Prawo robotyki.pdf

(314 KB) Pobierz
1035906637.002.png
A LEXA
P RAWO ROBOTYKI
C YKL : S TAR W ARS
1035906637.003.png
Rozdział 1
Wyrok.
Kiedy Darth Vader po raz pierwszy potknął się i ukląkł na jedno kolano na schodach wiodących
do sali tronowej Imperatora, był na szczęście sam. Nikt nie widział jego niezręczności, nikt nie
słyszał jęku, gdy potężny, promieniujący ból przeszył jego czaszkę.
Vader nie był przyzwyczajony do słabości - na pół mechaniczne ciało funkcjonowało
prawidłowo, drobne usterki usuwał sam lub z pomocą technika, któremu następnie usuwał wszystkie
wspomnienia dotyczące naprawy.
Ostatnio jednak najdokładniejsza nawet regulacja nie była w stanie skompensować dziwnej
lekkości głowy i bólu, jaki zaczęły mu sprawiać zwyczajne ruchy. Początkowo próbował czerpać z
Mocy, aby uśmierzyć ból, potem, po raz pierwszy od dwudziestu lat, wsunął do specjalnego korytka
na ramieniu zbroi ampułkę ze środkiem przeciwbólowym. Używał go tylko na początku, kiedy blizny
i zrosty były jeszcze świeże, a on uczył się chodzić w nowym ciele. Potem blizny stwardniały, a on
przyzwyczaił się do niewielkiej niewygody na styku ciała z maszyną.
Tym razem również pomogło, choć po skończeniu jednej ampułki musiał założyć drugą. Potem
trzecią.
Rana zadana mu przez Luke’a Skywalkera nie zagoiła się szybko, jak zwykle, lecz jątrzyła się
przez kilka tygodni, sprawiając mu ból, na który nie pomagała nawet bacta.
Potem przyszły kłopoty ze wzrokiem.
Nie przejął się nimi, składając je na karb rozregulowanej optyki hełmu. Skorygował ją bez trudu,
ale kiedy zdejmował hełm, problem powracał.
Nie miał czasu się nad tym zastanawiać. Druga Gwiazda Śmierci czekała na ukończenie, plan
gonił. Być może konieczny był remont generalny wszystkich mechanizmów, ale na to Vader w tej
chwili nie miał czasu.
Dlatego teraz postanowił raz na zawsze załatwić sprawę i, zamiast do sali tronowej, gdzie
Imperator Palpatine przekomarzał się z księciem Xizorem i wcale go nie potrzebował, skręcił w
stronę prywatnego skrzydła medycznego.
Wszedł do jasnego niebieskiego korytarza i podał kod dostępu robotowi dyżurnemu. Skrzydło to
przeznaczone było wyłącznie do jego dyspozycji, ale w wolnych chwilach przyjmowano tu również
wyższych oficerów.
Rozejrzał się dyskretnie. Tylko tego brakowało, żeby się rozniosły jakieś plotki.
W tej chwili - na szczęście - nie było tu nikogo.
Dawno tu nie był... Po raz ostatni chyba jakieś dziesięć lat temu, kiedy Imperator w ataku
wściekłości... o co wtedy poszło? Nie pamiętał... Ukarał go snopem błyskawic Ciemnej strony tak
silnym, że przebił zbroję i zranił go w pierś.
Dawno... a jednak powitał go ten sam, lekko skrzywiony uśmiech Yaro lekarza i pełne lęku, ale
przyjazne spojrzenie pielęgniarki. Tylko ona się zmieniła - Yaro zawsze otaczał się pięknymi
dziewczętami, które nie obawiały się niebezpiecznych pacjentów.
1035906637.004.png
Ta była wyjątkowo piękna. Przypominała mu... kogoś. Nie wiedział, kogo. Długie, miękkie włosy
barwy pośredniej między ciemnym blondem a dojrzałym miodem, twarz w kształcie serca,
bursztynowe oczy...
- Coś nie w porządku, Milordzie? - zapytał Yaro, dając jej znak. Dziewczyna wyszła z
pomieszczenia, zerkając na niego przez ramię.
- Nie wiem... być może - odparł Vader. - Zakręciło mi się w głowie. Pewnie jakaś drobnostka.
Yaro uśmiechnął się blado.
- To się zdarza, Milordzie... Jeśli pan tak starannie omija to miejsce - westchnął i włączył
komputer diagnostyczny. Robot medyczny, który tutaj służył wyłącznie jako pomocnik, podtoczył się
natychmiast i wsunął końcówkę do terminala. Yaro odegnał go niecierpliwym gestem.
- Megan to załatwi - rzekł.
Dziewczyna wróciła, niosąc całą tacę różnych końcówek diagnostycznych. Miała bardzo
kompetentną minę. Odstawiła tacę na stolik i wskazała Vaderowi miejsce na leżance. Jedną ręką
przyciągnęła do siebie czujnik, drugą włączyła układ monitorujący.
- Na co pan czeka? - zapytała łagodnie. - Proszę się rozebrać i położyć.
- Milordzie - podpowiedział jej Yaro.
- ...Milordzie - zgodziła się uprzejmie.
Lord Sith zadowolił się odpięciem peleryny. Rzucił ją na krzesło.
Megan odłożyła wszystko i z łagodnym uśmiechem przechyliła głowę.
- Chyba muszę panu pomóc - westchnęła.
- ...Milordzie - wtrącił znowu Yaro.
- ...Milordzie.
Vader pozwolił, aby jej delikatne palce wyłuskały go z hełmu i zbroi. Ani mrugnęła na widok
jego straszliwych blizn. Lekko przesunęła dłonią po nabrzmiałym, zaczerwienionym i dziwnie
bolesnym miejscu, gdzie żywe ciało łączyło się z mechanizmem.
Podniósł na nią wzrok i ujrzał w jej oczach smutek. Zamrugał oczami. Bez hełmu widział bardzo
źle, ale jej cudowne, miodowe włosy i bursztynowe oczy...
- Proszę się położyć, Milordzie. I proszę się tak nie rozglądać, nikt tu nie wejdzie. Zamknęłam
całe skrzydło.
Posłusznie ułożył się na leżance, a ona delikatnie pomogła mu przybrać wygodną pozycję.
Ustawiła czujnik i zaczęła ostrożnie wodzić nim po całym jego ciele. Yaro ściągał odczyty i
przetwarzał je w komputerze.
Vader skrzywił się, kiedy pobrała mu kilka próbek tkanki, ale... Był zdumiony, jak wielkie
wrażenie na nim wywarła.
Zdjęła mu maskę, odłączyła respirator, podłączając inny, przenośny. Starannie, miejsce po
miejscu, dotykała czujnikiem jego czaszki, szyi i gardła.
- Tunel - poleciła.
Robot medyczny podtoczył się i zamigotał lampkami. Z sufitu spłynął podłużny kształt, który
przykrył Vadera i leżankę jak wieko sarkofagu.
To badanie trwało znacznie dłużej, niż poprzednie i Vader zaczął się już irytować. W chwili,
kiedy miał zamiar Mocą zrzucić z siebie aparaturę, wieko uniosło się.
Jego miejsce zajął ciepły koc, którym Megan przykryła go aż po szyję. Yaro wstał od komputera i
ruchem głowy pokazał jej, że ma wyjść.
1035906637.005.png
Vader obserwował, jak dziewczyna odchodzi. „Ma ładny chód...” pomyślał. Do licha, odkąd to
zaczął myśleć o dziewczynach? Chyba rzeczywiście jest chory.
- Milordzie... - zaczął Yaro dziwnym tonem.
- Tak? Czy mogę już się ubrać, czy jeszcze będziesz mnie męczył?
- Odpowiedź brzmi „Nie” na oba pytania, sir - odparł lekarz. - Zostaje pan tutaj.
Spojrzał na niego gniewnie.
- Mam nadzieję, że to żart. Niesmaczny żart, Yaro.
- Nie, Milordzie.
- Nonsens - usiadł na leżance i powoli opuścił nogi na podłogę.
- Milordzie, pan umiera. Nieodwołalnie.
Znieruchomiał. Powoli zwrócił ku lekarzowi obwieszoną czujnikami głowę.
- Co?
- Zostało panu może dwa miesiące życia. Życia w straszliwych cierpieniach, Milordzie. I tylko
tutaj możemy panu ulżyć.
Vader powoli odpiął respirator i zaczął zakładać własny. Naturalnie, nie mógł przez ten czas
mówić, ale skoro tylko odetchnął ponownie, zapytał:
- Co mi jest?
Yaro pokręcił głową.
- Jest tak: w głowie ma pan guz, który przeżarł już panu pół mózgu. Tylko mechaniczna regulacja
sprawia, że jeszcze pan tego nie odczuwa zbyt dotkliwie. Przerzuty są już wszędzie, naturalna
odporność pańskiego organizmu spadła, połączenia z wszczepami zaczęły się zaogniać i ropieć.
Jeszcze kilka tygodni i... proszę mi wybaczyć to określenie, rozleci się pan w szwach.
Vader sięgnął po górną część zbroi. Przedramię ze sztuczną dłonią ostrzegawczo zapulsowało
bólem.
- Czy nic nie można na to poradzić? - zapytał cicho.
- Nie.
Dwa miesiące. Nie bał się śmierci, nie wierzył w nią. Nie po tamtej kąpieli w wulkanie.
Imperator mu pomoże... Tak, jak wtedy.
Zerwał się z miejsca i opadł z powrotem, przeszyty potwornym bólem. Powoli, korzystając z
Mocy, oczyścił umysł z cierpienia i zablokował nerwy. Drgnął nagle. Dawno nie korzystał z Mocy w
ten sposób, a teraz przyszło mu to zupełnie odruchowo.
- Nigdzie pan nie pójdzie, Milordzie - rzekł cicho Yaro.
- Imperator...
- Imperator panu nie pomoże. Sam potrzebuje pomocy. Zżera go ta sama choroba, co pana.
Ciemna Strona Mocy. Ale on przynajmniej ma własne ciało.
Vader lekko poruszył dłońmi. Więc to nie złudzenie, nie awaria mechanizmu, że czasami
precyzyjny gest chybiał o milimetr, o dwa... o centymetr. To nie przypadek, że ciało wokół
wszczepów boli i puchnie, że stare blizny, tak twarde i mocne, nagle zrobiły się wrażliwe na dotyk i
miękkie.
- Skąd wiesz, że chciałem do niego iść?
- Wyczułem to.
- Jesteś Jedi? - zaśmiał się ironicznie Sith.
1035906637.001.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin