 
        nawet cieszy j� mo�no�� 
        unikni�cia na razie 
        matrymonialnych wi�z�w, do 
        kt�rych nigdy nie mia�a 
        szczeg�lnego nabo�e�stwa. 






        Przywioz�am jej niezbyt dobre 
        wiadomo�ci na ten temat i sama 
        by�am nimi troch� zmartwiona, 
        Gunnar robi� takie wra�enie, 
        jakby si� chcia� rozmy�li�, ale 
        Alicja wys�ucha�a wszystkiego 
        bez zbytniego przej�cia. Robi�a 
        wra�enie, jakby my�la�a o czym� 
        innym.
          Dopiero po blisko dw�ch 
        tygodniach pu�ci�a nieco farby. 
        Przysz�a do mnie z wizyt� po raz 
        pierwszy od mojego powrotu i 
        ogl�da�a w �azience przywiezion� 
        przeze mnie przepi�kn� now� 
        muszl� klozetow�, starannie 
        dobran� kolorem do istniej�cego 
        wn�trza. Pochwali�a wyb�r i 
        powiedzia�a, �e do tych 
        instalacji musz� sprowadzi� 
        dobrego stolarza, co mnie nie 
        zdziwi�o, bo wiedzia�am, �e ma 
        na my�li hydraulika. 
          - Jestem zdenerwowana - doda�a 
        natychmiast potem, patrz�c w 
        zamy�leniu na zielony, l�ni�cy 
        nowo�ci� sedes. 
          - Czym? - zainteresowa�am si�, 
        porzucaj�c my�l o umywalni, 
        kt�r� r�wnie� powinnam by�a 
        kupi� jako pendant do sedesu i 
        nie wiem, dlaczego tego nie 
        zrobi�am. Zdaje si�, �e to 
        wszystko razem nie chcia�o mi 
        si� ju� zmie�ci� w samochodzie. 
          Alicja oderwa�a oko od 
        urz�dze� sanitarnych i celem 
        zbagatelizowania wypowiedzi 
        uda�a, �e si� �mieje, co 
        wygl�da�o mniej wi�cej tak, 
        jakby warcza�a na co�, ze 
        wstr�tem szczerz�c z�by. Potem 
        spowa�nia�a i westchn�a. 
          - Nie masz przypadkiem tego 
        twojego lekarstwa? - spyta�a. - 
        Mam wra�enie, �e by mi dobrze 
        zrobi�o. 
          - Mam, oczywi�cie. Mog� ci da� 
        nawet ca�� butelk�, bo mam dwie. 
        Zanim zd��� to wypi�, to mi i 
        tak zaple�nieje, bo jako� 
        ostatnio nie widz� powod�w do 
        uspokajania si�. 
          Wyj�am butelk� z szafki w 
        �azience i wr�czy�am jej. Alicja 






        odkorkowa�a, pow�cha�a i 
        chlapn�a sobie zdrowo. Po czym 
        odstawi�a butelk� na umywalni�, 
        natychmiast o niej zapominaj�c. 
          - Rzeczywi�cie, to jest 
        rzadkie �wi�stwo - zauwa�y�a i 
        napi�a si� troch� wody. 
          - W�� j� od razu do torby, bo 
        potem zostawisz - powiedzia�am. 
        Zakorkowa�am butelk� bardzo 
        porz�dnie, zapakowa�am w 
        nylonow� torebk� i w�o�y�am jej 
        do torby, nie przypuszczaj�c 
        nawet, �e czyni� to wszystko na 
        w�asn� zgub�. 
          - Czym jeste� zdenerwowana? - 
        doda�am z zaciekawieniem ju� w 
        pokoju. 
          By�y�my same w domu, bo 
        Diabe�, m�j najdro�szy 
        m�czyzna, pojecha� po 
        czwartego do bryd�a. Lada chwila 
        mieli wr�ci�. Alicja zapali�a 
        papierosa, wrzuci�a zapa�k� do 
        fili�anki z kaw� i popatrzy�a w 
        okno.
          - Boj� si� - powiedzia�a 
        bardzo powa�nie, tonem pe�nym 
        niesmaku. 
          - Czego?!
          - Nie wiem. Trudno okre�li�. 
        Zreszt� nie wiem, mo�e mi si� 
        tylko zdaje. Jestem 
        zdenerwowana. 
          - Mo�e masz chandr�? 
          - Chandr�? Chyba nie. Nie, 
        chandry u siebie nie zauwa�y�am. 
          - No to co ci� gryzie? Masz 
        zmartwienia? Nie masz pieni�dzy? 
          - Mam pieni�dze i nie mam 
        zmartwie�. Jestem zdenerwowana. 
          - Mo�e �lubem?... - 
        powiedzia�am niepewnie po chwili 
        namys�u.
          - Czyim �lubem? - zaciekawi�a 
        si� Alicja. 
          - Twoim, na lito�� bosk�! 
          - A, moim. Nie, sk�d. Na razie 
        przecie� jeszcze nie bior� 
        �lubu. Nie wiem, mo�e ja 
        przesadzam? 
          - Na pewno przesadzasz. Ka�dy 
        przesadza, jak jest 
        zdenerwowany, robi si� od tego 
        jeszcze bardziej zdenerwowany i 






