DLA NAS I ZA NAS-kaazania pasyjne.doc

(296 KB) Pobierz
DLA NAS I ZA NAS

DLA NAS I ZA NAS – kazania pasyjne

 

1. SMUTNA JEST MOJA DUSZA AŻ DO ŚMIERCI

Był wieczór wielkoczwartkowy. To właśnie wtedy rozpoczęła się Męka Pańska. Zakończyła się Wieczerza Pańska, pełna niezgłębionych tajemnic Wieczerza Pas­chalna, a po odmówieniu modlitw przepisanych na jej zakończenie Chrystus Pan wraz z apostołami udał się na Górę Oliwną.

Warto zauważyć, że po raz ostami odbyła się wiecze­rza paschalna połączona ze spożyciem baranka, jako ob­razu i przepowiedni dzieła odkupienia. Dotychczas przedstawiane obrazy, symbole, figury prorocze ustępowały miejsca wypełnieniu się ich przez mękę i śmierć Zbawiciela.

Na Górę Oliwną, na miejsce rozpoczęcia krwawej męki, szedł Ten, którego św. Jan Chrzciciel natchniony przez Ducha Świętego nazwał prawdziwym „Barankiem Bożym", barankiem ofiarnym, gładzącym grzechy świa­ta, grzechy wszystkich wieków, narodów, wszystkich pokoleń.

Jezus i apostołowie szli nocą przez ulice uśpionego miasta. Niestety, nikt z jego mieszkańców nie przeczu­wał, że oto rozpoczynają się godziny największego wy­darzenia w dziejach świata, podczas którego krew najniewinniejszego, najczystszego i najświętszego Syna Bo­żego oczyści grzeszną ludzkość, pojedna niebo z prze­klętą dotąd z powodu grzechów ziemią.

Chrystus w drodze rozmawiał z apostołami o nadcho­dzących godzinach swej męki: „«Wszyscy zwątpicie we Mnie. Jest bowiem napisane: Uderzę pasterza, a rozproszą się owce. Lecz gdy pozostanę, uprzedzę was do Galilei». Na to rzek! mu Piotr: «Choćby wszyscy zwątpili, ale nie ja!». Odpowiedział mu Jezus: «Zaprawdę powiadam ci: dzisiaj, tej nocy, zanim kogut dwa razy zapieje, ty trzy razy się Mnie wyprzesz». Lecz on tym bardziej zapewniał: «Choćby mi przyszło umrzeć z Tobą, nie wyprę się Ciebie». I wszyscy tak samo mówili" (Mk 14,27-31).

Tak rozmawiając przeszli przez miasto i doszli do doliny potoku Cedron, a przez pustą i nad wyraz ponurą Dolinę Jozafata zbliżali się do Góry Oliwnej, na której zboczu znajdował się Ogród Oliwny, skąd rozpościerał się widok na miasto i świątynię. Otoczony troskliwą opieką ojców franciszkanów, istnieje w tym miejscu do dziś. Znajdują się w nim tysiącletnie drzewa. Wyrosły one z korzeni tych samych drzew, które przed dwudzie­stu ponad wiekami były świadkami konania Zbawiciela. Te właśnie drzewa oliwne, o gałązkach i liściach podob­nych do naszej polnej wierzby, rodziły przez setki lat owoce, z których wyciskano oliwę, ten prawdziwy sok, będący obrazem łaski, sok, który daje pożywienie, lekar­stwo i światło. W tym to Ogrodzie rozpoczęła się męka naszego Pana Jezusa Chrystusa.

Na początku dziejów ludzkości, w rozkosznym ogro­dzie rajskim, pod drzewem dającym znajomość dobrego i złego, praojciec ludzkości, Adam, przez swój grzech utracił dla siebie i dla swoich potomków łaskę uświęcają­cą, a razem z nią zgubił klucz do podwójnego szczęścia: tego ziemskiego i wiecznego w niebie. I ten błogosławiony klucz otwierający nam, grzesznym ludziom, bramy nieba znów w ogrodzie został odnaleziony przez Jezusa, nasze­go Zbawiciela, który męką konania rozpoczął dzieło zba­wienia ludzkości, zakończone wejściem z Góry Oliwnej do nieba     w dniu Wniebowstąpienia.

To właśnie w rajskim ogrodzie pierwsi rodzice powie­dzieli Bogu: „Nie! Nie będziemy Cię słuchać. Zrobimy to, co my uważamy za słuszne i dla nas dobre". A więc grzech nieposłuszeństwa doprowadził do spożycia owocu z zaka­zanego drzewa. Teraz w Ogrodzie Oliwnym Syn Boży       w imieniu ludzkości odwołuje to niewierne „Nie!" wypo­wiedziane Bogu przez Adama i Ewę, powtarzając pokor­nie: „Nie moja, ale Twoja wola niech się stanie". A więc w raj­skim ogrodzie oddał Adam siebie i całą ludzkość w nie­wolę grzechu i szatana. Teraz drugi Adam - Jezus wyciąga swoje najświętsze ręce, aby zostały brutalnie związane po­wrozami przez ludzi bezbożnych.

W ogrodzie ogłosił Bóg swój wyrok, w ogrodzie też Chrystus wziął na siebie jego skutki. Dlatego tu, w Ogro­dzie Oliwnym, rozpoczął mękę konania i przyjął wyrok, powtarzając bolesne słowa: „Smutna jest dusza moja aż do śmierci" (Mk 14,34).

Musimy pamiętać, że cierpienia Pana Jezusa w Ogro­dzie Oliwnym to była męka prawdziwego konania. To były momenty duchowej agonii.

„Smutna jest dusza moja aż do śmierci" - skarży się na oczach swoich uczniów Jezus. A w wyznaniu tym wyra­żenie: „aż do śmierci" oznacza natężenie tych boleści po­nad miarę ludzkiej wytrzymałości. Był to więc śmiertelny smutek, śmiertelna boleść, śmiertelna trwoga, a więc doświadczenie, jakie może stać się udziałem tylko człowie­ka w stanie agonii.

Warto zwrócić uwagę, że męka agonii ma u śmiertel­nie chorych i grzesznych ludzi swoje wielorakie przy­czyny. Konającego mogą dręczyć wyrzuty sumienia, gdy spojrzy na przebytą drogę. Widzi bowiem na niej tyle niewierności wobec Boga, tyle grzechów popełnianych świadomie i dobrowolnie, że boi się spotkania z Bogiem, Sędzią sprawiedliwym. A więc ostatnie jego chwile wy­pełnia gorzka świadomość przegranej wieczności, czemu już nic nie może zapobiec.

Otóż Jezus nie odczuwał tego rodzaju trwogi. Nie mogły Go męczyć wyrzuty sumienia. Zdawał sobie jed­nak sprawę, że wypełnia się Jego godzina.

Św. Marek w opisie męki i konania Chrystusa w Ogro­dzie Oliwnym wspomina, że Jezus „począł drżeć i odczuwać

trwogę" (Mk 14,33).

Zastanówmy się teraz nad pytaniem: Cóż to była za trwoga, która ogarniała wtedy duszę       i serce Jezusa. Cóż to były za straszliwe wewnętrzne boje, które powodowały ten Jego okropny stan ducha? Oto Pan Jezus, który jako człowiek posiadał niezwykle miłosierne serce, posiadał również Bożą wszechwiedzę, dzięki której oglądał najdo­kładniej nie tylko przeszłość świata od chwili stworzenia, ale również widział w najdrobniejszych szczegółach całą przyszłość. I to właśnie widzenie przyszłości sprawiało naszemu Panu najstraszniejszą mękę, mękę agonii, mękę konania. Pan Jezus czuł już na swojej najświętszej twarzy zdradziecki pocałunek Judasza, widział przestrach apo­stołów, czuł na swoich rękach szorstkość powrozów. Sły­szał już straszne zniewagi, odczuwał czekające Go upoko­rzenie. Już teraz mógł dokładnie policzyć rozrywające ciało razy zadane Mu przez oprawców i ilość ran z korony cierniowej. Już teraz upadał pod ciężarem krzyża, z tru­dem podnosił się z ziemi, zmagał się ze śmiertelnym wy­czerpaniem. Jego ręce i nogi przeszywał ból po przebiciu gwoździami. Już teraz w Ogrodzie Oliwnym doświadczał trzech długich godzin konania na krzyżu.

Każdy z nas wie, że wyobraźnia ludzka jest w stanie dostarczyć człowiekowi wielu bolesnych przeżyć i cier­pień, a także smutku. A oczekiwanie na nieuchronne cierpienie wzmaga jeszcze jego siłę, kiedy rzeczywiście nadchodzi.

Pomyślmy, co jeszcze mogło być przyczyną śmiertel­nej trwogi Zbawiciela? Z pewnością widok ludzkich zbrodni i grzechów, które On, najświętszy i najniewinniejszy, będzie musiał przyjąć na siebie, aby swoim cierpie­niem i męką wynagrodzić za nie Bożej sprawiedliwości.

Ale to jeszcze nie wszystko. Jezusowi ukazał się sza­tan pod postacią pychy w myśl wypowiedzianych przed wszystkimi wiekami słów: „Nie będę Ci służył!" Pan Jezus z trwogą          i smutkiem zobaczył, jak ten szatan pychy gro­madzi pod swoimi skrzydłami duchy ludzi, którzy bun­tują się przeciw Bogu i w swojej okropnej ambicji rządze­nia i panowania depczą po drugich, miażdżą ich, ponie­wierają i krzywdzą tych, którzy mieli być ich braćmi.

Ukazał się Panu Jezusowi w Ogrójcu także szatan pod postacią grzechu rozpusty. Może przybierał kształt kobiety oferującej usługi cielesne. Zobaczył Chrystus, że wyznawcy innych religii, takich np. jak islam, szanują swoje ciało i dlatego nie dopuszczają do sprzedaży fil­mów, płyt i czasopism pornograficznych. Niestety, ze smutkiem zobaczył Pan Jezus, że w krajach chrześcijańskich przemysł pornograficzny prężnie się rozwija i za­rabia na swych produktach wielkie pieniądze. Zobaczył Chrystus magazyny pełne pornograficznych zdjęć. Te właśnie czasopisma są oferowane małoletnim. W pokoju wisi na ścianie krzyż, a pod nim znajduje się szafka z ka­setami     i pismami pornograficznymi.

Chrystus widział szatana pod postaciami grzechów nieczystych dzieci, młodzieży, małżonków, a nawet ludzi w podeszłym wieku.

Grzechy zewsząd otoczyły najniewinniejszego i naj­czystszego z synów ludzkich,                a zarazem Przenajświęt­szego Boga. Wszystkie one zbliżały się do Chrystusa, jakby Go chciały swoim ogromem przytłoczyć i pokonać. Może teraz łatwiej nam będzie pojąć niezgłębione cierpienie Zbawiciela, Jego trwogę.

Trwoga Zbawiciela musiała się jeszcze wzmóc w Jego najświętszym Sercu, gdy zobaczył ten niezliczony szereg potępionych, którzy wzgardzili Jego męką. A przecież Chrystus tak bardzo umiłował ich dusze. Każda dla Niego była niezmiernie droga, za każdą gotów był jeszcze raz przejść przez krwawą mękę i ponieść śmierć na krzyżu.

Drodzy czciciele Chrystusa cierpiącego! Zatrzymajmy się przy Jezusie patrzącym                w Ogrodzie Oliwnym na rze­sze potępionych. Po co mamy się zatrzymać? Otóż po to, aby się upewnić, czy nie ma wśród nich nas samych, czy kogoś z naszych bliskich. Czy i my nie tworzymy tego pochodu ludzi potępionych. Jednym ze znaków rozpo­znawczych ludzi potępionych jest świadome i dobrowol­ne popełnianie grzechów ciężkich i trwanie w nich. Nie­stety, ze wstydem i żalem musi sobie jasno dzisiaj powie­dzieć: ojcze, matko, żono, mężu, kawalerze, panno, a na­wet dziecko - tak to prawda. Tam w Ogrodzie Oliwnym widział Jezus i mnie. Widział moje grzechy ciężkie: grze­chy pychy, nieczystości, a przede wszystkim braku miło­ści bliźniego.

Widział siedem grzechów głównych Polaków.

1. Pijaństwo. Każda okazja, by się napić jest dobra -święta, wesele, urodziny babci, narodziny dziecka... nie długo będzie i tak, że alkohol będzie towarzyszyć pod­czas obchodów przyjęcia Pierwszej Komunii Świętej. Du­ża część społeczeństwa nie może wręcz żyć bez alkoholu. A to jedno piwko dziennie, kieliszeczek wódki... Nieste­ty, nie znają umiaru.

2.    Zazdrość, zawiść. „Ten znów kupił nowy samo­chód - skąd on ma tyle pieniędzy?" „Niby się im źle po­wodzi, a ostatnio wyjechali do Egiptu na wczasy!" My nie umiemy cieszyć się czyimś szczęściem - zaraz chce­my mieć to samo.

3.    Plotkarstwo. To nie jest już tylko domena kobiet. Każdy każdego obgaduje. Ta ma brzydką fryzurę... ten ma nową dziewczynę... Tego typu wiadomości rozcho­dzą się po świecie z prędkością światła.

4.    Brak tolerancji. Rasizm, ksenofobia, nieuzasadnio­ne poczucie wyższości - niestety... te „atrybuty" też są przypisywane Polakom... Rzekomo kiedyś byliśmy naj­bardziej tolerancyjnym narodem... jednak było to ponad 400 lat temu.

5.    Kłótliwość. Ciągłe wyzwiska przeplatane prze­kleństwami. Żadna ze stron nie ustępuje - to nie scena z filmu z udziałem Bogusława Lindy... Niestety - w wielu domach mają miejsce takie sytuacje. A najgorsze jest to, że nikt potem nie przeprosi i nie przyzna się do błędu.

6.    Lenistwo. Polacy to niezbyt pracowity naród. Niby dużo osób twierdzi, że jest bezrobocie... Jednak przeglą­dając oferty pracy, wiele z nich odpowiada: „Z moimi kwalifikacjami nikogo nie szukają".

7. Egoizm. Najważniejszy jestem ja! A do celu dojdę po trupach! W takim wyścigu szczurów uczestniczymy. Każdy ma swój cel - jednak niektórzy zapominają przy jego realizacji o takich wartościach jak miłość, przyjaźń,

rodzina...

To wszystko może i stereotypy. Może i nie odnoszą się do całości społeczeństwa - jednak są często spotyka­ne. Z całą pewnością jako ludzie wierzący w Chrystusa powinniśmy z tym walczyć... nie dawać pretekstów do

ich powtarzania.

To wszystko stało się przyczyną tej ogromnej trwogi, jaka ogarnęła Chrystusa w Ogrodzie Oliwnym. Jezus Chrystus na nasze szczęście jest dla każdego z nas nie­skończenie miłosiernym Zbawicielem, który nie pragnie naszej zguby. Dlatego z żalem i ufnością upadnijmy w duchu do najświętszych Jego stóp i powiedzmy Mu z głębi skruszonego serca: „O mój najdroższy Zbawicielu, konający w Ogrójcu za moje grzechy i przewinienia. To Ty powiedziałeś, że sercem skruszonym i upokorzonym nie wzgardzisz. A więc przyjmij ode mnie to skruszone serce. Teraz, Jezu, wiem, że to moje grzechy w Ogrodzie Oliw­nym były tym ciężarem nie do zniesienia. One Cię przy­gniotły do ziemi. To moja niewdzięczność i lekceważenie Bożej woli zasmuciły Twoje najsłodsze Serce. Dziś z ser­cem przepełnionym żalem i skruchą szczerze za grzechy swoje żałuję. Najserdeczniej Cię przepraszam za nie i za grzechy innych ludzi, zwłaszcza za tych, którzy Cię nienawidzą  i prześladują.  Twoje  własne  smutki, boleści i cierpienia, Twoje własne łzy i krwawy pot wylany w Ogrójcu na przebłaganie, przeproszenie i wynagrodze­nie Ci ofiaruję i ufam, że boleści Twej męki, które w tym Wielkim Poście najpilniej będę rozważał staną się uzdro­wieniem dla mojej zranionej grzechami duszy. Przyniosą mi oczyszczenie i uświęcenie oraz zjednoczenie mojej duszy z Tobą, który jesteś najświętszym i jedynym skarbem serc i dusz ludzkich.

Jeszcze coś potęgowało trwogę agonii Najświętszego Serca naszego Zbawiciela. Pan Jezus, patrząc na całą przyszłość świata, miał też przed oczyma prześladowa­nia założonego przez siebie dla zbawienia ludzi Kościoła. Zobaczył więc Jezus bezwzględność takich prześladow­ców Kościoła, jak Neron i Dioklecjan, cesarze rzymscy, którzy złożyli przysięgę, że Kościół zniszczą tak, że nie pozostanie po nim kamień na kamieniu. Widział Pan Je­zus profanowane i bezczeszczone przez nich świątynie, te rabowane z kościołów święte naczynia, widział kapła­nów, biskupów, a nawet samych papieży lekceważo­nych, znieważanych, torturowanych, osadzonych w wię­zieniach, mordowanych. Widział Jezus ludzi wierzących w Niego, swoich kapłanów, starców, ludzi w sile wieku, młodych chłopców i dziewczęta rozszarpywanych na arenach rzymskich przez dzikie zwierzęta, zakopywanych żywcem w ziemi, morzonych głodem, bitych i po­niżanych za to, że wierzyli           w Boga, że wyznawali Chry­stusa i jego Ewangelię.

I to była zapewne największa boleść Chrystusa w Ogrójcu, bo zobaczył, że On sam będzie prześladowany, że On sam będzie musiał cierpieć do końca świata, bo Ko­ściół to przecież żyjący     i działający dalej prawdziwie Jezus Chrystus, a kapłani i wierni to żywe członki Jego Mistycz­nego Ciała. Bo wszyscy wierni są w Jego Mistyczne Ciało włączeni, wszczepieni jak gałązki w winną latorośl. I kiedy oni cierpią, sam Chrystus w nich cierpi. Albowiem to nie kto inny, tylko sam Zbawiciel zapytał Szawła: „Szawle, Szawle czemu Mnie prześladujesz?!" Przecież to sam Pan       Jezus powiedział: „Wszystko, co uczyniliście jednemu z tych bra­ci moich najmniejszych, Mnieście uczynili" (Dz 9,4).

Chrystus widział wszystkie szczegóły swojej męki, drogi i śmierci krzyżowej. Przewidywał, że skończą się one następnego dnia w Wielki Piątek o godzinie trzeciej po południu, po trzech dniach nastąpi Jego zmartwych­wstanie, ale jednocześnie wiedział, że będzie wraz ze swoim Kościołem cierpiał aż do dnia Sądu.

Tak, więc przeżywamy dzisiaj w czasie pierwszych gorzkich żali spotkanie z Chrystusem. Patrzymy na Chrystusa w Ogrodzie Oliwnym. Patrzymy na Chrystusa konającego. Patrzymy na Chrystusa cierpiącego dla nas i za nas.

Każdy z nas powinien pamiętać, że Jezus jest tu, w świątyni. Tu jest Jego osoba, Jego życie   i Jego nauka. Ale nie wolno zapominać, że jest On także w każdym z nas należących do Jego Kościoła.

Za czasów cesarza Sewera zostały skazane na śmierć męczeńską za wiarę dwie niewiasty: Perpetua i Felicyta. Miały ponieść śmierć męczeńską na cyrkowej arenie, bę­dąc rozszarpane              i pożarte przez lwy. W więzieniu ocze­kiwały na wyznaczony dzień. Perpetua miała małego synka. Była zdecydowana ponieść śmierć męczeńską. Nie pomogły ani płacz głodnego dziecka, ani prośby jej ojca staruszka. Felicyta natomiast znajdowała się w stanie bło­gosławionym. W czasie porodu bardzo jęczała. A wtedy pilnujący ją strażnicy zapytali ją, jak - skoro teraz tak jęczy - zniesie rozszarpywanie kłami i pazurami dzikich zwie­rząt. A wtedy niewiasta odpowiedziała: Teraz to cierpię tylko ja sama, ale tam na arenie, gdy będę umierała za Chrystusa, będzie we mnie i ze mną On sam cierpiał. Dzielnie i odważnie poniosła śmierć męczeńską.

zus powiedział: „Wszystko, co uczyniliście jednemu z tych bra­ci moich najmniejszych, Mnieście uczynili" (Dz 9,4).

Chrystus widział wszystkie szczegóły swojej męki, drogi i śmierci krzyżowej. Przewidywał, że skończą się one następnego dnia w Wielki Piątek o godzinie trzeciej po południu, po trzech dniach nastąpi Jego zmartwych­wstanie, ale jednocześnie wiedział, że będzie wraz ze swoim Kościołem cierpiał aż do dnia Sądu.

Tak, więc przeżywamy dzisiaj w czasie pierwszych gorzkich żali spotkanie z Chrystusem. Patrzymy na Chrystusa w Ogrodzie Oliwnym. Patrzymy na Chrystusa konającego. Patrzymy na Chrystusa cierpiącego dla nas i za nas.

Każdy z nas powinien pamiętać, że Jezus jest tu, w świątyni. Tu jest Jego osoba, Jego życie       i Jego nauka. Ale nie wolno zapominać, że jest On także w każdym z nas należących do Jego Kościoła.

Za czasów cesarza Sewera zostały skazane na śmierć męczeńską za wiarę dwie niewiasty: Perpetua i Felicyta. Miały ponieść śmierć męczeńską na cyrkowej arenie, bę­dąc rozszarpane             i pożarte przez lwy. W więzieniu ocze­kiwały na wyznaczony dzień. Perpetua miała małego synka. Była zdecydowana ponieść śmierć męczeńską. Nie pomogły ani płacz głodnego dziecka, ani prośby jej ojca staruszka. Felicyta natomiast znajdowała się w stanie bło­gosławionym. W czasie porodu bardzo jęczała. A wtedy pilnujący ją strażnicy zapytali ją, jak - skoro teraz tak jęczy - zniesie rozszarpywanie kłami i pazurami dzikich zwie­rząt. A wtedy niewiasta odpowiedziała: Teraz to cierpię tylko ja sama, ale tam na arenie, gdy będę umierała za Chrystusa, będzie we mnie i ze mną On sam cierpiał. Dzielnie i odważnie poniosła śmierć męczeńską.

 

2. OJCZE, JEŚLI CHCESZ, ZABIERZ ODE MNIE

TEN KIELICH. JEDNAK NIE MOJA WOLA,

LECZ TWOJA NIECH SIĘ STANIE

Kiedy Pan Jezus przeżywał w Ogrodzie Oliwnym swoją bolesną agonię trwogi, cierpienia i smutku, była noc. Salę Wieczernika Chrystus wraz z apostołami opu­ścił około godziny dziewiątej wieczorem. Przy wejściu do ogrodu Jezus zostawił ośmiu apostołów, a poza bramę zabrał ze sobą trzech najbliższych Jego sercu: Piotra...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin