McAllister Anne - Talizman Jane Kitto.pdf

(303 KB) Pobierz
McAllister Anne
Talizman Jane Kitto
Tłumaczył
Marcin Stopa
H a r l e q u i n
Toronto  Nowy Jork  Londyn
Amsterdam  Ateny  Budapeszt  Hamburg
Madryt  Mediolan  Paryż  Sydney
Sztokholm  Tokio  Warszawa
Tytuł oryginału:
My Valentine 1993
Pierwsze wydanie:
Harlequin Books, 1993
Strona nr 2
104921767.001.png
WALENTYNKI ‘94
ROZDZIAŁ 1
– Patrz! – dziecięcy głos rozległ się, gdy tylko uniosła rękę, aby zapisać na
tablicy temat lekcji. – Nie ma!
– Nie ma? Eee, nie.
– No, nie ma. Myślisz, że zgubiła?
– Eee, jakby mogła zgubić, głupia? Przecież go miała na palcu.
– Sam jesteś głupek, Jeremy Proctor. Zakład, że go oddała?
– Może ją rzucił.
– Pannę Kitto? Rzucił pannę Kitto? W życiu by się nie odważył!
Jane zawahała się przez moment, ale dokończyła starannymi, dużymi
literami: POSTANOWIENIA NOWOROCZNE. Odwróciła się i z
uśmiechem przyjrzała twarzom uczniów drugiej klasy katolickiej szkoły św.
Filomeny w San Francisco – jej uczniów. Dwadzieścia trzy pary oczu
wpatrywały się w nią ze szczerym napięciem, dwadzieścioro troje
szczerbatych ust uśmiechało się do niej szeroko.
Jane uwielbiała te niewiniątka, które kochały ją do szaleństwa i patrzyły na
nią takim wzrokiem, jakby miały do czynienia nie ze zwykłą kobietą, ale z
samą Matką Boską, która specjalnie dla nich zeszła z nieba na ziemię.
Robiła, co mogła, żeby ich nie rozczarować.
– Wiem, że się cieszycie, że znowu jesteście w szkole – powiedziała
zachęcająco.
Odpowiedział jej chóralny jęk.
– I wiem, że wszyscy chcecie jak najlepiej zacząć nowy rok. Dlatego
napisałam na tablicy te dwa słowa – postanowienia noworoczne. Kto mi
powie, co to znaczy? Jeremy?
Jane często pytała Jeremy’ego, choćby po to, żeby to on jej nie przerywał.
– Dlaczego pani nie ma pierścionka?
Strona nr 3
Czuła, że ją o to spyta.
Od początku roku głównym przedmiotem zainteresowania uczniów był jej
narzeczony, Paul Crawford. Jaki właściwie jest? Jak go poznała? Kiedy
będzie ślub? Gdzie pojadą w podróż poślubną?
I najważniejsze: czy zaprosi ich wszystkich na wesele? No i jak im teraz
wytłumaczyć, co się stało z pierścionkiem?
Co im powiedzieć, skoro niedawno dowiedzieli się od niej, że Paul
Crawford jest mężczyzną doskonałym?
– Mówiliśmy o postanowieniach noworocznych, Jeremy – powiedziała ze
słabą nadzieją, że samą siłą woli zmusi ich do zmiany tematu.
– Nie wiem – powiedział bez cienia zainteresowania w głosie. – Gdzie pani
ma pierścionek?
Z klasy dobiegł głuchy pomruk wyrażający jednomyślne poparcie dla
dociekliwości chłopca. Na wszystkich twarzach malowało się napięcie.
Letitia Morley podniosła rękę.
Jane uśmiechnęła się z ulgą. Na Letitię, poważną dziewczynkę z długimi,
ciemnymi warkoczami, zawsze mogła liczyć. Czasem myślała o tym, że sama
wyglądała podobnie w jej wieku.
– Postanowienia to decyzje – powiedziała Letitia. – Robimy postanowienia,
kiedy chcemy stać się lepsi. – Urwała. – Pani mu oddała pierścionek, panno
Kitto?
Jane odetchnęła głęboko. Miała chęć poprawić włosy. Powstrzymała się, ale
za to mimowolnie dotknęła bransoletki. Teraz dzieci przestały nawet
rozmawiać, siedziały tylko i wpatrywały się w nią.
– Tak, Letitio. Niestety, tak to wyszło.
Jeremy nie bez satysfakcji założył ręce na piersi.
– No i mógł ją rzucić.
– Dlaczego pani to zrobiła? – zabrzmiała zgodnym chórem cała klasa.
Gdzie to jest, do diabła, powiedziane, że ma się tłumaczyć ze swojego
postępowania hordzie siedmiolatków?
A jednak wiedziała, że musi spróbować. Inaczej w ogóle nie byłoby warto z
nimi pracować.
– Więc... więc doszliśmy do wniosku, że nie pasujemy do siebie.
– Pani go nie kochała? – zapytała Letnia.
Jeremy zachichotał. Jane spojrzała na niego z dezaprobatą. Ale pytanie było
uczciwe. Faktycznie, myślała, że go kocha.
Rok temu, kiedy młody błyskotliwy prawnik, Paul Crawford, zaproponował
jej małżeństwo, była cała podniecona. Paul był inteligentny, dobrze
wychowany, poważny, odnosił sukcesy i w dodatku był niesłychanie
przystojny.
Teraz zastanawiała się, jak wytłumaczyć dzieciom, czemu zmieniła zdanie.
– Nie ceniliśmy tych samych rzeczy.
Strona nr 4
WALENTYNKI ‘94
– Jakich rzeczy?
Westchnęła.
– Na przykład bransoletki.
Dwadzieścia trzy pary oczu wyraziły bezgraniczne zdumienie.
– Nie podobała mu się pani bransoletka?! – wrzasnął chór.
Cała klasa traktowała jej bransoletkę jak zjawisko z pogranicza magii. Jane
nigdy jej nie zdejmowała. Zawsze, odkąd dostała ją na siódme urodziny,
uważała tę prostą srebrną bransoletkę, obwieszoną drobniutkimi wisiorkami,
za swoją najcenniejszą własność.
Od babci dostała łańcuszek i pierwszy wisiorek. Dziewiętnaście następnych
pojawiało się w ciągu dziewiętnastu lat, przy okazji Świętego Walentego.
Jane nigdy się nie dowiedziała, kto je przysyłał.
– Tajemniczy wielbiciel – drażniła się z nią czasem jej najlepsza
przyjaciółka, Kelly.
Chociaż Jane zawsze śmiała się z tych słów, to jednak zapadały jej głęboko
w serce. Gdzieś był ktoś, kto ją rozumiał, dla kogo była ważna, cenna. Ktoś,
kto ją kochał. Marzyła o nim przez lata.
Oczywiście uczniów nic nie obchodziło, skąd się biorą amulety. Natomiast
one same były przedmiotem nieustającej ciekawości. Stanowiły początek
ciągłych dyskusji i rozmów o ludziach i miejscach, marzeniach i
pragnieniach.
Myśl, że komuś mogłaby się nie podobać czarodziejska, dzwoniąca
maleńkimi wisiorkami bransoletka, była dla nich zupełnie niepojęta.
– W takim razie dobrze, że go pani rzuciła – oświadczył Jeremy. – Potrzeba
pani lepszego faceta.
Letitia zaś dodała poważnym tonem:
– Nie był pani wart.
Jane uśmiechnęła się do nich.
– Miło mi, że tak wysoko mnie oceniacie. A teraz wracamy do pracy. Kto
podejmie jakieś postanowienie noworoczne?
Uniósł się las rąk, a dzieci krzyczały jedno przez drugie.
– Nie będę bił siostry!
– Będę jadła szpinak!
– Będę porządnie odmawiał pacierz!
– Zaraz, zaraz, po kolei. – Jane zapisywała kolejne postanowienia na
tablicy. – Niech każde z was weźmie kartkę i przepisze tę listę, a potem
zastanowi się, co z niej wybrać.
Kiedy już wszystkie postanowienia zostały spisane, Jane powiedziała:
– Ojciec Morrisey sugerował mi, że byłoby dobrze, gdybyśmy postanowili
coś wspólnie, całą klasą. Coś naprawdę ważnego.
W sali zapanowała cisza.
– Może byśmy na przykład postanowili, że wszyscy będą mieli piątki z
Strona nr 5
Zgłoś jeśli naruszono regulamin