        w ten spos�b popada w b��dne 
        ko�o. Mo�e sobie sprecyzuj 
        aktualny stan rzeczy na pi�mie? 
        Mam na my�li nasz spos�b na 
        chandr�. 
          Z dawien dawna ju� mia�y�my 
        opracowany znakomity spos�b na 
        chandr�. Polega on na tym, �e 
        nale�y sobie na kawa�ku papieru, 
        najlepiej w kratk�, w dw�ch 
        rubrykach, w punktach, zapisa� 
        wszystkie rzeczy z�e i wszystkie 
        rzeczy dobre. Wydarzenia ju� 
        zaistnia�e i przewidywane, 
        kl�ski trwa�e i sporadyczne, 
        objawy powodzenia, nieszcz�cia 
        i korzy�ci moralne i materialne, 
        fakty i wyobra�enia, w og�le 
        wszystko, co nas aktualnie 
        dotyczy. Je�eli ilo�� punkt�w w 
        rubryce "z�e" przewy�sza ilo�� 
        punkt�w w rubryce "dobre", co 
        si� zreszt� zdarza nagminnie, 
        nale�y do�o�y� trzeci� rubryk� i 
        w niej wypisa� sobie r�wnolegle 
        sposoby zaradzenia z�u. Pomaga 
        jak r�k� odj��! 
          Kiedy�, w m�odych latach, jako 
        nieszcz�cia mia�am mi�dzy 
        innymi napisane jedno pod 
        drugim: 1. Nie mam fatyganta. 2. 
        Zgubi�am grzebie�. W rubryce 
        "jak zaradzi�" sta�o r�wnolegle: 
        "kupi� nowy!" - My�l 
        niew�tpliwie nader pocieszaj�ca, 
        acz jedynie w odniesieniu do 
        grzebienia. 
          W latach znacznie p�niejszych 
        zanotowa�am tragiczn� 
        informacj�: "Zgin�� plan 
        zagospodarowania terenu!" Obok 
        widnia�o beztroskie zdanie: "No 
        to co mnie to obchodzi? Nie ja 
        zgubi�am". 
          W przewidywaniach nie mia�am 
        zbyt wielkich osi�gni��, 
        wypisa�am sobie bowiem swymi 
        czasy wszystkie okropno�ci, 
        jakie tylko mog�y mi si� 
        przytrafi�, profilaktycznie 
        wyszukuj�c na nie antidotum, nie 
        przysz�o mi do g�owy tylko 
        jedno, a mianowicie, �e moje 
        dziecko podpali mieszkanie, co 
        te� istotnie nast�pi�o. 






          Alicja przed kilku laty w�r�d 
        innych nieszcz�� uwidoczni�a 
        wyznanie: "Zal�g�y mi si� mole". 
        Po d�ugim namy�le rad� 
        znalaz�y�my tylko jedn�: 
        "Pokocha�!" Rada okaza�a si� 
        s�uszna, w kr�tki czas potem 
        Alicja przyzna�a si�, �e do 
        swoich moli zaczyna �ywi� coraz 
        wi�ksz� sympati�, �r� bowiem 
        wy��cznie stare rzeczy, nie 
        tykaj�c nowych. Widocznie mole, 
        szlachetne zwierz�tka, na 
        sympati� r�wnie� odpowiedzia�y 
        �yczliwo�ci�. 
          Teraz jednak odm�wi�a 
        wykonania owego spisu rzeczy. 
        Zapali�a trzeciego papierosa, 
        zostawiaj�c na popielniczce dwa 
        poprzednie, ledwo napocz�te. 
          - Boj� si� - powt�rzy�a 
        stanowczo. 
          Przygl�da�am si� jej z lekk� 
        dezaprobat�. Podejrzewa�am, �e 
        nie znane mi przyczyny owego 
        tajemniczego l�ku s� wy��cznie 
        wytworem jej imaginacji. 
        Niemniej jednak rzeczywi�cie 
        robi�a wra�enie zdenerwowanej i 
        zaabsorbowanej jakim� jednym 
        tematem, w przeciwie�stwie do 
        zwyk�ego stanu rzeczy, kiedy 
        by�a zaabsorbowana tysi�cem 
        r�nych temat�w jednocze�nie. 
        Co� jej si� wid� musia�o 
        wyra�nie wybi� na pierwszy plan, 
        ale zupe�nie nie wiedzia�am co. 
        Mo�e nie tyle zlekcewa�y�am jej 
        stan, ile nie potraktowa�am go 
        wystarczaj�co powa�nie i przez 
        d�ugie tygodnie potem nie mog�am 
        sobie tego darowa�. To, co o 
        sobie p�niej w zwi�zku z tym 
        my�la�am, nie nadaje si� do 
        powt�rzenia w przyzwoitym 
        towarzystwie. 
          Na razie nie dowiedzia�am si� 
        niczego wi�cej, bo wr�ci� Diabe� 
        z Jank� i przyst�pili�my do 
        rozrywek w liczniejszym gronie, 
        a po bryd�u to on odwi�z� je 
        obie, a nie ja. 
          W dwa dni potem spotka�am 
        Alicj� na ulicy. Macha�a r�kami 
        na wszystkie bez wyboru 






        przeje�d�aj�ce pojazdy 
       ...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin