Michaels Lynn - Wewnętrzne światło.pdf

(616 KB) Pobierz
LYNN MICHAELS
LYNN MICHAELS
WĘWNĘTRZNE SWIATŁO
ROZDZIAŁ
1
Nowy Jork VI listopadzie to najgorsze miejsce, do jakiego
można było wrócić. Tak przynajmnjej pomyślał Richard
Parker-Harris, kiedy wysiadł z taksówki i stanął przed domem
swojej babki.
Choć było bardzo wątpliwe, aby w tym zagraconym
bibelotami domu oczekiwała go jeszcze jakaś cząstka
przeszłości, Richard po prostu nie miał dokąd iść. Jeżeli
będzie miał trochę szczęścia, babka nie spyta o Alfredę, a jeśli
zdążyła już wypić swojego pierwszego drinka, to może nawet
nie będzie pamiętała o istnieniu jego narzeczonej.
Byłej narzeczonej, poprawił się, naciskając dzwonek. Wciąż
jednak nie miał pojęcia, co zrobi, jeśli babka spyta go o
Alfredę. Może rzuci wszystko, ucieknie i zaciągnie się do
wojska, najlepiej do marynarki. Jednego' tylko był pewien -
nie będzie płakał. Przez całe cholerne życie nigdy nie
zdarzyło mu się
płakać. . I
. Drzwi otworzył Devlin, ubrany jak zwykle w białą
,marynarkę, czarne spodnie i nienagannie zawiązany krawat.
Richard omal nie upuścił walizki na .widok postarzałej twarzy
służącego.
- Dzień dobry, Devlin - powiedział. Twarz lokaja
zmarszczyła się w uśmiechu.
- Pan Richard! Co za niespodzianka!' Proszę, proszę·
Richard wszedł za służącym do holu i postawił walizkę na
mozaikowej, kamiennej posadzce. Mahoniowe boazerie jak
zawsze pachniały woskiem, a grube wełniane
dywany'kulkami na mole.
- Gdzie ona jest?
Ku własnemu zaskoczeniu odezwał się przyciszonym
głosem. Jego babka była jedyną osobą w tym domu, której
wolno było mówić głośno. Boże, jak trudno uwolnić się od
starych nawyków, pomyślał.
- Pani Barton,.Forbes nie ma w domu - odpowiedział
Devlin, zamykając ostatni zamek. - Wyjechała razem z
pańską'ciotką, panią Agie, do Las Vegas.
Nieobecność babki sprawiła Richardowi taką ulgę, że nie
potram powstrzymać uśmiechu. Podał służącemu płaszcz i
przez moment zastanawiał się, czy staruszek da sobie z nim
radę. Devlin zdołał jednak j!lkoś założyć płaszcz na wieszak i
umieścić w szafie. c
- Jeśli pan sobie życzy, to możemy zadzwonić do pani -
odezwał się, zamykając drzwi. - Zostawiła mi numer telefonu.
- Nie będziemy jej psuć zabawy. Kiedy zamierza wrócić?
Devlin spojrzał na niego porozumiewawczo.
- Pani powiedziała, że będzie dWudziestego piątego. To za
trzy dni. Pański pokój jak zwykle czeka na pana. Tak jak pani
sobie tego życzy.
- Wiem, dziękuję. .
Staruszek schylił się i z wysiłkiem uniósł walizkę.
Richard wyjął mu ją z ręki.
- Czy kucharka jeszcze... .
- Żyje? -. Lokaj uśmiechnął się do Richarda. - Tak, . proszę
pana. Czy życzy pan sobie kolację o siódmej?
Richard spojrzał mu w oczy. Błękitne źrenice lokaja
przesłaniała delikatna mgiełka. Devlin·ma kataraktę,
uświadomił sobie Richard. I pomimo to pewnie prowadzi
rollsa. Czy babka zdaje sobie z tego sprawę? . I czy w ogóle
ma to dla niej jakieś znaczenie?
- Siódma będzie w sam raz, Devlin. Trafię do swojego
pokoju.
- Jak pan sobie życzy. - Służący skinął głową i dorzucił: -
Witamy w domu, proszę pana.
- Dziękuję. Miło być z powrotem w domu - dodał, choć
wcale tak nie myślał.
. Nie może tu zostać. Wiedział to, zanim jeszcze otworzył
drzwi do swojego pokoju, ale widok starannie zasłanego
łóżka jeszcze utwierdził go w tym przekonaniu. Ilekroć
opuszczał dom przy Gramercy Park, zawsze słyszał od swojej
babki zapewnienie: . "Twój pokój będzie na ciebie czekał".
Kiedy wybiegł ostatnio, przed ośmiu laty, żeby zdążyć na
taksówkę, która go miała zawieźć na lotnisko, krzyknęła za
nim to samo. Przysięgał sobie wtedy, że nigdy więcej tu nie
wróci i oto był z powrotem.
Ilekroć nie mógł dłużej wytrzymać z ojcem w Foxglove
lub gdy nie mógł znieść obojętności, z jaką traktowała go
matka, tylekroć przypominał sobie o swoim pokoju u babki i
wracał do tego starego, wielkiego domu.
Drink, pomyślał, to było to, czego mi trzeba.
Wiedział, gdzie babka trzyma whisky. Udał się prosto do
biblioteki i bez wahania sięgnął za oprawny w skórę tom
"Raju utraconego". Po raz pierwszy odkrył to miejsce i
doświadczył, co to znaczy mieć kaca, w wieku dwunastu lat.
Dolał do whisky wody sodowej i opróżnił szklankę dwoma
łykami. Był to pierwszy drink od chwili, gdy przyjął z
powrotem swój pierścionek zaręczynowy. Trudniej byłoby
policzyć drinki, które wypił od chwili, gdy zastał ją nagą,
dyszącą ciężko w objęciach Phillipa Quigleya, wicehrabiego
Avenel, na sianie w boksie jej ukochanej kasztanki Sereny.
Nikt z gości zebranych na przyjęciu zaręczynowym w
pałacu lorda A very nie zauważył zniknięcia Richarda. Ani
jego matka, lady Simpson, ani jej. drugi mąż; sir Freddie, ani
rodzice Alfredy, ani żaden z ich obrzydliwie bogatych i
bezmyślnych przyjaciół. Zapewne, pomyślał Richard;
świętowali dalej zaręczyny Alfredy, -tyle, że teraz były to
zaręczyny z Quigleyem, co zapewne nikomu nie robiło żadnej
różnicy.
Stajnia była świetnym miejscetn, aby przyprawić
Richardowi rogi. Alfreda wiedziała, że nienawidzi koni.
Zapamiętała minę, jaką zrobił kiedyś, gdy zaproponowała
mu, aby kochali się w boksie Sereny. "Tam jest naprawdę
mnóstwo miejsca, kochanie. Serena nawet nie zauważy."
Zgłoś jeśli naruszono regulamin